Florian Konrad | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Książki (14) Poezja (511) Proza (226) Fotografia (279) Grafika (73) Wideo wiersz (5) Dziennik (9) |
Florian Konrad, 16 maja 2011
głos faluje nisko. na dnie łamię ciepłe kotlety
rozkwitły wczoraj według przepisu mistrza
wszystko zdaje się być młode, drewniane
na ulicach pierwszy bunt ,drżenie
dla tego uczucia zdrowi jeszcze nie wymyślili nazwy
później zrywają mi nieświeżą pościel, złote rysy
ciało pramisia z dzieciństwa dziś napełnionego fosforem
jego futro musi być wygotowane w ciężkiej wodzie
pewnie i tak spłonie z powodu mdłości
może -nie gwarantują- wytrzyma do następnego
roku wtedy upiorą cały pokój, przeliczą strzykawki
dostanie się nam ta krótka, lekko zakrzywiona
i znów-jednostajny rytm
ssanie- sprężanie- praca
bezdech
Florian Konrad, 30 marca 2011
chodź za mną. widzisz? gorzka plaża
wysypisko na środku dawnego Placu Braterstwa
już kiedyś tu byłeś
dawno, wiem że nie pamiętasz
twoje oczy były jeszcze zarośnięte
nie znały światła, tylko lęk, sól, żelazo
oddychałeś łapczywie, na umór
jakbyś chciał wciągnąć przyszłość
zakrztusić się zbyt dużą dawką
w tej stercie śmieci spała matka
tłusta od rosy, pełna czerni i liter
próśb wyrażonych w dowolnej walucie
tu powstałeś lepki, wypełniony gruzami
i tęsknotą, tutaj pierwszy raz
przykleiłeś język do brudnej wody
(teraz nazywają to colą)
daj rękę. omiń ich, nie zbudź
(na ten rodzaj ludzi nie ma lekarstwa
trzeba przeczekać)
módl się o zdrowie niewidzialnych biedaków
dobry, opuchnięty sen
niech twój szkielet pozostanie czysty
Florian Konrad, 22 marca 2011
zbuduj na mnie horror, znów zamknę cię na całą noc
z nożem i chęcią ucieczki (prosto w brzuch)
pręgi są świeże, kac nie wyparował
z głów moich podskórnych eklezjastów
gotowi są przypomnieć ten wieczór
wywołać las spod ziemi i tropów
odegnałem sztukę, małą córkę Judasza
zatrzymywała samochody i żyły
wcisnąłem w ciebie bysk i pauzę
wyrwałem szpulki (po co komu dziewczynka pełna nici
głos ukryty w starym magnetofonie?)
wszedłem z gardłem i butami
ciągle milczysz, przebita długopisem i kłującą wizytówką
(rozdawałem je za darmo, w promocji kleju i dołu)
noce są bezzwrotne, szkliwo odpada wraz z kaucją
zamknijmy ślepe książeczki, kopalne dramaty
te bajki są dla miłośników taniej sensacji
pachniesz tym, co drży pod lustrem
(cień o wyjątkowo ostrych rysach)
jeszcze nie odnaleźli złamań, partacze!
szukam cię w nowej sukience, pod innym adresem
o- nawet muchy przestały chodzić po obrazku
pora zmienić nazwisko pod tym niejedna upadła
większość ciagle na kolanach
ile palców chcesz dostać na walentynki?
zastanów się- przyjdę, zacisnę
Florian Konrad, 13 czerwca 2011
nekrofauna, albo tabernakulum i psy
gwoździe pod skórą znajdują miękką krew, pęk kluczy
i przepis na śmierć pisany drżącą ręką
przeciagam krzyżykiem po grzbiecie
werble wkręcone we włosy
kaleczę się twoim cierniem w bladej koronie
cierniem w wypłowiałym płaszczu
napój mnie cykutą, gorzka, zobaczysz, jutro będziemy
pozbawieni złoceń, zdarci z brudnego ołtarzyka
(krótka droga od narodzin do wapna)
piję oligoceński pot. ślinę.
z rozprutego gardła wyjmuję drzazgi, blizny i korale
rdza na liściach. przeklęte linienie.
Florian Konrad, 9 stycznia 2012
Behexenicum, albo Celebration of God’s Fall
wieczorny ritual of iron and blood, odurzenie piaskiem
przegryzam soczyste jabłko Adama
na prześcieradle rysujesz mój dom. rodziców.
zgarbione staruszki. zostawiasz powidoki, kwiaty
kropelki na oszronionym lusterku
czasami każesz dzieciom zbierać czarne kłosy
jednemu zawieszasz łańcuch na szyi
. boli, ale się nie skarży. wszystkie przywykły.
twoje palce parzą, zbierają się w stada
skończyłaś się przy samym filtrze, zanim zdążyłem
cię zgasić. wypluć. uboższa o jeszcze jeden
koszmarek z tektury i mgły.
dzieci przynoszą ci czarne kłosy
ale już nie patrzysz
Florian Konrad, 4 stycznia 2012
Ritual of flesh and ice, lub Czarna Msza dla naiwnych
,, Czuję się jak glonojad w niedomytym akwarium, objadający się mchem, porastającym nieużywane pizdy” Krystian Bala -,,Amok”
zwolnij. to tutaj. zasuszona metropolia
kiedyś było w niej szaleństwo, patyna i woda księżycowa
powietrze wypełniały procenty
wieczny zakaz patrzenia na dół
rzucaliśmy się z dachów a nasze czaszki
pękały na gorącym asfalcie
tu, za uchem mam bliznę po butaprenie
farbowane przystanki. ramiona
dzieci są z pudru i cementu
dziewczynki maja słony smak
chłopcy wszędzie sadzą brzozy
wejdź do środka, zaparzę kawę
ostatnio coraz częściej nucę piosenkę Anny
,,Across the bridge”
za ścianą ciągle odmawiają pacierze. wyją psy
minie kilka lat i zostanie tu tylko mój dom
słup soli przebity morską wodą
resztę rozpuszczę w ślinie z tych cholernych modlitw
zakopię chłopców. jednego po drugim
http://www.youtube.com/watch?v=X6mAa0V5ByU
Florian Konrad, 23 lipca 2011
rozbijmy ekrany. co do jednego
w starych gwiazdach dawno wypaliły się barwy
niech pozostaną jedynie dźwięki, czysta energia
pętle na klamce
rosną kamienie, drgawki. nikt nie cofnie bębenka
siedmiostrzałowy tydzień pęka
we włosach gubi sterylne nuty, w konturach- płytki
dryfujemy w górę
przez nocne, drewniane mapy, śliskie ślady
po kablu i głośniku
ostra reakcja na światło
za rogiem tramwaje rozjeżdżają mgłę
melancholik rzuca z balkonu garść ziaren
najdalej pojutrze połowa przechodniów obudzi się
ze słonecznikami we włosach
albo z łuszczycą
obdartus z rolls royce'a zapina pod szyją skórę modelki
pokrzywa w butonierce
…uprasza się podróżnych o niepalenie przy zwłokach
Florian Konrad, 21 lipca 2011
morowe czasy
nasza stara matka nocą rozsiewa popioły, krzyczy
broni nas przed piorunami, liczy koronki
jej siwe włosy płyną po pochylonych płotach, bruzdach,
wyorują czaszki, ślady, rdzę
czasami czyta ,,Delirion", zaciska zęby
ciężkie okiennice, ramiona, tłumią odgłosy lasu
w szybach błyskają malwy i twarze tamtych
brudnych, z gorzkiego powietrza
przypadki? już nie musisz znać wszystkich
najważniejszy jest celownik, to on tworzy zimne ognie
teraz idź, pamiętaj- jeśli cię dogonią- milcz!
jej imię jest nieodmienne
Florian Konrad, 17 stycznia 2012
dla nas nic nie jest nowe
moda zatrzymała się wiele lat temu
dni wypełnione solą
z góry patrzą przedkremacyjni
drżą jakoś tak gotycko, jakby chcieli się zbliżyć
ale to im przechodzi, leczą się z chęci poznania
widzisz? to nasz stary profesor
miał imię z kurzu i kredy
złap się obrazka, spadamy
tu na chrzcie wszywają ci wilgotny wiatyk
szkło i ślinę, jak esperal
abyś szła z nimi w ustach
nikt nie ma pożyczyć wdowiego grosza
nie mówiąc o obolu na piwo
pudła pełne prochu i ubrań. żółknięcie.
cholerny parch. dotyka każdego
oddycham jeden dzień dłużej, więc w nagrodę
dają mi zastrzyk z potu i octu. czuję krew
na zatrzaśniętym wieku. nowe nazwisko. jeszcze jeden
zabrał ze sobą stryczek i muzykę
ich już nie ma, to tylko odbicie, zagubione fale
które sączą się przez dym
-słyszę głos matki
już drugą noc próbuję zasnąć na gorącym piachu
Florian Konrad, 28 czerwca 2011
pod skórą masz ślady mistrza Pabla, połamane krajobrazy
wieczór przechodzi na wylot, lufa jest cierpka
jak muzyka, stygnąca czerwień
,,I -(serce)- krew- trans-krew-ania"
- tyle udaje się odczytać ze śnieżnobrunatnej koszulki
przez morze płynie proch
kamienie przecięte struną
na szyi wieszam resztki skalpu, żelazne trofea
pachną nocą. przyjemnie jest wrócić do domu
choć na chwilę, podpisać się na ścianie
i nie chrzań że przepraszasz za ten cały brud
pięknie wyszedłeś na fotce
model z rybim okiem, jakby lekko stremowany
(każdy byłby w takiej sytuacji)
a jakby tak posklejać krople?
wyobraź sobie nowy utwór, tekst żłobiony
igłą w zakrzepłym powietrzu
mało kto zrozumiałby przesłanie. o to chodzi
estetyka z wykrojonym miąższem, skorupa
na której pozostają wzory
resztki piór wypadają z kieszeni
pogrobowcy z krzyżykami na piersiach
schylają się. każdy rzuca garść gliny
bezkompromisowość- lek na niedobór wyobraźni
koniecznie przedawkować
Florian Konrad, 28 czerwca 2011
mendewiersz
godziny roją się, wirują, złota dyskoteka
nakrochmalony mlecz , pocałunek, dwie puste szyje
więcej wina, niż światła
blady dzień- półprodukt, owoc na soczystej gałęzi
w oczach mam szare słońce i szkło
piegi drżą na włosach
ludzie są z prądu i piachu, tracą imiona
mają metal w środku, betonowe kożuchy na grzbietach
(świat- owad wypełniony gorącem, świat- nektar
płonie gdzieś daleko, poza zasięgiem wzroku)
odkrywam, że przecież jesteś tylko maligną
zapachem naftaliny i rdzy
w środku drugie, prawdziwe więdnięcie
wkładam język. głęboko
nie czuję
Florian Konrad, 19 lutego 2012
zabieram ci ślinę i zapach, płytkim ciosem w potylicę
dłutem przez znamiona i deski
wiesz, zawsze chciałem poczuć tę małą wilgoć, strzępki
nie pozwalałaś. no już, przestań się szarpać
gwiazdy puchną od nadmiaru ziemi
wypluń, gdy staną się zupełnie kwaśne
-szepczę. wiem, że nie słyszysz
przybijmy łopatą, do dna, może trzeba udeptać?
cholera, złoto wypada jej spod żeber
drążmy, póki psy nie poczuły fermentu!
coś się wylewa, pewnie rosa. zetrzyj rękawem
pomódlmy się
niech będzie pożywką dla błota i paproci, fałdą piasku
niech więdnie
rzeźba się nie udała- pospiesznie doklejone
wytłumaczenie. musieliśmy zatrzeć ślady
co zrobić z resztą plastiku?
Florian Konrad, 25 czerwca 2018
mawiają: śmieć to zdrowie
im gęstsze powietrze, tym lżej się oddycha
zdejmujemy więc maski przeciwgazowe
i naprzód, w piękny, czarno-beżowy świat
(nie trzeba zamykać domu
teraz wszystko jest tańsze, niż kurz)
las - prawie taki, jak wcześniej:
sadza na liściach, lepkie żyłki pokrywające
korę. w oczodołach zwierzęcych czaszek
- butelki po prosecco
trzymamy się za ręce. mam wrażenie
że w głębi nas rosną jaskinie
zamieszkane przez oświeconych
neandertalczyków. siedzą przy ogniskach
w których dopala się czysta czerwień
życiodajny sok cieknie po brodach praojców
mam ochotę wbić ci słomkę w szyję
dochłeptać się do Esencji
pozwolisz? - patrzę błagalnie
w foliowe oczy
nie umiem znaleźć w nich odpowiedzi
Florian Konrad, 6 czerwca 2018
jestem zapowiadanym kłamcą,
szalbierzem wywieszczonym
przez wioskowych nawiedzeńców
(przesadna samokrytyka?)
ludzi tego pokroju cechuje czerń
(czy może być równie jałowy kolor?)
znacznie utrudnione zdolności adaptacyjne
poglądy - zależne od pogody
niekiedy z jadalnego złota, częściej jednak
- miękkie i półdojrzałe
po co się łudzić? lepszy nie będę
kłamie mi się co drugie zdanie
kradnę klucze od dawno rozebranych budynków
włamuję się. w pokojach
zbudowanych z ciężkiego powietrza
mających ściany z dymu
mieszkam ja prawdziwy: piaskowy demon.
codziennie wbijam mu nóż w gardło
mimo to - nie chce zamilknąć
charczy coś o przebaczeniu
wiośnie i wierności
chyba pogłośnię radio, by go zagłuszyć
https://www.youtube.com/watch?v=U0YP9aJ_1TQ
Florian Konrad, 3 lutego 2018
porównywanie do kwiatu jest banalne
ale czasami nie da się inaczej, przecież
widzę w tobie lawsonię bezbronną
dziewczynę o oczach słodowych,
w które nie można patrzeć zbyt długo
(kończy się odurzeniem, co nigdy nie przechodzi)
mój dom to kosmos. rzuciliśmy się w niego
mając za nic grawitację. spadamy wzwyż
(szlaczek, serpentyna między skupiskami planet
każda - pokryta żużlem, pełna utajonego życia
ludzi udających domy z zamurowanymi oknami)
kiedyś była tu Wiara, nie najwłaściwsza
rodzimowierstwo satanistyczne, powykręcane
kły, ostrza wideł; brzydkie grymasy
pozostaje Nadzieja, na jak najdłuższy lot
bezkolizyjny
i M...ść (litery w środku wyrazu zajęły się ogniem
spłonęły od wewnętrznego gorąca
ale myli się ten, kto uważa że chciałem
powiedzieć Małość, lub inną bzdurę )
zderzenie się z jakimkolwiek innym ciałem niebieskim
(żarzą się, bezmózginie, których głupota
jest wielkości UY Scuti)
będzie niezwykle bolesne
zwiędniemy w jednej chwili
Florian Konrad, 14 grudnia 2017
kot leży na kolanach. patrząc mu w oczy
wyobrażam sobie odpalenie strzelanki na oscyloskopie
iskrę żłobiącą ścieżkę w malachicie
podnoszę butelkę. zielony płomyk
- w większości kropli
(przedpojka - prawdziwy trunek odkorkuję
dopiero wiosną)
za oknem topi się plantacja choinek
(oszuści ulepili każdą ze śniegu i wmawiali
że to prawdziwe drzewka)
szkło ze stłuczonych bombek
wbija się w podeszwy przechodniów
czekam na ulubionego poborcę
jak nic - przyjdzie przed Nowym Rokiem
będę musiał oddać kolejne święto
na szczęście to już ostatnie
potem - już tylko lot w górę
popełnienie paru grzeszków, żeby było śmieszniej
(ateizator od paru miesięcy
pracuje na pełnych obrotach
więc nie poszybuję zbyt długo!)
rozbłysk, wbicie się w chłonną czerń
zwierzak usiłuje mruczeć
miedź brzęczy w gardle
więc chyba nie zrozumiał
Florian Konrad, 26 czerwca 2017
bajka somatoformiczna
przypisano nas do siebie
na maszynie cieńszej od włosa
(uczucie to wytrawny mag, nie próbuj zaprzeczać)
i tak wtulamy się, ciągle mocniej
bez skrępowania już, bez powłok
sfera armilarna - rozgrzana do białości
nowe chwile piszą się
nerwem pokrytym czerwienią
(zamieszkaliśmy pod nowymi flagami
podobne do dawnych
tylko kolory intensywniejsze)
dla mnie zawsze miłość to pęd
rodzinny, nieznany kraj
chmura, za którą mogą zgasnąć kalejdoskopy
Florian Konrad, 26 czerwca 2017
wstrząsy, poza skalami
pragnienie silniejsze od słońca
wyciągają się spragnione pazury
już - już cię mam, próbuję nie wypuścić z objęć
- ale - jak zawsze - światło jest za gorące
sięga zbyt głęboko
ogień tworzy arabeski na skórze
(chyba pismo, kompletnie nieczytelne)
przenosi się na park narodowy
(w zgliszcza - szalone gabinety
pełne lekarzy porośniętych paprociami)
świat płonie, kochana, co do joty
i bardzo dobrze
wiele wymagało oczyszczenia
jak oko, które trzeba wyłupić
by widziało więcej
Florian Konrad, 23 lipca 2017
jedno z cięższych więzień w regionie
przygodni intelektualiści, mądrzy od niechcenia
zasiedlają stumetrowe cele
wielokrotna ekspozycja: każdy patrzy na siebie
na drugie i trzecie odbicie
(pozostałe pięć - wmurowano w ściany
nie ma szans, by uciekły)
a ja, prostaczek z zaostrzonym piórem w ręku
idę śpiewając hymn bez słów
mijam spękane mury
do pełni wolności brakuje tylko
popełnionego przestępstwa
może być niepoważne
wtedy twarz mi zszarzeje, będzie jak głaz
i stoczę się w przepaść
dolinę pełną kwiatów
przyjdzie dzień, że znajdziesz mnie
leżącego
może dostanę rozgrzeszenie
Florian Konrad, 5 sierpnia 2017
zgoda, za mało udaję. można przyznać
bez bicia. nawet na po kielichu
średnio zdołam się przymusić. słaby ze mnie
aktor, skóra zbyt twarda
- widzisz stos pogiętych gwoździ?
uparłeś się, płacisz wiele więcej niż inni
(pielgrzymki namolnych szarlatanów - odkąd pamiętam)
zatem umowa stoi - od dziś do niedzieli
będę wbity w ścianę
przegoni się paru świątkarzy z pozłacanymi dłutami
(nie oddadzą swych rzeźb
nawet za kilogram jednogroszówek
każdy pragnie jedynie podziwu!)
posymuluje ból
tylko w zasadzie - po co?
przecież mam setki wiar. tu, zamknięte w pudełeczku
(pandoryzator? e, głupia nazwa)
Gram - dodatnie organizmy
sine niczym dynks
otwórz pewnej nocy
nie ma się czego bać
(powszechne kłamstwo)
Florian Konrad, 14 czerwca 2017
o, jeszcze chwilę, chociaż rok zatrzymać
ten świat bez pęknięć, wytrzymać ciśnienie
wspaniałej wrzawy buszującej wewnątrz
Wiesław Sadurski Jaki los mnie połączył
przestano tańczyć. muzyka, dotąd wżarta w ściany
unosi się, aż pod zimny, pomarańczowy księżyc
(tarcza przypomina zarys samochodu
rzęcha z wybitymi światłami)
siedzimy w ciszy, błądząc wzrokiem po kartkach
kroniki, którym nie można wierzyć
(Powtórzonego Bezprawia, wyimki
z półnatchnionych pism) kruszą się w dłoni
dokąd wyruszą twoje myśli, jeśli
im pozwolisz, spuścisz z łańcucha?
z metalowym krzyżem, od domu do domu
z maszkarą na kiju, po kolędzie
(wiem, nie ta pora, czerwiec, choć śniegu po pas)?
zostaw je, będzie czym się ogrzać
najdłużej palą się zdania zakończone wykrzyknikiem
przecież to oczywiste
Florian Konrad, 18 grudnia 2017
wymaga rozsiania się, najlepiej po zmroku
musi dostać się w jak najżyźniejszą powierzchnię
(skóra, lub myśl - wybór należy
do was, nosicielki)
chce zawłaszczyć możliwie duży obszar
(to zrozumiałe, trudno być prorokiem
w obrębie własnego pokoju, nawracać biel ścian)
wlizać się, aż pod spód, zapuścić korzenie
jego głos musi brzmieć donośnie, żaden tam
przepocny dyszkant, zniszczony nałogami szept
trzeba, byście poczuły, że choć dziś
to jedynie zło sprowadzone do parteru
zdrabniane tak często, że wręcz
stało się zełkiem, niewidoczną drzazgą
przyjdzie wiosna i wyrośnie z niej kwiat
łodyga oplecie wam gardła
Florian Konrad, 19 września 2017
9 - 1 - 17 - 33 - 36 - 13
po zdekodowaniu okaże się - weduta
miasteczko wielkości truskawki
blokowiska pełne pestek, z których
wyrośnie jedynie ogień
nieprawda - cedzisz przez zęby
- to deklaracja nielojalności wobec samego siebie
zobowiązujesz się do nieprzestrzegania bałaganu
to poukładanie wszechśmieci
(zgoda, raz na jakiś czas
zapominam o magii chaosu
biorę do ręki zmiotkę)
czy ukryłem coś więcej w tym banalnym szyfrze?
powieść, chudą jak świat i starą jak szkielet
tytuł- Diableściak
na Bliskim Wschodzie trwa kolejna wojna
tragedia za tragedią, niewyobrażalnie cierpienie
a ja przeglądam się w strumyku
też płonie, tylko nieco ciszej
Florian Konrad, 25 kwietnia 2018
twoje myśli - swego rodzaju kwazikryształ
pozornie reguralna struktura
jednak - wiele odmian
skupiska niepowtarzalnostek:
- błędy językowe (cisza zamiast krzyku
nawet, gdy mi się należy)
- rany defensywne, głęboko w podświadomości
(czarny kufer z zardzewiałą kłódką
na dnie rzeki. dotknięcie grozi śmiercią!)
- kartka pocztowa między stronami księgi
(lepiej nie pamiętać nadawcy)
szczegółowy opis symboli - dozwolonych
jak i tych, które wolno jedynie przeklinać
chcę jeden, na dzisiejszy wieczór
aby go rysować, przy świecach
ostrożnie wyciągam palcami
są lepkie, trzeba uważać, by się nie wyślizgnął
patrz, co wybrałem:
mleczna kropla pada na glebę
złotoziem twardy jak beton
to wsiąka. zbyt wolno, ale
i tak się ukorzeni, wyda przezroczyste owoce
nie przejmuj się
Florian Konrad, 13 grudnia 2017
,,dom jest magazynkiem pistoletu"
Warsan Shire ,,Dom (2)"
idą ku nam, ubrani jak na stracenie
dziewięćdziesięcioletni szczyle
pełni uświęconych psychoz
dziadwa w wiankach z igieł i gałęzi
oplecionych taśmą klejącą
co jeden to i gorszy, niektórzy
cierpią na nagłotwór, chorobę powstałą z brudu
deprywację lęku, nadmiar snów
paskudniarze
gasimy światła, chowamy się za meblościanką
(to chyba nic nie da, skarbie
oni nas wchłoną, nastąpi końcowa przemiana
- usiłujesz myśleć racjonalnie
każę milczeć)
chciałbym wydrapać dziurę w podłodze
tam jest pełno tuneli
którymś na pewno będzie można dojść
do wcześniejszego stadium
istnieje zaklęcie cofające czas
cienka żyłka zakończona ostrzem
młodość to miejsce pod ziemią
gdzie zapada mrok, nie do przeniknięcia
chłopczyk walczy o odrobinę światła
Florian Konrad, 17 marca 2017
wiesz, chyba najlepiej jest scalać
gdyby dano mi moc uzdrowienia czegokolwiek
łączyłbym wolframowe druciki żarówek
które spaliły się kilkadziesiąt lat temu
w zburzonych obecnie domach
gdzieś na krańcu wysiedlonej wsi
uznałabyś to za bezsens, podobnie jak dziś
wyśmiewasz szarość, z której lepię ból i uśmiech
przeciwstawne kolory magazynowane w beczkach
upychane do puszek, by dojrzały
wytrąciła się nuda
razi cię to przedziwne nabijanie się na haczyki
kolczyk oraz kolec - głęboko w podniebienie
tortura i ozdoba
(przyznaję, niekiedy jest w tym wiele złego
kłamliwy pamiętnik, na którym wyrósł kamień)
choćbym powiedział co drugi rozdział biblioteki
wykrzyczał farbę drukarską zlepioną w mądre frazy
ciężko byłoby ci zrozumieć, że to piękna
ironia losu: marzyć o Księżycach, po chwili
skręcić kark potknąwszy się o klocek lego
Florian Konrad, 19 marca 2017
zdrzemnij mnie, choć na wiek, pół roku
trzeba odpocząć od myśli, to drewniane kamyki
wystrugane przez żartownisia
kołaczą się w głowach bez celu
a nie sposób się pozbyć na dłużej
jako niepoprawny neologizmator tworzę
nowe znaczenia: z liczb o nazwie uczucie, związek
(ile wyniesie ich suma? kto zliczy?)
powstaje wzór, czarna arabeska na skórze
nie odczytasz z niej recept na los (będąc szarlatanem
mam obowiązek pisać niewyraźnie i w psiej łacinie)
ostatnio zaordynowałem najgłupszą z kuracji:
trzeba bezustannie się wzbijać
nie czując, że ciało od lat jest bryłą, wrosło
(przytyjesz pół grama i nie udźwignie cię
żadne powietrze, to więcej niż pewne)
zbudź gdy rozpocznie się zima
zwiędną chwasty w opuszczonych gniazdach
Florian Konrad, 17 lutego 2018
traktowanie meblościanki siekierą, przez
łeb. skostniałe struktury państwa, o którym
wiadomo tylko tyle, że jest dość przytulne i małe
stolica leży między wazonikiem, a rybą ze szkła
- w jednej chwili stają się trocinami
półki łączą się z powietrzem, można położyć
wszystko na Wszystkim
- pięknie spadnie na podłogę, z hukiem
wybieram antydesign, przezroczystą tkankę
nieskończenie wiele konfiguracji
roztrzaskane filozofie
zmieniłem ustrój. od dziś panuje pandestrukcja
rodzice chowają przede mną książki
przez które starzy nudziarze mówią
głosem z papieru (Zbiór zadań z molestatyki
PIW, 1976). była dziewczyna
w pośpiechu wynosi pamiątki
porcelanowe kajdanki, kneble
najwyższym prawem jest pył
uporządkowany w pewien sposób, wżarty w szyby
na gruzowisku, ruinach domów z płyt paździerzowych
położy się nowe gatunki bibelotów, czaszki zwierząt
i wszystko będzie proste
jak koszmar, który niedawno ci objaśniłem
Florian Konrad, 4 kwietnia 2017
para całująca się pod drzewem
obrośniętym pasożytami
gustowna obróżka wrośnięta w szyję
(wcześniej długo nie wychodziłem z domu
skóra złączyła się z metalem. dobry objaw)
róża damasceńska, z najprzedniejszej stali
kiełkuje w naszym wspólnym sercu
- zobacz, parch - wulgarni przechodnie
proszą się o guza
aż boję się pomyśleć, co wyrośnie
z ich ciał. jaka republika
zamieszkiwana przez korniki
(trochę wstyd jest żyć na gapę
ale cóż - niektórzy nie potrafią inaczej)
zastanawiam się: kiedy umarli i co ich toczy?
za plecami płonie buda z aksamitu
matka grzebie kość na lepsze czasy
nie ma potrzeby się oglądać
Florian Konrad, 7 lutego 2018
łapią się za ręce
taki udawany cmetarz, łąka z drzemiącą
wewnątrz bielą. przestrzeń pomiędzy palcami -
statyczne szalenisko, niby tętniące gwarem
jednak - kamienne, dyskoteka, na którą spadł
niewystygły popiół. próbujemy szukać kogokolwiek
po datach, twarzach
odbitych na muszlach porcelanek
pozornie - nikogo nie ma
przemarznięci żołnierze, cudem uratowani
alpiniści - oni wszyscy - w gorącą zamieć
domyślamy się, że panuje
zazdrość wsteczna, sięgająca głębiej, niż kość
bohaterowie oraz łajzy, odkrywcy pustyń na Księżycu
i pan - pierwszy zdobywca, przecieracz szlaków
- jakby mieli za złe, że dopisujemy
nowe wersy, że umiemy czytać alejki
dzieciaki wracają do domów
- ciągle gapimy się w ziejącą wyrwę
jaka została na placu zabaw
rozpadlinę, w którą można
krzyknać dowolne słowo
echo powtarza jedynie
-późno -óźno -źno
Florian Konrad, 8 maja 2018
zgrzeszyłam. nie podając adresu
(wykonawcy wyroku, siepaczowi z Sądu Ostatecznego
trudniej nas będzie odnaleźć)
porwałam osobowość. i tak jej
wszystkie odmiany - naznaczone tobą
(identyczny zapach skóry, tembr głosu)
gdy spłynęłam rynsztokiem
(no dobrze - to rzeka na wschodzie Polski)
świt bił blaskiem po oczach
a ty nieśmiało tapetowałeś banknotami
nagie ściany (przeterminowany pieniądz tylko do tego
się nadaje). pachniały grzechem
i dotykiem zabłoconych dzieci słońca
ich dłonie, ich serca zrosły się z naszymi
to, co naprawdę istotne
zawsze będzie darmowe
Florian Konrad, 3 sierpnia 2011
koniec żałoby
wracasz do domu, jeszcze bledsza
pełna pyłu, podobno ze świeżo spadłych gwiazd
po drodze strącasz dwadzieścia trzy gramy duszy
cholerny lipiec- wyrósł nie w porę
mijasz identycznych ludzi, pożółkłe fotokopie
wszyscy stoją z otwartymi ustami, milczą
jakby wiedzieli że twój głos pochodzi z nocy
nie istnieje przed zmrokiem
zbyt szybko zmienia się w popiół
jakby znali go już wcześniej
słyszeli nad brzegami
zostawiasz im podkowę na szczęście
rysunek nagiej dziewczyny
wyryty na skórze starą spinką
i kilka zaschniętych serc, brudne portrety
niewiele
cholernie dużo
Florian Konrad, 18 marca 2011
witaj, śliska
słuchaj - nie rozumiem was młodych
wszędzie ciasno i skóra pęka
nie muszę wiedzieć wszystkiego
wystarczy że umiem rozpiąć loki, zdjąć pomadkę
cytrynowe klipsy
wyrwać cię z bajki
niektóre dobranocki zostawiają brzydkie ślady na różowym
nie płacz twoje zdrowie
jeśli będziesz grzeczna kupię ci nowy akt
za wszystko da się zapłacić muzyką i śliną
wieczory takie jak ten rozpadają się
już po pierwszym ukąszeniu
(tandetna zabawka dla spragnionych)
ciepła godziny zwinięte, prenatalne
zagryź mnie. kiszonym
oby nam się
nie mogę cię pocałować byłaś niegrzeczna
nie odrobiłaś sekcji
Florian Konrad, 25 marca 2011
powzruszajmy się, jak, strumień ze strumieniem
jak dwie połówki suchego jabłka
(w jednej wciąż żywy robak, ślad po mężczyźnie
i dwóch obwisłych kulach)
muszę poznać tę drugą przewrotność
mięśnie i skurcze na karku, poprzecznie prążkowane zwidy
od kiedy pamiętam- chciałam cię przeżyć o głowę
dziś mamy po tyle samo lat, myśli ulepione z chleba
pułapki zastawione przed lustrem na niegrzeczne dzieci
każde z nas może odgryźć drugiemu łapę
aby go oswobodzić z ciepła. z wnyku.
krztuś się, mój drogi, przełknij ciężarek Adama
jeszcze wcześnie, nie rozpaliłam pieca
stal jest zbyt mokra, by przyjąć twoje zmęczone ciało
i zmienić je w ogień
Florian Konrad, 15 maja 2011
mam nowe zabawki
sny na ja(h)wie prośby przepisywane na ciele
przez kalkę białko ślady od kratek
wykwity śliny dojrzewające marzenia
wykłuwam zęby wrzucam żyletki do ciężkiej herbaty
powieki po przekroczeniu mojego muru
muszą się przechrzcić
w dłoniach wyblakłej naściennej boginki
drzemie dzika potrzeba (ocknięcia się w obcych ustach)
tynki są tu na wymarciu
przez nieopaloną skórę przeciska się tusz
tak mamo jest mi tu dobrze
tylko noce tępe jak zawsze
trudno je wypluć
Florian Konrad, 14 kwietnia 2011
liście więdną , żelazne pierścionki zanurzają się w łachmany
niczym archeolog wykopuję spod skóry maski i hełmy
(zawsze znajdą się zapomniane po poprzednim konflikcie)
grząskie twarze, z czasem każda obrasta w błoto
i (jedno)razowy krawat, kościom nie stawiają pomników
za dużo limfy w lastryko. prochy drętwieją
czerwony krater, mięso i głód na barykady
defilada przez kałuże
przepijam wyzwiskiem
poczytaj mi mamo, póki jeszcze piję
zanim nie porwała mnie czarna Pobieda
na lufie napisz imiona baranka i pasterza
po wypaleniu zostanie jedno, silniejsze
partenogeneza matrioszek:
ty
w środku Polska
w niej zwinięta flaga
http://www.opuszczone.com/galerie/wawa_roza/04_10/184_ht.jpg
Florian Konrad, 5 stycznia 2012
Cudzowiersz, albo ludzie ze szkła
ciało powoli zamienia się nawóz
(zastanawiam się- zostać begonią czy surfinią?)
guma arabska skrzepła w kieliszkach
skutkuje to złotą maligną
rozgadała się dzika bajka o obłąkaniu
i każe nam biec, upadać szyldem w dół
po zębach, po pagórkach płyną tępe iskry
w witrynie odbija się sina czaszka
na półkach konserwy z sadzy i popiołu
jesteśmy śmiercią w koronkowym worku
supersam już zamknięty. w naszej dzielnicy czynne są
wyłącznie apteki. stada pavulończyków
krążą w niejasnych zaułkach
z wiadomym zamiarem
leżymy niczym dwie nasiąknięte Marzanny
na brzegu słomianej rzeki. limfa się pieni
nie bój się, to tylko majaki przemarzniętego chłopca
który zapomniał drogi do rodzinnej wsi
i dziewczynki z gardłem poderżniętym
kredką świecową
oni jutro się obudzą
i nie będą niczego pamiętać
Florian Konrad, 1 czerwca 2011
do tej pory- bezimienni. selekcja odbywa się
wedle ściśle określonego schematu
żadnych odstępstw, bo jeszcze któremu zamami się wolność
schyl się
w ceglastym mięsie biją ich serca- małe pieczątki
pełne żyłek, cichych wykwitów
mają nie zażyte białe pigułki
na porost nasienia. ich dotyk - pejzażyk po burzy
bawią się w życiorodność, oblewają klejem
(zalążek powiek)
ludzie- kocięta o wiecznie nie otwartych plamach
oczy to tylko bajki dla romantyków
pod koniec dnia wyrzucamy na rozstaje
na prawo zimne światło, po lewej folia i palenisko
pozornie łatwy wybór
nosicielka pęka, gorący głos-,,obudź się
już jesteś w głównym wydaniu, na pierwszej stronie
czasami zostają po nich jasne włosy mokra wiara
słyszysz ich?
Florian Konrad, 7 czerwca 2011
Krawędź światła obniżyła się
I Bóg podniósł twarz
Marzyciel z ciemnego miasta
Jeszcze nie zakiełkował
Kamil Sipowicz ,,Marzyciel z ciemnego miasta"
wyszli na żer. może pięciu
litr i piach na głowę
w węglach kiedyś był dom z ognia i słomy
stał bezczelnie na granicy, odpędzał strzygi
nie zdążyli się zbudzić, przeciąć drewnianych łańcuchów
w szkle płonęła pękata, częstochowska twarz
(od powietrza śliny i piorunów zachowaj nas, ziemio)
dziewczyna była zamknięta
rozerwali, przetrącili kark klątwie, kazali zacisnąć zęby
rozbita krew, pełna nafty, niosła świeżość
zapach zadrapań, obce ciało i pot
patrz, leżą tam w dole
żyli zbyt krótko by zostało po nich coś więcej
niż brzozowy patyk wbity w spieczoną trawę
ciało dziewczyny ugasił deszcz
Florian Konrad, 11 czerwca 2011
patrzyła jak mięśnie rozpadają się, powstaje z nich
trawa, dziesięć zagubionych paznokci
odwrócone głowy przechodniów. zgroza!
czarodziejka z księżyca podarowała jej szklane oczy
w nich wielkie krople (pewnie pamiątkę po innej
dziewczynce z filmu hentai)
miś w żylastych łapkach miał ciepłą ślinę
smak niedopitej dorosłości, przebite piosenki
tam, po wewnętrznej stronie przeżyła
wszystkie lalki o dobrych kilka lat
krzyżyk miał zastąpić morał
jakoś smutno. nie ma kto mieszkać w chatce z piernika
sny w piecu. żadne z dzieci nie odkryje
kto był przebrany za czarownicę
Florian Konrad, 8 sierpnia 2011
na początku dotyka ją lekkie zagubienie
spłoszone numery autobusów giną
i trzeba wracać taksówką, albo udawać że zna się
jakikolwiek numer telefonu
zaraz potem przychodzi bezradność, jałowość
pozabierali... zabrali... ukradli... oni...
gdzie są moje? nie ma ? jak ?
(coraz trudniej dobrać słowa)
później staje się małą dziewczynką
ile masz lat?- siedem -odpowiada, nieudolnie
walczy ze sztućcami, je rękoma
nie poznaje własnego odbicia
rozmawia z siostrą zza szyby
nie ma imienia
w końcu traci ,,dzisiaj", leży
monosylaby płyną
oczy wciąż są wilgotne
Florian Konrad, 26 września 2011
mam coraz mniej ubrań
wszystkie podszyte mchem, winem i czarną folią
snami żyjącymi tylko dwadzieścia godzin
(reszta czasu- dłubanie w zegarku)
zagnieździłem się w piwnicy która kiedyś
do złudzenia przypominała pokój. nawet było tam dziecko.
ja. niemowlę. szczur
ludzik pozbawiony gustu i węchu
każdej nocy odwiedzam matkę w szpitalu
kłócimy się, nigdy nie pamiętam o co
ostatnio siedziała na łóżku, farbowała włosy
uderzyłem w twarz (wyrodny szmaciarz!)
nie wyrzucam niczego z pamięci, nawet
tych podrzeczywistości, spektakli ze zjaranego teatru
w których mimowolnie gram główne role: maminsynka
smutnego błazna, tysiąc marnotrawnych kretynów
kiedyś wróci, musi tylko nałożyć farbę
pielęgniarki odkryją, że zaszła pomyłka
i przeprosi sam cholerny minister zdrowia
już widzę bukiety, akt zgonu w strzępach
odrodzi się. jak nie w tej to innej sztuce
ktoś przeciez musi napisać
Florian Konrad, 23 lipca 2011
twoje imię wyrosło z popielniczki, błyszczyka i noża
przez gardło płyną resztki moich palców
(nie bądź pierwociasna, umiem wejść w najpłytsze)
w zębach przyniosłem kwitnienie
i wzwód na niegrzeczne dzieci, musisz znać tę bajkę
tacy jak my zawsze znajdą dla siebie dom i talerz
(zbijesz jeden, zamieszkasz w drugim)
rozchyl, nieładnie odmawiać starszym
masz taką świeżą ścieżkę na karku
(ktoś naznaczył przede mną? odpowiedz!)
zaciągnij się, znasz tę gorycz?
cos szumi
e, to tylko kolejne powietrze, nie wsłuchujmy się
całymi strumieniami płynie w nim mdły prąd
uważaj, jeszcze wpadniesz
przełknij
dobre, do ostatniej iskry
Florian Konrad, 25 lutego 2011
fear the reaper
nałóż maskę zabójcy! salonowa gierka
dla średnio pełnioletnich
brudny Love Motel. tasiemka przebiega przez szyję
czerwony pocisk, miejsce po ukłuciu i zapachu
pod nim bezduszność, udawana kolia
(kryształy dosyć pokraczne
zbite w bezkształtną masę)
niepewnie zaglądam do środka
wijesz się, napełniona żelazem i podróbką mojej winy
(dla mnie to co zwykle, z lodem i soczystą skórą)
odklejam kręgosłup. na pamiątkę
pozostaje nóż, rdzawe plamy i zamknięty bagażnik
niedokończona bajka- slasher
(trzeba się spieszyć- upał
jutro nie będziesz już tak chętna)
co na pleksiglasowym ekranie- pozostaje w nas!
zdjęcia wiszą w powietrzu dokoła nocnej lampki
dalej- niezgłębialne. podobno mrok
ale nie należy wierzyć. w końcu ten film
nagrano przed naszymi narodzinami
od tego czasu mógł się przeżreć, przetrawić
sprzątnij zabawki
dwie stare, sklejone piosenki
toną sto metrów od brzegu łóżka
Florian Konrad, 24 lutego 2011
dekapitacja minionego roku
ona, jak miasto dla nieletnich głupców
zimne pozbawione ludzkich odruchów
w śladach można dostrzec linie papilarne
pod nimi cegły opuszczonych domów, fundamenty
grudniowe owoce, które nigdy nie dojrzeją
spóźniona inicjacja, pozbawiona dat i twarzy
(płochy język nie zapamiętał szczegółów)
staję się wytartą frazą w twoich czystym, jasnym wierszu
ja- pasożyt. truteń, krwawy nadruk na aksamitnej plamce
płynę po ciasnych uliczkach gubiąc za sobą
kamienie i lepkie metafory.
usta są pełne śniegu z błotem, pękają wargi
ściekanie, to cholerne ściekanie
po włosach, chodniku, po gęstniejącej brei
nagle przystaję
czarne światło
nie wolno iść dalej
Florian Konrad, 10 września 2011
bawimy się w ślepe koty
czuję cię, biegniesz poboczem, spłoszona, pijana
dziecko w klatce hien, sepów i whiskey
zaczyna padać, deszcz rozmywa studolarówki
prześcieradło usiane brailem
nad głową szumi Morze Jokastyjskie
wykłuwam tęczówki, byś mogła tam wkleić moją twarz
lubię czytać pieprzyki, całe opowiadania, sonety
zdarte z ust nastolatek, ich gorące koronki
(mają podobne historie, uciekły z tego samego domu
nie zdążyły się zagoić)
pachnę krwią ich ulubionych barbie
(może podwieźć, mała? wsiadaj
nachyl się, mam zimny wzorek na kręgosłupie
i pazury wżerające się w drewno)
… rzucam ci kolejny ochłap
Florian Konrad, 21 lutego 2011
niektóre słowa wyrastają późno w nocy
z łodyg kwiatów ze spieczonych źródeł
przeciskają się pomiędzy suchymi wersami modlitw
smakują jak wargi Białej Anny
pulsują
(słowa-maligny słowa- herbaria
w których zgromadzono wszystkie rodzaje
gwiazd popiołów i pleśni)
mają zbyt mało tlenu
znam ich krzywe nadpalone nazwy
rozumiem ich drżenie
bunt
czasami pojawiają się na twojej skórze
dotykam, zlizuję
dławię się nimi
po oderwaniu pierwszej sylaby
dach zapadnie się
Florian Konrad, 26 kwietnia 2016
tak jakby... cześć. właśnie wylazłem
z ciemnodębowego piórnika. przeglądam się
w stalówce. fuj! -łypie porżnięte szkło
powiecie: owoc vonHagensiarskich zabaw
kleistą materią, plastuch o kryształowych oczach
(chociaż to w nim udane)
w zasadzie będziecie mieć rację
człeczyna od siedmiu boleści
(nogi, szyszynki i pięciu ukruszonych zębów)
którego los to pamiętnik znaleziony w
mariańskim rowie melioracyjnym
przycupnąłem na krawędzi biurka
brzuch mój- jak u Buddy
zgnieść twarz- i będzie Urban
,,dobra wlepka, dobra"- gładzisz surowym paznokciem
nie zgrywaj się- zostawisz jak innych
na tylnej półce grata. będę jeździć,. jeździć
aż- zapomniany- roztopię się od gorąca
albo rozreguluje się budzik i w zasadzie- pa
wskazówka utnie ostatnią głowę
(wiecznie potakujące pieski wyszły z mody
dobre dwadzieścia lat temu)
wciekam stąd. z własnej woli
palec za palcem. i co, mądralo?
zapaskudziłem CV?
Florian Konrad, 6 września 2016
nie daj się nabrać, prawdziwym autorem tego wiersza jest Izaak Hakenkrojcew
ulubione zajęcie- definiowanie śmierci
dziś jest w proszku i można nią
wyszorować blat stołu, kuchenkę gazową
(bez przesady, nie od razu- Sylwiusz Plath
zwykła proza -pstryknąć zapalarką
nagotować pomidorówki)
moja ukochana, ciągle obłaskawiana niepewność
nie za bardzo da się użyć jutro- zbrylona będzie
jakimś obłedem mistycznym
celowym przegraczaniem granic
przez rzekę i z powrotem
na zadeptanych ścieżkach nawet kamienie
przybierają nieszlachetną formę piasku
a stąd już tylko krok do rozsypki
potem - już tylko napadki histerii, śmianie się przez łzy
jakby oglądało się jednocześnie
Titanica i Samych Swoich
czy da się tak szczegółowo pookreślać życie?
e, za grube słowo. nie mieści sie do plecaka,
ani pliku WORD (albo mam za mały dysk
albo rzeczywiście- to ponad siły, a wiesz- nie chcę
wykopytrnąć się pod ciężarem
albo- co gorsza- trafić na manowce
poparzyć pokrzywami)
posiedzę więc w ciepłym mitomaństwie
czasem ktoś podniesie płytę
pogada się, pocelebruje swoją (nawet fajną) niewiedzę
Florian Konrad, 13 maja 2016
istnieję jedynie teoretycznie. siateczka neuronowa
rozpięta między zgarbionymi kamienicami
szare komórki walające się w komorach
grobowych i gazowych
bije we mnie kostka. cukru, może lodu
myszy słyszą stukot
gdybym zmaterializował się pewnie zaraz
zostałbym dotknięty cynocefalią
i łaź tu z psim pyskiem
więc siedzę po wewnętrznej stronie.
mały wielotwarznik
raz kobieta- raz kwiat zamknięty w paczce
nabojów. urodzę się - z ciemnicy
wykuśtyka trójnoga koza
zbliża się okres lęgowy
a przecież większość zwierząt
dawno zmieniła się w węgiel
(czymś trzeba napalić w piecu
nieogrzewane ściany muzeum porosłyby
nie daj boże, prawdziwkami)
kto wyjdzie na świat - ja, żółw czy pająk?
rzucam kostką. choć wszystkie boki
- z bielmem. ani jednego zdrowego oczka
Florian Konrad, 9 września 2016
dwa teksty o wysypiskach
chyba powinienem umrzeć przed ojcem
w przeciwnym wypadku gadanoby
że taki biedny byłem, sierotek
sam w czterech pokojach, nieożeniony
ziemi tyle, że starczyłoby pod budę
co większemu ratlerkowi
że pewnie załamał się i targnął, mieczak
nawet jeśli miał nowotwór czy zginął w wypadku
to pewnie wymodlił go
***
leży na poboczu szosy i widzę- to nie zwierzę
szary worek, papierowy zezwłok po cemencie
dla żartu chciałem trachnąć w myślach elegię,
tren, żałobny rapsod pamięci nieszczęsnego śmiecia
choć w zasadzie byłoby w tym więcej sensu
niż w opiewaniu zmarłych prezydentów, papieży
czy takich małych państewek, co rosną pod czaszką
Florian Konrad, 22 lutego 2016
stanie się to pod koniec roku. będę w porwanej
koszulce z logo Cradle of filth. TW Florek
który najchętniej sprzedałby bliskich
za garść drzazg
(nikt nie chce dać nawet jednej)
zapragnę zdradzać. ideały i sekrety skończą jako
płatki suchego śniegu. kilka gramów- w kopercie
przecież wiesz do kogo wyślę.
- o czym to jest?- spyta ze zdziwieniem najstarszy rangą
- jakiś chłam, wart tyle co platyna
o, na przykład tu- wyraźny ślad. prawie zdjęcie
świeżutkie, w czerni i sepii. ostry profil
ale jeszcze się nie wżarł. można wybielić
gdzie się kończy? a kto to wie!
zaczęło się w roku Czarnobyla. i spada
coraz szybciej przybiera na wadze.
archiwiści gadają że za komuny było chłopcem
bajki. z proszku możesz usypać
co najwyżej inicjały
kto wciągnął resztę? i teraz roi sobie
że ma na imię Dani, a mędrcy świata, monarchowie
powyłaziwszy z szaf pancernych i segregatorów
zszywają mu przeklętą koszulkę?
sypki jest. rośnie na dnie klepsydry
łobuz
Florian Konrad, 10 września 2016
znajdę twoje zdjecie w grafice Google
albo skleję podobiznę z widzianych wcześniej osób
czterdzieści dziewięć lat, ale wyglądasz na więcej
szeroka w biodrach, duże piersi
twarz- czerwona i poważna
Miss Dożynek 1995
włosy- nigdy długie
mąż właśnie zrobił obrządki
zaraz wjedzie pod pociąg wysłużonym golfem
minie parę miesięcy żałoby i poznamy się
będę nalegać. choć ty- jak bielenie izby
zakaz wstępu do jakiegokolwiek miasta
nawet wyjścia za sztachety
niczym rzeźba z wyjątkowo twardego drewna
(bo papież, bo surowe spojrzenie Wyszyńskiego
gromi z portretu nad łóżkiem)
synalkowie, pomiędzy łobuzowaniem
a lekcjami w zawodowej specjalnej
będą pielęgnować nienawiść do mnie
zero wspólnych tematów. rosnący guz
gdy pęknie staniesz okrakiem nad miską
i, kolistymi ruchami, wyczeszesz kilkoro dzieci
blade cekiny
Florian Konrad, 17 września 2016
daj mi rok- dwa i będę jak ta zapomniana
piosenka sprzed tysiącleci
starożytny utwór śpiewany już tylko przez duchy
naciągnę na głowę koc, najlepiej azbestowy
i podczas snu porwie mnie wielki Freddy Krueger
spokojnie, nie ma w tym nic odkrywczego
prawie każdy przejdzie tę operację
to jak wycięcie guzka. niezłośliwego
zobacz- już prawie drzemię. na myśl
przychodzi ostatnie zdanie Kosińskiego
trochę patetyczne, ale ujdzie
monologuję do ściany. machinalnie
mechanicznie. gadam z TY- dwiema literkami
za którymi nie stoi człowiek. tam tylko cień
wiesz, obecnie ze wszystkich stworzeń i stworów
lubię jedynie Judasza. fajny rudzielec
nie mruczy, ale ma prawo
czuję się trochę jak pewien polityk o brzydkim
czarnym sercu. taki zgorzknialec przekonany
ze Ruscy zagryźli mu brata
setki razy zwierzałem się że nadużywanie
pewnego płynu odebrało mi pewność siebie
samoocena spadła ze schodów i rozwaliła łeb
to kłamstwa, dalej jestem super. pisarz! poeta!
literat (z bożej, a może raczej czarciej łaski)
na odchodne- rzucę ci obrazek:
zmurszały dziadek siedzi pod wierzbą
gra na flecie wyrzeźbionym z kości
najmłodszego wnuka
to tyle. lecę, pa
odezwij się jak odczytasz metaforę
sobota, 17 września 2016.
imieniny Franciszka, Lamberty, Narcyza
wilgotność 49 , liczne przejaśnienia
Florian Konrad, 20 października 2016
poćwiczmy taksonomię. będę wymierającym gatunkiem
ty- chorobą która powoduje czerń
skazą na grzbiecie małego zwierzęcia
nawet dobry pan doktor (z profilu- kruk)
nie zdoła wyleczyć nieszczęśników mających kontakt
napar z ziół, dym i gorzki owoc
przynoszą ulgę. na chwilę, dzień, półrocze
ale nie oczekujcie wyzdrowienia naiwniacy
to nie odpuści
na wschodzie rośnie wyspa, pełna gorączki
łąki żółte od siarki, opalizujące szkło
ratyzator pracuje pełną parą, stwarzają się nowe osobniki
nie bójcie się, dzieciaki, przecież dobrze
znacie ten sen, bajkę o zabijaniu
domokrążcy w burych kamizekach drapią w drzwi
nie otwierać, na Boga, nie otwierać!
Florian Konrad, 17 kwietnia 2016
drogo. mykofilska Teneryfa w środku bagna
ciuchcia do Pietuszek wykoleiła się z winy złomiarzy
turyści zamienili Święty Gaj w szlamowisko
cieknie białe
prawie każdy przyjeżdża obejrzeć cudowny
obraz. z nędzny i rozpaczy ma wyrwać szeptanina
do krzywej squaw. więc nawet nie Polki
nawet jakby natrzeć twarz jogurtem
albo czymś o podobnej konsystencji i kolorze
nie wyglądałaby słowiańsko
głowa sprawia wrażenie ceramicznej
źle ulepiony wazon wrósł w deskę
,,panią jedzą korniki!"- grubas podnosi palec
w kierunku ikony. środkowy
indianeczka w kusej sukienczynie i szpilkach
odmruguje. oko jak puderniczka
z powodu tyciusieńkiego błędu
odebrano mi uprawnienia katowskie
dorabiam jako szaro-zakurzony niedźwiedź
polarny i jednocześnie brunatny
w weekendy przebieram się za Czikatiłę
dzieciarnia garnie się
by zrobić fotkę ze zwyrodnialcem
nastolatki z wulgarną tapetą na niemowlęcych
wciąż buziach, szepczą ,,Nollywood" albo ,,fellatiio"
geminaty wprawiają języczki w drżenie
Florian Konrad, 14 czerwca 2016
Starczy człowieka na życie
echo się za nim jeszcze rozerwie i zetli
Barbara Sadowska ,,Ziemia"
przeofiarowałem. pokój stał się informacją
skasowałem ją w imię diabli wiedzą jakich ideałów
pamięć o nich - również. płoną teraz w innym
durniu, chłopaku o długich paznokciach
ubranym w liście
siedzę w bieli. takie miejsce- biel
kolor pełniący rolę budynku. bezpieczny, niczym
cela przed krzesłem elektrycznym. maluję
brzydkie widoczki: mysz przebiegającą po stole
cień odbity w kineskopie starego LG
stracone meble- to refleksy. błyski na ścianach
pomieszczenie zbudowano z echa
cokolwiek tu powiem bądź napiszę
będzie plagiatem tekstów imiennika
wierszy z lat siedemdziesiątych
(tego od tabletek, na pewno słyszałeś o gościu)
z czasem pojawią się tu inne barwy i głosy
wykrzyczane imiona. inne znów- na bezdechu
smugi z ciętego szkła
trzeba odciąć prąd. przygasnę
coś tam się wymamrocze na szaro
wreszcie własnymi słowami
https://www.youtube.com/watch?v=oR7pqqZv1Y8
Florian Konrad, 24 czerwca 2016
,,Skandal zawsze może zostać odłożony na później i można go nawet zażegnać"
Juan Carlos Onetti ,,Martwy port"
fantazja pierwsza:
narysowano człowieczka na ziemniaku
karawany mrówek wydeptały mu ścieżki we włosach
ptaki wpadają w silniki boeingów
aż się chmurzy od piór
sino-kosmata ćma trzepocze przed słońcem
aż lnagle ludek- cały w skrzydłach
i- z największej stromizny- do lotu!
prawie archanioł!- wykrzykują gapie
ślinią palce (słaby wiatr)
rozwiewa się kopczyk, jadowite owady
pac, pac- na głowy przechodniów
tylko patrzeć jak nasz Ikarek
wmiesza się w tłum
(i tak da się poznać, że on z okopca, z łęcin)
następne malunki w galerii, tym śnie:
paralotniarz wkręcony w śmigła przedwojennego bombowca
dziób z poliestru- głęboko w ziemi
spadamy, by wrosnąć
-wydrapane na skórce warzywa innego gatunku
Florian Konrad, 1 kwietnia 2016
poczta trumien. wysyłamy listy w drewnianych
pudełeczkach (koperty od wielu lat- passe)
mail art, na chybił trafił. w ubiegłym tygodniu
otrzymałem obrazek szalonego ascety
czerwonooki straceniec z kokardkami w brodzie
prawa ręka uschnięta
w pięciu pozostałych- kwiaty, zapałki, gliniane miecze
barachło
patrzę mu w oczy i odcinam liny
trzeba powtórzyć apokalipsę. z większym rozmachem
zaprosić czarnoksiężników, dziewice. ja będę karłem
niech zjawią się żonglerzy, dostawcy pizzy i wszelkich
znanych narkotyków
nawet pan premier w żelaznej masce
cienie z gabinetów
nad szopą zawiesimy błyszczącą kulę
i będziemy puszczać samolociki. kurs kolizyjny
lećcie na spotkanie małych, dyskotekowych śmierci
nasi kochani mordercy, zmyśleni bracia
wbijajcie się w plastik
drę rysunek. i do pudełek! relikwie pustelnika
(imię zatarło się przez lata)
- w cztery strony globu. żryjcie!
niedługo srebrne, karnawałowe słońce
urwie się z żyłki. będzie źle, kochani
nareszcie spadnie deszcz
https://www.youtube.com/watch?v=dXYZNhko-1A&ebc=ANyPxKpSBU4G8S4SwjCStM4M-9LUs82037BDgIy35U072qJpfaL0c1YQZ7cWoTwVIhxd3BdVGbrflnGUBFk8cWi3yNJ0FwzaCQ
Florian Konrad, 25 stycznia 2016
gazety straszą że lada dzień nastąpi ochłodzenie
latem klimat stanie się subpolarny
wyobraź sobie te dzieciaki
rzucające zbrylonymi obrazkami
grudy oznaczające fantazje. kreskówki pokryte szronem
jeszcze cykają niezliczone zegarki. płacz
przejrzałych pannic z aureolami zapiętymi pod szyją
dobiega ze strychu
pełni nadziei że uda się uciec w porę
antydatujemy listy. może uda się zmylić pogoń
pogoda nie połamie się
Butch i Femme, lalki oplecione tęczową pajęczynką
lądują w koszu. po co kusić los?
zabawa w śnieg. będę kostuchą
nie dotykaj bo zmienię się w kubek błota
rozpuszczoną cyrkonię
no dobra- kłamałem. jutro kryminał zacznie się
od początku nie zdołasz odgadnąć kto był Królową
(dwie dziewczyny przymarznięte do stołu
jedna ma brodę)
czemu tu tak gorąco?
Florian Konrad, 26 stycznia 2016
Ać datma ścierwa świata będzie próba
-Łukasz Amor 1988 Żydek -,,Ać datma"
kilka dni temu był ostatni mityng
anonimowych akolitów. wszyscy świeżo prześwięceni
od stóp do głów w bieli. głowy owinięte prześcieradałami
nie poznać kto
patrzyliśmy ukradkiem przez szybki. ja- zieloną, z łusek
(głowa smoka), ty- bladosrebrną
(miecz świętego Jerzego)
kazanie trwało krótko, najwyżej dobę
na koniec okrutnik (w rozmazującym się witrażu
widać było jedynie zarys sylwetki) kazał
przykuć się do drzew w samym sercu puszczy
wyrzucić kluczyki
większość zgromadzonych oczywiście- w śmiech
najstarsza z sióstr posłuchała (jedyna mądra decyzja w życiu)
właśnie rzeźbię ściany domku
z jej świeżo obranych kości
jak skończę będzie parapetówka
(nie zapraszaj nikogo)
i wprowadzimy się do sekretnego pokoiku
pod schodami. regał z książkami stanie
w czaszce. miejsca-aż nadto
Florian Konrad, 18 marca 2016
ochłoń. stoimy w maślanym powietrzu pełnym dziur
dziar. wyrosło mi serduszko na środku języka
ale nie pochlebiaj sobie
żadna miłość i komplementy
zwyczajna nadkwasota
otchłań. nasze miejsca domniemane
ślepe przeczucia na granicy realności i żartu
zdrapuję naklejkę by nie powiedzieć
niczego więcej
wchłoń. niech szyję oplotą girlandy tamaryszku
będziemy tańczyć po wioskach i miasteczkach
tu się kogoś uleczy nakładając ręce
tam- zwędzi kurę
ochra. nacieramy się barwnikiem
(pretensjonalny wygląd to podstawa!)
z firanki wyszły dwie piękne suknie
diademy ulepi się po drodze
cicho. mam cukierki z drewna: biały i zielone
jeden wchodzi głęboko pod język
pozostałe- przesuwają serce
i pozostaje tylko kląć
Florian Konrad, 27 stycznia 2016
,,Gdy przemierzamy naszą piękną ojczyznę, ogarnia nas przerażenie"
Ireneusz Gwidon Kamiński ,,Diabelska ballada"
wybraliśmy się na wycieczkę do Republiki F.
mikronacji gdzie językiem urzędowym jest Java
samouczek ,,I ty możesz zostać Wozniakiem"
robi za konstytucję
nie jest to, rzecz jasna państewko wirtualne
enklawa mieści się na końcu ulicy
jednopokojowy domek (bity miesiąc zwiedzania)
pogranicznik- trójoki dziwak rozszarpie każdego
kto będzie starał się przejść bez paszportu albo flachy
pepsi light
już pierwszego dnia nie mogliśmy się ruszyć
absudalna procedura ujęcia życych istot w figurki
puzzle geometryczne wycięte przez ślepca
przed oczami- przesuwały się plakaty. wrzask haseł:
,,Polacy- wszy- tyfus plamisty"
,,chodź z nami budować szczęśliwe jutro
albo się wyloguj"
potem wrzucili nas do koszyka
obnoszą od kąta w kąt. zaczynam rozumieć
facet do którego pasuję musi być
wyjątkowo obleśnym typem
boję się kiedy wniknie
jaki obrazek stworzymy
Florian Konrad, 10 stycznia 2016
a jakby odżyli? zombiaki spod okrągłej ławy
młodsi rodzice
załóżmy, że kopnę dwa zrośnięte słoje
z półobrotu, jak Franek- karate mistrz
rzeka skuta miodem. słodko, aż mordę wykręca
a pod piaskiem- półki pełne octu
ordery z przetopionej skody 105
no dobra, masz rację- to moralizatorska ściema
zmyślili tamten kraj, by mieć czym straszyć gimnazjalistów
ślepe pokolenia
prawdziwy był tylko naszyjnik matki. taki z blaszek
na rzemykach (uparcie starałem się porwać)
istniało jedynie przedstawienie choinkowe, Kazan
zagryziony podczas ataku padaczki
gazeta Szpilki i pan który przestał
być prezydentem. spoko gość w mundurze
nawet zdjęć nie ma. więc chrzanić pamięć!
myśl o lesie nabazgranym świecówkami
na zielonej ścianie. wybiega z niego wilk
(skończył zatapetowany parę lat później)
reklama czarno-białych miśków: z telewizora
unitra wypełza kudłacz. powinieneś go znać
no co się gapisz jak cielę? trzeba zamieść pod dywan
bo jeszcze gotów się rozrosnąć, relikciarz
ofiara sentymentalizmu i polmosu
do góry idzie się z ciałem
rzekł dziadek spytany jak tam jest
zimno-trafne określenie amnezji
Florian Konrad, 13 marca 2016
,,nie umiem na rozkaz czarować"
-Marcin Niziurski ,,Nad głową"
legenda na dobranoc. no przecież wiem że chcesz
przydałaby się postać. Kowalski? Nowak?
mało ważne. żłobię głęboko
ups, trzecia głowa. nie szkodzi
wyszedł nadspodziewanie szybko
chropowaty i pusty w środku
nie zna ani jednego zaklęcia. pamięć
niczym rozmazany atrament, książka telefoniczna
którą pogryzły myszy
zabić tą wydzierankę. konkurs!
czekam na zgłoszenia grup przestępczych
seryjnych samobójców
przychodzą tłumy. cwaniaki nie
potrafiące ukatrupić nawet kota, ledwie
odrosłe od ziemi lolity
miłośnicy niebieskich świec i rubinów
strzelaninka. ginie nie ten kto powinien
na kulach wyjętych z czaszek premierów
i papieży - wygrawerowany napis ,,Lenin"
lub profil Wissarionowicza
ludzik szczerzy się pogardliwie
zaraz padnie zakazane słowo
i po bajeczce
Florian Konrad, 18 sierpnia 2016
ja Ci wybaczam maszynerio ciemna
ja Twoje dzieci usynowię w cieniu,
Wincenty Różański ,,***"
wieczór, dość spóźniony. pomyte podłogi
sen- daleko. pod powiekami ptak z ciasta
płaski, jakby kto rozdeptał
(nie chodziłem po niebie od czasu ostatniego upadku
zatem- kto inny rozkwasił)
depreszka. nachodzi ochota na krzyk bez powodu
zdarcie się we wrzasku. aż do skorupy
kasuję zdjęcia. gruboziarnisty piasek
wsypuje się do pamięci aparatu
może zaraz odpadnę od kości
zabawnie by to wyglądało:
czerniawy duch wbity w ścianę
łóżko pokryte mgłą
myślę że nie ma sensu pisać listu
pierwszym adresatem byłby prokurator
albo policjant
poza tym to nieco samolubne
takie tłumaczenie się, jak pierwszak który
podstawił koledze nogę. lepiej- na kłódki
sikorka zrywa się do lotu
zamknięte okno
Florian Konrad, 14 lutego 2016
mieściło się obok opuszczonego motelu
knajpidło jakich wiele, po brzegi wypełnione
psychofanami śliny. gadano tam ciągle i wszystkim
od polityki po piłkę nożną. nie miały końca spory o to
kto naprawdę odstrzelił Kennedy'ego, Dodę czy Lincolna
w kłębach tytoniowego dymu dyndało niejedno toporzysko
co jakiś czas spadały barmanowi na kark
tłukły szklanki
z rozgorączkowanych opowieści rozlegał się huk
gdy kolejny potiomkinowski belweder (murarze lepili
z papier- mache) przewracał się na chodnik
iluż to bogu ducha winnych przechodniów
zginęło pod tekturą i okruchami porcelany!
i gdzie to się podziewa? na dnie popielniczki
wyrósł biurowiec ze szkła i stali. porzuciłem
ulubione zajęcie. nie tak łatwo być reducentem
zacierać wspomnienia, daty niekiedy całe budynki
wkoło latają cegły, kłaki wełny. może zlepi się
z tego kobieta. smutna i obca
(brak znamion encyklopedyczności, nie znajdziesz jej
na wikipedii, choć będzie twierdzić że jest
znaną piosenkarką)
dotknę ostrożnie. jak się spodoba (małe szanse)
postawię karmi albo inne paskudztwo
jeśli będą dwie- koszmar. tyle roboty!
trzeba będzie wynająć kogoś
do sprzątania gruzu
Florian Konrad, 23 maja 2016
Baśń folkopodobna
teza do obalenia:
zakochanie to śmieszne miasto gdzie
idziesz po bułki, wracasz z paczką konfetti
(albo pinesek- dopowiada diabeł)
trzeba przejrzeć okruchy
szare, ciemnozielone, ultrafioletowe
gdzieś na dobrym świecie ktoś daje się wkręcić
że żółw z mapą zamiast skorupy jest metaforą
(nie sposób dowiedzieć się, czego)
inni głową się nad odpowiedzią na pytanie:
,,jeśli za sprawą zegarmistrza- partacza
twój wewnętrzny budzik będzie iść
dwukrotnie wolniej niż powinien (sekundy nieparzyste!)
to wolisz się starzeć od prawej czy lewej strony?"
śmieszne to życie. w odpustowym kalejdoskopie
widzę wyraźnie, że Goofy ma twarz
Saddama Hussajna
na razie- kolorowy mętlik. gdy ostatni grzesznik
przeciśnie się do nieba przez ucho igielne
będzie można zobaczyć Całość. Wielkiego Ulepa
chyba nie chcę
Florian Konrad, 14 stycznia 2016
znów jesteś królewną w papierowych trumniakach
wybiegasz z bezdennej nocy. zmienia się dekoracja
otwarty kuferek. wypełza żmija, błyszczące samolociki
lecą walczyć z chmurami, topić się w słońcach
niestałość jest cudowna. właśnie wymyślam
ci piekło, niekończący się melanż
w podziemiach dyskoteki- żulernia
zapomniane celebrytki grają w butelkę
ich mężowie w zwientje tikken
modelka size plus przewraca się w błocie
jutro zostaniesz zmarłą miss Czechosłowacji
najpiękniejszą przodowniczką pracy
Związku Socjalistycznych Republik Weimarskich
albo skończysz z zadrutowaną buzią
na zapadłej prowincji, pierwszej stronie
podręcznika do historii
paru osiłków zaklętych w żaby
zarechocze się ze śmiechu na amen
Florian Konrad, 6 września 2015
Nigdy nie brakuje okazów należących do gatunku Śmierć
Joyce Carol Oates ,,Muzeum doktora Mosesa"
uliczne piece. na pyski z popielnika iskiereczka mruga
szadź, zakurzony ogień, grudy burego śniegu
kurwa, ale piździ. kto to widział, żeby od rana, cały dzień?
w taką pogodę?
jestem z pokolenia skorup, rozbitej nacji
niczym palimpsest, fresk zamazany smołą
rodzaj męskozwierzęcy
w kieszeniach mam pastylki z lodu, czarne stemple
dwa na kartce to już nielegalna broszura
roztapialność, coraz mniej wyraźne litery, rozmydlone idee
w końcu nie zostaje nic poza wykrzyknikami
a tam ustawiają makiety czołgów, kartonowo- gipsowe barykady
na zapuchniętych ustach identyczny komunikat
by wyjść z zaułków, z rękami w górze. nie używać ciężkich słów
jak naród, świnie, Bóg, karaluchy, fetyszyści
rewolucjonista spadł z cokołu. jego miejsce zajmuje pies z brązu.
żagwie pod brzuchem. wycie rozchodzi echem
kurwa, przyszedł rozkaz. znów trzeba przemalować je**nego burka
a farba jak kamień
Florian Konrad, 3 września 2015
piętnastego lipca. fałszywy król twierdzi że to
zabije wszystkich. deszcz wżarł się w krew
powiedz- kto normalny próbowałby zasnąć?
strach na biegunach. śmiech ma wielkie oczy
zapomnieliśmy, że nie jesteśmy statystami
wokół kręcą mockument, zapisują proste historie
serce i krzyżyk na łańcuszku. nie otwieraj
cokolwiek tam jest nie ma kształtu
ciemność w ładnym opakowaniu, głód
dziwak udaje księcia, kłamie, że skończyła się noc
nie poczuł, że tonie w błocie
plaga komet
biały, nieszlachetny kamień zawisł nad głową
gwiazdy ześlizgują się. nie zamykaj oczu
rzuć za siebie obrączkę z litej czerwieni
gdzie leży kraina, którą przestałeś rządzić?
Florian Konrad, 3 września 2015
kontrast: przygarbiona staruszka siedzi na krześle ze szkła
beżowa postać pośród arktycznej bieli
wnętrze w nieludzkim, minimalistycznym stylu i ona, wyraźnie zbyt żywa.
nie pasuje
zmarszczki płyną łagodnie pośród ascetycznej prostoty, zimnych ścian
chusta w czerwone kwiaty, płomyk pośród marmuru, róża trawiona gorączką
dysonans- bicie serca łamie ciszę
szmer rojących się w głowie kabli, wyrastających rurek
mleczna żarówka, światło zachodzi bielmem
brunatna kałuża rozlewa się po podłodze, odbiera jej sterylność
każda kropla jest gęsta, nie krzepnie
ciężko oddychasz, babciu, próbujesz coś powiedzieć
coraz głośniejszy szum. satelita wpełzający pod powiekę
kometa przebiega po niebie
myszy w kieszeniach ortalionowej kurtki gryzą stare zdjęcia
przeszłość- papierowe okruchy
boję się dotknąć
igła pod językiem. więc milczę
w koszmarach sennych odbija się niewidzialne piekło
przezroczyste diabły kłują widłami z betonu
wypluwam ostry przedmiot
i rośnie, zmienia się w talizman
strzykawka na szczęście
zbieram śmieci do przytarganego ze sklepu pudła
kable, głośniczki z porwaną membraną
kiedyś była to osiemdziesięcioletnia kobieta
podobno nie wiedziała o moim istneniu
Florian Konrad, 22 grudnia 2016
ciemnokształt - więc nie jestem prawdziwym P.!
(ciekawych rozwinięcia skrótu zapraszam
na ostatnie piętro, pokój numer X
drzwi obite skórą z cielaka)
i dobrze, mogę zacząć się ubiegać
o zezwolenie RG - 86/ 02/ 19
(zgoda na podlewanie drzewa genealogicznego
ługiem)
cień, czarny jak do tej pory
od niedawna pachnie przypalonym mięsem
- więc jeden z nas stanie się ofiarą wybuchów słonecznych
(protuberancje eruptywne na solarium powodują obrażenia
które ciężko wyleczyć. szkielet przywiera
do stroju kąpielowego na amen)
i pomyśleć, że w paszporcie, w rubryce rasa
mam wpisane - do ustalenia
przecież widać - smoluch ze mnie
na niekończącej się emigracji
(linea negra - autostrada wiodąca z miasta rządzonego
wyłącznie przez dziewczyny
ciągle nie sprawdziłem - dokąd)
Florian Konrad, 19 kwietnia 2013
strugi deszczu. pogrzeb tyrana
rozwarcie. kurczące się niebo, zasysane powietrze
w sam środek, do czerwonej wilgoci
niczym termofor, gumowa lalka napełniona wrzącą krwią
puls, metronom w nim. rytmiczne uderzenia
wierzga, próbuje nas zwalczyć
wyzdrowieć z poprzedniego życia
czytajmy ze skóry na tarczy, z karbów i odprysków
z głębokich śladów w błocie
strugi rosy. pogrzeb świętego
ananchoreta przysypywany bursztynowym proszkiem
udawany płacz
czytajmy z hieroglifów na ścianach, z pękniętych puszek
z kałuż mętnego piwa. wosk, przez klucz
zły omen: esy- floresy, garbate ciała mar
chichoczące cienie toną w misce z wodą
kruchy herb- głowa dobroczyńcy nadziana na włócznię
sześć wieków nieszczęścia
Florian Konrad, 22 kwietnia 2013
nocami pod łóżkiem piszesz wyrodny wiersz
nie skończysz nigdy
zimna fuzja: horyzont, linia demarkacyjna i niebo, czarne płachty
w jednej płaszczyźnie, tworzą nieczytelną puentę
trzymaj, puchar pełen błota i fusów
na szyję- błyszczący krążek, medalik z pyskiem bozi
(piecze, gdy przyłożysz język)
twoje trofeum za dotarcie do mety, przegryzienie żelaznej wstążki
,,Galilejskie", patykiem pisany bełt
pij do dna! potem podpal i trach! w tłum
patrz na płomyki na ich głowach. prawdziwy cud!
masz w sobie wirus o trudnej nazwie
wabi nietoperze, błyszczące muchy
obsiadają cię, garnitur z cekinami
maluj guziki srebrolem. za trzydzieści kupisz drabinę i nić
przez ucho, przez szyję, zrób pętelkę. nie bój się
braku powietrza, potworków z bajek pijanego turpisty
idź zabijać
Florian Konrad, 26 grudnia 2016
bajka dla moich córek
wieczorem zaczęło się świnić. z ranki na policzku
Najjaśniejszego wypełzło pierwszych trzech
w błyszczących zbrojach
Łazarze na nowy wiek, ledwie ożywieni
nikt już nie wie, jak wyglądali za młodu
do północy - fala. rycerzyki zalały kontynent
władcę ogarnął jadłowstręt- nawet zupa
z jaskółczych gniazd nie daje się przełknąć
dziwny symptomat (strachu? podniecenia?)
znudzony przeglądam najnowsze memy, gify z psami
za moment nie będzie czego zbierać
mój biały, spieczony duch
zacznie się legnąć w wyjątkowo nieudanym zdjęciu
(muszla porcelanki - średnio legalna waluta
zabulisz tym za kebab, paczkę szlugów
noc w towarzystwie ładnej kobiety
na więcej nie licz)
jeszcze trochę, a każdego zakryją
czas będzie niczym skorupa
nic pod spodem
https://www.youtube.com/watch?v=5olBjiIPkgs
Florian Konrad, 4 stycznia 2017
bajka niewigilijna
dom przechodni, gdzie wolno się jedynie starzeć
poruszamy się w przeciwnym kierunku
niż wskazówki budzika
- ładnie pani milczy - zagajam roztrzęsioną kobiecinę
(dureń!)
- a, dzięki, to z przyzwyczajenia - puentuje niezaczęty dowcip
- mąż, nieboszczyk, wiecznie się nie odzywał
przeszło na mnie i wnuki
człapiemy w kółko. chrobocze mechanizm
starej szopki
w każdym z czterech kątów - słoma
aniołek skrada się z akordeonem
(znacie jakieś kolędy zawierające wulgaryzmy?)
inne figurki łypią drewnianymi oczami
z ciekawością, potępieniem
niedobre nadciąga, będzie śnieżyca - słychać głos z offu
- czytała K. Cz.
Florian Konrad, 21 stycznia 2017
aroma marketing: wdycham cię/ was
pies warujący przy poduszce, na której przedwczoraj
leżało tysiąc donatorek. oddawały po cząstce
nie chciały zapłaty za swoje małe uczucia
a ja - cesarzyk głupców, tak uparty i pełen ufności
brałem to za dobrą monetę
a przecież - relacje oparte na zasadzie
kup - sprzedaj
gdy już uzbieram odpowiednią ilość kolorowych
kamyków - może skusi się choć jedna z kobiet
zostanie na dłużej, godzinę lub noc
przytulony wyszepczę:
pomyśl o chałupach opuszczonych w dniu
mojego urodzenia. o miejscach zimnych tak długo
jak żyję. coś rozpada się na niezauważalną chwilę
by zrosnąć w dźwięk, szlachetny, ale podszyty ciszą
(udawanie że się istniało bywa przyjemne)
tam tylko pleśń. albo brak zapachu
budynek ze szkła
gdzie nie można zrosnąć się ze sobą
gdzie każdy jest jak mrowisko
znów
partnerka odwróci się twarzą do ściany
i będzie między nami zgoda
płytki, tani sen
Florian Konrad, 19 stycznia 2017
ludzkie tarcze. ciskamy woreczkami z farbą
przebłyski, echolalie. upstrzeni ludzie powtarzają
każde przekleństwo. w wulgarnych mantrach
jest coś zabawnego
czystka populacyjna. zabiliśmy kochanków, zapomniane
kuzynki. nie przezył też żaden polityk
ciała leżą w kolorowych kałużach
ekspresjonizm abstrakcyjny jak diabli
może jutro smutna pani zejdzie z obrazu
poustawia żołnierzyki inaczej. domki na dachach
raz ty oberwiesz czernią, raz ja
nikt nie doszuka się znaczenia
rozsypanych szkiełek, podartych płócien
może to i lepiej
https://www.youtube.com/watch?v=sz52S-mMXDk
Florian Konrad, 15 listopada 2016
infernalne towarzycho- ja, pani grabarz i dziesiątki
błaźnic ekshumowanych za niepłacenie czynszu
przewalamy się po ulicach (trupa - jak głosi słownik-
to miejsce ukrycia zwłok, albo stan do
którego człek dąży pijąc alkohol)
nasiąkamy drobniakami i mgłą
pieniądz brzęczy w sercu. ,,rzuć grosik
a zaśpiewam o wolności"- proszę stojąc na głowie
dziewczyna odchodzi z pogardliwym uśmieszkiem
wróżę z pokruszonych szlugów, kieliszki zagrzebuję
w popiele. sen pod oczy, rany przemyć tuszem
- i dalej w drogę. kraj sam się nie przemierzy
nałóg nie pogłębi. tu trzeba zakasać rękawy
wiesz? przyznałem się kiedyś byłej siostrze
(na granicy śmierci głodowej bierze człowieka
paskudne choróbsko: szczerość) że tak
naprawdę jestem epigonem. każdego po trochu
że dano mi żyć jedynie godzinę
pozostały czas- dla niepoznaki, bym tęsknił
wyczekiwał i rozmijał się z ową godziną
coraz głupszy, bardziej beztroski
nie uwierzyła
Florian Konrad, 16 listopada 2016
,,a mnie dal ciągnie, kusząco, tajemnie"
Konstanty Dobrzyński ,,Cisza"
(tekst powstał wczoraj. kiedykolwiek go przeczytasz
- zawsze będzie z wczoraj, pół kroku za tobą)
noc, niczym próba formy
nie musisz pisać, że nieudana. lewie się rozpoczyna
a już wiesz, kto dotrwa do końca
(tak, nasz dobry znajomy w masce z piór)
jeszcze nie wiem o śmierci Cohena
nadciąga przeziębienie
czarny dachowiec wypełza ze skorupy
w telewizorze gadanina. jakby wspak
politycy przynoszą cytaty w reklamówkach
wsypują mi słowa przez ekran do pokoju
brzydki, brzydki przekaz:
zamach. dramat. reklama.
zbyt mali. fatalizm. znów się bali
dom jakby spuchł, mimo to jestem dziwnie spokojny
głaszczę kota
zaraz zwlokę się by rozpalić w piecu
może jutro, w dniu święta narodowego
przyjdzie pan i przeciągnie mi piórkiem po szyi
Florian Konrad, 8 grudnia 2015
zamysł- przekazać możliwie dużo w jednym geście
antypropagandziści zamiatają ulice
przemielone twarze, slogany to teraz papier śniadaniowy
bezpańskie psy jęczą przywiązane krawatami do drzew
na elewacjach znów wyroiły się głowonogi:
drudzy sekretarze, zastępcy starostów, podwójtowie
zadnego nie ma w całości. oderwane korpusy
nadgarstki od wieków w kajdankach
kolejny kwartał ciszy wyborczej.
ileż można powtarzać głosowanie?
z urn wyłażą muchy i pajęczaki, płynie olej
w moim okręgu jedynie dwoje kandydatów
identyczny program
bujdy niemożliwe do zrealizowania
nieznajomy chłopak, rocznik tysiąc dziewięćset szesnasty
chudzielec. widuję go wieczorami
gdy pokój jest jak we wklęsłej soczewce
kryje się po kątach, tnie na sobie koszulę
i matka. po śmierci wyrosła jej broda do pasa
krzyżyk- w mniejszej kratce
Florian Konrad, 27 października 2016
lansuję nową modę: literatka pinesek w butonierce
głowę owinąć szarymi falami. może ktoś nabierze się
że taki jesteś inteligent, chodzisz z myślą
po zewnętrznej stronie
trendy jest być w innym stanie skupienia
florchinaldin- bez recepty, na przeziębienie
wzięcie dwóch tabletek- srebrny strzał
będziesz przygłuszony i nieczuły na bodźce
nawet kobiety
pokaz odbywa się co noc. wstęp wolny
trawa wschodzi w świetle laserów
drzewa też płoną, choć chłodniej
więc jak, przyjdziesz? najlepiej na czworaka
-radzę nowej dziewczynie. wygląda nieswojo
cyborg podłączony pod zbyt wysokie napięcie
drgawki zamiast słowa ,,tak"
pod welonem topi się izolacja. słodki dym
z ust. niczym szept
apologetyka kiczu- w godle i piosence
wyrastają różowe gałązki, drapią w serca
więc- sław! najlepiej dyszkantem, do oporu
choć to żaden pomnik przyrody, sekwoja
pamiętająca czasy dinozaurów
zwykły krzew, przejrzałe maligny
Florian Konrad, 19 listopada 2015
pusto. zamiast mebli mam jedynie kontury
narysowane mazakiem na ścianach
szafki, półki, kwiaty i bibeloty, udawane krążenie
w szybie widzę półpłynny szkic, szarą postać
smugę po szmince i filtrze, oko z matowego szkła
prymitywny mechanizm sprawia
że spotykam tylko prześwietlone kobiety ze zdjęć Tichego
są sztywne, z tektury i rosy, mają rozmazane twarze
mijam je z szacunkiem. boją się, więdną
jednorazowe, zimne, znikają pod językiem
podpieram drzwi patykiem, kulę się
okna wychodzą na ulicę
coś w nas. na wylot. czarny samolot z brystolu
zanurzony w mleku
chłopczyk rośnie od środka. coraz głębiej w mur
wyrwij garść włosów, kochanie
na szczęście
2010/ 2015
Florian Konrad, 9 września 2015
historia- pękate jabłko. groteska zanurzona w miąższu
twardy, gordyjski węzeł z robali. tekst odradzany przez lekarzy i farmaceutów
obciach, jak słuchanie Anny Jantar, Maryli Rodowicz
potrzebna jest odpowiednia scenografia, rekwizyty.
kilka woskowych świeczek, krzesiwo. litr nafty w butelce po szamponie
zapałki czechowickie z czarnym kotem na etykiecie. cholernie rozpłaszczonym kotem
Szwarceneger przejechał go humvee
późny wieczór, to ważne. by był klimat
parę gratów: kołowrotek, stół z szufladą, kaflowy piec
za oknem, pomiędzy krzakami zachodzi kula. jej promienie to sok z buraków
zaczynamy
najpierw: los. przereklamowany towar
dzianie się, odchodzenie w niepamięć. i z powrotem
historie- widziadła, bzdury zmieszane ze wspomnieniami
później: dom chory na melancholię. w kominie gwiazdy. łuna ugrzęzła w sadzy
(widzisz? potrafisz już tworzyć kicz)
prawdopodobnie nigdy: prawda. to zakazany temat
o jeden krok za daleko i ujawniasz się. widzą, że po drugiej stronie jest mgła
jeleń drący mordę na rykowisku.
spal to w ch**
Florian Konrad, 6 września 2015
niemy film
wymuszona perspektywa: kleszcz wielkości globu
ziarenko gorczycy większe od kosmosu
wydrapujemy pocisk z księżyca. szajs upchnięty w łusce:
pisanki ozdobione różowymi swastyczkami, bombki z Hello Kitty
z każdą kolejną klatką jest widniej
celuloidowe trupy wypadają z szaf
dzień jest szaleństwem, to czarna taśma, na której nasze zapłakane ofiary
trzymają aktualne gazety i proszą o przysłanie
helikoptera, stu milionów dolarów
dźwięk zamknięty w blaszanej puszce
Florian Konrad, 21 lutego 2017
zwiedzam krainę dziwactw
polskokształtna. tu kończy się patos
niewiele pozostaje
co najwyżej ampleksus, próba wtulenia
chropowate skóry na których nie sposób
spisać cyrografu
niemiłosny list do ukochanej
i sumienie- ewolucyjna pozostałość po przodkach
zabawny znak drogowy
zakaz posiadania
(dziel przez zero, Florku
a twoi synowie i córki nie odnajdą drogi powrotnej)
https://www.youtube.com/watch?v=4KyK6so3h0A&t=1715s
Florian Konrad, 21 maja 2018
bajka o przegranej
powszechne spadanie
o dach tłuką ptaki i głupcy, którzy
chcieli naśladować Ikara (nie używaj
błota zamiast wosku! - radzili starsi)
przytulamy się. bam! bam! bam!
- śmierć schodzi z cokołu, zmywa z twarzy
makijaż. i jest zwyczajna, jak ty, ja, nasz kot
nagle - jest jutro. idziemy pozwiedzać muzeum ego
(nie powinno się otwierać podobnych placówek)
proszę się nie bawić w pleśń, ani wiatr
- przestrzega asteniczny ochroniarz
- to grozi wycięciem poglądów, powoduje szkorbut
- chodź się poniewierać
- powiem ci z szelmowskim uśmiechem
za dwa, góra - siedem dni
i wrzucisz niedolepione skrzydła w przepaść
aby nie lecieć
znielubisz
Florian Konrad, 31 maja 2018
widziane podaczas niedawnej przejażdżki:
klocek z lat siedemdziesiątych, nieotynkowany
pomiędzy okienkami strychu - dziura na bozię
zamiast figurki Niepokalanej- jaskółcze gniazdo.
i jeszcze ten
smętnie dyndający kabel
(w założeniu Zawsze Dziewica
miała być podświetlana)
krótko mówiąc: obraz nędzy
tak wielkiej, że nie ma miejsca na rozpacz
już wiesz, co chcę powiedzieć?
kilka zdań o nieopierzonych dzieciach
dorastających w miejscu, gdzie miało stać
ceramiczne bóstwo
bajkę o triumfie natury, cudzie narodzin
oddechu i krwi
szkoda, że mój dom nie ma
takiej swego rodzaju dziupli w suporeksie
postawiłbym tam plastikowego diabełka
by mnie strzegł
każdego wieczoru wychodziłbym na schody
posłuchać, jak delikatnie i miarowo
bije pustka, którą ma zamiast serca
Florian Konrad, 16 czerwca 2018
jeśli kiedykolwiek uznam: już nie da się mniej
włączę radio, tylko tyle
to z odłamanym końcem anteny
(mam kilka odbiorników - krezus!)
ustawię na program drugi
opery, koncerty skrzypcowe
przebijające się przez szum
(do enklawy, jaką stanowi mój pokój
a wiesz, że czasami nazywam go
osobnym państwem, interiorem
uważam za dziurkę wypaloną na mapie wsi
słabo docierają jakiekolwiek fale. jak widać
poustawiane przez zazdrosnych sąsiadów
zagłuszarki pracują na pełnych obrotach)
- przyjemny charkot
ledwie będzie słychać moje nerwowe kroczki
po ścianach, żyrandolu, regale ze świętą makulaturą
wreszcie: poza ostatni nawias, który zaraz postawię
()
ładny, nieprawda? czyste, nierodne pole
działka budowlana, na której
kiedyś był indiański cmentarz
kłębowisko przesądów, z których wypada się
tylko śmiać. tak głośno, aż porwie się membrana
Florian Konrad, 22 czerwca 2018
jeden z przejawów wszechwariactwa:
cyferblaty obracające się wokół
nieruchomej wskazówki
czas na smyczy
kolejny: wierszokleta, który wynalazł ból i ogień
nie minął moment, jak jego owoce
zostały stłumione. ktoś uśmierzył płomienie
(chuligan!)
pozostały frazy, czarne i możliwe do deklamowania
wyłącznie z przesadnym patosem, sztucznie
jakby na szkolnej akademii z okazji jedenastego
listopada strofowało się nieposłuszną rzecz
(zegarek marki pobieda działa mimo to)
jest noc. stoję na brzegu sadzawki
bakelitowy język pęka. jeszcze chwila
i wykrzyczę żar. utonie z sykiem
jutro będzie blade, niemal przezroczyste
święto. urodziny psa
którego właśnie pochowałem
(zakopywanie wierności - obowiązek)
pochód z płowiejącymi flagami
przejdziemy w milczeniu od placu imienia Teraz
aż do ronda bez nazwy
by dreptać w kółko, zgłupieć od monotonii
to, w pewnym sensie, będzie zdrada
nie mogę się doczekać
Florian Konrad, 12 czerwca 2018
dochodzi piąta. ku rozczarowaniu
(łamane na rozpacz. nie przesadzam - do tego stopnia
paskudnie się czuję!)
sen nie wyciągnął ze mnie odurzenia
w małych, sparzonych myślach
chodzę po cmentarzach, gdzie spoczywają
wszystkie zabite przeze mnie owady
czytam "Wigilię w nieprzytomnym mieście"
(czy ktokolwiek napisze książkę o równie
bzdurnym tytule?)
ech, chciałbym być wyrytym z tobą
na jednej skale
stać się wyżłobieniami, garścią rys
sama widzisz: bez ciebie rozpływam się
myśl to błoto, z którego co prawda
można ulepić człowieka, ale nie ożyje
nawet, jeśli stado stwórców
wdmucha mu w pierś całe litry wiatru
szczerze?
ten wiersz stworzyłem pismem automatycznym
ciągle nie w pełni wróciła świadomość
wciąż słyszę dźwięk rozgniatanych mikroserc
Florian Konrad, 29 maja 2018
zamieszkaj ze mną na nieostrym zdjęciu
wtopimy się tak głęboko w papier
że nikt nie odróżni nas od osób
które są tam dobre półtora wieku
(mętni melonikarze gapią się
na Afrodity von Tesse
ślina kapie z wąsisk)
nie trzeba będzie oddychać, martwić się
o niezapłacone rachunki, posiany gdzieś
potrfel z połową zapomogi
zbuduje się wieś, nada jej zabawną nazwę
Mroczywadło, albo Jasnosmuże
(chyba się nie obrazicie, przyszli autochtoni?)
sklecone z byle czego, rozmazane chałupki
zaludnią nasi przyszli mordercy
no uśmiechnij się, już niedługo
nastanie karnawał w rytmie sepii
w kolorze tarantellli
dobrosąsiedzke zbrodnie
nie ma się czego bać. chodź, zaczyna się
burleska bez końca
Florian Konrad, 3 czerwca 2018
na kawałki mnie, szybko!
i do pudeł, w koperty. każdy władca
zamorskiego kraju musi otrzymać fragment
(dałby Bóg, bym nie zaczął się rozkładać
w czasie transportu!)
ćwiartuj, kochanie
rwij frazy, myśli, szybkolotne idee
(codziennie miałem po dziesięć tysięcy
zapatrywań na kwestie najrozmaitsze
od polityki wewnętrznej Suazi, po poglądy odnośnie
wycinki białowieskiej puszczy
znałem się nawet na uprawie
nieistniejących gatunków roślin)
to co zostanie, nierozbieralne mechanizmy
wystrzel w kosmos. może za kilka pokoleń
gdy wypalą się wszystkie znane gwiazdy
(światy to beztlenowa zwierzyna, pamiętaj!)
znajdzie je jakiś pocieszny kosmita
złoży nowego człowieka
o mojej twarzy
albo wyjdzie mu stuletni, głuchy asceta
z tułowiem lwa i orlimi skrzydłami
więc też ktoś podobny do mnie
Florian Konrad, 3 czerwca 2018
sen, a w nim oczy, usta i okno
(ciężki obraz, pożyczony na wieczne oddanie
z książki nieznanego autora)
utknąłem w muzeum przestrzeni publicznej
pomiędzy takimi eksponatami
jak kosze na śmieci, ławki
zabytkowe krawężniki i gazowe latarnie
nie wiem, jak się wydostać
drzwi na których wywieszka
czerwonymi literami dość groźnie głosi
wstęp wyłącznie dla nieupoważnionych
- ciągle zamknięte
jetem niczym sejf mieszczący sobie
worki kurzu, manuskrypty pomylonych prorokiń
lekarstwa na porost słów
(szczypta wystarczy, by ze zwykłego nie
wyrosła legenda)
jedynie ty znasz szyfr
bój się otworzyć, proszę
łyżeczka zbyt silnego światła
- i wszystko poza kurzem się rozpadnie
tylko on jest wieczny
to ziemia, z której wyrasta nudna, biała plansza
drzewo nie rodzące owoców
to mit, z którego nie warto się budzić
Florian Konrad, 24 maja 2018
Zatopię w sobie wszystkie miłosne frazy świata
te odrodzą się w pokruszonych kryształach
Ewa Kosim
nie mogę od ciebie odejść
chyba, że w śmierć
- napisało się na różowej kartce
(jedno z najszczerszych wyznań!)
zaraz zlecieli się dobroradcy
zaczęli ubliżać od grafomanów
garść motyli, ciskanie sercami w gwiazdy
- powiedziałem bez przekonania
źli ludzie pochwalili
załamany wziąłem ostrą nić i odpiłowałem sobie język
milczy się pięknie, wielokolorowo
nadal mnie kochasz
Florian Konrad, 12 czerwca 2018
(...) zapragnąłem połknąć samego siebie, ustami szeroko rozwartymi tuż nad moją głową, tak, abym mógł wchłonąć całe swe ciało, a następnie świat, i żeby pozostała z tego wszystkiego tylko kula przetrawionej materii, stopniowo zanikająca: w ten oto sposób widzę koniec świata."
Jean Genet "Matka Boska Kwietna" przeł. Krzysztof Zabłocki
od dziś jestem polityką. całą.
każdym posłem i senatorem
ministrowie - to też ja
i oczywiście - prezydent
co to oznacza? że zaraz będzie wesoło:
jak najszybsza nuklearyzacja
powołanie Komisji do Spraw Zwalczania Uchodźców
utworzenie Ministerstwa Promocji Terroryzmu
lecz mam przeczucie, że
gdy cały kraj zacznie błyszczeć i wirować
jak wielka, narkotyczna dyskoteka ze szkła
kalejdoskop pełen twarzy, diamentowych
szpilek, czerwonych sześcianów nieco tylko
mniejszych od szaf
wszystko, co znamy stanie się
dragowiskiem
ślepą ważką pikującą w przepaść
dosłownie na chwilę przed implozją
wessaniem się wszystkiego w jedną
hiperciężką kropkę, jaką planuję postawić
na końcu traktatu o wszechrzeczy
przyjdziesz, obejmiesz mnie
i usłyszę: "nie pisz tego"
Florian Konrad, 13 czerwca 2018
trwa czas zrastania. bo tak mu nakazuję
(niedoklęty sadopoeta, którego wiersze
znają wszyscy palacze okolicznych kotłowni
potrafi przełamać garść ziemi
i ponownie złączyć)
jeszcze niedawno
myślałem, że się nie spełnisz
splotę sobie z wersów gustowną pętelkę
i fru - pod sufit, gonić cienie
udawać chmarę ciem tańcujących krzywo
dookoła świetlówki
wciąż mamy motyle pod żebrami
dzienne
rozmnażają się, skrzydlate łobuzy, chyba
przez pączkowanie
każdy - zdolny udźwignąć kontynent
jednocześnie - kruchy jak hipoteza
którą mogłoby obalić nawet dziecko żyjące
w dziesiątym wieku przed naszą erą
tym samym - niszcząc ten w sumie zabawny kicz
wierszyk o desperacie
odratowanym przez miłość
chroba jasna, jak można
podjąć próbę samobójczą
jeśli nie zaczęło się jeszcze żyć?
- pyta mnie podmiot liryczny
dowiedz się u jednego z zasklepowych mędrców
albo na dworcu
tam są cuda, legendy i niejedna filozofia
ja jestem tylko prostym chłopakiem
od wyrywania skrzydeł
Florian Konrad, 17 czerwca 2018
mam ochotę robić florkolaże z tragedii:
ponaklejać zdjęcia na elewację. nic dobrego:
łańcuchy znikające w dołach wraz z psami
błyszczące budy świeżo opuszczone przez
lokatorów, których skrył niegościnny piasek
i inne horrenda, współbrzmiące z zaciekami białej
farby, tworzące jeden, szorstki i niezgrabny
rytm - soku, który tętni w kwiatowej łodydze
strużki piwa wędrującej w górę wewnątrz słomki
dziecko, które miało wyrosnąć ze mnie
ciągle znajduje się wewnątrz. podarło
bilet na samolot z mchu
nie chce lecieć w świat, mierzyć go
ekierką i kalkulatorem, zapisywać liczby na dłoniach
by po ledwie minucie- zmazywać śliną
tu jest mu dobrze. ma wielu przyjaciół
leżą równie płytko, dotykają dłońmi. łapami.
kilka ogniw wrosło każdemu w kark
kto by opuszczał jasny, pulsujący domek?
Florian Konrad, 24 stycznia 2011
zlizywanie grzechów
czarny, wilgotny pokój
jej smak, bez nazwy
karafka wypełniona palcami
i marzeniem o jałowych źródłach
to tylko moja pijana karma- postnimfetka
poznana w barze na rogu
(teenage fantasy, tak powstają poparzenia, kochanie
tak powstają nie gojące się zdjęcia)
noc ciągnie mnie na woskowej smyczy
po białym
aż do twardego finału (z lufą w ustach)
znów budzę się z krzykiem wbitym pod żebrami
zamknij oczy kundlu
ona już nie drży
ona już nie umie płonąć
-mówię do siebie
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek