1 marca 2019
Wszystkie życia Anny, w oparciu o nieistnienie
Gdy patrzy na pudrową ćmę zatopioną w mleku, nie jest pewna
swojej postaci. Niby wróbel opity deszczówką na przydrożnej kapliczce.
Jest to o tyle smutne, że wykracza poza skórę obrazu, jak histeryczne
napisy na ścianie, pod portretem ojca. Drżącą ręką
używa kwiatu cukini zamiast kropidła: przecież nie umrę, wciąż jeszcze
nie jestem kobietą — i trwa w tym tak naturalnie, jak bezwładny pęd
obłoków, których punktem wyjścia stają się półcienie. Czyjś głos,
nieczuły zwitek papieru rzucony w ciemność. Z tego miejsca
widać pole, jej nieobcięte paznokcie u stóp. Z drugiej strony maleńkie
okno odłamane od reszty, jak kieszonkowa wersja nieba. Bóg schowany
w plewach przy wianiu ziarna, z taką mocą, że drobiny pyłu zdają się żywe,
i nie ma nic słoneczniejszego. Mamo.
W głębi zaoranej ziemi pas światła zmienia kolor oczu, wyrównuje
grzbiety fal, uwierzbiony fartuch niby ocean w przypływie. Śmierć
ma kształt fotografii ślubnej, która z takim oddaniem zmienia się
w świątka porzuconego w wysokiej trawie.
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta
20 grudnia 2024
Na świętavioletta
20 grudnia 2024
Zamiast ibupromudoremi
20 grudnia 2024
jeszcze jeszczesam53
20 grudnia 2024
2012wiesiek
20 grudnia 2024
Pastorałka trochę kulawajeśli tylko