3 maja 2019
Po-szmery
Zardzewiałe widły w strzesze i twoja odwrócona twarz,
we wklęsłym lustrze łyżki potęgują ciemność nieba,
to, co najbardziej przejmujące. W porze bez deszczu,
papierowe łódki w dłoniach chłopca są jak wodne lilie.
Szkliste drobiny, kamienne rozgwiazdy wydobywane
ze środka spękanego bagna, drżą u naszych stóp.
Gdy późne lato strzępi chmury, brzęczące okowy traw
rozdzielają nas w kształtach, opatrywaniu ran.
I nie jest to ani dobre, ani złe, jakby każda chwila była
czymś kompletnym: Bogiem machającym na pożegnanie,
krukiem z jednym białym piórem. Na najdalszym brzegu,
kot trzyma w pysku nienazwane, sierść z kresek
jak zimowy liść narysowany przez dziecko. Całe tamto
światło. Albo odległość.
30 listopada 2025
Jaga
30 listopada 2025
Jaga
29 listopada 2025
violetta
29 listopada 2025
dobrosław77
29 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
28 listopada 2025
wiesiek
28 listopada 2025
sam53
28 listopada 2025
sam53
28 listopada 2025
sam53
28 listopada 2025
sam53