Miladora | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (90) Forum (7) Książki (4) Poezja (289) Proza (20) Fotografia (58) Grafika (1) Dziennik (13) Handmade (25) |
Miladora, 16 stycznia 2012
zima już stąpa w białych śniegowcach
lodowe sople wokół rozwiesza
błękitne cienie maluje zmierzchom
szronem o świcie przybiera postać
mniszki co ziemię z czerni rozgrzesza
z półmiska bieli szadź sypiąc gęsto
bladą poświatą spina śnieg w mostach
nurkuje w zaspach firn z puchem miesza
odbiera ciepło dłoniom i gestom
zima już kroczy zmarzniętą grudą
płaszcze zapina grudniowym ludziom
odcina jesień zimową kreską
Miladora, 15 stycznia 2012
przemierzam białe szlaki zimy
mijając w tle zmrożone drzewa
skrzypi pod stopą lód w chodnikach
kroki mnie wiodą jak przypływy
w zaułki które wciąż owiewa
zimnym podmuchem wiatr kalikant
z chodników niczym baleriny
pierzchają ptaki – śniegu kreda
maże kontury na pomnikach
ścieli marzenia by pod wieczór
z wierszami zasiąść i na przekór
zbudować dla nich dom z piernika
Miladora, 14 stycznia 2012
bardzo lubię się ciepłem otulać
i w rękawy zaglądać bez końca
kiedy styczeń dni wiąże jak fular
a pod głową zasypia już książka
lubię także się tulić do pieca
kiedy ciemność jaśnieje śniegowo
w kącie czajnik z żarówką się sprzecza
a sól w wannie rozpuszcza mnie z wodą
lecz najbardziej gdy ciepło jest pluszem
w który można zanurzyć się miękko
i klawiszem cichutkich pomruczeń
wstukać wiersze w zimowe okienko
Miladora, 14 stycznia 2012
wieczna podróż po gąszczu rozległych przekształceń
za sylwetką sylwetka blednące kontury
w każdej ciszy przed burzą wciąż czujny tamburyn
zawsze gotów by ująć lub nadać sens walce
na powierzchni jedynie zbyt cienki naskórek
zaległości spiętrzone w nawiasach doświadczeń
niecierpliwość by zdążyć zanim w biegu następstw
czas położy ostatnią barwną malaturę
ciągłość dni po nich noce i ciągle to samo
przekraczanie granicy w której są zamknięte
w rozpiętości brak szansy na główną wygraną
zawiązane w przestrzeni coraz nowe pętle
drgania osi na jakiej ujęto świadomość
w niej dźwięczące na przemian requiem z canzoną
Miladora, 13 stycznia 2012
skaranie boskie z takim kacem
znowu mnie dopadł niczym sztorm
spieprzy mi życie spieprzy pracę
i jeszcze kurwa stracę dom
kac drań dowala zwykle rano
i chociaż wbijam w niego klin
dzień w dzień zaczyna się tak samo
sklejone oczy w ustach pył
słowa się ledwo w gardle mieszczą
skaranie kurwa no bo jak
w tej rozpierdusze dzień mam przetrwać
kiedy mnie dręczy gigant kac
a może to nieboskie prędzej
takie skaranie że aż wkurw
ściska mi głowę i drżą ręce
gdy lekarz stwierdza – jest pan zdrów
i dupa zbita – do roboty
w domu ponadto ciche dni
więc znowu kurwa mam ochotę
by na kielicha pójść jak w dym
dla Artura na kaca ;)
Miladora, 13 stycznia 2012
można sen zagrać na cztery dłonie
i w pięcioliniach igrać piacere
splatać wzrok ciszą szeptem półtonem
lento allegro i coraz śmielej
aż do finału kiedy fantazja
polifonicznym zabrzmi chorałem
wznosząc nas w niebo a nuta każda
stanie się chlebem winem i ciałem
można słów wyśnić szaty muzyczne
oblec je w myśli i niechaj wzlecą
połączyć barwy – ty diatoniczne
ja je dopełnię jak czarne echo
aż do finału w którym trwa piękno
wśród arabesek drżąc interwałem
i który choć się kończy kadencją
wciąż jeszcze przędzie magiczny balet
Miladora, 12 stycznia 2012
stoję na skrzynce z petem w zębach
wyżej spieprzony równo sufit
w dłoni wciąż dziko skacze kielnia
a tynk zlatuje jak ten głupi
i nie mam czym osłonić głowy
ech blues podsufitowy
ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
zwiać już bym chciała i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy
następny zamach… leci gruda
sufit ją ścina jak w siatkówce
kiedy się w końcu kurwa uda
kiedy ją rzucę z jakimś skutkiem
po rozum trzeba pójść do głowy
ech blues podsufitowy
ty draniu – mówię – już na ciebie
znajdę za chwilę jakiś sposób
żebyś mi nie spadł znów na glebę
i nie zapaprał reszty włosów
nie warto oddać za tynk głowy
ech blues podsufitowy
patrzę i dumam co z tym zrobić
tynk skorupieje mi na skórze
w szafliku pusto żadna korzyść
kiedy tak miotam się na górze
jakby mnie ktoś pozbawił głowy
ech blues podsufitowy
więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – babo kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy
Poniżej dopisuję męską odmianę dwóch zwrotek,
żeby panom gitarzystom ułatwić sprawę, gdyby
chcieli remontować sufit. ;)
ciuchy zbabrane skręt mi gaśnie
włosy się stroszą niczym strzecha
najchętniej zwiałbym i to z wrzaskiem
ale ta maź mnie tak oblepia
że omal już nie tracę głowy
ech blues podsufitowy
więc łykam z gwinta choć tynk pryska
jakby to plaster był na rany
i myślę – durniu kup regipsa
zrób lepiej sufit podwieszany
spadnie ci wtedy problem z głowy
i blues podsufitowy
z inspiracji i współpracy z Szel. :)
Miladora, 12 stycznia 2012
karnawałowa noc więc na parkiecie tłum
dokoła gwar i śmiech
tam rumba a tu rum
dżety u sukni lśnią w falbanach liści szum
ciaśniej przytulasz mnie
tu rumba a tam rum
już wydobywasz ton ze wszystkich moich strun
dla ciebie tylko brzmię
jak rumba a w niej rum
pulsuje rytmem skroń pod stopą tracę grunt
i płynę jak we śnie
przez rumbę i przez rum
dłoń wciąż zaciska dłoń nad głową feeria łun
zamykam oczy w tle
wciąż rumba oraz rum
Miladora, 10 stycznia 2012
wiem
do tanga
chcesz mnie zaprosić
gra
orkiestra
na sali szum
dłoń
wyciągasz
i widzę w oczach
że
nie liczy się
żaden tłum
choć
ta chwila
wkrótce przeminie
nic
nieważne
dopóki trwa
tak
odpowiem
z tobą odpłynę
gdy
mnie drżenie
ogarnie w takt
twarze blisko i czuję twój oddech
kiedy włosy wplątują się w rytm
promenada do przodu a w poprzek
ciała kroki ze skrętem i spin
wiem
to tango
nie potrwa wiecznie
już
akordy
rozmywa gwar
cóż
ci powiem
gdy minie wreszcie
los
pochłonie
oboje nas
i
niedosyt
gorzki zostanie
żal
że mogło
inaczej być
tak
bo tango
to tylko taniec
ja
zaledwie
mogłam cię śnić
twarze blisko i jeden już oddech
ciała w tańcu splatają swój cień
jeszcze wszystko wydaje się proste
chociaż przetnie go znów reverse turn
Miladora, 6 grudnia 2011
śpiewam bluesa dziadowskiego
bo na bluesy widać popyt
choć się proszę o kłopoty
gdy na odcisk znów nadepnę
jeśli ktoś się dziadem mieni
ale co tam – że tak westchnę
dziadów trzeba wszak wyplenić
więc mam w nosie
i dlatego
śpiewam bluesa dziadowskiego
głupie myśli czasem miewam
a gdy czyn o pomstę woła
i dziadostwo dookoła
wnioski wręcz się proszą same
coś należy wreszcie zrobić
zamknąć dziadów już na amen
głodem nawet ich zamorzyć
więc z tej racji
tak jak trzeba
dziadowskiego bluesa śpiewam
fakt dziadostwo plony zbiera
blues za małą jest przeszkodą
i choć niczym pies za nogą
wiernie idzie do ostatka
dziadów nim się nie da wytłuc
nie da pysków im się zatkać
no a skoro brak pomysłu
tylko bluesa
nucę teraz
dziadowskiego jak cholera
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012.
23 listopada 2024
Myśldoremi
23 listopada 2024
z oddechem we włosachsam53
23 listopada 2024
2311wiesiek
23 listopada 2024
Psychologia wskazuje wzórdobrosław77
23 listopada 2024
ZnaniMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
Delikatny śniegvioletta
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro