30 września 2019
Jakby zawsze było więcej rzek, niż brzegów
Oszalała tylo raz, ale już jej tak zostało. Odrobina światła
rosła w brzuchu: mając niebo zbyt blisko, to jak życie po życiu,
w domku na drzewie. Konary i pień, niby zarys dogasającego
ogniska. Kilka zwierzęcych kości dyndających na sznurku
od świtu do mocnego słońca, żeby ją uwieść na sam wierzchołek,
przez przezroczyste skrzydła much. Musiała to komuś opowiedzieć,
lecz tylko poszeptywała, niby fale w spokojnym strumieniu: zdrowaś
matko, łanów pełna, uczyń mnie bardziej przejmującą — jak
każdą śmierć, jak nawoływanie z ust przerysowanych węglem.
28 czerwca 2025
wiesiek
28 czerwca 2025
sam53
28 czerwca 2025
Arsis
28 czerwca 2025
violetta
28 czerwca 2025
dobrosław77
28 czerwca 2025
Istar
27 czerwca 2025
Yaro
27 czerwca 2025
wiesiek
27 czerwca 2025
Jaga
26 czerwca 2025
Yaro