Miladora

Miladora, 3 june 2011

frywolki

scherzoso 
 

prowokuję byś wziął mnie w ramiona
po czym zwinnie się z objęć wymykam
uchylając natychmiast pod ręką

lecz ty lubisz gdy tak rozfiglona
z tyłu nagle zakradam się z cicha
kusząc wdziękiem skrywanym sukienką

chcesz przeczekać bym w końcu zwabiona
czarem pieszczot znów dała się schwytać
pozwalając na harce zbyt prędko

ale nie wiesz że patrzę i widzę
że mnie bawi jak z każdym porywem
coraz bardziej rozkwita ci męskość
 

piccante

spuszczam oczy gdy zerkasz za dekolt
i udaję że nic się nie dzieje
twarz odwracam i kryję wśród włosów
 
a ty pieścisz mnie wzroku podnietą
sięgasz ręką wciąż niżej i śmielej
zamykając wprost drogę odwrotu
 
już sznurówkę rozluźniasz gorsetu
pod dotykiem mi pierś różowieje
już znalazłeś znalazłeś już sposób
 
i wyjmując jak owoc z łupiny
sztywnych zasad rozrywasz fiszbiny
bym zaznała Amora znów grotu


frivola

na pośladku już czuję twe palce
gdy na przemian mnie głaszczesz i szczypiesz
zbliżasz usta ja oczy zamykam

potem zsuwasz dłoń niżej ku halce
by buszować wśród pian frywolitek
skraju uda nieznacznie dotykasz
 
i wędrując wciąż wyżej na krańce
dajesz nurka jak wąż pod spódnicę
a mnie serce zaczyna wprost fikać
 
coraz śmielej dochodzisz do miejsca
coraz mocniej domagasz się wejścia
wreszcie czuję jak ciało przenikasz


number of comments: 15 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 9 july 2011

runda bar

nie będę dłużej przebierać w słowach
noc miasto bary jeden po drugim
gwar jazz i drinki szumiące w głowach
 
pod chwiejnym krokiem chodnik się chowa
na ścianach drgają neonów smugi
i nie ma po co przebierać w słowach
 
wokół uliczek nocy przegroda
zewsząd muzyka i głosy ludzi
gwar jazz i drinki co szumią w głowach
 
do kolejnego pubu lśni droga
barman nalewa lód palce studzi
nikt nie przebiera w drinkach i słowach
 
dziś już niczego nie jest nam szkoda
alkohol przestał cokolwiek budzić
w promilach jazzu szumiąca głowa
 
i nawet nie żal forsy i zdrowia
co było przeszło lepiej nie mówić
więc po co jeszcze przebierać w słowach
niech jazz i drinki wciąż szumią w głowach


number of comments: 15 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 1 august 2011

zimo-wybielacz

niewiele tej wiosny zostało grudniowej
zakuła ją w dyby pogoda
i palce chowając pod sople lodowe
zmroziła pieszczoty i słowa
 
niewiele w tej zimie przetrwało też z lata
minęły upalne porywy
a ciała stygnące na bieli połaciach
bliskością są tylko na niby
 
jesieni zaledwie wciąż trwają akcenty
w uśmiechach blednących powoli
i chłodne spojrzenia rzucane naprędce
tracące jak liście kolory
 
tak wiele tej zimy zamknęło nas w sobie
w przewianych uczuciach na przestrzał
zeszkliło marzenia jak szyby na mrozie
a przyszłość zmieniło już w przeszłość


number of comments: 15 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 11 september 2012

uletniość

lato wichrzy gałęzie wstukuje się w bramę
słońce blisko za szybą lecz świeci na darmo
bo noc dniami kołysze gdy wcześnie nad ranem
chowam sny za konsolę nie wiedząc czy warto
 
może nadal powinnam barwić je nadzieją
rozjaśniać tłem przedświtu i liczyć na więcej
lecz cóż z tego – wciąż widzę tylko pusty peron
i brakuje biletu w zatroskanej ręce
 
zbieram sny za konsolą być może na darmo
bo noc dniami kołysze i tylko nad ranem
gdy na styku niezaśnięć podliczam ich wartość
widzę lato schodzące za kolejną bramę


number of comments: 14 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 24 august 2011

autumnus

skrzydła ptaków na wietrze już trzepocą u okien
spływa nitką samotna pajęczyna w parapet
w kanwie zasłon jasnością się rozchmurza poranek
 
tren liściastych kolorów ciągnąc za nim przelotem
figurami wzorami w szachownicę gra znaczeń
kładzie barwne odbicia na bezbarwnym dywanie
 
w poplątanych przez cienie arabeskach migoce
iskra złudnych przekształceń w nieuchwytnym pryzmacie
akwarelą przelotną drgają liście na ścianie
 
akwariowym refleksem papirusów cień mignął
dodał ptakom lekkości przejrzystości ich skrzydłom
brzmi menuet jesienny wiatrem rankiem i trwaniem
 


number of comments: 14 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 15 september 2011

smokshow

widzę Wiese że dla smoków odpowiednia pora roku
legną się na każdym kroku wszędzie pchając łby z doskoku
człapią z przodu człapią z boku na pustkowiu i wśród tłoku
by nie gubiąc nigdy tropów wciąż odciskać ślady botów
 
nawet śpią na ziarnku grochu nie strzelając żadnych fochów
bez protestu czy też szlochu łażą w mroku i półmroku
i nie nosząc futer z szopów unikają bycia w szoku
woląc cichy aplauz wokół bez wspinania się na cokół
 
choć się snują jak w amoku wciąż kochają święty spokój
wiedzą żeby nigdy nosów w drzwi nie wtykać pewnych osób
i nie szarpią cudzych włosów na poprawę smoczych losów
mają na to lepszy sposób zapalając znicz bez stosów
 
 
można skończyć więc puentą
skoro wzięło nas na bzdury
smoki były są i będą
z - lub bez dezynwoltury



Dla Wiese - Tańczącego ze Smokami ;)


number of comments: 14 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 14 january 2012

voyager

wieczna podróż po gąszczu rozległych przekształceń
za sylwetką sylwetka blednące kontury
w każdej ciszy przed burzą wciąż czujny tamburyn
zawsze gotów by ująć lub nadać sens walce

na powierzchni jedynie zbyt cienki naskórek
zaległości spiętrzone w nawiasach doświadczeń
niecierpliwość by zdążyć zanim w biegu następstw
czas położy ostatnią barwną malaturę

ciągłość dni po nich noce i ciągle to samo
przekraczanie granicy w której są zamknięte
w rozpiętości brak szansy na główną wygraną

zawiązane w przestrzeni coraz nowe pętle
drgania osi na jakiej ujęto świadomość
w niej dźwięczące na przemian requiem z canzoną


number of comments: 14 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 18 january 2012

mewa

czas zatrzymanych gestów pozawieszanych w próżni
banalnie przewidzianych gdy brak prawdziwej twarzy
odsuwa na bok myśli odbite przez milczenie
jakie przechyla szalę na stronę skończoności

bez zawirowań nadal to wszystko co się spala
w ograniczeniach wzroku zamknięta nieświadomość
że gdzieś tam zboże sieją i drzwi otwiera klamka
której nie widać mimo że ona jest i będzie

lecz jeszcze nie wykuto z kamieni monogramów
przelano wody w obieg krążący nad głowami
wchodzenie trwa bez końca choć stopy grzęzną w piasku

i podobieństwa ziaren jakie tworzyły skały
nie można już przeliczyć wszystko przecieka w palcach
bezradnie wciąż przędących iluzje z niedomysłu





biały sonet


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2012

offertorium

jeszcze nie zasnę – w usta wyrazom wkładam zagadki – senność niesenną
kapaniem świecy płonie adagio we mnie i ze mną
jeszcze nie pora na zagubienie tamtej scenerii – wyrwanym kadrem
ciągle powraca późnojesiennie – krążąc bezradnie
 
skrada się cicho – missa solemnis na tle przeźroczy w sepii błękicie
przenika obraz – to w nim szłam kiedyś snem-niedosytem
na fresku anioł nagi zawisnął w rozwarciu skrzydeł mirażem lotu
minęła jesień – odszedł w nieprzyszłość do niepowrotów
 
zostawił dotyk nieba i ziemi jaśmin herbaty przestrzeń jaskółek
powracające w odruchu źrenic co wtedy czułeś


number of comments: 14 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 6 june 2011

villanella di papavero

makowe ziarenka czas rozsiał błękitem
rozsypał jak piasek pod stopą
niebieszcząc nam chwile w aromat spowite
 
pod dłonią biel mąki oprósza stolnicę
migdały w krysztale migocą
i ziarnka makowe czas sieje błękitem
 
miód cicho oddycha i muska policzek
by barwą karmelu go złocąc
zniebieścić nam chwile w aromat spowite
 
wanilię w cukrowo ozdobnej tunice
znów rumu kropelki nasączą
i ziarnka makowe nasycą błękitem
 
pod bladozłocistym cytrusów dotykiem
w kolorach wciąż ręce nam plącząc
niebieszczą się chwile w aromat spowite
 
zwinięte w pamięci jak rulon słodycze
glazurą okryte pachnącą
makowe wspomnienia rozsieją błękitem
w aromat jak dawniej spowite
 
 
makowiec dla Wu ;)


number of comments: 14 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 31 january 2012

rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum

w zasadzie miło jest
pisać dla siebie
i być autorem in spe

o duszy
lub skurwysynach

za pierwszą opcją przemawia
powszechość rekwizytów
kultywowanie banału wplecionego
misternie i ponadczasowo
według tradycji i najlepszych intencji

dawno zmarłych

nie musi zachwycać
nachalnie dodany ornament
również inne metafory 
i tak obronią się w złożeniu
z ogólnym nieczytaniem
co ważne
można zaszokować własne ego
przywołując niezbadane wyroki

opatrzności 
wiszą sny ociekające łzami
 
nawet potem

gdy
za drugą opcją 
przemówi życie





(Contrafacta - wywodzący się z Renesansu rodzaj wierszy wzajemnie sobie zaprzeczających).


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 24 may 2011

Psia kołysanka dla Kipu

Tuż pod księżycem wyje pies:
- Gdzieeeeeeeeeee mooooooooja, moooooooja bajka jeeeeeeeest?
Ach! Pieski toświat: Kociak w śnie,
a pies w zaświecie – kurde, źle!
 
Więc odpowiadam – pieski świat.
Nawet nie warto składać łap.
Wiem, czasem też mnie trafia tak,
więc wyjmy razem – jaaaaaaaaaasny szlaaaaaaaaaaaag!
 
Ale przy wozie, jak snu szept,
zawsze w dal biegnie jakiś pies.
Gwiazdy mu złocą blaskiem sierść
i pod księżycem snuje pieśń.
 
O mondo cane w świetle gwiazd
pozawieszanych niczym schab,
krainie łowów, gdzie śpi czas
i gdzie kot dawno wypadł z łask.
 
A gdy zmęczony wtula się
w poduszkę chmurek – dobrze jest.
Księżyc zawiesi nad nim pled,
okryje go, niech zaśnie też.
 
Ukołysz, Kipu, swego psa,
Niech już nie wyje – też chcę taaaaaaaaaaaaaaak!
Pozwól rozciągnąć się na płask
i niech mu gwiezdny szumi las.


 
Z dedykacją dla Linki-Sznureczka, pierwsza zwrotka Jej autorstwa.


number of comments: 14 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 29 may 2011

odpryski

stworzyliśmy siebie inaczej niż to widzą ludzie.
w zbyt różnych ramach okalających ciemności
wirtualnej nocy. pośród wyładowań neuronów
jesteśmy wciąż inni choć tacy sami. nie można
żeglować w pustce bez nieustannych potknięć
o słowa mające i niemające znaczenia. dlatego
potykamy się czasem krzyżując gesty czasem
myśli. wybiegając w powrót by świt zastał nas
nad pustą kartką. tabula rasa. zapis milczenia.
 
simone de beauvoir stworzyła piękne obrazki.
hemingway – ruchome święto. my wpisujemy
własne w nierzeczywistość spoza. nie można
wytłumaczyć świata zacierając ślady sprzed 
by nie zmieszały się z innymi. kazuo ishiguro
zamknął w okruchach dnia obrazy nieodwagi.
święto iluminacji minęło. nie poznamy siebie 
niczego i nic nie jest wytłumaczalne niczym.
rozdano wszystkie okruchy. rien ne va plus.



proza poetycka


number of comments: 13 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 23 july 2011

Orlando

sens do życia tak potrzebny banalnie
czasem życia niezbędnego nikomu
pory roku przelatują wciąż z wiatrem
jak zdołałeś to Orlando pokonać

catch as catch can połączone z nostalgią
gestem rąk tkwiące wciąż w niedomówieniach
noc światłością przeczesuje swe głębie
reszta kwestią jest już tylko milczenia

gdzieś i kiedyś czy też wstecz czy do przodu
słowa wryte lecz nie w takim pojęciu
szarpią myśli psim łańcuchem na dłoniach
timszel łudzi lecz i bywa bez sensu

sens banalnie tak potrzebny do szczęścia
tylko po co gdy go nie masz dać komu
przelatuje pod wiatr rok za rokiem
jak zdołałeś go Orlando pokonać


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2011

Obrazek krakowski

Wiersze snują się w głowach,
chcą nam wieczór malować,
więc zmalujmy coś, bracie, niewąsko.
Na tle szklanic z bursztynem
hejnał z wieży przypłynie,
opasując nurt Wisły jak wstążką.

Poprzez cienie rynkowe
wychylimy na zdrowie
ze Skrzyneckim, co przysiadł pod bramą,
jeszcze jedną szklanicę,
żeby wiedział, iż dzisiaj
zakończymy zabawę nad ranem.

Na Sławkowskiej o czwartej
bar jest nadal otwarty,
tam pierogi zjeść można na prędko.
W tej wędrówce noc zeszła,
więc przysiądźmy na krzesłach
jak gołębie zmęczone włóczęgą.

Świt zastanie nas w drodze,
wlokąc noga przy nodze
swe marzenia, by dniem wzejść nareszcie.
Rynek gwarem obudzi,
chcąc się rozejść wśród ludzi
jeszcze jednym hejnałem i wierszem.


number of comments: 13 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 27 september 2011

kolorowanka dla Zuzi

za lasem hen z górami w tle
gdzieś w głębi dni pod stropem gwiazd
poszumem wśród odwiecznych drzew
bajkowe sny rozdaje wiatr
 
o malinowych krzakach miedz
drzemiących łąkach pełnych traw
o tym na jaką nutę gra
pobliskiej rzeki rwący bieg
i w jakim to różowym śnie
schylają się kielichy malw
 
na zboczach gór doliny dnie
pod parasolem chmur i barw
w uprzęży dni i godzin mknie
wraz z przemijaniem bajek czas
 
tęczowych kropel lśniących w deszcz
granatu jagód w cieniu gniazd
kolorów jakie niesie brzask
spływając szmaragdowo w mech
i ciszy w jakiej snuje pieśń
zaklęty w słońcu stary głaz
 
za rzeką hen z górami w tle
odwiecznym szumem śpiewa las



Kolorowego dzieciństwa, Zuziu. Dorosnąć zawsze zdążysz. ;)


number of comments: 13 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2011

sepia w kolorze blue

zatrzymanym w czasie zapomnieniem
na odwrocie fotografii
szukam słów dla ciebie
 
najpiękniejszych
 
słów jak ptaki
kwiaty
drzewa
które w ozdobie z chmur i gałęzi
pną się do oczu

szukam lecz są
ubogie
smutne
gdy spojrzeniem i dotykiem ręki
nie można ich wyśpiewać
i kiedy tylko wyrwanym z czasu
migawkowym ściegiem

trwają w pamięci


number of comments: 13 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 30 may 2011

ballada o bezsensie

raz pewna psychopatka z niejaką anarchistką
usiadły gdzieś na Plantach gotowe znów na wszystko
na przewracanie świata na wznak i dupą w górę
na skrajny spadek napysk i odlot w nieba dziurę
na przelecenie sensu bezsensem jak się patrzy
i na zrobienie ładu w ogóle i inaczej
 
wszystko wokoło drżało na widok spiskowania
a zwłaszcza drżały dusze i portki na mieszczanach
gołębie prysły migiem po drodze gubiąc pióra
jakby to nie był Kraków a jakaś mysidziura
 
popatrz – rzekła anarchia – świat cały tak przekręcę
że złapiesz go normalnie jak zwykłą płoć na wędkę
psycholka podrapała spokojnie się po nodze
czyjawiem – powiedziała – to chyba nie po drodze
 
i tak się bajka kończy bo nie po drodze było
psycholka z anarchistką bliźniego szerzą miłość
lecz figa - nic nie wyszło z tej prostej to przyczyny
że co tu kurwa szerzyć gdy wokół skurwysyny


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2011

fandango

gdy blaskiem płomieni krwi czerwień się splącze
i dłonie szybują jak mewy
ramiona unoszą strop nocy gorącej
a stopy wzbijają się w niebyt
szeleszczą falbany atłasem i płótnem
i talia przechyla się giętko
na wargach karminem zakwita półuśmiech
szkarłatny jak pożar flamencos
w tle dźwięk kastanietów porywa swym rytmem
wibrują strunami gitary
zaśpiewu namiętność oddechy zbyt szybkie
znów tworzą dwóch ciał manuały
dłoń palce odgina na kształt hieroglifów
w tle czerni zmąconej przez cienie
wśród iskier lecących z ognistych obrysów
podszyte purpurą krwi wrzenie
 
 
ten rytm zawsze wraca zostaje w melodii
i nawet gdy sama nie tańczę
to nadal przez życie pozwala przechodzić
pod rękę z hiszpańskim fandangiem



Dla Izabeli Baczewskiej ;)


number of comments: 13 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 7 june 2011

kołysanka dla Róży

sen miękko w różane spowije płateczki
w kolorze różowym jak kocyk dla dziecka
poduszka cieplutko znów wtuli się w plecki
śpij Różo-różyczko bo noc już nadeszła
 
nad główką bajkowo ten czas się wypełni
miś cicho zamruczy do snu kołysankę
w ogrodzie kwiatuszki zanucą swój sennik
śpij Różo-różyczko pod barwnym snu wiankiem
 
mięciutko się skrada kosmata noc-bajka
rozlewa na niebie gwiazd mleczną poświatę
i równie mięciutko kot stąpa na palcach
by swoim uśmiechem pogłaskać cię czasem
 
figlują gwiazdeczki w puszystych obłokach
noc wszystkie zwierzątka spokojnie usypia
śpij Różo-różyczko sen przymknął już wrota
latarnię zapalił lizakiem księżyca
 
noc snuje opowieść pachnącą jaśminem
zakończy smużącym w błękicie szafranem
śpij Różo-różyczko pod snu baldachimem
znów jutro cię zbudzi śpiew ptaków nad ranem


number of comments: 13 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 19 may 2011

villa notte

ostatnie błyski lśnią w tarczy ratusza
złocenia murów szarzeją ołowiem
i stukot kopyt oddala się w czasie                              
 
wieczorny Kraków w blask nocy wyrusza
otoczką świateł lamp witryn i zdobień
usypia ptaki i składa w poddasze
 
gęstnieje ciemność ubita w foluszach
na tyłach domów samotny przechodzień
skrada się cicho herb ziewa na blasze
 
pan Piotr ramiona przeciąga ukradkiem
przymyka oczy w zadumie nad miastem
które go rano znów zbudzi hałasem
 
 
 
poetycki dialog z villanesca mattinata Stefanowicza
 


number of comments: 13 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 28 may 2011

villanella f-dur

adagietto roztacza dźwięki smyczków jak płomień
w tle wenecja obrazem śpi zamglonym sfumato
kołysanka gondoli cicho zmysły usypia
 
dziś nie będzie koncertu znikły almy gdzieś dłonie
przeminęły w jesienne już zmieniły się lato
wiolonczele i skrzypce tchnienie czasu przenika
 
lecz w akordach powraca nuta dawnych zapomnień
pauza smutku na kanwie tak utkanej bogato
z uplecionych mgnień mistrza i maestrii klasyka
 
już nie będzie miłości to uczucie odeszło
w starej twarzy uśpiona bezpowrotnie tkwi przeszłość
a w zasnutych nią oczach dawny pożar ucicha


 
 
 
inspirowane Mahlerem, Mannem i Viscontim
http://www.youtube.com/watch?v=4kpJehOi2p4&feature=related


number of comments: 13 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 17 october 2011

okrętka

Będąc szczeniakiem u progu życia,
bez mleka matki jak dałbyś radę?
Więc gdybyś umiał, myślałbyś pewnie:
„Bóg zesłał babę”.
 
A potem, kiecki już uczepiony,
gdy ci na misce podaje papkę,
wrzaskiem obwieszczasz swą radość światu,
że dał ci matkę.
 
Rośniesz, rozrabiasz, milion zakazów,
upominania ciągłe, byś przestał,
no i zachodzisz w głowę jak głupi,
kto ci ją zesłał.
 
Nagle je widzisz wszędzie dokoła.
Na każdym kroku istne parady
kokardek, spinek, loczków i wstążek.
Bóg stworzył baby?
 
Wreszcie coś budzi się w twoim ciele,
ręce cię swędzą, w oczach masz mrowie,
serce wyrywa do takiej jednej,
by wziąć ją sobie.
 
I gdy dopełniasz losu wyzwanie,
na zew natury biegnąc jak ślepy,
pełen wdzięczności myślisz, że niebo
tworzą kobiety.
 
A potem proza dnia codziennego.
Stwierdzasz, że baby to głupie krowy
i jesteś pewien, że to bynajmniej
nie Bóg je stworzył.
 
Rozwód, adwokat i alimenty,
lecz w kawalerskim ponownie stanie
znów się radujesz, że mimo wszystko
istnieją panie.
 
No i tak w kółko po kres żywota.
Ożenek drugi, a czasem trzeci.
Baby się mnożą, a ty wciąż głowisz,
kto je ulepił.
 
Ale w chorobie, na stare lata,
kiedy złudzenie życia już prysło,
ile byś oddał za dłoń na czole
i za jej bliskość?
 
Za uśmiech, troskę, uczucie kogoś,
kto nie zważając na nic tym razem,
wciąż trwa przy tobie i wtedy myślisz:
„Bóg zesłał babę”.

 
 
 
Dla Bazyliszka za słowa: Ach, te baby... ;)


number of comments: 13 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 22 may 2011

villanella alienatio

gdzieś przez październik brnie samotnie
w kowbojskich butach z pustką w głowie
w kurtce zapiętej na guziki

wśród tłumu ludzi tak przelotnie
opływających go swym chłodem
jakby nie istniał lub był nikim

u rąk w kieszeniach brzęczą sople
zgrabiałych palców licząc drogę
z okruchów monet tworzą mity

wędruje poza w głąb i w siebie
w dni nie będące żadnym chlebem
w dni których już nie można zliczyć


Duet poetycki ze Stefanowiczem - poniżej jego wiersz:


villanesca di passagio
 

szarością pośród szarych ludzi
wyciera krokiem swoją ścieżkę
i buty ciszą ubłocone

tu światła trzeba by się łudzić
przedsięwzięć trzeba nieomieszkań
zamiast barwionych wiatrem mrzonek

zapięty w kurtce każdy guzik
wyschniętych ust zacięta kreska
w spoconej dłoni pyłki monet

choć pomyślałbyś że się zgubił
on tylko idzie - jak tu przestać
z biletem w sobie znaną stronę



 
 
Pocztówki z filmu „Nocny kowboj”.


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 13 january 2012

concerto

można sen zagrać na cztery dłonie
i w pięcioliniach igrać piacere
splatać wzrok ciszą szeptem półtonem
lento allegro i coraz śmielej

aż do finału kiedy fantazja
polifonicznym zabrzmi chorałem
wznosząc nas w niebo a nuta każda
stanie się chlebem winem i ciałem

można słów wyśnić szaty muzyczne
oblec je w myśli i niechaj wzlecą
połączyć barwy – ty diatoniczne
ja je dopełnię jak czarne echo

aż do finału w którym trwa piękno
wśród arabesek drżąc  interwałem
i który choć się kończy kadencją
wciąż jeszcze przędzie magiczny balet


number of comments: 13 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 24 may 2011

każdy ma swoją rzekę

wszystko i zawsze oparte jest na uczuciach i przemijaniu.
mówiąc carpe diem, starożytni mieli świadomość traconego
czasu. proust poszukiwał go słowem do ostatniego oddechu
uchodzącego wraz z wyrwanym z ręki manuskryptem. czego
my szukamy. transkrypcji na coś, co nie istniało już na długo
przedtem nim pozorna rzeczywistość rozsypała talię samych
blotek, a gra przesłoniła oczy. nie ma szans. znaczone karty
rozdaje bóg ironii. śmieje się w kułak, pociągając za sznurki.
w marionetkowym grand finale arlekiny i colombina tańczą 
przy zamkniętych powiekach. na widowni zabrakło miejsca.
ostatnie okno dawno zacięło się bezsensem, a nadal udaję
że istnieje. zaiste, świat jest pięknym skupiskiem absurdu
i timszel odnosi się jedynie do prawa wyboru bez wyboru.





proza poetycka


number of comments: 13 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 25 may 2011

scherzo

może to tylko miraż tańca
snu nocy letniej z wyobraźnią
choć chwilo – jesteś piękna czeka
już się wymyka Fausta wargom
 
tańczą motyle wśród płomieni
menuet dłoni ciszą niemy
 
w scenerii snu Szeherezady
maswerk tęsknoty pejzaż wieńczy
nie wiem kto z nas go namaluje
nie wiem czy będzie równie piękny
 
tańczą motyle w skrzydłach wiatru
menuet dłoni scherzo palców
 
ucichły kroki milkną smyczki
urwana struna drży znacząco
i tylko cisza wraca szeptem
chwilo trwaj wiecznie trwaj bez końca
 
tańczą motyle wśród milczenia
menuet dłoni płomień cienia


number of comments: 13 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 7 june 2012

hyde park story

zagryzam wargi a gdzieś w duszy
budzi się we mnie mister Hyde
nóż wsadza w kieszeń i bez skruchy
wyrusza znów w swój mroczny rajd
 
spoglądam w twarze które mijam
na każdej widzę zdrady ślad
zawieszam stryczki na ich szyjach
i mówię – szybciej mister Hyde
 
nie patrz na ręce one kłamią
po oczach poznasz wielkość sald
nadeszła pora żeby draniom
pokazać prawdę – mister Hyde
 
niechaj przemówi własnym głosem
odbije się o noża skraj
czas by zaciągnąć już pończochę
i związać węzeł – mister Hyde
 
to na co sobie ktoś zasłużył
otrzyma – w końcu to nie raj
i tu się płaci wszystkie długi
więc bierz należność – mister Hyde


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 22 may 2011

villanella z braku laku

czasem mi idzie jak po grudzie
nie wiem co chcę i nawet po co
wszystko dlatego że się nudzę
 
szukam zajęcia ale z trudem
dziwię się nawet swoim włosom
że tak mi rosną jak po grudzie
 
dom pozarastał wiecznym kurzem
i choć na meble patrzę z troską
odwracam głowę bo się nudzę
 
czasem jedynie istnym cudem
z inercji się wyrywam nocą
choć wszystko idzie jak po grudzie
 
powoli się wyzbywam złudzeń
że mogę w życiu wyjść na prostą
chyba dlatego tak się nudzę
 
i jestem jednym wielkim długiem
który wciąż spłacam każdą wiosną
wiersze też piszę jak po grudzie
pewnie dlatego że się nudzę
 


number of comments: 12 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 22 may 2011

villanella triste

nie tu nie tak i nie dlatego
uczucia zwijam w kłębek myśli
na poczet czegoś straconego
 
nic nie jest takie i nic z tego
że coś się może czasem przyśnić
nie tu nie tak i nie dlatego
 
marzenia czasu minionego
wciąż układają stosy z liści
na poczet czegoś straconego
 
w kłębku drzemiące alter ego
plamę na dłoni zwykło czyścić
nie tu nie tak i nie dlatego
 
za oknem dawno ścięte drzewo
zwiędnięta szata z kwiatów wiśni
na poczet czegoś straconego
 
i z chleba niegdyś pieczonego
żadną się kromką sen nie ziści
ni tu ni tam i wiem dlaczego
na poczet czegoś straconego


number of comments: 12 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 6 june 2011

wielka


powoli jak do startu ruszyły wreszcie dłonie
tuż obok siebie głowy a ciała niespokojnie
tańczyły by już zacząć mierzyć się z przeszkodami
pokonać czas i dystans przed nami
 
tam na torze

bariera wreszcie pękła i dech zaparło w piersi
w tym pędzie nie ten lepszy kto prędzej
i kto pierwszy lecz żeby biec wciąż razem
i razem nad przeszkodą wzlecieć opaść
biec dalej podzielić się nagrodą

puszczone cugle
bieg i przystań
dżokej dżokejka

pardubicka


number of comments: 12 | rating: 1 | detail

Miladora

Miladora, 24 july 2011

verba mate

słowa klecą jak lecą
różne swoje oblicza
ja nad nimi pochylam się piórem
 
dni paleta co nieco
wplata barwy i znika
wraz z porannym co pieje mi kurem
 
ciągle presto mi szepcą
zegar w myślach kuśtyka
choć godzinki odmawia już chórem
 
zwiążę myśli w pęk liści
niech krajobraz się przyśni
wielobarwnych impresji czambułem


number of comments: 12 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 24 july 2011

Ikar i diabeł

Ikar pchany euforią
aż do słońca chciał wzlecieć,
głupi... spadł jak ten kamień
(tak to bywa na świecie).

Dedal, który ostrożnie
nad morzami szybował,
był po prostu mądrzejszy,
no i tak się uchował.

Jakie z tego są wnioski
i nad którym się skupić?
Można latać wysoko,
lecz nie warto być głupim.

Możliwości jest sporo,
lecz się również nasuwa,
że to skrzydeł jest sprawa,
gdy się szukać chce guza.

Jakie skrzydła przyprawisz,
tak wysoko uniosą.
Lepiej w niebie, czy w ziemi.
Z ostrogami, czy boso?

Każdy musi dla siebie
wybrać coś w odpowiedzi,
bo wiadomo, że inny
w każdym z nas diabeł siedzi.

Więc choć myślisz beztrosko,
że masz skrzydła jak orzeł,
diabeł wkrótce sprowadzi
cię na ziemię, niebożę.


number of comments: 12 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 23 may 2011

suita wawelska

pod basztą wiatr trubadur na fletni tęsknie wieje
kołysze dzikim winem szeleszcząc w resztkach liści
skrzypią zawiasy w bramach wiatr wciska się w wierzeje
sutanną znów przemyka brunatny cień w zakrystii

pod smoczym niebem jamy kamienie brzęczą echem
gdzieś stroje klawesynu wibrują w nutach fermat
a poplątane dźwięki muzyki razem z szeptem
wiją się po krużgankach wplecione w słoje drewna

w parkiecie trzeszczą wieki arrasy drżą na ścianie
z portretów patrzą oczy w zadumie nad przeszłością
gdy smoki żyły jeszcze ukryte w smoczej jamie
i nocą wychodziły podkradać tańce gościom

w podziemiach ciągle słychać ton basso continuo
i dzień po dniu przemija cichnącym już kurantem
lecz nadal w pustkę komnat spowitych snu glazurą
spływają kształty cieni odległym kontredansem


number of comments: 12 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2011

blues miastowy

cóż harowałem jak koń bez sensu
życie mnie w uprząż ubrało zwykłą
i do kieratu nagle zaprzęgło
żebym już nie miał
innych pomysłów
 
dzień za dniem mijał a we mnie pustka
klapy na oczach zasnutych bielmem
nic nie widziałem a zwłaszcza jutra
i teraz nie wiem
czy jeszcze jestem
 
gdzieś na poboczach ktoś bluesa śpiewał
lecz słuch nie łowił żadnej melodii
tłumił ją hałas szef się wydzierał
siedziałem cicho
co miałem robić
 
w domu przygrywka bo wciąż małżonka
młynek tak kręci już od zarania
forsa się liczy firma i kontrakt
jakbym sam nie miał
nic do gadania
 
blues mi się marzy gdzieś w innym świecie
nie w równoległym bo nie wytrzymam
choć jeszcze nie chcę bo nadal pnę się
by mnie zamknięto w pudle
pod gliną



Dla Popsutego za inspirację. ;)


number of comments: 12 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 27 may 2011

nie każdy ma swoje życie

wybieramy, sądząc, że istnieje wybór, lecz z każdą godziną
kłamstwo płynie szybciej i głębiej zapuszcza korzenie wciąż
niechciana prawda. gdzieś indziej otwierają się drzwi, znasz
melodię nie tych palców, których opuszki tulisz do policzków.
w jakim języku milczymy i z jakim ptakiem uleci niemy śpiew,
gdy inne oczy przędą widok na rzekę, trzepocą rzęsy cudzym
snem i pod skórą kiełkuje nieoczekiwane. ślady odprowadzą
stopy na manowce dróg wiodące dokądkolwiek. pod okładką
wzbiera czas odpływu. Dieu me pardonnera, c'est son métier.
 
 
proza poetycka


number of comments: 12 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2011

kaskada

spłowiały oczy bogom sfinks umarł przed wiekami
nikt nie zadaje pytań a każdy zna odpowiedź
wokoło tylko pustka stłoczeni zewsząd ludzie
nikomu dzisiaj Hebe nie poda już nektaru
i w hesperyjskim sadzie ostatnie jabłko spada 
 
ambrozja zapoznana nie szuka konsolacji
choć w boskiej szacie spełzły odcienie purpurowe
i chętnie się oddaje jedynie cudze życie
pamięci nie wzruszają milczące usta bogów
 
czas budowniczych katedr wytrącił dłuto z ręki
już dawno pozacierał kamienne sygnatury
a pod powierzchnią wody nakreślił akronimy
 
zza bramy o wielkości poczętej na dnie oczu
wydobył kwant refleksji świadomość i niewiedzę
 
czy w panteonie imion istnieją czyjeś twarze


number of comments: 12 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 17 july 2012

lot nad rzeką Lete

często nosi na głowie czarną chustę z frędzlami
na nich supła nieszczęścia – niczym dredy i kołtun
przysłaniają widoki które zamiast się jawić
cichostopym odejściem kreślą miejsca początku
 
czasem także zaciera ślady ręce i szyby
ekslibrisem wciąż znacząc każdy skrawek papieru
w jakim krople spisane nikłą ścieżką przywidzeń
niosą brzemię świadome działu wszystko na nieraz
 
potem nigdy i zawsze wchodzą swędem kadzielnic
zawiesiną jak krzykiem odpędzają przystanie
prom odbija od brzegu żaden sen się nie spełni
tylko głębią ponagla za widnokrąg bez granic
 
ale na dnie jest jeszcze koral piasek i muszle
brzuchy ryb odbijają plamy barwnych akwarel
profil zmienia kontury i odpływa by później
zdążyć wpisać nim zniknie jeszcze jedną mandalę


number of comments: 12 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 24 december 2014

villa luna

piernikowy księżyc ma serce z piernika
kąpie się po uszy w cukrowej posypce
i w gwiazdach przebiera niczym w koralikach
 
opada w doliny wędruje po szczytach
spływa na dachówki cynfoliowym listkiem
piernikowy księżyc z nieba-piekarnika
 
czasem dach omiata niczym lisia kita
lub wtula się w chmury zziębniętym policzkiem
przebierając w gwiazdach niczym w koralikach
 
a kiedy zapada ciemnonocna cisza
wyszeptuje w ucho piernikowej myszce
że ma jak i ona serduszko z piernika
 
zjawia się ukradkiem w okiennych komyszach  
żeby powlec szyby migotliwym błyszczkiem
i w światłach przebiera niczym w koralikach
 
chcąc rozsiać polśnienia na płytach chodnika
zanim noc przeminie i zanim sam zniknie
włóczykij o twarzy i sercu z piernika
co w gwiazdach przebiera niczym w koralikach


number of comments: 12 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 18 october 2013

smok i wiosna

przeminęła zima mroźne zawieruchy
nagle promyk słońca wdarł się w smoczą jamę
smok otworzył ślepka i postawił uszy
chyba wiosna przyszła więc koniec ze spaniem
 
pewnie już nad rzeką zieleni się trawa
liliowe krokusy przecierają oczy
czas więc aby zrzucić ocieplany kabat
i zobaczyć wiosnę jak z kwiatami kroczy
 
wysunął nos z jamy powęszył w powietrzu
jeszcze trochę chłodno – pomyślał – lecz co tam
najważniejsze przecież że wiosnę mam w sercu
i że na wędrówkę już przyszła ochota
 
więc przygładził łuski założył sukmanę
na głowę nasadził krakowską czapeczkę
i tak wystrojony ruszył w świat Plantami
myśląc – jakie szczęście że wiosna nareszcie
 
wszyscy go witali z uśmiechem bo jakże
nie powitać smoka gdy ze snu się ocknął
lecz on przede wszystkim chciał spotkać kwiaciarkę
która mu co roku wianek wiła wiosną
 
wreszcie wszedł na Rynek rozglądnął się bystro
i z mariackiej wieży hejnału wysłuchał
potem trębaczowi machnął rogatywką
a trąbka zalśniła w słońcu niczym dukat
 
obszedł Sukiennice z kwiaciarką pod rękę
by dzieciom podpisać krakowskie pamiątki
okruchami precla nakarmił gołębie
i wrócił do jamy bo dzień już się skończył
 
 

 
Dla wszystkich smoczych fanów.  :)


number of comments: 12 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2013

jesionka

gdy jesień chłodem opada na gzymsy
a stosy liści sięgają po nos
patrzę przez szybę i czuję jak nigdy
że kocham książki poduszkę i koc
 
po co na jesień reagować płaczem 
i tak za oknem wylewa łzy deszcz
wolę nastawić zieloną herbatę
otworzyć książkę i wleźć z nią pod pled
 
kartki szeleszczą i pachnie cytryna
w kubku powoli rozpuszcza się miód
co mi tam jesień nieważna też zima
gdy chwile płyną po prostu jak z nut
 
zimne powietrze podpełza do okien
za nim cichutko zakrada się zmierzch
jak mysz uciekam do norki pod kocem
bo co lepszego niż książka i pled


number of comments: 11 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 1 june 2011

hellenizm


czekam. kontrakt wygasa.
trzask. reklamacje
piętro niżej
 
proszę


number of comments: 11 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 22 july 2011

villa appasionato

miękko i cicho - cantabile
cisza roztopi nas w decymach
na ustach nuty słów zaplącze
 
dłoń dominantą przerwie chwilę
glissandem jeszcze ją zatrzyma
w dialogu bitonalnych wtrąceń
 
i znów da capo po al fine
crescendo odczuć w pięcioliniach
arpeggio palców piano forte
 
a vista grane concertino
largo andante andantino
na wspólnych strunach nocny koncert


number of comments: 11 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 12 june 2011

konfabulator

możemy iść tak w szarości zmierzchu
odkrywać głębię dawnych panoram
z cieni nad głową bielą u kolan
tworząc ponownie azyl dla gestów
 
kałuża światła pełznie pod stopy
mrok się rozprasza w blasku latarni
a my idziemy srebrzysto-czarni
pod stropem myśli opadłych z nocy
 
za nami chwile których nie było
murów kamienic smutne elegie
i zapisana dzisiejszym śniegiem
już niegdysiejsza stracona miłość
 
cienie umknęły w mrok na fasadach
zimowy pejzaż utkał gobelin
lecz my idziemy by w kanwie bieli
ponownie stać się tabula rasa


number of comments: 11 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 20 july 2011

domino

krok po kroku * zapatrzenie w punkty oddzielające ciemność
kostek jakimi zapełniony jest czas * i porysowana przestrzeń.
ciągi. chwiejność. ruch * bezruch * ustawianie szeregów myśli
przekształcających geometrię płaszczyzn na ponad * i niebyłe.
w nieteraźniejszość nieprzeszłość * w to nic zamknięte niczym
innym jak próbą zaledwie nadania pędu nieuniknionemu. fryz.


number of comments: 11 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 25 february 2012

lunapark

znowu zniknęłam tylko z sobą
w pokrętnie mrocznych snu zaroślach
i pozostałam sama – nocna
zdana na łaskę własnym słowom

próbuję wpłynąć w zakręt myśli
wyblakłe znaki ubrać w gesty
aby na nowo noc tę prześnić
aby na nowo coś z niej wyśnić

lecz sens ucieka dłoń się gubi
wyświetla cienie barw na ścianie
choć może kiedyś niespodzianie
uda się jeszcze puls rozbudzić

jakiś klucz znaleźć który w mroku
stworzy wiolinem palców przędzę
niedysonansem i niebłędem
przeniknie akord brzmiący z boku

e-moll fantazja dawnych nagleń
prządek księżyca faz ulotnych
gdy noc jaśniała w błyskach odkryć
i czas rozwianym pędził żaglem


number of comments: 11 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 16 september 2011

smocze tango na łapki i ogon

smok
do tanga
swą damę prosi
 
takt
ogonkiem
wybija w rytm
 
i
 
dama
z krzesła
już się unosi
 
cmok
w policzek
by trzymać styl
 
smocze tango na łapki i ogon
smocze łuski błyszczące jak grzech
smocza dama tak piękna smokowo
w takich smoka objęciach
że ech
 
bo dla smoków tanga trzeba
by jesienią rozgrzać krew
nie wystarczy żaden brewiarz
skoro chłód zapiera dech
 
smok
w rytm tanga
swą damę wiedzie
 
szał
uniesień
na sali już
 
i
 
dama
dumnie
w ramionach gnie się
 
spod
kontroli
wyrywa się puls
 
smocze tango na łapki i ogon
w smoczych oczach rozpala się żar
smoczy macho tak 
męski smokowo
z taką damą w objęciach
że ach
 
bo dla smoków trzeba tanga
ognistego niczym krew
gdy jesienna kwarantanna
sprawia im deszczowy chrzest
 
 
Z buziakami dla Smoka Bazyliszka, żeby go chandra nie tłukła ;)


number of comments: 11 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 2 june 2011

valse rétro

w poszumie sukien się rozpoczyna
panowie proszą panie voila
z róży szkarłatem płatki już lecą
w tiulach falbanach walc na trzy pas
 
lekka jak motyl dłoń na ramieniu
w twarzach zwróconych do siebie blask
ręka otacza talię kobiecą
zbliżenie moment tak na trzy pas
 
ramiona prosto szyja wysoko
wygięcie pleców pogłębia czar
balance półobrót halki szeleszczą
uśmiech błysk oczu tak na trzy pas
 
i płynie przestrzeń już pod stopami
wiruje sufit żyrandol drga
w lustrze odbity szklaną fasetą
melange kolorów tak na trzy pas


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 30 may 2011

smocza bajka

w krakowskich zaułkach zatarły się dzieje
czas smoków przeminął i zgasnął
a jednak istnieją gdzieś tam pod Wawelem
i nocą wychodzą na miasto
 
szurając łapkami po bruku uliczek
w uśpione wpatrują się okna
pod cieniem pasaży fajansu księżycem
chcą Bony zobaczyć znów postać
 
wędrują niespiesznie w cukrowej poświacie
utkanej przez gwiazdy na Plantach
wśród cieni na murach gołębi pod dachem
w liściastych legendy akantach
 
i tylko srebrzysty tryl dzwonków w ulicach
zamąca tę ciszę kamieni
to smoki włożyły czapeczki Stańczyka
kołysząc rogami półcieni
 
a potem zmęczone w zaułki Podzamcza
ze świtem zakradły się Wiślną
pod niebem dziedzińca chcąc zliczyć na palcach
obrazy skradzione na przyszłość
 
w Krakowie trwa jesień lecz choć mija z liśćmi
w turkocie dorożek i kroków
ta bajka wawelska znów może się przyśnić
ostatnim przechodniom wśród smoków


number of comments: 10 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 19 august 2011

ombre

myślę o nas gdy w taktach cię szukam
w tle niepokój że gra jest o świeczkę
coś nie było by zostać w nas wiecznie
dźwięczeć w myślach i cichnąć w zanutach
tyle tylko że można wciąż pytać
w słowach które już znamy na pamięć
niepotrzebnie spychanych czasami
gdzieś na potem gdzie leży granica
lecz niedzisiaj niewczoraj się stało
dawno wysnuł czas nici przewrotne
już niestety wszystkiego za mało
by ze szkicu mógł powstać nasz portret
jedno życie na życie to klęska
gramy w kata kat bierki rozkłada
ukrywając wciąż chwile w zanadrzach
choć je splata w tych samych już dźwiękach
 
tyle słów znam i wszystkie bez złudzeń
każde inne i w innym kontekście
gdy przeważa świadomość że przedtem
było zanim zechciałam ich użyć




mojej Inspiracji


number of comments: 10 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 8 june 2011

villa ciocco nella


stapiasz czekoladę w tyglu chwil i ciszy
dzikie wino mroku okna rozgałęzia
korzeniami ślazu plącząc się w słodyczy
 
ściany gdzie polewa srebrna błyszczy niczym
rozpostarta dłonią księżycowa wstęga
stapiasz w czekoladę tyglem chwil i ciszy
 
kapeluszem dachu ciemność sennie dyszy
nad kielichem wina w zamyśleniu zgięta
i korzenie ślazu pogrąża w słodyczy
 
ptakiem z marcepanu skryta w tajemnicy
florentynka złota już u drzwi przyklęka
stapia czekoladę w tyglu chwil i ciszy
 
piernikowe ściany z pain d’epices policzy
skrajem peleryny jak otwarta księga
korzeniami ślazu wydarta słodyczy
 
pst to tylko bajka ciał w cukrowej dziczy
co z czekoladowej chwili się wylęgła
stapia ciebie ze mną w tyglu chwil i ciszy
korzeniami ślazu plącząc nas w słodyczy
 
 
 
na motywach książki "Czekolada" Joanne Harris


number of comments: 10 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 19 may 2011

gołębianie


w krakowskich zaciszach wciąż lęgną się wiersze
pisklęta krakowskich poetów
wędrowców idących codziennie i wiernie
uparcie pogodzie na przekór
 
samotność hejnałem kuranty wydzwoni
zaplącze na palcu w obrączkę
by potem znów księżyc zawiesić u skroni
cieniutkim srebrzystym kabłączkiem
 
w ukrytym zaułku śpią sny na poddaszach
spisane piórami gołębi
nad brukiem uliczek zatarte po latach
krzyżują się kroki tajemnic
 
krakowskim poetom wciąż brzęczy w kieszeni
garść wierszy jak drobne monety
gdy kroczą wieczorem pod murem kamienic
niezmiennie legendom naprzeciw




pocztówka z Krakowa


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2011

re-wizja

bohaterowie są zmęczeni
pod innym dziś już żyją niebem
pewnie odejdą w cyberprzestrzeń
bo każda droga do niej wiedzie

tam tracąc wszystko nic nie tracą
płynie kablami szklana pustka
życie jest jedno to złudzenie
pytania milkną więc na ustach

niebo raz po raz się otwiera
zmieniają image nick avatar
już są kimś innym w innym życiu
nie wiedzą już co zysk co strata

ostatnie tango nie w Paryżu
ostatni walc nie nad Dunajem
Werona staje się tapetą
a miłość sferą przyzwyczajeń

usypia poryw romantyzmu
z młodopolskości został chochoł
gdzie idziesz chamie może spytać
kto tak pozbawił cię polotu

bohaterowie już odeszli
gloria orderów także prysła
a jeśli walczą na stadionach
to tylko bójka nie igrzyska
 
i często w barze topią smutki
bo jak się mają przystosować
sparciały dawno ich marzenia
 
lecz mimo wszystko jednak szkoda


 
 
 
Z wierszowanego dialogu z Siseyem kiedyś tam…
 


number of comments: 10 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 5 june 2011

bunga dance


trzy dwa jeden bunga bunga
kołysanka to nie studnia
lecz coś dzisiaj ukołysze
gdy jak kamień wpadasz w ciszę
ale w oczy już na próżno
bo nie jestem twoją studnią
nie chcę czekać wciąż na ciebie
bunga bunga
trzy
  dwa
    jeden
 
dwa trzy cztery bunga draniu
już nie jestem twoją nianią
kołysz siebie sam jak zechcesz
inne studnie są na mieście
z tej już wody nie wypiję
choćbyś nurzał mnie po szyję
więc się powieś do cholery
bunga draniu
dwa
  trzy
    cztery
 
bunga bunga trzy pięć osiem
wreszcie mam to wszystko w nosie
huśtaj teraz się do woli
niech cię sznur w plasterki kroi
w prześcieradle coś przecieka
już mi draniu nie uciekasz
ciebie z siebie też wyplewię
żegnaj bunga
trzy
  dwa
    jeden
 
 


Z inspiracji:
"Kasiaballou -
następnym razem powinno być w rytmie bunga bunga ;))"

 


number of comments: 10 | rating: 1 | detail

Miladora

Miladora, 15 july 2011

gemelli


tam nad horyzontem wschód czy zachód płonie
i tak nie czekamy póki nie ma na co
nikt już nie usłyszy kiedy szum ucichnie
 
wplecie się wraz z nami w kołyszące liście
odejmując skrzydła rozedrganym ptakom
gdy nad horyzontem wszystko dzisiaj płonie
 
nie rozpoznasz twarzy lustrzanym odbiciem
ulegając strunie której dźwięk staccato
tłumi poszum wezwań kiedy wszystko cichnie
 
szept traci znaczenie każda barwa pryśnie
z oddalenia twarze bieleją jednako
i tylko horyzont jeszcze żarem płonie
 
rozdzierasz w pamięci słowa myśli gesty
odchodzimy w strzępach ulegając znakom
słyszysz jak ja słyszę choć melodia cichnie
 
nie znikamy jednak wplątani rozmyślnie
poprzez cień ażuru muśnięty poświatą
w niesłyszalność wokół kiedy wszystko cichnie
w horyzont na którym wschód i zachód płonie


number of comments: 10 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2012

zdrowie panie Juluś

skręcona liściasto pogoda a w szybach
cwałuje znów półmrok galopem
i z miejsca się marzy nalewka na wiśniach
do wtóru z miksturą zza okien
 
kosztuję i dumam dowalam spirytus
potrząsam przysuwam do krzesła
a potem rozkoszy ech próżen dosytu
wychylam kielicha – to pestka
 
wiśniowa raptownie utyka mi w gardle
dla obcych wciąż twarz jednakowa
a w lustrze konterfekt krztuszonych ponagleń
by przed nim natychmiast się schować
 
poprawiam by zgasićgwiazdę ognistą
nicością się przed chcąc wymigać   
wtem w oczach błysk gromu i potem już wszystko
na blasków się tęczę rozmywa
 
lecz modlić się za mnie nie trzeba – szklaneczkę
najwyżej wychylić za zdrowie
bo płaczu choć bliski wypiję i resztę
na pewno w mogiłę nie złożę


number of comments: 10 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2013

smoczy sen

w zaciszu smoczej jamy przykryty ciepłym kocem
leciutko pochrapując spał smok i śnił sny smocze
o szybowaniu z wiatrem nad zamkiem oraz rzeką
i o niewielkiej plaży tuż obok – niedaleko
 
tam gdzie mięciutki piasek wygodnie tuli grzbiecik
i gdzie do smoka biegną z uśmiechem wszystkie dzieci
 
śnił też że słonko grzeje i woda pluszcze wokół
dzieci się bawią w berka wołając – goń nas smoku
a kiedy któreś złapie podrzuca hen pod niebo
i dzieciom rosną skrzydła jak śnieżnobiałym mewom
 
a potem fruwa z nimi wysoko ponad miastem
i w locie opowiada przeróżne smocze baśnie
 
w zaciszu smoczej jamy przykryty ciepłym pledem
spał smok i pochrapując śnił smocze sny o niebie
na którym pośród chmurek szybuje razem z dziećmi
i śnił tak uśmiechnięty dopóki snu nie prześnił
 
 
 
 
Bajka dla Mani :)


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

kantylena

zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
zima opadła śnieżną płachtą prosto z chmur
i pod drzewami wygasiła już ogniska  
przez martwe liście dziobiąc ziemię niczym kruk
wszystko minęło
i za późno by powrócić
do uszu nigdy nie dobiegnie już twój śmiech 
tylko w powiekach sen wyświetla czasem nuty
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest
 
na szarej ścianie
jak stenogram tamtej nocy
przelotnym błyskiem zakwitł nikły odblask lamp
wtedy tak samo chwiejnym srebrem wpadł we włosy
dziś już niestety nie zaplącze się wśród ciał
zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
w półmroku kotar błękit spłowiał aż po kres
rozpraszający wszystkie barwy smutny pryzmat
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest*
 


 
__________________________________________
* Słowa z piosenki Mariana Hemara „Co się z tym stało”.


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 26 may 2011

mesk

jestem  poetką
 
tam gdzie kończą się słowa
stanowiące rozgraniczenie
szukam dojścia do szczytu
myśli w których rozliczana
jest definicja spoza urzędu
niech nawet będzie enigmą
 
ja to pieprzę


number of comments: 9 | rating: 1 | detail

Miladora

Miladora, 23 may 2011

kwant


schowałem się w zimę jaskrawą od bieli
zastygłych lodowisk 
zamarłą w konarach zdrewniałych od zimna
skroplonych na mrozie
w kontraście akwarel szarością skazanych
na kolor w połowie
wędruję przez banał przetrwania tej pory
niezmiennie ja - człowiek
 
na śniegu spiętrzeniach czerń drzewa jak widmo
straszące o zmroku
przechodzi w gwiazdozbiór rozlany atrament
na wszystko co wokół
kontury zmazane w oddechu już tylko
zamglony niepokój
pospiesznie jak pociąg przewija się taśma
z pejzażem u boku


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 31 may 2011

blues dla brata

daleka jest droga od wczoraj do dzisiaj
choć ledwo powłóczę nogami
do jutra jest krócej ta przyszłość już przyszła
już tańczy nade mną swój taniec
bo jakby nie było do jutra jest blisko
a z jutrem się zacznie rozstanie

tak dziwnie na kanwie tych lat się uplotło
wśród setek przeróżnych wydarzeń
że choćbym był myszą co siedzi pod miotłą
już nie zjem śniadania na trawie
bo jakby nie było to zawsze się potknę
obudzę i znów po zabawie

lecz póki pamięci mi starcza na wszystko
zapomnę lecz tylko co zechcę
i w duszy wciąż będę rozpalał ognisko
by ogrzać na nowo w nim ręce
bo jakby nie było to jeszcze nie prysło
marzenie karmiące wciąż serce

niełatwa ta przyszłość co wije się drogą
na której przystanków bez liku
lecz gwiżdżę na wszystko gdy nogi mnie wiodą
choć żyję z przeszłością na styku
bo jakby nie było nic nie jest przeszkodą
gdy nie zna się z góry wyniku

za blisko za szybko lecz jeszcze nie koniec
początek zaledwie przygody
nieważne co będzie gdy ogień znów płonie
oświetla następną część drogi
bo jakby nie było to wciąż czyjeś dłonie
stawiają mnie jednak na nogi


number of comments: 9 | rating: 1 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2012

tryptyk – lato

spełzają barwy – nad jabłonią
zwieszone niebo – czyjeś oczy
sięgnęły mną po nieskończoność
 
zbyt szybki ruch gołębie spłoszył
 
trzymany w rękach los na chwilę
zmącił widzenie innych pragnień
chciałam mieć tyle – chociaż tyle
 
i jesteś nagle – i zbyt nagłe
 
w gorączce dni szukanie cienia
w sobie i znów – pod rajskim drzewem
zawiązki jabłek sucha ziemia
 
czy wykiełkuję z niej dla ciebie
 
w dotyku tlące barykady
przeskakiwanie przez ognisko
dni – nocy – czasu jaki sprawił
 
że jestem – wschodzę każdą myślą
 
w scenerii lata trudno nie śnić
wieczorów – ciebie – twoich ramion
lampy przygasły – różanecznik
 
pachnie przy łóżku wciąż tak samo
 
i ciągle wraca dni preludium
w przesianych słońcem liściach brzozy
sen nocy letniej – jasną smugą
 
stałeś się dla mnie – zjawiskowy


number of comments: 9 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2011

villanella z przerostem i wiatrakami

nie ma sensu dźwiganie dawnych błędów i potknięć
kroki zwykle prowadzą wciąż w następne jak zawsze
lubią zbaczać na boki oraz wieść na manowce
 
najpierw wszystko wygląda na zwyczajne i proste
potem gmatwa się nagle niezupełnie przypadkiem
przysparzając bagażu nowych błędów i potknięć
 
co z początku się zdaje że powinno być mostem
w głupi sposób prowadzi na kolejną już kładkę
która niczym pokrętło dalej spycha w manowce
 
nie ma przy tym nikogo nikt nie kwapi się ostrzec
że los znowu szykuje nieprzyjemną pułapkę
żeby spiętrzyć działania w stertę błędów i potknięć
 
wtedy wprawdzie już świta by odwiedzić Canossę
na sumienie przyłożyć skruchy balsam i plaster
ale powrót zazwyczaj znowu wiedzie w manowce
 
nie ma sensu więc szarża na wiatraki wyrosłe
bo najczęściej wciągają coraz głębiej w zasadzkę
lepiej w tyle zostawić bagaż błędów i potknięć
bo czy tak czy inaczej istnieć będą manowce


number of comments: 9 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 30 january 2012

infinita

aktorzy role i sceneria
zewsząd impulsy drobny kurz
myśli kartkują w mózgu brewiarz
za nimi nikłe echo słów
nie ma klakierów nie ma braw
jest tylko gra
jest tylko gra

koloryt w pustce się roztapia
odległość mąci głosów rytm
zasłania oczy i na wabia
rzuca muletę z plamą krwi
widownia milczy spektakl trwa
zostaje gra
zostaje gra

usta ruszają się do wtóru
rąk w których prawie zamarł gest
dźwięk nie nadąża a konturów
nie można wykraść poprzez szept
one się jawią tylko w snach
a to jest gra
a to jest gra

jaźnie wciągane coraz głębiej
aż do korzeni w uszach szum
i wraca przypływ z każdym wersem
czarna królowa czarny król
za nimi plansza na niej pat
ta sama gra
i wciąż nie ta


number of comments: 9 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 5 february 2012

kręgi

chlebem o poranku sięgam po codzienność
światło czesze włosy rozlewa się wokół
dzień narzuca czyny zatraca ich sedno
i nieprzewidziane trudno dojrzeć z boku
 
światło spina włosy rozmywa się droga
dzień zagarnia pamięć nasącza ją cicho
trwa w niezamierzeniu chcąc dotrzymać słowa
czemuś co prowadzi wciąż znikąd donikąd
 
dzień przeplata myśli wiąże niczym fugę
w nieprzypadkowości znaleźć sens nie sposób
pośpiech coraz większy by uchwycić z trudem
wszystkie mgnienia które trwają rok po roku
 
nieprzewidywalność wraca parabolą
dni zamkniętych gestem sięgania po sedno
światło znika w czerni rozlanej wokoło
kolejne godziny zmierzają w codzienność


number of comments: 9 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 16 june 2012

rozświetlanie

gołębieje niebo świt zagląda w okna
skrada się do oczu przez barierę powiek
jeszcze wciąż uśpionych jakby chciały zostać
po tej drugiej stronie gdzie noc pisze powieść
 
skrada się do oczu przez barierę powiek
odbarwiając cienie z szarości i czerni
po tej drugiej stronie gdzie noc pisze powieść
budzą się źrenice by czas dniem wypełnić
 
odbarwiając cienie z szarości i czerni
spływa świt powoli do kolebki ramion
budzą się źrenice by czas dniem wypełnić
narodzony w ciszy poza nocy bramą
 
spływa świt powoli do kolebki ramion
mieni się na skórze perłowym odblaskiem
narodzony w ciszy poza nocy bramą
rośnie dzień kolejny nad zastygłym miastem
 
mieni się na skórze perłowym odblaskiem
pierwszy promień słońca wplątany we włosy
rośnie dzień kolejny nad zastygłym miastem
znikają w oddali ciemne skrzydła nocy
 
pierwszy promień słońca wplątany we włosy
przemknął po policzku utonął w pościeli
znikają w oddali ciemne skrzydła nocy
gołębieje niebo okna dzień rozbielił 
 
 
 
 
Pantum dla amatorów klasyki. ;)
 


number of comments: 9 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 14 april 2012

wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy

zimowe okna pokryte mam kurzem
zerkam czasami – niewiele już widać
a tam na niebie pierzasto się smuży
i błyszczy słońce w wiosennych podrygach

zieleń zaczyna nieśmiałą inwazję
lecz wciąż na próżno zmieniam okulary
wszystko rozmyte bo pył kryje barwę
łamie z uporem nieba akwamaryn

otwieram okna by zagrał w odcieniach
podmuchem wiatru chłód szyję owiewa
lecz gdy zamykam znów w szarość się zmienia
i nawet szaro drżą listki na krzewach

a niechby wreszcie te okna ktoś umył
znów podarował wiosenne doznania
które perfidnie zimowy czas stłumił
smętną bladością na szyb panoramach


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 23 august 2011

santanalia

właśnie kupiłam świętego
na targu za marne grosze
w zasadzie nie wiem dlaczego
skoro szkaplerza nie noszę
ale tym razem uległam
bo patrzył tak rzewnie na mnie
że pomyślałam – łojezu
korona z głowy nie spadnie
co taki święty przeszkadza
spokojny cichy nieśmiały
chyba nie będzie rozrabiał
nie zacznie stawiać kabały
no i spytałam o imię
bo przecież świętych bez liku
handlarka spojrzała dziwnie
to Sanctus jest Pacificus!
 
więc zapłaciłam uwierzcie
ze łzą kręcącą się w oku
kiedy pojęłam że wreszcie
mogę już mieć święty spokój
 
 
 
Dla Alutki za:
„Ja tam nic nie chcę - może tylko jednego świętego – co mu dano spokój na drugie :)”


number of comments: 8 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 27 may 2011

villa navis

bądź mi rzeką i portem na jałowych bezdrożach
latarenką świetlika w czas północnych zegarów
chlebem solą i ziemią która ciałem się staje
 
ornamentem dla myśli tkanych świtem bez słowa
świętem wiosny i nutą gregoriańskich chorałów
odzyskanym z rąk fatum bądź mi niebem i rajem
 
łodzią żaglem galionem ciszą zmierzchu przy drogach
których kłącza powiedziesz stronicami annału
chroniąc błękit na szczytach przed burzami i szkwałem
 
bądź mi psalmem wędrowców szmerem wody w ruczajach
ubi tu Caius nadal ibi ego sum – Caia
wymodlonym z przestrzeni dawnych snów graduałem


number of comments: 8 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2011

villa astralis

w dalekiej pustce gwiazd obliczem
już zamazano ludzkie twarze
choć gwiazdy przecież lśniły dla nich
 
w powrocie nie ma glorii nike
pyłem zasnuta różnych zdarzeń
została w chmurze tamtych mgławic
 
nie będzie więcej już ryzyka
nikt się już nigdy nie odważy
sięgnąć oczyma gwiezdnych granic
 
wymarłych uczuć milczy pustka
zetlały słowa w pół na ustach
lecz w jednej z dłoni wciąż tkwi kamyk

 
 
 
Na kanwie
„Powrotu z gwiazd” St. Lema.

 


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 22 july 2011

nibysonet

to nie jest sonet to tylko próba
jak by tu związać słowo ze słowem
żeby nie ściągnąć sobie na głowę
krytycznych uwag że się nie udał
 
dlatego właśnie dwoję się troję
nie chcąc by z kątów wylazła nuda
i choć mi idzie jak muł po grudach
otwieram wreszcie wiersza podwoje
 
czemu się z nową formą borykam
prowadząc wersy niczym woźnica
który po kocim bruku wciąż skacze
 
kiedy po prostu można inaczej
coś tam naskrobać szybko na boku
i już po chwili mieć święty spokój


number of comments: 8 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 2 august 2011

matala


tam syrena w kamieniu płaskorzeźbą zaklęta
nad falami błękitu rozpościera ramiona
kołysana wśród szeptu morza wiatru i piękna
 
nie przemija wciąż czeka tajemnicza i zwiewna
żeby wrócić antyczną barwą czasu w galionach
jak dziewczyna w kamienną płaskorzeźbę zaklęta
 
migotliwa przeszłością która choć już zamknięta
razem z czyimś marzeniem dłutem chwil wyrzeźbiona
wciąż kołysze się wiatrem pośród morza i piękna
 
na piaszczystym cynobrze fal pochyla się ręka
odcisk stopy rzeźbiarza w piany kładąc strzemiona
lśni syrena w kamienną płaskorzeźbę zaklęta
 
patrzy w odblask lazuru chcąc by w morskich odmętach
kiedyś czarem ją schwytał odkrył wzrok pigmaliona
w kołysaniach poszumu wiatru morza i piękna
 
galatea-ligea w niezliczonych momentach
zawirowań legendy wciąż trwających weronach
jak dziewczyna w kamieniu płaskorzeźbą zaklęta
kołysankę śni szumem wiatru morza i piękna


number of comments: 8 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 18 december 2014

kalafonia

w dzbanku do kawy dymiąca smoła
ranek wariuje skrzekiem gołębi
pewnie za chwilę znów mnie zapędzi
w jakieś manowce w których o zgrozo
przez tryby codnia przeklętą połać
będę szła dalej jak pies za nogą
 
mielę się z myślą czas gryzie palce
i przytrzaskuje oknem powieki
chyba nie warto na parapety
sypać okruchów kiedy w powietrze
zdominowane przez ptasi falset
wzbija się tylko fantom wyrzeczeń
 
reszka bez reszty sedno i licho
drą ze mną koty w rytmie dwóch czwartych
polka galopka rozrzuca karty
jakie zbierałam by wyjść z impasu
brnąc w ciągłej stercie receptur cito
ledwo widocznych spoza malatur


number of comments: 8 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2014

two horses blues

pędzę w ciszę niczym wicher
słychać kopyt stuk
czuję się jak sama nike
kiedy skłębiam kurz
cwał zamieniam już na galop
niemal wzbijam się
gdzieś pod chmury lecz to mało
bo wciąż szybciej chcę
 
dołącz grzywę wraz z przepływem
wiatru w sierści by
razem brykać na tej niwie
póki sierść nam lśni
niech nie kończy się ta jazda
ostra niby nóż
i gorący niczym czardasz
nasz dwukoński blues





Hej hopsa dla Damianka Paradoksa.  :)


number of comments: 8 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

Saint Peter blues

pewnego dnia odejdę z plecakiem pełnym trosk
kłopotów i doświadczeń zebranych w ciągu życia
zostawię z tyłu drogę u wrót mnie przyjmie Piotr
i zamknie ziemskie wczoraj zsyłając inne dzisiaj
 
otworzy bramy raju na plecak spojrzy i
z uśmiechem skinie głową a potem weźmie miłość
przytuli ją do serca i wpuści mnie za drzwi
gdyż poza nią nic więcej nie będzie się liczyło
 
nieważne że kochałam niemądrze bowiem czas
zakończył porachunki i zapłaciłam cenę
nie stanę już ponownie z błędami twarzą w twarz
bo wątpię by ktokolwiek znów zesłał mnie na ziemię
 
pewnego dnia odejdę i sięgnie Piotr po klucz
a plecak z całym życiem postawi w kącie nieba
zostanie kilka książek zaledwie oraz blues
to wszystko – i tak więcej niż mogłam się spodziewać
 




Dla Ani Ostrowskiej, skoro brakowało jej moich bluesów. :)


number of comments: 8 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 26 may 2011

nie każdy ma cudzą rzekę

to tylko dotknięcie odbicia. crepe de chine tafli.
drzewa rosnącego wspak. i gałęzie - rysunek
zmarszczek. wietrzna prawda przelewa dłońmi
wielopalczaste fantomy. przecieka pragnieniem.
wchodzimy  trwamy  wychodzimy. źródło czeka
w kroplach lecz najpierw trzeba zmierzyć ocean
może tylko morze. ów płynny jedwab zwrotnika
którym odwraca się wzrok. nie wystarczy złożyć
niczego na szali. to nie waga lecz jedynie pamięć
broni przed nieistnieniem gdy zdejmując imiona
z twarzy przekreśla pod głębinami oczu samotny
ideogram. largo i lento. andante maestoso. finale.




proza poetycka


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 1 august 2011

papaveris

makowym winem krople minut
kapią na kartki biały przestwór
by drobnym maczkiem słów zaginąć
w ogarniającym wszystko zmierzchu
 
jutro nastawię nowy dymion
myśli snujących się pokrętnie
w makowy kielich lejąc wino
makowym płynę już okrętem
 
wieczorną łunę noc roztapia
przelewa ciszy pełną szklankę
pod powiekami snu atrapa
makowym zdobi skronie wiankiem
 
jutro otworzę drzwi jak nawias
zapiszę życiem nową listę
sennie makowo kropla spada
makowym winem snu połyskiem


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 2 june 2011

café au lait

zaczynam dzień poranną kawą
na czarnej tafli smuga bieli
sięgam po słowa na pościeli
jakie się dziś zapewne zdarzą
 
uciekam dłonią w kromkę chleba
w szybę już stuka czas naprędce
próbuję złapać sens na wędkę
który mi spływa skąd nie trzeba

znów parę spraw się plącze przy mnie
niezałatwionych aż po krańce
kawa paruje w filiżance
połykam słowa kawą płynne

wtopiona w życie gestem ręki
widokiem z okna na ogrody
codzienne znów zaczynam schody
niezmienne łowiąc uchem dźwięki


number of comments: 6 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 2 june 2011

valse nostalgique

odeszły już panie tańczące uśmiechem
kolory zaklęte w ich sukniach
wyblakły i spełzły jak niebo po lecie
jak jesień też zwiędły na ustach
 
zamglonym obrazem pierścieni na palcach
powrócił sztych blasku na twarzy
stukają obcasy rozwija się wachlarz
w korowód zastygłych pejzaży
 
w podartej sakiewce ulotny ślad perfum
roztacza wciąż smugę wspomnienia
zniszczony kotylion samotną lśni perłą
po balu którego już nie ma
 
odeszły minęły z odległym dziś wiekiem
ich głosy zatarły się w pustce
i trwają zaledwie pamięcią i śmiechem
odbitym w matowym szkle luster


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 12 june 2011

noc i sen


jest czwartek czekam noc mnie spowija
najpierw ta ranna teraz wieczorna
dzień znowu uciekł w żurawich szyjach
odlatujących w przestrzeni ptaków

lampka rozbłysła i w kącie licho
zachichotało skrzypem pianina
noc twarz przybliża ale nie wrócił
zbłąkanym kotem czając się w sieniach

jest piątek czekam szelest za oknem
zamyka oczy kluczem na ciszę
rzęsy opadły czerń lgnie do powiek
i sen odchodzi tak jak nie przyszedł
 


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 11 june 2011

valse et nous

nieważne czy orkiestra gra
gdy dłonie łączą się w akordy
walc rozwichrzony ty i ja
i bez znaczenia ile pas
 
ciało do ciała właśnie tak
jeżeli tylko rytm jest zgodny
na cztery ręce ty i ja
nieważne już na ile pas
 
niech tańczy nami i niech trwa
rozkołysany i swawolny
byśmy wiedzieli ty i ja
że warto i w rytm jakich pas
 
bo noc gdy wszystko wokół drga
wciąga nas wirem niespokojnym
i sprawia że wciąż wspólne pas
tańczymy jeszcze ty i ja


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 30 may 2011

anánkē

nie podrap mi ręki gdy znowu zechcę pogłaskać
twoją naburmuszoną czułość. już wiesz że tylko
niektóre koty są niewidzialne bo - Αμνησία - to
dobre imię dla dziecka zrodzonego z niepamięci
 
jak moja czysta nienawiść.


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 4 june 2011

cercle

za górnym biegiem rzeki za dolnym brzegiem dni
zadawne jak zadawniej wciąż jeszcze w życiu tkwi
wciąż jeszcze szarpie rękaw na łokciu pełnym łat
wbijając tępą igłę w cezurę dawną strat tak jakby
ciągle chciało ten kanon mieć co znów i tam gdzie
jeszcze nigdy nie dobiegł człowiek prócz lepszego
w sobie mimo iż grzęźnie w głębi wszerz a nawet
jeśli prawdy nie może o tym znieść zadawniej i na
brzegach w krawędziach dni i rzek zawcześnie się
odzywa w nim zanim ujrzy sens bo tylko mostem
spina zagorzkim na ów smak co prządł się niczym
wina bez nieba
i bez gwiazd


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 19 may 2011

smocza kołysanka

gdzie w rogi księżyca bieg rzeki się wplata
i cicho poszumem śpią fale
szuwary wraz z nowiem wciąż nucą melodię
wyrytą gwiazdami na skale

pst smoczku już północ już noc krąży wokół
świat zwija w rogalik pod chustą
więc podwiń ogonek pod snu nieboskłonem
nim świtem nadejdzie znów jutro

przez czerń rozjaśnioną iskrami świetlików
prześwieca srebrzyste smużenie
źdźbło drżące od rosy nakłada na włosy
tańczące blaskami półcienie

pst smoczku tak późno że noc krąży cicho
w kaletce skrywając sny dzieci
więc przygładź już łuski nim noc do poduszki
rozsypie makowe konfetti

na murach i basztach wiatr sennie kołysze
smugami świetlistych gałęzi
kamienne podsienia noc cicho przemienia
w krużganki baśniowej królewny

pst smoczku już zaśnij to pora jest marzeń
pątlikiem ciemności okrytych
świt jeszcze daleko noc płynie wraz z rzeką
w kapturze gwiazdami podszytym


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 14 june 2011

montana


w leśnych ostępach śpi prześwietlona
cisza paproci i dzikich malin
i rzeka śpiewa w kamiennych nutach
 
wydra wąsami buszuje w tonach
łowiąc w sieć uszu dźwięki z oddali
kroplami wody ciszę zakłóca
 
tropem zajęcy kroczy po błoniach
witraż z baranków i chmur na hali
w ramy obrazu dzięcioł się wstukał
 
zapachem ściółki sosen żywicą
liczę wspomnienia które się liczą
poukrywane w czasu onucach
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 1 june 2011

pasjans

słowa
ich cień i ślad
w pamięci chwile w ciemności
dotyk ręki mozaika witraż barwnych
szkieł i motyw dłoni na ich tle czas
wieloznaczeń i kolorów płaszczyzny
barw i gry pozorów motyl
na szpilce i w powietrzu
na skrzydłach
wiatru
i na przekór
za szybą okno znów odbija
uśmiech w uśmiechu i przemija
mozaika szkła w pozornym ładzie
skrzypienie drzwi i sny w szufladzie
gesty ich cień i ślad dotyku
na nieskończoność
zamknięte
w pliku


number of comments: 4 | rating: 1 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2011

villanella żabi skrzek

i znowu villanella jakaś tam mi się wciska
wpycha pióro do ręki chce obrazy malować
nie wiem po co właściwie nawet nie wiem skąd przyszła
 
rzeczywistość się wali sprawia że komfort pryska
ja w lamusy zaglądam i od słowa do słowa
klecę jakąś tam villę bo natrętnie się wciska
 
myśląc ciągle by pozbyć się chaosu w zapiskach
składam słowa mozolnie choć ogarnia mnie zgroza
nie wiem czemu właściwie ale wiem że skądś przyszła
 
ma być siedem na siedem nie kombinuj więc w myślach
pilnuj lepiej średniówki - villa jest dziś surowa
i nie próbuj mi chały jakiejś tam w oczy wciskać
 
na każdego raz w życiu może kiedyś przyjść kryska
jakaś tam się napisze w końcu moja w tym głowa
żebym tylko wiedziała po jakiego mi przyszła
 
taka idea chyba muszę do niej mieć dystans
nawet jeśli lubiłam kiedyś coś szydełkować
teraz zamiast robótek villanella się wciska
a ja nie wiem za diabła po co ani skąd przyszła
 
 
jakiejś tam na zdrowie ;)


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 16 july 2011

i co

instynktownie czuję nieraz
żeby nie pchać palca we drzwi
lecz co zrobić gdy chęć wzbiera
z nią ciekawość jak cholera
a w dodatku palec świerzbi
 
instynkt stula pysk na amen
palec wpycham więc ochoczo
i jak zwykle wpadam w lament
gdy on zmienia swój parametr
otwierając drzwi kłopotom
 
instynkt mówi - nie bądź głupia
cofnij zanim pożałujesz
lecz ja zamiast grzecznie słuchać
nowych drzwi uparcie szukam
i popełniam samobóje
 
co przeważy w końcu - nie wiem
on czy też hazardu żyłka
ale pewne jak Bóg w niebie
że nie będę dręczyć siebie
pilnowaniem swego tyłka
 
bo ja lubię gdy już stawiam
wszystko kłaść na jedną kartę
i nieważne czy zabawa
toczy się na równych prawach
i czy drzwi są wciąż otwarte
 
a więc instynkt rzucam w diabły
i tak mówiąc między nami
nie wystawiam żadnej warty
chociaż los tasując karty
ciągle grozi mi palcami


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2012

tryptyk – jesień

odziera z marzeń jakie miałam
zasnuwa dni i noce tobą
i nie zapisze nic w annałach
 
ostatnie ptaki w trawach brodzą
 
wczorajsze kłosy w chleb zmielone
nie nakarmiły mnie do syta
w powietrzu zapach dymu – koniec
 
dawno uśmiechem mnie nie witasz
 
i tylko szelest zwiędłych liści
przywodzi na myśl szept o zmroku
ale to wszystko – czas mnie wyśnił
 
w pokoju z oknem bez widoków
 
i wpadłam niczym kamień w studnię
jesiennych nocy dni bez echa
pływam bezradnie w ludzkim tłumie
 
czy jeszcze czekasz – nie – nie czekasz
 
zerwane jabłka – w winoroślach
granatem lśnią ostatnie grona
w szybie odbita twoja postać
 
nierzeczywista wymyślona
 
zatarte ślady stóp na schodach
w chłodzie wieczoru milczy zamek
jesień – snu nocy letniej coda
 
ostatni błysk – zamknięta pamięć


number of comments: 2 | rating: 7 | detail


  10 - 30 - 100



Other poems: villa-viola-nella, villanero, villa luna, kolęda, culo-miot, ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell, uliczka, księżyc w sosie grzybowym, kalafonia, kanon, rozdreszczak, barkarola, odwyrtka, somnambulizm, zimoląg, diminuendo, two horses blues, Saint Peter blues, kantylena, blues tramwajowy, chanson, villa-tabacco-nella, fish and blues, tango, smok i wiosna, Szewczyk i Smok, smoczy sen, jesionka, night and blues, cholerniec, oddam za bezcen tytuł z puentą, oktober, villanella insula, villanella frigida, chili blues, sakramencki blues, zimowe wino, blues w barze Paradise, paradise, kwity, bluebezsens, Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”, chłodnienie, smocza zima, Wiatr i czarownica, Mikołaj, Myszobajka dla Mani – ciąg dalszy, Myszobajka dla Mani, romans jesienny, wlokę się przez dni jesienne, blues zaduszkowy, chronometr – cinque stagioni, i po co mi to było, kalejdoskop próżni, sennienie, jarzębiniak, kobiałka z bluesem, offertorium, malowanie czasu, blues za obola, ultimatum blues, z pewnością, klątwiec, pewnego dnia, krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście, niewymierność, non-sentimental blues, Agitobabologia, beztwarz, babolandia, pantomima, akwamaryn, nieskończeniec, Chałą marsz, bajdurka, miód i melisa, do diabła z liryką, pejzaż na dwie smugi w jesiennym zaokniu, Pergola, zdrowie panie Juluś, tarnina, blues testamentalny, wesele niewyspiańskie, jak zazwyczaj, antyśpiewajka z elementami w tle*, zaśpiewajka, la volta, step nieakermański, wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy, alhambra, kroplomierz, drzeworyt, uletniość, kadr, wrześniowość, przekichaniec, jesienny banał z podszewką, blackhat club, jesienny banał bez podszewki, blackhat, wrzeszczeć pod mostem, villanella z zielonym tłem, kluczenie, walkabout blues, i tylko ptaki, ballada o imponderabiliach, bajka o puchatym słoniu, tryptyk – zima, tryptyk – jesień, tryptyk – lato, lot nad rzeką Lete, nakarmić wiatr, skrawki, λυρικό ταξίδι – liryczna podróż, rozświetlanie, listnienie, awruk – contrafactum, awruk* i Safo, memory, hyde park story, miejsce końca, bieda blues, sceneria, obsydian, samowolka, w ostateczne brnę na ugiętych nogach, blues przedszkolaka, zawczoraj, rondo kapelusza z woalką, fuck’n blues, wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy, sen jest niczym tylko…, byleby blues, song debilki, lunapark, rondeau, codzienny blues, green grass blues, summertime, thanatos, przy kominku, kręgi, dialog, rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum, infinita, kauzyperda blues, ściśle według przepisu, zimowy blues, przedwiośniec, mewa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1