Miladora

Miladora, 31 august 2012

wrzeszczeć pod mostem

w dni opleciony jak trującym bluszczem
ledwo przy nodze wlecze się kaleki
odwraca dłonie by nocy naprzeciw
wyjść i ją wstrzymać zanim się rozpłynie
lecz w zagubieniach chwile coraz dłuższe
i coraz bardziej spiętrzone w lawinę
 
wszystkie pociągi dawno już odeszły
zniknęły miejsca gdzie mógłby pojechać
nie widząc siebie nie słyszy nic w szeptach
które się zewsząd zerwały do krzyku
i tylko w pustce powtarzane gesty
więdną na popiel wędrując donikąd
 
wydłuża ręce i okręca szyję
wokół latarni – w rączce parasola
szuka uchwytu zanim ktoś zawoła
deszcz go roztopi na płytach chodnika
i wsiąknie w szarość pozostając w tyle
bez odpowiedzi skoro nie ma pytań


number of comments: 29 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 30 august 2012

villanella z zielonym tłem

a tak niewiele naprawdę potrzeba
by dotrzeć zdążyć nie patrząc przez okna
ani daremnie pustki nie przelewać
 
bo jeśli mignie chociaż skrawek nieba
bez chmur na burzę pułapek i rozstań
to tak niewiele już będzie potrzeba
 
czasem wystarczy moment żeby sezam
uchylił bramę a sens zmienił postać
i w dłoniach pustki darmo nie przelewał
 
by znów kuranty obudziły zegar
zastygły ongiś w zaprzeszłych samotniach
bo tak naprawdę niewiele potrzeba
 
może już wkrótce na dzisiejszych drzewach
wzejdą gałęzie rozszumi się jodła
życie przestanie w pustkę czas przelewać
 
i szkarłat wina nie ściemnieje w heban
kolory przędzy zachowując w krosnach
bo tak naprawdę niewiele potrzeba
żeby daremnie pustki nie przelewać
 



Dla Nicki :)


number of comments: 33 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 28 august 2012

kluczenie

lato ugrzęzło w stertach myśli
umyka z tłumem na ulicach
w chudej sakiewce zimny prysznic
podszewka warczy niczym brytan
gdy sięgam ręką w pustą kieszeń
 
a potem znowu będzie jesień
 
spełzają dni ze sznura kipu
pozawęźlane i gordyjskie
łamią się w kostce krawężników
lecą na wiatr i tylko chyłkiem
w szufladzie brzęczy wciąż repetier
 
a potem znowu będzie jesień
 
czas mnie zostawi bez pamięci
bez szumu fal na środku miasta
noc atramentem okno zwieńczy
parkiet przechyli się jak tratwa
i spłynę razem z widnokresem
 
wtedy już tylko będzie jesień


number of comments: 39 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 26 august 2012

walkabout blues

pal diabli wszystko póki morze szumi
i szelest liści wtóruje mu z cicha
dopóki jeszcze cokolwiek rozumiem
z własnych wędrówek pożądań i życia
jak długo mogę odnaleźć się w tłumie
pal diabli wszystko
będę grać jak umiem
 
niech za plecami nawet bledną mosty
wiatr zmiata ślady i spycha w pobocze
niech nawet nigdy nie będzie nic proste
jeżeli tylko nie zniknę przed zmrokiem
posieję zioła i zasadzę sosny
pal diabli wszystko
oby tylko wzrosły
 
wciąż jeszcze idę podążam na przekór
czemuś co pragnie kurtynę opuścić
i nie zamierzam zwalniać skoro w biegu
nie widzę wokół ciemności czy pustki
stukają buty i nie zmienię metrum
pal diabli wszystko
coś zostanie w deszczu
 
 
 
 
Ja chyba mam słabość do Ciebie, Szeleczko. ;)


number of comments: 32 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 25 august 2012

i tylko ptaki

zakleszczyło się lato choć nadal mnie wabi
dniami których świadomość mija bezszelestnie
bez odciskania śladów – potem spłynie z deszczem
i zamknie drzwi za sobą by wszystko przestawić
na porę znów jesiennie wplecioną w pogodę
w uporczywą szarugę tkwiącą tuż za progiem
i ściany odbarwione ostatnim refleksem
 
lepiej zamknąć w szufladzie złudzenia o morzach
że gdzieś na horyzoncie falują błękitem
i srebrna cisza cykad wieczornie kołysze
myślami wewnątrz głowy – lub też szumi brzoza
za oknem rozświetlonym obrazem południa
zbyt szybko zachodzącym w kolejnych sekundach
jakie cieniem malują schylony policzek
 
żegluję w poprzek tłumu – za węgłem kamienic
chwile płyną w bezmierność i gasną jak iskry
zimnych ogni na wietrze nie rodząc już myśli
o dalekich podróżach i raju na ziemi
a w skrzyżowaniach ścieżek rozwidla się niebo
lecz nie dla mnie – zostanę na przeciwnym brzegu
pełnym nagle opadłych szeleszczących liści


number of comments: 38 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 28 july 2012

ballada o imponderabiliach

wagi i miary gdzieś u diabła
w kąt porzucone krzywią wargi
bezużyteczne – już zapadka
spadła na amen – ćmiący nargil
dymem kojąco tuli rozum
otwarty w cztery strony świata
słonistość dźwiedzi – dzięki bogu
to ciągle nie klasyfikacja 
 
słonistość co nic nie zasłania
niczego w dźwiedziach nie niedźwiedzi
szat nie rozdziera grzebiąc w ranach
a sedno stoi a nie leży
w przychylnej dźwiedzia słonistości
i dźwiedziej słonia skali ocen
wszystko jest wszystkim i najprościej
brać wszystko bo nieważny procent
 
im te pondery w biliach bliższe
tym dźwiedź ze słoniem się słoniocą
dalej niż dalej – i tak myślę
że słoń ze dźwiedziem równo kroczą
gdzie – a po diaska z inną bajką
mieszać ów sęk co jest w ponderach
 
nargile słodko dymem fajczą
łagodniejemy jak cholera
 
 
 
 
Dźwiedziom w każdej sukience słonistości  ;)


number of comments: 16 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 28 july 2012

bajka o puchatym słoniu

przytul mnie przytul rzekł raz słoń
puchaty i różowy
wystarczy że wyciągniesz dłoń
i będziesz miał już z głowy
kłopoty
troski
cały chłam
który tak życie wciska
a ja ci za to szczęście dam
choćbyś mnie nawet wyśmiał
 
więc dotknij jaką miękką sierść
pod rękę ci podtykam
i proszę proszę głaskaj mnie
bo dobrze mieć słonika
czyjś grzbiecik
uszka
nawet nos
co w trąbkę wciąż się zwija
więc głaszcz mnie choćby całą noc
bo przecież noc to chwila
 
a potem przytul przytul się
i zaśnij na różowo
a ja ci będę nucił pieśń
puchowo poziomkową
o łąkach
miedzach
kłosach zbóż
poszumie wiatru w trawach
o szczęściu takim bliskim już
że prawie się wydarza
 
przytulaj proszę noc i dzień
i trzymaj w butonierce
słonika – twój różowy cień
co ma puchate serce
mięciutkie
ciepłe
i w sam raz
by ogrzać wszystkie myśli
bo przecież skoro słonia masz
nie musisz nic już wyśnić

 
 
 
Antysmutas dla Emmy B
i Dźwiedzia-Niedźwiedzia  ;)


number of comments: 35 | rating: 20 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2012

tryptyk – zima


w piersi zmrożona bryła złudzeń
wyschnięte zioła kurz zamieszkał
dni wloką noce – żyję z trudem
 
nie mogę w sobie znaleźć miejsca
 
zwietrzały w winie posmak lata
zarasta pleśnią gubiąc pamięć
spłynęła rzeka – już nie wraca
 
jak można uciec z siebie samej
 
pozamykane ścieżki – w dali
horyzont kapie znów szkarłatem
krew z bielą śniegu zachód spalił
 
na popiół – jeszcze wciąż coś tracę
 
co czasem przemknie kątem oka
w odprysku szyby na obrazie
nie – już nie chodzę tak po nocach
 
wśród pustych ścian – i żadne twarze
 
nie wyświetlają w mózgu pytań
odwracam głowę – skryty w głębi
ślad został tylko bez odbicia
 
blednący z każdym pulsem tętnic
 
okienny pejzaż straszy czernią
w ciszy pokoju drży wskazówka
gubiąc sekundy – nie napełnią
 
zimowe chwile – głodne usta


number of comments: 17 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2012

tryptyk – jesień

odziera z marzeń jakie miałam
zasnuwa dni i noce tobą
i nie zapisze nic w annałach
 
ostatnie ptaki w trawach brodzą
 
wczorajsze kłosy w chleb zmielone
nie nakarmiły mnie do syta
w powietrzu zapach dymu – koniec
 
dawno uśmiechem mnie nie witasz
 
i tylko szelest zwiędłych liści
przywodzi na myśl szept o zmroku
ale to wszystko – czas mnie wyśnił
 
w pokoju z oknem bez widoków
 
i wpadłam niczym kamień w studnię
jesiennych nocy dni bez echa
pływam bezradnie w ludzkim tłumie
 
czy jeszcze czekasz – nie – nie czekasz
 
zerwane jabłka – w winoroślach
granatem lśnią ostatnie grona
w szybie odbita twoja postać
 
nierzeczywista wymyślona
 
zatarte ślady stóp na schodach
w chłodzie wieczoru milczy zamek
jesień – snu nocy letniej coda
 
ostatni błysk – zamknięta pamięć


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 25 july 2012

tryptyk – lato

spełzają barwy – nad jabłonią
zwieszone niebo – czyjeś oczy
sięgnęły mną po nieskończoność
 
zbyt szybki ruch gołębie spłoszył
 
trzymany w rękach los na chwilę
zmącił widzenie innych pragnień
chciałam mieć tyle – chociaż tyle
 
i jesteś nagle – i zbyt nagłe
 
w gorączce dni szukanie cienia
w sobie i znów – pod rajskim drzewem
zawiązki jabłek sucha ziemia
 
czy wykiełkuję z niej dla ciebie
 
w dotyku tlące barykady
przeskakiwanie przez ognisko
dni – nocy – czasu jaki sprawił
 
że jestem – wschodzę każdą myślą
 
w scenerii lata trudno nie śnić
wieczorów – ciebie – twoich ramion
lampy przygasły – różanecznik
 
pachnie przy łóżku wciąż tak samo
 
i ciągle wraca dni preludium
w przesianych słońcem liściach brzozy
sen nocy letniej – jasną smugą
 
stałeś się dla mnie – zjawiskowy


number of comments: 9 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 17 july 2012

lot nad rzeką Lete

często nosi na głowie czarną chustę z frędzlami
na nich supła nieszczęścia – niczym dredy i kołtun
przysłaniają widoki które zamiast się jawić
cichostopym odejściem kreślą miejsca początku
 
czasem także zaciera ślady ręce i szyby
ekslibrisem wciąż znacząc każdy skrawek papieru
w jakim krople spisane nikłą ścieżką przywidzeń
niosą brzemię świadome działu wszystko na nieraz
 
potem nigdy i zawsze wchodzą swędem kadzielnic
zawiesiną jak krzykiem odpędzają przystanie
prom odbija od brzegu żaden sen się nie spełni
tylko głębią ponagla za widnokrąg bez granic
 
ale na dnie jest jeszcze koral piasek i muszle
brzuchy ryb odbijają plamy barwnych akwarel
profil zmienia kontury i odpływa by później
zdążyć wpisać nim zniknie jeszcze jedną mandalę


number of comments: 12 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 14 july 2012

nakarmić wiatr

kiedyś zostaną popioły z ogniska
projekcja ongiś w obrazach i w myślach
zaledwie przebłysk co mignie i zgaśnie
może na zawsze
 
przewiane z tyłu bezdroża i ścieżki
rozmyta miłość na słowa i gesty
nikła świadomość i ślady na łączach
gdy szła do końca
 
nawet nie czekam żebyś mnie rozgrzeszył
z minionych nocy – dzień wyszedł naprzeciw
i czas rozliczył ale wtedy byłeś
chociaż przez chwilę
 
zamknięty pokój zagubionym kluczem
już mi się nie śnisz tylko cienie wzruszeń
pełzają jeszcze po ukrytej ścianie
lecz nie tej samej
 
pejzaże sceny ulotna nostalgia
że choć sens przepadł rozwiany na palcach
gdzieś istniał wymiar w jaki miałam wstąpić
zanim się skończył


number of comments: 39 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 11 july 2012

skrawki

zatańcz ze mną wierszem wszystkiemu na przekór
gdy codzienność słowa wyrwana z przemilczeń
odbija się tylko śladem echa w echu
zatańcz ze mną wierszem
 
zatańcz ze mną myślą która w głębi iskrzy
pośród tylu różnych przelotnych wibracji
niechaj razem stworzą wielobarwny dyptyk
zatańcz ze mną myślą
 
zatańcz ze mną chwilą nim ponownie zgaśnie
w niezauważeniu bez nabrania pełni
i chociaż przeminie w biegu innych następstw
zatańcz ze mną chwilą


number of comments: 21 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 9 july 2012

λυρικό ταξίδι – liryczna podróż

dzisiaj napiszę tylko piękne słowa
sięgnę do uczuć po myśli obrazy
wszystko co mogło się kiedyś wydarzyć
choć niekoniecznie na tych samych drogach
 
może więc zechcesz letnie sonatiny
pod greckim niebem w zapachu oliwek
wśród białych domów wyspy Santorini
a może nokturn wraz z morskim przypływem
 
wiem – wolisz bluesy – życiową lirykę
gdzie słodko-gorzkie stapiają się smaki
na tle gitary – lecz w formie zapłaty
nie tylko bluesy musi pisać życie
 
w głazie Matali wykuto syrenę
wpatrzoną w morze – pod upalnym słońcem
śpią katakumby – dawnych Rzymian cienie
i dzieci-kwiaty odległych zapomnień
 
błękitne groty cień chłodny zamieszkał
w ciszy lśni woda szmaragdem granatem
i płyną statki na Paxos – ech bracie
Zorba wciąż tańczy sirtaki w tawernach
 
 
 
 
 
Dla Withkacego – za awruka. ;)
Jeżeli źle napisałam tytuł, to popraw mnie, Ateńczyku.


number of comments: 34 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 16 june 2012

rozświetlanie

gołębieje niebo świt zagląda w okna
skrada się do oczu przez barierę powiek
jeszcze wciąż uśpionych jakby chciały zostać
po tej drugiej stronie gdzie noc pisze powieść
 
skrada się do oczu przez barierę powiek
odbarwiając cienie z szarości i czerni
po tej drugiej stronie gdzie noc pisze powieść
budzą się źrenice by czas dniem wypełnić
 
odbarwiając cienie z szarości i czerni
spływa świt powoli do kolebki ramion
budzą się źrenice by czas dniem wypełnić
narodzony w ciszy poza nocy bramą
 
spływa świt powoli do kolebki ramion
mieni się na skórze perłowym odblaskiem
narodzony w ciszy poza nocy bramą
rośnie dzień kolejny nad zastygłym miastem
 
mieni się na skórze perłowym odblaskiem
pierwszy promień słońca wplątany we włosy
rośnie dzień kolejny nad zastygłym miastem
znikają w oddali ciemne skrzydła nocy
 
pierwszy promień słońca wplątany we włosy
przemknął po policzku utonął w pościeli
znikają w oddali ciemne skrzydła nocy
gołębieje niebo okna dzień rozbielił 
 
 
 
 
Pantum dla amatorów klasyki. ;)
 


number of comments: 9 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 13 june 2012

listnienie

jeszcze ciągle
wiosna deszczem liście splata
ptaki mokną
pochowane pod okapem
niebo wije
chmurne gniazda hen na dachach
 
czasem tylko
błękit wisi niczym płachta
haftowana
promieniami w ciepły pastel
chociaż wiosna
nadal deszczem zieleń splata
 
mgła rozwiesza
barwne kręgi wokół latarń
wieczorami
tworzy złote lamp dmuchawce
na tle mroku
który skłębia się na dachach
 
strużki wody
noc i miasto biorą w zastaw
zamazują
ściany domów jak flamastrem
wiosna cienie
onyksowo deszczem splata
 
tylko rano
wielobarwny pejzaż wraca
wyrzeźbiony
z drzew i liści jasny maswerk
niebo wije
plamy światła znów na dachach
 
odlatuje
chmur deszczowych szara tafla
może wiosna
po słoneczną sięgnie farbę
ale nadal
jeszcze liście mżawka splata
nadal niebo
srebrne gniazda wije w dachach

 
villanella w innej formie zapisu



listnienie zapis klasyczny

jeszcze ciągle wiosna deszczem liście splata
ptaki mokną pochowane pod okapem
niebo wije chmurne gniazda hen na dachach
 
czasem tylko błękit wisi niczym płachta
haftowana promieniami w ciepły pastel
chociaż wiosna nadal deszczem zieleń splata
 
mgła rozwiesza barwne kręgi wokół latarń
wieczorami tworzy złote lamp dmuchawce
na tle mroku który skłębia się na dachach
 
strużki wody noc i miasto biorą w zastaw
zamazują ściany domów jak flamastrem
wiosna cienie onyksowo deszczem splata
 
tylko rano wielobarwny pejzaż wraca
wyrzeźbiony z drzew i liści jasny maswerk
niebo wije plamy światła znów na dachach
 
odlatuje chmur deszczowych szara tafla
może wiosna po słoneczną sięgnie farbę
ale nadal jeszcze liście mżawka splata
nadal niebo srebrne gniazda wije w dachach


number of comments: 38 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 12 june 2012

awruk – contrafactum

a mnie się nic już do diabła nie trzyma
koncept się skończył choć stałam na głowie
teraz jak głupia błądzę po przyczynach
lecz nic nie powiem
 
brak wyobraźni walnął mnie na odlew
słownik się zaciął co najmniej w połowie
zdechła inwencja więc wpełznę pod kołdrę
i nic nie powiem
 
nie będę trendy tylko głupie retro
liryczne gnioty-rymowańce stworzę
znowu się zacznie ta droga przez piekło
lecz nic nie powiem
 
kieszeń mam pełną niemodnej liryki
na której dawno straciłam już zdrowie
lecz jeśli nawet palą mi się styki
też nic nie powiem
 
i tak czy owak bierze mnie cholera
rzuca po ścianach i wiesza na sznurkach
lecz choćby miała nawet sponiewierać
nie powiem – kurwa


number of comments: 19 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 12 june 2012

awruk* i Safo

mnie się trzymają tylko proste słowa
zwłaszcza że koncept już dawno się urwał
więc dziś jedynie – skoro taka moda
napiszę – kurwa
 
brak wyobraźni by wszystkim dogodzić
i nawet słownik z rozpaczy mi zdurniał
zniknął gdzieś zamysł więc co można robić
napiszę – kurwa
 
i będę trendy gdy tylko się zmogę
bo w końcu co tam – choć rzuci się hurma
najwyżej znowu oberwę po głowie
i powiem – kurwa
 
szperam w kieszeniach za szczyptą liryki
chcąc w romantycznych zatopić się nurtach
po czym wychodzi że wciąż jestem nikim
i piszę – kurwa
 
jakże więc może nie brać mnie cholera
nie grać na nerwach jak mosiężna surma
nawet Safona pewnie by zaklęła
rzucając – kurwa
 
 
 
 
* zawołanie bojowe użyte przez Lema w Bajkach robotów,
a wiersz oparty został na strofach safickich.


number of comments: 48 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 10 june 2012

memory

składam obrazy z drobnych gestów
na tle uśpionych w głębi zdarzeń
odległych w czasie i z kontekstu
wyrwanych zdartym kalendarzem
 
na tle uśpionych w głębi zdarzeń
maluję pastel cichym głosem
i w pochyleniu ramion kładę
ulotnym błyskiem snu światłocień
 
maluję pastel cichym głosem
barwami śmiechu który przepadł
lecz który nadal w sobie noszę
mimo że wysechł w pustych rzekach
 
barwami śmiechu który przepadł
rozdźwięczam ciszę wokół siebie
pytając na co ciągle czekam
co zapomniałam czego nie wiem
 
rozdźwięczam ciszę wokół siebie
by skupić pamięć w jednym miejscu
zbieram odpryski i w elegię
składam obrazy drobnych gestów
 
 
 
 
Niepełna forma pantum.


number of comments: 27 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 7 june 2012

hyde park story

zagryzam wargi a gdzieś w duszy
budzi się we mnie mister Hyde
nóż wsadza w kieszeń i bez skruchy
wyrusza znów w swój mroczny rajd
 
spoglądam w twarze które mijam
na każdej widzę zdrady ślad
zawieszam stryczki na ich szyjach
i mówię – szybciej mister Hyde
 
nie patrz na ręce one kłamią
po oczach poznasz wielkość sald
nadeszła pora żeby draniom
pokazać prawdę – mister Hyde
 
niechaj przemówi własnym głosem
odbije się o noża skraj
czas by zaciągnąć już pończochę
i związać węzeł – mister Hyde
 
to na co sobie ktoś zasłużył
otrzyma – w końcu to nie raj
i tu się płaci wszystkie długi
więc bierz należność – mister Hyde


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 6 june 2012

miejsce końca

mijają lata – drzewa rosną
spinając dni nad wątłym dachem
stara chałupa deski w łatach
zmurszałe drewno nad okapem
gonty mchem kryte
czerń komina
za drzwiami cienie wsnute w ciszę
zniszczone meble warstwa kurzu
w głębi zastygłe czyjeś życie
 
ściany zarosłe siatką spękań
w szelestach liści trudne chwile
gdy nic nie było nigdy proste
gdy coś zmieniało się w aż tyle
i odchodzenie
rok za rokiem
w schyloną coraz bardziej ziemię
ciemność zebraną w setkach nocy
jakie przemknęły ledwo cieniem
 
szarość zmęczonych pracą twarzy
zerwany z klamek ślad dotyku
i czyichś szeptów dźwięk wtopiony
w bluszcze pajęczyn krokwie strychu
ściany bez zdobień
martwe gniazda
niczym wyschnięty pusty orzech
sterany dom o ślepych oczach
pozostawiony tylko sobie


number of comments: 39 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 4 june 2012

bieda blues

w kieszeniach pusto długów mrowie
rachunki łypią z boku stertą
los mnie traktuje niczym złodziej
okrada z sił i bieda z nędzą
próbuje z życia zrobić dramat
żeby powalić na kolana
ale mam w nosie
wszystkie zdrady
dziś mogę nie jeść
nie ma sprawy
 
wystarczy chleba sucha kromka
a do niej blues
by potem życie zacząć sprzątać
i wrzucić luz
 
innym spływają wciąż zaszczyty
i pada złoty deszcz na umór
a ja ponownie jestem nikim
gdzieś zagubionym pośród tłumu
lecz choć mnie forsa rzuca kantem
a los bez przerwy pcha za bandę
mam wszystko w nosie
przeboleję
bo nie ma sprawy
mogę nie jeść
 
wystarczy chleba sucha kromka
a do niej blues
żeby nie płakać gdzieś po kątach
lecz wrzucić luz
 
co z tego że się zbliża jutro
i bez widoków każde okno
że mam w kieszeniach tylko płótno
i czasem oczy lubią moknąć
to pestka bo choć przędę cienko
żyję i mogę machnąć ręką
na pustki w kasie
brak perspektyw
nawet zaległych
długów sterty
 
bo mnie wystarczy kromka chleba
a do niej blues
i to że nigdy się nie sprzedam
za żaden luz



 
Dla Szel - pal diabli wszystko ;)


number of comments: 40 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 6 may 2012

sceneria

idę za sobą wciąż skrajem krawędzi
pośród uskoków starych wiatrołomów
w załomkach skóry piach tylko szeleści
cień mnie przegania wyblakły od szronu
wędruję tropem który wśród ostrężyn
wiedzie kolczasto już ku innym stronom
zapinam chwile na chwile potrzaskiem
idę za sobą – zaledwie i zawsze
 
z tyłu zostawiam ślady bez istnienia
odwracam głowę cień skręca w pobocze
poję go wodą stojącą w akwenach
jaka paruje kroplami pomroczeń
ocieram usta ze słów znów w podsieniach
mój cień się złamie kolejnym ukosem
dążę nie dążąc  przepływam nie płynąc
idę za sobą – minutą godziną
 
czas mnie dopędza maże kalkomanią
skleja ze sobą warstwami powietrza
krawędź prowadzi cień staje przed bramą
stąpam po ostrzu kamieniach i pestkach
zostaję w tyle i ciągle to samo
odczucie drąży że z przodu jest reszta
którą zobaczę by widzieć wyraźniej
idąc za sobą – już dziś bez przynagleń


number of comments: 36 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 29 april 2012

obsydian

Dla Oczu jak pustynia Autorki pierwszego wersu
z podziękowaniem za inspirację.

 
nalej mi kielich pełen wierszy
zanim na straty spiszę słowa
nim znów rozedrze się na szepty
nalej mi kielich
 
niech stworzą jeszcze gęsty kordiał    
rozgałęziając bluszcze tercyn
by pięły się bez zahamowań
nalej mi kielich
 
w głowie pustynia snuje wersy
szmerem się sypią cienie szkoda
że kiedyś nam urosło w strzępy
nalej mi kielich
 
tylko zaledwie tkwi przy drogach
przybranych w już blaknące gesty
zastygłe teraz jak nagroda
nalej mi kielich
 
może coś wreszcie ongiś skreśli
odnajdzie barwę na dnie morza
by chociaż resztę nadal prześnić
nalej mi kielich
 
 



Wiersz ma formę „ronda” – stylu wywodzącego się
z tradycji średniowiecznych truwerów.


number of comments: 25 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 29 april 2012

samowolka

napiszę dzisiaj szczęśliwy wiersz
bo wiesz
słońce świeci – chociaż banalne
na niebie szybują ptaki
i przynajmniej
można się uśmiechnąć
bo czemu nie
to nie kosztuje ni grosza
a kiedy przychodzi ochota
by pisać
można to zrobić prosto i zwyczajnie
napiszę więc
bez supełków i pętli
kolejną rymowankę
i jeszcze dodam że wiosna
liście pączkują jak szalone
więc wywlekę się z domu
na wędrówkę po pięknym świecie
kwiaty przyniosę
a niech mnie
zapomniałam o chlebie
podstawowym pokarmie ludzi
nawet tych co żyją poezją
dorzucę butelkę wina
i będzie opowieść o przeżywaniu
fiat lux
nie mylić z żadną marką
ja tylko iluminację wspominam
pewien wieczór
noc
dzień
miłość
gdy dźwięczał blues
i tak na przekór
zegarkom





Bezrytmowiec dla Siseya, żeby sobie nie myślał. A co! ;)


number of comments: 23 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 28 april 2012

w ostateczne brnę na ugiętych nogach

rozmazane widoki na wszelką pomyślność
gdzieś tam tylko prześwieca dziurawa podszewka
sięgać nie mam więc po co – skłębiła się reszta
teraźniejszej przeszłości z dzisiejszą na przyszłość
 
pcham do góry kamienie czerpiąc sitem wodę
szwy się ciągle rozłażą mole plany zjadły
wokół pełno jest pustki i tylko przy nodze
kroczy zgięta ostroga i mundur paradny
 
dłoń unoszę by jeszcze zatrzymać cokolwiek
nikt nie staje i staje się jasnym że nigdy
nie udźwignę niczego gdy zatną się tryby
więc na nogach ugiętych idę i nie dojdę
 
skąd ten skrajny defetyzm – a diabli to wiedzą
coś cynicznie chichocze na wiersza potrzebę
który jak ulęgałka już zrównał mnie z glebą
 
zapalam papierosa i śmieję się z siebie


number of comments: 19 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 25 april 2012

blues przedszkolaka

trudno – żłobek mam za sobą
i śliniaki po kolana
wyższa szkoła jazdy czeka
choć przedszkole to jest dramat
bo mi wiedzę chcą już wtłaczać
 
marna dola przedszkolaka
 
ciągle czuję że pieluszka
majda gdzieś tam pod nogami
a tu już próbują uczyć
że nie wolno jeść palcami
los się uwziął na mnie zgoła
 
skoro posłał do przedszkola
 
mogłem sikać tak jak chciałem
teraz szlaban – toaleta
nocnik odszedł bezpowrotnie
a ochota ciągle nie ta
by wyciągać jak mój tata
 
marna dola przedszkolaka
 
przedtem mogłem głośno ryczeć
teraz nagle kątem straszą
wszyscy łapią się za głowę
i spode łba na mnie patrzą
gdy mam chętkę na swawole
 
ech do kitu to przedszkole
 
po co mi ta cała szopka
pani robi kwaśną minę
każe dzielić się z innymi
dzieci szepczą – maminsynek
ja bym w domu zostać wolał
 
a nie chodzić do przedszkola
 
a w ogóle to każdego
marny los zazwyczaj czeka
zawsze jakieś instytucje
z ludzi robić chcą człowieka
i nim się pogodzić zdoła
 
znów się czuje jak przedszkolak

 
 
Dla Fabio i Siseya. ;)


number of comments: 35 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 24 april 2012

zawczoraj

wymyślone były wszystkie nasze noce
i wieczory wśród ogrodów semiramid
dni przesnute w pocałunkach aż do granic
za którymi czas nie istniał chociaż mamił
żeby sięgać poza krawędź
zauroczeń

powołałeś mnie do życia barwą wina
bursztynowym światłocieniem kręgu lampy
chwilą dłoni połączonych bez przynagleń
że czas odejść kiedy zgasną kandelabry
gdy przestaną nasze dzisiaj
z jutrem spinać

na klawiszach fortepianu grały cienie
wymyśliłam cię ich dźwiękiem barwą głosu
stary taper sączył nuty i niepokój
że nic nigdy nie trwa wiecznie ginąc w mroku
jakim czas nakłada ciągłą
anatemę

powołano nas do życia od przypadku
ciepło dłoni gdzieś zostało w szkle kieliszków
chwile dawno się rozbiegły tak jak wszystko
co zostało wymyślone a co przyszło
by się rozbić znów o burty
innych statków


number of comments: 47 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 16 april 2012

rondo kapelusza z woalką

nie wierzcie panowie w uczucia poetek
gdy tworzą figury przemyślnych metafor
i grają słowami jak skrzypek na dachu
lub szuler monety rzucając na stertę
nie wierzcie panowie

noszone przy sukniach by olśnić fakturą
i barwą zaskoczyć przelotnym mignięciem
wciąż kluczą w meandrach wyrazów i snują
pajęcze pułapki na więcej i więcej
nie wierzcie panowie

to tylko złudzenie gra wierszem na strunach
pożądań gdy szata odchodzi od ciała
rzut kości i sukno wahadło i szala
ornament w nim kpiący chwilami bez-umiar
nie wierzcie panowie

nie wierzcie więc kiedy włączają swój modem
ten spektakl trwa ciągle w kolejnych niuansach
i lepiej w uczucia ich nie brnąć panowie
gdy słowem was zechcą zaprosić do tańca
nie wierzcie poetkom


number of comments: 23 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 15 april 2012

fuck’n blues

prawem kaduka gdy już się coś pieprzy
to pieprzy zwykle kompletnie na umór
kłopoty nagle spiętrzają się w sterty
by potem ruszyć falangą do szturmu
i z głowy durniu

szemrane fatum wciąż kij wsadza w szprychy
wozem zarzuca na każdym zakręcie
myślisz że jedziesz a jedziesz na niby
bo już za chwilę opona ci pęknie
pieprzone szczęście

nawet przypadki co chodzą parami
nagle w defilad zmieniają się kroki
prawem kaduka gdy coś się już chrzani
to chrzani równo i wciąż wali w oczy
i tylko psioczyć

trwa ciągły desant cholerna inwazja
w tym bez odzewu kolejne alerty
życie po zbóju problemów dokłada
bo jak się pieprzy to pieprzy bez przerwy
aż trudno zdzierżyć


number of comments: 34 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 14 april 2012

wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy

zimowe okna pokryte mam kurzem
zerkam czasami – niewiele już widać
a tam na niebie pierzasto się smuży
i błyszczy słońce w wiosennych podrygach

zieleń zaczyna nieśmiałą inwazję
lecz wciąż na próżno zmieniam okulary
wszystko rozmyte bo pył kryje barwę
łamie z uporem nieba akwamaryn

otwieram okna by zagrał w odcieniach
podmuchem wiatru chłód szyję owiewa
lecz gdy zamykam znów w szarość się zmienia
i nawet szaro drżą listki na krzewach

a niechby wreszcie te okna ktoś umył
znów podarował wiosenne doznania
które perfidnie zimowy czas stłumił
smętną bladością na szyb panoramach


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 19 march 2012

sen jest niczym tylko…

zawsze ktoś stoi w cieniu z tyłu
zgubiony ślad na cudzej drodze
oczy schylone po widnokres
tam gdzie niczego się nie tworzy
nie płynie strumień żadnych doznań
i tylko czyjaś ciemna postać
 
sumieniem milczy
i rozdwaja
uczucia na odrębne światy
 
zawsze jest ktoś kto wszystko daje
i ktoś kto bierze
 
nic poza tym
 
zawsze ktoś inny stoi z boku
w zamglonej twarzy tajemnica
odziera myśli z resztek złudzeń
poza zasięgiem słów i pytań
w obramowaniu zarys głębin
prześwity kreśli na krawędzi
 
sumienie milczy
dzieli chwile
w odczucia i odrębne straty
 
zawsze jest coś co jeszcze żyje
i co umiera
 
nic poza tym


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 28 february 2012

byleby blues

potrafię zgodzić się na wszystko
na suchy chleb
uczucia brak
ulewny deszcz
i w oczy wiatr
nawet na życie bez pomysłu
byleby tylko blues wciąż trwał
byleby trwał i gdzieś tam sennie
wciąż grał  
grał we mnie
 
może mnie nawet rzucić szczęście
przychylny los
facetów stu
pieniędzy trzos
przyjaciół tłum
mogłabym stracić jeszcze więcej
byleby tylko wracał blues
byleby wracał i niezmiennie
wciąż grał
grał we mnie
 
kiedy umyka sens za sensem
kolejny dzień
tygodni wir
a każdy szept
brzmi niczym zgrzyt
gdy wokół świat napawa lękiem
jedno wystarczy żeby żyć
ten blues i wówczas wszystko blednie
gdy gra
gra we mnie


number of comments: 36 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 26 february 2012

song debilki

odnalazłam w stogu igłę
teraz będę szyła figle
zanim znowu nie ostygnę
heja hej
 
jeszcze tylko jedna chwilka
i przyłączy się debilka
będzie z tego niezła zmyłka
heja hej
 
znów wieczory umkną same
będziesz ty - ja samozwaniec
w debilowy ruszym taniec
heja hej
 
odnajdziemy wspólny temat
nawet jeśli to jest ściema
debilowa jak nic nie ma
heja hej
 
wiersz się nam ulęgnie gładko
przewiążemy go kokardką
i puścimy z dymem tratwą
heja hej
 
a ponieważ wszystko mija
song debilki i debila
zanucimy – niech nam sprzyja
heja hej




Ech, Stef, jak dawno się nie bawiliśmy razem. :)))


number of comments: 27 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 25 february 2012

lunapark

znowu zniknęłam tylko z sobą
w pokrętnie mrocznych snu zaroślach
i pozostałam sama – nocna
zdana na łaskę własnym słowom

próbuję wpłynąć w zakręt myśli
wyblakłe znaki ubrać w gesty
aby na nowo noc tę prześnić
aby na nowo coś z niej wyśnić

lecz sens ucieka dłoń się gubi
wyświetla cienie barw na ścianie
choć może kiedyś niespodzianie
uda się jeszcze puls rozbudzić

jakiś klucz znaleźć który w mroku
stworzy wiolinem palców przędzę
niedysonansem i niebłędem
przeniknie akord brzmiący z boku

e-moll fantazja dawnych nagleń
prządek księżyca faz ulotnych
gdy noc jaśniała w błyskach odkryć
i czas rozwianym pędził żaglem


number of comments: 11 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 24 february 2012

rondeau

nie umiem pisać o miłości
gdy przelatuje wiatr przez głowę
i żadna myśl w niej nie chce gościć
nie umiem pisać
 
uczucia wsiąkły pod podłogę
schowały się bo tak najprościej
lecz kim bez uczuć bywa człowiek
nie umiem pisać
 
może na zawsze trwać samotnie
zwinięty w kłębek gdzieś tam w sobie
kiedy uczucia mkną za oknem
nie umiem pisać
 
wycinam serce tępym nożem
oddaję diabłu to co boskie
na inną stronę już przechodzę
nie umiem pisać
 
bo jakże mogę o miłości
skoro brakuje w słowach zdobień
i krew barwami się nie kropli
nie umiem pisać


 
 
Rondo – układ stroficzny pochodzący
ze średniowiecznej poezji francuskiej.


number of comments: 26 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 22 february 2012

codzienny blues

stanowczo wolę bluesy nucić
w nich szukać twarzy innych znaczeń
nie martwić się że jest inaczej
lub trzeba zawsze coś wykluczyć
kiedy na słowa są zakusy
 
naprawdę wolę nucić bluesy
 
z nimi wędrować pod pazuchą
dzielić się chlebem na zapiecku
nie stawiać żądań ani przeszkód
nawet jeżeli czasem smutno
a myśli ciągle głowę kruszą
 
bluesem się chwile same nucą
 
nieważne kłody pod stopami
samotność wewnątrz własnej jaźni
w tle śpiewa blues i z miejsca raźniej
gdy ścieli nuty jak dywanik
melodią biorąc mnie pod ramię
 
bluesem przekładam kart rozdanie
 
poza świadomość sens umyka
życie się toczy sprawy mącą
ku niewiadomym biegnąc końcom
bezradność iskrzy wciąż na stykach
i coraz gorszy komunikat
 
w bluesie codzienność więc zamykam


number of comments: 18 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 17 february 2012

green grass blues

trawy się chwieją kołyszą
oczy są ciężkie od nieba
próbuję ogarnąć myślą
ów błękit co mnie zalewa
podchodząc do samych ust
ech blues
niebieski blues

chmury na górskich pastwiskach
już zahaczają o granie
wiatr miesza cienie w kolibach
odbarwia płatki sasanek
na kolor spłowiałych chust
ech blues
podniebny blues

znikają w jodłowych strunach
odległe skrawki przestrzeni
trawa splątana w poszumach
faluje gnąc się ku ziemi
spowitej siateczką bruzd
ech blues
zielony blues

ziemia wciąż płynie pod głową
palce buszują w porostach
tak jakby chcąc szmaragdowo
na zawsze z nimi pozostać
wtulam się w szelest by rósł
ten blues
trawiasty blues


number of comments: 50 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 15 february 2012

summertime

lato przeszło za plecami jakby mimochodem
w wiatru smugach dzień odbarwił smak upalnej nocy
został zapach garstka soli i odblask na wodzie
resztę wspomnień czas za chwilę jesienią rozproszy
 
spadną cicho razem z deszczem przemkną chłodnym wiatrem
krzyk żurawi je poniesie z daleka od ciała
i na wydmach pozostanie przysypane piaskiem
jakby tylko echo śladów tamtych letnich starań
 
zima zmrozi kolor nieba nie ogrzeje dłoni
w których tak kurczowo trzymam pędy uschłej trawy
znikną wkrótce odłożone między puste strony
niekończącej się historii lata sennych zdarzeń
 
wiosna przyjdzie mimochodem włosy lekko muśnie
wzrok skieruje tam gdzie zboże rozmawia szelestem
dni przylecą niczym ptaki lecz noce za krótkie
nie zdołają już odtworzyć żadnych letnich prześnień


number of comments: 19 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 7 february 2012

thanatos

niektórym ludziom kołysankę nuci
zamyka oczy i z palcem na ustach
uśmiecha się lekko – śpij – zdaje się mówić
nie ma już dzisiaj i nie bój się jutra
wczoraj odeszło spłacone przez życie
zostanie spokój pamięci z naddatkiem
by skłonić głowę – śpij zatem
już zawsze


number of comments: 59 | rating: 32 | detail

Miladora

Miladora, 5 february 2012

przy kominku

przyda się czarka grzanego wina
korzenny zapach niosący ciepło
starych zegarów tykanie presto
którymi można chwile pospinać
na kanwie legend snutych po cichu
 
kiedy za oknem mruga latarnia
i płomyk świecy blado migocze
dobrze zanurzyć się w dawnych baśniach
otulić szczelnie jak miękkim kocem
by zbiec przed śniegiem w krainę gryfów
 
tam wciąż na niebie sklepionym barwą
która nie spełzła pod zimnym słońcem
szybują ptaki i dni na wstążkę
nawleka pora kwiatów za darmo
rozsypywanych ręką bajarza
 
a gdy horyzont spowije ciemność
głosem ściszonym prawie do szeptu
rozścieli słowa i wtedy będą
prowadzić cicho w baśniową przeszłość
senne uśmiechy przędąc na twarzach
 


number of comments: 50 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 5 february 2012

kręgi

chlebem o poranku sięgam po codzienność
światło czesze włosy rozlewa się wokół
dzień narzuca czyny zatraca ich sedno
i nieprzewidziane trudno dojrzeć z boku
 
światło spina włosy rozmywa się droga
dzień zagarnia pamięć nasącza ją cicho
trwa w niezamierzeniu chcąc dotrzymać słowa
czemuś co prowadzi wciąż znikąd donikąd
 
dzień przeplata myśli wiąże niczym fugę
w nieprzypadkowości znaleźć sens nie sposób
pośpiech coraz większy by uchwycić z trudem
wszystkie mgnienia które trwają rok po roku
 
nieprzewidywalność wraca parabolą
dni zamkniętych gestem sięgania po sedno
światło znika w czerni rozlanej wokoło
kolejne godziny zmierzają w codzienność


number of comments: 9 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 2 february 2012

dialog

tylko milczenie bywa wielkie
cała reszta jest słabością*

więc milczę

słowa wstrzymują oddech
bezdźwięk przenika je wzrokiem
jakim spoglądasz za siebie

tam nic nie ma

skrzyżowane cienie wyrazów
bezradnie rozłożone zdania
zgubiony klucz do intymności

więc milczysz

zostaje cisza na przekór
wszelkim definicjom



(*Alfred de Vigny)


number of comments: 23 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 31 january 2012

rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum

w zasadzie miło jest
pisać dla siebie
i być autorem in spe

o duszy
lub skurwysynach

za pierwszą opcją przemawia
powszechość rekwizytów
kultywowanie banału wplecionego
misternie i ponadczasowo
według tradycji i najlepszych intencji

dawno zmarłych

nie musi zachwycać
nachalnie dodany ornament
również inne metafory 
i tak obronią się w złożeniu
z ogólnym nieczytaniem
co ważne
można zaszokować własne ego
przywołując niezbadane wyroki

opatrzności 
wiszą sny ociekające łzami
 
nawet potem

gdy
za drugą opcją 
przemówi życie





(Contrafacta - wywodzący się z Renesansu rodzaj wierszy wzajemnie sobie zaprzeczających).


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 30 january 2012

infinita

aktorzy role i sceneria
zewsząd impulsy drobny kurz
myśli kartkują w mózgu brewiarz
za nimi nikłe echo słów
nie ma klakierów nie ma braw
jest tylko gra
jest tylko gra

koloryt w pustce się roztapia
odległość mąci głosów rytm
zasłania oczy i na wabia
rzuca muletę z plamą krwi
widownia milczy spektakl trwa
zostaje gra
zostaje gra

usta ruszają się do wtóru
rąk w których prawie zamarł gest
dźwięk nie nadąża a konturów
nie można wykraść poprzez szept
one się jawią tylko w snach
a to jest gra
a to jest gra

jaźnie wciągane coraz głębiej
aż do korzeni w uszach szum
i wraca przypływ z każdym wersem
czarna królowa czarny król
za nimi plansza na niej pat
ta sama gra
i wciąż nie ta


number of comments: 9 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 27 january 2012

kauzyperda blues

idziesz przez życie jak kurza bieda
ono zazwyczaj figle ci płata
i myślisz w końcu – chryste potrzeba
mi adwokata

lecz adwokatów diabli już wzięli
żeby aniołom ktoś lotki podciął 
a przy okazji odarł je z bieli
i stanął kością

tak poznikały z życiowej giełdy
nie mają szansy dawni stróżowie
adwokat diabła zliczył im błędy
i wysłał w owies

teraz bezkarnie snuje knowania
jakby sprowadzić wszystko do diabła
złudzenia prysły sprawa przegrana
idea padła

kto dzisiaj wierzy w zszargane skrzydła
że jeszcze mogą ratować skórę
gdy aureola z wiarą ostygła
piekło jest biurem

w nim kauzyperda utkwił na amen
i ręka w rękę z diabłem coś miesza
kupczy sumieniem i gładko kłamie
na pełny etat


number of comments: 18 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 24 january 2012

ściśle według przepisu

napiszę wiersz bo co
nie można
można

bóg i tak ma to w dupie
dla niego wiersze
to tylko
marny przykład istnienia
niereformowalnych

ora et labora
nie przewiduje wypinania
choć bóg się wypina
na wszystko
i dawno stracił kontrolę
nawet nad sobą

jako i my na wieki

amen

to zbyt wygodne
lepiej się kurwa obudź
a fizjologia i tak
zrobi swoje

z ideami

w każdym stanie
świadomości


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 23 january 2012

zimowy blues

znowu zapewne bluesa zanucę
styczniową aurą w noc go sprowadzę
i może coś tam zbudzę nim nawet
na oślep biegnąc zimowym skrótem

lecz ciągle jeszcze deszcz z nim rozmawia
blues na tle wiatru cichnie półtonem
w chłodnawym zmierzchu przemarzły dłonie
dziwna ta zima ech szkoda gadać

wilgotne ranki szadź posklejała
ziemię ukryła pod szarym płaszczem
zimowe słońce pospiesznie gaśnie
jakby nie chciało wzejść już bez mała      

brązowo-czarne drzemią gałęzie
przemknęły liście ostatnim lotem
wielogłosowy brzmi wiatru motet
bluesowe nuty zima wciąż przędzie

jakoś powinnam dotrwać przedwiośnia
zmierzch innej barwy wtedy nabierze
przestanę wreszcie patrzeć za siebie
droga do lata wyda się prostsza


number of comments: 22 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 22 january 2012

przedwiośniec

kiedyś skończy się zima wiosna zatrze jej pamięć
ślady butów na śniegu powędrują do nieba
szafa połknie okrycia i futrzane kołnierze

pomarszczone jabłuszka przechowane pod sianem
stracą zapach a wzory na ozdobnych talerzach
znowu przejrzą na oczy drobnolistnym zaściegiem  

błyśnie promień odbity szkłem obrazu na ścianie
zamigocze i zgaśnie jakby tylko zamierzał
spleść na chwilę istnienie z zaokiennym powiewem

kiedyś skończy się zima i zimowa asceza
szare pryzmy stopnieją na ulicznych obrzeżach
wiosna wpisze znów trwanie innym słońcem i niebem


number of comments: 40 | rating: 20 | detail

Miladora

Miladora, 18 january 2012

mewa

czas zatrzymanych gestów pozawieszanych w próżni
banalnie przewidzianych gdy brak prawdziwej twarzy
odsuwa na bok myśli odbite przez milczenie
jakie przechyla szalę na stronę skończoności

bez zawirowań nadal to wszystko co się spala
w ograniczeniach wzroku zamknięta nieświadomość
że gdzieś tam zboże sieją i drzwi otwiera klamka
której nie widać mimo że ona jest i będzie

lecz jeszcze nie wykuto z kamieni monogramów
przelano wody w obieg krążący nad głowami
wchodzenie trwa bez końca choć stopy grzęzną w piasku

i podobieństwa ziaren jakie tworzyły skały
nie można już przeliczyć wszystko przecieka w palcach
bezradnie wciąż przędących iluzje z niedomysłu





biały sonet


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 16 january 2012

inverno

zima już stąpa w białych śniegowcach
lodowe sople wokół rozwiesza
błękitne cienie maluje zmierzchom

szronem o świcie przybiera postać
mniszki co ziemię z czerni rozgrzesza
z półmiska bieli szadź sypiąc gęsto

bladą poświatą spina śnieg w mostach
nurkuje w zaspach firn z puchem miesza
odbiera ciepło dłoniom i gestom

zima już kroczy zmarzniętą grudą
płaszcze zapina grudniowym ludziom
odcina jesień zimową kreską


number of comments: 19 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 15 january 2012

vagabondo

przemierzam białe szlaki zimy
mijając w tle zmrożone drzewa
skrzypi pod stopą lód w chodnikach

kroki mnie wiodą jak przypływy
w zaułki które wciąż owiewa
zimnym podmuchem wiatr kalikant

z chodników niczym baleriny
pierzchają ptaki – śniegu kreda
maże kontury na pomnikach

ścieli marzenia by pod wieczór
z wierszami zasiąść i na przekór
zbudować dla nich dom z piernika


number of comments: 47 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 14 january 2012

styczeniec

bardzo lubię się ciepłem otulać
i w rękawy zaglądać bez końca
kiedy styczeń dni wiąże jak fular
a pod głową zasypia już książka

lubię także się tulić do pieca
kiedy ciemność jaśnieje śniegowo
w kącie czajnik z żarówką się sprzecza
a sól w wannie rozpuszcza mnie z wodą

lecz najbardziej gdy ciepło jest pluszem
w który można zanurzyć się miękko
i klawiszem cichutkich pomruczeń
wstukać wiersze w zimowe okienko


number of comments: 25 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 14 january 2012

voyager

wieczna podróż po gąszczu rozległych przekształceń
za sylwetką sylwetka blednące kontury
w każdej ciszy przed burzą wciąż czujny tamburyn
zawsze gotów by ująć lub nadać sens walce

na powierzchni jedynie zbyt cienki naskórek
zaległości spiętrzone w nawiasach doświadczeń
niecierpliwość by zdążyć zanim w biegu następstw
czas położy ostatnią barwną malaturę

ciągłość dni po nich noce i ciągle to samo
przekraczanie granicy w której są zamknięte
w rozpiętości brak szansy na główną wygraną

zawiązane w przestrzeni coraz nowe pętle
drgania osi na jakiej ujęto świadomość
w niej dźwięczące na przemian requiem z canzoną


number of comments: 14 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 13 january 2012

blues na boga i skaranie

skaranie boskie z takim kacem
znowu mnie dopadł niczym sztorm
spieprzy mi życie spieprzy pracę
i jeszcze kurwa stracę dom

kac drań dowala zwykle rano
i chociaż wbijam w niego klin
dzień w dzień zaczyna się tak samo
sklejone oczy w ustach pył

słowa się ledwo w gardle mieszczą
skaranie kurwa no bo jak
w tej rozpierdusze dzień mam przetrwać
kiedy mnie dręczy gigant kac

a może to nieboskie prędzej
takie skaranie że aż wkurw
ściska mi głowę i drżą ręce
gdy lekarz stwierdza – jest pan zdrów

i dupa zbita – do roboty
w domu ponadto ciche dni
więc znowu kurwa mam ochotę
by na kielicha pójść jak w dym




dla Artura na kaca ;)


number of comments: 17 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 13 january 2012

concerto

można sen zagrać na cztery dłonie
i w pięcioliniach igrać piacere
splatać wzrok ciszą szeptem półtonem
lento allegro i coraz śmielej

aż do finału kiedy fantazja
polifonicznym zabrzmi chorałem
wznosząc nas w niebo a nuta każda
stanie się chlebem winem i ciałem

można słów wyśnić szaty muzyczne
oblec je w myśli i niechaj wzlecą
połączyć barwy – ty diatoniczne
ja je dopełnię jak czarne echo

aż do finału w którym trwa piękno
wśród arabesek drżąc  interwałem
i który choć się kończy kadencją
wciąż jeszcze przędzie magiczny balet


number of comments: 13 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 12 january 2012

blues podsufitowy

stoję na skrzynce z petem w zębach
wyżej spieprzony równo sufit
w dłoni wciąż dziko skacze kielnia
a tynk zlatuje jak ten głupi
i nie mam czym osłonić głowy
ech blues podsufitowy

ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
zwiać już bym chciała i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy

następny zamach… leci gruda
sufit ją ścina jak w siatkówce
kiedy się w końcu kurwa uda
kiedy ją rzucę z jakimś skutkiem
po rozum trzeba pójść do głowy
ech blues podsufitowy

ty draniu – mówię – już na ciebie
znajdę za chwilę jakiś sposób
żebyś mi nie spadł znów na glebę
i nie zapaprał reszty włosów
nie warto oddać za tynk głowy
ech blues podsufitowy

patrzę i dumam co z tym zrobić
tynk skorupieje mi na skórze
w szafliku pusto żadna korzyść
kiedy tak miotam się na górze
jakby mnie ktoś pozbawił głowy
ech blues podsufitowy

więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – babo kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy



Poniżej dopisuję męską odmianę dwóch zwrotek,
żeby panom gitarzystom ułatwić sprawę, gdyby
chcieli remontować sufit. ;)


ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
najchętniej zwiałbym i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy
 
więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – durniu kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy




z inspiracji i współpracy z Szel. :)



number of comments: 109 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 12 january 2012

rumba i rum

karnawałowa noc więc na parkiecie tłum
dokoła gwar i śmiech
tam rumba a tu rum

dżety u sukni lśnią w falbanach liści szum
ciaśniej przytulasz mnie
tu rumba a tam rum

już wydobywasz ton ze wszystkich moich strun
dla ciebie tylko brzmię
jak rumba a w niej rum

pulsuje rytmem skroń pod stopą tracę grunt
i płynę jak we śnie
przez rumbę i przez rum

dłoń wciąż zaciska dłoń nad głową feeria łun
zamykam oczy w tle
wciąż rumba oraz rum


number of comments: 28 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 10 january 2012

tango na jeden oddech

wiem
do tanga
chcesz mnie zaprosić
gra
orkiestra
na sali szum
dłoń
wyciągasz
i widzę w oczach
że
nie liczy się
żaden tłum
choć
ta chwila
wkrótce przeminie
nic
nieważne
dopóki trwa
tak
odpowiem
z tobą odpłynę
gdy
mnie drżenie
ogarnie w takt

twarze blisko i czuję twój oddech
kiedy włosy wplątują się w rytm
promenada do przodu a w poprzek
ciała kroki ze skrętem i spin

wiem
to tango
nie potrwa wiecznie
już
akordy
rozmywa gwar
cóż
ci powiem
gdy minie wreszcie
los
pochłonie
oboje nas
i
niedosyt
gorzki zostanie
żal
że mogło
inaczej być
tak
bo tango
to tylko taniec
ja
zaledwie
mogłam cię śnić

twarze blisko i jeden już oddech
ciała w tańcu splatają swój cień
jeszcze wszystko wydaje się proste
chociaż przetnie go znów reverse turn


number of comments: 45 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 6 december 2011

dziadowski blues

śpiewam bluesa dziadowskiego
bo na bluesy widać popyt
choć się proszę o kłopoty
gdy na odcisk znów nadepnę
jeśli ktoś się dziadem mieni
ale co tam – że tak westchnę
dziadów trzeba wszak wyplenić
więc mam w nosie
i dlatego
śpiewam bluesa dziadowskiego
 
głupie myśli czasem miewam
a gdy czyn o pomstę woła
i dziadostwo dookoła
wnioski wręcz się proszą same
coś należy wreszcie zrobić
zamknąć dziadów już na amen
głodem nawet ich zamorzyć
więc z tej racji
tak jak trzeba
dziadowskiego bluesa śpiewam
 
fakt dziadostwo plony zbiera
blues za małą jest przeszkodą
i choć niczym pies za nogą
wiernie idzie do ostatka
dziadów nim się nie da wytłuc
nie da pysków im się zatkać
no a skoro brak pomysłu
tylko bluesa
nucę teraz
dziadowskiego jak cholera


number of comments: 16 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2011

blues wkurzonego intelektualisty

życie mnie wkręca w paralaksy
względności toczą czarne dziury
za hiperbolą hiperbola
i w nieskończoność krakelury
mgławice constans
nie przypadkiem
bo ciągle dręczą mnie de iure
 
świat wokół zapadł w pętlę czasu
jak perhydrolem wybarwiony
din pokkers snik aż chce się mówić
sypnąć czymś jeszcze – taki moment
alas, poor Yorick
nie hałasuj
hic – drogi błaźnie – sunt leones
 
dum spiro spero? lepsza prawda
einmal ist keinmal – niczym brewiarz
otwarta wciąż na grze de facto
kiedy nad głową wisi stelaż
wpisania koła
w zwykły kwadrat
i ciągle ktoś na oślep strzela
 
życie mnie skręca śrubą wahań
ciśnieniem skacząc w manometrze
codziennych potknięć – kakofonia 
przetwarza oko i soczewkę
w niej pryzmat tylko
różnych zasad
dra til helvete – ja to pieprzę
 
 


din pokkers snik, dra til helvete - przekleństwa norweskie


number of comments: 25 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 17 october 2011

wykrętka

A jeszcze można na inny sposób
temat rozwinąć – służę przykładem:
że jeśli nawet Bóg stworzył baby,
facetów – diabeł.

Więc baba – anioł, tak się nasuwa,
a anioł z diabłem zawsze tkwią w szrankach.
Anioł raz w górze, a raz na dole,
i przepychanka.

Diabeł zazwyczaj lubi górować
i choć go anioł wpuszcza w maliny,
diabeł mu często podcina skrzydła.
Nie bez przyczyny.

Tak będzie ciągle, bo ogień z wodą
zawsze się skłócą, więc lecą pióra.
Lecz czasem można zawrzeć przymierze
wysoko w chmurach.

Potem się spada, to oczywiste.
Baba jak diabeł daje popalić,
a facet anioł podwija ogon
i cierpi dalej.

Jaki stąd morał? Nie mam pojęcia.
Jedno przychodzi na myśl mi teraz,
że bez tej walki byłoby nudno.
Fakt – jak cholera.




Tym razem dla Kipu-Issy.
Z tego powodu, że gdy się coś okręca, to trzeba też wykręcić. ;)


number of comments: 19 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 17 october 2011

okrętka

Będąc szczeniakiem u progu życia,
bez mleka matki jak dałbyś radę?
Więc gdybyś umiał, myślałbyś pewnie:
„Bóg zesłał babę”.
 
A potem, kiecki już uczepiony,
gdy ci na misce podaje papkę,
wrzaskiem obwieszczasz swą radość światu,
że dał ci matkę.
 
Rośniesz, rozrabiasz, milion zakazów,
upominania ciągłe, byś przestał,
no i zachodzisz w głowę jak głupi,
kto ci ją zesłał.
 
Nagle je widzisz wszędzie dokoła.
Na każdym kroku istne parady
kokardek, spinek, loczków i wstążek.
Bóg stworzył baby?
 
Wreszcie coś budzi się w twoim ciele,
ręce cię swędzą, w oczach masz mrowie,
serce wyrywa do takiej jednej,
by wziąć ją sobie.
 
I gdy dopełniasz losu wyzwanie,
na zew natury biegnąc jak ślepy,
pełen wdzięczności myślisz, że niebo
tworzą kobiety.
 
A potem proza dnia codziennego.
Stwierdzasz, że baby to głupie krowy
i jesteś pewien, że to bynajmniej
nie Bóg je stworzył.
 
Rozwód, adwokat i alimenty,
lecz w kawalerskim ponownie stanie
znów się radujesz, że mimo wszystko
istnieją panie.
 
No i tak w kółko po kres żywota.
Ożenek drugi, a czasem trzeci.
Baby się mnożą, a ty wciąż głowisz,
kto je ulepił.
 
Ale w chorobie, na stare lata,
kiedy złudzenie życia już prysło,
ile byś oddał za dłoń na czole
i za jej bliskość?
 
Za uśmiech, troskę, uczucie kogoś,
kto nie zważając na nic tym razem,
wciąż trwa przy tobie i wtedy myślisz:
„Bóg zesłał babę”.

 
 
 
Dla Bazyliszka za słowa: Ach, te baby... ;)


number of comments: 13 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 16 october 2011

sangria

nie musisz mówić o mnie możesz milczeć pięknie
brak słów nie stwarza pustki lecz potwierdza ciszę
która staje się wtedy więcej niż zarysem
chwili co trwa przez chwilę i nadal trwać będzie
 
słowa to tylko dźwięki wyraz pewnych doznań
tam gdzie w głębi się rodzą wystarczy świadomość
że istnieje coś ponad i można harmonią
złączyć w nierozerwalne początki bez końca
 
więc nie zamykaj oczu niech zobaczę wszystko
co można dostać w ciszy niezmąconej cieniem
gdy w głębi źrenic dla mnie rozpalasz ognisko
 
przy którym czas spokojnie odchodzi za scenę
zostawiając Atropos śpiącą przy wrzecionie
by wino nadal rosło oplatając dłonie


number of comments: 29 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 15 october 2011

samochciejka

zasiałem smoki a zebrałem pchły
powiedział ktoś tam kiedyś
może nawet ten co papkę upichcił
niestrawną do dzisiaj
 
choć pewnie ściągnął
bo zwykł był kłamać jak najęty
zresztą – zabieg znany
od wieków na wieki 
 
poczucie winy to dziwka
idzie z każdym
lecz w łóżku jest do niczego
więc nadużywam
dieu me pardonnerac'est son métier
 
i szukam cytatu
 
aut bibat aut abeat
albo
quod scripsi scripsi
 
słowa słowa słowa
też nie moje
a oni tam zboże sieją
 
zanim kursywy braknie
 
zapragnę żeby moja czaszka
była równie godna szacunku
jak czaszka Yoryka
 
została


number of comments: 19 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 13 october 2011

villa cracoviensis

w Krakowie jesień już szeleści
chmurami liści w ciepłych paltach
dłońmi w kieszeniach stukiem butów
 
zrywa do lotu rój gołębi
odbity słońcem w chłodnych dachach
jesieni kostkę starych bruków
 
milknące nuty dawnych pieśni
zasnuwa cieniem drzew na plantach
wiatrem wywiewa skądś z zaułków
 
w Krakowie jesień już przemyka
w cichych podeszwach sukiennika
rysuje miasta szkic w ołówku


 
 
Dla Leszka56 za czarnobiałą
zabawę ze zdjęciami. ;)


number of comments: 31 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 12 october 2011

zaklinajka

zamknij oczy na chwilę niechaj rośnie w tobie
a kiedy je otworzysz być może się spełni
marzenie – ten ulotny i rzadki przechodzień
 
i niech ci ofiaruje bezkresną jak morze
zieleń błękit i przestrzeń w całej swojej głębi
a wtedy zamkniesz oczy – będzie rosło w tobie
 
uwierzysz że możliwe jest wszystko i co dzień
zaczniesz szukać koloru który w całej pełni
marzenie to podkreśli już nie jak przechodzień
 
lecz zawsze blisko ciebie obok w każdej brzozie
co srebrzystymi liśćmi nad głową się perli
by dawać blask i światło rosnące wciąż w tobie
 
a wtedy żadne chwile nie będą tchnąć chłodem
uśmiechem wydobędziesz barwę nawet z czerni
i zniknie jak przelotny niechciany przechodzień
 
ścieżki staną otworem na jutro i drogę
którą razem pójdziecie do końca już wierni
ty i twoje marzenie co wyrosło w tobie
już na zawsze obecne – a nie jak przechodzień

 
 
Dla Hossy-Hosanny ;)


number of comments: 33 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

gemmy

zielone marzenie zielone   spowite w odcieni zasłonę
w chryzolit szmaragdy
toń morza i barwy zepchnięte na stronę
 
spalone
 
jak zawsze i wszystko
jest żar i ognisko co pnie się płomieniem w przedświty
rozpala złudzenie czerwienią i cieniem
opalem w kieszeni
 
ukrytym
 
marzenie zielone marzenie   nefrytem sięgane po wieniec
zamglony na mostach
serpentyn chryzopraz przemienia kamienie
 
w milczenie
 
ze wschodu na zachód
już coraz mniej ptaków znikają w podniebnych bezdrożach
na piasku turmalin kryształy rozpalił
lecz agat znów chowa
 
pod słowa
 
zieloność marzenia zieloność   zaklęta w emerald harmonią
jak sen amazonit
zawisa u skroni kabłączkiem – zieloną
 
jabłonią
 
 
 
Dla Istar…  ;)


number of comments: 31 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

szarlotka

ćwierka jak zwykle za kominem żeby przytulić go na zimę
oj, świerszczyk
w kominku cicho płonie szczapa kot na parapet się wydrapał
ot wierszyk
sennie pod niebem chmury płyną zimowy chłód się lepi gliną
do buta
szalik wypełznie znów z szuflady na zimę nie ma żadnej rady
zastuka
okna ozdobi białym cukrem w ostatnich liściach barwy smutne
rozniesie
lecz jeszcze nie jest nic skończone bo ciągle pachnie cynamonem
ta jesień
 
 
Dla Darka Klekowickiego
do grzańca. ;)


number of comments: 36 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

dreamsmok – casting

ja chciałabym wieczorami smoka tulić jak aksamit
zagrać mu (broń boże śpiewać bo by pewnie zwiał na drzewa)
wziąć akordem smoczą łapkę (gdy nie cofnie jej przypadkiem)
wtulić nosek w smoczą szyję (tylko którą – ma ich tyle)
coś się znajdzie mniejsza o to gdy nadstawi smok z ochotą
grzbiet i uszka do głaskania – będę w raju (głupia frania
lubi działać bez pojęcia bo te smoki nie do wzięcia
czekaj sobie tatka latka zanim taki smok…)
 
stopklatka!
 
od początku – klaps! (nie w tyłek
– jaka szkoda tylko tyle?)
 
ja chciałabym wieczorami żeby smok był jak dynamit
by mi tańczył nawet śpiewał pocałunkiem mnie rozgrzewał
(ale głupia – tylko jednym?) może jednym ale pewnym
więc chciałabym żeby w uszko smok mi szeptał pod poduszką
czułe słówka (to film trąbo) by wziął w podróż mnie ogromną
na skraj wszystkich doznań ciała (próżne mrzonki moja mała)
by języczkiem mi po plecach gdzieś tam w głębi pożar wzniecał
i na skrzydłach (co za gratka) leciał ze mną hen…
 
stopklatka!!
 
od początku – klaps następny!
(kurna już mi idzie w pięty)
 
ja bym chciała (szlag by trafił) żeby taki smok potrafił
(gramatyczny rym idiotko – lepiej schowaj się pod miotłą)
pardon – zechciał wypić wino jak z rusałką jak z dziewczyną
żeby trzymał mnie za rękę i traktował jak panienkę
skarb i cudo patrzył w oczy i uśmiechem wabił smoczym
żeby żeby (połknij żabkę) nie traktował jak zabawkę
no po prostu ja bym chciała (żebyś tylko nie skichała
się z tej chętki – marna gadka) żeby kochał mnie…

stopklatka!!!


number of comments: 46 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 9 october 2011

rozmarynowość

za oknem znów deszczowa jesień zaczyna zmieniać kolor liści
niedługo zimę z nich upichci z dodatkiem ziół późnego lata
 
na palcach wciąż powraca zapach schnącej bazylii estragonu
lawendy u powały domu która wyblakła razem z lipcem
 
w koszyku tylko to co zwykle sierpień przynosi do ogrodów
jabłka rumienią się od chłodu lubczyk w gałązce zapach skrywa
 
skłaniają główki na łodygach wrześniowe astry plotąc wianek
kuchnię miód złoci dymi grzaniec a obok deszcz gawędy mruczy
 
w zamku spiżarki skrzypi kluczyk w moździerzu tłuczek rytm narzuca
cynamonowy smak na ustach w jabłka się wplata goździkowo
 
lampka rozbłysła już nad głową i światło spływa w grzane wino
pachnie wanilią i cytryną na ścianie grzyby śnią o lesie
 
lecą paździerze minął wrzesień zieleń rozpełza się w kolory
codzienność zmienia swój algorytm za oknem znów deszczowa jesień
 
 
 
 
 
Jesienny grzaniec z miodem i korzeniami
dla Darka Klekowickiego. ;)


number of comments: 26 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 8 october 2011

ballada na stolik dwa krzesła i butelkę wina

gdzieś knajpka jest na Kazimierzu
i Dawno temu... nosi miano
w półmroku jakby wciąż to samo
odczucie że żydowski sklepik
nagle otworzył drzwi i wierzysz
że jeszcze słychać głosy ludzi
 
przed knajpką placyk niedaleko
ściany bóżnicy mrok zarasta
na murach ten sam tynk i miasta
gwar się przelewa przez kamienie
spojone losów tamtą rzeką
śpiewaczka songi Brechta nuci
 
pełgają światła słychać kroki
w szybie odbita twarz nieznana
obok w zaułku aż do rana
będą pachniały nocne krzewy
bruk usiłuje ktoś przeskoczyć
i witrażowe kładzie cienie
 
krawędź kieliszka w smak obrasta
wikliną trzeszczą stare krzesła
dłonie nie mogą znaleźć miejsca
szukając ongiś które wtedy
utkwiło w głębi niczym drzazga
a teraz tylko jakby drzemie



nie ma klezmera brzęczy piano
palce muzyka płomień barwi
drży w niskim głosie piosenkarki
i dawny zapach kugla budzi
melodią prawie zapomnianą
która o świcie umknie w niebo
 
starej maszyny pedał skrzypi
w kącie jarmułkę szarość chowa
za kontuarem czyjaś głowa
pochyla się nad manuskryptem
chałatem dymu smuga wisi
zakwitnie w niegdysiejsze drzewo



Dla Bazyliszka ;)


number of comments: 35 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2011

re-wizja

bohaterowie są zmęczeni
pod innym dziś już żyją niebem
pewnie odejdą w cyberprzestrzeń
bo każda droga do niej wiedzie

tam tracąc wszystko nic nie tracą
płynie kablami szklana pustka
życie jest jedno to złudzenie
pytania milkną więc na ustach

niebo raz po raz się otwiera
zmieniają image nick avatar
już są kimś innym w innym życiu
nie wiedzą już co zysk co strata

ostatnie tango nie w Paryżu
ostatni walc nie nad Dunajem
Werona staje się tapetą
a miłość sferą przyzwyczajeń

usypia poryw romantyzmu
z młodopolskości został chochoł
gdzie idziesz chamie może spytać
kto tak pozbawił cię polotu

bohaterowie już odeszli
gloria orderów także prysła
a jeśli walczą na stadionach
to tylko bójka nie igrzyska
 
i często w barze topią smutki
bo jak się mają przystosować
sparciały dawno ich marzenia
 
lecz mimo wszystko jednak szkoda


 
 
 
Z wierszowanego dialogu z Siseyem kiedyś tam…
 


number of comments: 10 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2011

villa astralis

w dalekiej pustce gwiazd obliczem
już zamazano ludzkie twarze
choć gwiazdy przecież lśniły dla nich
 
w powrocie nie ma glorii nike
pyłem zasnuta różnych zdarzeń
została w chmurze tamtych mgławic
 
nie będzie więcej już ryzyka
nikt się już nigdy nie odważy
sięgnąć oczyma gwiezdnych granic
 
wymarłych uczuć milczy pustka
zetlały słowa w pół na ustach
lecz w jednej z dłoni wciąż tkwi kamyk

 
 
 
Na kanwie
„Powrotu z gwiazd” St. Lema.

 


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2011

sepia w kolorze blue

zatrzymanym w czasie zapomnieniem
na odwrocie fotografii
szukam słów dla ciebie
 
najpiękniejszych
 
słów jak ptaki
kwiaty
drzewa
które w ozdobie z chmur i gałęzi
pną się do oczu

szukam lecz są
ubogie
smutne
gdy spojrzeniem i dotykiem ręki
nie można ich wyśpiewać
i kiedy tylko wyrwanym z czasu
migawkowym ściegiem

trwają w pamięci


number of comments: 13 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 1 october 2011

katzen–kamera

kupiłam onegdaj kota od pana erwina
przysięgał
że hipotetycznie żywy
 
cóż – kot to hipostaza
uwierzyłam – tak pół na pół
 
nawet zawiązał kokardkę
chociaż august popukał się w czoło
mówiąc że taką spieprzoną powierzchnią
rozwalił mu teorię
i wylał kota z kąpielą
 
ale sasti uśmiechnęła się a muhammad
pogłaskał
więc nazwałam go alternatywnością
i odtąd spadam na cztery łapy
 
probabilistycznie
 
tak czy owak zostanie mi uśmiech
i pudełko
 
 
 
 
Dla JJ, który lubi bawić się
w chowanego. ;)


number of comments: 16 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2011

mastaba, czyli z pamiętnika kolekcjonerki

.                             tak
                           zliczam
                         porządkuję
                     wyświetlam nazwy
                odkładam rodzaj nieznany
               kody zatarte brak informacji
             zapis.........wczytane..........pliki
piasek z sahary/ zastygła róża pustyni/ kamienie
spod piramidy cheopsa/ rozpoznaję też ułomek z
domus aureus/wenecki koralowiec/inny z brzegów
antarktydy/ kawałek glinianej skorupki amfiteatru
w aleksandrii buduje pamięć/zęby morsa/szczapki
drewna cedrowego wyrzuconego przez fale w ląd
spitsbergenu/kwarce/ pąkle z falklandów/ muszle
tasmania/ obok mount saint michele/ czerwonawy
okruch zielonego wzgórza/ trylobity/ bazalt doliny
królów/oksford's/ finlandia/ pumeksy wulkaniczne
zbocza santorini/ grają barwą skały/ piaskowce z
pustyni arizony/ krzemienie/australijski opal/ sole
w kryształach/ błękit siarczanu miedzi/ agat/koral
różowy granit rio de janeiro dwa-i-pół miliarda lat
                     ..........historii.............
                     przynajmniej zostanie
                     po mnie kupa kamieni


number of comments: 42 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2011

villanella z przerostem i wiatrakami

nie ma sensu dźwiganie dawnych błędów i potknięć
kroki zwykle prowadzą wciąż w następne jak zawsze
lubią zbaczać na boki oraz wieść na manowce
 
najpierw wszystko wygląda na zwyczajne i proste
potem gmatwa się nagle niezupełnie przypadkiem
przysparzając bagażu nowych błędów i potknięć
 
co z początku się zdaje że powinno być mostem
w głupi sposób prowadzi na kolejną już kładkę
która niczym pokrętło dalej spycha w manowce
 
nie ma przy tym nikogo nikt nie kwapi się ostrzec
że los znowu szykuje nieprzyjemną pułapkę
żeby spiętrzyć działania w stertę błędów i potknięć
 
wtedy wprawdzie już świta by odwiedzić Canossę
na sumienie przyłożyć skruchy balsam i plaster
ale powrót zazwyczaj znowu wiedzie w manowce
 
nie ma sensu więc szarża na wiatraki wyrosłe
bo najczęściej wciągają coraz głębiej w zasadzkę
lepiej w tyle zostawić bagaż błędów i potknięć
bo czy tak czy inaczej istnieć będą manowce


number of comments: 9 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 28 september 2011

villanella dans la vitre

marzę o tym by znowu do okna zastukał
patrzę w drzewa i widzę wciąż puste gałęzie
ptaki krążą pod niebem jesień gniazda szuka
 
tylko podmuch niekiedy listkami porusza
w uliczkę wsącza dźwięki i głosami szemrze
czekam bo może jeszcze do okna zastuka
 
na balkon spłynął okruch lśniący niczym dukat
i zapowiada porę która znów przybędzie
by jesiennym wystrojem zacząć gniazda szukać
 
w szybie obraz – wiatr lekko krzewami porusza
na poręczy jak zwykle przysiadły gołębie
tylko on już od dawna do okna nie stukał
 
w myśli wkrada się nagle nostalgiczna nuta
otwieram okiennice rozglądam się wszędzie
czy wśród ptaków nie krąży i gniazda nie szuka
 
bo jesień już na drzewach – liściasta narzuta
rozgorzeje i spadnie wielu barw naręczem
więc marząc by ponownie do okna zastukał
w każdym trzepocie skrzydeł jego lotu szukam


number of comments: 30 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 27 september 2011

samba-blues na noc i kobietę

w uliczce kamiennej stukają pantofle
życia rytm łoskot drzwi cisza ścian
ktoś wraca nie wraca odchodzi na dobre
echo łka okna trzask w skrzypie bram
 
                                    twardy bruk światła lamp grymas ust
                                    samba często tak się kończy byle jak
                                    wszystko przelatuje niczym szczur
                                    lustro tylko kłamie pustką
                                    że coś trwa
 
za drzwiami wciąż pokój taki sam jak zawsze
zbiera kurz pająk tuż w kącie sieć
w obrazach milczenie na palcach już kastet
wbija gwóźdź i brak snu każe znieść
 
                                     oczach łzy zegar śpi drżenie ust
                                     samba często tak się kończy byle jak
                                     to już nie jest taniec tylko blues
                                     i złudzenie że coś nadal
                                     mogło trwać


number of comments: 30 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 27 september 2011

kolorowanka dla Zuzi

za lasem hen z górami w tle
gdzieś w głębi dni pod stropem gwiazd
poszumem wśród odwiecznych drzew
bajkowe sny rozdaje wiatr
 
o malinowych krzakach miedz
drzemiących łąkach pełnych traw
o tym na jaką nutę gra
pobliskiej rzeki rwący bieg
i w jakim to różowym śnie
schylają się kielichy malw
 
na zboczach gór doliny dnie
pod parasolem chmur i barw
w uprzęży dni i godzin mknie
wraz z przemijaniem bajek czas
 
tęczowych kropel lśniących w deszcz
granatu jagód w cieniu gniazd
kolorów jakie niesie brzask
spływając szmaragdowo w mech
i ciszy w jakiej snuje pieśń
zaklęty w słońcu stary głaz
 
za rzeką hen z górami w tle
odwiecznym szumem śpiewa las



Kolorowego dzieciństwa, Zuziu. Dorosnąć zawsze zdążysz. ;)


number of comments: 13 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 26 september 2011

chudy mojżesz blues

rzeka szemrze wokoło furt gałązek naniosła
moczę stopy strudzone i myślę
by choć raz z tych badyli jakiś koszyk uplotła 
jakąś flachę przyniosła
z napitkiem
 
siedzę w kucki na brzegu palę skręta bo przecież
czymś się trzeba na głodno pocieszyć
koszyk z żarciem nie płynie w wodzie puszki i śmiecie
ale nie mam się kurde
gdzie spieszyć
 
ponoć kiedyś był gościu co niezłego miał farta
faraonka go w rzece odkryła
a mnie mrówki obłażą los mi skacze do gardła
nigdy mi się ta ziemia
nie śniła
 
obiecane mam tylko swoje życie do końca
więc podniosę się pójdę naprzeciw
i choć sprawę schrzaniłem jedna myśl jest krzepiąca
że już nie mam naprawdę czym
grzeszyć


 
 
Dla Witkacego za to, że jeszcze mu się chce śpiewać. ;)


number of comments: 24 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 25 september 2011

wybarwianie

dzisiaj nie będzie rozmów ni śniegu
ucichł rytm kroków schowany w sieniach
została pustka na do widzenia
z wczoraj nie mając nic już wspólnego
 
i drzwi zawarte ryglem judaszem
patrzące okiem szkła poniewczasie
 
jutro wypuści klamki i klucze
sprzęgnie w kieszeniach palce z podszewką
splotom bawełny odejmie lekkość
ciężarem myśli przelanych w smutek
 
nad pustą szklanką zasiądzie cena
pijąc za pamięć chwilą milczenia
 
pojutrze wszystko zamknie już w szafie
szufladą spełznie jedynie wstążka
opasująca początek końca
a reszta umknie chyłkiem w poddasze
 
i tam na suchej krokwi zatrzeszczy
niebem co może było lecz niegdyś

 


number of comments: 21 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 25 september 2011

asterysk

skropliłam wers w słowach
zabrakło wykrzykników jakby
zamknięte usta nie były w stanie
zadać pytania i wysłuchać odpowiedzi
myślnik przyczaił się w kącie przeciętym
nawiasem – taki wieszak na ubrania bez śladu
cudzych słów tym razem apostrofu proszę nie mylić
z apostołem Arystofanes z Bizancjum może pękać z dumy


number of comments: 23 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 25 september 2011

villanella sans sourire


krainę bez uśmiechu poznałam ostatnio
stanęłam zaskoczona że taka istnieje
jakby ze skrzydeł ptaka barwne pióro spadło
 
to właśnie które lotom nadawało gładkość
i jakby ktoś z nim zabrał ostatnią nadzieję
w tym dziwnym pustym kraju poznanym ostatnio
 
cóż mogłoby zaprzeczyć tak dobitnym faktom
jest kraina są ludzie i nikt się nie śmieje
ze skrzydeł ptaka właśnie barwne pióro spadło
 
i nagły smutek pętlą zacisnął mi gardło
bo chociaż noc minęła a za oknem dnieje
owa ziemia bez ciepła poznana ostatnio
 
zdaje się być macochą – nie prawdziwą matką
gdyż brak uśmiechu sprawia że słońce nie grzeje
jakby ze skrzydeł ptaka barwne pióro spadło
 
i jakby wszystkie inne istniały na darmo
bo gdy kolor błękitu w oczach wypłowieje
niebo jest bez uśmiechu – poznałam ostatnio
krainę z której skrzydeł barwne pióro spadło


number of comments: 22 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2011

pacynka

zamiast serca ma guzik w oczach dziurki i nitka
nibyciało ukryte pod kiecką
łatki wszędzie na łokciach
przypinane i postać
gałgankową naprawdę
nielekko
 
nie obchodzi urodzin bo to żart nie istnieje
lub dostaje następną agrafkę
spina myśli raz jeszcze
zmienia kieckę na wiersze
dzień zamyka za sobą
zatrzaskiem
 
kiedy włóczkę zakręca drżą jej palce i widzi
cinderella przymierza pantofel
ale wciąż nie do pary
milkną w uszach chorały
więc zostawia lokówki
na potem
 
zamiast serca ma miejsce na marzenia i jutro
które w końcu jej też skinie berłem
oczu więc nie zamyka
zbiera sny do koszyka
że ktoś zmienił jej guzik
na serce
 
 
 
Dla Arweny… ;)


number of comments: 23 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2011

kaskada

spłowiały oczy bogom sfinks umarł przed wiekami
nikt nie zadaje pytań a każdy zna odpowiedź
wokoło tylko pustka stłoczeni zewsząd ludzie
nikomu dzisiaj Hebe nie poda już nektaru
i w hesperyjskim sadzie ostatnie jabłko spada 
 
ambrozja zapoznana nie szuka konsolacji
choć w boskiej szacie spełzły odcienie purpurowe
i chętnie się oddaje jedynie cudze życie
pamięci nie wzruszają milczące usta bogów
 
czas budowniczych katedr wytrącił dłuto z ręki
już dawno pozacierał kamienne sygnatury
a pod powierzchnią wody nakreślił akronimy
 
zza bramy o wielkości poczętej na dnie oczu
wydobył kwant refleksji świadomość i niewiedzę
 
czy w panteonie imion istnieją czyjeś twarze


number of comments: 12 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2011

tango z krewetką

zakładam maskę woda już chlupie
na dnie przedziwne stwory znów budzi
zerkam pospiesznie czy mają zęby
staram się cicho w wodzie zanurzyć
specjalnie wolno a nie w te pędy
żeby mnie żaden nie ugryzł w kuper
 
i bluesa nucę
 
chmara bąbelków opływa palce
ogrody wiszą gdzieś pod płetwami
barwne kolibry-ryb suną wszędzie
tylko brakuje tu semiramid
o kurka – myślę – ależ jest pięknie
jak po marychnie czy wodnej fajce
 
i walca tańczę
 
dech mi zapiera lecz zdjęcia cykam
wokół gra świateł feeria kolorów 
falują trawy coś pysk wystawia
zbaczam więc szybko nie mam wyboru
bo z takim czymśtam to nie zabawa
lecz za plecami nagle ktoś prycha
 
o kurde – Krycha
 
wszędzie poznałbym te oczka szklane
więc sumitacja z miejsca mi przyszła
że jej nie widać i że w ogóle
nie zobaczyłem bo przeźroczysta
ale ostatnią dałbym koszulę
a ona na to – dawaj mi taniec
 
tango – mój panie!
 
 
 

To teraz tańcz, Witkacy, jak sobie zagrałeś.

I ciesz się, że to nie ośmiornica. ;)


number of comments: 33 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2011

lato van Gogha z autorecenzją

w dźwięku szeptach
drżą iskierki nieba                    zbitka słów zapewne

utracony spływa
świt ku ziemi                            tutaj co takiego?

w szumie ciszy
czas przepływa
niemy                                     zresztą, ostatecznie...

czarną nocą
odmawiając
brewiarz                                 wreszcie coś nowego

Obraz snu
na tafli wody
lśniącej
kryształem fal
przetoczył się
i zginął                                   banalna impresja

wśród cichych ścian
widmowy czas
upłynął                                  teraz mroczny klimat

i w cieniu barw
świt zastygł
żółtym
słońcem                                słonecznik van Gogha
                                             ma to przypominać?
 
 


W zależności od potrzeb czyta się albo jeden wierszyk,
albo drugi, ewentualnie oba na raz, albo też żadnego.

 
 
 


number of comments: 23 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2011

fandango

gdy blaskiem płomieni krwi czerwień się splącze
i dłonie szybują jak mewy
ramiona unoszą strop nocy gorącej
a stopy wzbijają się w niebyt
szeleszczą falbany atłasem i płótnem
i talia przechyla się giętko
na wargach karminem zakwita półuśmiech
szkarłatny jak pożar flamencos
w tle dźwięk kastanietów porywa swym rytmem
wibrują strunami gitary
zaśpiewu namiętność oddechy zbyt szybkie
znów tworzą dwóch ciał manuały
dłoń palce odgina na kształt hieroglifów
w tle czerni zmąconej przez cienie
wśród iskier lecących z ognistych obrysów
podszyte purpurą krwi wrzenie
 
 
ten rytm zawsze wraca zostaje w melodii
i nawet gdy sama nie tańczę
to nadal przez życie pozwala przechodzić
pod rękę z hiszpańskim fandangiem



Dla Izabeli Baczewskiej ;)


number of comments: 13 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2011

szpinet i smok

jama ciemno chłód się pleni jak wodorost
y przepraszam
tupie smok nogami w sieni przez szczeliny
deszcz go zrasza
szpinak w kącie już pleśnieje nic ze smokiem
mu nie wyszło
smok na szpinak nie miał głowy innym oddał się
pomysłom
lecz gdy w liściach dojrzał smutek zaczął niezłe
mieć skrupuły
chciał biedaka czymś pocieszyć więc się schylił
spytał z góry
co tam stary słychać w dole znów ci w głowie
się przewraca
myślę że – tu szpinak westchnął – chyba jestem
wart pałaca
się zamyślił smok dogłębnie żeby dotrzeć do
przyczyny
dobrze słyszę? czy to znaczy że chcesz jakiejś tu
hrabiny?
niech bóg broni żadnej takiej to nie chodzi
o hrabinę
długo smok się zastanawiał w końcu poszedł kupił
szpinet


żeby już nie mówić wiele
ta pointa bajkę spina
od tej pory pod Wawelem
szpinet gra i rośnie szpinak


number of comments: 15 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2011

w oczy

dzień wkleja coś  i nic
samochody jadą dalej  taki truizm
sprawdza się w praktyce
 
na poboczach surfujące kroki  szybkie
przejścia po kałuży suchy ląd
optyka zawodzi wyżej
 
zawsze tak samo  życie praca życie czas
wyskoczyć
łódka to bujda na resorach  w zakręty
wpada się poślizgiem
 
za nimi podobno widok na 
płacony w ratach  tytułem zadłużenia
 
zazwyczaj wiatr
wieje


number of comments: 19 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2011

blues na fujarkę i skrzypiące koła

wreszcie siedzę na wozie lejce trzymam już w rękach
chociaż wóz z trudem w górę się toczy
coraz lepszy mam widok byle ośka nie pękła
byle deszcz mnie ponownie
nie zmoczył
 
tak to bywa raz z górki a raz nie - czasem spadasz
lecz nim zdążysz wytarzać się w błocie
już chcesz stanąć na nogi musi jakaś być rada
żebyś znowu nie usnął
pod płotem
 
twarz wiaterek owiewa cicho gwiżdżę przez zęby
choć fujarka w kieszeni łzy roni
koła skrzypią do wtóru trudno jestem zajęty
muszę najpierw swe życie
dogonić
 
deski trzeszczą pod tyłkiem w dłoniach lejce koń szarpie  
gdzieś tam widać już szczytu kontury
chociaż wozem kolebie biorę w rękę fujarkę
gamell – mówię – za chwilę masz
z góry
 
 
 
 
Dla Jarosława Jabrzemskiego z urodzinowym buziakiem.
Sam wybrał fujarkę. ;)


number of comments: 35 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2011

walc na czułość z uśmiechem

już podnoszę się z miejsca
kiedy dłoń mi podajesz
w oczach widzę tę samą
tęsknotę
 
żeby tańczyć jak dawniej
zanim świat się zawalił
kiedy wciąż było przedtem
nie potem
 
pierwszy krok no i drugi
w talii czuję jak lekko
obejmujesz mnie rytmem
kołysząc
 
głowę schylam z uśmiechem
jesteś moją tancerką
mam wrażenie że mówisz
to cicho
 
nie ma sali balowej
ani świec w kandelabrach
pod stopami nam parkiet
nie błyszczy
 
lecz jest ciepło i spokój
ciche tony brzmią walca
w tle melodii – wciąż tej
dla Elizy
 
 
 
Mojemu przyjacielowi.
Uśmiechnij się, Sławku – muzyka ciągle gra. ;)


number of comments: 46 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2011

blues miastowy

cóż harowałem jak koń bez sensu
życie mnie w uprząż ubrało zwykłą
i do kieratu nagle zaprzęgło
żebym już nie miał
innych pomysłów
 
dzień za dniem mijał a we mnie pustka
klapy na oczach zasnutych bielmem
nic nie widziałem a zwłaszcza jutra
i teraz nie wiem
czy jeszcze jestem
 
gdzieś na poboczach ktoś bluesa śpiewał
lecz słuch nie łowił żadnej melodii
tłumił ją hałas szef się wydzierał
siedziałem cicho
co miałem robić
 
w domu przygrywka bo wciąż małżonka
młynek tak kręci już od zarania
forsa się liczy firma i kontrakt
jakbym sam nie miał
nic do gadania
 
blues mi się marzy gdzieś w innym świecie
nie w równoległym bo nie wytrzymam
choć jeszcze nie chcę bo nadal pnę się
by mnie zamknięto w pudle
pod gliną



Dla Popsutego za inspirację. ;)


number of comments: 12 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2011

villanella żabi skrzek

i znowu villanella jakaś tam mi się wciska
wpycha pióro do ręki chce obrazy malować
nie wiem po co właściwie nawet nie wiem skąd przyszła
 
rzeczywistość się wali sprawia że komfort pryska
ja w lamusy zaglądam i od słowa do słowa
klecę jakąś tam villę bo natrętnie się wciska
 
myśląc ciągle by pozbyć się chaosu w zapiskach
składam słowa mozolnie choć ogarnia mnie zgroza
nie wiem czemu właściwie ale wiem że skądś przyszła
 
ma być siedem na siedem nie kombinuj więc w myślach
pilnuj lepiej średniówki - villa jest dziś surowa
i nie próbuj mi chały jakiejś tam w oczy wciskać
 
na każdego raz w życiu może kiedyś przyjść kryska
jakaś tam się napisze w końcu moja w tym głowa
żebym tylko wiedziała po jakiego mi przyszła
 
taka idea chyba muszę do niej mieć dystans
nawet jeśli lubiłam kiedyś coś szydełkować
teraz zamiast robótek villanella się wciska
a ja nie wiem za diabła po co ani skąd przyszła
 
 
jakiejś tam na zdrowie ;)


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2011

blues wieśniaczy

orałem siałem ziemia jak ugór
skiba za skibą na przekór głazom
teraz mam dosyć i to na długo
idę się włóczyć
więc wybacz babo
 
żadnych już wideł w ręce nie wezmę
podwórko chwastem niechaj zarośnie
i lepiej nie licz że wrócę prędzej
ani mi w głowie
zwłaszcza na wiosnę
 
gdzieś tam rozpalę ognisko w lesie
nikt już nie nazwie mnie starym zgredą
i z mchem pod głową pomyślę sennie
o - jakie gwiazdy
wreszcie mam niebo
 
mówi się – ptaki nigdy nie orzą
nie sieją także a żyją jakoś
teraz to czuję gdy już mam wolność
jakbym już sam był
podobny ptakom
 
 
 
 
Oczywiście dla Wieśniaczka. ;)


number of comments: 15 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 19 september 2011

blues rozedrgany

i znowu nie śpię słucham bluesa.
w rozklekotanej katarynce
dźwięki płowieją dymem w ustach.
pajęczynowo wiszą tony
 
blues na trybiki stare drewno
i szelak - błyszczy politura.
zapach i smak w tonacji g-moll 
 
w tle grajek który
dawno umarł
 
dziś inna dłoń już na uchwycie
sięga melodią po akordy.
brzęczy łańcuszek. pudło skrzypi.
małpka zasłania uszy - oczy
 
blues na klimaty walca retro.  
w balansach kroki przemycone.
drepcze papuga. los wyciąga
 
w tle cienie ludzi
coś skończone



Blues dla Szel, katarynka dla Witkacego, a teraz sobie śpiewajcie w duecie. Ja będę kręcić korbką. ;)


number of comments: 54 | rating: 29 | detail

Miladora

Miladora, 19 september 2011

bezsennik

zegar godziną zero:zero
zatrzymał czas na mgnienie oka
mrowiskiem wersów plik otwiera
znowu nawarzy z nich niepokój

myśli tykają w cyferblacie
wskazówka tańczy sekundami
po monitorze kursor skacze
godzina druga jest nad ranem

a potem trzecia na pulpicie
wciąż lampki smuga migotliwa
palce wrośnięte już w klawisze
myśli się roją czas upływa

czwarta trzydzieści sen jak zając
przycupnął w rogu pod poduszką
wersy sprzed oczu umykają
tak się zaczyna inne jutro

w słowie za słowem noc odchodzi
pościel mi stygnie już z tęsknoty
a na poduszce nie ma głowy
piąta dwadzieścia cisza spokój

czas jak zabawkę chowam w kieszeń
zaciskam w dłoni skrawek płótna
zsunął się z kolan stary zeszyt
nawet w zegarze śpi kukułka

szósta z kawałkiem ciepły prysznic
uśmiech schowany już w powiekach
w dziupli pod kołdrą niech się przyśni
lot Małgorzaty – ciemna rzeka


number of comments: 25 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 19 september 2011

villanella rozwichrzona

nostalgicznie żółkną liście już na drzewach
i w banalny sposób jesień się zaczyna
ptaki milkną wokół wiatr zaczyna śpiewać
 
rankiem szron na trawie obraz lata zmienia
na jesienną pastel w brązach i karminach
liście usychają i spadają z drzewa
 
ulatują ptaki w szary bezkres nieba
tylko mgły się snują po górach dolinach
jesień barwą liści swój otwiera sezam
 
zamienia kolory w płomienie na brzegach
wiatr ciągłą melodią w kokardy je spina
szelestem na wietrze zaczynają śpiewać
 
zasypują ptakom okruszyny chleba
spod pożółkłej trawy wyziera już glina
do dziobów zgłodniałych cicho stuka bieda
 
ku zmarzniętej bieli nieuchronnie zmierza
szepcząc ulatujcie bo zbliża się zima
nostalgicznie jesień znów odarła drzewa
w bezlistnych gałęziach wiatr już tylko śpiewa


number of comments: 16 | rating: 6 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: villa-viola-nella, villanero, villa luna, kolęda, culo-miot, ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell, uliczka, księżyc w sosie grzybowym, kalafonia, kanon, rozdreszczak, barkarola, odwyrtka, somnambulizm, zimoląg, diminuendo, two horses blues, Saint Peter blues, kantylena, blues tramwajowy, chanson, villa-tabacco-nella, fish and blues, tango, smok i wiosna, Szewczyk i Smok, smoczy sen, jesionka, night and blues, cholerniec, oddam za bezcen tytuł z puentą, oktober, villanella insula, villanella frigida, chili blues, sakramencki blues, zimowe wino, blues w barze Paradise, paradise, kwity, bluebezsens, Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”, chłodnienie, smocza zima, Wiatr i czarownica, Mikołaj, Myszobajka dla Mani – ciąg dalszy, Myszobajka dla Mani, romans jesienny, wlokę się przez dni jesienne, blues zaduszkowy, chronometr – cinque stagioni, i po co mi to było, kalejdoskop próżni, sennienie, jarzębiniak, kobiałka z bluesem, offertorium, malowanie czasu, blues za obola, ultimatum blues, z pewnością, klątwiec, pewnego dnia, krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście, niewymierność, non-sentimental blues, Agitobabologia, beztwarz, babolandia, pantomima, akwamaryn, nieskończeniec, Chałą marsz, bajdurka, miód i melisa, do diabła z liryką, pejzaż na dwie smugi w jesiennym zaokniu, Pergola, zdrowie panie Juluś, tarnina, blues testamentalny, wesele niewyspiańskie, jak zazwyczaj, antyśpiewajka z elementami w tle*, zaśpiewajka, la volta, step nieakermański, wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy, alhambra, kroplomierz, drzeworyt, uletniość, kadr, wrześniowość, przekichaniec, jesienny banał z podszewką, blackhat club, jesienny banał bez podszewki, blackhat, wrzeszczeć pod mostem, villanella z zielonym tłem, kluczenie, walkabout blues, i tylko ptaki, ballada o imponderabiliach, bajka o puchatym słoniu, tryptyk – zima, tryptyk – jesień, tryptyk – lato, lot nad rzeką Lete, nakarmić wiatr, skrawki, λυρικό ταξίδι – liryczna podróż, rozświetlanie, listnienie, awruk – contrafactum, awruk* i Safo, memory, hyde park story, miejsce końca, bieda blues, sceneria, obsydian, samowolka, w ostateczne brnę na ugiętych nogach, blues przedszkolaka, zawczoraj, rondo kapelusza z woalką, fuck’n blues, wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy, sen jest niczym tylko…, byleby blues, song debilki, lunapark, rondeau, codzienny blues, green grass blues, summertime, thanatos, przy kominku, kręgi, dialog, rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum, infinita, kauzyperda blues, ściśle według przepisu, zimowy blues, przedwiośniec, mewa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1