30 września 2019
Jakby zawsze było więcej rzek, niż brzegów
Oszalała tylo raz, ale już jej tak zostało. Odrobina światła
rosła w brzuchu: mając niebo zbyt blisko, to jak życie po życiu,
w domku na drzewie. Konary i pień, niby zarys dogasającego
ogniska. Kilka zwierzęcych kości dyndających na sznurku
od świtu do mocnego słońca, żeby ją uwieść na sam wierzchołek,
przez przezroczyste skrzydła much. Musiała to komuś opowiedzieć,
lecz tylko poszeptywała, niby fale w spokojnym strumieniu: zdrowaś
matko, łanów pełna, uczyń mnie bardziej przejmującą — jak
każdą śmierć, jak nawoływanie z ust przerysowanych węglem.
1 listopada 2024
Norylsk. Nieskończony deszczArsis
1 listopada 2024
GrzybodranieTrepifajksel
1 listopada 2024
porozumienieColett
1 listopada 2024
do granic smutkuColett
1 listopada 2024
Ale róże kwitną dalej,Eva T.
1 listopada 2024
Wpadła w pokrzywyJaga
1 listopada 2024
R.I.P.AS
1 listopada 2024
0111wiesiek
31 października 2024
Naga prawdaMarek Gajowniczek
31 października 2024
Sobie a muzomMarek Gajowniczek