3 stycznia 2016
Nieprzypadkowo
Chłopiec podaje Lucynie zimną dłoń. Taka mogłaby być
miłość wywołana jednym ruchem, brunatne trawy
naciągnięte na ziemię.
W falach zasłon niewiele zostaje z końca grudnia, z dziecięcego
świata. Odchodzący ludzie jak origami, nie poruszają
się w środku. I, ku rozczarowaniu, upłynie mnóstwo szarosinych
śladów zwierząt, nim Lucyna zdoła odnaleźć siebie. Półpłynna
firana lewituje za nią jak welon. Syn
użycza jej głosu. Wtedy rodzi się w samym spojrzeniu
jak zachody, które omijają dom.
z cyklu: o wychodzeniu na swoje
29 września 2025
Belamonte/Senograsta
29 września 2025
absynt
29 września 2025
absynt
29 września 2025
Kreton
28 września 2025
sam53
28 września 2025
absynt
28 września 2025
violetta
28 września 2025
Jaga
28 września 2025
ais
28 września 2025
absynt