Florian Konrad | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Książki (14) Poezja (511) Proza (226) Fotografia (279) Grafika (73) Wideo wiersz (5) Dziennik (9) |
Florian Konrad, 24 marca 2011
wsłuchaj się w nią, ma antropomorficzny kształt
poczuj- wzdłuż krzyża pachnie świerkami
jest ekskomuniką i potocznym językiem
pocałunkiem, niekiedy grymasem
dla każdego ma jednakową truciznę
wyciszenie, mumifikację
poznaj ją pełną zwierzęcych krzyków
deklamuj z pamięci początek, każdy gram, słowo
zlizuj miękkie przenośnie
ucz się jej idąc po błotnistej drodze
czytaj litry potu zawieszone na żebrach
(ostatnia szklanka i gonitwa)
to twoja płytka rzeźba, matczyna linia
ciepła, nienazwana herezja, próba śmierci
papierowa kropla
na koniec odgryź jej filtr, poczuj jak się sączy
przelewa (formalinowa oszustka)
chwilę potem wysycha na płaty
rozdrap
Florian Konrad, 24 lutego 2011
wciąż pamiętam ten film dla niegrzecznych dzieci
wyświetlałaś go na starym prześcieradle
patrzyłem zawstydzony bałem się odezwać
w żyłach powstawały stosy
i odkrywałem ogień w twoim ciasnym infernie
parzyłem język
czytałaś życiorysy poprzednich widzów
i zasypialiśmy po szyje zanurzeni we krwi
(przywidzenia sączyły się z gorącego źródła)
do dziś wydrapuję spod skóry resztki tytułu
czarne samogłoski
ale odkąd spaliłem taśmę
nie potrafię ich wymówić
Florian Konrad, 20 lipca 2011
patrzy tępo, otoczona wiązankami
pełna ciszy, więdnięcia, ciężkiego potu
coraz mniej sterylna (znów weszli mi pod skórę
nie wrócili, szukałam ich, gryzłam)
atmosfera celi, na ścianach wydrapane dni łamią się
(ciągle przychodzą, tylko coraz więksi, krzyczą)
tonie w mdłym, gorzkim, liczy kroki na pooranym
zmarszczkami suficie, oddechy, pętle
(zabrali mi dziś już drugie serce, dranie)
klimat za oknem zmienia się, twarze odbijają w wodzie
(nic tu nie jest moje, tylko znoszone lata
bezoddechowe lustro i paczka połamanych zapałek)
latawce spadają, ciało jest jeszcze ciepłe, mówimy
dużo ciszej, by jej nie budzić, słowa pęcznieją
(karmią mnie parafiną i ogniem, pozwólcie mi wrócić)
Florian Konrad, 14 marca 2011
przywieźli ją zbyt późno
we włosy wplątały się małe zwierzeta
na atramencie rozkwitały półotwarte mleczaki
na szyi drżała kolia z przydrożnych kamienic, razowe lastryko
(przecieka, trzeba będzie przyspieszyć ceremonię)
cisza! żyje? zobacz od spodu
nie, to tylko szwy tektoniczne
nie zdążyła jeszcze złożyć jajeczek
pod żarówką kolejna biała melodia-welon
nozdrza niczym zaciśnięte pięści, rigor homophagis
kiedy wreszcie skończą o(d)prawiać skórę?
piły wypełniają kaplicę, zdmuchnijcie część pawi
niech nie błyszczą na darmo, w pęknięciach czają się
stare książeczki, ciche ryngrafy
w dłoniach kwiaty, wyschnięta młodość
pędy termometrów łuszczą się
zatrzymajcie te małe planety, sufit od nich wiruje
zamknijcie wieko- chyba jest głodna
Florian Konrad, 19 marca 2011
wylew w klepsydrze
gwiazdozbiór andro(gyni)medy
pod nim my, bez skór i kości
spróbuj włożyć mnie w brudne pęknięcie w podłodze
(przed użyciem skonsultuj się z ziemią i astrologiem)
zawinąć w tapety non-toxic
pamiętasz, jak marzyliśmy o zdarciu skóry ze światła?
(w nocy kazdy daje się nabrać na woń Wenery)
wiesz, teraz czuję, że to ono skalpuje nas
rodzi coś szpetnego w szybach i gardłach
dziwne imię z brokatu
balansujemy na cienkiej błonie
pod nami kredki, fluid i łuny świecowe
masz o jedną tęczówkę więcej niż parkiet
przytul się
jeśli będziesz grzeczna jutro znów wezmę cię
pod szkliwo
Florian Konrad, 25 stycznia 2011
próbuję bawić się z małą Rosalią
jest zamknięta w wosku i drewnie
pierwsze oznaki zwiotczenia
we włosach żółta kokarda
otwieram jej oczy
pod powiekami rosną ciężkie bajki
strach przed oddychaniem i światłem
rozchylam fobie, wyjmuję z nich
porcelanowe obrazy i srebrną kołysankę
zapach zaschniętej skóry
ziemi rodzącej jałowe kamienie, brudne daty
w pozornym cieple kryje coś lepkiego
senność, której przestaję się bać
Florian Konrad, 9 marca 2011
otwieram oczy
znów jest dwudziesty dziewiąty stycznia szósta rano
pod czaszką dym naftalina pokaleczone przenośnie
słowa których nie mam odwagi wyrzucić
na długie godziny zamykam się w szafie
czasami próbuję mówić do ściany
wieczorami płaczę piję coś czai się
w meblach w ścianach w krtani pod skórą
w kawie coś przenika dom moje żyły
coś kiełkuje po kilku sekundach usycha
nie pozwala mi pisać wierszy
czuję to gdy przeglądam się w szybach
zamykam oczy
wiem że jutro obudzę się
dwudziestego dziewiątego stycznia
i nie będzie mi dane
wyzdrowieć
Florian Konrad, 13 lipca 2011
Jasny korowód
respiracja, głowy wzdęte od ciepła, igły, w tle wrzask!
idziemy do lasu by sadzić brązowe plamy
przegniłą pościel, deszcz już nie smakuje tak słodko
jak w czasach pierwszych spacerów
przez kwiaty i skóry rówieśniczek
wysycha w nas tusz, na włosach relikty czerwonej farby
(zabili jednego orła- pod okrągłym stołem wykluł sie drugi
na głowie miał brudną koronę)
czekamy, aż zmienią nam powietrze (tfu, szklane ścierwo
kolejna zbita fabryka, taka ładna była, z kompletu
toasty wszystkich krajów wznoście się, póki my pijemy)
tędy, po sznurze, potem w prawo, za kroplówkami
przez żyły- mówi bezlistna pielegniarka, lecą wióry
patrzymy w sufit, korytarz wlecze się, rzężenie
siwiejemy od wapna
szybciej, panowie- musimy zapić tę gorycz
zanim zlecą się muchy
Florian Konrad, 28 lutego 2011
obraz w jasnych ramach
pobawmy się w guziki- te ciche, z twardego mięsa
mój cień runął, rozsypał pióra, cholerny epigon Ikara
ściany to szkielet jad(eit)owego bożka
pachną przyszłą egzekucją, umieraniem
od plastikowego pocisku
zaczynasz swędzieć. obwiązuję głowę
obok wietrzenie skał. kręgosłupów. ludzie coraz bardziej czarni
wyschnięci. oczy zabite deskami
ekskomunika za przeżycie współtowarzyszy
kroki
dzień wkrada się, jak podpalacz
zdziera z nas afisze, tłucze strzykawki
wygrywasz, kurczę się
ja- ślad białego karła
ja- narośl
Florian Konrad, 22 lutego 2011
instynkt -las szuka wytłumaczenia
(niech zgadnę -wyuzdanie czy taka karma?)
hide and seek z węchem zacieram tropy
twarz-autoportret pamięciowy w mdłych ramkach
plastikowa Miss najpiękniejszy owoc tegorocznych zbiorów
jeszcze jedna kolekcja strzępków
wsiadaj podwiozę rozbiję lusterka
(zawsze przyłapują mnie gasnące białe
odbijam się w ich obrzydzeniu)
ciszej
przytul moje -filie
zostaw coś na pamiątkę
kropelkę lub smugę zapach zniknie na poboczu
leż grzecznie
zmieniam skórę gubię ślady twoich paznokci
mój oswojony Norman
zrywa kolejną wilgotną zasłonkę
Florian Konrad, 7 marca 2011
siądźcie bliżej- nakreślę wam bajkę- kraj- obraz
(tylko dla grzecznych, w mundurkach)
podobno gdzieś istnieje światłolubny rezerwat
gdzie kobiety noszą rybią łuskę (gustowna, typu arlekin
oczy przekrwione od metylu)
maja tam samoloty i roztrzaskane tablice
strzał- finisz, późnokatolickie gody
pióropusz białego samca pęczniejący od błota
czerwone twarze i kartki w kalendarzach
schylcie się, drążcie, zajrzyjcie w głąb nory
widzicie dwie ulice? białą i czerwoną
dalej, biegiem na drugą stronę!
młoda wabi się Restituta ma złote pazury i koronę
starszą przestrzelili ziemią został tylko hełm
i blizna na cokole
(nie wiem, po ile, pewnie pójdzie po cenie złomu)
...pssst, rota zgasła
Florian Konrad, 3 kwietnia 2011
witam, nazwisko/ rasa obywatelki?
…olska, dobrze, proszę siadać, zaczynamy
zgaście gwiazdy, im dalej na wschód, tym bardziej trącą purpurą
odruch cyngla, pęd w potylicę
odwrócić się!
trepanacja darni (przykrywa rogatywki, serca i pagony)
zmięte włosy, czas skrzepły w skradzionych zegarkach
baczność!
… to wszystko, spocznijcie
wybraliśmy wam ciche miejsce
bryłę lodu pełną zwierzęcych instynktów
potem znikniecie na parę lat
w brudnym Elizjum, podziemiach prawdziwego życia
głód- tylko na zdrowie
po was przyjdą chłopcy z porcelanowymi pistolecikami
skowyt
odejść, nie trzaskać drzwiami
Florian Konrad, 13 kwietnia 2011
Złocone Gody
która to już rocznica? nie wiem biały atrament
starł się z koloratek ej wy tam pod ścianą
- nie garbić się!
wykonaliśmy plan, nie znajdą zasypanych
stać prosto i - ognia!
przypalamy dłonie
- znów cuchną molami i krwią
słyszeliście? podobno gdzieć zburzyli mur czy kręgosłup
- trzeba sprawdzić
wasze zdrowie
archiwalny naród z nich sznury u ramion
(przewiązane groby i teczki) co drugi był
tajnym roznosicielem gwoździ
(ordery z masy bitumicznej
trzeba przekuć na lemiesze)
siadajcie, krzesła jeszcze ciepłe
przemalujcie lufy - i w kolejny marsz marsz
ostatni gasi gardło
wyżej te sierpy
przeciągnijcie przez usta
tak będzie bardziej ludowo
Florian Konrad, 2 marca 2011
Dewocjonalnik Polski
ubierz się w jasne pióra
nie zauważą, to tylko katatolicy
(anhedonia- pierwszy objaw ślepoty)
najwyżej wezmą cię za postać
z poświęconego obrazka
mają ich dużo pod koronkowymi żarówkami
popatrz-oni wszyscy składają się z wody
puchu i brązu
(ostatniego ledwie starcza na pomnik)
każdej nocy do ich miasta przyjeżdża freak show
zabiera jednego, dwóch
-zbyt duże stężenie ziemi we krwi
przejdź się, ulice smakują jak kurz
masz, miedziaki za ucięty łeb, za złamaną szyję
wróć przed świtem
jeśli nie chcesz tu zostać na dłużej
Florian Konrad, 23 maja 2011
zbliża się ten cholerny obcy dzień
od tygodnia media bombardują mnie: dwudziesty szósty
pierwszy raz - bez życzeń
pojadę tam
kupię wkład olejak za złoty trzydzieści
średni
zapalę, nie będę się modlić
w twoim pokoju wszystko zostało jak dawniej
poza niedopitą butelką mineralnej- podlałem nią kwiaty
przedłużyłem im życie
ubrania wciąż w szafach
zachowałem rzeczy ze szpitala
reklamówkę z naklejką z nazwiskiem
kosmetyki, zdjęcia, zeszyty
ślady palców na sztućcach
nie chcę niczego ruszyć wyrzucić
jesteś
moment - i w dół
liczy się tylko ogień do którego idziemy
by się ogrzać
Florian Konrad, 31 marca 2011
ci znad łóżka zdążyli się przyzwyczaić do smaku
wykwitów, nie ona pierwsza powtarzają
bieleni wapnem nosiciele kartek, mają maseczki
na twarzach, przebierają się za trucizny, idą powoli
wypadają nam włosy i liście, trą o gałęzie
rzadka zupa miesza się z ukrytymi korytarzami
wiodącymi do sal gdzie jeszcze nie jest zimno
czas jest liczony w piórach, wzwodach termometrów
niekiedy patrzy tępo na plamy, zawraca, wtedy
przychodzą, przykrywają go kocem, po węch i głowę
pchają przed siebie, na kołach, otwierają skrzynie
metalowe przeręble, wypuszczają go
tonie w liściach paznokciach i skrzydłach
wycięłam dzieci-mówi kobieta w bordowej chustce
były zbyt wybujałe jak na tę porę
może kiedyś odrosną -pocieszam ją poprawiając szwy
Florian Konrad, 19 lutego 2012
list do Herezjanki
odwiedziłem rodzinne mieścidło
chaty kryte mchem i zetlałymi przesądami
najmłodsze pokolenie o głowach pełnych motyli, czerwi
ojcowie zamykają przede mną drzwi. wyrywają klamki
jakby się czegoś bali
rozstaje dróg. garbi się kapliczyna
zbudowano ją dawno temu
drewno nadal mokre
na ceracie- autoportret nieistniejącej kobiety
porwane oko, resztki brzucha, piersi, szczękościsk
twarz zupełnie bez wyrazu
smugi dyfuzyjne, niczym dwie blizny
totem przed chałupą rodziców coraz bardziej pochylony
intencja zdążyła zaschnąć na jałowych liściach
czeszę się. rzadsze pióra
najdalej pojutrze ptaki będą wić gniazda
z moich włosów
pisklaki wyrosną na zmarszczkach
ech, lata! memuary wykłute igłą
złamany księżyc w ostatnim zębie
mętlik
wnuczka myje się w rzece
mam ochotę uciekać pod powierzchnię
i przebić się jej czerwonym kolcem
Florian Konrad, 6 kwietnia 2017
należy bać się świata bez kobiet?
jasne, widzę dzieciaki z pokolenia nowotworian
wczepiające się jak rzepy we włosy
bogu ducha winnych osób
słodkie to i urocze, taka śmierć z osaczenia
- zmów za mnie wierszyk - proszę półchłopca
nosicielka gromi mnie wzrokiem. gafa po horyzont
lepiej było trzymać się z dala, za zębami
wypada snuć fantazje o wyspach bez nas
zwierzątka od wewnątrz porośnięte kolcami
tańczą tam macarenę
ślad po ugryzieniu zarasta
nad ranem - skończone szamanizmy
pękają głowy mędrcom (kac powodowany obuchem)
powieki niedowiarków pokrywa
sól z zasiódmego morza
ćwierć kilometra dalej jest bezpiecznie:
każdy nosi w sobie mężczyznę i mrowisko
zgub za sobą obie krainy
Florian Konrad, 19 października 2017
jeszcze wcześnie. z granatów wylęgają się gołębie
w gorących krajach, których jestem
jedynym obywatelem
jak zwykle- przeludnienie
ktoś właśnie wykopał ziemiankę
inny - wiesza obwieszczenie
o powszechnej mobilizacji
doznaję olśnienia: mój nieistniejący
biograf miał rację. zawsze powtarzał
że los to tylko złota łuska, groszaki, diagram
(kto rozszyfruje, o co mu chodziło
będzie żyć wiecznie. to znaczy
najdalej do jutra)
walczę na wszystkich wewnętrznych frontach
przezroczyste armie nacierają
kropla uległa zwęgleniu
mów głębiej, aż wrócisz do punktu wyjścia
- zapisuję od niechcenia na odwrocie dyplomu
za dobre wyniki w użalaniu się nad sobą
i wzorowe zachowanie
zaraz się ubiorę. dziś zabawa
już rozniecili neon. widać go w całej wsi
trzeba zmiąć się. w garść. stać kulką
skamieniałego papieru
(rachunek za ogień?)
plan nocy:
biała flaga przepalona papierosem
zawieszenie pokoju
(gdziekolwiek próbował nastać)
Florian Konrad, 20 września 2017
Una cosa sola mi sciupa la morte:
sarei dovuto morire
prima di procreare.
Salvatore Toma
groteska: msza żałobna odprawiona na komisariacie
gdzie zakatowano ostatniego opozycjonistę
tej części globu (mógł się nie wychylać
to oczywiste!
byłoby jednego bohatera mniej)
w piwnicy wciąż wiszą kaesowcy
którzy nie załapali się na amnestię
pada amen i rozchodzimy się w zadumie
uśmiechy w kącikach ust, ledwie dostrzegalne
błyszczą białe włosy. jesteśmy niczym
latarnie świecące czystą solą
- nie bój się, wszystko co złe właśnie wchłonął mur
pozostaje się tylko śmiać - mówię
kładąc ci głowę na ramieniu
chyba uda się rozchodzić strach
przeciąć zbędne liny
Florian Konrad, 6 kwietnia 2017
Oby nie naludnieć
łączy nas skwarka, jaskółcze skrzydło na zakwasie
malwa uwięziona w ornamentach obrusu
z pól schodzą się strudzone ciągniki
w przednich kołach trzymają grabie i widły
tymczasowo robię za Surrealistę
Kpiarza zabili powstańcy
nieznana z imienia blondynka
czyni honory domu
ucztuj! - dym ćmi się z glinianych kominów
krwią żaby - w toast!
- kiwają poluzowane głowy
obejmuję cię, choć stół jest długi
sięga za piątą wieś
w dodatku siedzimy na przeciwnych krańcach
ze strzechy wyrosłej na szyi
ułożę ci chaos. i będziesz bezpieczna
jak ten kwiatek, do którego
wrzeszczę dziecięcą wyliczankę:
chore - con amore - in pectore
aż wtuli się we własne płatki tak bardzo
że uschnie
Florian Konrad, 10 kwietnia 2017
Katownia
La tomba ai mortali di tutto e confine!
Francesco Maria Piave ,,Addio del passato"
mój kraj, taki brzydki:
cuda z kozą na kiju i kolonie kaplic
w których straszy duch psa. widmo z obrazu
uśmiecha się. zna zakończenie wszystkich bajek
jestem wiecznie anty, zapomniałem jak się odmawia
(zaczynam modlitwę - w ciągu chwili mutuje
wreszcie- kończy się wulgaryzmem)
mijam znak z nazwą miejscowości
teraz widzę wyraźnie: to wycinanka
wiocha jest posklejana z nieprzystających elementów
domy - to aktorzy, ludzie przebrani za budynki
robię kolejne dwa kroki - i wszystko staje się jasne
ja też noszę w sobie ruderę
połowa ścian się zawaliła
szron, kwiaty porastające tęczówki
brak łez
Florian Konrad, 5 kwietnia 2017
zbudowałem domek na granicy
pomiędzy zanikiem, plażą, a dark ambientem
(trzy karty, na odwrocie - rysunki bogini płodności
można z tego skleić własnę filozofię
przepis na szarą polewkę
albo zwyczajnie niczego nie zrozumieć)
rodzą się we mnie rzeźby
kult ptaszysk o krzywych skrzydłach
(lecą byle dalej od mojej wiochy
toną w wodzie Wiecznej Antarktyki)
chętnie zerwałbym brodę świętemu mikołajowi
pewnie odpadłaby wraz z jego dolną szczęką
zanuć balladę, kochanie. może być bez nut
albo złóż je z patyków
mam wyrzuty sumienia
związałem korzenie w supełek
by nie zapomnieć o czymś ważnym
drzewo przed domem uschło
nawet mieszkać nie umiem, choć to podobno łatwizna:
zamykasz oczy - i już, wiosna. mi ciągle wchodzi
odwrotna pora, zamieć, walące się igloo
https://www.youtube.com/watch?v=YLKUYD6eVYA
Florian Konrad, 12 kwietnia 2017
moja tulpa wabi się słodko (imię - jakby matki
nierozrywalne). to egzotyczny dreszcz, limfa z palemką
drink dla niezaawansowanych. wznoszę toast
za pierwszą wspólną noc
pęka łupina, z chropowatego nasionka
próbuje kiełkować ciało. nie wolno!
- wciskam z powrotem
afirmować cię, kochanie
to jakby opisać najpłochsze z marzeń
złotem na zasolonej skórze
żałośnie mało, to poemat wywołujący głód
gwar za oknem, krzyk przenika zamknęte okiennice
idzie deszcz, chłopi w pośpiechu stawiają słupy
jeden rozwija liny z betonu
elektryfikacja dwuosobowej wsi
w oczach zapalają się błyskawiczki
zmierzch blednie. nie potrzeba świec
oddech z płomyczkiem, ogrzewa nas wielka lampa
nie straszne wszelkie paragrafy
wydajmy się nawzajem
https://www.youtube.com/watch?v=OPVURmCNB1Y
Florian Konrad, 10 kwietnia 2017
A divinis
pozbawiam się możliwości uczestnictwa
autosuspensa - drzwi ze spiżu pozostaną zamknięte
przez następne życie. klucz zmurszeje
(wykonano go z najlichszego papieru
nie przetrwa próby czasu)
pozostanę w rodzinnej chałupie
na zakręcie ledwie istniejącej wsi
wtulony w twoje ramiona
(wierność, banalna jak chleb, powiat, czysta niczym
likier tętniący w sercach)
i rozpocznie się Zanik
co zostanie?
nasze wspólne zwierzę totemiczne:
poświętnik toczący przed sobą kulę ziemską
myśl zamknięta w twardym pancerzu
nie do odebrania
Florian Konrad, 15 września 2017
jeden jest, przedprototyp
wyhodowany w celowo niesterylnych warunkach
diabłędnik z szaleństwem w oczach
podlewano go długo, aż omszał
tęczówki pokryły sie patyną
człowiek - miedziany krzew, cały w zieleni
rośnie pod twoim domem
(słonawe owoce, pełne kolców)
może lepiej - obłóż śmieciami i podpal
będzie niczym ilustracja
do bardzo starej książki
i tak prędzej czy później uschnie
albo w gałęzie zaplącze się zwierzę
(krew i strzępki futra na korze
- okropny widok)
chcesz mieć je na sumieniu?
Florian Konrad, 24 czerwca 2017
dziwna choroba: zasnąć w wannie
i obudzić się w sercu pustyni
(na końcu każda śmierć jest nieskończenie sucha)
dziewczyna na to cierpi
gładzę po policzku
cierpliwości, oszczędzaj się
spędzimy noc. może się pogorszy
i zobaczysz - fundacje z serduszkiem
założą subkonto na ratowanie
by wpłacać, wpłacać jak najwięcej
w walucie twardej i ostrej, pieniądzu
niczym szczecina, potłuczona szklanka
będą się słały datki ze wszystkich stron pokoju
kupimy sobie po meblościance wypełnionej narkotykami
(tusz, papier - psychodeliki dla dorosłych
o wyobraźni wypełnionej cukierkami)
potem przyjdzie się rzucić z chmur
w inne, podejrzewam że drewniane
choruj
Florian Konrad, 22 marca 2017
Najukochańszej
najkrótsza msza, dwa słowa nad kromką
miód na rany, zaklęcie wywołujące błogostan
kwiaty wyrastają w oczach. pragniemy wiedzieć
za dużo. ciągle głodni wiedzy i wrażeń
uprawiamy samorozrywanie. uczucia
wymykają się z ram
po drugiej stronie lusterka stoi para. mężczyzna
lekko niepodobny do mnie. smutny, jakby udawał
mesjasza, któremu nie wyszło zbawianie
i stoczył się na dno dna
kobiety prawie nie widać. za czysta jest, zbyt piękna
by można było objąć wzrokiem
a może jeszcze jej nie wymyśliłem
Florian Konrad, 16 marca 2017
mojej Najukochańszej
zawroty, pan kręcący globusem
udaje że wie o nas wszystko
pod sklepieniem - czaszki
ofiar miłości totalnej (zarazę przywleczono
w czasach prerafaelitów
nazywałem się wtedy inaczej
ludzie byli wodą, można było na pierwszy
rzut oka odróżnić osoby mineralne od ścieków
teraz większość skrzepła, niektórzy udają
że wyparowali; zwie się to ze starohebrajskiego
domyślacie się, jak)
wirowanie, operator karuzeli uśmiecha się pod wąsem
astronom z bożej łaski, amator voyeuryzmu
gwiazdki płonące w jego oczach
- zalążek nowego zodiaku
można pisać horoskop - zawsze będzie pomyślny
kolejną dobę wpatruję się w punkt leżący najbliżej ciebie
rośnie tam małe słońce
jeszcze nie nauczyło się parzyć
Florian Konrad, 15 marca 2017
różyczka, róża, różyca- wiązanka pięknych kwiatków
na które można zachorować
(wiem - głupi żart, strasburgerowszczyzna)
a mi właśnie skończył się słuch
wyczerpały baterie w lewym uchu
idę przez białe, powietrzne miasto
wolniej, coraz mniejszy i bardziej płytki
(zawody których nie sposób wygrać
na mecie czekają pozzłącane mrówki
i anorektyczka z kosą)
ktoś mi kiedyś powiedział, że wyglądam
jak dowcip bez puenty
przychodzi trup do lekarza
by opóźnić rozkład
a ten mu na to
Florian Konrad, 13 czerwca 2017
jeśli, jak twierdzą zastarzali samotnicy
uwielbienie jest banalne - wystarczy myśl
i może zmienić w krajobraz, przedmiot, miasto
żywię do ciebie wiecznie rozświetlone
ulice Nowych Jorków, ruiny oplecione lianami
(spójrz w oczy poasteckiego posągu
- pełen romantyzm!)
czuję album pełen ruchomych zdjęć
z wesel i styp (nie ma się czemu dziwić
- zastępujesz wspomnienia, nawet babcie
o woskowej skórze mają twoją twarz
drzemią grzecznie w kącie sali
nawet nie próbują udawać, że ożyły)
a ja? lamus, plecak pełen
zabytkowych rupieci: dzieże, kołowrotki
nawet przez internet nie sprzedasz
choćbyś obniżała cenę w nieskończoność
(wielu cwaniaczków wzięłoby za dopłatą
by potem wywalić do kubła)
zostaw na szarą godzinę. poistniejmy we dwoje
nim wstanie świt
koguty z całej wsi rozedrą gardła
czekaj, (sam!) namaluje się autoportret
akt bliźniąt syjamskich
nie do rozerwania
https://www.youtube.com/watch?v=6V0DS9TYScQ
Florian Konrad, 28 czerwca 2017
wieś satelicka: nawet przydrożne kapliczki
podporządkowane najwznioślejszej z idei
mnie i tobie
są i zawistnicy:
po dróżkach ciągną jednoosobowe procesje
tubylcy nieutuleni w żalu, że w zasadzie
omija ich cała mistyka
zazdroszczą i złorzeczą
(gorzkich łez tyle, że utonąłby niejeden Adriatyk)
a pod lasem - rozwinięte płótno
jeszcze nie kwitną na nim dwie twarze
ciężko być czystym, gdy tyle w nas świata
nie sposób wbić gwoździa w ranę
bez oczywistych skojarzeń z plemieniem, z religią
przejedz się przed snem, by mieć koszmary
przejedz się snem
aż pochłonie on mnie, materiał
tę wieś
nie pozostanie nic, prócz wielkiej figury z gliny
Florian Konrad, 11 lipca 2017
,,jesteś moim promykiem, Księciem Ciemności który rozświetla blaskiem grafitowe zakamarki duszy"
- Ukochana
niech pierwszy będzie wrzask, gardłowe
nawoływanie się we mgle
(panika - narkotyk z krainy, gdzie rosną bajki
można zerwać jedną - dwie z drzewa
odurzyć się nektarem)
potem spadnie surowy lód
zrośniemy się na zawsze
(tak wytwarza się nieugaszalne)
na chwilę przed końcem przyjdzie dziewczyna
zacznie bredzić o miłości i związku
wystarczy spojrzenie w oczy i zrozumiesz
że to człowiek pełen zawiści
hybryda trolla, stalkera
i pospolitego wariatuńcia
(teraz już dwie osoby tobą gardzą
- wykrzyczysz natrętnicy)
ostatnia kobieta, której będę się podobać
rzuci kamieniem w żarówkę
by nie było nawet ciemności
lecz to, co potem nastanie
nie zdoła nas pochłonąć, kochana
mam pewność
więc bój się śmiało
Florian Konrad, 12 czerwca 2017
mieszkamy na przeciwnych biegunach niedostępności
zbyt daleko od cywilizacji, zanurzeni w prehistoriach
lubisz to podobnie jak ja
inaczej już dawno zrosłabyś się z kamieniem
została pochłonięta przez jedną z setek
gorących metropolii, jakie pojawiają się
na chwilę przed zmierzchem
migoczą w czerwieni
między nami - ciężkie powietrze
dzielimy kraj opasany szarfą i łańcuchem z kolcami
na pół, trzy czwarte, na ułamki coraz mniej właściwe
aż nie zostaje nic, poza parą samotnych wysp
niedługo zjawi się wójt, prałat, ekskról
inaugurują rutynowe uroczystości - święto trawy
urodziny prezesa konsorcjum
cmentaryści, nieco posępni tragarze pudeł
obniosą nas z namaszczeniem po plaży
wierzysz w fale z pianką, morze z wielkiego kufla?
czekasz aż pochłoną? e, chciejstwo
świętom nie będzie końca
(optymiści gadali, że jeśli wyspy się złączą
- zaniknie przeszłość. i dobrze, kto by tam próbował
spoglądać wstecz, pamiętać niezliczone potopy
przejdź kontynent - nie znajdzie się
ani jeden cep chcący wiedzieć, ile było arek
gołębi, czy szklanych gór, o które
roztrzaskiwały się łodzie pełne rozbitków)
zostaniemy na plaży, pod wiecznie zachodzącym słońcem
wraki tytaników od dawna śpią w piasku
sztorm nie istnieje, zmienił się w wieczną fetę
ucz się w to wierzyć
Florian Konrad, 9 czerwca 2017
leży tu. pan Los, gigant o glinianych żebrach
trzeba wleźć pod serce
nie wychodzić, nawet gdy zacznie się rozkład
(bądź ostrożna - wielu udaje drugiego Łazarza
uciekają na oślep, przed siebie
zamiast pokornie czekać)
marzymy o grze na zielonych fortepianach
tworzeniu Wielkiej nocnej muzyki
w ultradecybelach kwadratowych
- aż niedowiarkom spuchną młoteczki i strzemiączka
tak wiele bierze się z prób turpizmu:
- słodka zadyma, zrywanie głęboko ukrytych kurtyn
- ty, ja, zmysły odlane ze stopów
(większość - nordic gold, od dawna
pokryte grynszpanem)
zatem - wejdź w niego, cała. potem ja
jestem więcej niż pewny, że twój egzemplarz
nie będzie robił wstrętów
podda się temu, co nieuniknione
(i stanie się dźwięk
słyszalny jedynie dla profanów
by zazdrościli. melodia generowana przez mech)
dotykaj klawiszy z kości. pamiętaj o tempie
presto vivacissimo
https://www.youtube.com/watch?v=Y5Y8jfYPOAA
Florian Konrad, 23 kwietnia 2017
Tryptyk Terror nadążania (III)
historyjka komiczna
jeden facet, cherlak
ale z twarzy podobny do Pudziana
rozminął się z cywilizacją
od tego czasu rozwija się równie szybko
w przeciwnym kierunku
przez parę tygodni żłobił rylczykiem wiadomość
zabazgrywał otoczak bardzo ważnym tekstem
(ciężko odczytać, ledwie piśmienny praczłowiek
rzecz jasna nie jest biegły w sztuce kaligrafii
służby specjalne głowią się
nad odcyfrowaniem koślawych liter)
i zamachnął się. kamulec, przeleciawszy
trzy powiaty, wybił szybę pałacu prezydenckiego
trafił decydenta (celnie - prawa skroń!)
ten, prawdopodobnie w szoku pourazowym
kazał zagazować tysiąc afgańskich sierot
tu i ówdzie spadły bomby napalmowe
troglodyta uśmiecha się nad kolejnym
dużo cięższym przesłaniem. wybrał głaz
zatem - raczej nie szykują się
kondolencje ani przeprosiny
śmieszy cię to? rzuć garść żwiru na pogorzelisko
jeśli nie - krzemień
treść nieistotna, każdy odczyta, co będzie chciał
Florian Konrad, 3 lutego 2018
powinnaś znać prawdę
mówi do ciebie Niebol zapatrzony w obłoki
zabujany w gwiazdach i kometozbiorach
skażony jak mury Zakładów Wytwórczych Lamp Rtęciowych
w głębokich sejfach z kamienia trzymam
radio - aktywa, świecące płatki skóry
włosy rosną mi do wewnątrz, oplatają mózg
więc próbuję udawać nieokiełznańca
z marnym rezultatem, plastik wytrąca się
na wewnętrznej stronie dłoni
znaczy - jestem za głęboko cywlizowany. szkoda
wydajesz się być czysta i obca
(kto wie, co naprawdę lęgnie się w głębi bieli?)
niczym wyrazy nie używane przez domowników
które pierwszy raz usłyszało się w telewizji
albo od nauczycielki polskiego
w nocy, gdy jesteśmy dziećmi
(po zmroku każdy ma najwyżej dziesięć lat
za dnia - więcej)
marzy mi się, że oklejam cię błyszczącym
i ciemnieje, wżera się, ten mój ex libris
znak nie do podrobienia
ech, niestety - zawsze nastaje ranek
przychodzi pan krojczy
z przezroczystymi nożyczkami
https://www.youtube.com/watch?v=FgxwKEuy-pM
Florian Konrad, 26 stycznia 2018
nadmiar wyobraźni: patrzę na popękany sarkofag
i widzę mapę: każda szczelina w marmurze
to granica odgradzająca jedyną, prawdziwą śmierć
od innych, fałszywych
śmierci ościennych, na próbę, na pokaz
śmierci demo, błahych i odwracalnych
(wiesz? nie sposób nie otrzeć się o gotycki patos
egzaltowany kicz, fluid i brokat
kapiący z symfonicznego metalu
wycia Tristanii i Sirenii, żenadokapel dla nastolatków
gdy stoisz w krypcie
którą właśnie wymyśliłeś na potrzeby
kolejnej bajki)
jest sztuczna, papierowa noc i mam ochotę
zapoczątkować tradycję, parszywy rytuał
(świeca w oczodołach mumii
albo coś równie wyrazistego)
muszę się spieszyć, zaraz zbiegną się
wieśniacy z pochodniami, osinowy kołek
przebije mi serce
(każdy mój sen to film z początków dwudziestego wieku
niema komedia grozy)
chodź, kochanie - zapraszam trójcę
Ciebie Realną, Ciebie Wybzdurzoną i Ciebie Niepojętą
- popatrz, jak opowieść dobiega końca
uśmiechnij się, gdy wymyślę puentę
przyjdą tłumy grabarzy i egzorcystów
to tylko żart, skarbie
kwiatek wyrosły na grobie narratora
mało udanej książki
nasz mikrochaos
Florian Konrad, 9 maja 2018
klimat jak z dreszczowca:
w mózgu marszałka kiełkuje kwiat
(chwilowe ocieplenie stosunków
na linii rząd - protestujący obywatele)
ja - tancerz, chromy żebrak z brodą do pasa
niekiedy - podprzeor jednoosobowego zakonu
chodzę zgięty wpół, podpierając się kijem
rozrzucam pijane pismo, ulotki nawołujące
do wszczęcia zamieszek
nikt nie słucha krzyku, litery się kruszą
na górze - toast za toastem. są wznoszone
płynem do konserwacji i balsamowania ciał
(jeden kieliszek za dużo - i stajesz się nieśmiertelny!)
wiesz, kochanie, co chciałem przekazać
w tym brzydkim tekście?
łąkę, bezchmurne niebo
bliskość dwojga ciał
a wyszedł mi groteskowy horrorek
prawie własny nekrolog
sielankowy, zwęglony kraj
nie umiem malować pastelowymi barwami
blakną. malarz z bielmem na oczach
tworzy nam dom bez ścian
Florian Konrad, 18 stycznia 2018
,,nadgryzione jabłko zgnije, wyjdźmy z tej pestki"
Paweł Bagiński ,,Ujścia"
śnię automaty: noc na korbkę
igłę żłobiącą rowki między gwiazdami
telewizor zasilany tłuszczem (szklane postaci
każdego dnia stają się grubsze, po tygodniu
od zakupu odbiornika
- wylewają się na dywan)
i czytam cię jak przez mgłę
bluszcz oplata kartki (znacie bajkę o kobiecie
zamienionej w mechaniczną książkę?
ja też nie)
marzę o raju niczym z filmów Antonisza
bylibyśmy pierwszą parą na Ziemi
z jabłoni sypałyby się koła zębate
(widzisz? zaczyna być groteskowo
a to dopiero pierwsza z Ksiąg)
Florian Konrad, 11 lutego 2018
odwróć głowę, szybko! jak, kto to był?
krygant, ofiara nieudanego restylingu
nosi w sobie teatry i firmy kosmetyczne
całe fabryki w nim drzemią, czort raczy wiedzieć
co się tam produkuje
kiedyś przejechał sobie nożem
przez całą szerokość czoła
chciał postarzeć się w jednej chwili
w czerwonej zmarszczce świecą
jego myśli. dobrze, kochanie
że się nie przyglądałaś
wariat z niego, wstydzi się być młodym
każdego wieczora pada i umiera. publika przywykła
że nigdy nie dogra jak należy
ostatnia scena - pokraczna jak zawsze
u niego w pokoju, znajoma opowiadała
- rzędy misiów i lalek, nieme audytorium
kończy się tam, monologując
o wyższości ostrza nad telefonem
gada o sobie z nutą poezji w głosie
że jest jak gorsza połówka domu - bliźniaka
niezasiedlona przez dziesięciolecia
śmieją się barbie, biją brawo pluszaki bez głów
Florian Konrad, 1 stycznia 2018
parę dni temu kazałaś mi być wolnym
co za tortura
wyobrażasz sobie? - śnieżnobiałe, puste hale
wyrastające jedna po drugiej w powietrzu
zimna przestrzeń, gdzie nawet wiatr za oknem
krzyczy w obcym języku
paragony, faktury kurzą się na półkach
ani jednej książki w promieniu kilometra
i powrót do epoki plastiku łupanego
rozbijanie sztucznych głów, by wydrzeć z nich
trochę miedzi, sprzedać na złom
wolność? a idź, nie strasz więcej
- uśmiecham się zaciągając zasłony
na tę planetę nie ma prawa dotrzeć światło
bo spali to , co kruche i najcenniejsze
wraz z nim nadlecą roje much
przyjdą ludzie o brudnych dłoniach
rozszarpią
https://www.youtube.com/watch?v=YdOYC67PKPU
Florian Konrad, 9 grudnia 2017
a co, jeśli w nocy poddano nas ogławianiu
jesteśmy pozbawieni istotnych wspomnień
wydarto z nas ludzi, miejsca, zielone liście?
na wysypisko w jakim państwie
trafiają myśli - jedne z najczulszych tkanek
miękkie i parujące obrazki, cienie, kontury?
lustrujemy ciała, centymetr po centymetrze
po niektórych wydarzeniach
zostają plamki na pamięci, rzadziej: blizny, krople atramentu
nie ma, jesteśmy zbyt czyści, nowo narodzeni
ty składasz się z rys
(portret stworzony gwoździem na szybie)
gettoizacja - dwoje ludzi zamyka się w muszli
(powinna być w kształcie serca
ale nie znalazłem odpowiedniej
musimy zadowolić się tą, która przypomina kamień)
by już nigdy nie wyjść
ponad nami - wielki i czarny świat
płoną kamienice i bazyliki, następuje zmierzch filozofii
my ponad światem
Florian Konrad, 27 listopada 2017
,,miasto chmur, chwile szczęść"
Jacek Kaczmarski ,,Piosenka napisana mimochodem"
nigdy nie bywa tylko narzędziem, choć
(według niektórych) tak o niej mówię
chyba mogę traktować mniej instrumentalnie
rzadziej wystawiać na działanie czasu
(efekt Droste: za każdym razem jest
mniejszą wersją samej siebie)
gdy leży na biurku, szarym jak chodnik
albo na podłodze cementowego pokoju
świeżo wyjęta z szuflady
dostrzegam, ileż w niej barw, gatunków malarskich
ile martwych natur mieści jedna, nieruchoma twarz
wokół ciała gromadzą się garstki ludzi:
uchodźcy, uciekinierzy przed materializmem
demonstranci bez transparentów
dotykają jej, małe tłumy. pięściami. ktoś wbije
paznokieć, drugi - wyrwie pukiel na pamiątkę
(dość specyficzne okazywanie szacunku!)
denerwują się, gdy wymyśla im śmieszne kswyki:
skinarodowiec, przeliz, śródodpowiednik
mniej więcej raz w tygodniu zakopuję ją
głęboko w doniczce. z nadzieją, że uschnie
jak pozostałe
nie chce, albo jest odporna
po co się odradzać? - myśli na głos
wie, że słyszę
Florian Konrad, 6 kwietnia 2016
wycinek. łapcie
bazgrzę po kawałku kremowego brystolu
parę lat temu licealisteczka
schrzaniła moją facjatę, wyszedłem kompletnie
niepodobny do siebie
niedoczłowiek z niedoryjem
w pierwszym odruchu chciałem zwiać
nie zapłacić za nie -siebie
ale uniosłem się honorem
zabuliłem za twarz obcego gościa który nigdy nie istniał
półFlora w nadpłowiałej czapce
blizny, krwiste wężyki
arterie dyfuzyjne, smugi brudu
sobowtór obrasta piorunami
Mia Zapata wyśpiewuje że It All Dies Anyways
pojutrze pogrzeb babci
prąd mi tryska z nozdrzy
wyrodny brat zmienia się w karykaturę
nikogo. obaj spacerujemy po cienkiej linii
nitka biegnie przez szyję
do czego to zmierza?
tak naprawdę wszyscy leżymy w chłodniach
prawdziwi ludzie zamazują nam twarze
mój pierwowzór to straszny cham
Florian Konrad, 28 marca 2016
,,Ażeby słowom zabrakło języka"
Kazimierz Furman ,,Inwokacja"
poranek jak zwykle- cappuccino i pikseloza
gadka- szmatka, seksting w wykonaniu mumii
(niektóre z rozmówczyń-przenarodowione
do granic absurdu)
oddech. jakby był antytezą. frazy, światła
chwilę wcześniej, zanim zamknąłem przeglądarkę
wywróciły się Sagrady Opatrzności
ciągle trwa powstanie
do pionu. trzeba przepłukać twarz, poglądy
nocą wszystkie strony są czarne. nie dziwota że przypadkiem
trafi się nieprawomyślny brukowiec
słowa- węgle
przedzierzganie się. z materiału- w osobę:
(tego co grafomani. nazwa pada po ,,e tam")
świeżo wypiaskowana koszula
marynarka sztywna od krochmalu
skrzynkę zalewa spam. Fundacja pomocy chuliganom
Stowarzyszenie Przyjaciół Zamieszek
Partia polskokatolicka
inwektywy, prośby o co łaska
głaskanie maczetą liturgiczną z rubinu
z przekory piszę opowiadanie
skinhead na krzyżu
wkurzą się
Florian Konrad, 18 kwietnia 2016
oby cię zraziło. od plotek i głoszenia wersetów
po brukowanych gospodach, olejnych piekłach
są tu mądrzejsi. choćby -ja. ślepy karczmarz
nalewa buzujące do szklanek. mogę mówić głośno
-nie ma oczu, znaczy że jest też głuchy
(naczynia połączone)
foliowa reklamówka pękła mi pod żebrem
nie- stój! nie szczuj. deszczom. też szczur
-rymy sypią się z rękawa jak groch
usiłowałem wygrać szczere słowo. w totolotka
zdzierałem srebro ze zdrapek. po co mi wyraz?
by wrazić w świeżo kupione córki
kilka pożyczonych kuzynek
i jedną, nierozerwalną żonę
tyle literek na każdym drzewie
a my ciągle obcojęzyczni
niech wreszcie nastąpi odsklepianie
spod nieskończonych warstw farby
nieśmiało wyłoni się
cierpki nieco grafopoemat o zmysłach
i korze
czytany wspak będzie bajką od której
głowy odszraniają się z przesądów
znienawidzonym i ukochanym palindromem
choć w sumie kłamstwo to śmieszny kubraczek
ubierz człowieka- wyjdzie bałwan
Florian Konrad, 11 maja 2016
na przekór wszystkiemu - młodnieję
oddalając się od trzydziestki
coraz bardziej dociera do mnie
że nie powinno się wiedzieć zbyt wiele
(zabrzmiało gimbusiarsko, sorry)
numerologia- esy- Floresy zawarte
w dacie urodzenia
przytuliny, namiastki uczuć
granie w bilard na mchu
(po zielonym suknie toczą się
kule magów
jaja zniesione przez skarłowaciałe smoki)
to mnie prowadzi. rozpocząłem grę o trudnych
do ustalenia zasadach ( znają je dzikusy
na drugim końcu świata, ojciec, ty)
jutro ostatni dzień w podstawówce
rozdanie świadectw. dobiegł końca
Rok Zwierzaka (zdania podzielone, jakiego
jedni sapią że cerber, inni - że co
najwyżej jamnik)
jutro - do żłobka. poleżakuje się w przytulnej
kołysce z palmowych liści
czy będzie wolno palić?
Florian Konrad, 14 kwietnia 2016
jestem stworzoną do głaskania
sztuczną foczką kanadyjską. wabię się PARO
(oczywiście zamrugam oczkami
gdy nazwiesz po imieniu)
to ja. pięćdziesiąt siedem centymetrów pluszowego
antybakteryjnego futerka. dotykaj drżącymi palcami
trzysta czterdzieści czujników
i trzydziestodwubitowy procesor sprawiają
że mogę wchodzić w interakcje
wgrano parę uczuć:
zaskoczenie kiedy odezwiesz się nieskładnie
radość z przytulania
nieprzyjemny pisk, jeśli zdarzy ci się uderzyć
więc bij, bym nie był przyjacielski
i znów głaszcz, obca i zagubiona
w pokomplikowanym świecie, kochana (...)
- imię często się zmienia
obym zdziczał na dobre
(2,7 kilo strachu- nieoswojona bestia!)
pani pielęgniarka skarci. że tak nie wolno
że powinnaś być miła.
a ja będę patrzeć plastikowymi węgielkami
zobacz kto przyszedł- powie następnego dnia
przynosząc słodkiego PARO
nabij znów, drżącą dłonią na grzbiecie której
wykwitają rdzawe cętki. okażę sztuczny ból
głośniczek zakwili
ziemia pełna drani: w myślach podrzynają
gardła od zawsze martwym przyjaciołom
raz do roku szepczę ludzkim głosem
ironia losu- owych nocy wszyscy są zajęci
chodzeniem po dachu
Florian Konrad, 1 maja 2016
półtorejświatek obserwowany zapadniętym okiem:
ludzi uchwiejniło. są jakby
przepici mlekiem winozastępczym
zmagają się z efektem ja- jo
żółć kapie z nozdrzy, białko się ścina
dziewczyna którą wylicytowałeś na allegro
okazuje się twoją zmarłą babcią
zamiast do łóżka idziecie z siatką zniczy
na cmentarz
glut sadła przetacza się po myślach
zostają obleśne smugi
rozwałkowane wartości. od tej chwili nie masz imienia
wolno się jedynie wabić (to nie to samo!)
w tym niedośnie wchodzisz na dach.
by wrzeszczeć. że przegrańcy wszystkich krajów
łączcie się. w pary, komuny, hordy
że przeklęta ksywa wcale nie oznacza
ciebie. szukasz właściwej wersji
a tu ciągle- rozgotowane pomniki, krzyże
oplecione bluszczem
złaź, zaraz teleexpress
Florian Konrad, 14 stycznia 2017
formy nieokrzesane:
- mój ulubiony pisarz wstaje z grobu
tylko po to by zachorować na białaczkę
- w roku dwutysięcznym, zakochany bez wzajemności
w techno, pewnie porzygałbym się na koncercie Floydów
- smok zagryza świętego J.
formy dziwaczne:
- ręce złodzieja przybite do maski samochodu
- ten tekst
- wrzucenie komuś flachy do trumny
- cała masa innych wyliczanek (na ciebie- bęc!)
- chaos w moich notatkach
- Poemat durnej melancholii
- flauta w życiu, cisza przed zdechem (ma ktoś pożyczyć bombę?)
- masz rację, pisząc to byłem skacowany
- jestem coverem. oryginał spłonął podczas Powstania Warszawskiego
- chciałbym odrodzić się jako plastelinowy ludzik na filmie Jana Švankmajera
- mam na imię Wojaczek. nazwisko - nieistotne
- najchętniej sprzedałbym się dla von Hagensa
- jak myślisz - kupi?
Florian Konrad, 25 maja 2016
wiecie? z niektórych stron telegazety da się
skleić pudełeczko. szkatułkę na drobiazgi
właśnie grzebię w takiej
podobno kiedyś należała do mnie
na dnie -przyjaciele jakby świeżo po lobotomii
strawieni przez powódź, rozpuszczeni w lawinach
(zakłócenia, jak nic!)
wśród spinek i guzików- bloki. w nich
nieustanne żniwa. ktoś się żeni z psem, matką
innego wynoszą w plastikowej urence
nieco zwapniałe dzieciaki grają w berka
pomiędzy agrafkami
uważaj na siebie!- woła kobieta- wydmuszka
synek jest zajęty zakładaniem korali
(powiesi się czy zmieni płeć- co obstawiacie?
pierwsza osoba która wytypuje prawidłową odpowiedź
wygrywa rower wigry 3, prawie nie jeżdżony)
decyduj się, mały
Florian Konrad, 30 listopada 2016
,,You exist for nothing" -napis na tekturze
trzymanej przez faceta w teledysku
Walker od Dissonant Worlds
koledzy wychodzą spod ziemi
wtapiają się w pryzmaty
karmiciele wszy, szczurołap i treser szaleńców
wyglądają jak ja
różnimy się jedynie wzrostem
kolorem skory, włosów
nasze matki pochodziły z innych planet
ojców nikt nier zna, prawdopodobnie
zostali zmyśleni na potrzeby biografii
cześć - mówię do lustra. od razu matowieje
rzeczywistość w której nawet odbicie pokrywa się pleśnią
musi być przeklęta. kosmodemonizm
czarny piasek w klepsydrze
od ziarnka do ziarnka i zbierze się kopiec
uśmiechasz się- po drugiej stronie - włosy w ustach
jak tu mówić?
wciąż zapominam, że jesteśmy jak ślepe ryby
które przystosowały się do życia w benzynie
wódce utlenionej
kumple ostrzegają, by nie płynąć z nurtem
ani pod prąd. dryf, jedynie unoszenie się ma sens
jest tak bezsensowne, że aż piękne
Florian Konrad, 1 września 2016
wiersz ludowy
jesień zaciera wspomnienia. płoną liscie
i ubrania po naszych zmarłych rodzicach
obertasy Macabre- na truchłach chałupsk
roztańcowały się szkielety. nierodno tu i błoto
w dobrym tonie jest pokryć się zmarszczkami
wyglądać jak gleba. i oczy- niech w szarych grudach
nie płonie nawet iskierka
mówisz: pesymizm. e tam, raczej- właściwy obraz
drzewa podszyte dymem, kraina garbiących się płotów
(zbyt gotyckie, pochyłe pismo- nie sposób dojść sensu)
i to nieznośne milczenie. jakby poginęły klucze od kłódek
na które zamknięto nam usta. wrony odwracają łby
pachnie kiszoną kapustą i parafiną. w każdej dziupli
-jak w domu. pryszczaty świątek trzyma się za obolałe czoło
wielka parafia ponad nami, biały obrus i obrazek cuda czyniący
gromnice, znak krzyża. i pęta. na ogół- kiełbasy
tak swojskawo. aż chce się wziąć piłę motorową
kanister czegoś łatwopalnego
albo dać krok w prawo. urwać się z mapy
Florian Konrad, 18 listopada 2016
najgłebiej ukryte pragnienie- być dreszczem
pasożytem układu nerwowego
ciemnym prądem, który przeszywa
iskrą w tobie
błysk! i czujesz niepokój
coś drży. zwierzątko pokryte kolcami
wczepiło się pod skórą
-tak masz mnie odbierać
a tu: niepoezja, dni rozpadają się
w snach przychodzi brzydki chłopak o twarzy
pokrytej solą (tanatokosmetyka?)
staje u wezgłowia
milczy. do rana
nawet imię - jakby pożyczone
za duże buty, które donaszam po zmarłym bracie.
mówisz bym przestał udawać romantyka. na spleen
i egzaltację mogą sobie pozwolić
mitomani i inne błazny
z łbami w chmurach
i że w szarym mi nie do twarzy
w to akurat wierzę
Florian Konrad, 8 listopada 2016
widzisz? trwa wyburzanie Polski
z godziny na godzinę mniej nas
zasycha w gardłach i słychać głosy
spod ziemi. znów rozgrywa się tam mecz
trudno żyć, zrobiłeś określoną liczbę kroków
i kończy się resurs, od tego czasu wolno ci
jedynie wrastać. (koniec pierwszej połowy
nasi przegrywają 66 do jednego)
wymów: noc, sport, odczynnik
(jedno słowo średnio pasuje)
może zaklniesz, mały mechanizm spowolni
zostanie choćby szpital, czy Muzeum Erotyki
rozbiórka ciągnie się w nieskończoność
drużyna na którą stawialiśmy
poniosła sromotną klęskę. widzowie
nadal na trybunach. będą tak siedzieć, aż
poumierają z głodu. nikt nie odważy się odejść
u nas, na górze- podobnie. licznik bije
słowa zmieniają się. próbujesz nazwać ciszę
określić ten rodzaj pustki, czy jest biała czy czarna
niechcący mówisz: gołąb, mag, prochy
nawet ja nie rozumiem
Florian Konrad, 3 października 2016
czasem mam w miarę normalne marzenie
by skroplić się na powierzchni szyby
(dwóch facetów kocha się w samochodzie
albo pada deszcz
- wybierz obrazek na którym będę)
widzisz to? szare wstążki
woda- nie woda. dość słone, ma metaliczny
posmak. bierzesz ust i czujesz
jakby ktoś przejechał ci szpilką po podniebieniu
jestem jednym z urwisów
podkładających bielikom granaty w miejsce jajek
wzniecam rewolucje wśród mrówek i bakterii
choć teksty jakie wykrzykuję caps lockiem
- nieskładna filozofia dziecka
coś o dławieniu się i nierozciętym liście
niekiedy chciałbym zobaczyć
łuny za lasem (bogowie śpiewają przy ognisku
albo płonie budynek sejmu
- wbierz obrazek z którego zostanę wyrzucony)
https://www.youtube.com/watch?v=y6qq1HTMssc
Florian Konrad, 10 października 2016
mór w niej- kropki w kształcie konturów Europy
kłębek pajęczyn (przez to tak lekka, BMI- 0,5)
ustalmy zasady: to co wklejone, pod spodem
jej czarno-błyszczące tatuaże śmiało można nazwać:
miłość, naderwanie. to listy wysyłane do wnętrza ścian
pozostałości, wszelakie portreciki, jakie rysuje
po wewnętrznej stronie dłoni
strupki świadczące o przejściu osp
jej niedoleczone uczucia z podstawówki
powinno się określić specjalnym słowem
na przykład: łzalnia
(przyznasz- neologizm godny półgłówka!)
wiesz, jakby rozkroić -wyszłoby na jaw
że jest pełna ciszy, w łodygach i korzeniach
-kompletna pustka, nawet wiatru jak na lekarstwo
byle dzieciuch zdołałby wyrwać
skończyłoby się zakażanie. człowiek zyskałby
więcej miejsca na owoce. na pamięć
ale cicho. przecież chcemy ją nosić w sobie
z przyzwyczajenia
bo chyba nie da się inaczej
Florian Konrad, 11 października 2016
,Już z mgielnego oparu podnosiły się chwiejnie całe stada wiatronogich stworów,
ze wszystkich stron świata już pędziły do Źródła Życia, żeby się przy nim napoić, nakarmić
i ustąpić miejsca tym, którzy narodzą się z ponownym pragnieniem"
Wiktor Żwikiewicz ,,Ballada o przekleństwie"
choć w proszku i wydawałoby się że jestem bezwolny
- nie tak łatwo przyprawić cokolwiek. woń zbyt ostra
by móc ukryć się pomiędzy rzędami kaset wideo
i liczyć że nikt nie znajdzie
niech was nie zwiedzie pozorna prostota
wychodzę poza ramy: sól, dziegieć, zmielone musztardówki
pamiętacie marzyciela? chciał zasypiać
na poduszce wypchanej mgławicami
sklejał Chellengera z kawałków (jak na złość
ciągle wychodził Buran)
zagryzły go iluzje- dotknięte wścieklizną
Biełka i Striełka, karp zabity na kolację walentynkową
przemówił ludzkim głosem
aby uważać na czas widmowy
odpędzać znudzone bestie. i by mylić święta
największe, choć niewypowiedziane ani razu w historii
-to uczucie przegranej, poddanie się przeciwnościom
pamiętacie bajkopisarza? tu leży, gorzki do bólu
właśnie wrócił z pieszej wycieczki
(daleko, poza dywanik i łóżko)
dajcie odpocząć. to przecież trochę ja
choć niepodobny, zmarszczka biegnąca przez czoło
upodabnia do znanego wisielca
zapomniałem nazwiska
Florian Konrad, 27 sierpnia 2016
patrz niżej. nawet, jeśli pozornie -stagnacja
niech nie bawi cię widok karminowych nagrobków
w każdą rocznicę należy kłaść dzwoneczki na płytach
chyba domyśliłeś się, że pod spodem pada cukier puder
frakcje stańczyków opluwają się gwarą
roboli, archanielic, jaką chcesz. znają nawet polski
(choć podobno nie wypada)
zwykłe klauny nawijają w nieszlachetnej grece
przysięgi- mową węzełkową
krzyk zmieniony w piktogramy
jeszcze głębiej. ochlejkraci w swym żywiole
toasty brzmią pretensjonalnie
chyba że wznoszone dyktą. to wzbudza wesołość
płomyki w ustach
nie rozumieją gdzie trafili. niby to pokój przesłuchań
niby- świeżo otwarta knajpa. jeden czort
śpiewać tu można, zwierzać z niepopełnionych win
i kląć- ile wlezie. każdy puszcza mimo uszu
nawet wrzask
no, wreszcie- blisko końca. przejrzyj się
dno błyszczy. trwają wojenki pomnikowe
(który bardziej krzywy- wygrywa!)
manifestują się upodobania. do piór, koronek
na transparentach- szept, rysunki zapalniczek
pajacyki tańczą na cokołach. lambada pierrotów
jeden pojął że nadchodzi tanek. spada
(mówią na to śmierć, albo letarg
według mnie- symulanckie wygłupy)
nie gap się
201?/2016
Florian Konrad, 27 maja 2016
Dedykuję E. Choć to nie tekst o Niej. Ani o mnie.
lustrzany pech: kot poczęstował mnie kleszczem
zmyślona panienka nie odstępuje na krok
włóczy się, jakby nie miała nic do roboty
żałosna postać z kamieni, pustaków narzutowych
cień o dwóch garbach (głęboko się wgryzły)
próbuję strzelić w pysk
śmieje się, coraz bardziej przejrzysta
nie pomaga nawet odpędzanie pochodnią
nocami oboje klęczymy na grochu
szkle z potłuczonych karafek
w obojgu nas- wizja. przytulny lokalik
ciepłe, plastelinowe stoliki przy których
małe ślicznotki odrabiają prace domowe
z wychowania do życia w rodzinie
(sfotografować każdą- byłby niezły fapfolder!
albo śpiewać im jak Manson- Warner
o śmierci i walentynkach
patrzeć jak czernieją z podniecenia)
dopala się szlug. chcę wykrzyczeć lasce w twarz
że jej połowa nie istnieje
ja swojej nie zdążyłem wziąć do ust
ale jakoś się krępuję. wypchane głowy
odwróciłyby się ze zgrozą
siedzę cichutko. coraz więcej dymu
aż kleszcz się krztusi
https://www.youtube.com/watch?v=5soixb2U6xM_=_
Florian Konrad, 9 stycznia 2017
półsen. słucham różowowłosego wokalisty
(nie, nie kabotyna z Ich Troje, do ciężkiej cholery!)
układa się erotyk: wymarzona kobieta
jest namiętna jak nigdy dotąd
śnimy się sobie po raz ostatni
(w jej wizji jestem w masce lwa
trudno powiedzieć, czemu)
ponad nami - próżnia. piętro niżej - sakrament
pan w futrzanej czapie z rogami
polewa głowę chłopaka
chrzest płynem o nieznanym składzie
(kupiona na starzyźnie butelka
zakorkowana trzy stulecia wcześniej
miała doczepioną karteczkę: woda zastępcza)
z głośników lapka śpiewa Japoniec
choć dawno temu się powiesił
mam wrażenie, że obudzę się
przywiązany ręcznikiem do klamki
słowo na uwięzi. rzeczywistość która krzepnie. jak cement
- skoczyłaś kiedyś na bungee?
- pytam na krótko przed ocknięciem się
dziewczyna się śmieje
-tak, z krzesła.
Ps. wie ktoś co się stało z chłopcem z trzeciej zwrotki?
podobno dokonał apostazji.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hideto_Matsumoto
https://www.youtube.com/watch?v=lTxpuP9zEBk
Florian Konrad, 25 grudnia 2016
nie czytać w drugim pokoju. w tamtym też nie
samobójstwo zawężone:
twój mały Ahura Mazda, Pan Wszystkowiedzący
okazuje się być mądrym jak but
pomimo usilnych starań wciąż nie udało mu się
stracić wzroku. nawet nieźle słyszy
stępienie zmysłów zachodzi wolniej niż przypuszczał
złościsz się, że zgubił łup triumfalny
(skrzynia pełna manuskryptów, relikwiarz z kością
i fragmentem skóry - bardzo cenne rzeczy
gdzie mógł zapodziać, ciamajda?)
przewiń trochę ten tekst. scrolluj
to poezja nieożywiona. dotrzesz do puenty - a tam
tylko zdjęcie. taśma filmowa
stopiona, nie do odczytania
widzisz? znów coś nawywijał
twój nieznośny chłopak. proroczek za dychę
i tak go lubisz
Florian Konrad, 6 grudnia 2016
zamieszkujemy kondygnację techniczną
tygrysy Baskerville'ów i płochy dachowiec
wprost stworzeni do odławiania
kończymy ery i rozpoczynamy nowe
gorące serca klepią jednostajny rytm
pod kaloryferem, za meblościanką
chrobot, kłębki gazet - w konfetti
mamy dobry słuch, widzimy przez skóry
nie obejrzysz się kiedy
po dzieciach zostają szare kostki
berło ze szczerego mięsa - insygnium grobowe
(wybacz tę metaforę, jestem nie jestem całkiem trzeźwy
przedawkowało się miętkę)
nad i pod nami- biura, wirują klawisze
maszyn do pisania. redaktorzy tworzą największą
krzyżówkę Polski
poziomo: drapieżne zwierzę
FLORIAN- nie pasuje
zabrakło dwóch kratek, by być złym
Florian Konrad, 20 grudnia 2016
czytać od wewnątrz
po bezkresnych korytarzach Szpitala imienia F. - K.
porusza się samochodzik. niewidzialny dla pielęgniarzyc
oraz łapiduchów
jedynie my, czarni i zieloni pacjenci
wiemy o jego istnieniu
sala oliwna wypełnia się dymem
i patrz - cień na ścianie
koła, karoseria toczona przez rdzę
szkielet wesoło kiwający się za kierownicą
zdrowi wzięliby to za zły omen
my się śmiejemy
pan siedzący na łóżku pod oknem - też
choć podobno nie żyje od co najmniej roku
Florian Konrad, 17 grudnia 2016
thrash cult, bajka melodyjna
za gówniarza wołali mnie Judek
teraz zwracają się z szacunkiem - panie Iskarioto
obserwuję upadek etosu automordercy
każdy niczym kramarz z podziemnego targowiska
do tego noże zbyt tępe, liny za szybko się rwą
ci, którym nie udało się odejść
mimo tysięcznych prób
pozapisywali się do Klubu Miłośników Twórczości
Eda Geina (taki słynny tapicer i projektant mody)
i przyszywają sobie notatniki do rąk
żeby nie zapomnieć adresu, personaliów
ulubionego cytatu
patrzę jacy mali są, jak śmieszni
chodzę pośród nich ze świecą, z nożem
kłaniają się w pas
każdy czuje respekt przed zdrajcą
Florian Konrad, 7 lipca 2016
dedykuję E.W.
żyjwa w nich- jakby odkorkowano piwnice
karnawał się znalazł na strychu
pomiędzy brzuchatymi walizami
wyszumował z podziecinnych beczek
rządzimy!-powarkuje ogólnodemon
jego fizjonomia- zwykła pokazówka,
gwóźdź ukryty w tarocie. krótko mówiąc
-to niegroźny bydlak, śmiało da się zagryźć
jeszcze przed nastaniem kaca
w tym czasie ja- uciekam przez pustynię
namiot rozbity pod szyją, nic tylko osiedlić
jakąś dziewczynę, spróbować żyć na trzeźwo
w wieku dwunastu lat nasmalcowałem powieść
dwóch chłopców zwiedza opuszczone domy
włamują się, ale nie chuligańsko
bez demolek
w jednej z ruder- sekretny pokój
pełen kosztowności
ładne było końcowe rozczarowanie owych
kilkuletnich łowców przygód. poznanie że zabawa
to nieużyteczny rekwizyt
poglądy filozoficzne motyli
na powrót zmienionych w robactwo
wkoło- zapowiedź autozagłady, wieszczenie:
ze skrzyń wycieknie korona albo nowy diabeł
(cześć, to ja- rękopis w fajerkach
plama śliny na poszewce
widz teatru epileptycznego- powie)
obżartusy nadal w ruchu
biesiady specjalnej beztroski
walcodrom na którym sennie
kiwają się amanterie brylantyniarzy
w połatanych smokingach
spalają się nasze królowe
Florian Konrad, 13 października 2016
tragidrama w dziewięciu aktach
istny gwałt- abecadło na postronku
nie rozpierzchnie się w dzicz
ale wolisz mieć pewność (zamordystka!)
podścielić lwa. trocin mu do budy
i drinusia ze słomą. na drapieżnych pijusów
mruga okno. ,,wstąp na pielgrzymkę"
-zdaje się mówić bar
w nozdrzach mam czerwone rurki
biegną aż pod sufit, tam zwijają się w serduszko
za mostem mieszka dwunastoletnia wdowa
z niecierliwością czekam aż zaczną jej
rosnać żyłki. wplotą się we mnie
najgłupsze pytanie w dziejach
czy da się patrzeć wpław?
jeden facet z wioski na literę D
przez bity rok był przy nadziei
(do dziś-docinki gdy wyjdzie poza podwórze)
po rozpłataniu okazało się- proza:
-tylko piec kaflowy, koło od rozrzutnika
załamał się chłop, już nie ma na co czekać
postanowiłem urodzić się karłem
właśnie kompetuję wyprawkę
matki zmartwychwstaną w kwietniu, po obiedzie
tytuł tego wiersza znaczy dosłownie
,,więcej niz wiatr"
powstał podczas zajęć praktycznych
z bioinżynierii molekularnej
żadna kobieta nie odniosła obrażeń
bardzo stary dowcip:
pewnego razu zmarł burmistrz
niedługo potem w ZOO padła słonica
dopowiedzcie sobie puentę o pomylonych ciałach
boki zrywać- co nie?
w niniejszym tekście nie wspomniałem
o tak ważnych sprawach jak:
mafiozi, galeony, sopran koloraturowy
do następnego
Florian Konrad, 22 marca 2016
sztuka odbicia- chodzenie z domem na zewnątrz!
nieustająca ballada, niezależna od reguł
zawiasów, suporeksu
rzecz miła i zarazem bezczelna- plasikowy budzik
na jednym z moich przechodnich biurek
cyka list. by się nie wdawać w pożegnania
sztuczka- dobicie. etiuda pełzakowata snuje się
z magnetofonu. pobrzmiewają głosy gojów
i Maorysów, ofiar wojen na które
nie raczyłem się stawić
(zapalenie środkowego palca w bucie)
marnotrawię co popadnie
ciągnie się bitwa na słowa
pasterz- psałterz- małpę
-deklinuję krzywo
niewidzialny zwierz, wyrosły z psa
(po kądzieli tygrys, ale nie podobny)
przeciąga się pod siedzeniem
przecież ciągle gdzieś jadę
pupil warczy
milczeć
Florian Konrad, 17 lutego 2016
i po co czytasz? twoje?
usiłowałem zasnąć. kaloryfery chłodne jak umarłego plecy
noc traci szlachetną nazwę. teraz to bezbarwny
osad w zamrażarce
grzejnik parzy w udo. zaczynam rozumieć
że gorące powietrze i ból jakiego doświadczam
razem tworzą coś na kształt pseudoartystycznej instalacji
przeklęta nowoczesna sztuczka, człowiek nie może być
bezpieczny nawet w fotelu. w środku własnej zimy
bezpretensjonalne nieco
jednocześnie- zbyt miałkie by mogło być pokazywane
na Wystawie Twórczości Demoralizującej
(tam same Piety i orły tłukące się krzyżami po dziobach)
o, widziałeś? pod stolik wczołgało się złe
ma pęciny związane rozżarzoną spiralą
na podwórzu trwa demonstracja. hippisi z oburzeniem
(,,rzeźba w formie klatki! to takie antywolnościowe")
domagają się bezzwłocznego zniszczenia eksponatu
może zaraz wpadną z kubkami ciemnej wody
ostudzą licho. godłem będzie kwiatek w kształcie pacyfy
zwlekam się by wreszcie napalić w piecu
opiekuńczy duszek łypie przez szybę
jakby z pogardą
nie przejmuj się, to na pewno performance
Florian Konrad, 15 lutego 2016
forsują zasieki. repatriantki z Doliny Niesamowitości
(prawie- prawie nie widać układów scalonych
a i tak są odpychające)
nastoletnie dziwożony z jabłkami w ustach
szczerbate Saturnie. wypełzłe z obrazów córki jakiegoś Goya
(przepite olejem kanibalki, zgroza!)
nie najbrzydsze (choć posunięte w latach)ą
damule z klubu konsekrowanych dziewic
jakby je odrapać z ideałów, odbrązowić myśli
byłyby całkiem do rzeczy
rzucam na żer nieletniego łobuziaka
(cuckolding- patrzę jak mój chłopiec, mimo wysiłków
ginie pod stosami łap, zębów i żeber)
sabat za sabatem. na jednej z orgietek
przypadkowo wywołał się duch lubieżnika
miał nazwisko podobne do mojego
taką samą kozią bródkę
odróżniało go tylko poroże wystające spod tiary
,,daewoo lanos sabachtani"- nucę zupełnie bez sensu
patrząc na ogrom nieszczęść
a teraz przekręcę inny tekst
może psalm
będzie co śpiewać przy ognisku
Florian Konrad, 27 grudnia 2015
i co? niby taki inteligencik, a nie zorientowałeś się
że pożera. kłujące wąsiska i oddech- w górę to w dół
blagier, mistrz wciskania ciemnoty
pójdzie precz, a z ciebie- szkielet, obgryzione okładki
opatul się, póki zostało cokolwiek. choćby i plomby
mięsopust dobiega końca, powyłaziły ścięgna
jeszcze dwa dni i wielka smuta, o chlebie i wodzie
albo- kły w ścianę
imaginacje: lampa i surowy pejzażyk na mokrej szybie
dach szpitala, w którym zamiast leczyć częstują ziołami
zaszywają prospekty. można tu tylko oczadzieć
od spalarni zawiewa nudą
jedynie na pogodę nie można narzekać. jak opłatek
zrobisz krok- i chmury łamią się pod trampkami
słońce spod spodu. niczym rozdeptana mandarynka
i znowu w miękkie, sok cieknie po brodzie
gdzie nie spojrzeć- plotą się nudy, na przęsłach wiszą
farmazońcy spuchli z przejedzenia. surowe miny
nie dojdziesz prawdy. karnawał potrwa jedynie dwa dni
za mało czasu by się podgoić
Florian Konrad, 9 września 2015
,,(..) albowiem nikt nie wie, w jaki sposób przy rozwieraniu dłoni, palce
wypuszczają na wolność pierzaste lotki skrzydeł.
Są tacy, którzy twierdzą, iż jest to jakiś nadgorliwy anioł, zaś inni utrzymują,
że chodzi tu o jakąś śmiertelną chorobę"
Sergio Fernandez ,,Ryby"
szare bloczysko, pustaki złączone gęstym sosem. piasek, woda i popiół
Natalia od zawsze mieszkała pod feralną trzynastką
(moneta w betonowym sejfie, imię na rewersie
sto i pół grosza, fałszywy nominał
nie kupisz za nią nawet paczki papierosów.
wrzuć do fontanny, na szczęście)
tysiąc metrów niżej znajdował się świat Marka
źródła w jego żyłach, nowe kontynenty
strzygi z lawy, ciepłolubne pasożyty krwi
współistnienie: łajdaczka i zimny korytarz
zabawa w prosektorów: dzieciaki krojące żaby i szczury
w chmurach był Czyściec- mieszkanie Natalii
niegrzeczne zwierzątka trafiały do dołu, pod opiekę Marka
graffiti w opuszczonym tunelu metra:
zardzewiałe monety na dnie fontanny
kruszące się fundamenty szarego bloku
szklany skalpel spadający z ostatniego piętra
ubierzcie się ładnie: broszka z trupią główką, garnitur
przynieście po garści badyli. trzeba ułożyć krzyżyk z kamyków
UŚMIECH!
niewywołane zdjęcia z sekcji zaszyte w futrze, Natalia pisząca coś złamaną igłą
nieskończona liczba pierwszych stron
Florian Konrad, 14 grudnia 2015
po drugiej stronie internetu-tęczówki
ktoś obserwuje cię przez kabel. mieszkaniec Cyjanostoku
miejscowości wysiedlonej we wczesnych latach pięćdziesiątych
sobotwór? wytwór manii prześladowczej?
pomachaj, to prawdopodobnie zapomniany brat
z innej matki. też nie zna
chciałbyś nawiązać kontakt? najlepsze będzie pismo węzełkowe
prawda w posplatanych sznurkach
podwójny supeł oznacza krzyk
twój fałszywy bliźniak zapomniał jak się nazywa
udawał obcokrajowca, ale wyśmiano
więc śledzi
kłamczuch jest rudy i piegowaty, niepodobny do ciebie
trzeba wyrwać, to pewnie wirus
głęboka rana poniżej pępka ciagle szczypie
zeszłego lata wypadły z niej dwie garści skorpionów
kolczaste strużki- w pole pszenżyta
od tamtej pory reszta wsi brzydzi się chleba
Florian Konrad, 23 stycznia 2016
rzeczy najdziwniejsze: matka w trumnie
siwa pleśń porastającą babcię. na dole
powojskowa buda, która płonie nieprzerwanie
od dwa tysiące drugiego (zachciało się szczeniakowi
kopcić mewy w ukryciu)
najczystsza dewiacja: setki zapisanych kartek
dwie i pół powieści w ogniu
dryf w oceanie nudy, bezsensowny pamiętnik
trzy niepoprawialne wiersze, złote obrączki
przepite (i dobrze)
do tego- przyszli ludzie. okoliczni złodzieje
i mieszkańcy mego pokoju. czuję jak się lęgną
tworzą z kurzu zza szafy. zaludniacze, lalki w kostnicy
i jeszcze cholerne imię. jak dla samobójcy
wszystko to włożyć do worka.rozetrzeć na pył
matka chodzi po Księżycu
wraz z ojcem ciskamy kamieniami, by ją strącić
Florian Konrad, 2 stycznia 2016
mozaika baretek- guziki doszyte do serca
szlachetna purpura kontrastująca ze zgniłozielonym
mundurem. pozostałe kolory wypadają blado
aureola nad stolicą wroga, dym jakby z kadzidła
przynęta. może zabłąka się ślepy cherub
w zgrzebnej koszulinie, z podstrzyżonymi skrzydłami
z dział sypią się obrazki: uśmiechnięte maluchy
kroczą z transparentami, ryba na straganie zawinięta
w białą flagę, trójłapy kot na ostatnim piętrze
spalonego hotelu
grób nieznanego żołnierza na tyłach speluny
chwilowe zawieszenie broni, w oddali słychać
starołacińskie kolędy, ktoś charczy o wolności i partii
nie ma się co martwić, za rok rzeka sama się oczyści
trucizny spłyną do morza wraz ze śmieciami
czaszki posłużą za popielniczki w urzędach pracy
proroków- na wysypisko
noc. motłoch kłębiący się przy jedynej studni
pierwsi oczywiście zeloci niedouczeni w piśmie
mówią o sobie mędrcy
żona uparcie twierdzi że to zdrobnienie od ,,mędrały"
Florian Konrad, 4 grudnia 2015
tak cicho. zanurzam się w ciepły krąg
wzbija się chmara czerwonej meszki
mam wrażenie że siedzę w dziwacznej pozycji
ponoć pochodzimy od małpy i boga. jednocześnie
uważaj-fałszywy krok, chwila nieuwagi i znajdziesz się
na innym brzegu, przekroczysz granicę (wstydu? państwa?)
wydawanie się, przytłaczająca niepewność
ciarki, żelazne mrówki po karku
odchylam głowę. kurz na żyrandolu, zaćmienie księżyca
pierwsze ukłucie
hiper-superbole, parabole, elipsy kreślone cyrklem w powietrzu
jakbym próbował pokroić pokój
tylko patrzeć jak runie pod podłogę. i niżej
diabłom na głowy
spójrz! trefniś pokryty błyskotkami, beczka po smole
w środku-kompletnie niestrawny miąższ
jest, tuż przy brzegu. zanurzam palce. w siebie
rozgnieciona chropowata kulka, przerośnięta wesz
worek żaru pełen dziur
jutro będzie parada
prezydent lub książę, zwierzę w kabriolecie o błyszczących kołach
stanę w pierwszym rzędzie. i pęknie
uliczka zalana cekinami
śmierć chodzi w za dużych okularach- to oczywiste
Florian Konrad, 19 listopada 2015
próbuję bawić się z małą Rosalią
jest zamknięta w wosku i drewnie
we włosach żółta kokarda, pierwsze oznaki zwiotczenia
otwieram jej oczy
pod powiekami rosną ciężkie bajki
strach przed oddychaniem i światłem
rozchylam fobie, wyjmuję z nich
porcelanowe obrazy i smutną kołysankę
zapach zaschniętej skóry
ziemi rodzącej jałowe kamienie, brudne daty
w pozornym cieple kryje coś lepkiego
senność, której przestaję się bać
złoty kotek ze szpilką w sercu
zapada w letarg patrząc w szybkę
2010/ 2015
Florian Konrad, 23 lutego 2016
znajdźcie mi faceta. może być dużo starszy
albo zupełny chłystek świeżo po ogólniaku
wygląd również mało istotny
wypełni się gościa kostkami (nieco szulerskie
zawsze wypada sześć oczek), da talię znaczonych
kart, tabliczkę ouija
rozsiądzie się na środku chodnika, ten mój świeży trup
upleciony z liści oraz łodyg egzotycznych ostów
i będzie głosić prawdy objawione. kopcić
szlugi, jednego za drugim. czasami powróży
(ostrożnie! w dni nieparzyste przepowie
wyłącznie śmierć!)
czujecie? smog już zalewa ulice
ledwo można złapać oddech
przechodnie zatrzymują się przed plakatem na którym
widnieją paskudnie czarne litery
Les Fleurs Du Mal(boro)
a poniżej- rysunek. diablik, tyci. jedzie wesoło vespą
mrużą się ogniste ślepka
-o co chodzi?- każdy zachodzi w głowę
-nic nic, to tylko reklama -mruczy mężczyzna
-ale nabiercie pełne słoje. na wszelki wypadek
bawię się zapalniczką z bursztynu
dziwne, przysiągłbym że miała w środku
zatopioną ćmę
pewnie się wchłonęła
Florian Konrad, 18 marca 2016
fajna impreza samotników
panie w czerwonych welonach
z samoprzylepnych karteczek
faceci- trzej jeszcze w pionie
toast się wznosi!za pierwsze lata rozkrzyczane
w bramach, wydarte z kronik!
bierze na wspominki. życiorysy nie te co kiedyś
jakby zmieszane z olejem, doprawione chili
czegoś brak w dokumentach
zawieruszyło się w przepastnej szufladzie
i nie znaleźć, choćby się przewertowało makulaturę
dzielimy oddechem. po połowie
raz ty- raz ja. tym sposobem dozipiemy do starości
zdjęcia pokryją się siateczką zmarszczek
z krzyży za wybitne zasługi złuszczy się farba
i hajda! pod spód.
a kto nie wypije- dusza mu wypełznie ustami
to przecież latający szczur
Florian Konrad, 10 lipca 2016
ma porcelanową sierść i smutek w ślepiach
skrada się cicho, jak kocur
nie odstępuje na krok
jest wielu ras, pchlarz. kły zakończone
poduszeczkami. bestia podszyta dachowcem
czasami razem chłepczemy
cappucino w kształcie czaszki
(zadziwiające jak układa się pianka!)
zwierz w nieodłącznym krawacie
(pozostałości łańcucha)
zrośnięty z maszyną do pisania i plikiem
podań o natychmiastowe zwolnienie z roboty
o wynarodowienie
wilczur w przebraniu biurwy
siwy nauczyciel z dziennikiem pod pachą
popołudniami pali się, niczym dyskotekowa kula
kolorofon o pazurach jak szpileczki
(nie bój się- tipsy w serduszka)
szakal, hiena czai się pod krzakiem
bawi z moim cieniem w chowanego
by w końcu odgryźć mu pół czarnej dłoni
fu, niesmaczny szpik!- krzywi się
pół pokolenia młodszy
nieprzyrodni brat
Florian Konrad, 11 marca 2016
rosnę na gałęzi drzewa binarnego
(uschła prawie całkiem, chrust)
niebo przesłaniają cienie
praprzodków zgubionych w gąszczu genealogii
staję się przejrzały
człowiek niczym fermentujący owoc
pełen dat, liczb, zbiór przeterminowanych danych
kwaśny sok z oczu. po korze
nie nazwałbym tego depresją
dosadniej
zagnieździło się na dobre. czyni niestrawnym
z pamięci pozostają listki (nie wiem jakiego drzewa)
i garstka kruchych patyków
(można będzie ukrzyżować ważkę)
Judasz, rudy kocur wyleguje się w próchnie
oczy świecą w noc
Florian Konrad, 5 marca 2016
Z cyklu ,,Miejscówy"
azotoks ci w nos! aż se głowę zdrapiesz!
po kiego ci pustka, tam dawno nie rodzi się myśl
pszczoły lepią plastry z kwarcu i śmietanki do kawy
a ta pokraka -co?
kameduła laveyański, uchodźca z Oksymoronii
albo inne dziwadło z czaszką na plecach?
mementomoryk?
z oczu- gwasze, cyjanoakryl między wargami
(zachowaj tajemnicę! wróg ludu nie śpi!)
i wada postawy. trzyma się krzywo
ewidentnie przechyla na lewo, komuch
pod but każdego, tak jak lubią, pod podeszwę!
...no, wreszcie spokój. sterylnie i cicho jak w ulu
korniki szemrzą w ścianach. skrzeczy adapter
igła niemrawo, po woskowym dysku
śpiewaj póki żyjesz, nie ma bohaterów
za zdrajców z konieczności robią trutnie
zdzieraj gardła. i jeszcze jeden i jeszcze- hymn!
nuty drżące między skrzydełkami insektów
nie do wyplenienia
Florian Konrad, 12 lutego 2016
dedykuję Ipek Warnock. albo nie
wytaczają się. najpierw tankietki zbudowane
przez prepersów w przydomowych garażach
wyrzutnie kul plazmy. następnie- szaro-bury tabor
łopot skrzydeł. iskry sypiące się z cynowych futer
i jeszcze albinos, najmilszy z całej hałastry
gdy się zdenerwuje pysk zaczyna puchnąć
różowe oczy mętnieją
urwis niechętnie poddawał się tresurze
mruczy pod nosem. że równość i takie tam
niechcący dorośleję
ze złości zrzucam wszystkich z półek
odłamują się przyprószone siwizną łepetyny
co za tragedia! trzeba sprawić godny pogrzeb
rozpalić fajerki. i won. resoraki też
nie, to się może przydać
szmacianka nasiąknięta wodą. coraz cięższa
igła wchodzi jak w masło
na jednej z nieodkrytych planet. za meblościanką
kamień zmienia się w gąbkę
nasz wspólny sobowtór bawi się kłębkiem włóczki
to jest właściwy świat
kulka ziemska w pazurach sfinksa
Florian Konrad, 26 lutego 2016
z przekory nie zostaliśmy gejami
choć trzymamy się zbyt blisko, na wyciągniecie
zamiast ręki wypadałoby podawać igłę
(haft wychodzi pięknie, choć materiał do kitu)
biały szum, więc znowu omamy. zaciskam powieki
i powstaje słoik. bulgocze formalina. zaciekawiony
spoglądam w głąb szklanej czaszki
ciągła zima i fobie, potworki w kształcie
orzechów włoskich. bezmózgowcy
czasem przez denko rozmawiam
z nieślubnym kuzynem znanego malarza
tego od aktów
najczęściej wychodziły mu wypięte cztery bukwy
(lepiej się nie domyślać co odczytałby rumpolog)
a nie, czekaj- to przecież też ja
tylko starszy, bo w lustrzanym odbiciu
i wyglądam jakbym podłapał coś wenerycznego
na przedramionach makatki w słoneczniki
ręce tak wysoko w górze, że aż widać krzyż
Florian Konrad, 11 listopada 2016
Teoria zrośnięć
Nad twoim domem, nad domem moim,
Niechaj się przyjmie dobry poranek.
Jerzy Liebert ,,Przymierze"
oto kilka banalnych prawd o współodczuwaniu:
właśnie zwyciężam w prapraprawyborach
ale i tak przyjdzie odpaść. na trójnogim
taborecie, owinięty niebieską szarfą
zasiądzie jedyny gimb w gminie
(od lat jest na duchowej emigracji, zatem
nie objęła go reforma szkolnictwa)
wrócę na chatę nie przejmując się opinią
pozostałych wiedzoszczelnych urwisów
kijanek w profesorskich togach
paniuś rozszczepiających atomy
w zaciszach gabinetów
(cokolwiek wyjdzie- nazajutrz
zostanie dokładnie spłukane)
podłożono ładunek wybuchowy w auli
uniwersytetu. jutro kartki się rozbiegną
w powietrze. kontrkandydaci znajdą
w sobie słup dymu
bardziej tchórzliwi- papieros mentolowy
nie spali się jedynie urywek, jednostronicowe
objawienie: hipoteza ostatecznego podziału
nieweryfikowalna, oczywiście
więc średnio użyteczna jako argument w sprzeczkach
Florian Konrad, 10 listopada 2016
jeszcze jeden przesąd
nie można dźwigać ciężarów, nawet jednej idei
bo rozleje się kwiat, zobaczysz
gęste mleko zacznie stygnąć
- a tego przecież nie chcesz
i chirurg, co ma śmierć w małym palcu
ale boi się użyć, by w razie niepowodzenia
nie zostać pociągniętym do odpowiedzialności
(możliwe też że wyczerpał limit
albo skończyły się formularze
a bez nich - jak wiadomo - można tylko żyć
nikt nie zaordynuje czystej, polskiej śmierci
na byle świstku)
i nawet on nie będzie w stanie pozszywać
ze strużyn - fraz, kości, dociec ile to
miało rąk - dwie czy osiemdziesiąt
czego usiłowało pragnąć
piszę te słowa sklejając książkę- równolatkę
broni się jak zwierzę które nie wie
że chcę mu pomóc. myśli, że okaleczam
niby - banalne romansidło
powieść powstała od niechcenia
ale gdy czytam - dziecko porusza się niespokojnie
kopie
sama nie wiem- boi się, czy rozumie za dużo
Florian Konrad, 9 września 2016
bój się pleśni i jadowitych zwierząt
(prawica i ci z lewa- bez różnicy)
pluń. niech twój plastelinowy telewizor
pełen ciasta i błota
roztopi się z sykiem
imienia Pana nie warto wzywać
wklej w to miejsce własne. albo dziewczyny
(to dopiero doksologia!)
rękopisy, popiół ze spalonych inkunabułów
- pomiń. zamalowywanie zębów
doprawianie okularów i blizn twarzom z gazet
-wskazane
bezwarunkowo- znać teksty ulubionych piosenek
tomik wierszy i przynajmniej jednego złego człowieka
przydałoby się mieć gust muzyczny
(patriopolo- do kosza, natychmiast!)
być fanem lekkomyślności
nosić w portfelu miniaturową Nibylandię
-nawet nie próbuj
prędzej czy później każdy zapada się
i wygląda jak kieszonkowa wersja samego siebie
ma mrowisko we włosach
dobra, żartowałem. nie stosuj się
to była jedynie zabawa formą
liczy się tylko- by jeść kapuśniak
i oczy- by były wysoko
aż pod księżyc
Florian Konrad, 22 września 2016
logotyp nieskończoności- nowa galaktyka
nakreślona pazurem złej wóżbitki
osiemdziesiąty znak zodiaku- pająk ze skrzydłami
odległość od najbliższego skupiska słońc
-co roku większa o pół świetlnej sekundy
(wystarczy kosmonautom, by wyskoczyć z rakiety
na fajkę)
niepomni słów przedszkolanki wyciągamy ręce
żaróweczki co prawda parzą (nie dziwota
świeciły od czasów Potopu!), ale wystarczy
wziąć przez chusteczkę
po przenicowanym niebie, w odwrotną stronę
biegnie kometa. zagubiona, biedulka
w darknecie, nocnej stronie sieci
krzyżak tka nowe połączenia. na chybił- trafił
połączymy się z Alfacentaurianami
lub Murzynem o nosie przekłutym kością
a ty- jakim jesteś gwiazdozbiorem?
Florian Konrad, 23 października 2016
Clickbait
a co jeśli składamy się z pikseli
wielkości Ameryki Północnej
ale z powodu skromności albo ciężkiej depresji
czujemy się o wiele mniejsi, bardziej realni
(groźne przypadłości, jedyny ratunek- odstrzał)?
przecież cała literatura science fiction nie może
być stekiem wymysłów. drugi człon nazwy
ma celowo wprowadzać w błąd
społeczeństwo konsumekrackie (oczy to cyfry
zsumowane tworzą cenę na metce)
rządzone przez spam i Światowy Kongres Celebrytów
,,pomaluj mnie, mamo- będę ładny jak dziewczynka
i może wystąpię w sitcomie"
-prosi chłopiec w za dużym garniturze
(wielu dało się nabrać, że parolatek
naprawdę został prezydentem)
pan bozia pisze na fejsie ze swoją dziewczyną
my robimy za emotikony
czasem zdarza się paskudne flirtmoji
pani z odciętą głową na okładce Hustlera
spoko, najważniejsze- ciągle nie zasłonięte
Florian Konrad, 9 września 2015
żeby tak na jedną noc stać się ciemnym żyjątkiem
wpełznąć do trumny znanego przestępcy, kazirodcy lub pedofila
uwić gniazdko w jego rozmydlającym się sercu, całymi garściami
korzystać z dobrodziejstw najdoskonalszej z cywilizacji- śmierci
z psujących się tkanek zbudować okazały dom, rezydencję
w herbie mieć drzewo i zegarek
potem wyjść na powierzchnię zupełnie odmieniony,
w zielonym garniturze, różowej koszuli. nie przeprosić nikogo
w nowym, spokojniejszym życiu, w półświetle szukać odpowiedzi
na pytanie- czemu a... k....w... swoich...?
w miejsca kropek - wciąż nowe litery, rekonstruować zatarty napis
nigdy nie dowiedzieć się
z nudów zastawić pułapkę, zamaskowany gałęziami dół pełen kolców
.niech wpadnie wiedziony srebrną gorączką somnambulik, stara kobieta bez dłoni
staną się surowi, ostrza przebiją ich wyobraźnię
zabierze się ich do pałacu. do nory. pomogą rozwikłać zagadkę
albo choćby zatrzymać ciągle zmieniające się, elektryczne cyfry
ranem lunatyk zawiśnie na najwyższej gałęzi
wiatr wyrwie dąb z korzeniami
zegarek ciągle będzie wskazywać wpół do pierwszej
Florian Konrad, 30 listopada 2016
,,(...) lecz jakże mi potępiać człeka, którego serce przemówiło - cegłą??"
Jan Riesenkampf
muzyka rozchwiania - każdy dźwięk wymaga powagi
kołyszemy się w rytm. nie za szybko!
skupienie. ostra struna płynie przez palce
i - w mięsień. głos przestaje drżeć
piosenka o oczadzeniu, spisana na liściach machorki
podniosła, choć pełna wiosennych kolorów
pogrzeb i Wielkanoc
z dymu wychodzą ludzie. w dłoniach - ziarna zbóż
z ukrytego kontynentu. wypieką chleb
jeśli pod wpływem dziecinnych czarów
zaklątek zasłyszanych od dwuletnich mędrców
w blasze wyrośnie kopiec mrówek
- skończą, biedacy, jako stare panny
wieczni kawalerowie
ubrania przyrosną do ciał
nie będzie to gorzkie, zwykła kolej rzeczy
zrozum -za dużo ich, plenni niczym iskry
przesyt - i zhajcuje się kaplica
lub- nie daj Bóg - gospoda
graj, by jeszcze potrwali w niepewności
niech snuje się sen - wesoły kumpel diabła
cisza to przecież najgorsze z draństw
uderzenie kamieniem w głowę
by lepiej się myślało
Florian Konrad, 5 września 2015
jest bliżej nieokreślone. prawie jak bozia
lecz nie ma nadziei, wiary.
można kochać, ale chyba nie odwzajemni
coś z domyślnym imieniem. rdzewieje w nim biurowy spinacz, albo gwóźdź
zostawiają proso i rodzynki, w nocy- zapalone światło
próby porozumienia się nie przyniosły efektu
kiedyś złapali, za macki. kacyk rozpłatał brzuch
odkryli dwieście mikroskopijnych żywiołów. wśród nich te najbardziej zwierzęce
obleśny rimming, listek rozpuszczony w lepkiej cieczy
znaleźli podarty cyrograf, pół tony szkła
cholernie dziwną, atawistyczną myśl
,,nóż to czynność fizjologiczna. ja- ciebie - nóż"
chcieli wyrwać spinacz. nikt nie dał rady
to ucieka w głąb. krąży, z każdym dniem bogatsze
zbiera beznadziejne książki, plakaty wyborcze, imiona
czasem to tylko deszcz, nieudana próba, meteoryt
niekiedy to droga do domu, pierwszy papieros
po którym rzygałeś za szkołą
a czasem niebo, twój kształt
nieś. nie otwieraj bo zepsujesz niespodziankę
(no dobra, przyznaję: to był woreczek pełen kolorowych kulek)
Florian Konrad, 29 października 2016
,,Nawet marionetki są zaczadzone, bo wcześniej nikt im tak nie kadził, tak nisko się nie kłaniał, z takim zachwytem nie spijał słów z ust."
-Joanna Senyszyn
brzydki kondukt:
guzy formujące się w ludzkie kształty. praprababcia
w sedia gestatoria. brodaci Chasydzi
taszczą ją, niczym królową, antypapieżycę. I siup!
-z ósmego piętra. upadek-właściwie za nic
psalmista z granatnikiem za pasem. zapiewajło
skończył kolejną smętną pieśń
jeszcze wyją okoliczne psy
niezły akompaniament
patrzę jak przez szklany sześcian (na kulę nie
starczyło pieniędzy). pozostali domorośli wróżbici
dawno spakowani. do pudeł, neseserów, w słoiki
czy można się obudzić? prawdopodobnie tak
idę po omacku, ślad w ślad za korowodem dziwadeł
boję się i jednocześnie pragnę należeć
świat realny- nuda, małpy siedzące przed telewizorem
niekończące się telenowele
horrory paradokumentalne
szkielety histrionów
więc uciekam w dół. zmyślony, mały ja
chłopczyna z rozbitym okiem
chowa się do plastikowej trumienki
włącza ,,Poison" Alice Coopera
miłość to okropne słowo, prawie wulgaryzm
Florian Konrad, 21 grudnia 2015
chudo, co druga koszula dla przyzwoitości wypchana słomą
z głów. ślady pęknięć, kreski wyżłobione w powietrzu
tylko młodziakom jeszcze brzuchy sterczą, nosy
dumnie zadarte
choróbska najpewniej są przenoszone drogą radiową
wścibscy sąsiedzi prowadzą nasłuch, zmawiają się
kogo uszczęśliwić czerwonym nosem, wypryskami na potylicy
nie do wiary! plotkarz doszywa kolejne oko. już piąte
błyszczący guzik, pewnie oderwany od munduru marszałka
najwyżsi rangą poślepli całkiem
przynajmniej było za co zagrać. złote medale
służą za żetony. ręci się, ruska
i co chwila- trach! pęka kolejny worek
toczą się uschnięte pędy
biegacze pustynne, jak w westernie
jesem za stary by bawiło mnie szukanie
miejsca gdzie kobiety rodzą się mając w poprzek
czarny szew
Florian Konrad, 14 grudnia 2015
nieprzejrzyste
jakby gruby pan od przyrody, ten który kręci pogodą
splunął do słoika kiszonych ogórków
doprawił curry
po czym rozmazał między dachówkami
najmądrzejsi spędzają młodość w towarzystwie wrogów
jedzą z jednego talerza. to nic że słone i pachnie kobietą
trzeba wiedzieć komu nie ufać
ignorancja skutkuje utratą paru przednich zębów
lub zakrztuszniem
najważniejsze- kiedy pozbyć się sprężyny
by nie zardzewiała
doktor dziś nie w humorze. kazał mi się wyskrobać
ścinki- na licytację
jak znam życie kupi je allegrowicz w filcowym kapeluszu
znajomy pana od pogody
Florian Konrad, 16 grudnia 2015
trzeci garbus przylazł nieproszony
zamotał się między gośćmi i dosiadł na krzywy ryj
jąkała, sznury ze słów. na granicy komunikatywności
bredzi że pół życia spędził w kolonii karnej
za włóczęgostwo i znieważenie miejsca czci
kabotyn
pozostali, nieco młodsi
dziesięciolatek i brat, świeżo odratowany wisielec
słuchają z namaszczeniem wywodów
z ust kapie sok pomarańczowy
obaj zajmują pierwsze miejsce od końca
dalej już tylko kant, pusty talerz
garść śniegu pod obrusem
może pojutrze odlecimy? przydałoby się
znaleźć własne miejsce, przebiedować zimę
zagrzebani w chrust, zapaść w letarg na dobry miesiąc
włóczęga wznosi kolejny toast
za zdrowie gospodarza. oby się pogorszyło
-dopowiada w myślach
większość imprezowiczów pospadała z krzeseł
śnią bajki o żelaznym lisie, puttach obdartych ze skór
dziecko we mnie jeszcze się nie obudziło
rośnie mu garb
szkoda
19.02.2016
sobie na trzydziestą jesień
Florian Konrad, 12 października 2016
zwierz ze świecącej wysoko bańki. jak się podoba?
patrzysz przez plastikowe oko (słabo widać)
brzydki -zniesmaczona kręcisz głową
nad łóżkiem- półka pełna gorących figurek
rzeźb bohaterów potyczki, o której cicho sza:
tata bije mamę- znaczy: lubi, szanuje
dziecko odpruwa głowę misiowi
a więc: poddoroślało, na następną gwiazkę
Mikołaj przyniesie obrzyna
trzej sąsiedzi w koronach wciśniętych na berety
skradają się uzbrojeni po zęby (co drugi czarny)
mają palniki, anteny satelitarne, przenośną gilotynę
(znów ktoś dostanie bliznę w prezencie)
w te święta zdobędziemy skalisty kontynent
krainę zza siedmiu gór i kałuż
zagubioną na mapie (nie kartografuj po kielichu!)
gdzie blask odbija się od choinkowych
żaróweczek, neonu z gołą babą
nasz księżyc właściwy. tam iskra, dłoń i mlecz- to jedno
boję się że powiesz- zbyt tani prezent
gorszy od rózgi
Florian Konrad, 21 października 2016
powiastka zwierzęca, albo nieprzetłumaczalne przysłowie
plan dnia:
za sto jeden groszy i paczkę LMów
pozwolić się przebić. od ucha, przez policzek
przebiegnie szew. znaczy- było przyjemnie
i jeszcze- opchnąć pierworództwo. zbyt tanio, by
się nie wstydzić. za drogo, by mieć sentymenty
(micha kapuśniaku i winko z soczewicy- tyle wystarczy)
następnie, pozbawiony legendarnych dwudziestu jeden gramów
(głupia legenda o suszu wywołującym wizje
każdy nastolatek wie że nie ma takiego)
-przed siebie!
klucz trzeba zostawić pod wycieraczką
(przynęta na najmniej rozgarniętych złodziei)
na Antarktydzie rozegram mecz piłki plażowej
ludzie w skórach reniferów, garniturach w prążki
będą odbijać piłkę z kamienia
kto dostanie w głowę- zmieni się w zgniecione jabłko
zlecą się dzikie psy, by pić sok
płynący ze wklęśnięcia
głębokiego na trzy palce
aż do mózgu, aż po lód
Florian Konrad, 12 grudnia 2015
podwórko pełne mleczy. jeszcze wczoraj była tu stolica
za płotem rozciąga się pustynia, straszą niedopalone tęcze
ostatnia stacja metra jak mauzoleum, woskowy karzeł
leży pośród bombek. głupia dekoracja
w plecaku mam nóż i sznur
z nudów postanowiłem porwać kogoś znanego
pogodynkę lub prymasa. jeden czort
zażądam wysokiego okupu
złoty siedemdziesiąt plus vat
krętacz wycharczy z ambony że zamach
na jedynie słuszną wiarę, trzeba kopać zasieki, zbroić się
wyznawcy ogłoszą szturm modlitewny
o nawrócenie bydlaka
jak wszystko ucichnie wrócę do domu. na stopa
bawić się żołnierzykami, odcinać głowy misiom
większość jest wypchana studolarówkami
będę sklejać obrazy, nieskładne zdania
z nadzieją że z chaosu uda się stworzyć opowiadanie
pamiętnik idioty
na sztucznej palmie bujają się duchy
życie zawiera się w słowie ,,jeszcze"
śmiesznym jak faksymile
autograf papieża na pudełku fajek
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
16 maja 2024
1605wiesiek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis