Miladora

Miladora, 12 january 2012

blues podsufitowy

stoję na skrzynce z petem w zębach
wyżej spieprzony równo sufit
w dłoni wciąż dziko skacze kielnia
a tynk zlatuje jak ten głupi
i nie mam czym osłonić głowy
ech blues podsufitowy

ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
zwiać już bym chciała i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy

następny zamach… leci gruda
sufit ją ścina jak w siatkówce
kiedy się w końcu kurwa uda
kiedy ją rzucę z jakimś skutkiem
po rozum trzeba pójść do głowy
ech blues podsufitowy

ty draniu – mówię – już na ciebie
znajdę za chwilę jakiś sposób
żebyś mi nie spadł znów na glebę
i nie zapaprał reszty włosów
nie warto oddać za tynk głowy
ech blues podsufitowy

patrzę i dumam co z tym zrobić
tynk skorupieje mi na skórze
w szafliku pusto żadna korzyść
kiedy tak miotam się na górze
jakby mnie ktoś pozbawił głowy
ech blues podsufitowy

więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – babo kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy



Poniżej dopisuję męską odmianę dwóch zwrotek,
żeby panom gitarzystom ułatwić sprawę, gdyby
chcieli remontować sufit. ;)


ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
najchętniej zwiałbym i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy
 
więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – durniu kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy




z inspiracji i współpracy z Szel. :)



number of comments: 109 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 20 january 2013

Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”

Przyłącz się, bracie, zamów piwo,
rozgość, a potem kufel wznieś
za bluesa, bracie – i za miłość,
za ludzki trud i życia treść.
 
Za przekroczenie tego progu,
skąd już nie trzeba nigdzie iść,
za spokój duszy, łaskę bogów,
za to, że mogłeś kiedyś żyć.
 
Piwa otrzymasz pełen pokal,
ze złotą pianą aż po dach,
a kiedy przyjdzie ci ochota,
jazzmani bluesy zaczną grać.
 
Nieważna pora – tu, gdzie jesteś,
panuje zawsze gwar i ruch,
i wszyscy nucą bluesa szeptem,
lub też śpiewają go bez słów.
 
Opowiesz bluesem całe życie,
po trąbkę pewnie sięgnie ktoś,
już się nie zbudzisz z niedosytem,
że mogłeś dostać inny los.


number of comments: 98 | rating: 35 | detail

Miladora

Miladora, 6 october 2013

cholerniec

ludzie jak króliki skaczą po chodnikach
mnożą się i pędzą z hałasem i krzykiem
jesień ich pogania wciąż deszczu niesyta
 
o ja październiczę
 
płynę nurtem kroków po liściastych traktach
tłum mnie wkręca w bramy wraz z ulicznym szczytem
skałużone niebo mieli niczym wiatrak
 
o ja październiczę
 
na przystankach tupot wilgotnych kamaszy
tulą się kolana zimnym tchem podszyte
wiatr ciska kroplami przez twarze i dachy
 
o ja październiczę
 
poranny przymrozek ścina kwiatom głowy
wystawia na aukcję sucholistnym kwitem
brnę w słotnym powietrzu jesiennej żałoby
 
i wciąż październiczę

Apis Taur:
 
ląduję w kieracie co robotą zwany
no i znów szefowi nie złożyłem życzeń
czyn ten dobrze będzie mi zapamiętany
 
o ja październiczę

Issa:
 
na głowie mam tyle ile mam w głowie
nade mną deszcze – parasole suszy
z sił opada październik i padnie w listopad
o ja październiczę
 
i kogo to ruszy
 
Jaro:
 
a ja dzisiaj spokój mam nadzieję wyśnić
tak więc bez wahania udam się na pryczę
tam spojrzę na sufit swoich złotych myśli
potem krótko powiem...
 
o ja październiczę

Wieśniak M:
 
tanieje sukienka w pastele pod rynną
anioły zniewolone w odzieże dziewicze
upuszczają spojrzenia na bruk z tej przyczyny
 
że ja październiczę

Ania Ostrowska:
 
wyblakły w pamięci plaże
ile ich było nie zliczę
palmy i hoże dziewoje
co teraz?
 
zapaździerniczę

Bosonoga:

kiedy u sinego nosa zwisa kapka
i spod mgły oślizłej własnych nóg nie widzę
wtedy mnie dopada na wojaże chrapka
 
nie chcę październiczeć!
 



Ze specjalnym podziękowaniem dla Veroniki, której podebrałam owo październiczenie. Kto chce, a zwłaszcza Apis Taur, może kombinować następne zwrotki. Wszystkie zamieszczę.  :)))


number of comments: 87 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 18 january 2013

chłodnienie

ugrzęzłam w środku panoramy
zimowej pory w splocie godzin
szaro płynących za oknami
gdy świt nad ziemią chwile płoży
bezlistne drzewa niebem spina
niczym koronką smużąc ściany
i kładąc świateł blady stygmat
pomiędzy mną a minutami
 
wzrok skierowany w mętną szybę
w odbiciu miga coś przelotem
trzeszczy podłoga zegar idzie
w bezwymiar czasu poza oknem
zostawia tylko szept wskazówek
blade migawki przeszłych zwidzeń 
zasnute cieniem chłodnym kurzem
zebranym w szaroczarną ryzę
 
na dłoniach stygną ślady zmierzchów
dni wędrujących chmurnym niebem
wokół milknące echo deszczu
zamienia bezdźwięk na elegię  
czasami tylko promyk przemknie
drżąc na firankach i w powietrzu
płonie zimowych jabłek czerwień
szukając ujścia w kanwie gestów


number of comments: 83 | rating: 32 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2012

blues testamentalny

zostawię zaledwie trzy smugi poezji
kilkoro przyjaciół – to wszystko
milczące pianino wygrane po brzegi
a pod nim wytarte klepisko
 
garść wspomnień po kątach wieczorne kreacje
w kolorach nastrojów i dżinsy
precjoza w kasetkach sandały na spacer
i grzańca co dawno już wystygł
 
w kieliszkach ornament talerze we wzory
splatane na barwy i wieczór
pod lampką jesienny zostawię koloryt
i chwile z wiedeńskich karnetów
 
na półek spiętrzeniach rozległy księgozbiór
gdzieniegdzie z nitkami pajęczyn
i księżyc za oknem wiszący wciąż w nowiu
w spłowiałej firanek uprzęży
 
zostawię w albumach krajobraz sylwetek
na stole mosiężny kandelabr
tęsknotę za Bachem obrazy i świece
 
o kurwa – nie warto umierać


number of comments: 82 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 14 november 2012

romans jesienny

w chmurne poranki chłodne wieczory
gdy jesień hula deszczem po dachach
siedzę niechciana jak w zbożu sporysz
równie przyziemna i byle jaka
 
lustro wyciąga język odbiciem
krzywi się cierpko odwraca głowę
deszcz palcem stuka ponuro w szybę
ciarki po skórze latają mrowiem
 
szaro na duszy – szaro banalnie 
czają się cienie w kątach jak gdyby
chciały mnie zszarzeć połknąć i żadnej
nie widzę wokół już perspektywy
 
pianino z zimna szczęka zębami
wiekiem próbuje przytrzasnąć łokieć
za oknem tylko cieknące krany
 
ech idę kochać się ze szlafrokiem
 
 


Dla SzalonejJulki, bo mnie zainspirowała. :)))


number of comments: 81 | rating: 36 | detail

Miladora

Miladora, 19 december 2014

uliczka

wrzyna się wąską strugą bruku
w mury kamienic czeluść miasta
płynąc pospiesznie jak w migawkach  
tłumem przechodniów stukiem butów
by gubić dźwięki gdy wieczorem
przesącza ludzi w ciemne bramy
i może dalej chodnikami
zmierzać spokojnie w nocną porę
 
wtedy okiennic ciemne oczy
mrużą powieki lamp migotem
czasem firanka załopoce
albo też światła lekki motyl
siada na bruku złotą plamą  
i choć fasady tracą barwy
żółto-miodowy blask latarni
rozprasza ciemność aż po rano
 
wśród labiryntu innych ulic
przemierza miasto wraz z pogodą
zakręca wraca i na nowo  
odbicie domów w szybach tuli
a kiedy wszystko wokół cichnie
odpływa dalej już samotnie
jak pozbawiony celu okręt
jakby przestając nagle istnieć


number of comments: 72 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 30 september 2012

babolandia

Smutno mi, Boże – żaden ze mnie człowiek,
baba zaledwie i to też nijaka,
każdy ją może potrącić przechodzień,
a dziad mieć w sakach.
Stąd, że tak często obrywam po głowie,
smutno mi, Boże…
 
To życie z dziadem, jego wymagania,
zrobiły ze mnie idiotkę na pokaz.
Nigdy nie mogę zadowolić drania,
spać w papilotach,
bo zaraz wyzwisk sypie na mnie korzec.
Co robić, Boże?
 
I nawet w ekran nie pozwoli zerknąć,
bym się pocieszyć mogła w jakiś sposób.
Wciąż słyszę: Babo, zrób obiad, a prędko,
należny chłopu.
Więc mam ochotę walnąć go czymś w głowę.
Zrozum mnie, Boże.
 
Mówi, że tyję, że szał już przeminął.
Kto zrobił jednak tę kurę domową?
Bóg? Bóg mnie stworzył ponętną dziewczyną,
a dziad „połową”.
I ta „połowa”, często jeszcze gorzej,
ma już dość, Boże. 
 
Znajome tylko zwykły mnie pocieszać,
że w gruncie rzeczy dziady są te same
i cudza żona ich bardziej podnieca,
zwłaszcza nad ranem,
kiedy w marzeniach inne ujrzą łoże.
To prawda, Boże.
 
Wczoraj włożyłam koszulkę za krótką,
mając nadzieję, że dziad się pogapi.
A on się tyłkiem odwrócił, coś mruknął
i szlag mnie trafił.
Na szczęście jednak ktoś chętniej pomoże
niż Ty, mój Boże.





Parodia Hymnu Słowackiego
w ramach zabawy
z Jackiem Sojanem. ;)))


number of comments: 71 | rating: 33 | detail

Miladora

Miladora, 20 december 2014

ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell

i znowu święta – przestawiam graty
chwile spadają niczym wodospad    
a w radiu lecą same christmasy
 
nad głową rośnie kuchenny masyw
i jak tu nie wpaść w bezdenną rozpacz
gdy znowu święta – przestawiam graty
 
choinkę bombki i altembasy
choć strzałka skacze poza termostat
a w radiu lecą same christmasy
 
wciąż gonię w piętkę drę się na pasy
zwijam rozwijam cóż wola boska
że znowu święta – przestawiam graty
 
i myślę przy tym: strachy na lachy
w końcu wszystkiemu jakoś tam sprostam
choć w radiu lecą same christmasy
 
plączą się ręce garnki i daty
ponownie jestem jak kura nioska
składając święta – przestawiam graty
a w radiu lecą same christmasy


number of comments: 70 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 17 september 2012

antyśpiewajka z elementami w tle*

krążą liście jak przekleństwa
nad głową
znów ten wrzesień niczym pętla
chujowo
gdy za oknem miasto moknie
wiatr dmucha
pewnie wszystkim dziś pierdolnę
psiajucha
 
kopnę kasztan stłukę lampy
w ulicach
może zajdę też na Planty
się bzykać
ależ śliska jest ta ławka
o kurwa
mam ochotę a tu sprawca
się sturlał
 
szlag by trafił znów nie dojdziesz
dziewczyno
szukam kosza niczym mojżesz
by spłynąć
stek inwektyw już się we mnie
kotłuje
pieprzę wrzesień w rytmie przekleństw
wiosłuję
 
 
 
 
 
* dla wszystkich antyjesienników, a ja idę poszukać sobie
jakiejś suchej gałęzi, przepraszając za użyte środki niepoetyckie.  ;)

Usuwam na pierwsze żądanie. ;)


number of comments: 67 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2012

ultimatum blues

kiedy mnie wreszcie trafi szlag
odmieni żywot na bezkresny
wyruszę stąd na tamten świat
mając nadzieję że Przedwieczny
zrozumie o co idzie gra
i gdy roztoczy Nieba światłość
witać mnie będzie stary Satchmo
 
przy dźwiękach gospels przejdę próg
My Lord Mahalia mi zaśpiewa 
Ella dorzuci kilka nut
i zanim jeszcze stanie zegar
gitarą zabrzmi Ragtime blues
inaczej mnie nie skusisz Panie
na owo wieczne spoczywanie
 
niechaj się włączy B.B. King
bez tego nigdzie się nie ruszę
jeżeli It don’t mean a thing
to nic na pewno nie jest bluesem
a Raj bez bluesa – zwykły cyrk
więc daj mi przyszłość tak niebieską
jak tylko może bywać wieczność
 
zagraj mi Panie blues and soul
na głos Armstronga i na trąbkę
nie masz wyboru Panie bo
anielski mnie nie zwabi koncert
pod skórą tkwi wonderful world
dlatego proszę – okaż łaskę
i obdarz bluesem – wtedy zasnę


number of comments: 66 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 3 november 2012

chronometr – cinque stagioni

prima
 
to jesień kochany to jesień
stygnące powietrze i liście co szeptem
wyznają kolory pogodzie
to pora kasztanów i chłodu nad ranem
gdy wiatr gubi skrzydła wśród brodzeń
pochmurność nad głową gdy idę wraz z tobą
a deszcz wciąż zacina i siecze
kałuże wśród błota zamglony listopad
to jesień kochany to jesień
 
seconda
 
to zima kochany to zima
jesienny już finał i inny też klimat
gdy mżawka szronieje o świcie
śnieg skrzypi na dworze i każdy kto może
ucieka w domowe zacisze
to pora wieczorów gdy z wiatrem pospołu
mróz kwiaty na szybach zaklina
a w dziupli sypialni czas niczym nie nagli
to zima kochany to zima
 
terza
 
to wiosna kochany to wiosna
zagląda przez okna podkręca termostat
by rzeźbić liściasty ornament
i dłonie wyciąga by zimę odplątać
przywrócić ponownie w nas pamięć
czerwcowych wędrówek gdy chwile tak długie
i ziemia wilgotna w zaroślach
gdy kwitną paprocie srebrzone przez noce
to wiosna kochany to wiosna
 
quarta
 
to lato kochany to lato
płynące legato wraz z wiatru kantatą
w zapachu żywicznej słodyczy
dojrzałe kłosami pod niebem bez granic
gdzie czas kroczy z wolna wśród ciszy
cieniste ustronia zieleni konsonans
błękitne lusterka jak akord
refleksy na wodzie i śnienie o sobie
to lato kochany to lato
 
quinta
 
to jesień kochany znów jesień
nieważne co niesie gdy mamy promesę
na bliskość i chwile ze sobą
gdy wspólna jest cisza i rytm ukołysań
i jedna poduszka pod głową
dzień spływa wciąż miękko poddając się rękom
czas nie ma dostępu do oczu
to jesień kochany lecz jeszcze przed nami
tak wiele następnych pór roku


number of comments: 63 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 28 february 2013

blues w barze Paradise

przewiane piaskiem dni
na plaży w szumie fal
co jeszcze można śnić
gdy w oczach ciągle żar
dlatego nie mów mi
że gdzieś istnieje raj
on tutaj jest gdzie ty
pod molo
w Paradise
 
zielony morski chłód
łagodzi słońca blask
jesteśmy razem – tu
rozgrywa się nasz czas
złączone ślady stóp
prowadzą w nieba skraj
i znów się spełnia cud
pod molo
w Paradise
 
w barze wieczorny cień
kołysze głową w takt
blues płynie niczym sen
gdy wciąż go dla mnie grasz
więc nie odchodźmy lecz
szepnąwszy – chwilo trwaj
zostańmy aż po kres
pod molo
w Paradise
 
 
 



Oczywiście dla Szelki, która jak mało kto potrafi mnie zainspirować bluesowo.
Tym razem zaproszeniem do Paradise w Międzyzdrojach. :)))


number of comments: 63 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 13 november 2012

wlokę się przez dni jesienne

zasnuło mnie dzisiaj wilgocią i chłodem
i nawet już czajnik nie mruczy
barometr zwariował i znów niepogodę
zwiastuje więc jak się tu włóczyć
 
gdy niebo z ołowiu i ciężkie od deszczu
wzrok nie ma się na czym zatrzymać
więc szukam mozolnie jakiegoś pretekstu
by uciec nim zacznę przeklinać
 
układam stos książek szeleszczę kartkami
fortepian wciąż wzdycha i nudzi
od lampek refleksy padają na ściany
już czas pod kocykiem się zgubić
 
listopad wieczornie zagląda do okien
nareszcie wokoło jest cisza
codzienność zakręcam jak słoik a potem 
już tylko wierszami oddycham


number of comments: 60 | rating: 30 | detail

Miladora

Miladora, 7 february 2012

thanatos

niektórym ludziom kołysankę nuci
zamyka oczy i z palcem na ustach
uśmiecha się lekko – śpij – zdaje się mówić
nie ma już dzisiaj i nie bój się jutra
wczoraj odeszło spłacone przez życie
zostanie spokój pamięci z naddatkiem
by skłonić głowę – śpij zatem
już zawsze


number of comments: 59 | rating: 32 | detail

Miladora

Miladora, 8 october 2012

klątwiec

znów październik po kolana
zwilgocony w świtobraniach
śliskościeżny błotnodrogi
zauśpiony w kopcach mrowisk
 
warzę w kotle skrzyp jesienny
zawęźlone części kłączy
zbrunatniałe chwastów pędy
zdechłej żaby tylną z kończyn
 
paździerzowo szarogęśnie
nićmi deszczu snuje przędzę
zakłębieniec chmurnolistny
posklejany burodystych 
 
pajęczyny z dna rozpaczy
łajno kota czaszkę sowy
w czarnym lulku nocy zaczyn
trutkę szczurów i psi skowyt 
 
rozpaździernie zmierzchosenny
kroplodzwoniec nietajemny  
mżawkowiejny pluchosiąpiec
skałużony do nieskończeń
 
warzę w kotle ingrediencje
zgniłych grzybów ciemny werniks
skrawkiem pleśni chrzczę zaklęcie
czas odczynić ten październik


number of comments: 59 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 11 october 2012

blues za obola

nie składaj monet na powiekach
nie próbuj włożyć też do ust
przewoźnik legend będzie czekał
póki nie skończy się nasz blues
lecz zanim przebrzmią wszystkie tony
ulecą w ptakach hen ze strun
chcę poczuć ciepło twojej dłoni
i dotyk twój
 
niechaj przeważy szalę wagi
i mroczne nurty rzeki Styks
spłyną beze mnie – albo w drzazgi
rozsypie się ten stary mit
nie pragnę zostać Eurydyką
byś do Hadesu musiał pójść
i nie chcę czerpać duszy znikąd
lecz z twoich ust
 

może i na nic już nie liczę
bo wiem że kiedyś czeka kres
ale nieważne – naszym życiem
nie będzie rządził bogów gest
to ty poprowadź mnie przez ciemność
i niechaj płoną ognie gwiazd
żebym wciąż czuła tylko jedno
oboje nas



 
 
 
 
Dla Ciebie, Veronico - za inspirację. ;)


number of comments: 58 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2012

Chałą marsz

Piszcie, bracia poeci!
Bo już poezja nie ta.
Ciszej tam, publiko!
Dzisiaj głos ma
naczelny
Dyletant.
Piszcie – nie róbcie przerwy,
bo ciągle wierszy za mało.
Zajeździmy kobyłę poezji! −

Chałą!
Chałą!
Chałą!

Hej, wierszokleci,
walcie
słowo za słowem!
Zali już rzeka wyschła do końca
a piórom stępiły się dzioby?
Niech się sklerotyk wieszcz pręży,
nie będzie więcej olśniewał –
chałtury nikt nie zwycięży!

Zlewać!
Zlewać!
Zlewać!

Za morzem klęsk błyszczy Olimp,
więc piszmy wciąż nowe i nowe,
jak leci i do woli.
Niechaj zwyciężą wiersze chałowe!
Chociaż wieszcz chce nas zdusić hałasem,
a metafory piszczą jak koty,
górą będą na zawsze te nasze:

Gnioty!
Gnioty!
Gnioty!

Zali pióro nam zdechnie?
Mówimy głośno - wała!
Prędzej
jaja utniemy wieszczom.
Niech zawsze górą jest chała!
Naprzód – co tam brak rytmu,
to częstochowa lśni zniczem!
Zduśmy świat bez pomysłu:

Kiczem!
Kiczem!
Kiczem!




Parodia wiersza "Lewą marsz" - Majakowskiego.
Specjalnie dla Jacka Sojana, żeby nie marudził. ;)))


number of comments: 58 | rating: 30 | detail

Miladora

Miladora, 4 november 2012

blues zaduszkowy

znów maszerują święci – za nimi
korowód cieni pamięć i tłum
sięgają ręce po siebie – limit
już przekroczony na żal i ból
szarzeją twarze lśnią aureole
w chłodnawym zmierzchu przygasa znicz
a święci kroczą – teraz ich kolej
by grać w pochodzie bluesa i iść   
 
takty prowadzą w ostatnią przystań
ścieżki zasłane liśćmi – i gdzie
pod warstwą ziemi śpią tylko widma
a wyżej tańczą płomienie świec
w oczach wciąż jeszcze żarzy się ogień
miga odbicie nagrobnych płyt
a święci kroczą dalej w pochodzie
i grają bluesa by równo iść
 
tak maszerują każdej jesieni
wiodąc za sobą duchy i nas
i grają grają w świateł feerii
bo tylko bluesa mogą nam dać
potem przygaśnie pamięć i smutek
zmarli spokojnie będą znów śnić
święci odejdą do nieba z bluesem
lecz teraz jeszcze idą by iść


number of comments: 57 | rating: 31 | detail

Miladora

Miladora, 26 august 2011

a-nima

wyprasowałam dziś duszę
i choć nie lubię prasować
bo dla mnie to czysta męka
 
musiałam - była pomięta
 
chyba upadłam na głowę
nie lepiej duszę gdzieś schować
wyciągać tylko od święta?
 
co z tego że taka zmięta
 
i nawet już niezbyt młoda
kiedy wciąż służy na zdrowie
choć czas jej depcze po piętach
 
pal licho że wciąż pomięta
 
a teraz w banał się wkręcam
i chcę ją reanimować
chociaż z poezji wyklęta
 
po diabła duszę prasować?
niech tkwi w żelazku
 
puenta


number of comments: 55 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

Agitobabologia

Wysuwajmy się, baby, do przodu,
zanim chłopy nam wszystko zagarną,
babską ligę utwórzmy narodów,
żeby przyszłość nie stała się czarną
dziurą, która nas w końcu pochłonie.
Naprzód, baby, to jeszcze nie koniec.
No bo kto nie ma głów od parady?
Baby.
 
Chłop od wieków panoszy się w rządzie,
przywilejów i łask nienażarty,
no i chrzani nam wszystko gruntownie.
Zęby szczerzy historia, choć karty
ciągle jeszcze nierówno rozdaje.
Więc mówimy: Panowie, bez jajec!
My tu ład wprowadzimy z ochotą –
chłopom.
 
Dziady w gary, a baby do steru.
Zobaczycie, jak sprawy ułożyć,
żeby sobie wzajemnie nie szkodzić.
Jak uniknąć parszywych numerów,
które dziady wciąż zwykły wykręcać.
Startuj, babo, więc na prezydenta.
A dla chłopów ta rada najlepsza:
Spieprzać!

 
 
 
 
Wbrew pozorom nie jestem jakąś tam zaciekłą feministką,
wręcz przeciwnie – lubię facetów. Co wcale nie znaczy,
że nie mam czasami ochoty się z nimi podroczyć.
Panowie – może jakaś kontra? ;)))


number of comments: 54 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 19 september 2011

blues rozedrgany

i znowu nie śpię słucham bluesa.
w rozklekotanej katarynce
dźwięki płowieją dymem w ustach.
pajęczynowo wiszą tony
 
blues na trybiki stare drewno
i szelak - błyszczy politura.
zapach i smak w tonacji g-moll 
 
w tle grajek który
dawno umarł
 
dziś inna dłoń już na uchwycie
sięga melodią po akordy.
brzęczy łańcuszek. pudło skrzypi.
małpka zasłania uszy - oczy
 
blues na klimaty walca retro.  
w balansach kroki przemycone.
drepcze papuga. los wyciąga
 
w tle cienie ludzi
coś skończone



Blues dla Szel, katarynka dla Witkacego, a teraz sobie śpiewajcie w duecie. Ja będę kręcić korbką. ;)


number of comments: 54 | rating: 29 | detail

Miladora

Miladora, 2 november 2012

i po co mi to było

tak znów się słowa złożyły na przemiał
jakbym już innych nie znała i nie ta
ciągle po głowie łaziła mi wena:
barwność-alembik-amarant-egreta
 
anankastycznie mną wciąż poniewiera
ten skład nieszczęsny – w dodatku bez przerwy
chaos próbuje zamienić na stelaż
barwność-amarant-egreta-alembik
 
wysilam wszystkie mózgowe zasoby
sztuki uników lecz chociaż się staram
wena pod stopy wciąż rzuca mi kłody
alembik-barwność-egreta-amarant
 
alembik dymi i strzępi egretę
pióra straciły od dawna już barwność
amarant spełznął – nic nie jest jak przedtem
tylko ów zestaw wciąż trzyma się twardo
 
dlatego składam gordyjski ten węzeł 
na inne ręce pod miecze poezji
bo może komuś już uda się prędzej
coś skrobnąć z sensem i podnieść mnie z gleby
 
 


Dla mojej wspaniałej współorganizatorki Ani Ostrowskiej
i Wieśniaczka, który przyprawił mnie o atak śmiechu. :)))


number of comments: 54 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 26 february 2013

paradise

i co z tego że gdzieś tam bezkresne
drzemią w słońcu niebiańskie pastwiska
skoro teraz i tu płonie iskra
we mnie w tobie i dłoń dłoni bliska
szuka ciepła
na jawie i we śnie
 
chleb dzielony pomiędzy jak cząstka
siebie samych – powszedni zazwyczaj
lecz potrafi nakarmić do syta
więc wystarczy – bez wahań i pytań
żeby razem
do końca pozostać
 
może w dali nic nie ma a eden
to pułapka umysłów i pustka
może tylko tu wolno przy ustach
trzymać kubek i widzieć się w lustrach
sięgać ręką
nawzajem po siebie


number of comments: 54 | rating: 40 | detail

Miladora

Miladora, 12 december 2014

barkarola

grudniowy księżyc ma twarz pełną chłodu
przymyka oczy gdy płynie nad miastem
w lukarnach zbiera drobną przędzę mrozu
by utkać pastel
 
czasem się wspina jak złodziej po rynnie
żeby zawisnąć kroplą światła w szybach  
a czasem tylko przelotnie w nich mignie  
i znów odpływa
 
grudniową ciszą sieje srebrne łuski
stapia się z czernią nikłym światłodrżeniem   
w kapsule nieba czuwa niczym puszczyk
lustrując ziemię
 
wędrowny minstrel o zamglonych rysach
nocny włóczęga odwieczny niesennik
mistrz perłocieni i świetlistych glissand
grudniowy księżyc


number of comments: 53 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2012

Myszobajka dla Mani

Buszowały myszki w kuchni,
gdy kucharka wyszła z domu,
żeby napchać puste brzuszki.
Nic nie było – wygłodzone
do spiżarki chciały przemknąć,
a tu figa – drzwi zamknięto.
Co więc robić? – myślą smutnie. –
Klucz tkwi w zamku, zatkał dziurę,
nie da rady wejść – za trudne.
Patrzą smętnie w dół i w górę.
 
– Trzeba wspiąć się – mówi szara.
– Wspiąć się? Łatwo to powiedzieć,
ale po czym? – Po pedałach –
stwierdza bura – w tym rowerze,
który stoi w sionce z boku.
– Głupi pomysł, dajże spokój! –
Szara się za głowę łapie. –
Nie da rady nim przyjechać.
– No to może po kanapie? –
rzuca pomysł myszka trzecia.
 
Czwarta w głowę się puknęła.
– Jak chcesz niby po kanapie?
Już zbyt ciężki sam materac,
jakim cudem więc przyczłapie?
– Przesuniemy – mówi piąta. –
Wszystkie razem z tego kąta.
– Ech, daj spokój tym pomysłom –
rzecze szósta. – Pani wróci,
nie zdążymy nawet pisnąć,
a przekręci z miejsca kluczyk.
 
Siódma myszka na drzwi patrzy.
– Ależ, kurka, tu wysoko!
Trzeba zrobić to inaczej,
może da się wejść przez okno?
Więc wybiegły szybko za drzwi,
by z ogrodu okno sprawdzić,
a tu nagła niespodzianka –
śpiący kot na parapecie!
Niedostępna więc spiżarka,
bo nie ruszą kota przecież.
 
Nagle skoczył kot na ziemię.
– Dam wam chleb i konfiturę,
ale jedno mam życzenie –
Mysigródka chcę być królem.
Gdy oddacie głosy na mnie,
udostępnię wam spiżarnię.
Myślą myszki: Tak czy owak,
może dobrze jest mieć króla,
byle na nas nie polował
i nie łapał w mysich dziurach.
 
Nie wiadomo, w jaki sposób
sprawa mogła się zakończyć,
kot z pewnością moc kłopotów
myszkom by na głowy ściągnął,
lecz na całe szczęście dla nich
powróciła z targu pani.
Kotek czmychnął gdzie pieprz rośnie,
myszy w swoje mysie dziury,
a kucharka, stojąc w oknie,
sama zjadła konfitury.


number of comments: 52 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 16 september 2011

smutas-valse

Dla Bazyliszka za nocną rozmowę i inspirację. ;)


kręcę korbką jak zawsze od lat
katarynka jękliwie zawodzi
nie
to trybik znów trafił mi szlag
ale co tam
tańczącym nie szkodzi
nadal depczą po stopach nie w rytm
trybik zgrzyta wpadając w dysonans
mnie
ten walczyk po nocach się śni
i tak głośno że budzi się żona
 
kręcę korbką jak zawsze bo cóż
ludzie kręcić się lubią bez targów
tak
niech kręcą się kręcą a nuż
coś obudzi ich z tego letargu
i
po rozum do głowy na czas
pójdą zanim ich życie ogłupi  
tak więc
kręcę na owe trois pas
żeby ludzie przestali się smucić
 
katarynka zawodzi ja też
do księżyca wystawiam oblicze
korbka zgrzyta
znów coś tam jest źle
tryb się zaciął jak brzytwą policzek
podśpiewuję pod nosem by w ton
odpowiedni wpaść do tej melodii
pary tańczą
nie wiedzą że ktoś
kręcąc korbką wraz z nimi
odchodzi
 
 
 
walczyk Wieśniaczka (skopiowany z komentarza)
 
milknie wreszcie katarynki żal
jeszcze małpka tańczy z rozpędu
echem walczyk odbija się w dal
wciąż tak gorzki, tak pełen lamentu
już rozchodzą się ludzie, no cóż
i gołębie... nie bądźmy wszak smutni
wiem, że znów gdzieś orkiestra gra tusz
o!
a na ławce ktoś gra nam na lutni


number of comments: 51 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 24 february 2013

kwity

nie dostanę oskara za rolę
chociaż staram się grać jak najlepiej
pewnie jeszcze nie moja jest kolej
by z czymś więcej wystąpić w duecie
 
gdzieś po drodze rozwiały się szanse
prozaiczność przejęła ster rządów
a ja wspinam się tylko na palce
chcąc zobaczyć jak długi jest kondukt
 
w głowie ciągle maszyna turkocze
nieustannym pociągiem pospiesznym
kiedy zszywam ze sobą dni-noce
usiłując przerzucić na wsteczny
 
czas wpisuje wciąż winien i winien
w księdze stale ujemne mam saldo
może w innym więc życiu zasłynę
gdy otrzymam scenariusz – genialność


number of comments: 51 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 17 february 2012

green grass blues

trawy się chwieją kołyszą
oczy są ciężkie od nieba
próbuję ogarnąć myślą
ów błękit co mnie zalewa
podchodząc do samych ust
ech blues
niebieski blues

chmury na górskich pastwiskach
już zahaczają o granie
wiatr miesza cienie w kolibach
odbarwia płatki sasanek
na kolor spłowiałych chust
ech blues
podniebny blues

znikają w jodłowych strunach
odległe skrawki przestrzeni
trawa splątana w poszumach
faluje gnąc się ku ziemi
spowitej siateczką bruzd
ech blues
zielony blues

ziemia wciąż płynie pod głową
palce buszują w porostach
tak jakby chcąc szmaragdowo
na zawsze z nimi pozostać
wtulam się w szelest by rósł
ten blues
trawiasty blues


number of comments: 50 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 5 february 2012

przy kominku

przyda się czarka grzanego wina
korzenny zapach niosący ciepło
starych zegarów tykanie presto
którymi można chwile pospinać
na kanwie legend snutych po cichu
 
kiedy za oknem mruga latarnia
i płomyk świecy blado migocze
dobrze zanurzyć się w dawnych baśniach
otulić szczelnie jak miękkim kocem
by zbiec przed śniegiem w krainę gryfów
 
tam wciąż na niebie sklepionym barwą
która nie spełzła pod zimnym słońcem
szybują ptaki i dni na wstążkę
nawleka pora kwiatów za darmo
rozsypywanych ręką bajarza
 
a gdy horyzont spowije ciemność
głosem ściszonym prawie do szeptu
rozścieli słowa i wtedy będą
prowadzić cicho w baśniową przeszłość
senne uśmiechy przędąc na twarzach
 


number of comments: 50 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 12 june 2012

awruk* i Safo

mnie się trzymają tylko proste słowa
zwłaszcza że koncept już dawno się urwał
więc dziś jedynie – skoro taka moda
napiszę – kurwa
 
brak wyobraźni by wszystkim dogodzić
i nawet słownik z rozpaczy mi zdurniał
zniknął gdzieś zamysł więc co można robić
napiszę – kurwa
 
i będę trendy gdy tylko się zmogę
bo w końcu co tam – choć rzuci się hurma
najwyżej znowu oberwę po głowie
i powiem – kurwa
 
szperam w kieszeniach za szczyptą liryki
chcąc w romantycznych zatopić się nurtach
po czym wychodzi że wciąż jestem nikim
i piszę – kurwa
 
jakże więc może nie brać mnie cholera
nie grać na nerwach jak mosiężna surma
nawet Safona pewnie by zaklęła
rzucając – kurwa
 
 
 
 
* zawołanie bojowe użyte przez Lema w Bajkach robotów,
a wiersz oparty został na strofach safickich.


number of comments: 48 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 15 january 2012

vagabondo

przemierzam białe szlaki zimy
mijając w tle zmrożone drzewa
skrzypi pod stopą lód w chodnikach

kroki mnie wiodą jak przypływy
w zaułki które wciąż owiewa
zimnym podmuchem wiatr kalikant

z chodników niczym baleriny
pierzchają ptaki – śniegu kreda
maże kontury na pomnikach

ścieli marzenia by pod wieczór
z wierszami zasiąść i na przekór
zbudować dla nich dom z piernika


number of comments: 47 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 4 june 2011

wariatka i kot

skocenie przyszło nocne szarugą-marą kotem
miauknęło niczym wyrzut sumienia za pan brat
z czymś co od dawna łkało z tęsknoty bylekociej
za kłębkiem pępkiem puchu na stercie miękkich szmat
 
kot duszę mi zeszlajał ogonem wręcz owinął
wkłębił się gdzieś w załomek ciepłego zbiegu ud
zamiauczył serce zmienił a teraz miękką gliną
tak niby się ułożył w dywanik u mych stóp
 
spod wpółprzymkniętych powiek wciąż zerka pod spódnicę
prychając czyha tylko by wzrokiem złowić wzrok
a ogon jak metronom wybija takt i widzę
że mnie zwyczajnie robi na szaro niecny kot


number of comments: 47 | rating: 4 | detail

Miladora

Miladora, 24 april 2012

zawczoraj

wymyślone były wszystkie nasze noce
i wieczory wśród ogrodów semiramid
dni przesnute w pocałunkach aż do granic
za którymi czas nie istniał chociaż mamił
żeby sięgać poza krawędź
zauroczeń

powołałeś mnie do życia barwą wina
bursztynowym światłocieniem kręgu lampy
chwilą dłoni połączonych bez przynagleń
że czas odejść kiedy zgasną kandelabry
gdy przestaną nasze dzisiaj
z jutrem spinać

na klawiszach fortepianu grały cienie
wymyśliłam cię ich dźwiękiem barwą głosu
stary taper sączył nuty i niepokój
że nic nigdy nie trwa wiecznie ginąc w mroku
jakim czas nakłada ciągłą
anatemę

powołano nas do życia od przypadku
ciepło dłoni gdzieś zostało w szkle kieliszków
chwile dawno się rozbiegły tak jak wszystko
co zostało wymyślone a co przyszło
by się rozbić znów o burty
innych statków


number of comments: 47 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

dreamsmok – casting

ja chciałabym wieczorami smoka tulić jak aksamit
zagrać mu (broń boże śpiewać bo by pewnie zwiał na drzewa)
wziąć akordem smoczą łapkę (gdy nie cofnie jej przypadkiem)
wtulić nosek w smoczą szyję (tylko którą – ma ich tyle)
coś się znajdzie mniejsza o to gdy nadstawi smok z ochotą
grzbiet i uszka do głaskania – będę w raju (głupia frania
lubi działać bez pojęcia bo te smoki nie do wzięcia
czekaj sobie tatka latka zanim taki smok…)
 
stopklatka!
 
od początku – klaps! (nie w tyłek
– jaka szkoda tylko tyle?)
 
ja chciałabym wieczorami żeby smok był jak dynamit
by mi tańczył nawet śpiewał pocałunkiem mnie rozgrzewał
(ale głupia – tylko jednym?) może jednym ale pewnym
więc chciałabym żeby w uszko smok mi szeptał pod poduszką
czułe słówka (to film trąbo) by wziął w podróż mnie ogromną
na skraj wszystkich doznań ciała (próżne mrzonki moja mała)
by języczkiem mi po plecach gdzieś tam w głębi pożar wzniecał
i na skrzydłach (co za gratka) leciał ze mną hen…
 
stopklatka!!
 
od początku – klaps następny!
(kurna już mi idzie w pięty)
 
ja bym chciała (szlag by trafił) żeby taki smok potrafił
(gramatyczny rym idiotko – lepiej schowaj się pod miotłą)
pardon – zechciał wypić wino jak z rusałką jak z dziewczyną
żeby trzymał mnie za rękę i traktował jak panienkę
skarb i cudo patrzył w oczy i uśmiechem wabił smoczym
żeby żeby (połknij żabkę) nie traktował jak zabawkę
no po prostu ja bym chciała (żebyś tylko nie skichała
się z tej chętki – marna gadka) żeby kochał mnie…

stopklatka!!!


number of comments: 46 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2011

walc na czułość z uśmiechem

już podnoszę się z miejsca
kiedy dłoń mi podajesz
w oczach widzę tę samą
tęsknotę
 
żeby tańczyć jak dawniej
zanim świat się zawalił
kiedy wciąż było przedtem
nie potem
 
pierwszy krok no i drugi
w talii czuję jak lekko
obejmujesz mnie rytmem
kołysząc
 
głowę schylam z uśmiechem
jesteś moją tancerką
mam wrażenie że mówisz
to cicho
 
nie ma sali balowej
ani świec w kandelabrach
pod stopami nam parkiet
nie błyszczy
 
lecz jest ciepło i spokój
ciche tony brzmią walca
w tle melodii – wciąż tej
dla Elizy
 
 
 
Mojemu przyjacielowi.
Uśmiechnij się, Sławku – muzyka ciągle gra. ;)


number of comments: 46 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 1 december 2014

blues tramwajowy

jadę do pracy – znów tak jak co dzień
przystanek jeden drugi i trzeci
wymięta kiecka jest coraz gorzej   
bo ktoś co chwilę pcha się na plecy
tłum wali drzwiami włazi na nogi 
cóż – taki bywa 
blues tramwajowy
 
wiraż szarpnięcie wszystko faluje
zaciskam zęby hałas mnie wnerwia
pewnie za moment krew eksploduje
skoro już tyka niczym cyferblat
tłum wciąż napiera w oczach się mrowi
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
łapię za uchwyt choć ledwo zipię
ktoś bezlitośnie wali mnie łokciem
jeszcze sekunda i zacznę krzyczeć
albo ucieknę zamkniętym oknem
jak w każdy ranek ścisk-magiel-prodiż
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
upchana w ciasnej beczce na śledzie
klaustrofobicznie wpadam w depresję
czy tramwaj jedzie sama już nie wiem
lecz chyba jedzie skoro wciąż trzęsie
tłok jak cholera i dzień mam z głowy
cóż – taki bywa
blues tramwajowy


number of comments: 46 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 15 october 2012

kobiałka z bluesem

po połoninach wciąż za mną chodzi
na źdźbła wiechliny nawleka nuty
i leśnych jagód dojrzałą słodycz
blues malinowy
 
snuje się w trawach i jagodziakach
przy zapylonych poboczach drogi
włóczęga hołysz górski brat-łata
blues malinowy
 
szepce w jedlinie potrąca szyszki
w kamieniach rzeki igra wśród łowisk
gronem jarzębin lubi się wyśnić
blues malinowy
 
wędrowny grajek w góralskich kierpcach
przemierzający ścieżki wrzosowisk
z parzenicami pod biciem serca
blues malinowy
 
na strunach gęśli dzwonach kapliczek
w drewnie szałasu wśród witek łozy
dymem ogniska grający ciszę
blues malinowy


number of comments: 45 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 10 january 2012

tango na jeden oddech

wiem
do tanga
chcesz mnie zaprosić
gra
orkiestra
na sali szum
dłoń
wyciągasz
i widzę w oczach
że
nie liczy się
żaden tłum
choć
ta chwila
wkrótce przeminie
nic
nieważne
dopóki trwa
tak
odpowiem
z tobą odpłynę
gdy
mnie drżenie
ogarnie w takt

twarze blisko i czuję twój oddech
kiedy włosy wplątują się w rytm
promenada do przodu a w poprzek
ciała kroki ze skrętem i spin

wiem
to tango
nie potrwa wiecznie
już
akordy
rozmywa gwar
cóż
ci powiem
gdy minie wreszcie
los
pochłonie
oboje nas
i
niedosyt
gorzki zostanie
żal
że mogło
inaczej być
tak
bo tango
to tylko taniec
ja
zaledwie
mogłam cię śnić

twarze blisko i jeden już oddech
ciała w tańcu splatają swój cień
jeszcze wszystko wydaje się proste
chociaż przetnie go znów reverse turn


number of comments: 45 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 22 august 2011

bezmajtek blues

dzika plaża banalnie wprost dzika
na niej ciała w panierce i piach
wciąż się prażą
na falach odbicia
w wodzie chłód no i nagość
że ach

blues bezmajtek swobodnie beztroski
lśnią brązowe pośladki aż strach
ludzie łażą
brnąc w piasku po kostki
potem chlup w morza nagość
że ach

błękit wody banalnie niebieski
lazurowo spiętrzony z niej dach
złotą plażą
odcina się przestrzeń
dzika wolność i nagość
że ach

bezmajtkowy ten blues więc go nucę
bo po kiego mi teraz jest łach
gdy się smażą
w krąg nadzy wciąż ludzie
i króluje tu nagość
że ach



Dla SzalonejJulki


number of comments: 44 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2012

miód i melisa

nie śpijmy
nie warto gdy wieczór tak piękny
połacie wrzosowisk świetleją gwiazdami
i włóczy się księżyc srebrzyście niesenny
po polach – kochany
 
już pora by magii milczenia dopełnić
wiatr liście unosi w ostępy bezgranic
gdzie płyną żaglówki z czapeczek żołędzi
i niebo – kochany
 
po blasku strumienia pójdziemy w głąb nocy
w gałęzie uroczysk wpleciemy aksamit
głogowych lampionów by ciszy nie płoszyć
wśród ptaków – kochany
 
czas rękę położy na tarczy w zegarze
a rosę fioletów i zioła nad ranem
posplata i zamknie wrzosowym witrażem
na zimę – kochany


number of comments: 44 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 6 october 2012

krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście

na włóczęgę po Krakowie
mnie zebrało
no bo jak
wspomnieniami napchać głowę
nie szybując niczym ptak
nad Plantami i nad Wisłą
więc wylazłem
ładny dzień
w rezultacie na to wyszło
że ktoś z miejsca
walnął mnie
 
          chór śpiewa:
 
          jak miło jest
          w krakowski ruch
          zagłębić się
          i dostać w brzuch
 
wlokę tyłek przez ulice
tłum przewala się
i gna
a po bokach kamienice
no i ciągle ktoś mnie pcha
szturcha spycha wbija w ściany
ja się kręcę 
niczym bąk
marząc tylko by – o rany
uciec jak najdalej
stąd
 
          chór śpiewa:
 
          na miły bóg
          to zwykły dzień
          więc znoś gdy znów
          ktoś walnie cię
 
idę dalej – w stronę zamku
wawelskiego
jasna rzecz
by odpocząć u krużganków
w cieniu kolumn a tu pech
znów do biegu tłum się zrywa
na nic opór
niesie mnie
w smoczą jamę ale – wiwat
choć pomięty
widzę cień
 
          chór śpiewa:
 
          normalka to
          że cierpisz trud
          więc przyjmij los
          i zamknij dziób
 
potem dalej na Kazimierz
wiodą nogi
no i tłum
nawet szybko z prądem płynę
myśląc – nieźle – a tu bum
znów pod żebrem czuję łokieć
w kostkę też mnie
kopnął ktoś
więc już tylko boga proszę
daj mi przeżyć
bo mam dość
 
          chór śpiewa:
 
          wrzuć wreszcie luz
          to zwykła rzecz
          że będąc tu
          dostajesz w łeb

 
 
 
 
Oczywiście z dedykacją i buziakiem dla smoka Bazyliszka. :)))


number of comments: 43 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 17 december 2014

kanon

kiedyś zblaknie alhambra i w bieli
nie rozróżnię mozaiki kolorów
nie odtworzę ukrytych jak relikt
dawno zgasłych poszeptów jaskółek
śmigających cieniami wśród kolumn
obraz zmieni na zawsze fakturę
by go nigdy już nie móc odczytać
 
ale jeszcze nie dzisiaj
nie dzisiaj
 
czas powoli obnaży osnowę
drobną siatkę pajęczych odbarwień
żeby sięgnąć do bieli pod spodem
jak po wietrzność wpisaną w sekwoje
i beztrwaniem przeznaczy na marne
wszystko czego nie wysnuł flażolet
wtedy zniknę jak echo w podciszach 
 
ale jeszcze nie dzisiaj
nie dzisiaj
 


number of comments: 43 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 20 december 2014

culo-miot

choć wiek bezczelnie do drzwi już stuka
szepcząc – uważaj – nic nie poradzę
że mam ochotę wciąż mówić: dupa
 
cóż – nie wystarcza kurde i kruca
gdy życie to nie spa baden baden
a wiek bezczelnie do drzwi już stuka
 
lepiej wywrzeszczeć ile sił w płucach
nadmiar parszywie rosnących wrażeń
a co jest lepsze niż słowo dupa
 
i po co innych w ogóle szukać
gdy można sięgnąć po prostą frazę
choć wiek bezczelnie do drzwi już stuka
 
bo skoro nigdzie nie widać w fusach
bym miała znaleźć jakąś arkadię
to macham ręką i mówię: dupa
 
i tak na minus wypada utarg
gdy wciąż w następne wchodzę wiraże
więc chociaż wiek już bezczelnie stuka
filozoficznie powtarzam: dupa


number of comments: 42 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2011

mastaba, czyli z pamiętnika kolekcjonerki

.                             tak
                           zliczam
                         porządkuję
                     wyświetlam nazwy
                odkładam rodzaj nieznany
               kody zatarte brak informacji
             zapis.........wczytane..........pliki
piasek z sahary/ zastygła róża pustyni/ kamienie
spod piramidy cheopsa/ rozpoznaję też ułomek z
domus aureus/wenecki koralowiec/inny z brzegów
antarktydy/ kawałek glinianej skorupki amfiteatru
w aleksandrii buduje pamięć/zęby morsa/szczapki
drewna cedrowego wyrzuconego przez fale w ląd
spitsbergenu/kwarce/ pąkle z falklandów/ muszle
tasmania/ obok mount saint michele/ czerwonawy
okruch zielonego wzgórza/ trylobity/ bazalt doliny
królów/oksford's/ finlandia/ pumeksy wulkaniczne
zbocza santorini/ grają barwą skały/ piaskowce z
pustyni arizony/ krzemienie/australijski opal/ sole
w kryształach/ błękit siarczanu miedzi/ agat/koral
różowy granit rio de janeiro dwa-i-pół miliarda lat
                     ..........historii.............
                     przynajmniej zostanie
                     po mnie kupa kamieni


number of comments: 42 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 14 september 2011

gdybaśki

co by było gdyby szczygła mysz na jeża raz wystrzygła
gdyby śledzia jeż wyśledził albo gdyby śledź się zjeżył
gdyby mrówka na barana niosła słonia co zbaraniał
słoń się mrowił baran wierzgał
 
a na gruszce rosła wierzba

gdyby ryby jadły grzyby i okoniom tkały grzywy
drzewiej drzewa by wyrosły nie czekając nigdy wiosny
i wiosłując poprzez słowa każdy się w gdybanie chował
świat by skulił nam się w kłębek
 
a tak leci już rozpędem
 
można gdyby zakuć w dyby jaki wysłać w czas na niby
jak jakowi w gardle stanie gdyby zjadł go na śniadanie
gdyby ruszyć tu konceptem koncentratem na receptę
każdy gdyby jakieś dostał
 
w jakąkolwiek wlazłby postać
 
jaki wniosek z tych uników co tu biega w panopticum
gdybojakim na życzenia jakie nic i tak nie zmienia
gdybym sama to wiedziała bzdur bym pewnie nie pisała
i westchnęła tylko lekko
 
gdybym była tak poetką


number of comments: 42 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 4 june 2012

bieda blues

w kieszeniach pusto długów mrowie
rachunki łypią z boku stertą
los mnie traktuje niczym złodziej
okrada z sił i bieda z nędzą
próbuje z życia zrobić dramat
żeby powalić na kolana
ale mam w nosie
wszystkie zdrady
dziś mogę nie jeść
nie ma sprawy
 
wystarczy chleba sucha kromka
a do niej blues
by potem życie zacząć sprzątać
i wrzucić luz
 
innym spływają wciąż zaszczyty
i pada złoty deszcz na umór
a ja ponownie jestem nikim
gdzieś zagubionym pośród tłumu
lecz choć mnie forsa rzuca kantem
a los bez przerwy pcha za bandę
mam wszystko w nosie
przeboleję
bo nie ma sprawy
mogę nie jeść
 
wystarczy chleba sucha kromka
a do niej blues
żeby nie płakać gdzieś po kątach
lecz wrzucić luz
 
co z tego że się zbliża jutro
i bez widoków każde okno
że mam w kieszeniach tylko płótno
i czasem oczy lubią moknąć
to pestka bo choć przędę cienko
żyję i mogę machnąć ręką
na pustki w kasie
brak perspektyw
nawet zaległych
długów sterty
 
bo mnie wystarczy kromka chleba
a do niej blues
i to że nigdy się nie sprzedam
za żaden luz



 
Dla Szel - pal diabli wszystko ;)


number of comments: 40 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 22 january 2012

przedwiośniec

kiedyś skończy się zima wiosna zatrze jej pamięć
ślady butów na śniegu powędrują do nieba
szafa połknie okrycia i futrzane kołnierze

pomarszczone jabłuszka przechowane pod sianem
stracą zapach a wzory na ozdobnych talerzach
znowu przejrzą na oczy drobnolistnym zaściegiem  

błyśnie promień odbity szkłem obrazu na ścianie
zamigocze i zgaśnie jakby tylko zamierzał
spleść na chwilę istnienie z zaokiennym powiewem

kiedyś skończy się zima i zimowa asceza
szare pryzmy stopnieją na ulicznych obrzeżach
wiosna wpisze znów trwanie innym słońcem i niebem


number of comments: 40 | rating: 20 | detail

Miladora

Miladora, 16 july 2011

próba koloru

dobrzy mężczyźni żyją krótko
lub odchodzą,
co czasem jest równoznaczne,
choć najczęściej nie, gdyż są zbyt dobrzy,
za co los ich karze, każąc borykać się
z losem,
a także rozlicznymi problemami,
w tym kobiet
pragnących dostać się do raju.
 
dobrym mężczyznom obiecuje się
nic dobrego, bo taka jest przewrotność
natury, w tym kobiet, ale to miał być
przecież wiersz o mężczyznach.
ich raj jest jednostkową, indywidualną
enigmą
zamkniętą w ramach, jakie trudno
wyobrazić sobie kobietom.
 
pewne jest jedynie, że po żadnej ze stron
nie noszą czerwonych majtek,
co nieudowodnione.


number of comments: 40 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 6 december 2012

smocza zima

smokom by się szewczyk przydał
w zaprószonej bielą jamie
gdy śniegowy dywan spływa
ziębiąc lodem ich posłanie
 
białe płatki parzą w łapki
nie pomogą ciuciubabki
nie wystarczy też gra w berka
lecz śniegowce i fajerka
 
chucha grudzień mroźnym tchnieniem
smoki tulą się w kąciku
a pod skalnym zawieszeniem
lodowcowe sople wiszą
 
zima sroga ziąb w podłogach
nie pomogą tutaj słowa
nie wystarczy smocza łuska
lecz kocyki i poduszka
 
tupią w ciszy łapki smocze
echo niesie się pod bramą
gawron skrzydłem już łopoce
czarną kropką niebo plamiąc
 
zimne mury a u góry
szron się skłębił w białe chmury
smocze skoki nie pomogą
kiedy wisi lód nad głową
 
smokom by się przydał piecyk
miód korzenie w grzanym winie
i barani błam na plecy
by przetrwały długą zimę

 
 
Z cyklu – Smokobajki. 
Dla wszystkich małych i dużych dzieci, które lubią smoki. :)))


number of comments: 40 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 1 september 2012

jesienny banał bez podszewki

o jesieni można w kółko ciągle nowe
kilometry wypisywać słów na odstrzał
tak banalnych że po chwili nic już w głowie
nie zostaje – szkoda czasu – kurz na oknach
a za nimi kalejdoskop mokrych liści
posklejanych jak podeszwy starych butów
wrzesień drzewom zafundował dzisiaj prysznic
niczym mysz więc siedzę w kącie pośród stuku
kropel deszczu rozbębnionych o parapet
gdy na szybach wciąż kolejny rośnie menisk
no i zamiast pooddychać jeszcze latem
piszę znowu jakąś bzdurę o jesieni


number of comments: 39 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 6 june 2012

miejsce końca

mijają lata – drzewa rosną
spinając dni nad wątłym dachem
stara chałupa deski w łatach
zmurszałe drewno nad okapem
gonty mchem kryte
czerń komina
za drzwiami cienie wsnute w ciszę
zniszczone meble warstwa kurzu
w głębi zastygłe czyjeś życie
 
ściany zarosłe siatką spękań
w szelestach liści trudne chwile
gdy nic nie było nigdy proste
gdy coś zmieniało się w aż tyle
i odchodzenie
rok za rokiem
w schyloną coraz bardziej ziemię
ciemność zebraną w setkach nocy
jakie przemknęły ledwo cieniem
 
szarość zmęczonych pracą twarzy
zerwany z klamek ślad dotyku
i czyichś szeptów dźwięk wtopiony
w bluszcze pajęczyn krokwie strychu
ściany bez zdobień
martwe gniazda
niczym wyschnięty pusty orzech
sterany dom o ślepych oczach
pozostawiony tylko sobie


number of comments: 39 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2012

beztwarz

zaglądasz w koniec początek i resztę
którą schowałam niczym pod aksamit
w miękkość i ciepło słów ledwoszelestem
choć wciąż tak dużo i mało przed nami
 
tylko opowieść bez żagli i steru
okruch profilu strzaskany w pryzmaty
ujęcie głowy lecz pustą kamerą
odbicie w oczach zbyt ciemnym granatem
 
tworząc w rzutniku myśli nibyschemat 
nie odcyfruję twarzy ni uśmiechu
barwy zostaną  ledwo na krawędziach
od których czasem odbije się echo


number of comments: 39 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 14 july 2012

nakarmić wiatr

kiedyś zostaną popioły z ogniska
projekcja ongiś w obrazach i w myślach
zaledwie przebłysk co mignie i zgaśnie
może na zawsze
 
przewiane z tyłu bezdroża i ścieżki
rozmyta miłość na słowa i gesty
nikła świadomość i ślady na łączach
gdy szła do końca
 
nawet nie czekam żebyś mnie rozgrzeszył
z minionych nocy – dzień wyszedł naprzeciw
i czas rozliczył ale wtedy byłeś
chociaż przez chwilę
 
zamknięty pokój zagubionym kluczem
już mi się nie śnisz tylko cienie wzruszeń
pełzają jeszcze po ukrytej ścianie
lecz nie tej samej
 
pejzaże sceny ulotna nostalgia
że choć sens przepadł rozwiany na palcach
gdzieś istniał wymiar w jaki miałam wstąpić
zanim się skończył


number of comments: 39 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 14 september 2012

wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy

atrofii nocnych wędrówek
i błagań o
trochę czasu na otwarcie istnienia
 
telefon – jeden drugi – ślimaczy
zapraszamy na bezpłatne badanie tego i owego
szlag rzuca słowami o ścianę
i gryzie słuchawkę
 
enter – monitor łypie jednym okiem
znowu kurwa ktoś mnie ściga przez ten
pieprzony bezwymiar
dymię papierosa
 
tymczasem radio włącza się w dyskusję
nad pozorem rzeczywistości
Und der Haifisch, der hat Zähne*
 
otwieram nóż w kieszeni skrobiąc
myśli nad głową
Doch das Messer sieht man nicht*
 
za oknem łatwa do przewidzenia
jesień
 
 
 
 
 
* Moritet von Mackie Messer


number of comments: 39 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 28 august 2012

kluczenie

lato ugrzęzło w stertach myśli
umyka z tłumem na ulicach
w chudej sakiewce zimny prysznic
podszewka warczy niczym brytan
gdy sięgam ręką w pustą kieszeń
 
a potem znowu będzie jesień
 
spełzają dni ze sznura kipu
pozawęźlane i gordyjskie
łamią się w kostce krawężników
lecą na wiatr i tylko chyłkiem
w szufladzie brzęczy wciąż repetier
 
a potem znowu będzie jesień
 
czas mnie zostawi bez pamięci
bez szumu fal na środku miasta
noc atramentem okno zwieńczy
parkiet przechyli się jak tratwa
i spłynę razem z widnokresem
 
wtedy już tylko będzie jesień


number of comments: 39 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2012

do diabła z liryką

po jaką cholerę pisać ciągle o jesieni
lub nie daj boże czytać – przyszła to przyszła
równie nieunikniona jak wieczne odpoczywanie
i ręka fiskusa – na szczęście nie dublują się
chyba że doliczone zostanie myto
za przejście graniczne
 
na razie płacę ziemskie frycowe od pogody
i stanu wkurwienia na czas rozciągnięty
między latem a wiosną – mam debet 
stąd uparte myśli o niedźwiedziej gawrze
czy swobodnych odlotach
 
na dzisiaj brak rozwiązań – jutro i tak nastąpi
zakręci wrzecionem ukłuje lecz nie uśpi
adwokat czeka na honorarium – parszywy
książę a pocałunek jest domeną tylko
śniących kobiet
 
zakładam się z sobą
o rozlane mleko


number of comments: 39 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 13 june 2012

listnienie

jeszcze ciągle
wiosna deszczem liście splata
ptaki mokną
pochowane pod okapem
niebo wije
chmurne gniazda hen na dachach
 
czasem tylko
błękit wisi niczym płachta
haftowana
promieniami w ciepły pastel
chociaż wiosna
nadal deszczem zieleń splata
 
mgła rozwiesza
barwne kręgi wokół latarń
wieczorami
tworzy złote lamp dmuchawce
na tle mroku
który skłębia się na dachach
 
strużki wody
noc i miasto biorą w zastaw
zamazują
ściany domów jak flamastrem
wiosna cienie
onyksowo deszczem splata
 
tylko rano
wielobarwny pejzaż wraca
wyrzeźbiony
z drzew i liści jasny maswerk
niebo wije
plamy światła znów na dachach
 
odlatuje
chmur deszczowych szara tafla
może wiosna
po słoneczną sięgnie farbę
ale nadal
jeszcze liście mżawka splata
nadal niebo
srebrne gniazda wije w dachach

 
villanella w innej formie zapisu



listnienie zapis klasyczny

jeszcze ciągle wiosna deszczem liście splata
ptaki mokną pochowane pod okapem
niebo wije chmurne gniazda hen na dachach
 
czasem tylko błękit wisi niczym płachta
haftowana promieniami w ciepły pastel
chociaż wiosna nadal deszczem zieleń splata
 
mgła rozwiesza barwne kręgi wokół latarń
wieczorami tworzy złote lamp dmuchawce
na tle mroku który skłębia się na dachach
 
strużki wody noc i miasto biorą w zastaw
zamazują ściany domów jak flamastrem
wiosna cienie onyksowo deszczem splata
 
tylko rano wielobarwny pejzaż wraca
wyrzeźbiony z drzew i liści jasny maswerk
niebo wije plamy światła znów na dachach
 
odlatuje chmur deszczowych szara tafla
może wiosna po słoneczną sięgnie farbę
ale nadal jeszcze liście mżawka splata
nadal niebo srebrne gniazda wije w dachach


number of comments: 38 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 25 august 2012

i tylko ptaki

zakleszczyło się lato choć nadal mnie wabi
dniami których świadomość mija bezszelestnie
bez odciskania śladów – potem spłynie z deszczem
i zamknie drzwi za sobą by wszystko przestawić
na porę znów jesiennie wplecioną w pogodę
w uporczywą szarugę tkwiącą tuż za progiem
i ściany odbarwione ostatnim refleksem
 
lepiej zamknąć w szufladzie złudzenia o morzach
że gdzieś na horyzoncie falują błękitem
i srebrna cisza cykad wieczornie kołysze
myślami wewnątrz głowy – lub też szumi brzoza
za oknem rozświetlonym obrazem południa
zbyt szybko zachodzącym w kolejnych sekundach
jakie cieniem malują schylony policzek
 
żegluję w poprzek tłumu – za węgłem kamienic
chwile płyną w bezmierność i gasną jak iskry
zimnych ogni na wietrze nie rodząc już myśli
o dalekich podróżach i raju na ziemi
a w skrzyżowaniach ścieżek rozwidla się niebo
lecz nie dla mnie – zostanę na przeciwnym brzegu
pełnym nagle opadłych szeleszczących liści


number of comments: 38 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 26 september 2012

nieskończeniec

kiedyś powrócę
tak czy owak
 
skrzypieniem drewna w starych progach
wiosennym deszczem płatków wiśni
w odbiciu dawno zblakłych myśli
rzuconych lekko czyichś słowach
 
kiedyś powrócę
tak czy owak
 
na wpół zetlałym skrajem mapy
w obrazach gestów i melodiach
pianą na fali szeptem morza
kolorem sukni w głębi szafy
 
kiedyś powrócę
tak czy owak
 
w pożółkłych listach i rozmowach
ziemią pachnącą pod sosnami
w kosodrzewinie hen u grani
zatartym śladem na bezdrożach
 
kiedyś powrócę
tak czy owak


number of comments: 38 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 18 september 2011

korale

wróciłam dziś z dalekich dróg
z cierpkich jarzębin w gęstym lesie
do świateł lamp
na ulic bruk
w popołudniowy ciepły wrzesień
 
witryny lśnią za szybą ja
postać wtopiona w grę kolorów
a za mną ruch
kłąb barwnych plam
z twarzami ludzi do wyboru
 
oplata mnie przechodniów tłum
pod podeszwami chodnik stuka
nad głową zmierzch
gołębi rój
wspomnienie lata już wypłukał
 
w podsieniach ktoś na skrzypcach gra
struny palcami w ton zaplątał
a w oczach wciąż
odbity blask
zachodzącego w oknach słońca
 
naniżę dni na ptaków klucz
niech ulatują razem z deszczem
w kasztanach brąz
a jesień już
zagląda cicho pod podszewkę


number of comments: 38 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 12 september 2012

kroplomierz

nadal w przyszłości dni się marzą
gdy wszystko gdzieś zostanie w tyle
kiedy odetnę biegi sprawom
chociaż na chwilę
 
gdy w nieobecność wplączę miraż
niedokończenia na skończone
albo gdy coś da czemuś wyraz
nawet na moment
 
po czym zapadnie się bezjutrze
nie sypiąc w oczy niczym złudnym
a teraz zmieni wreszcie w później
choć na sekundy
 
dni kroczą obok i przeze mnie
szeregiem zwykłych rzeczy następstw
jakby bez szans że jeszcze zmienię
kiedyś na zawsze
 
sklejam godziny w ciągły kolaż
kalejdoskopem różnych zmąceń
licząc że może związać zdołam
początek z końcem


number of comments: 38 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 30 july 2011

in spe racja

dzisiaj udziwnię zaplączę wszystko
co się da nawet to czego się nie da
rymy wywalę w cholerę kota też bo
drań za dużo już sobie pozwalał no
ja mu pozwalałam ale mniejsza o to
mnie tam było wszystko jedno koty
czy psy i tak nie mam teraz zacznę
pisać o niczym o pardon to nie jest
żadna aluzja i dobrze przynajmniej
że mi się nie zrymowała o co łatwo
przy takim ciągnięciu słów za ogon
w każdym razie jak dotąd jakoś mi
to uchodziło więc tak na marginesie
postaram się już wyżej tej bryły nie
murować aby nie wyszła koszmarna
kolumna która przy zawaleniu może
przygnieść nie tylko mnie lecz także
zacnych czytelników oby dobry Bóg
zlitował się nad nimi na wieki amen      
i pozwólcie jeszcze tylko że zadam
ostatnie pytanie czy tak jest lepiej


piramida, czyli obelisk rozklekotany przez Darka w celu łatwiejszego wejścia na szczyt :)))


dzisiaj udziwnię zaplączę
wszystko co się da nawet to
czego się nie da rymy wywalę w
cholerę kota też bo drań za dużo już
sobie pozwalał i ja mu pozwalałam ale
mniejsza o to mnie tam było wszystko jedno
koty czy psy i tak nie mam teraz zacznę pisać o
niczym o pardon to nie jest żadna aluzja i dobrze
przynajmniej że mi się nie zrymowała o co łatwo przy
takim ciągnięciu słów za ogon w każdym razie jak dotąd
jakoś mi to uchodziło więc tak na marginesie postaram się
już wyżej tej bryły nie wymurować aby nie wyszła koszmarna
kolumna która przy zawaleniu mogłaby przygnieść nie tylko mnie
lecz również zacnych czytelników oby dobry Bóg zlitował się nad nimi
na wieki amen i pozwólcie jeszcze zadam ostatnie pytanie czy tak jest lepiej


Dla Kasiballou za inspirację ;)))


number of comments: 37 | rating: 6 | detail

Miladora

Miladora, 12 october 2012

malowanie czasu

panny jesienne panny swobodne
tańczące w liściach wiatrem podszyte
w dymne pejzaże suchym porostem
płyną po ciszę
 
splecione blaskiem tlącym w gałęziach
rozmyte w barwach u granic zmierzchów
październikowe panny – kalendarz
tkany z szelestu
 
w półświetle drżące akwarelowo
przesiane mgnieniem w grawiurze cieni
mgielne i senne w porankach brodzą
szronem u ziemi
 
wieczorne panny spowite mżawką
zasnute chłodem w nocy oprzędzie
bursztynem wiją w sypialni światło
gniazdo jesienne

 
 
 
 
 
No i znowu cholerny "pejzażyk". Kto chce - 
niech bierze, kto nie chce - niech ścina. :)))


number of comments: 37 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 11 june 2011

自明の理

żyjemy swoim rytmem czasu i przestrzeni
tu i teraz na chwilę ulotną jak myśli
że ledwo starczy marzeń by sobie coś wyśnić
i niemal sił nie starcza by cokolwiek zmienić

często na świat patrzymy przez pryzmat sezamu
tęsknoty że nam życia zabraknie na wszystko
i wiśnie gdzieś pod Kioto naszym skromnym wiśniom
niepodobne choć kwitną zupełnie tak samo

żyjemy swoim rytmem wpisanym w krajobraz
nad którym pory roku przemijają biegiem
lecz tylko w taki sposób mogliśmy się poznać
istniejąc równolegle pod tym samym niebem




自明の理 - jap. truizm


number of comments: 37 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 29 november 2014

tango

Wiersz zainspirowany "Tangiem" Apis Taura.
https://www.jamendo.com/pl/track/1035532/tango  


dobrze wiem
że już za chwilę podasz dłoń
i porwiesz mnie do promenady
żeby dźwięk
podkreślił każdy dotyk rąk
i twarz pochylił w stronę twarzy
ale to
będzie projekcją tylko snów
jakie potrafi oddać taniec
bowiem noc
mimo stopienia z sobą ud
przeminie razem ze świtaniem
 
ty też wiesz
że to jedynie taka gra
i żadne tango nie trwa wiecznie
chcesz czy nie
sny się znajduje tylko w snach
by potem odejść w inną przestrzeń
nawet rytm
który nasączył teraz noc
powoli będzie gasł w oddali
żeby nikt
nie odgadł nigdy tego co
zdarzyło nam się na tej sali
 
wiemy już
że ogień który wzburzył krew
niebawem zniknie w chłodnych pulsach
żaden ruch
spojrzenie uśmiech albo gest
nie będzie drogi znał do jutra
bowiem czas  
odbierze wszystko nam bez słów  
nawet wyśnioną tangiem miłość
a te pas
to tylko fantom smaku ust
których się nigdy nie złączyło


number of comments: 37 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 18 december 2014

księżyc w sosie grzybowym

znów jak co roku niemal po łokcie
urabiam ręce bo idą święta
wszystko się staje natychmiast droższe
więc tylko miotam wokół przekleństwa
że znów brak forsy do jasnej nędzy
i chyba w końcu wyciągnę nogi
patrząc jak w kuchni króluje księżyc
w sosie grzybowym
 
wywar bulgocze za oknem świta
zapach się szwenda w kątach mieszkania
a ja szaleję warczę jak brytan
bo tysiąc uszek wciąż mi się kłania
nic więc dziwnego że w głowie mętlik
i już o litość jedynie proszę
zwłaszcza że w oknie ciągle tkwi księżyc
w grzybowym sosie
 
wałkuję ciasto farsz się ostudził
w dłoni kieliszek skacze jak pajac
i jakoś nikt mnie nie chce obudzić
z tego koszmaru – mam czego chciałam
bo zamiast zwiewać z domu w te pędy
na rajską wyspę z lazurem wody
pichcę i pichcę a w garnku księżyc
w sosie grzybowym


number of comments: 36 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

szarlotka

ćwierka jak zwykle za kominem żeby przytulić go na zimę
oj, świerszczyk
w kominku cicho płonie szczapa kot na parapet się wydrapał
ot wierszyk
sennie pod niebem chmury płyną zimowy chłód się lepi gliną
do buta
szalik wypełznie znów z szuflady na zimę nie ma żadnej rady
zastuka
okna ozdobi białym cukrem w ostatnich liściach barwy smutne
rozniesie
lecz jeszcze nie jest nic skończone bo ciągle pachnie cynamonem
ta jesień
 
 
Dla Darka Klekowickiego
do grzańca. ;)


number of comments: 36 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 28 february 2012

byleby blues

potrafię zgodzić się na wszystko
na suchy chleb
uczucia brak
ulewny deszcz
i w oczy wiatr
nawet na życie bez pomysłu
byleby tylko blues wciąż trwał
byleby trwał i gdzieś tam sennie
wciąż grał  
grał we mnie
 
może mnie nawet rzucić szczęście
przychylny los
facetów stu
pieniędzy trzos
przyjaciół tłum
mogłabym stracić jeszcze więcej
byleby tylko wracał blues
byleby wracał i niezmiennie
wciąż grał
grał we mnie
 
kiedy umyka sens za sensem
kolejny dzień
tygodni wir
a każdy szept
brzmi niczym zgrzyt
gdy wokół świat napawa lękiem
jedno wystarczy żeby żyć
ten blues i wówczas wszystko blednie
gdy gra
gra we mnie


number of comments: 36 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 6 may 2012

sceneria

idę za sobą wciąż skrajem krawędzi
pośród uskoków starych wiatrołomów
w załomkach skóry piach tylko szeleści
cień mnie przegania wyblakły od szronu
wędruję tropem który wśród ostrężyn
wiedzie kolczasto już ku innym stronom
zapinam chwile na chwile potrzaskiem
idę za sobą – zaledwie i zawsze
 
z tyłu zostawiam ślady bez istnienia
odwracam głowę cień skręca w pobocze
poję go wodą stojącą w akwenach
jaka paruje kroplami pomroczeń
ocieram usta ze słów znów w podsieniach
mój cień się złamie kolejnym ukosem
dążę nie dążąc  przepływam nie płynąc
idę za sobą – minutą godziną
 
czas mnie dopędza maże kalkomanią
skleja ze sobą warstwami powietrza
krawędź prowadzi cień staje przed bramą
stąpam po ostrzu kamieniach i pestkach
zostaję w tyle i ciągle to samo
odczucie drąży że z przodu jest reszta
którą zobaczę by widzieć wyraźniej
idąc za sobą – już dziś bez przynagleń


number of comments: 36 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 13 september 2012

alhambra

spinasz mnie mostem łukiem
przęseł
ulatujących przez krawędzie
zastygań w sobie w tobie – echem
gestów dopełnień
poszukiwań
w wygięciu bioder płynnej rzece
płyniesz i spływam
lecisz lecę
poza i w głąb i przez powietrze
i coraz więcej w twarzach głębi
kurczącej się przestrzeni wokół
milczeniem tonę
bielą czerni
niesennie senna – w rwący potok
spinasz mnie mostem
ramion oczu






Odpowiedzialność zrzucam na Kasię i Boseńkę. ;)))


number of comments: 36 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 28 july 2012

bajka o puchatym słoniu

przytul mnie przytul rzekł raz słoń
puchaty i różowy
wystarczy że wyciągniesz dłoń
i będziesz miał już z głowy
kłopoty
troski
cały chłam
który tak życie wciska
a ja ci za to szczęście dam
choćbyś mnie nawet wyśmiał
 
więc dotknij jaką miękką sierść
pod rękę ci podtykam
i proszę proszę głaskaj mnie
bo dobrze mieć słonika
czyjś grzbiecik
uszka
nawet nos
co w trąbkę wciąż się zwija
więc głaszcz mnie choćby całą noc
bo przecież noc to chwila
 
a potem przytul przytul się
i zaśnij na różowo
a ja ci będę nucił pieśń
puchowo poziomkową
o łąkach
miedzach
kłosach zbóż
poszumie wiatru w trawach
o szczęściu takim bliskim już
że prawie się wydarza
 
przytulaj proszę noc i dzień
i trzymaj w butonierce
słonika – twój różowy cień
co ma puchate serce
mięciutkie
ciepłe
i w sam raz
by ogrzać wszystkie myśli
bo przecież skoro słonia masz
nie musisz nic już wyśnić

 
 
 
Antysmutas dla Emmy B
i Dźwiedzia-Niedźwiedzia  ;)


number of comments: 35 | rating: 20 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2011

blues na fujarkę i skrzypiące koła

wreszcie siedzę na wozie lejce trzymam już w rękach
chociaż wóz z trudem w górę się toczy
coraz lepszy mam widok byle ośka nie pękła
byle deszcz mnie ponownie
nie zmoczył
 
tak to bywa raz z górki a raz nie - czasem spadasz
lecz nim zdążysz wytarzać się w błocie
już chcesz stanąć na nogi musi jakaś być rada
żebyś znowu nie usnął
pod płotem
 
twarz wiaterek owiewa cicho gwiżdżę przez zęby
choć fujarka w kieszeni łzy roni
koła skrzypią do wtóru trudno jestem zajęty
muszę najpierw swe życie
dogonić
 
deski trzeszczą pod tyłkiem w dłoniach lejce koń szarpie  
gdzieś tam widać już szczytu kontury
chociaż wozem kolebie biorę w rękę fujarkę
gamell – mówię – za chwilę masz
z góry
 
 
 
 
Dla Jarosława Jabrzemskiego z urodzinowym buziakiem.
Sam wybrał fujarkę. ;)


number of comments: 35 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 25 april 2012

blues przedszkolaka

trudno – żłobek mam za sobą
i śliniaki po kolana
wyższa szkoła jazdy czeka
choć przedszkole to jest dramat
bo mi wiedzę chcą już wtłaczać
 
marna dola przedszkolaka
 
ciągle czuję że pieluszka
majda gdzieś tam pod nogami
a tu już próbują uczyć
że nie wolno jeść palcami
los się uwziął na mnie zgoła
 
skoro posłał do przedszkola
 
mogłem sikać tak jak chciałem
teraz szlaban – toaleta
nocnik odszedł bezpowrotnie
a ochota ciągle nie ta
by wyciągać jak mój tata
 
marna dola przedszkolaka
 
przedtem mogłem głośno ryczeć
teraz nagle kątem straszą
wszyscy łapią się za głowę
i spode łba na mnie patrzą
gdy mam chętkę na swawole
 
ech do kitu to przedszkole
 
po co mi ta cała szopka
pani robi kwaśną minę
każe dzielić się z innymi
dzieci szepczą – maminsynek
ja bym w domu zostać wolał
 
a nie chodzić do przedszkola
 
a w ogóle to każdego
marny los zazwyczaj czeka
zawsze jakieś instytucje
z ludzi robić chcą człowieka
i nim się pogodzić zdoła
 
znów się czuje jak przedszkolak

 
 
Dla Fabio i Siseya. ;)


number of comments: 35 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 8 october 2011

ballada na stolik dwa krzesła i butelkę wina

gdzieś knajpka jest na Kazimierzu
i Dawno temu... nosi miano
w półmroku jakby wciąż to samo
odczucie że żydowski sklepik
nagle otworzył drzwi i wierzysz
że jeszcze słychać głosy ludzi
 
przed knajpką placyk niedaleko
ściany bóżnicy mrok zarasta
na murach ten sam tynk i miasta
gwar się przelewa przez kamienie
spojone losów tamtą rzeką
śpiewaczka songi Brechta nuci
 
pełgają światła słychać kroki
w szybie odbita twarz nieznana
obok w zaułku aż do rana
będą pachniały nocne krzewy
bruk usiłuje ktoś przeskoczyć
i witrażowe kładzie cienie
 
krawędź kieliszka w smak obrasta
wikliną trzeszczą stare krzesła
dłonie nie mogą znaleźć miejsca
szukając ongiś które wtedy
utkwiło w głębi niczym drzazga
a teraz tylko jakby drzemie



nie ma klezmera brzęczy piano
palce muzyka płomień barwi
drży w niskim głosie piosenkarki
i dawny zapach kugla budzi
melodią prawie zapomnianą
która o świcie umknie w niebo
 
starej maszyny pedał skrzypi
w kącie jarmułkę szarość chowa
za kontuarem czyjaś głowa
pochyla się nad manuskryptem
chałatem dymu smuga wisi
zakwitnie w niegdysiejsze drzewo



Dla Bazyliszka ;)


number of comments: 35 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2012

niewymierność

zwykłe co dzień gwar i miasto
prześwietlone w szybach witryn
gesty kroki ruch uliczny
odmierzane błyskiem światło
zakotwiony w oczach dyptyk
idę – ręce tkwią w kieszeniach
wszędzie ludzie
wszystko płynie
w migających obok scenach
sekundami na godzinę
jezdnie szyny czas chodniki
nadir śladów 
bruk rozmyty
grą powietrza wokół ramion
plącze oddech i przepływem
obcych twarzy na przystanek
zmierza tłum
a ja wciąż idę
w miejski pejzaż gęstwy ulic
pod spiętrzeniem rozgałęzień
w jesień zimę – ciągle w pędzie
by odnaleźć się i zgubić


number of comments: 35 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 4 december 2014

diminuendo

jesień to pora nocy i bluesa
i wiatr w ulicach
smak chłodnej kropli deszczu na ustach
szelest i cisza
 
wędrówka w ciemność otwartych oczu
gdy zgasną światła
jesień to pora bezdomnych kotów
i szepty miasta
 
nagie gałęzie wśród których wrony
drżą pod skrzydłami
zziębnięte dłonie i nikły płomyk
w czeluściach bramy
 
stukot obcasów w wieczornym chłodzie
zapach wilgoci
jesień to tryptyk opadłych powiek
bluesa i nocy


number of comments: 35 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2012

akwamaryn

uciekają dni wrześniowe znika z oczu noc za nocą
znowu chwile deszczem wkroczą zanim sny porzuci lato
i rozpocznie się maraton zwiędłych liści w barwach żółci
 
już jest późno będzie później gdy w szarości miasto zgubi
ścieżki torów ślady ludzi pozarasta październikiem
trotuary i ulice w sennych oknach gasząc światła
 
potem zmierzchy stopi mżawka i zszadzieje u przedświtu
na obrysach krawężników cukrząc gzymsy i gałęzie
jakby czas rozpostarł blendę i w migawkach zdjął obrazy
 
rozświetlane coraz rzadziej poprzez nieba chmurne grodzie
będzie jesień – pora brodzeń w mgle i słocie – już niedługo
spłyną do niej bladą smugą zawczorajsze dni wrześniowe  






A miałam, cholerka, nie pisać już o jesieni. ;)))


number of comments: 34 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 9 july 2012

λυρικό ταξίδι – liryczna podróż

dzisiaj napiszę tylko piękne słowa
sięgnę do uczuć po myśli obrazy
wszystko co mogło się kiedyś wydarzyć
choć niekoniecznie na tych samych drogach
 
może więc zechcesz letnie sonatiny
pod greckim niebem w zapachu oliwek
wśród białych domów wyspy Santorini
a może nokturn wraz z morskim przypływem
 
wiem – wolisz bluesy – życiową lirykę
gdzie słodko-gorzkie stapiają się smaki
na tle gitary – lecz w formie zapłaty
nie tylko bluesy musi pisać życie
 
w głazie Matali wykuto syrenę
wpatrzoną w morze – pod upalnym słońcem
śpią katakumby – dawnych Rzymian cienie
i dzieci-kwiaty odległych zapomnień
 
błękitne groty cień chłodny zamieszkał
w ciszy lśni woda szmaragdem granatem
i płyną statki na Paxos – ech bracie
Zorba wciąż tańczy sirtaki w tawernach
 
 
 
 
 
Dla Withkacego – za awruka. ;)
Jeżeli źle napisałam tytuł, to popraw mnie, Ateńczyku.


number of comments: 34 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 15 april 2012

fuck’n blues

prawem kaduka gdy już się coś pieprzy
to pieprzy zwykle kompletnie na umór
kłopoty nagle spiętrzają się w sterty
by potem ruszyć falangą do szturmu
i z głowy durniu

szemrane fatum wciąż kij wsadza w szprychy
wozem zarzuca na każdym zakręcie
myślisz że jedziesz a jedziesz na niby
bo już za chwilę opona ci pęknie
pieprzone szczęście

nawet przypadki co chodzą parami
nagle w defilad zmieniają się kroki
prawem kaduka gdy coś się już chrzani
to chrzani równo i wciąż wali w oczy
i tylko psioczyć

trwa ciągły desant cholerna inwazja
w tym bez odzewu kolejne alerty
życie po zbóju problemów dokłada
bo jak się pieprzy to pieprzy bez przerwy
aż trudno zdzierżyć


number of comments: 34 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2011

tango z krewetką

zakładam maskę woda już chlupie
na dnie przedziwne stwory znów budzi
zerkam pospiesznie czy mają zęby
staram się cicho w wodzie zanurzyć
specjalnie wolno a nie w te pędy
żeby mnie żaden nie ugryzł w kuper
 
i bluesa nucę
 
chmara bąbelków opływa palce
ogrody wiszą gdzieś pod płetwami
barwne kolibry-ryb suną wszędzie
tylko brakuje tu semiramid
o kurka – myślę – ależ jest pięknie
jak po marychnie czy wodnej fajce
 
i walca tańczę
 
dech mi zapiera lecz zdjęcia cykam
wokół gra świateł feeria kolorów 
falują trawy coś pysk wystawia
zbaczam więc szybko nie mam wyboru
bo z takim czymśtam to nie zabawa
lecz za plecami nagle ktoś prycha
 
o kurde – Krycha
 
wszędzie poznałbym te oczka szklane
więc sumitacja z miejsca mi przyszła
że jej nie widać i że w ogóle
nie zobaczyłem bo przeźroczysta
ale ostatnią dałbym koszulę
a ona na to – dawaj mi taniec
 
tango – mój panie!
 
 
 

To teraz tańcz, Witkacy, jak sobie zagrałeś.

I ciesz się, że to nie ośmiornica. ;)


number of comments: 33 | rating: 5 | detail

Miladora

Miladora, 19 march 2012

sen jest niczym tylko…

zawsze ktoś stoi w cieniu z tyłu
zgubiony ślad na cudzej drodze
oczy schylone po widnokres
tam gdzie niczego się nie tworzy
nie płynie strumień żadnych doznań
i tylko czyjaś ciemna postać
 
sumieniem milczy
i rozdwaja
uczucia na odrębne światy
 
zawsze jest ktoś kto wszystko daje
i ktoś kto bierze
 
nic poza tym
 
zawsze ktoś inny stoi z boku
w zamglonej twarzy tajemnica
odziera myśli z resztek złudzeń
poza zasięgiem słów i pytań
w obramowaniu zarys głębin
prześwity kreśli na krawędzi
 
sumienie milczy
dzieli chwile
w odczucia i odrębne straty
 
zawsze jest coś co jeszcze żyje
i co umiera
 
nic poza tym


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 12 october 2011

zaklinajka

zamknij oczy na chwilę niechaj rośnie w tobie
a kiedy je otworzysz być może się spełni
marzenie – ten ulotny i rzadki przechodzień
 
i niech ci ofiaruje bezkresną jak morze
zieleń błękit i przestrzeń w całej swojej głębi
a wtedy zamkniesz oczy – będzie rosło w tobie
 
uwierzysz że możliwe jest wszystko i co dzień
zaczniesz szukać koloru który w całej pełni
marzenie to podkreśli już nie jak przechodzień
 
lecz zawsze blisko ciebie obok w każdej brzozie
co srebrzystymi liśćmi nad głową się perli
by dawać blask i światło rosnące wciąż w tobie
 
a wtedy żadne chwile nie będą tchnąć chłodem
uśmiechem wydobędziesz barwę nawet z czerni
i zniknie jak przelotny niechciany przechodzień
 
ścieżki staną otworem na jutro i drogę
którą razem pójdziecie do końca już wierni
ty i twoje marzenie co wyrosło w tobie
już na zawsze obecne – a nie jak przechodzień

 
 
Dla Hossy-Hosanny ;)


number of comments: 33 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 30 august 2012

villanella z zielonym tłem

a tak niewiele naprawdę potrzeba
by dotrzeć zdążyć nie patrząc przez okna
ani daremnie pustki nie przelewać
 
bo jeśli mignie chociaż skrawek nieba
bez chmur na burzę pułapek i rozstań
to tak niewiele już będzie potrzeba
 
czasem wystarczy moment żeby sezam
uchylił bramę a sens zmienił postać
i w dłoniach pustki darmo nie przelewał
 
by znów kuranty obudziły zegar
zastygły ongiś w zaprzeszłych samotniach
bo tak naprawdę niewiele potrzeba
 
może już wkrótce na dzisiejszych drzewach
wzejdą gałęzie rozszumi się jodła
życie przestanie w pustkę czas przelewać
 
i szkarłat wina nie ściemnieje w heban
kolory przędzy zachowując w krosnach
bo tak naprawdę niewiele potrzeba
żeby daremnie pustki nie przelewać
 



Dla Nicki :)


number of comments: 33 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 24 january 2012

ściśle według przepisu

napiszę wiersz bo co
nie można
można

bóg i tak ma to w dupie
dla niego wiersze
to tylko
marny przykład istnienia
niereformowalnych

ora et labora
nie przewiduje wypinania
choć bóg się wypina
na wszystko
i dawno stracił kontrolę
nawet nad sobą

jako i my na wieki

amen

to zbyt wygodne
lepiej się kurwa obudź
a fizjologia i tak
zrobi swoje

z ideami

w każdym stanie
świadomości


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 7 april 2013

villanella insula

sięgnij po mnie szeptem przez wieczorne morze
jakie dzień roztoczył milczeniem zegara
zanim noc wokoło opłynie nas chłodem
 
i zamknie w przestrzeni szaro-ślepych brodzeń 
spójrz – w nić horyzontu wplata się amarant
kiedy sięgasz po mnie przez wieczorne morze
 
jak po rajską wyspę – pozwól wstrzymać oddech
niech znowu odczuję że ciepłem rozpalasz
myśli które noce opływały chłodem 
 
może w kanwie mroku jeszcze błyśnie ogień
oświetlając barwy w odległych mandalach
a wtedy mnie szeptem dosięgniesz przez morze
 
i powróci wszystko co było za progiem
nawet jeśli zblakło mimo ciągłych starań
by nie ulec nocy co opływa chłodem
 
zostań – zegar dawno już utracił mowę
w wytykaniu kroków – czas to zbędny balast
i sięgnij wśród szeptów przez wieczorne morze
zanim noc ponownie skryje nas pod chłodem


number of comments: 33 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 31 august 2013

oktober

wiem że z ptakami nigdzie nie odlecę
może się schowam cicho pod okapem
by świerszczem wyśnić przytulny zapiecek
gdy lato w końcu mnie spisze na stratę
i pozostawi z jesienią jak z grzechem
samą wśród deszczy i zimą za pasem

znów chłód zaczyna na ziemi osiadać
kiełkują słowa w przywiędłych oktawach
 
garść czarnych jeżyn wsącza kolor w myśli
w granat wieczoru i bladość poranka
gdy żar pod skórą od dawna już wystygł
w tęsknocie letniej rozpiętej na kanwach
liści i pędów – został tylko dystych
krótkie memento jak zwietrzały szampan

odwracam strony dni biegnących pędem
wersami przędąc obrazy jesienne
 
w zapachu wrzosów niesennym czekaniu
lęgnie się jutro poczwarką bez złudzeń
rozwiany oprzęd wiatr w pustkę już zaniósł
i letnie niebo jesienią zachmurzył
wrześnieją oczy noc otwiera lamus
zaprzeszłych wspomnień odbarwionych kurzem

gdzie będę sobą bez siebie gdy w bramie
kot tylko czuwa jak czarny posłaniec


number of comments: 33 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 5 december 2014

zimoląg

łata na ziemi. biel i szarość.
grynszpan trawników. na nim ptaki.
zima niezima. jakaś małość
którą pogoda wciąż kulbaczy.
i ja. pośrodku. znów kabałom
rozkładam ręce. karty. statyw.
 
zęby zaciskam tylko w myślach
żeby nie przyszła tak jak przyszła.
 
pod nogą błysk. hologram kota.
czarny. jak diabli go nadali.
zwiędłe dachówki. w żabich skokach
dzwoniąc oddala się. azaliż
klika i tyka. fotomontaż.
smuga zapachu. sok bez malin.
 
mrużę powieki żeby zlepić
grzeszki w niegrzechy i nie grzeszyć.


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 15 september 2012

step nieakermański

mam niecenzuralną psychikę
zawieszoną na kołku w szafce do butów
wyłazi przy byle okazji
zwłaszcza gdy rośnie imperatyw
i niekontrolowany ciąg warunkowy
dnia chleba powszedniego
 
łamię go na kawałki słów
niekoniecznie adekwatnych do sytuacji
od okna wieje
 
dla przeczekania nie produkują lekarstw
przed jest zawsze potem
a cieknący kran to fikcja wymyślona
na użytek tekstu
o wzajemnym liczeniu się monet
 
skręcam dzień
odpukując krokami kolejne
minuty


number of comments: 32 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 26 august 2012

walkabout blues

pal diabli wszystko póki morze szumi
i szelest liści wtóruje mu z cicha
dopóki jeszcze cokolwiek rozumiem
z własnych wędrówek pożądań i życia
jak długo mogę odnaleźć się w tłumie
pal diabli wszystko
będę grać jak umiem
 
niech za plecami nawet bledną mosty
wiatr zmiata ślady i spycha w pobocze
niech nawet nigdy nie będzie nic proste
jeżeli tylko nie zniknę przed zmrokiem
posieję zioła i zasadzę sosny
pal diabli wszystko
oby tylko wzrosły
 
wciąż jeszcze idę podążam na przekór
czemuś co pragnie kurtynę opuścić
i nie zamierzam zwalniać skoro w biegu
nie widzę wokół ciemności czy pustki
stukają buty i nie zmienię metrum
pal diabli wszystko
coś zostanie w deszczu
 
 
 
 
Ja chyba mam słabość do Ciebie, Szeleczko. ;)


number of comments: 32 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 31 august 2012

blackhat

zwieczerniało pogasło – granat przeszedł w aksamit
miękkiej czerni wiszącej nad głową
w oknach ciemność oddycha nie pozwala już nogom
powędrować nim spocznie u granic
 
noc jak czapka niewidka skryła wszystko w pomroku
antypody zostały gdzieś poza
kręgiem lampy – rozsiane – zadzierzgnięte na słowach
odpowiedzi czających się wokół
 
cień za cieniem rozsnuty niczym myśli bez sensu
posplatane w dysonans i chorał
droga ledwo majaczy i ponadto u kresu
nie dodaje pewności fedora
 
 
 
 
Dla Alt Arta. ;)


number of comments: 32 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 17 september 2012

zaśpiewajka

z głowy myśli wciąż wywiewa
wiatr łobuz
i zagania między drzewa
ot modus
wieszam rozum na klamerce
za oknem
wiatr go szarpie znowu pewnie
zamoknie
 
pochowałam oczy uszy
pod szafą
wrzesień szyje mokre buty
pstrokato
porozrzucał stosy liści
w ogrodzie
a wiatr snuje niczym mistyk
melodię
 
gra na włosach wśród gałęzi
i płotów
czasem gwiżdże jak na fletni
u boku
w okiennice wciąż się wpycha
kamienic
taki psotny brat kalikant
jesieni


number of comments: 32 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2011

gemmy

zielone marzenie zielone   spowite w odcieni zasłonę
w chryzolit szmaragdy
toń morza i barwy zepchnięte na stronę
 
spalone
 
jak zawsze i wszystko
jest żar i ognisko co pnie się płomieniem w przedświty
rozpala złudzenie czerwienią i cieniem
opalem w kieszeni
 
ukrytym
 
marzenie zielone marzenie   nefrytem sięgane po wieniec
zamglony na mostach
serpentyn chryzopraz przemienia kamienie
 
w milczenie
 
ze wschodu na zachód
już coraz mniej ptaków znikają w podniebnych bezdrożach
na piasku turmalin kryształy rozpalił
lecz agat znów chowa
 
pod słowa
 
zieloność marzenia zieloność   zaklęta w emerald harmonią
jak sen amazonit
zawisa u skroni kabłączkiem – zieloną
 
jabłonią
 
 
 
Dla Istar…  ;)


number of comments: 31 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 13 october 2011

villa cracoviensis

w Krakowie jesień już szeleści
chmurami liści w ciepłych paltach
dłońmi w kieszeniach stukiem butów
 
zrywa do lotu rój gołębi
odbity słońcem w chłodnych dachach
jesieni kostkę starych bruków
 
milknące nuty dawnych pieśni
zasnuwa cieniem drzew na plantach
wiatrem wywiewa skądś z zaułków
 
w Krakowie jesień już przemyka
w cichych podeszwach sukiennika
rysuje miasta szkic w ołówku


 
 
Dla Leszka56 za czarnobiałą
zabawę ze zdjęciami. ;)


number of comments: 31 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 8 february 2013

bluebezsens

czasem natrętnie brzęczy myśl
wirując ciągle ponad głową
że skoro wczoraj nie – to dziś
może coś zrobię w końcu z sobą
los niespodzianie stuknie w drzwi
a ja urodzę się na nowo
 

jakiś nastąpi wreszcie fart
który odmieni zwykłe fatum
nie powie mi ponownie – pat
i zdołam wyprząc się z kieratu
wcześniej nim jeszcze trafi szlag
by już na zawsze zmienić status

lecz dzień przemija jakby nic
nie miało się już nigdy zdarzyć
i nie wiem – płakać czy też kpić
omijać albo kruszyć głazy
w ten sposób żyję wciąż na styk
z nocą w obliczu różnych zjawisk
 
niekiedy sens jest diabła wart
drwi z braku reguł prosto w oczy
i nie wiadomo w co się gra
zanim na kark nie spadną ciosy
patrzę spod rzęs jak spoza krat
wepchnięta w czasu stereotyp
 
koniec – bluebezsens łapie mnie
i zawiązuje ciasno krawat
lecz choć bez tchu to wciąż się pnę
do światła myśląc że zabawa
dopóty trwa dopóki cień
na zawsze powiek nie przyspawa


number of comments: 31 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 22 july 2011

w kur wieniec

nie mam weny dupa blada
już za oknem kur mi pieje
gwiazdy zeżarł świt następny
pióro w ręce też się chwieje

lecz ja piszę
ledwo dyszę
z papki słów chcę tworzyć złoto
marne chęci
świat się kręci
i odjeżdża bzdur karocą

nie mam weny kurde balans
gdzieś mi zołza znów uciekła
kot atrament wychlał nocą
w kocim grzbiecie struna pękła

a ja skrobię
znowu sobie
i z liryki robię chałę
z tej ochoty
same gnioty
chociaż męczę się wytrwale

wiersz następny? szlag by trafił
i po zbója mi to wszystko
skoro wena znów środkowy
pokazuje palec z bliska


number of comments: 30 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

non-sentimental blues

może i weźmiesz co popadnie
upchasz w kieszeniach drobne chęci
niczym bruk piekła by jak dawniej
odwrócić się i w tym momencie
zniknąć – więc skoro – zabierz jeszcze
ślady wyryte na podłodze
i moje słowa – ja to pieprzę
blues ci na drogę
 
zerwij ostatni dotyk z futryn
klucz wycieraczce daj do ręki
z natychmiastowym trzaskoskutkiem
nim się ponownie wszystko spętli
a gdy wyplujesz mnie jak pestkę
stawiając stopę już za progiem
pomyślę – ja to wszystko pieprzę
blues ci na drogę
 
i tak zostanie nic z niczego
w którym wciąż grzęzło każde jutro
spakuję bezsens – teraz credo
wpiszę wyrazem oczu w lustro
stłukę odbicie i nareszcie
już będę mogła mówić sobie
że było przeszło – ja to pieprzę
blues ci na drogę





Pod drzwiami psychiatryka Artiego. ;)))


number of comments: 30 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 27 september 2011

samba-blues na noc i kobietę

w uliczce kamiennej stukają pantofle
życia rytm łoskot drzwi cisza ścian
ktoś wraca nie wraca odchodzi na dobre
echo łka okna trzask w skrzypie bram
 
                                    twardy bruk światła lamp grymas ust
                                    samba często tak się kończy byle jak
                                    wszystko przelatuje niczym szczur
                                    lustro tylko kłamie pustką
                                    że coś trwa
 
za drzwiami wciąż pokój taki sam jak zawsze
zbiera kurz pająk tuż w kącie sieć
w obrazach milczenie na palcach już kastet
wbija gwóźdź i brak snu każe znieść
 
                                     oczach łzy zegar śpi drżenie ust
                                     samba często tak się kończy byle jak
                                     to już nie jest taniec tylko blues
                                     i złudzenie że coś nadal
                                     mogło trwać


number of comments: 30 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 28 september 2011

villanella dans la vitre

marzę o tym by znowu do okna zastukał
patrzę w drzewa i widzę wciąż puste gałęzie
ptaki krążą pod niebem jesień gniazda szuka
 
tylko podmuch niekiedy listkami porusza
w uliczkę wsącza dźwięki i głosami szemrze
czekam bo może jeszcze do okna zastuka
 
na balkon spłynął okruch lśniący niczym dukat
i zapowiada porę która znów przybędzie
by jesiennym wystrojem zacząć gniazda szukać
 
w szybie obraz – wiatr lekko krzewami porusza
na poręczy jak zwykle przysiadły gołębie
tylko on już od dawna do okna nie stukał
 
w myśli wkrada się nagle nostalgiczna nuta
otwieram okiennice rozglądam się wszędzie
czy wśród ptaków nie krąży i gniazda nie szuka
 
bo jesień już na drzewach – liściasta narzuta
rozgorzeje i spadnie wielu barw naręczem
więc marząc by ponownie do okna zastukał
w każdym trzepocie skrzydeł jego lotu szukam


number of comments: 30 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 31 august 2012

wrzeszczeć pod mostem

w dni opleciony jak trującym bluszczem
ledwo przy nodze wlecze się kaleki
odwraca dłonie by nocy naprzeciw
wyjść i ją wstrzymać zanim się rozpłynie
lecz w zagubieniach chwile coraz dłuższe
i coraz bardziej spiętrzone w lawinę
 
wszystkie pociągi dawno już odeszły
zniknęły miejsca gdzie mógłby pojechać
nie widząc siebie nie słyszy nic w szeptach
które się zewsząd zerwały do krzyku
i tylko w pustce powtarzane gesty
więdną na popiel wędrując donikąd
 
wydłuża ręce i okręca szyję
wokół latarni – w rączce parasola
szuka uchwytu zanim ktoś zawoła
deszcz go roztopi na płytach chodnika
i wsiąknie w szarość pozostając w tyle
bez odpowiedzi skoro nie ma pytań


number of comments: 29 | rating: 16 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: villa-viola-nella, villanero, villa luna, kolęda, culo-miot, ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell, uliczka, księżyc w sosie grzybowym, kalafonia, kanon, rozdreszczak, barkarola, odwyrtka, somnambulizm, zimoląg, diminuendo, two horses blues, Saint Peter blues, kantylena, blues tramwajowy, chanson, villa-tabacco-nella, fish and blues, tango, smok i wiosna, Szewczyk i Smok, smoczy sen, jesionka, night and blues, cholerniec, oddam za bezcen tytuł z puentą, oktober, villanella insula, villanella frigida, chili blues, sakramencki blues, zimowe wino, blues w barze Paradise, paradise, kwity, bluebezsens, Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”, chłodnienie, smocza zima, Wiatr i czarownica, Mikołaj, Myszobajka dla Mani – ciąg dalszy, Myszobajka dla Mani, romans jesienny, wlokę się przez dni jesienne, blues zaduszkowy, chronometr – cinque stagioni, i po co mi to było, kalejdoskop próżni, sennienie, jarzębiniak, kobiałka z bluesem, offertorium, malowanie czasu, blues za obola, ultimatum blues, z pewnością, klątwiec, pewnego dnia, krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście, niewymierność, non-sentimental blues, Agitobabologia, beztwarz, babolandia, pantomima, akwamaryn, nieskończeniec, Chałą marsz, bajdurka, miód i melisa, do diabła z liryką, pejzaż na dwie smugi w jesiennym zaokniu, Pergola, zdrowie panie Juluś, tarnina, blues testamentalny, wesele niewyspiańskie, jak zazwyczaj, antyśpiewajka z elementami w tle*, zaśpiewajka, la volta, step nieakermański, wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy, alhambra, kroplomierz, drzeworyt, uletniość, kadr, wrześniowość, przekichaniec, jesienny banał z podszewką, blackhat club, jesienny banał bez podszewki, blackhat, wrzeszczeć pod mostem, villanella z zielonym tłem, kluczenie, walkabout blues, i tylko ptaki, ballada o imponderabiliach, bajka o puchatym słoniu, tryptyk – zima, tryptyk – jesień, tryptyk – lato, lot nad rzeką Lete, nakarmić wiatr, skrawki, λυρικό ταξίδι – liryczna podróż, rozświetlanie, listnienie, awruk – contrafactum, awruk* i Safo, memory, hyde park story, miejsce końca, bieda blues, sceneria, obsydian, samowolka, w ostateczne brnę na ugiętych nogach, blues przedszkolaka, zawczoraj, rondo kapelusza z woalką, fuck’n blues, wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy, sen jest niczym tylko…, byleby blues, song debilki, lunapark, rondeau, codzienny blues, green grass blues, summertime, thanatos, przy kominku, kręgi, dialog, rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum, infinita, kauzyperda blues, ściśle według przepisu, zimowy blues, przedwiośniec, mewa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1