Arwena | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (3) Poezja (186) Proza (3) Fotografia (5) Pocztówka poetycka (2) |
Arwena, 13 października 2011
otwórz mnie
dobry rocznik
wytrawny z lekką nutą
zapowiedzi pijaństwa
za to że od czekania do ciebie
tyle zatopionych myśli
na zimę dotyk przebiera
w rękawiczkach
na pogodę
bawełniane podkoszulki
żeby było miło
i miękko pod palcami
na usta w kroplach
pocałunki miętowe zielone
leczą z obietnic
pachnie gorzką czekoladą
zdradą
kiedy pijana plącze się
pod kocem nie czują ciepła
na ostatnią chwilę
puste lampki napełnia
noc
być
może
zamiast
Arwena, 12 października 2011
powiedz co byś chciał
gwiazdkę bez nieba? mało męskie
a może parę butów o zakrzywionych noskach
niech do ciebie pasują
upiekę szarlotkę teraz wiem jak
nie przesłodzę
albo dam ziół przesuszonych letnim zapachem
kiedy ciężko sercu szczypta na wrzątek
obiecuję
pomoże
a zielone oczy zaczepione w rzemyk
/jak polną drogę/
spacer myśli na skróty przez jesień
wyglądają spokojnie w twoją stronę
w kilka ciepłych słów ubiorę poduszki
niech uśpią całowaniem
ja nie mogę
a ty chcesz miłość
nic nie warta moja
zobacz jak pięknie nam w pastelach
czerwień wszystko psuje
kaleczy spięte dłonie
kiedy nie wiadomo co powiedzieć
jeśli wystarczyć musi
dziękuję
Arwena, 12 października 2011
na serdecznym
znowu ucisk
wysoki brunet
lekko zadarty nos
uszy po sobie
oczy szkliste
lekko zaciągnięte
smutkiem
dla towarzystwa
umowa na czas określony
rok
nie dłużej
pies by się przywiązał
a jedno z nas
oczekuje zerwania
dobre uczynki
spełniają własne pragnienia
dla nas nikomu nie chciało się
być człowiekiem
Arwena, 10 października 2011
jeśli zostanę tylko w nich
nie zdarzy się nic
czyż nie pragnąc jak radzą
zadowolę serce
i ułoży się we mnie wygodnie
zanim ciało zamknie oczy
zmęczonym odruchem
na pożegnanie
nie domyślaj się
bądź pewien
jeśli w słowach
przebierasz
co z kochaniem
które piszę ci w listach
milczysz
więc albo układasz je w sobie
albo nie wiesz kim jestem
Arwena, 10 października 2011
próbuję napisać
od miesiąca
zaczynam tytułem
/jest oczywisty/
wracam do kuchni
cebula nauczyła mnie
obchodzić się ze sobą
delikatnie
żadnych łez!
w pokoju obok
córka delektuje świt
zagląda od strony okna
nie potrzebuje dla zachęty
odsłoniętych kotar
robi swoje chociaż przynudza
/tak twierdzi noc/
na kanapie pies liże kość
tyle jego ile się podzielimy
nie znosimy parówek
w koszulkach z nadrukiem
jeszcze nie ogrzewam
dom ciągle przeżywa
romans ze słońcem
chociaż nie ma już dla niego
czasu
na obiad kotlety
nie wiem czy to ważne
ale w kuchni
mieszkam najdłużej
więc zdradza mnie
zapach
zostaje w listach
które wysyłam
na złość zapominającym
że piszę ze zrozumieniem
patrzę w okno
rozbierają ulicę
ze wstydu wymiotuje gruzem
zastanawiam się czy już martwa
a sekcja zwłok jest konieczna
wiadomo że morderstwo doskonałe
dobija
zaklepuję czas na nic
gotowa jestem znieść złość
ale cholera jasna
nie mogę napisać o szczęściu
mogłabym skłamać
tym którzy czekają
odrobiłam lekcje
bardzo starałam się
/albo wcale/
nie powinno mieć wpływu
na to co potrafię
a czego nauczyła miłość
o niej w szkole wieść niosła
obowiązkowa lektura
w przekładzie
grafomańskich belfrów
nie nabrali nikogo
odą do szczęścia
której nie odważył
napisać się nikt
więc dlaczego ja
Arwena, 9 października 2011
patrzysz z wysokości
po palcach
wspinam się do ust
rozpięta między nami
melodia
przegrywa z ciszą
pachnie earl grey
szukam klucza
tak się zaczyna
od uniesionej ręki
gorącej herbaty
na niewspólnym
stole
drzewa opadają z sił
nie czekajmy już
Arwena, 9 października 2011
jasnowidzenie kiedy nikt nie patrzy
a jednak czuje
synoptyk bólu na skrawkach cierpienia
z rozsypanych liter współczucia
zapisuje nasze nazwisko
takie mam życzenie
poukładać zgodnie z przeszłością
rok za rokiem wszystkie zdarzenia
w których nie powiodłeś się szczęściem
dlatego ciągle piszę
mdli od nie czytania
ale ty czuwasz
bo kiedy znika słowo a zostaje pierwsza
zgadujesz bezbłędnie
znasz mnie
i nie zamierzasz zrezygnować
z pewnego
Arwena, 8 października 2011
myślisz że lubi kwiaty z łąki
jak chleb prosto z pieca
jeszcze ciepłe od słońca
pachnie zbożem
a sukienka
spodoba jej się w maki
może lepiej jak pójdzie ktoś w spodenkach
martwi mnie że rozmyśli się zatem
nie śpieszno mi
może wrócę ptakiem?
panie boże
jeśli łaska proszę żeby nie bolało
ją przecież bardziej
kiedy wrócę tu następnym razem
będzie lepiej jak teraz zaśniesz
z wiatrem
otwórz tylko serce i kochaj
Arwena, 7 października 2011
nieśpieszny ten uśmiech
jakby z drugiej ręki
przenoszony od dziecka
niepewny
czy rozciąga się od ucha do ucha
czy tylko grabi twarz
nie bój się
przecież tylko mnie czytasz
Arwena, 6 października 2011
nie wiem o tobie więcej
jak o czasie podarowanym
w prezencie
przewiązanym krótką wstążką
tyle żeby starczyło
i nie rozsypało zawartości
nie kolekcjonuję uczuć
są tam gdzie powinny
pozostawione na pastwę
rozstania
bardzo się staram
nie pisać pod włos
więc nie gryź proszę ręki
która przeprowadziła cię
na drugą stronę
Arwena, 5 października 2011
to kobiety w większości
składają się z wody
kiedy wypłakują
ramiona nerki stopy
w kałuży po nich
zostają sukienki
i suche kalosze
Arwena, 1 października 2011
wchodzi na scenę
między powlekany próżnią fotel
a stolik z odebranymi prawami
do rodzinnych obiadów
udaje
że zna ich wszystkich na pamięć
rozprasza tłum
otwierając puszkę kawy
przegotowana tysiąc razy woda
paruje nad głowami
wyciąga tabliczkę
czekolady
może kogoś
da się jeszcze
uratować
większość wychodzi
odwiesza kurtki
reklamówki z chlebem
parasole
lektury
może wszystko
będzie dobrze
Arwena, 30 września 2011
nie mogę zamknąć walizki
może to przez bluzki
niepoukładane w kostkę
może przez pośpiech
pociągi nic o nas nie wiedzą
konduktor rozkłada ręce
kiedy pytam o czas
kto to wie
ktoś powinien
na przykład pan
na pana czeka przesiadka
a na mnie ukochany
co będzie jeśli pociąg
nie przyjedzie o czasie
może sobie pójdzie
na inny peron
przypadkiem
chwyci w ramiona
inną torbę podróżną
wypakuje w domu
poukłada w szafie
zaparzy kawę rozmasuje nogi
westchnie ależ cię to miasto zmieniło
a ja
a pani wróci ze mną
lepiej nie wiedzieć
gdzie i kiedy
skończy
się podróż
Arwena, 28 września 2011
drzewa rosną mocnym w głąb
tak łatwo o złudzenia
kiedy człowiek z piłą spaceruje po lesie
ptaki nie odlatują do ciepłych krajów
z powodu zimna
ale żeby tym co mają na to mniej sił
zostawić przebrane krople jarzębiny
siwe kobiety nie farbują włosów dla urody
ale żeby mężczyźni nie bali się starości
a świat złożony z okruchów dobra
klei się do nieba lepką jak lukier
słabością
Arwena, 28 września 2011
doprawdy dziwne to miasto
dobrze zbudowane
do pięt mu nie dorastam
teraz tak wszędzie
portier podwyższa standard
a mnie się czepia głód nikotynowy
wychodzę w piżamie
i nie zwracam na siebie uwagi
doprawdy dziwne to miasto
na poduszce białe ręczniki
jak hotelowe dziwki
zużyte i czyste
wychodzę w sen
ale zaraz wracam
dzwoni recepcjonista
ma wiadomość
nikt o mnie nie pytał
Arwena, 26 września 2011
jeszcze mnie tam nie ma
w wynajętym pokoju
urządził się rok
przemalował ściany
trochę szarości beżów
w kątach posadził las
domy chcą żyć
dopóki cegła nie skruszeje
a przeszłość rozpala w kominie
drzewem nie z naszego ogrodu
domy chcą żyć
muszę tylko rozpocząć partyturę
Arwena, 25 września 2011
p r z e p r a s z a m
przepraszam
tylko p r z e s u n ę butelkę
bliżej będzie r a ź n i e j
p a t r z pan
jakie to ładne m i e j s c e
pan trzyma ten k i e l i s z e k
nie p i j m y z gwinta
nie trawię przenoszonych pocałunków
pan się p r z y s u n i e
ja w drodze a pan przyjezdny
przecież widzę torbę
n a r z ę d z i a
pan prosto z pracy
dom stawia
mały
dla żony
i d z i e c i
nie nie
nie chcę w i d z i e ć
planu budowy
proszę nie u p i j a ć się
ze mnie
Arwena, 24 września 2011
tylko liście kiedy przekwitają drzewa
zmieniają nadzieję w pewność
nieprzytulnie pomyślisz wilgotno
ale tak jesień rozpina las w sieni
przy drodze głowy w wielkich kapeluszach
przesiadują nudne seriale i wiadomości
z pierwszej ręki smakują nieprzebrane
z drugiej bywa zatruwają życie
Arwena, 23 września 2011
mówisz ze mną nie do wiersza
łotrzysz pościsz idźże pierwsza
widzę zmierzasz na salony
po co wkładasz kalesony
frak ci skroją moje dłonie
od tej chętki dziś nie stronię
rozłóż proszę swe ramiona
niech się czuję uwiedziona
pisz mi proszę piękne wiersze
trochę dłuższe trochę szersze
nie wysyłaj mi haiku
to jak w przerwie czas na siku
pisz lirycznie o pieszczotach
nie chce czytać o głupotach
/Janda krzyczy na wybory!
Ojciec warczy na nieszpory!/
a ja wpadam w twoje rymy
/moje trochę przewietrzymy/
chodź, wymieńmy się słowami
ależ iskrzy między nami!
pieścisz teraz moje wdzięki
ja rozmyślam dla udręki
że mi zmarszczki wygląd psują
i nad duszą dominują
weź mnie teraz między wersy
nie nie byłeś wcale pierwszy
lecz dla ciebie od godziny
składam te cholerne rymy!
albo kochaj mnie ty łotrze
albo niech do ciebie dotrze
że gówniane piszesz wiersze
moje zawsze będą pierwsze!
nie patrz na mnie zaskoczony
ty się czujesz urażony?
weź te swoje wypociny
sto lat! mam dziś urodziny!
Arwena, 22 września 2011
niepokalane poczęcie
w zamian uśmiech
na rzepy
trzy pokoje
wysadzane granatami
gruz wynoszony każdego ranka
w damskiej torebce
i tożsamość
wynajęta okolicznym bezrobotnym
wiem że nie można
wypowiadać imienia człowieka
którego nie ma na liście ocalonych
ale przegryzam się z tobą
nabieramy smaku
będzie można wstawić drzwi?
Arwena, 22 września 2011
w dziewięćdziesiątym
szewc puścił z dymem
nieodebrane buty
piwnice zapełnił
trampkami za pięć złotych
trochę mi było smutno
on nie narzekał
częściej widywał się z ludźmi
bez lady za którą kiedyś
ukrywał interes
wtedy nikt nie pytał
czy to się opłaca
teraz każdy wie
ile zarabia na parze
więc woli
jak przychodzą osobno
i nikt nikomu nie liczy
Arwena, 20 września 2011
bywam na ucztach
senna i sztuczna
na mnie sukienka z wiskozy
piję dwa drinki
zbieram malinki
oraz opinię mimozy
wracam nad ranem
z obcym mi panem
zostawiam klucze na stole
budzi mnie słońce
serce gorące
płynę na ziemskim padole
pamięć zawodzi
szampan się chłodzi
pewnie przed ósmą nie wstanę
znowu rozpusta
całuję w usta
wychodzę by wrócić nad ranem
nie szukaj kluczy
ktoś mnie nauczył
przesypiać miłości niechciane
Arwena, 19 września 2011
nie żyję ekologicznie
nie segreguję śmieci
nie wpłacam oszczędności
na konto fundacji uratuj zebrę
nie zapisałam się do partii
nie solidaryzuje się
nie zbieram ulotek
/wyślizgują się z pieca/
targuje jajka z tróją
które znoszę cierpliwie
w nadętych kobiałkach
kozaki kupuje zimą
z płaszcza nie wyrosłam
torebka tylko czarna
a włosy pod kolor czasu
chleb dzielę z ptakami
ziemię z kwiatami
a dzień kiedy mija
nie kradnie zmęczenia
tylko zostawia noc w boa
nie pytam dlaczego
/już nie/
po co komu wiedza
na której nic się nie upiecze
a skup otwierają dopiero
po dziewiątej
Arwena, 18 września 2011
duszno
dom oddycha kominem
pachnę deszczem
ten to dopiero przelewa w czas
zakładki w ulubionych fragmentach z pamięci
zmyślam
prowadzę monolog z ciałem
ustąp miejsca kocie
przed tobą wróciła noc
wygłupia się
rozdziela wilgotne korale
przekłada ze mnie w siebie
oddychaj
usta maluje kłamstwem
wychodzi
Arwena, 18 września 2011
marnujesz talent
usłyszałam przez sen
o świcie
wyprałam zeszyty
odwirowałam ostatnie słowa
teraz białe kartki nabierają słońca
wierzę w reirkarnację
Arwena, 17 września 2011
wyjęła klucze. pęk wisiorków. złoty od Stefana. srebrny od Jeremiego.
ten z niebieską obwódką wokół palca od Marka. lubiła go. najbardziej.
bezbłędnie trafiał nawet na wielkim kacu.
zaczyna taniec.
rozpuszcza kok. spinka jak każda imitacja sprawdza się dla niecierpliwych.
ale nie teraz. wymaga czasu a ten przegryza się z miętówką. pies nie zawodzi.
po godzinie oboje wiemy że nie wejdę a on nie wyjdzie. jedyny powód dla którego
nie poprosiła o klucz. nie lubi się oswajać.
zapalił światło.
zamknął okna żeby nie wpuścić żadnej ćmy. nie zna się na motylach.
szczególnie tych bezsennych. papieros jest ostatnim punktem w zaprogramowanym czekaniu. wyszła na palcach a wróciła po winie. jak on nie wierzył w bajki. i długie włosy. kto się tak zapuszcza na stare lata. usnął.
jesień i pada. więc dlaczego czuje suchość w ustach. zlizała już wszystkie akty z lustra.
jest wyjście. ale nie ma klucza. poczeka. i zaprzyjaźni się z psem.
Arwena, 16 września 2011
przemycam sen
na wielkim prześcieradle
gdzie ksieżyc wyleguje
nadgryzione brzegi
/nikt nie zaśnie dziś głodny/
niespokojna
trzy kroki do piekła
trzy do nieba
nie muszę tam iść
nikt nie musi
wystarczy dobranoc
Arwena, 16 września 2011
każdy ma swój początek który nadaje mu koniec
rozchodzimy się
majątek dzielimy na pół
w pokoju obok
słychać pierwszy krzyk dziecka
Arwena, 16 września 2011
żyję szybko
i chcę szybkich wierszy
nie krótkich
ale zwyczajnych
jak kaczka czy drabina
w mięcie na niestrawność
w melisie na szał
w liście na głowę
chcę je w paczce papierosów
jeden po drugim
wypalić inicjały
mieć duszności i z głowy
że nie wiadomo o co chodzi
Arwena, 14 września 2011
odkryłam dziś
że wprowadziła się do mnie mysz
koniec lata uczepiony chmury
poszybował do Nibylandii
wypakuje błękitne koszule
przewietrzy anielską cierpliwość
do słońca
a moja mysz?
zostanie do wiosny
pod miotłą która już się nie przyda
piasek z dzikich plaż rozniósł przeciąg
a kurz nie trzyma się kaloszy
grzyby najlepiej biorą o piątej rano
a ser ma dziury nie z powodu myszy
jak inaczej pokonać lęk przed szarością?
Arwena, 14 września 2011
zabierz mnie
odważnie przekrocz próg
błoto nie przeszkadza
nikogo nie obejdą ślady skąd przychodzisz
rozdziały nabiorą zmarszczek
w najpikantniejszych momentach posiwieje akt
lubisz mnie
byłeś tu kilka razy
rozmyśliłam się
i tak wykopałeś dół
konika przygniotły skrzypce
próbował zagrać
dla ciebie
przerosłeś go trawą
nie róbmy z tego wielkiej sprawy
rutyna?
więc chodźmy
pozwólmy zetrzeć kurz
Arwena, 14 września 2011
rzucasz na tył siedzenia. złote obrączki na przegubach już cię nie obejmę.
musisz zasłużyć sobie na guziki mówiłeś. pozwalałeś szoferowi gwałcić moje piersi.
nieprzytomna znosiłam komplementy. od sławy dzieliło mnie kilka szwów.
główna rola przypada tobie. jak u Chaplina. gest wystarczy za tysiąc słów chociaż nikogo nie dotyka. tyle razy prosiłam nie znoś smutnych scenariuszy. to jak zakażenie duszy. od ciągłego zła rozpuszczasz krzyk w mojej głowie.
ból przemawia najczęściej. wiem też że najciszej. odchodzę. zostawiam ci moje ręce.
nasza wspólna decyzja a krew tylko moja. to będzie naprawdę dobry film. tylko się przewinie.
Arwena, 13 września 2011
igła wielkości palca
trafia w oko
ze ślepych uchodzi
powietrze
zaciągam się świtem
przez zatrzaśnięte skrzydła
nie odlatuje nikt
w krzyżówkach
z głupcami
zawsze wygrywa hasło
które prowadzi do klucza
i można wyjść przed wyrokiem
operacja udana
najtrudniejsze są powroty
sukienka zmierza
w kierunku wyjścia a ciało
niewybudzone rozlewa się
pod bokiem
wszystko będzie dobrze
regularnie zażywać
trawy pod stopami
drzew w ramiona
masować siniaki
rozcierać blizny
uśmiech tasować ze smakiem
partyjka dobrze zrobi
na gniew
i pisać pisać pisać
Arwena, 12 września 2011
na koloniach
z przepakowanych plecaków
szybko wietrzeje zapach
płynu do zmiękczania
w białe podkoszulki
wciska się smród
kuchni polowej
przypalone placki
smakują powoli
dobre zostaje pod lasem
na złe
spakowane szyszki
suszone komary
patyki rzeźbione w inicjały
pierwszych miłości
których nie zapomina się
do końca życia
przez kilka dni
większość nie opala w słońcu
nic poza buzią
pełną jagód i uśmiechu
kiedy bledną siniaki
można w końcu
podgrzać krew
ale właśnie wtedy
wracają do domów
świeżo malowanych
ścian od których
odbija się kac
a w wiadomościach
porannych najpierw ofiary
pogoda na końcu
Arwena, 11 września 2011
znajomy prowadzi gospodarstwo
młody chłopak
poświęcił złote łańcuchy
i wypasione BMW
w kościele
odprawiają mszę
prowadzi matkę pod ramię
nigdy się nie ogląda
ojciec gdyby żył
zrobiłby to teraz za niego
ucałował jej dłoń
i zaprowadził na chór
dzwoni do mnie
opowiada o zmierzchu lata
które ugania się za słońcem
po złotych polach
już ścinamy warkocze moim pannom
śmiech to nie rozmowa
ale nikomu nie żal
straconych minut
szklanka zmielonych orzechów
laskowych
dwie szklanki mąki
pszennej
pół szklanki cukru
masło najlepiej te prawdziwe
trzy jajka zdecydowanie kurze
śmietany tyle co kot napłakał
wanilia wyciśnięta z laski
trzy garście śliwek
z drzewa sąsiada
to jest dobry dzień
spokojny
dzieci w pokoju obok
śmieją się we mnie
usypia strach
a świat do którego
nie ma klucza
innego jak kruche
ze śliwkami
wygląda moim oknem
Arwena, 10 września 2011
wszystkie dziwki mojego życia
w głowie a nad
hula hop
plastikowe matki boskie
latarki pobożnych
komu poświe/ę/cić?
skłony przysiady
bieg przez płot/ki/
zarywam godziny
darowanemu wybijam zęby
dziewica rodzi bliźniaki
nudne słońce
jasno ciepło
nic więcej
nawet przez zamknięte okno
robi swoje
a ja szukam cienia
za męską marynarką na wieszaku
Arwena, 8 września 2011
tak mi żal listów nagich
obok kopert rozdartych
białych
ciągle mylisz adresy
pomieszkuje
między ostrzem a winą
nie odbierasz telefonów
okna prześwitują zielenią
skąd mam wiedzieć że kot
to kot a nie kilka sfilcowanych róż
w letnim kapeluszu na rondzie
tuż obok trzeciego oka
zamieszkuje myśl
natrętna liże znaczki
zakochuje nas w sobie
piszę wierszem
bo kiedy dzwonię
zawsze krzyczysz że to pomyłka
Arwena, 8 września 2011
biedronki
wplecione w polne warkocze
nadużyły cierpliwości
więc człowiek posyła je do nieba
nie czeka
kto rozmiaru kilku kropek
udźwignie bochenek
od zawsze mamy problem z wiarą
jej wyrzeczenie
skraca czas oczekiwania
i studzi życie
posyła do łóżka nienajedzonym
i budzi głodnym
a biedronki zawracają w połowie
nieba
kto by tam uwierzył
Arwena, 6 września 2011
właściwie to nie wiem dlaczego
odkładam na później resztę
którą wydał mi czas
w złotówkach żeby więcej
a jest tylko ciężej
nie jestem niewdzięczna
doceniam ocenę na wysoko
ustawioną względem życia
i bez oczekiwań
które strach kumuluje
przed niezwycięstwem
nie mieszam się w opatrzność
a los gnę jak rogi
ulubionej książki
tyle że to zawsze są wiersze
a ludzie nie zaglądają
obcym pod spód
gdzie na dwóch chwiejnych nogach
idą kobiety w zacerowanych rajstopach
i z pośladkami wypełnionymi napięciem
przed ciągle tym samym strachem
niezwycięstwa
Arwena, 5 września 2011
nigdy wcześniej tego nie robiłam
nie wiem jak nadać początek
przejść do sedna czy
brzegiem
pozwolić słonej wodzie
doprawić myśli
by smakowały słowa
/bo ponoć przez żołądek do serca/
podam szczegóły
poeta ale piszący
przynajmniej jeden wiersz
na szczycie rankingu
kilka dobrych znajomości
w jury
fotografia ale nie au face
wystarczy starego drzewa
fotela drogi krzyża
coś w prozie być może
rachunek bankowy
na który wpływają tantiemy
nie mówiłam wcześniej?
to musi być bogaty poeta
w marynarkę z kieszeniami
w rozmiarze pink lady
butonierką na dwa kasztany
kolana zdarte nie buty
bieganie mnie nie interesuje
w mowie zupełnie słuchający
w piśmie bieglejszy ode mnie
inaczej się nie dogadamy
i najlepiej zrobimy to
na poziomie pióra
jedno delikatne pociągnięcie
myślą uczynkiem zakochaniem
;)
Arwena, 4 września 2011
kobieta z kotem na głowie
wyłożyła karty
powiedziałam nie
zdjęła wiatr z górnej półki
rozpuściła konie galopem
kot ani drgnął
krzyknęła znam twoją przyszłość
ale nie powiem
powinnaś być wdzięczna
bo prawda mogłaby cię zabić
czego bać się bardziej
zapytałam
śmierci czy tego co ją sprowadzi
kobieta parsknęła
kot się obudził
przeciągnął i przeskoczył
na górną półkę
tą z wiatrem
czy opowiadałam wam już
jak zahaczyłam o kawałek nieba?
Arwena, 3 września 2011
nie krzycz bo jeszcze usłyszę
wrócę drogą ze spuszczonej smyczy
utopisz głowę w zimnej wodzie
okoliczne psy zagryzają kości
świnie kwilą do nieba
którego dla nich brakło
więc dzielą to między siebie
przypominasz wielkie siodło
wciskasz mi się w tyłek
wiele o tobie mogę powiedzieć
ale nie to że jesteś czuły
chociaż dałeś mi trochę rozkoszy
moja spluwa potrzebuje towarzystwa
siadacie na wprost
tłumaczysz dlaczego nie mogę zostać
nie jesteś przekonujący
wsadzasz jej palec w oko
ból doprowadza do szału
świnie nie widzą nieba
moje błękitne oczy nie wystarczą
Arwena, 2 września 2011
niektórym dzieciom
rodzą się niedobre matki
ale ufają bogu
zbiegając na ziemię
w szmacianych trampkach
kaleczą stopy o kamienie
które podrzuca im czas
pokonując odległość
między niebem a domem
piszą listy do rodziców
wierszyki zasłyszane
od aniołów dedykują ojcom
kołysankami które najlepiej
nuci księżyc pod balkonem nocy
usypiają smutek
małe dzieci w zaufaniu
opowiadają dorosłym
o życiu jakie ich czeka
nie wierząc w szczęśliwe zakończenie
wracają do nieba
po kamieniach łatwiej wspiąć się do góry
Arwena, 1 września 2011
sny nie śnią się
sennym
przychodzą w otwarte powieki
nie zatrzaskując ich
nie czyniąc hałasu
przeprowadzają szepty
i dotyki
nie piszę pacierzy
chociaż ojcze nasz
poczekaj z wątpliwościami
do świtu
Arwena, 31 sierpnia 2011
moim zdaniem
wszystko zostało napisane
czas wyciągnąć walizkę
spod łóżka
wygodnie złożyć w kostkę
reszta ułoży się sama
w okoliczności łagodzące
dla niepożegnań
można mieć wszystko gdzieś
trzeba tylko zwiznąć żagle
i wejść do butelki
oraz mieć kogoś kto ostatecznie
pociągnie za sznurek
Arwena, 28 sierpnia 2011
miejsce które jest światem
skurczyło się do słów
wymagania wzrosły dotyki zmalały
ba!
nie ma ich na tyle by odczuć
siebie w pamiątkach
badania statystyczne doprowadzają do klęski
nadzieje że kilka ciepłych numerków
los wyciągnie w odpowiednim momencie
i rzuci na pożarcie zakochanej kobiecie
litości
nie znajdziesz w słabościach
moich uniesień siebie
nie dotykaj mnie marszcząc brwi
na złość strzepuję kolor z rzęs
mrugamy do siebie od dawna
zerwij co kusi pchnij przed siebie
idź za w moją stronę
chcę się unieść na palcu
serdecznym dotykiem w głąb
Arwena, 27 sierpnia 2011
tak się upiłam delikatnie
z wierzchu
jakby półmrokiem
wkręcam ostatnią żarówkę
czekam
świerszcze piszą
partyturę na długość nocy
gdyby przyszło mi do głowy
zasnąć
podglądam cię
od słowa do słowa
udajesz
czy kochasz
Arwena, 25 sierpnia 2011
wypcham cię piórami
albo nadmucham helem
polatasz sobie
skoro taki jesteś zdołowany
plaże pamiętasz bez piasku
wszędzie kamienie słona woda
ja w czarnej sukience
ty tłumaczyłeś turystce
jak dojść
zachodzę w głowę
po co tyle ujadasz
oszlifowany kamień osadzony
w obroży
wepchnąłeś mi ukradkiem
pod lipą
budę postawiłeś w miesiąc
nie szczeknęłam ani
kiedy wracając po północy
ogonem zacierałeś ślady
potem jedliśmy z jednej miski
jakby nic się nie wydarzyło
a teraz skomlisz
szczeniaku
Arwena, 25 sierpnia 2011
wyznania płowieją w chwili dotyku
w mowie piśmie zamyśleniu
kwitną wilgotne od zmierzchu
zachodzących wspomnień
ta droga prowadzi w nas środkiem
dotykiem
fanaberią kochanków
wśród markotnych wdów
przezornie
samotnych
zachodząc oburącz
dębowe poręcze sypialni
tracą pragnienia nieczuli grzeszni
kłamią
odchodząc
zapominają
rozkoszuj wolniej
między łopatkami opadłych skrzydeł
dotykaj
jesteś w tym sobą
szczelnie we mnie pełnia
spoczywaj
Arwena, 24 sierpnia 2011
bałagan świadczy za mnie. diabelski kocioł wrze. ogonowa na wątróbkach. nie ma warunków. pod stołem klejące miejsca moich słabości. jestem błędnie oznaczonym punktem stałym. w kierunku wyjścia pajęcze koszule w srebrną kratkę. fason roku na wybiegu między oknem a wyjściem. stop. okno to też wyjście. dla zdesperowanych much uginających się pod ciężarem tłustych skrzydeł.
wychodzę. cierpliwość drzew kojąca. wśród swoich refren myśli nie boli. niebo odrywa się chmurami. kto by kolan nie ugiął pod ich ciężarem. odpowiedzialność z metką. nic do siebie. nie dojeżdżają autobusy w miejsca gdzie przystanki osiwiały od ciągłych zmian pór roku. usiądę teraz w kosztownych bortach z wnętrza mojej skomplikowanej sytuacji. jeśli uznam że warto.
Arwena, 23 sierpnia 2011
ludzie wchodzą między regały. ugniatają strony w podarte okładki. czekam.
wyrwana z upośledzenia ciszy gmatwam myśli. niepotrzebnie. sroka w przykrótkiej spódniczce zlizuje błyszczyk. szlag mnie trafia. mój zgryz nie pozwala zamknąć gęby. w żadnej z ulubionych książek nie tolerują brzydkich kobiet. z namaszczeniem dotykam okładkę. parzy.
ktoś inny całuje kogoś. szlag mnie trafia. ciągle usta na pierwszej stronie. jak strąki fasoli rosną emocje długo i spokojnie. wydłubuję ziarenka nieprawdy. dla siebie i chleba powszedniego kseruję najciekawsze momenty. odpalam czas. kopci się. gną kominy ciężary westchnień domowego ogniska. z bliska widać że mikołaj ma doklejaną brodę. a słodycze to tylko cukier.
Arwena, 20 sierpnia 2011
teraz mnie nie ma
ale bywam
trzeba mi tylko spojrzeć
w oczy
wypielić przerośnięte rzęsy
nie na zmarnowanie
ale w blade policzki
tyle mam życzeń
w jednym z nich królewna
usypia ze smokiem
a rycerz pisze do króla donos
że taka niewierna idei
w drugim jesteś
ale jakby wisienką na torcie
wszystko ci jedno
w jakim smaku
przy jakiej okazji
a ja, chcę cię mieć
i chcę zjeść
skreślam dziewięć cyfr
może trafię
Arwena, 19 sierpnia 2011
zerwij
ciężkie w liczydłach korale
/doliczyć się nie mogę/
gubię monety szczęścia
wydaję resztę z napiwku
od życia
kilka
zaraża zgniłą zielenią
nadgryzione łaski boskie
nie zakleją dziury
prezenty rozdane
mniejsza o
Arwena, 18 sierpnia 2011
to śmieszne układać brzegiem
na głębokości wszystkich doznań
muszle pełne korali zimnych martwych
listy powielane krajobrazem nieszczęść
w butelkach po słodkim winie
pachną wiśnią z dalekiego wschodu
ich białe kwiaty dopinają niebu chmur
nie idę śmiałością w twoje ramiona
kocham mrok cierpliwy
mojej odmienności
w który wciskasz detale prawdy
bolą o tobie
wino wskrzesza niebo do nocy
pij
Arwena, 16 sierpnia 2011
patrząc z góry
wszystko maleje do rozmiaru wróbla
nikogo to nie martwi
szczególnie kominiarzy
zbieramy pióra
zazdroszcząc ptakom gościnności nieba
tych którym się udało
czasami dopadają tragedie
ziemia staje wtedy na wysokości
Arwena, 15 sierpnia 2011
idą drogą
śmierć niesie słabszych
ileż się trzeba naśpiewać
żeby serce chciało bić
miasto całe w latarniach
oszukanym motylom płoną skrzydła
jeszcze się lepi czas do zegara
wartę trzyma chłopiec z kamieniem
kobiety piorą bandaże
płynie bezsilność rzeką
bezradne drzewa
układają się ciszą z wiatrem
teraz orkiestra
wieńce kokardy
krótkie spódniczki
puste garnitury
jest na co popatrzeć
żeby tylko była pogoda
Arwena, 13 sierpnia 2011
a co jeśli są ludzie tak smutni
że nie dostrzegają motyli
spacerują tylko do łazienki
zwymiotować nadgodziny
co jeśli są ludzie tak zgorzkniali
że nie wolno im wchodzić do cukierni
mogliby zwarzyć kremowe powietrze
co jeśli są ludzie tak samotni
że w rozmiarze ich stóp nie szyją butów
przecież nigdzie nie wychodzą
a co jeśli jesteś jednym z nich
tylko nikt ci o tym nie mówi
żeby zobaczyć w tobie siebie
z motylem na głowie
uśmiechnij się
to też twój motyl
Arwena, 12 sierpnia 2011
smutek kruszy
lato w kasztanowe ziarnka
tyle mnie łaknie poukładanych
w motyle obrazów
pieszczotliwie gubią dotyki
traw spłoszonych pod naszymi ciałami
lato nie zapamięta mojego imienia
chociaż kwiaty na twoich zdjęciach
nie przekwitają
ale i nie zakwitają
Arwena, 11 sierpnia 2011
nie szarp
słów ze mnie zdartymi od zaparć łokciami
nie pozbędę się wyrzutów
wszystko ci jedno
jak wychowujemy dzieci
nie mogą żyć częścią twojej wiary
w blaszane garnitury
kumulacji zaciągniętych /niespłaconych/ kredytów
paciorkami wody na głębokości
wszystkich nieszczęść tego świata
enigmą z kluczem dla niezainteresowanych
dla ciebie mogą dla mnie muszą
od wschodu do zachodu w ciągłości
kaszlu kichania pierdzenia czytania
tylko być
ile utopiłam siebie w ogórkowej
kiedy macałeś mnie po tyłku
przelotem między moim
a twoim różnym pożądaniem
kury wydziobują niewiernym kogutom
dziurę w głowie
czerwone grzebienie nie są oznaką dominacji
ale porażki
kolacja bez odgrzewania
bądźcie punktualni
Arwena, 11 sierpnia 2011
uległe ptaszyska
przenoszą gniazda na moje parapety
noc świtem odbija w szybie odloty
czekanie uzbraja wysiłek
oswajam poczytalność
oko w oko z grubą warstwą nieba
które nie mieści się w oknie
więc nie przychodzi do mnie
na świeże croissanty
kanibalizm
tłumaczy porażkę nadętej wielkości
na stole nieotwarte koperty
listy piszą urzędy
czasami ludzie liżą jeszcze brzegi kopert
zostawiając ślady których znaczenia nie nadał im nikt
wybiegam z domu
czarne kruki zdziwione
znam tysiąc sposobów by uciec
oknem wychodzi się tylko raz
Arwena, 8 sierpnia 2011
ile tego
zmieściłam w kieszeniach
mały ogryzek z oczkami
objedzony przez czas
przytulam ciało do łokci
skóra odurzona ciasnotą
wspomnień nie da się wyhodować
nie głaskane zdychają po kątach
spakuję większość w worki
oddam uzależnionym od puszek po czekoladkach
nakręcanych kurczaczków serwetek w biedronki
pustych doniczek martwych plakatów
starych płyt z filmami których tytułów nie rozumiem
perfum bez zapachu bukietów jakie lubię
mogłabym poukładać w całość
znaleźć wytłumaczenie
wyjaśnić parę spraw
wypłakać w męski rękaw
oderwany od ciała
dotyk
wymyślić
wybieram jutro
mogę kogoś spotkać
Arwena, 8 sierpnia 2011
"Miłość nie jest tylko emocją, uczuciem, ale również wyborem."
czekamy na gwiazdy
spadające z łaski
dziurawią ciepły szal
owinięty wokół zachodzącego słońca
kosmykiem włosów deszcz
zaczesuje pochmurne niebo
to nie prawda że tęcza
ma tylko siedem kolorów
ktoś je tak dobrał że różnią się bez przerwy
Bóg dla otuchy posadził kwiaty na drodze do piekła
Arwena, 6 sierpnia 2011
nie chcę być nikim innym
nigdzie indziej
obraz podchodzi robakami
ścianę dzieli na pół
świat w twoim wykonaniu
ucieka po naciągniętych szybach
daleko
szerokoustne zlewy
zapycha plaga mielonych
nie odgrzewam ani ich ani ramion
ciężko utopiona w pierzach
uczulona na ptactwo
w rozkładających się piórach
zasypiam
ścielisz sobie na strychu
tam wszystko przypomina dom
Arwena, 5 sierpnia 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
zanim spadnę z huśtawki
diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
swobodnie wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
dusza odcedzi dobre chwile
dotknę ramienia opatrzności
nikt nie zwątpi dokąd zmierzam
Arwena, 5 sierpnia 2011
pytasz mnie jak to będzie
zerwane łańcuchy
wolnością wgryzą szczęki
w duszne pokoje cmentarzy
patrz samosiejki na grobach
mówią martwa cisza słyszy cienie
a tu kwiaty pod grzywą z marmuru
kaleczą zielenią szarości
ubieramy dziurawe latawce
w szum morza na zapleczu świata
męczennicy liczą na wieczność
która obierze ich ciała z życia
Arwena, 4 sierpnia 2011
mój ojciec zawsze mawiał
nie wiem co
nosił
goło nie chodził
czasami wychodził przed
czy miał dom
przyglądał się
co widział
zaciągając
fajkę czy papierosa
rozmyślał
o nas czy dziwkach
pracował
gdzie /w końcu za coś gnił/
lubił kiedy
mogę tylko zgadywać!
był sam kiedy umarł
ciasno uwięzły krtań duchy
żebrał o litość
wiem bo zacisnął palce na zdjęciu
pochowałem go bez butów
Arwena, 2 sierpnia 2011
ludziom potrzeba wiary, szczególnie w śmierć
wyszła po cichu
stare deski w korytarzu
przegapiły moment
kapcie pod łóżkiem
ciepłe jeszcze
więc jak
pomadka jest wyraźniej czerwona
na lekko uchylonych ustach
mów!
milczy
ta sukienka którą ma na sobie
źle ją znosi
nie układa się między nimi
nic ją to nie obchodzi
na palcach /głupio/ żeby jej nie zbudzić
wychodzę
teraz wyraźnie słyszę
jak skrzypi podłoga w korytarzu
wracam
siedzimy przy stole
dzwonie do niej
nie odbiera
telefon rozbija ciszę o żal
ono staje się kamieniem
dźwigam cierpliwie czekając na ból
Arwena, 1 sierpnia 2011
dopłyń we mnie do początku
spierzchłe słowem dotyki dopal
nie targuj strata wielka ból mętny spokojny
ustąp z miejsca wejdź pomiędzy
zobacz ile słów tyle tęsknot lepkich
ostatnia pierwszą życiem pięknieję
w najcichszej pielgrzymce do spełnienia
szepty duszy
gorączka ciała
pożądanie
Arwena, 31 lipca 2011
nie piję
na kacu wszystkie wieści złe
pamiętam szklany kościół przy piekarni
przemodlony pijackim daj złotówkę
brakuje na wstęp do edenu
dla żywych powrót gratis
nie mogę pić
kolorowe jarmarki odjeżdżają
po drugiej butelce wyję
nie chcę do raju po pijaku
do piekła trafiam na trzeźwo
nie odróżniam góra czy dół
tylko droga dłuższa
Arwena, 30 lipca 2011
cholerne marzenia!
spełniają się komuś
kto ich nie ma
taki rodzi się gnojem posiada
mamę i tatę
okrada z instynktu
i złota które ojciec przywiózł z Bułgarii
oni udają on nie
w końcu oboje skaczą z mostu
dopija starość
bosa dziewczynka
/może być z zapałkami/
siedzi na poręczy krzesła
gwałcona spojrzeniem
potem widelcem
obiera ziemniaki nigdy ich nie je
w chlewie podgryza świniom pazury
zagląda do kościoła
kości wiesza na klamce
bóg milczy
tyle się już nagadał do wyższych rangą
zabieram dziecko do domu
ciepło ma jada regularnie
treściwie
ale nie da się pogłaskać
przytulić
dziewczynka z marzeniami
które spełniły się po drugiej stronie ulicy
Arwena, 21 lipca 2011
jestem zabawna!
wkręcam śrubki w dupki
okolicznym pachołkom
obsiadam fastrygą męskie podkoszulki
jak mnie kole nuda
do budy uwiązana
ujadam z burkiem pobudka łajzy
a kury pieją
pieją
pieją
wymyślam krótkie piosenki
wypycham motylami szmacianki dla dzieci
nie dziękują tylko modlą się za mnie ich matki
wypadły mi wszystkie zęby bo sypiam z dziadkiem do orzechów
na spółkę rozgryzamy grzechy swoje i cudze
nigdy nie jest za wesoło
żeby nagle nie mogło zrobić się smutno
a ty guglujesz objawy
potem dzwonisz i gadasz jak nakręcony
weź pigułkę
weź pigułkę
weź pigułkę
biorę! w czopku
dziadka trzy razy dziennie
i jest cholera zabawnie!
Arwena, 21 lipca 2011
ojciec porzucił
matka biła
fizyk macał
on nie kochał
sięgam po kromkę chleba
gorzką od soli zapamiętam
nie ustępuje ból głowy
z szamba genów uprzemysłowionych ciałem
nie rusza coś czego nie powącham
szaleństwo to dobra teoria na lęk nie pierwotny
nabyty targiem od boga za oczy brzuch stopy
utopionych w wariacjach moich
twoje ale wyrzuca na brzeg
nie! boli
to nic że nie rozumiesz
nie płacz
szaleństwo ma dobrą matkę
Arwena, 20 lipca 2011
jeszcze nie wiem co chcę jesienią
zimne słońce zajdzie kiedyś rdzawo
i oprawię ciepło ciała rtęcią
słodkie wino odsączę z poranka
gdzieś tam będziesz zapatrzony w niebo
porozrzucam myśli po trawniku
nic nie powiesz kiedy ciężko wsiąkną
zamkniesz dłonie by uścisnąć litość
potem wózek pchniesz w kierunku drogi
zaplątane koła między stopy
dotknę wierszem weź mnie chociaż siłą
szepniesz prozą kiepsko w nocy spałem
Arwena, 20 lipca 2011
wcisnęłam się w sześćdziesiąt kilo mięsa
panteonem osobowości
nabrzmiałe piersi dzwonią o pełnej godzinie
nadmiarem wody mogłabym zapełnić
wszystkie zakotwiczone łona
żaglowce cumują coraz śmielej
bez obaw co port to bękart
wargi które oblizujesz w osobności
zawsze cytując obrażasz
powinieneś urodzić się jednorożcem
z penisem na czole
mityczny bóg gwałtu w moim przekładzie
jest wyjątkowo umięśniony mimiką
rozprasza
twój odór kiedy się rozkładam
tak właśnie śmierdzą konie na wybiegu
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek