Edmund Muscar Czynszak | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (32) Książki (6) Poezja (546) Proza (18) Fotografia (20) Grafika (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 12 marca 2011
Zamknięta w dotyku słowa
nabrzmiewa do rozmiaru słońca
jeszcze nie do końca odkryta
wiruje po firmamencie marzeń
czasem w ciszy się chowa
szafirowa narzeczona
prawdziwa, choć wciąż niespełniona.
Edmund Muscar Czynszak, 17 maja 2010
Kiedy niebo płacze, plotki w deszczu mokną,
wyczesane fale oczom spokój niosą.
Kwiaty przesiąknięte melancholią nocy,
a za bramą został ciepły dzień uroczy.
Przewietrzone ulice w spokoju już drzemią
i marzenia fruwają daleko nad ziemią.
Smutki pozostały gdzieś za horyzontem,
ty zaśniesz za chwilę, snu przekroczysz wątek.
Ja popłynę za tobą w spokojne głębiny,
może się jutro znowu usłyszymy?
Wolni od jutra,
jeszcze bliżej siebie!
Edmund Muscar Czynszak, 24 maja 2010
Maj, co czasem rajem bywa,
gdy zwykła łąka mai kwiatkiem,
obsypana kolorowym bratkiem,
dziko rosnąca w polu śliwa.
Lecz gdy zachlapane deszczem,
nasze krajobrazy,
serca biją bez urazy,
a słońce spływa dreszczem.
I czasem smutkiem przesiąka nadzieja
i melancholia marszczy czoło
i cisza i żal wokoło
uśmiech schował się w kniejach.
Edmund Muscar Czynszak, 20 stycznia 2011
pochodem
czarnych myśli
w gąszcz niepokój
wnika
na poduszce
śladu twego nie czuje
telefon okrutnie
milczy
na głos mój nie
odpowiadasz
kołtuny czarnych
chmur
po niebie
wędrówkę toczą
sen jak mroczny
film
serce niepokojem
przytłacza
w dysku pamięci
szukam twych śladów
nie ważne
wczoraj słowa
tak wiele
dzisiaj znaczą
w umyśle się
kłębią pytania
czy jeszcze cię
kiedyś zobaczę
Edmund Muscar Czynszak, 17 kwietnia 2011
W moim mieście gdzie historia skąpe zostawiła znaki
przyklasztornym kościele krucyfiks największy zawisł
nie opodal z muru pruskiego Staszica domek stoi
sam w centrum nad Gwdą w cieniu drzew się zatrzymał.
I na plac spogląda od gości hotelowychnie stroni
na dawnych bagnach stuletni park swym pięknem wabi
miasto pełne zieleni i kwiatów w maju przyjemność sprawi
ludzie splątani węzłem swoich życia ścieżek losem
siadają na deptaku o swych troskach i radościach plotą.
Stare transzeja za miastem już dawno zniknęły
groby tych co walczyli mchem się pokryły
tylko nostalgia wciąż z duszy się sączy
że z likwidacją gniazda skrzydlatych ptaków
coś się w mojej Pile bezpowrotnie kończy.
Gdy po skończonym poranku w iskrze
biegaliśmy po z bomb oswobodzonej łące
i choć czasem tych chwil mi szkoda
to jak że piękniejsza jest dziś tego miasta uroda .
Edmund Muscar Czynszak, 20 lutego 2011
tyle za mną już chwil przegadanych
w chocholim tańcu czas się zatracił
dzisiaj poszedłbym inną drogą
nad innym zdjęciem znak bym postawił
w pochodzie lat miesiące się gubią
czasem na krótko dzień się zatrzyma
słońce nie raz oczko puści
nie zawsze bywa sroga mi zima
i tylko czasem łzę utoczę
westchnieniem obejmę moją tęsknotę
wszystko powinno być inaczej
a los mi psotę sprawił
Edmund Muscar Czynszak, 11 marca 2011
w marcu jak w garncu
a garnek dziurawy
kawa już wystygła
marzeniom daleko do jawy
dzień jaszcze smutny
a już bardziej łaskawy
słońce coraz śmielej
w okna me zagląda
drzewa jeszcze nagie
a już życie kiełkuje
w niewidocznych pączkach
przyroda nie próżnuje
w parku po ścieżkach
chłodny wiatr się przechadza
a pod śnieżną kołdrą
zielony dywan się odradza
stado wróbli tego nie zdradza
wyraz twej twarzy
coraz bardziej radosny
choć jeszcze daleko
nam do pierwszej wiosny
Edmund Muscar Czynszak, 12 lutego 2011
w sześcianie ciszy echo twoje błądzi
zamykam oczy dotykam myśli
błądzę pośród pagórków twoich piersi
usta wnikają w intymne skrawki
naszej pamięci
upajam się zapachem twego ciała
choć sen jest za krótki
a marzenia ciągle trwają
jak wspomnienia
co kończą się nad ranem
Edmund Muscar Czynszak, 11 lutego 2011
ile będę wart, gdy zdrowie mnie porzuci
stargana czasem twarz
pomarszczone chwile co nigdy nie powrócą
wychudły konta nadwątlony trzos
z debetem na wieczną młodość
zszargany szarością pożółkły liść
wspomnienia, co dawno się nie liczą
ile będę wart
pozbawiony patentu na szczęście,co przemija
czy wystarczy
zwyczajna zwykła miłość
i serce co nadal biją
Edmund Muscar Czynszak, 13 marca 2011
Nałóg to czy pasja
gdy nie mogę zasnąć,kiedy ciebie nie ma
dzień stargany myślami
stado czarnych ptaków spokój plądruje
kiedy cię nie słyszę oddechu nie czujesz
kiedy uśmiechem swoim mnie dotykasz
w krużganki zmysłu spokój wnika
chowam się w skorupie swojej intymności
wiem, że już nie potrafię
żyć bez twej bliskości
zbratani z sobą
jak dzień z ciemną nocą
podążam w stronę
gdzie się coś kończy
by coś mogło się rozpocząć
Edmund Muscar Czynszak, 6 lutego 2011
Nie będę świecił jak kot oczami
przez życie nie będę skradał się na
skróty
lecz zawsze chadzał swymi drogami
Nie będę dbał tylko o swoją miseczkę
będę doglądał także moją laleczkę
czasami pobawię się z nią troszeczkę
Nie pozwolę głaskać się pod włos
sam skrzętnie zadbam o swój los
choć chętnie będę robił kosi łapci
nie dam się zwieść na jej gierki i
zabawki
Pewnego razu pójdę swoją drogą
gdy przestaniesz być już tą samą
kotką majową
Edmund Muscar Czynszak, 21 maja 2010
gdzie zimne klamki kaleczą moje dłonie
sterylny pokój bez kurzu wspomnień
na stole niedokończona kawa
naciąga martwą ciszą
za oknem kroków życia nie wyczuwam
nawet zwykły pająk
swym szczęściem nie jest w stanie
już mnie przywrócić
jasny płomień świecy
zmierzch obwieszcza wokół
domowe ognisko
resztki straciło uroku
stoję w domu którego nie ma
a szczęście pozostaje z boku
Edmund Muscar Czynszak, 15 marca 2011
chciałby namalować twój portret
słowem w kolorze miłości
usta z pozostawionym głosem
chciałbym zapisać wszystkie
twe złote myśli
dobre rady
przestrogi, które pogubiłem
chciałbym, ale zapominałem
złe i dobre chwile
pozostał mi tylko
uśmiech pogodny
i twoje imię
Edmund Muscar Czynszak, 31 stycznia 2011
wiersz zainspirowany obrazem „Błękitna laguna „
Przemysława Komorowskiego
rozpierzchły na falującej toni
błękit pogodne szanty nuci
przedzielony warkoczem białych chmur
prostokąt skrawka ciszy
łagodnym pląsom wzrok ulega
biała grzywa fal smutek w dal porywa
hen daleko gdzie dzień się kończy
lepszą prawdę odsłania
wiem, że jeszcze nieraz do niego wrócę
by się w nim na nowo zagubić
przez granatową plamę nieba
do portu melancholii powrócić
Edmund Muscar Czynszak, 29 stycznia 2011
Tryptyk zainspirowany obrazem „ Śmierć „ Jacka Malczeskiego
I
spotyka nas czasami w przedsionku
życia stając
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
nim strach spłynie na nasze zmęczone
skronie
radosne pejzaże dnia przysłoni szary
całun nocy,
krzyczący spokój w głąb ciała wnika
tak wiele jeszcze do zrobienia
pozostało
lecz czasu nie da się zatrzymać
i jest go wciąż za mało
pora kolejny próg przekroczyć
II
spotyka nas w przedsionku życia w
milczeniu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
gdy w oczach dogasa ostatni płomień
marzenia mrokiem przyćmione
zapisują ostatnie zdanie
by inny rozdział otworzyć
poznawać prawdy niepoznane
III
spotyka nas w przedsionku życia w
biegu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
by będąc już za progiem
zmierzyć się z nową dalą
dotknąć to, co niepoznane
przechodząc w inny wymiar
tajemnicy
Edmund Muscar Czynszak, 18 marca 2011
Wiersz ten dedykuje p.
Zuzannie P.
jeden mały kluczyk
ogromny zgiełk myśli
dłoń w głębi torebki błądzi
czy to zmęczenie?
czasem dzień jest za krótki
błądzimy wokół siebie
a dookoła nasze troski
życie bywa figlarne
świat zwyczajnie bestroski
Edmund Muscar Czynszak, 18 maja 2010
Co dla pana panie, jak panu tam?
Marnie jakoś pan dzisiaj wyglądasz – problemy, a kto ich nie ma!
Rozumiem jak zawsze dwa z wkładką i rachunek.
Powiadasz pan świat jest podły?
Podła to może być pogoda, albo sąsiad, co, narobił panu na wycieraczkę.
A świat kochany jest piękny i ciekawy!
Dasz pan wiarę, że, na południu kwitną już kwiaty!
Zaś człowiek niby człowiekowi bratem a jednak wilkiem.
Wiesz pan kiedyś pogryzł mnie pies, wzięłam surowice i postrachu.
Dawno temu zdradził mnie ktoś bliski, wie pan taka miłość po grób.
I ból wciąż pozostaje a przemierzyłam już szmat czasu.
A świat jest piękny i niezmienny, tylko my zaczynamy utykać!
Zwykły problem wędrowca.
Przykro mi kochany panie za chwile zamykam.
Edmund Muscar Czynszak, 28 stycznia 2011
pogodne popołudnie kurczy się
pod czarną pierzyną nocy
odrabiam zadaną przez ciebie lekcje,
ostrożnie stawiam każde kolejne pytanie
słowo przebieram w inną szatę
odpowiedzi na kolejne przychodzą po czasie
następne wywołują irytacje złość
wiem, że nigdy nie będę bogaty
bo nigdy nie posiądę sztuki milczenia,
staję się rewersem swego dawnego ja
przy pogodnym wietrze uśmiechu
gniew powoli gaśnie
podczas kolejnego panowania księżyca
znowu jesteśmy
razem na wyspie pojednania
Edmund Muscar Czynszak, 23 stycznia 2011
droczy się ze mą, co dnia
wciąż nowe fortele układam
listę swoją w pamięci tworze
ze skrawków czasu plan swój tworze
poranny spacer, spotkanie
krótki maraton w stronę południa
wspólnie zjedzony posiłek
potem zupełnie nie potrzebna kłótnia
czasem spędzonym na opak
z rozwichrzonym przez życie planem
staję na skraju nocy
trochę spełniony trochę przegrany
a chwila płynie znowu dalej
Edmund Muscar Czynszak, 9 lutego 2011
kiedy
nasze pragnienia
pokrywają
się potem
w
otchłań rozkoszy
wdzierają
się pragnienia
noc
gwiazdami usłana
mami
nas spojrzeniem
blady
księżyc z zazdrosnym spojrzeniem
po
bezkresach naszej intymności
bezszelestnie
się błąka
niczym
ćma w zakamarki
naszych
dusz zagląda
a
my trwamy razem
otuleni
sobą
jak
dzięń, co nigdy się nie kończy
Edmund Muscar Czynszak, 22 stycznia 2011
kolejna nieprzespana noc
myśli, zmącone falą pytań
czy dziś to już tylko sen
głosu, którego nie słyszę
marzenia, których co dnia dotykam
w ciemnościach znów
przyczaił się strach
w zamkniętych oczach widzę ciebie
za oknem cicho niebo szlocha
nie dajmy złej chwili się omotać
by nie przetrwonić słowa kocham
Edmund Muscar Czynszak, 10 kwietnia 2011
Jak przyjemnie czasem
wędrować przez świat
z głową w chmurach
i choć pozycja ta jest cudowna
należy zważać aby w dół nie runąć
twarzą otrzeć się o prozę życia
gdzie myśl jest ulotna
kwiaty w szarości zapach tracą
ludzie uwikłani w codzienność
grę swoją z mozołem toczą
a stawką jest ich ziemski los.
A chmury jak chmury
dalej swą wędrówkę po niebie toczą.
Edmund Muscar Czynszak, 27 lutego 2011
Pogubiłem się dzisiaj
wczoraj zdewaluowane
znowu powróciła wiosna
w jesień wkradła się miłość
jeszcze klamka nie zapadła
koło wciąż się na przód toczy
czasem tylko z nie wyspania
księżyc ma podkrążone oczy
siadam w cieniu świecy
z myślami się wadzę
Ty patrzysz z góry
nic mi nie podpowiesz
Edmund Muscar Czynszak, 4 czerwca 2010
Powiem ci przyjacielu - ja jestem bogaty!
Choć pieniędzy mam nie wiele,
stare dżinsowe spodnie, koszule z krawatem na niedziele.
Rachunki do zapłacenia wciąż błąkają się po moich szufladach,
na pewne telefony przestałem już odpowiadać.
I choćby wizytę złożył mi dzisiaj złodziej,
zabrał mi wszystko, co jeszcze mam.
To nadal będę bogaty!
Bo marzenia swoje mam.
A w marzeniach ty, więc nie jestem sam!
Popełniony – PIŁA dn. 07.04.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 11 grudnia 2010
Kiedy za oknem
śnieżyca szaleje
mrozem skrzętnie napełniają
się knieje,
biorę cię miła delikatnie
w swe dłonie
smukła pociągła o
cudnej woni, pani
jak z tobą bywam
życie nie jest do bani.
Po kilku kieliszka
darzę cię uśmiechem
świat dookoła wydaję
się w dechę,
lecz gdy twej
przejrzystej cieczy sukienka
już całkiem opadnie, zasłoni
spojrzenia.
Ja nie odporny na
twoje wdzięki
w mroczny sen wnet popadnę
razem z tobą pozostanę
na dnie.
Edmund Muscar Czynszak, 7 grudnia 2010
Resztki lata, jakie
pozostają tej zimy
oplatają nas wieloma
pytaniami
Dzisiaj pozostanie
jeszcze na skrawkach filmu
jakie zapisały się w
zwojach pamięci.
Odczytane z pożółkłych
stronic wspomnienia
pozostaną tylko echem
moich nieustanych pretensji
telefon, co zamilknie
na zawsze
będzie jedyną pamiątką
po mnie.
Pospiesznie skreślone
ostanie słowo
stanie się twym
prawdziwym wyzwoleniem
jakiego czekasz?
Edmund Muscar Czynszak, 5 grudnia 2010
Ulotny skrawek dnia
kropla w morzu zdarzeń,
potargane czasem minionym myśli
coś, co drugi raz się nigdy nie zdarzy.
A potem jeszcze kolejna
i lata, co przeminą
zanim ją zdążysz poznać
skryje się za kolejną chwilą
Edmund Muscar Czynszak, 9 listopada 2010
Siadam po środku sześcianu oznaczonego ciszą
pająk porażony moją martwą samotnością
powraca do kąta pokrytego pajęczyną spokoju.
Pokreślone myśli wciśnięte w zwoje umysłu
odczytuje na nowo rozczesują po kolei każde słowo,
bliscy są dalekimi krewnymi moich pragnień.
W próżni zawieszam każdą odrzuconą modlitwę,
przez kotarę pogodnego spojrzenia, wycieka smutek trawiący dusze.
Pije czarną jak mrok kawę zanurzony w aromacie melancholii nocy,
poranek budzi mnie słońcem w tonacji szarości.
Edmund Muscar Czynszak, 11 czerwca 2010
Usunąłem szew, ludzką ręką uczyniony,
jedna porwana cienka nić.
Jak złudzenie, co czasem boli?
Żywe tkanki nawilżone czerwienią krwi,
czarne kołtuny niechcianych myśli,
wplecione w talie pogodnych dni.
Jeszcze tylko krok, a może dwa,
i znowu dzień osiągnie linie nocy.
Na przedwiośniu, uśmiechem zakwita twoja , twarz,
krzew derenia zapłonął żółtym kwiatem.
Starą ranę zabliźni wnet nowy świt,
złe wspomnienie wsiąkną jak ostatni śnieg.
I tylko czasem coś zaboli,
taki zwyczajny bukiet szarych dni.
Popełniony - PIŁA dn. 12.03.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 6 marca 2011
tak bym chciał
aby słowo stawało się ciałem
zdania nie były zmyślone
fałszywą nutą nie brzmiały
myśli życiem stargane
chciałbym
kiedy jutro powiesz dzień dobry
za oknem zakwitł poranek
twój uśmiech jak
zawsze pogodny
był zawsze metką mych
nocnych westchnień
tak chciałbym
lecz teraz jeszcze nie wiem
czy dzisiaj jest prawdą?
a może tylko sennym marzeniem
czekam na słowa spełnione
nienasiąknięte grzechem
Edmund Muscar Czynszak, 26 maja 2010
(wiersz poświęcony młodym nie pokornym)
Z głową uniesioną dumnie ponad własne spojrzenie,
sunęła młodość,
pogardliwym spojrzeniem miażdżąc każdą myśl.
Słowa wystające poza ramę są grzechem.
Pyszniąc się wyznaje własne prawdy,
nasiąknięte racjami o nieomylności,
pozostawiając na marginesie życia,
rozsądek, doświadczenie i spokój.
Dławieni ogniem pogardy
umieramy w ciszy
zapomnienia.
Edmund Muscar Czynszak, 31 października 2010
W blasku
cmentarnych zniczy
bledną
wszystkie marzenia,
krople
rozsypane na płycie milczą
jak
porzucone pragnienia.
Cienie
kamiennych krzyży
rodzą
kolejne pytanie,
ile z
naszego dzisiaj jutro pozostanie ?
Edmund Muscar Czynszak, 28 maja 2010
Zawieszony w alternatywie dwóch światów
Po omacku błąkam się po niebie pełnym ludzkiej niedoskonałości
Łza goryczy przelewa się przez nie
Stoję samotnie wśród tłumów pseudo
Brodząc w fetorze rodzinnej atmosfery
Gdzie człowiek człowiekowi
Walczę o skrawek własnej intymności
A dzień z pióropuszem dobrych i złych chwil
Zmierza powoli w stronę zachodu słońca
Moja gwiazda wytrąca mnie z odrętwienia
Przesiąknietego beznadzieją
I tylko dzień jak co dzień realizuje scenariusz mojego Boga
A ja uparcie podążam w stronę pragnień
Niczym ćma zanurzam się w światło współrzędnej lepszego jutra
Edmund Muscar Czynszak, 6 czerwca 2010
Słowo, gdy ciałem się stanie,
obleczone w myśli, na papierze zostaje.
Jak miecz ostry głęboką robi ranę?
Choć czasem ulotne na dnie duszy pozostaje,
to znowu jak plaster miodu ciepły powiew niesie,
czasem wiosnę soczystą zmienia w chłodną jesień.
Jest płomieniem najczystszym, co miłości ogniska rozpala,
niemy świadek rozstań łzami zakrapiany.
Oręż potężny w ustach krasomówcy,
bez niego głucha pustka w milczeniu okrutnym.
Słowo jest słowem i darem najświętszym,
po to byśmy cię mogli, Panie nim wielbić!
Edmund Muscar Czynszak, 5 listopada 2010
Splądrowane krajobraz parku
alejki wyścielone dywanem liści
nagie ramiona drzew trzepoczą
z zimna szarymi gałęziami
ruda wiewiórka kończy robienie zapasów
z niepokojem śledzimy kolejne prognozy.
Tylko stan ducha
jest barometrem
naszego stanu istnienia
kiedy wszystko milknie mówi dusza.
Edmund Muscar Czynszak, 5 listopada 2010
myśli ścigają się ze światłem
rozwarte szczeliny kory
umięśnionej części mego umysłu
nie pochłaniają wszystkich podawanych prawd
szum wody w miejskim szalecie
niweluje moje pozytywne reakcje
drabina z szeroko rozstawionymi stopniami
jest kłodą położoną po przekątnej mego IQ.
Pragnienia zniewolone współczesnymi nurtami
stają dęba poddając się własnemu nurtowi
usiłując płynąć pod prąd podawanym regułom
wypracowanych zasad współczesnej sztuki
jestem zerem w pochodzie małych liter
schodzę na dno mojej szuflady
złoto przekuwam w milczenie.
Edmund Muscar Czynszak, 7 listopada 2010
Minął już rok a może dwa gdy raju bram dotykam
skrzydlaty rumak cwałuje w dal o drogę nie pyta
na grzywie z piór dłoń mocno zaciskam
nie powalą mnie czyjeś fałszywe myśli cenzurki zawistne
wspiera mnie oddech twój uśmiechem mnie dotykasz
jak dobry anioł przy mnie stój w głąb Edenu prowadzi
gdzie zakazanym owocem nasycę zmysły me
na drzewie życia rozwieszę wszystkie myśli
na skórze węża zapisze tekst, testament swój ostatni
modlitwą ukoję grzeszne ciało przez życie zbrukane
po czym otulę się welonem snu w rajskim gaju zasnę
i spełnił się ostatni akt,historii wymyślonej
obok mnie pozostaniesz ty
przepraszam to już koniec
Edmund Muscar Czynszak, 12 grudnia 2010
Pogodne dźwięki z fal radia płyną
w zakamarki ciszy wcisnęła się miłość,
nie poskromionymi myślami
po bezkresach ciała twego błądzę
jeszcze nie widzę, szept duszy słyszę.
Mroczny wieczór podstępnie
wkrada się w rozkoszy głębiny
opasz mnie swym słowem
niech się nie zgubimy.
Edmund Muscar Czynszak, 21 grudnia 2010
Są rozstania, które
piętnem tęsknoty
na kolejne dni
pozostają.
Są odległości
co łoskotem serca
się mierzy.
Są oczekiwania
jakich ocean spokoju
nie zdoła pochłonąć,
nie wyrazi bo żadne słowo.
Edmund Muscar Czynszak, 17 grudnia 2010
Spętany samotnością,
nie mogąc udźwignąć
twej ciszy,
siadam przy
klawiaturze
list do ciebie pisze.
Słowem pukam
w szklaną ścianę
milczenia
czy mnie jeszcze
pamiętasz
potargane czasem wspomnienia.
Czy jesteś przy mnie?
kiedy ciebie nie ma.
Edmund Muscar Czynszak, 23 grudnia 2010
W wieczór, kiedy zwierzęta
zaczynają mówić ludzkim głosem
nie zdradzają mam wszystkich
swoich sekretów.
Błyskające promyki choinkowych ozdób
mieszają się z pogodnymi
uśmiechami gwiazd zawieszonymi
pod sufitem naszego świata.
Przyjaźnie podana dłoń
nie kryje fałszywych uścisków.
Osiedlowe śmietniki
czekają spóźnionego wędrowca,
z drugiej strony rzeczywistości.
Wiatr nieśmiało zaczyna
szemrać swoje kolędy,
puste skwery
naciągają świąteczną ciszą,
tylko bezdomne psy
szukają nadal swego miejsca.
Edmund Muscar Czynszak, 15 grudnia 2010
Schowany pomiędzy słowa
w gąszczu setek
znaków
ptaki lotem skreślają
cisze.
Za oknami biały
pejzaż zimy
bez kolorowych
dodatków,
myśli brodzące w
smutku
porwane warkocze
marzeń.
Między nami odległości
wielkie jak ocean.
Chwile smagane łzami
myśli, co czasem
uwierają
echem w mym sercu
pozostają.
Edmund Muscar Czynszak, 18 grudnia 2010
Nie wystarczy mi już
ciepłe piwo w barze
pić
w obłokach dymu
szukać
zagubionej chwili,
spojrzeniem ocierać
się
o powtarzane twarze.
Nie wystarczy mi
z bukietem pustych
słów
bezradnie brodzić
w stosie porzuconych
zdarzeń.
Nie wystarczy
żyć, aby żyć
by znak swój
pozostawić.
Edmund Muscar Czynszak, 14 grudnia 2010
ubiera się w pogodne
nutki
z nią dzień bywa za
krótki
do obiadu częstuje
uśmiechem
gdy słońce już
odchodzi
powraca raz jeszcze
echem
jest przy mnie do
nocy
dalej jak cień za mną
kroczy
choć bierze mnie już
spanie
w niewoli jej wciąż
pozostanę.
Edmund Muscar Czynszak, 9 października 2011
owal cebuli z brązową tuniką
i czasem myśli biegnące do nikąd
słupki niebieskie stawiane do góry nieśmiało
zawsze, co roku pachnący tak samo
jeszcze do końca nieodkryty
a już trochę zapomniany
w kwiecistym pyle schowany
bylina z zawsze błękitną czapeczką
małe kulki zagubione w trawie
przyjemny dla oka widoczek tworzą
ja pośród
nich jestem
tylko drobny oset
przesiąknięty słowem
gdzie jest me serce
nie powiem
Edmund Muscar Czynszak, 11 marca 2012
Popielate niebo przywdziewa
granatowy czepek chmur,
ziemia iskrzy zgiełkiem dnia.
Ściana białych rusztowań sosen
zamyka prostokąt widnokręgu.
Na skraju przewietrzonych
przestrzeni lasu
jak w kalejdoskopie zdarzeń
pobłyskują pierwsze iskierki świtu.
Skamieniałe od zużycia słowa
ociekają wilgotnym oddechem
w zanikającym łoskocie serca.
Dzwony biją miarowo
kalecząc martwą ciszę.
Zegar jest wyrocznią
która nie przystaje
do rozpiętych na pajęczynie
amplitudy czasu myśli.
Odchodzę pozostawiając swój znak
w dotyku śnieżnego fresku
na rozpalonej tafli światła.
Edmund Muscar Czynszak, 4 września 2011
krótka jak oddech
kropla w morzu kratek
czasem jest jak oszczep
to znów wonnym kwiatem
zagubiona w treści
opleciona słowem
nieraz nas wzruszy
to znów nic nie powie
Edmund Muscar Czynszak, 8 stycznia 2012
Pot, który zrasza moje czoło
nie jest pocałunkiem spokoju.
Z ukrwionej galaretowatej masy
wyjałowionego umysłu
usiłuje wysupłać
kolejne nieodkryte zdanie,
z jaskrawej tafli monitora
odczytuję zasłyszane prawdy
wymyślone pejzaże teraźniejszości.
Za oknem ramiona starego kasztana
okupuje gromada
czarnych jak moje myśli wron,
zdrętwiałe plecy są krzyżem
jaki dźwigam w milczeniu dnia.
Skrzydlate nieosiodłane zwierze
staje się nieokiełznaną chwilą.
Adresat słowa znika za zakrętem
pustki wieczoru.
Telefon zaplątany w ciszę milczy,
ciepła kawa staje się letnia
jak nadzieja gasnąca po zachodzie słońca.
Moja samotność nie jest
samotnością z wyboru.
Jestem rozbitkiem zagubionym
na oceanię pustej kartki papieru
przysłoniętym milczeniem.
Edmund Muscar Czynszak, 22 października 2011
Pozostawiasz mnie
na progu swego domu
rzecz nie potrzebną nikomu
na spacerze napotkany kamień
z wczoraj pozostało tylko tyle
Śniegiem wczorajszym
chwila miniona pozostaje
a ty idziesz dalej
mnie nie było wcale
Edmund Muscar Czynszak, 3 listopada 2012
W blasku cmentarnych zniczy
bledną wszystkie marzenia,
krople rozsypane jak różaniec
na martwej płycie milczą
W cieniu kamiennych krzyży
rodzi się pytanie,
ile z naszego dziś
jutro pozostanie ?
Edmund Muscar Czynszak, 13 listopada 2011
Choć nadal jesteś ze mną
to wciąż jakby dalej i dalej
chaosem kolejne dni stargane
czasem jeszcze cię słyszę
schowaną za milczącej ściany ciszą
słońce w jesiennych kałużach się przegląda
wciąż pozostajesz kwiatem lśniącą łąką
życia będąc manną - moją hosanną
a wokół jak w kinie wszystko się zmienia
kolejne bruzdy żłobią skronie
i znów do zimy gotuje się ziemia
przed nami jeszcze tak wiele do spełnienia
czyzdołamy się odnaleźć
kiedy przewrotny los
zweryfikuje marzenia?
Edmund Muscar Czynszak, 6 listopada 2011
Przybity niewinnym gestem
powoli zanikam
dzień kończy się nad moim miastem
jeszcze jestem a jakby mnie już nie było
ile warte jest życie, gdy opuści cie miłość
niespakowany a już czas się zbierać
nie do końca jeszcze ją odkryłem
a już jej prawie nie ma
czy jeszcze chwilę pozostanie?
czy odejdzie teraz?
Edmund Muscar Czynszak, 29 października 2011
Wiersz zainspirowany twórczością Tomasa Tranströmera
Chciałbym tak jak on
w gęste sieci chwytać
ulotność każdej chwili.
i spijać z codziennych zdarzeń
zamknięte w muzyce obrazy
Chciałbym tak jak on
odkrywać nowe prawdy
w starych wierszach
zakleszczone w strumieniu czasu.
Chciałbym z metafizycznej
szklanej kuli dnia
wyłuskać wszystkie pogodne
skrawki losu
by w zgiełku życia się zagubić.
Edmund Muscar Czynszak, 29 grudnia 2012
Często skrywam się
za wachlarzem słonecznego
uśmiechu
zaglądając ukradkiem
w twarze spojrzeń
nieznanych
ludzi
Nie
oceniam
znikając
w gwarze dnia
jak niezidentyfikowana
planeta
Edmund Muscar Czynszak, 1 lipca 2012
Ogród z krzewami jaśminu
rozpoczyna wakacyjny obrazek
na rabacie między różami
rozpycha się oset
a wokół błękit
wiatrem podszyty
podkreślony lotem motyli
lądujących na krzewach budleja
A w rogu kwiat paproci
za kurtyną tajemnicy ukryty
a na korze drzewa mały
przystanął meloman pajączek
co śpiew ptaków zdaje się słyszeć
Poletko nieba z tysiącem
gwiezdnych rubinów
na dachu świata rozlanych
wciąż niezmiennie
pięknych tak samo
Wszystko w złoconej
słońcem ramie
jak obraz z moich marzeń
Edmund Muscar Czynszak, 20 stycznia 2013
Ściana zdobiona
świeżą makatką kalendarza
styczeń
obrazek z zmrożony
pejzaż starego parku
i wszystko może się zdarzyć
Wzrok wyłuskuje
drobne paciorki czasu
różaniec cyferek
każde święto
w czerwonym kolorze
Nieruchomy reflektor słońca
ogarnia wszystkie dni miesiąca
jest siedemnasta
świeży zapach kawy
po pokoju się plącze
I wszystko
zaczyna się od początku
dalszy ciąg historia
mojego świata
z początkiem
jeszcze bez końca
Edmund Muscar Czynszak, 6 maja 2012
Czwarta godzina nad ranem. Głośny łomot zegara.
Uliczne latanie wdzierają się przez okna. Stłamszony
pierszym pianiem sen, pod zmiętą pościelą się chowa.
Z uchylonej kurtyny powiek wydzielają się resztki
skrawków wczorajszego dnia.Plucha Października,
poranek majowy i wieczorny ból głowy.
Z ostniego peronu rusza pociąg do nikąd.
Przez ściany przedzierający się płacz dziecka,
gasi resztki martej ciszy.
Nie każda droga prowadzi do celu.
Są noce, co nie konczą sie jutrzenką.
Pod czarną podszewką mroku
skryte pentogramy dawnych obrazów,
pokrywają ołowiane obłoki codzięnoaści.
Wlokące się sylwetki zapomnianych postaci
rozpływają się pod naporem świtu.
Zmartwystanie światła jest scenką,
powtarzną zawsze o właściwej sobie porze.
Zniekształcone cienie pożera dzień.
Edmund Muscar Czynszak, 26 grudnia 2011
Kiedy oko stwórcy i człowieka
zawisło na kruchości
przemijania czasu darowanego,
rozbite na odłamki tysięcy pytań
w jaskrawych monitorach okien świata.
Starzec w bieli
z pęcherzykami wydzielin
bezwładnie opadających
poza próg gasnącego uśmiechu,
bez teatralnych gestów
przekraczał kolejny dzień miłosierdzia.
Jedynym
dowodem istnienia było
chaotyczne rzężenie ust,
z niewyreżyserowanym grymasem twarzy
dawał świadectwo heroicznej walki
człowieka, podążającego na spotkanie
nieuniknionej prawdzie istnienia.
Obnażony ze swych słabości
z bolesną prawdą o przemijaniu,
pokonany choć nieugięty
jeszcze nie do końca rozpoznany
atleta, przyjmujący wezwanie
niepokonanego goliata.
Zaprzeczenie naszej, jak że innej
w multipleksach zapisanej
współczesności.
Edmund Muscar Czynszak, 7 stycznia 2012
Na początku było tak pięknie
w napowietrzonych konarach drzew
każdy cień nocy skrywał szczęście,
czasem dni zszargane pustką
zapełniały chwile
skrzętnie wypełniane słowem
wszędzie pełno Ciebie
na ziemi w niebie, wirtualnych przestworzach
czas poprzeplatany porami roku
w krzywym zwierciadle
odbite stare marzenia
księżyc wyzuty z dawnego uroku
gwiazdy pochłonięte chmur cieniem
w lodowatej bryle ciszy
zakleszczona wena
tak trudna czasem
do oswojenia
Edmund Muscar Czynszak, 15 grudnia 2012
za każde przeczytane słowo
kamień wrzucony
do papierowego ogródka
za wytknięte błędy
kiedy droczę się z życiem
jestem pod prąd płynąca łódka
że jeszcze chcesz
mnie słuchać
kiedy wszystkie
dni wokół są szare
a ja przesiąkam nudą
niczym skruszony
życiem człowiek
Edmund Muscar Czynszak, 8 kwietnia 2012
Tak to jest
mawiał kiedyś mój ojciec
życie swoje przeżył zanim się spostrzegł.
Powstał nowy embrion poezją skażony
został ojcem nie posiadając żony.
Tak to jest
gdy zamiast jednej są dwie matki
jedna patronka weny druga literatka.
Przez krętego losu dzieje
podstępnie przedziera się w prozy aleje.
Tak to jest
choć wszystko jest inaczej
wczorajsze słowo dziś już co innego znaczy.
W drodze stara się nie nudzić
różnych ról się uczy nie stroniąc od ludzi.
Tak to jest
a jest wciąż tak samo
ptaki najpiękniej śpiewają o świcie
gwiazdy bez księżyca nie zasypiają.
I tylko tekst ten sam się powtarza.
Tak to jest
gdy kopią dziś
wczorajsze słowo się staje.
Edmund Muscar Czynszak, 28 stycznia 2012
Tak bym chciał
zanurzyć się w przystani
twych pogodnych ramion
wzrokiem dotknąć ust
uczucia, co jak szminka
trwały ślad pozostawia.
Na świadka biorąc
gwiazdy, niebo
wszystkie krajobrazy ziemi
moją pierwszą miłość
moich bliskich, co już odeszli
wyznaje ci moje
najskrytsze marzenie.
Chcę prawdziwie
kochać i być kochanym.
Tu i gdziekolwiek będę.
Edmund Muscar Czynszak, 29 grudnia 2012
Do przypadkowych przyjaciół
Jak mam się odnaleźć?
bez stałego adresu
na ścieżce bez wyznaczonego celu
Jestem włosem dzielonym
na czworo różnych myśli
zapożyczonym frazesem
sloganem z reklamowego baneru
któremu czasem coś się przyśni
Drzwi pozostawiam otwarte
choć nikt do wnętrza nie zagląda
pozostaje wciąż nieodgadniony
jak nienaruszoną ołowiana plomba
Czasem szukając drogi na skróty
błąkam się w labiryncie pytań
każda myśl jest banalna
i wszystko jest do odkrycia
Tylko klucz wydaje się niedopasowany
gdy w głąb siebie usiłuje wniknąć
nie pasując do żadnej ramy
Edmund Muscar Czynszak, 6 kwietnia 2013
Czas tak szybko mi się kręci
jakby na skróty biegło życie
czasem się jeszcze w tył obrócę
za wsteczny bieg próbując chwycić
nieubłagalnie naprzód niesie rzeka
pod prąd już nie mam siły płynąć
niczego staram się nie ominąć
z bagażem złych i dobrych wspomnień
choć coraz częściej zdarza się zapomnieć
że wczoraj był trzynasty w piątek
marzenia mam wciąż jeszcze młode
zmęczonym krokiem godziny liczę
przez kogoś dawno wyliczone
zawsze ten sam lecz trochę inny
własny scenariusz sztuki tworzę
a tak niewiele zmienić mogę
na skroni wytarty plac pozostał
kręgosłup moralny zdeformowany
a czas mój zbliża się do ściany
i nie ma w tym niczyjej winy
że ja wciąż jeszcze tyle muszę
napić się szklankę mocnej kawy
stary garnitur z pralni wykupić
zanim ostatni próg przekroczę
za dobre słowo oddam skórę
Edmund Muscar Czynszak, 3 listopada 2012
W kwaterach ciszy stłoczone pytania,
anielski orszak dawno już przeszedł
przekraczając drugą stronę cienia,
stare wierzby przy płocie drzemią
wiatr w konarach nuci o cierpieniu
Płomieniem świecy znaczymy ślady
okaleczonych dotykając myśli
Za górą zanika wypłowiałe słońce
melancholią czasu przesiąka ziemia
Kogo spotkamy tu w następnym roku
jest jedną z tajemnic Boga
Edmund Muscar Czynszak, 8 czerwca 2013
prawość i poprawność to przesadne maniery
wyświechtane przez życie przemielone na żyletki
dzisiaj inne obowiązują już zasady
można bawić się w prawość lecz nie do przesady
poprawność jest dobra przy nastawianiu budzika
aby się nie spóźniać i innych gaf unikać
należy pamiętać co jest dzisiaj przebojem
wszystkie zasady są dobre lecz najlepsze moje
Edmund Muscar Czynszak, 16 października 2011
Na ziemi gdzie trud ludzki miesza się z łzami
spocone dłonie dotykają
szarych jak codzienność brył węgla
gdzie powietrze pełne jest dobra i zła
tam także napotkamy prawdziwe żyły złota
kobiety wspierające jak filary
zgarbione sylwetki strudzonych mężczyzn
którzy w niepewności swego jutra
odnajdują schronienie
na powierzchni rodzinnych przystani
mężatki, wdowy, rozwódki, panny
z rękoma urobionymi po łokcie w trudzie
zawsze pogodne i łaskawe na odrobinę czułości
pomijane przez chór piewców górniczego trudu
szare mrówki domowego mrowiska
nieugięte jak kopalniane stemple
zawsze na swych posterunkach
niczym anioły stróże domowego ogniska
przykurzone brylanty tych stron
gdzie każdy dzień rozpoczyna tak samo
szlifowane ostrzem przypadku
kamienie o wysokim nominale
nieogarnionej wartości
Edmund Muscar Czynszak, 15 października 2011
I znów powiało chłodem jesieni
pejzaże lata stargał chłodu powiew
niosąc kolejny dotyk martwej dłoni
następny kondukt czarny chmur się toczy
z talią chwil spełnionych i niespełnionych
kolejną historie czas zakończył
ta sama kartka z kalendarza znowu spada
martwe spojrzenie cieniem się kładzie
po raz kolejny zabiją dzwony
czarnym kolorem dzisiejszy dzień oznaczam
na skraju dnia niebo cicho płacze
Edmund Muscar Czynszak, 8 czerwca 2013
Pukam w kościstą powłokę głowy
Cisza?
Nikt nie pyta, kto tam
zająknęło się echo i milczy
Zaczynam szeleścić słowem
zdaniami po milczącej skroni
natarczywie łomotać
może ktoś odpowie
innym słowem rzuci
Mysz czmycha pod pianino
zagaduje, jaka to melodia
ona wciąż boi się kota
wypłowiała stara maskotka
Wiersz w duszy się błąka
myśli harcują w krzakach
wena w intrygach losu nieraz się przyczaja
rozdwojona jaźnią z choroby początkiem
Bywa poety ojczyzną
poetyckim księżycowym zakątkiem
gdy chwila w bezsenności się plącze
Edmund Muscar Czynszak, 22 września 2012
Wszystko już wiem
choć nie wiem już nic
zwyczajny stary grzyb.
Wszystko mi się plącze
stare z nowym się kręci
tak mało już pozostało
w schowku zwietrzałej pamięci.
Wszystko, ale to już za mało
aby dosiąść marzeni, których
tak niewiele do spełnienia pozostało.
Wszystko się kończy
świt zachodu dotyka
lecz ty życie pozostań
po drugiej stronie cienia nie znikaj.
Edmund Muscar Czynszak, 21 sierpnia 2011
jasna bryza światła
cień pozostawia
szara plama pozbawiona kontrastu
rozmywa się
na szorstkiej płaszczyźnie chodnika
jestem a jakoby mnie nie było
dodaje słowo
by w ciało się przemieniło
a wyssane z duszy zdanie
w testamencie pozostawię
trochę się ucząc
trochę się bawiąc
Edmund Muscar Czynszak, 26 sierpnia 2011
wciąż nie potrafię
udźwignąć swoich marzeń
dłońmi dotknąć słońca
w myślach wzniecić nadzieję
a już dzień się kończy
bliżej mi do nieba
dalej do spełnienia
lecz wciąż mam pragnienie
Edmund Muscar Czynszak, 3 września 2011
przychodzę do siebie z nadzieją
odkrycia świata własnych wartości
niczym Kolumb przedzieram się
przez zakamarki kory mózgowej
umysł przesiąknięty wspomnieniami
pierwszego kosza otrzymanego
niby przypadkiem od ukochanej kobiety
pierwszą klęską poniesioną
między czasem granicznej przygody
a ślubowaniem popełnionym w afekcie
związek zawarty okazuje się trwałym związkiem
pisany cienką linią jak pajęcza nić istnienia
liczne przegrane czasem zwycięskie potyczki
nie niszczą wątłego kręgosłupa
z łaknieniem w oku spoglądam
na życie przeciekające w milczeniu
pogubiony i pozbierany idę dalej
czy to nadal ja korzący się przed losem
czy to wciąż ja zawieszony między północą a południem
ten sam niepewny swoich racji
ja z ciężarem absurdów niepokonany lecz zagubiony
brnę w pokorze do miejsca przeznaczenia
z bagażem marzeń
nie ustraszony donkiszot własnej sztuki
dokonujący swojej autolustracji
Edmund Muscar Czynszak, 25 września 2011
Moje miasto przebijające się
przez okalające je korony sosen i świerków
z rzeką krętą jak jego losy nie płytką, choć nie głęboką
uwolnione z marazmu sennego miasteczka
gdzie wiosną na klombach wybuchają czerwone tulipany
miasto spoglądające z górnego osiedla
na wieżę oszczędzonych przez wojnę kościołów
jelenia zamarłego w galopie na pierwszym wieżowcu
Moje miasto gdzie tylko świry i starcy
pozostają na tonącej łajbie perspektyw
oszpecone kurtyną czasu stare bloki
z szarą jak jego perspektywy ulicą Kolbego
z dworcem obtartym z resztek dawnych świetności
jest miejscem, do którego zawsze będę wracał
w moich wspomnieniach
pozostając moim najwdzięczniejszym edenem
Edmund Muscar Czynszak, 27 sierpnia 2011
zły los jak granat
w strzępy zamienił moje plany
to miał być dzień jedyny
spędzony tylko z tobą
pozostały tylko skrawki rozmów
ocean pustych minut
na sercu pusta plama
czy jutro będziemy tacy sami?
Edmund Muscar Czynszak, 28 sierpnia 2011
zagubiłem
się w tobie dziewczyno
przy twym głosie
tracę spokój myśli
kiedy w nocy czytam
z twego oddech
nawet księżyc zaczyna śnić
zagubiłem się w tobie kobieto
gdy telefon twój milczy
świat mój traci swą równowagę
a kiedy znajoma nutka w nim zabrzmi
nawet oset na trawniku wygląda jak anioł
zagubiłem się w tobie zielonooka
o rumiankowym spojrzeniu
zanurzam się w oczach pogodnych
kiedy jesteś brata się ziemia z niebem
lecz ja pozostaje uwięzi
skrywam złamane serce
jestem z tobą lecz bez ciebie
a to już nie to samo
zagubiony we własnej udręce
Edmund Muscar Czynszak, 30 września 2012
Ciało zbryzgane starością
nie dozna już cudu rozkoszy
noc potargana wspomnieniem
zaćmą czasu pokryte oczy
Krok stawiany pomału
z oddechem, co spokój gubi
przemierzając te same ulice
wciąż nowych spotykamy ludzi.
Słońce blednie w oddali
liść wnet spadnie ostatni
chryzantemy swój urok traci
coś się kończy się właśnie
Ta sama historia
powielana przez życie
jak zawsze
Edmund Muscar Czynszak, 30 września 2011
Zanurzony w mętnej toni
wokół którego czasem ryba rybę goni
pozostaje tu niby przypadkiem
zatopiony w wodach zalewu
pozostaje blisko brzegu
także naszych myśli
w legendzie losem dziejów
ziemi koszyckiej zmyślony
wielkość swą w głębinach skrywa
pozostaje tu nie dla zawady
bardziej, jako pomnik
czyjejś zdrady
o niego myśl się nasza rozbija
pomnik to, czy zabawka
czy może zguba niczyja?
Edmund Muscar Czynszak, 7 sierpnia 2011
nierówne rytmy
wygrywane na tafli naszych okien
droga pełna olbrzymich wodnych kleksów
słońce za chmurami przyczajone
małe bańki powietrza
nurzają się w wilgotnej toni
czasem nawet parasol
nie jest nas wstanie nas ochronić
Edmund Muscar Czynszak, 13 sierpnia 2011
Cóż ci Panie dam,
gdy drugi brzeg przekroczę
garść niespełnionych chwil
pusty wytarty trzos
i pełen grzechu worek.
Cóż ci Panie dam
kończąc swój marsz ostatni
może jeszcze pakiet
smutne i radosnych chwil.
Wybacz,że tylko tyle
wiem to nie wystarczy.
Edmund Muscar Czynszak, 8 czerwca 2013
spijam pianę z półmroku
ustami miażdżę gładką stronę ciszy
nieczyste pejzaże jutra chowają się
w zakolach księżycowej poświaty
po kolejnym zdaniu chwytam
wszystkie puste gesty jakie
poza horyzont myśli przeszły
zanurzam się w szorstkiej chwili
dookoła nas fruwają gwiazdy
ludzie są szczęśliwi
jak w miasteczku debili
Edmund Muscar Czynszak, 8 czerwca 2013
jakie to lato
co nie ma w nim słońca
czym jest miłość
która nie zna słowa kocham
czy to przyjaźń
do której człowiek nie dorasta
może najprościej
byłoby jak ślimak
skorupie swojej
przed życiem się schować
Edmund Muscar Czynszak, 19 maja 2010
Jaśminową aleją, wiosna się przechadza,
swetry już spoczęły na dnie szuflady.
Ptaki na drzewach o wiośnie sobie gwarzą,
ludzie w ogródkach bukiety lata sadzą.
Na płotach dzikie wino, pąki swe rozkłada,
a serce obrasta w nowe marzenia.
I dzień już wyprzedzi długi welon nocy,
i choć wiek już dojrzały i krok już nie równy.
Umysł wciąż skory, na miłosne manewry.
Jest pora kota, psa i człowieka,
co nas jeszcze tego roku czeka?
Edmund Muscar Czynszak, 23 lipca 2011
jest płaszczyzną pomiędzy
prawdą a złudzeniem
z naiwnym spojrzeniem
wnikam w zmyślony świat
krajobraz malowany różową kredką
rozmywa się pod naporem
poznawanych znaków
kiedy wszystko rozkwita
moja wiara więdnie
jak wczorajsze marzenia
Edmund Muscar Czynszak, 24 lipca 2011
zakratowane zaokienne pejzaże
zmyślone obrazy
twarze wyprane z prostych skojarzeń
fartuch z tyłu na supeł wiązany
w smutnych spojrzeniach
zagubione skrawki marzeń
trochę zmyślone
często nieważne
bielą ociekające ściany
i dni jak co dzień te same
Edmund Muscar Czynszak, 3 marca 2011
Tryptyk tłusto czwartkowy I
Przepis jest prosty
choć recept jest
wiele
możesz go upiec
lub kupić w sklepie
zjadasz go bez
żadnych ceregieli
Tryptyk tłusto czwartkowy II
Po dniach chudych
tłusty się przytrafia
czwartek spaśnymi
kształtami wabi
z nadzieniem różanym
podniebienie mami
zwykła mała kulka jak
śnieżny kamyk
biorę do ręki zjadam
łapczywie
w kalorycznej uczcie
się rozkoszuje
by następnie znów
solidny post przyrzec
i tak, co roku
historia się powtarza
lecz w końcu nie, co
dnia jeść pączki się zdarza?
Tryptyk tłusto czwartkowy III
Lukrowane cacko
z nadziewane dżemem
zwiększa masę ciała
łechcę raczy
podniebienie
po zjedzeniu wielu
masz za ciasne spodnie.
Edmund Muscar Czynszak, 3 marca 2011
zapukałem do ciebie
w porze wieczornej herbaty
księżyc omotany przez gwiazdy
wypatrywał zmiany
słowa podawane na szklanej
patynie monitora
rozsypały się na setki spotkań
każda chwila rodziła kolejną
błękit ciepłego głosu
osiadał coraz bardziej
na ściankach mojej samotni
dzień trwa na przestrzał
pozbawiony zachodu
czas wyzuty z samotności
tylko niespełnienie
kaleczy przestrzeń szczęśliwość
Edmund Muscar Czynszak, 4 maja 2011
Moim przyjaciołom z lat dziecięcych i tym których
dzieciństwo przerwały powojenne Niny (pociski )
Pilskie skwery naszpikowane
podziemnymi ścieżkami
brudne wilgotne kryjące swoje historie latami
niczym kreci Kolumb sieci pajęcze burze
schodzę w dół z duszą przy boku
w reku zwykły latarki mechaniczny płomyk
budzą się uśpione wspomnienia
po szarej betonowej ścianie błądzą źrenice
wzrokiem przyklejając się niczym nietoperz
widzę imiona Zdzichu, Piotrek , Zenek
znane postacie z dziecięcych zabaw scenek
ilu z nas zostało ilu już nie ma
a ilu już dawno wykosiła mina złowroga
w osmolonym oku łza się czysta kręci
ile jeszcze takich chwil w schowku mej pamięci.
Edmund Muscar Czynszak, 29 lipca 2011
Kiedy księżyc rozkłada
swój gwiezdny różaniec
zaplątany w szarą codzienność,
ja melancholii się poddaje
polne kwiaty w czerni toną.
W konarach drzew wiatr się modli
blady cień latarni samotnie się błąka,
siadam w czterech ścianach samotni
niespokojne myśl w ciszy błądzą.
Z figlarnym losem się droczę
usiłując zmienić bieg zdarzeń,
spoza szeregu swego wychodzę
dzień z nocą rolami się zmienia,
zaś życie swoje karty rozdaje.
znaczone nie moim zdaniem.
Lecz póki ma gwiazda płonie
znacząc swój szlak pióropuszem
codziennych zwykłych klęsk i zwycięstw
wyłuskuje wszystkie soczyste kęsy losu
a wciąż pozostaje życia nie dosyt.
Edmund Muscar Czynszak, 18 lutego 2011
Czy zdołam ogarnąć
to, co jeszcze niepoznane?
do ssać się do prawd
w księgach zapisanych.
Czy zdołam dotknąć
błękitu moich marzeń?
czy sen jeszcze się zdarzy
strofy słowem malowane.
Czy to tylko iluzja
utkaną z twego uśmiechu
obłuda zmieszana z milczeniem.
Edmund Muscar Czynszak, 16 lutego 2011
Gdzie się zatraciłaś
moja wieżo mądrości,
rozmemłane myśli
problemy sterczące
jak wychudłe kości.
Wyzute z marzeń
skrawki mego nieba,
dokąd mnie prowadzisz
drogo zawiła i kręta
wybrukowana słabością,
ubabrana grzechem
czy zdołam cie okiełznać ?
zanim dotrę do drugiego brzegu.
Edmund Muscar Czynszak, 13 lutego 2011
nie rozmieniaj naszej przyjaźni
na różne inne przypadki
zimy nie zawsze bywają łagodne
czasem słońce świeci w kratkę
choć w te samą stronę
toczy się ziemia
nie zamieniaj na inne rozkosze
bym nie spłonął w stosie
twej obojętności
zatonął w szarej prozie życia
gdzie naiwność z głupotą gości
czasem szczęście się zagubi
jak fotografia pozostawiona z boku
nie daj omamić się chwili
łatwej i prostej
czasu nie da się zawrócić
orzełek czy reszka
łatwo tą grę jest polubić
Edmund Muscar Czynszak, 4 lipca 2011
W kalinowym lesie
inną barwę ma kwiecień inną wrzesień
w cieniu dębów pegaz się błąka
dzień w konarach się zagubił
czasem dzięcioł z bielikiem pogada
słowo myśl wyprzedza
słońce poczerwieniało z zazdrości
onieśmielony zając w zaroślach oczy mruży
wiatr szeptem wiersze nasze potarza
pijemy ciepłą kawę ze szczyptą duchowej strawy
trawę pięknie zdobią polne kwiaty
to nic, że o kolejny dzień jesteśmy starsi.
Kiedy o tę chwilę znów jesteśmy bogatsi.
Edmund Muscar Czynszak, 17 maja 2011
Mojej matce Stanisławie na pamiątkę jej urodzin.
Coś,co było a nie jest
pozostawia pełen zdarzeń rejestr
i słowo, które odczytuje teraz inaczej
matka jak wiele ono dziś dla mnie znaczy
jej sylwetka skulona w fotelu
spojrzenie uśpione spokojne bez celu
w lipcu nosiła ciepłe bambosze
zawsze chora, choć troszkę
ogródek pachnący maciejką
i garść jej opowieści mówionych z wdziękiem
a potem długie wieczory
jej umysł do snu wciąż nie skory.
Pejzaż tych chwil co w sercu nosze
pozostają w schowku mych wspomnień
choć nie ma jej już koło mnie.
Piła Maj 2011
Edmund Muscar Czynszak, 16 czerwca 2011
Przyszłaś do mnie nie spodziewanie
jak czerwcowa burza
podstępnie oplotłaś ciepły wieczór
tajemniczą chmurą
na twej sukience rozsypały się kwiaty
jeszcze była wiosna ty pachniałaś latem
do kosmyków spojrzeń przykleiło się słońce
spoconymi dłońmi dotknąłem twego cienia
byłaś przy mnie na odległość oddechu
w ogrodowej alei dzień pachniał miętą
naglę się ocknąłem, rozstąpiła się ziemia.
Tylko ptaki wiedziały
żkiedy paproć zakwita
myśl jawę wyprzedza
tworząc zaułek zauroczenia.
Edmund Muscar Czynszak, 17 maja 2010
Zamykam oczy -- w zmroku topie zmysły.
Pląsom latarni, wtóruje wiatr.
Ty o mnie już nie myślisz.
Sen swym welonem okrył twoją twarz.
Cichy szept miasta, uśmierza me pragnienia.
Melancholii szeptem osłonie twój cień.
Co dzisiaj znowu nam się wyśni?
Ty jesteś we mnie – w tobie jestem ja.
Zanim noc zakończy swój kolejny taniec.
Kopciuszek mój, nie wsiąknie w czeluściach ciszy.
Moja gwiazdka jawą pozostanie.
Nie porwie jej ciemności smok.
Słońce poproszę, aby nas pojednało.
Otulę ją szalem pieszczoty.
I powrócimy gdzie króluje pogodna Noc!
Edmund Muscar Czynszak, 19 czerwca 2011
Ile jeszcze czasu Panie mi dasz
zanim do siebie poprosisz
ile wyleją chmury łez
ile jeszcze zdołam przeszkód ominąć?
Czy odgadnę swego życia sens
i wszystkich jego smaków skosztować
zatracić się w beztrosce świata to grzech
czy szczęśliwość zamyka drogę do nieba?
Ile jeszcze czasu mam ?
Panie wybacz
że nie będę się spieszył.
Edmund Muscar Czynszak, 3 maja 2011
Błogosławionemu Janowi Pawłowi II
Pod pogodnym baldachimem nieba
klucz dzikich gołębi krąg zatoczył
Santo subito
słowo ciałem się staje
na Rzymskim placu stanęły tłumy
głosy jak dzwony kościelne zabrzmiały
w dostojnym szeregu wszyscy stanęli
na twarzach jak tarcza uśmiech dumny
ta postać pochodzi z naszej ziemi,
a chwile uparcie naprzód płyną
niczym orszak chmur ponad głowami.
Czy coś nam z tej chwili pozostanie?
może tylko zwykły wspomnień skrawek
na ołtarzu naszych ułomności
pozostawiony w schowku ludzkiej łaskawości.
Rzym,1maja 2011
Edmund Muscar Czynszak, 23 czerwca 2011
Dziś zdjęcie twoje dostałem
twarz pogodna jak majowy poranek
oczy koloru łąki zielonej
bielą okryte ramiona i piersi wspaniałe
w oddali pokuj co ciepłem się mieni.
I choć do ręki cię wziąć nie mogę
i dotknąć nigdy nie zdołam
na dnie duszy delikatnie skrywam
zamykam się w ciszy nocy
by znów być bliżej ciebie
nie mów, że źle wyszłaś
jak mogłem dotąd żyć bez ciebie
sam już nie wiem.
Edmund Muscar Czynszak, 30 czerwca 2011
Kiedy życie nas uwiera
dzień okaleczony złą chwilą
w parku opuszczona ławka,
zagubiły się dawne słowa
wypłowiałe jak lipcowy trawnik
stają się dawne uczucia,
i nic nie zdarza się odnowa.
Obcych twarzy pełne ulice
sam już nie wiesz czy warto
starych przyzwyczajeń się trzymać,
gdy słońce beztrosko się uśmiecha
porzucić stare wspomnienia
jakby ich nigdy nie było.
I tylko pozostaje pytanie
czy to był sen, co umiera o świcie
w sercu pozostając echem
a może to była miłość
co nigdy nie przemija?
Kiedy resztę pokrywa milczenie.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
20 maja 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta