Florian Konrad | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Książki (14) Poezja (511) Proza (226) Fotografia (279) Grafika (73) Wideo wiersz (5) Dziennik (9) |
Florian Konrad, 12 czerwca 2018
dochodzi piąta. ku rozczarowaniu
(łamane na rozpacz. nie przesadzam - do tego stopnia
paskudnie się czuję!)
sen nie wyciągnął ze mnie odurzenia
w małych, sparzonych myślach
chodzę po cmentarzach, gdzie spoczywają
wszystkie zabite przeze mnie owady
czytam "Wigilię w nieprzytomnym mieście"
(czy ktokolwiek napisze książkę o równie
bzdurnym tytule?)
ech, chciałbym być wyrytym z tobą
na jednej skale
stać się wyżłobieniami, garścią rys
sama widzisz: bez ciebie rozpływam się
myśl to błoto, z którego co prawda
można ulepić człowieka, ale nie ożyje
nawet, jeśli stado stwórców
wdmucha mu w pierś całe litry wiatru
szczerze?
ten wiersz stworzyłem pismem automatycznym
ciągle nie w pełni wróciła świadomość
wciąż słyszę dźwięk rozgniatanych mikroserc
Florian Konrad, 8 lutego 2017
podobno piszę za dużo tekstów o snach. zatem- jeszcze jeden
myślenie uchroni przed piachem
- głosi najstarszy z hieroglifów
zasypiamy czytając komplementy z rewerencjarza
niezdrowi. bardzo niezdrowi
niedługo nad głowami zakwitną piwogrona
niemowlątka umrą uroczo schlane w pałacach i spelunach
a my - kim jesteśmy w tej farsie? - pytam
piękną dziewczynę o piwnych oczach
bawi się z innymi chłopcami
zbyt dumna by odpowiedzieć
większość przynosi jej kwiaty bez zapachu
klejnociki oprawione w modelinę
na górze Wielki Pan Prezydent
proklamuje Republikę Kleptokracji
nawet sen da się ukraść
Władca światków (jeden nacieka w drugi
czasem więcej w nas nocnego oczadzenia
niż jawy) komputer neuromorficzny
drwi z nas, całkiem jakby był człowiekiem
nie warto się budzić. inni zrobią to za ciebie
Florian Konrad, 16 grudnia 2015
szamotanina. w końcu schwyciłem go zębami
między dwie półkule wpadła gorąca piana
pamiątka z ogniska, kartka pocztowa wysłana w głąb jeziora
myśl na strawienie
tłumaczył gorączkowo, że nie ma takiego adresu
nikt w nim nie mieszka w nim, nawet on sam
powątpiewa w istnienie duszy
litości i litości- mazgaj!
wreszcie- uderzył o podłogę, z ust wypadła litania wyzwisk
przejście do cudzego świata: pluję, gdy przytula się
drży częstując niedopałkiem, ma soki zamiast imienia
nici dentystyczne zastępują żyły
nad łóżkiem liny kadzidło i błoto
spod skóry- arabeska, esy- floresy
oj tam zaraz- człowiek. za dużo powiedziane
oswojeniec jeszcze trochę nieśmiały
psia jego gęsta maść
krajobraz zza pooranej szyby pachnie mokrą sierścią
taka już brudna natura
trzeba będzie zdrapać
Florian Konrad, 20 września 2016
jak przetrwać podróż, gdy pociągi
ocierają się bokami o siebie, a dwupłatowce
strącają nas z grzbietów? paskudna technika
jedynie radio się słucha, potulny nudziarz
o membranę tłuką skrzydła- audycja ornitologiczna
dziś temat: sępy a sprawa polska
nie istnieję wewnątrz niczyjej komórki, na ekranie
kamery. typowa ofiara rozpikselowania
nawet głos jakby przemielony przez autotune
chcę stawać się szufladą bez dna
jednym ze schowków na drobiazgi. włóż klucz i dwuzłotówkę
pomiędzy kartki rękopisu
(Pan Tadeusz II, czy przepis na placek jagodowy
- mało istotne)
a pojawię się na ścianie. początkowo
-ledwie widoczna szyja. pod krawatem
obwiązana kablem od ładowarki
potem- kciuk, ciągle w górze (jak głosi legenda
oznacza to: nie dobijaj, nawet przegrańca)
cierpliwości, właśnie przestaję być refleksem
zajączkiem puszczanym na suficie
(błyska alfabet Morse'a, przekaz: ratunku!)
krystalizuję się. niedługo
odprowadzimy maskotki do spopielarni
Florian Konrad, 27 stycznia 2016
,,Gdy przemierzamy naszą piękną ojczyznę, ogarnia nas przerażenie"
Ireneusz Gwidon Kamiński ,,Diabelska ballada"
wybraliśmy się na wycieczkę do Republiki F.
mikronacji gdzie językiem urzędowym jest Java
samouczek ,,I ty możesz zostać Wozniakiem"
robi za konstytucję
nie jest to, rzecz jasna państewko wirtualne
enklawa mieści się na końcu ulicy
jednopokojowy domek (bity miesiąc zwiedzania)
pogranicznik- trójoki dziwak rozszarpie każdego
kto będzie starał się przejść bez paszportu albo flachy
pepsi light
już pierwszego dnia nie mogliśmy się ruszyć
absudalna procedura ujęcia życych istot w figurki
puzzle geometryczne wycięte przez ślepca
przed oczami- przesuwały się plakaty. wrzask haseł:
,,Polacy- wszy- tyfus plamisty"
,,chodź z nami budować szczęśliwe jutro
albo się wyloguj"
potem wrzucili nas do koszyka
obnoszą od kąta w kąt. zaczynam rozumieć
facet do którego pasuję musi być
wyjątkowo obleśnym typem
boję się kiedy wniknie
jaki obrazek stworzymy
Florian Konrad, 5 grudnia 2015
sprawcza moc słów: klawiatura zmieniona w fiolkę
medykament po zażyciu którego usychają zdania
ujawnienie receptury wywołało zamieszki
zbrylona notatka, niewyraźny zapis
liścik miłosny pełen wulgaryzmów, podanie o pracę
czasem- eutanazję
zależnie od dawki można by się tym otruć albo ogrzać
skatolog i prozelitka w otwartym związku
nawracanie pustych tłumów przynosi ulgę
jednocześnie- odwrotny efekt
ulotki pełne wykrzykników, brak treści
tłumek koproczyńców obrzucających się lepkimi racjami
bezideowe stronnictwo, miłośnicy hieroglifów
prababcie wróżą ze zmarszczek i muszli
próby wywołania ducha ostatniego patrioty
żadna nie pamięta nazwiska
ciemnieją nam podniebienia
knebel i kaganiec, najmodniejsze w tym sezonie
kukła wymyślonego wroga niedługo spłonie na rynku
paru wieśniaków rozpaczliwie szuka antidotum
a wystarczyło pozostać analfabetami
Florian Konrad, 1 lutego 2016
po nas choćby potok. kaskada dźwięków
z dachu spichrza. łatwo domyślić się treści
(,,kup chleb" albo ,,nie teraz")
nietypowa odmiana zespołu Fregoliego- w każdej
książce widzimy tę samą
współżyciorys posklejany z tekstów piosenek bigbitowych
oboje lubimy znęcać się, bazgrać
tłuste węże sunną przez kartki. kolczyki w oślich uszach
w zasadzie to śmietnik
szkiełka rozsypane po brzegach, czerwone ziarno
zasiane za okładką
i jeszcze te wieloznaczne sformułowania
(twoje ,,1-9-0-2" mogą być szczęśliwymi cyframi
w najlepszym razie- datą śmierci)
wypełniłem tysiące kuponów totolotka
groszak rocznie. trudno wygrać więcej
przybliż świecę. teraz widać?
słowa wystrzeliły w chmury
pewnie znowu z nieba spadną betonowe skrzypce
albo inny szajs
co poradzić. nawet jakby na ostatniej stronie
pojawił się czort z aureolą
i tak wszyscy powiedzą: upiłeś się
zmyślasz
Florian Konrad, 23 grudnia 2015
szczerze? miałem durną nadzieję że będziesz inny
krew z kości, szaroperłowe włosy, wieczny buntownik
o ego cierpiącym na gigantyzm
harley nie przerobiony ze skutera
a tu- walizka średnio świeżych kartofli
pokurcz dmuchający w szklany wiatraczek
beznikotynowe papierosy z odpustu
(pierwsza paczka za darmo
oferta ważna do wyczerpania zapasów)
przezywają cię jakoś w szkole?
e, każdy -obok. po co przejmować się zatłuszczoną gębą
nawet już nie wiadomo kogo przedstawia
jakiś śródbywatel
pewnie to farbowaniec, nielegal zza Buga
(czarnorynkowa wartość- dwie kopiejki, pół funka kłaków, smar
by było czym zaklajstrować luki w metryce)
nie zaciągaj bo kiedyś się powiesisz na jęzorze
twardo, jak po sznurku:
brzy-do-ta-brzęk- roz-rzy- nać- grzech-po-grzeb
seplenie dozwolone, choć nie polecam
współczuć? jeszcze czego! szkło ci w oczy
żarówka- kwoka zbyt nisko, aż się upieczesz
matka wrzuci swoją połowę do konterenera PCK
Florian Konrad, 17 września 2016
daj mi rok- dwa i będę jak ta zapomniana
piosenka sprzed tysiącleci
starożytny utwór śpiewany już tylko przez duchy
naciągnę na głowę koc, najlepiej azbestowy
i podczas snu porwie mnie wielki Freddy Krueger
spokojnie, nie ma w tym nic odkrywczego
prawie każdy przejdzie tę operację
to jak wycięcie guzka. niezłośliwego
zobacz- już prawie drzemię. na myśl
przychodzi ostatnie zdanie Kosińskiego
trochę patetyczne, ale ujdzie
monologuję do ściany. machinalnie
mechanicznie. gadam z TY- dwiema literkami
za którymi nie stoi człowiek. tam tylko cień
wiesz, obecnie ze wszystkich stworzeń i stworów
lubię jedynie Judasza. fajny rudzielec
nie mruczy, ale ma prawo
czuję się trochę jak pewien polityk o brzydkim
czarnym sercu. taki zgorzknialec przekonany
ze Ruscy zagryźli mu brata
setki razy zwierzałem się że nadużywanie
pewnego płynu odebrało mi pewność siebie
samoocena spadła ze schodów i rozwaliła łeb
to kłamstwa, dalej jestem super. pisarz! poeta!
literat (z bożej, a może raczej czarciej łaski)
na odchodne- rzucę ci obrazek:
zmurszały dziadek siedzi pod wierzbą
gra na flecie wyrzeźbionym z kości
najmłodszego wnuka
to tyle. lecę, pa
odezwij się jak odczytasz metaforę
sobota, 17 września 2016.
imieniny Franciszka, Lamberty, Narcyza
wilgotność 49 , liczne przejaśnienia
Florian Konrad, 9 lipca 2012
poranek. kilka kwiatów unosi się w powietrzu
wyrwały się z korzeniami. zapiekło
potem ulga, wyżej, ponad szarą rosę
płatki już nigdy nie uschną. nie mają prawa
pluję na deskę i w pianie gaszę papierosa
w kieszeni kilka zatrutych mandarynek
nie pamiętam, kto mi je dał
piję piwo z plastikowej butelki. słonawe
gdzieś tam, chyba w ziemi- krzyk
nieludzki
wieczór. kruche płatki spadają na trawę
twarde lądowanie w samym sercu łąki
nieczytelne listy, pełne szmeru, powróciły z nieba
słowa spływają powoli, od niechcenia
skraplają się na brzegach liści
noc. piszę ostatni wiersz w tym roku
serce wypełniają srebrne kulki
polana cuchnie spirytusem, benzyną
brakuje mi iskry, by wydostać się
na powierzchnię
skończył się jeszcze jeden dzień pełen juchy i satyny
jutro podpalę, jutro się odważę
i nie znajdziecie mnie za gorącym horyzontem –grożę
krzyk ucichł na dobre
zostaną na zawsze w ziemi. kimkolwiek byli
24.06- 09. 07 2012 r.
Florian Konrad, 3 kwietnia 2011
witam, nazwisko/ rasa obywatelki?
…olska, dobrze, proszę siadać, zaczynamy
zgaście gwiazdy, im dalej na wschód, tym bardziej trącą purpurą
odruch cyngla, pęd w potylicę
odwrócić się!
trepanacja darni (przykrywa rogatywki, serca i pagony)
zmięte włosy, czas skrzepły w skradzionych zegarkach
baczność!
… to wszystko, spocznijcie
wybraliśmy wam ciche miejsce
bryłę lodu pełną zwierzęcych instynktów
potem znikniecie na parę lat
w brudnym Elizjum, podziemiach prawdziwego życia
głód- tylko na zdrowie
po was przyjdą chłopcy z porcelanowymi pistolecikami
skowyt
odejść, nie trzaskać drzwiami
Florian Konrad, 25 lutego 2011
fear the reaper
nałóż maskę zabójcy! salonowa gierka
dla średnio pełnioletnich
brudny Love Motel. tasiemka przebiega przez szyję
czerwony pocisk, miejsce po ukłuciu i zapachu
pod nim bezduszność, udawana kolia
(kryształy dosyć pokraczne
zbite w bezkształtną masę)
niepewnie zaglądam do środka
wijesz się, napełniona żelazem i podróbką mojej winy
(dla mnie to co zwykle, z lodem i soczystą skórą)
odklejam kręgosłup. na pamiątkę
pozostaje nóż, rdzawe plamy i zamknięty bagażnik
niedokończona bajka- slasher
(trzeba się spieszyć- upał
jutro nie będziesz już tak chętna)
co na pleksiglasowym ekranie- pozostaje w nas!
zdjęcia wiszą w powietrzu dokoła nocnej lampki
dalej- niezgłębialne. podobno mrok
ale nie należy wierzyć. w końcu ten film
nagrano przed naszymi narodzinami
od tego czasu mógł się przeżreć, przetrawić
sprzątnij zabawki
dwie stare, sklejone piosenki
toną sto metrów od brzegu łóżka
Florian Konrad, 9 marca 2011
otwieram oczy
znów jest dwudziesty dziewiąty stycznia szósta rano
pod czaszką dym naftalina pokaleczone przenośnie
słowa których nie mam odwagi wyrzucić
na długie godziny zamykam się w szafie
czasami próbuję mówić do ściany
wieczorami płaczę piję coś czai się
w meblach w ścianach w krtani pod skórą
w kawie coś przenika dom moje żyły
coś kiełkuje po kilku sekundach usycha
nie pozwala mi pisać wierszy
czuję to gdy przeglądam się w szybach
zamykam oczy
wiem że jutro obudzę się
dwudziestego dziewiątego stycznia
i nie będzie mi dane
wyzdrowieć
Florian Konrad, 28 września 2012
polarna noc. łażę od domu do domu
pięściami w drzwi. milczenie. wiem, że są tam
niedługo zaczną się roić
syn cara o perłowej twarzy spadł z cokołu, skręcił kark
maki wyrosły z ust (po dwa na każdą kroplę jadu)
postawili mrowie pomników. jeden brzydszy od drugiego
zgrzyt. usiłują mnie zamknąć na dobre
zgubiły się spiżowe klucze
sen, coraz cięższy
źli wystrzelili rakiety. wiwat! -szepczą
iskry odbijają się od pancernych szyb
niewzruszone bloki
zanim się przejaśni mężczyzna w połatanym garniturze
zmiecie radioaktywne okruchy z chodnika
przepiłuję kraty- i przed siebie!
łodygi maków złamią się pod ciężarem śniegu
Florian Konrad, 27 sierpnia 2011
marzenia i strata, albo infra-mud
składasz się z wapna i światła
(niedobór powietrza daje się we znaki)
ślady wiodą przez przełyk
po kamieniach, po kościach poprzednich mężczyzn
podziel się tym, co masz w ustach (oddam świeże, nie wyplute)
potem podłącz do prądu i kolczastych palców
na gwiazdkę wypijemy truciznę
zagryziemy płótnem jakiegoś nieznanego malarza
smutnym malowidłem naskalnym
naskórnym
zmień się w pociąg, a każdej nocy będę kładł się na torach
(przeklęta wilgotna ucieczka)
wiatr rozrywa ziemię pod stopami
w zdjęciach rodzi się depresja, odbitki zastępują twarze
na czole ktoś mi napisał kredą
,,Puszkowe mocne daje wolność”
chyba wiedział, że dziś pierwszy raz
przetniemy się na pół
Florian Konrad, 19 lutego 2012
list do Herezjanki
odwiedziłem rodzinne mieścidło
chaty kryte mchem i zetlałymi przesądami
najmłodsze pokolenie o głowach pełnych motyli, czerwi
ojcowie zamykają przede mną drzwi. wyrywają klamki
jakby się czegoś bali
rozstaje dróg. garbi się kapliczyna
zbudowano ją dawno temu
drewno nadal mokre
na ceracie- autoportret nieistniejącej kobiety
porwane oko, resztki brzucha, piersi, szczękościsk
twarz zupełnie bez wyrazu
smugi dyfuzyjne, niczym dwie blizny
totem przed chałupą rodziców coraz bardziej pochylony
intencja zdążyła zaschnąć na jałowych liściach
czeszę się. rzadsze pióra
najdalej pojutrze ptaki będą wić gniazda
z moich włosów
pisklaki wyrosną na zmarszczkach
ech, lata! memuary wykłute igłą
złamany księżyc w ostatnim zębie
mętlik
wnuczka myje się w rzece
mam ochotę uciekać pod powierzchnię
i przebić się jej czerwonym kolcem
Florian Konrad, 16 marca 2017
dzień wzbudzający strach
śmieszna data; stateczek narysowany pod cyframi
płyniemy z prądem, który przeszywa ciała
(para dzieląca się miokloniami
przyznacie - to dość osobliwe)
dorośliśmy razem, w ogniu
(cudownie byłoby się nie budzić
dryfujmy, niech trwa najbielsza noc
tęcze polarne, fosforyzujące zorze
rysują się na suficie)
przecież nie ma żadnego potem
co prawda coś kluje się, szpetne i nie dające się dookreślić
(odpędzam widma pochodnią)
ale to sen zmyślonej postaci, powieść o wariatach
(zamienili się głowami i nikt się nie zorientował)
boję się poranka. będziemy brzydko wyglądać:
rozbitkowie wyrzuceni na brzeg
kości dzieciaków niegdyś bawiących się w korsarzy
gdzieś daleko - niekończący się sztorm
ogień na szczytach gór
Florian Konrad, 19 marca 2017
zdrzemnij mnie, choć na wiek, pół roku
trzeba odpocząć od myśli, to drewniane kamyki
wystrugane przez żartownisia
kołaczą się w głowach bez celu
a nie sposób się pozbyć na dłużej
jako niepoprawny neologizmator tworzę
nowe znaczenia: z liczb o nazwie uczucie, związek
(ile wyniesie ich suma? kto zliczy?)
powstaje wzór, czarna arabeska na skórze
nie odczytasz z niej recept na los (będąc szarlatanem
mam obowiązek pisać niewyraźnie i w psiej łacinie)
ostatnio zaordynowałem najgłupszą z kuracji:
trzeba bezustannie się wzbijać
nie czując, że ciało od lat jest bryłą, wrosło
(przytyjesz pół grama i nie udźwignie cię
żadne powietrze, to więcej niż pewne)
zbudź gdy rozpocznie się zima
zwiędną chwasty w opuszczonych gniazdach
Florian Konrad, 22 marca 2017
z nudów rozdrapuję chmury. przez rany na wodzie
przecieka chłodne, październikowe słońce
chciałbym pójść na wieś, wykrzyczeć
jak szaleńczo cię kocham
ale czuję, że jestem złudzeniem optycznym
kimś między zorzą a błędnym ogniem
widzialnym jedynie przez pryzmat
nikt nie uwierzyłby zwidowi na słowo
ludzie mijaliby z pół - pogardą, pół -zażenowaniem
chyba pragnę zbyt wiele
być może wolno mi jedynie milczeć
niewypowiedziane uczucia mutują, biały cień
migocze przed oczami
rytuał zamarzania: im bliżej do zimy
tym bardziej czuję, jak pod skórą
rodzi się Coś. jest słodkie i święte
krainy szczęścia, nieprzemierzone Antarktydy
na których panuje wieczny upał
Oksymoronia, planeta z zapomnianej galaktyki
dwa wyrazy, po wypowiedzeniu których
nastanie wieczna wiosna
nie mów
Florian Konrad, 4 kwietnia 2017
para całująca się pod drzewem
obrośniętym pasożytami
gustowna obróżka wrośnięta w szyję
(wcześniej długo nie wychodziłem z domu
skóra złączyła się z metalem. dobry objaw)
róża damasceńska, z najprzedniejszej stali
kiełkuje w naszym wspólnym sercu
- zobacz, parch - wulgarni przechodnie
proszą się o guza
aż boję się pomyśleć, co wyrośnie
z ich ciał. jaka republika
zamieszkiwana przez korniki
(trochę wstyd jest żyć na gapę
ale cóż - niektórzy nie potrafią inaczej)
zastanawiam się: kiedy umarli i co ich toczy?
za plecami płonie buda z aksamitu
matka grzebie kość na lepsze czasy
nie ma potrzeby się oglądać
Florian Konrad, 3 lutego 2018
porównywanie do kwiatu jest banalne
ale czasami nie da się inaczej, przecież
widzę w tobie lawsonię bezbronną
dziewczynę o oczach słodowych,
w które nie można patrzeć zbyt długo
(kończy się odurzeniem, co nigdy nie przechodzi)
mój dom to kosmos. rzuciliśmy się w niego
mając za nic grawitację. spadamy wzwyż
(szlaczek, serpentyna między skupiskami planet
każda - pokryta żużlem, pełna utajonego życia
ludzi udających domy z zamurowanymi oknami)
kiedyś była tu Wiara, nie najwłaściwsza
rodzimowierstwo satanistyczne, powykręcane
kły, ostrza wideł; brzydkie grymasy
pozostaje Nadzieja, na jak najdłuższy lot
bezkolizyjny
i M...ść (litery w środku wyrazu zajęły się ogniem
spłonęły od wewnętrznego gorąca
ale myli się ten, kto uważa że chciałem
powiedzieć Małość, lub inną bzdurę )
zderzenie się z jakimkolwiek innym ciałem niebieskim
(żarzą się, bezmózginie, których głupota
jest wielkości UY Scuti)
będzie niezwykle bolesne
zwiędniemy w jednej chwili
Florian Konrad, 12 czerwca 2017
mieszkamy na przeciwnych biegunach niedostępności
zbyt daleko od cywilizacji, zanurzeni w prehistoriach
lubisz to podobnie jak ja
inaczej już dawno zrosłabyś się z kamieniem
została pochłonięta przez jedną z setek
gorących metropolii, jakie pojawiają się
na chwilę przed zmierzchem
migoczą w czerwieni
między nami - ciężkie powietrze
dzielimy kraj opasany szarfą i łańcuchem z kolcami
na pół, trzy czwarte, na ułamki coraz mniej właściwe
aż nie zostaje nic, poza parą samotnych wysp
niedługo zjawi się wójt, prałat, ekskról
inaugurują rutynowe uroczystości - święto trawy
urodziny prezesa konsorcjum
cmentaryści, nieco posępni tragarze pudeł
obniosą nas z namaszczeniem po plaży
wierzysz w fale z pianką, morze z wielkiego kufla?
czekasz aż pochłoną? e, chciejstwo
świętom nie będzie końca
(optymiści gadali, że jeśli wyspy się złączą
- zaniknie przeszłość. i dobrze, kto by tam próbował
spoglądać wstecz, pamiętać niezliczone potopy
przejdź kontynent - nie znajdzie się
ani jeden cep chcący wiedzieć, ile było arek
gołębi, czy szklanych gór, o które
roztrzaskiwały się łodzie pełne rozbitków)
zostaniemy na plaży, pod wiecznie zachodzącym słońcem
wraki tytaników od dawna śpią w piasku
sztorm nie istnieje, zmienił się w wieczną fetę
ucz się w to wierzyć
Florian Konrad, 26 stycznia 2018
nadmiar wyobraźni: patrzę na popękany sarkofag
i widzę mapę: każda szczelina w marmurze
to granica odgradzająca jedyną, prawdziwą śmierć
od innych, fałszywych
śmierci ościennych, na próbę, na pokaz
śmierci demo, błahych i odwracalnych
(wiesz? nie sposób nie otrzeć się o gotycki patos
egzaltowany kicz, fluid i brokat
kapiący z symfonicznego metalu
wycia Tristanii i Sirenii, żenadokapel dla nastolatków
gdy stoisz w krypcie
którą właśnie wymyśliłeś na potrzeby
kolejnej bajki)
jest sztuczna, papierowa noc i mam ochotę
zapoczątkować tradycję, parszywy rytuał
(świeca w oczodołach mumii
albo coś równie wyrazistego)
muszę się spieszyć, zaraz zbiegną się
wieśniacy z pochodniami, osinowy kołek
przebije mi serce
(każdy mój sen to film z początków dwudziestego wieku
niema komedia grozy)
chodź, kochanie - zapraszam trójcę
Ciebie Realną, Ciebie Wybzdurzoną i Ciebie Niepojętą
- popatrz, jak opowieść dobiega końca
uśmiechnij się, gdy wymyślę puentę
przyjdą tłumy grabarzy i egzorcystów
to tylko żart, skarbie
kwiatek wyrosły na grobie narratora
mało udanej książki
nasz mikrochaos
Florian Konrad, 15 marca 2018
w przeważającej części składam się ze wspomnień
przeszłości - więcej, niż mięsa
rzadko udaje mi się odróżnić noc od dnia
to dwie strony monety wycofanej z obiegu
gdy próbuję nie rozpamiętywać - morzy sen
przychodzi w nim dziewczyna
jest niczym rozpoczynające się misterium
prolog poematu
kreśli mi na skórze tajemne znaki
rysuje węże i skorpiony
zdrapuję, zanim ożyją
warstwa po warstwie, zagłębiam paznokcie
a tam, w ciele- twarze, skorodowane samochody
rudery na chwilę przed katastrofą budowlaną
tyle we mnie miejsc: placów, ślepych uliczek
po których chodzą ludzie bez twarzy
trudno dopełnić
ale próbuj, jeszcze się nie budzę
Florian Konrad, 12 grudnia 2017
denerwują mnie nierozbieralne długopisy
wkłady, w których nie widać poziomu tuszu
chcę kontrolować małe śmierci
być gapiem i zabójcą
świętując rozkochalia zamazujemy wszystko
leżące choćby milimetr za nami:
bękartie - wsie, w których nie można się pobrać
miejsca schadzek muz i złodziei
gdzie wszystko jest tak bardzo romantyczne
i tymczasowe
że aż pokrywa się kamieniami
(prowizorka - wyjątkowo dojrzały
styl architektoniczny)
i nie obchodzi nas, że
tylko tam rodzi się sztuka
demortyzm, jedyny kierunek warty uwagi
kreśl, nie przestawaj - kiedyś nie będzie nic
poza nami, rzeczywistość wchłonie się
albo pokryją ją strupy
i narysuję uśmiechniętą buźkę
szczeniacki emotikon
kto zdrapie?
Florian Konrad, 11 kwietnia 2011
Varneizacja wiersza
tylko beztlenowi znają Annę, jej tłuste ślady
po palcach i świecach, woalki, perłowe skrzydło
napuchnięte korale. jedynie oni ją słyszą
kondukt. jałowi bracia są ubrani w jedną skórę
w srebrnych ornamentach odbija się powtarzalna twarz
pod paznokciami rośnie mech, ciepły kożuszek
grymas obrzydzenia- sto albo i nawet dziewięć
ust po których pociekł wosk
pigmenty pękają (nie sposób utrzymać rumieńców tak długo)
szkło gęstnieje, drżą pióra
zaraz każdy zwinie się do nieba, jedną smużką
bladzi wdychają zalążki Anny,
przez myśli przebiega dreszcz
wreszcie- jesteś! masz ciężkie imię , nieco męski głos
(da się zakryć narzutą)
podejdź bliżej. tutaj jeszcze nie krzepnie światło
- szepczą podnieceni
Florian Konrad, 23 maja 2011
zbliża się ten cholerny obcy dzień
od tygodnia media bombardują mnie: dwudziesty szósty
pierwszy raz - bez życzeń
pojadę tam
kupię wkład olejak za złoty trzydzieści
średni
zapalę, nie będę się modlić
w twoim pokoju wszystko zostało jak dawniej
poza niedopitą butelką mineralnej- podlałem nią kwiaty
przedłużyłem im życie
ubrania wciąż w szafach
zachowałem rzeczy ze szpitala
reklamówkę z naklejką z nazwiskiem
kosmetyki, zdjęcia, zeszyty
ślady palców na sztućcach
nie chcę niczego ruszyć wyrzucić
jesteś
moment - i w dół
liczy się tylko ogień do którego idziemy
by się ogrzać
Florian Konrad, 1 lutego 2011
pusto
zamiast mebli mam jedynie kontury
narysowane mazakiem na ścianach
(szafki półki kwiaty bibeloty
udawane krążenie)
w szybie widze półpłynny szkic
szarą postać
ślad po szmince i filtrze
szklane oko
prymitywny mechanizm sprawia
że spotykam tylko prześwietlone kobiety
ze zdjęć Tichego
są sztywne mają rozmazane twarze
mijam je boją się więdną
jednorazowe zimne
znikają pod językiem
zamykam drzwi kulę się
okna wychodzą na ulicę
coś w nas. na wylot. czarny samolot z brystolu
zanurzony w mleku
chłopczyk rośnie od środka. coraz głębiej w mur
wyrwij mu garść włosów, kochanie
na szczęście
Florian Konrad, 13 lipca 2011
patrzysz na nią- trzydzieści lat, fuckable
wyrywa mięśnie, podskórne witraże
brokat wślizguje się w opuszczone ciało
brak substancji do transferu osobowości
musisz nadać jej imię, powiedzieć, kiedy może
dotykać, kłaść łzy i śliskie pocałunki
poprawia imię, akt urodzenia, wypuszcza pąki
kalendarz jest pełen nowych świąt
które może obchodzić na różowo, na słodko
wznosić toast imbirowym piwem, perfumami
klej spływa po szpilkach
nieprzełkniętym jabłku Adama
on umiera, głęboko, gubi się w żyłach
jest teraz w drugim stadium, bezdomna, twarda
przygarniasz, rozciągasz prześcieradło
próbujesz polizać
Florian Konrad, 26 lutego 2011
wychodzę chwilę po dwudziestej trzeciej
zostawiam pod paznokciami obcego mężczyzny
ciebie - czarny, gorący koralik
kobietę ze szkła i pulsu
z góry, kamiennym bielmem
zerka satelita. tarcza odbija zimne światło
jest ślisko i odnoszę wrażenie, że po ulicy
płynie prąd, gdzieś musi być przebicie
wypluwam przechodnią śmierć, pocisk z papieru
drży w nim próbka człowieka
strzępki włosów, skóra, usta wykrzywione w grymasie
nie zapijam by wyrosło to - to w kimś innym
może uda się wrócić
w końcu to tylko świat, sen niewidomego o kolorach
czego tu się bać? na dobrą sprawę
wszystko powstało z jednej skały
- nie wiem, panie
ale tam pod ziemią było kiedyś miasto
dużo ludzi
mieli nawet poetę. dużo pił, powiesił się
- mówi staruszka
gdy pytam o drogę do domu
Florian Konrad, 9 marca 2011
spotkałem go nad ranem. spuchnięty
usta były wylęgarnią jednodniowych przekleństw
gorzkim, niespełnionym morzem
paluchy z brudu i złota, czarne pierścionki
cholerny początkujący demonofil, wędrowny mistyk
pewnie znów wywoływał gorycz różdżką (tfu, na krew mu urok!)
ciało miał z dzikiego bagna, z młodej śliny
pełne niebieskiego kaca
chwiał się, mamrotał coś do siebie, a słowa sunęły
ruchem pełzakowatym, zawracały kijem wino
w oczach szkło. minął mnie, chyba nie zauważył
powoli zmieniał się w wodę
wylałem go na piasek
już nie odrósł
Florian Konrad, 21 lipca 2011
morowe czasy
nasza stara matka nocą rozsiewa popioły, krzyczy
broni nas przed piorunami, liczy koronki
jej siwe włosy płyną po pochylonych płotach, bruzdach,
wyorują czaszki, ślady, rdzę
czasami czyta ,,Delirion", zaciska zęby
ciężkie okiennice, ramiona, tłumią odgłosy lasu
w szybach błyskają malwy i twarze tamtych
brudnych, z gorzkiego powietrza
przypadki? już nie musisz znać wszystkich
najważniejszy jest celownik, to on tworzy zimne ognie
teraz idź, pamiętaj- jeśli cię dogonią- milcz!
jej imię jest nieodmienne
Florian Konrad, 3 lipca 2011
przeszli przez piece, przeorali ziemię ciężką benzyną
na połamanych gałęziach- ubłocone zdjęcia
nie mieli w ustach symboli, lecz rytm
piasek po ich krokach pachniał sadzą
nosili ciche imiona, klatki z drapieżną wonią
byli tępi, pozbawieni ogłady, przesyceni ideologią
po których bolą ślady na ciałach kobiet
nieśli wstęgi. na wiec i złamanie karku
opowiastki o iskrach i wodzie
zostawiali czerwone gwiazd, brunatne pryszcze
nałóg bezsenności, serca bijące pod podłogą
i leśne garby, rdzę w łuskach
dzieci bez oczu, szare promyki
szwy w kromkach i deskach
bestia wciąż rośnie, pusta w środku
ukorzenia się
bestia to kwiatek
Florian Konrad, 13 czerwca 2011
nekrofauna, albo tabernakulum i psy
gwoździe pod skórą znajdują miękką krew, pęk kluczy
i przepis na śmierć pisany drżącą ręką
przeciagam krzyżykiem po grzbiecie
werble wkręcone we włosy
kaleczę się twoim cierniem w bladej koronie
cierniem w wypłowiałym płaszczu
napój mnie cykutą, gorzka, zobaczysz, jutro będziemy
pozbawieni złoceń, zdarci z brudnego ołtarzyka
(krótka droga od narodzin do wapna)
piję oligoceński pot. ślinę.
z rozprutego gardła wyjmuję drzazgi, blizny i korale
rdza na liściach. przeklęte linienie.
Florian Konrad, 21 sierpnia 2011
dwudziesty dziewiąty odpływa
coraz dalej, przez wiosnę, lato, przez zielone listki
i utleniasz się, pokój traci pamięć
jeszcze oglądasz telewizję, coś czytasz`
ale coraz wolniej, czujesz ten puls, gnicie, mętną wodę
gorąco w każdym śnie, grudzień się rozpuszcza
pożółkła choinka
jesteśmy mali, zapadamy się w głąb podłóg
dzwonię do ciebie
nikt nie odbiera, pewnie zniknęłaś na dobre
lub rozwiązujesz krzyżówkę
tylko nie widzę cię przez gęste sito
dom choruje, coraz więcej w nim piasku i mgły
nie umiem cię przesiać, oddzielić od plew
leżę na brzegu
pluję krwią
Florian Konrad, 27 grudnia 2015
i co? niby taki inteligencik, a nie zorientowałeś się
że pożera. kłujące wąsiska i oddech- w górę to w dół
blagier, mistrz wciskania ciemnoty
pójdzie precz, a z ciebie- szkielet, obgryzione okładki
opatul się, póki zostało cokolwiek. choćby i plomby
mięsopust dobiega końca, powyłaziły ścięgna
jeszcze dwa dni i wielka smuta, o chlebie i wodzie
albo- kły w ścianę
imaginacje: lampa i surowy pejzażyk na mokrej szybie
dach szpitala, w którym zamiast leczyć częstują ziołami
zaszywają prospekty. można tu tylko oczadzieć
od spalarni zawiewa nudą
jedynie na pogodę nie można narzekać. jak opłatek
zrobisz krok- i chmury łamią się pod trampkami
słońce spod spodu. niczym rozdeptana mandarynka
i znowu w miękkie, sok cieknie po brodzie
gdzie nie spojrzeć- plotą się nudy, na przęsłach wiszą
farmazońcy spuchli z przejedzenia. surowe miny
nie dojdziesz prawdy. karnawał potrwa jedynie dwa dni
za mało czasu by się podgoić
Florian Konrad, 3 maja 2016
zeszłotygodniowy sen: nurkuję w Morzu
Sarmackim. hiperwentylacja
za dużo tlenu!
mój nowy chłopak z głodu gryzie ścianę wiaty
ile tłuszczu można wycisnąć z blachy?- pyta
następny kadr, pamiątka z popołudniowej drzemki:
lekcja religii. każdy wyznawca jest obowiązany
namalować nowy rozdział Książki
swoimi słowami. najczęściej różem, zielenią
(czerń to najbardziej pastelowy z kolorów!)
Majster patrzy przez ogień
śmieje się z tworów farbiarzy
magia dla naiwnych: jeśli w noc poprzedzającą
urodziny, w samym sercu lasu
położysz buty podeszwami do góry
- w ziemi zacznie rosnąć homunkulus
ostrożnie! jeśli będą to trampki
- wyjdzie człowieczek przypominający Cobaina
czerwone szpilki- dwumetrowy Lenin
zerwał się wiatr. tak silny
że nie ma czym oddychać
siódmy dzień się wybudzam
na polanie ktoś zostawił sandały
Florian Konrad, 21 lutego 2017
zwiedzam krainę dziwactw
polskokształtna. tu kończy się patos
niewiele pozostaje
co najwyżej ampleksus, próba wtulenia
chropowate skóry na których nie sposób
spisać cyrografu
niemiłosny list do ukochanej
i sumienie- ewolucyjna pozostałość po przodkach
zabawny znak drogowy
zakaz posiadania
(dziel przez zero, Florku
a twoi synowie i córki nie odnajdą drogi powrotnej)
https://www.youtube.com/watch?v=4KyK6so3h0A&t=1715s
Florian Konrad, 1 maja 2016
półtorejświatek obserwowany zapadniętym okiem:
ludzi uchwiejniło. są jakby
przepici mlekiem winozastępczym
zmagają się z efektem ja- jo
żółć kapie z nozdrzy, białko się ścina
dziewczyna którą wylicytowałeś na allegro
okazuje się twoją zmarłą babcią
zamiast do łóżka idziecie z siatką zniczy
na cmentarz
glut sadła przetacza się po myślach
zostają obleśne smugi
rozwałkowane wartości. od tej chwili nie masz imienia
wolno się jedynie wabić (to nie to samo!)
w tym niedośnie wchodzisz na dach.
by wrzeszczeć. że przegrańcy wszystkich krajów
łączcie się. w pary, komuny, hordy
że przeklęta ksywa wcale nie oznacza
ciebie. szukasz właściwej wersji
a tu ciągle- rozgotowane pomniki, krzyże
oplecione bluszczem
złaź, zaraz teleexpress
Florian Konrad, 9 września 2015
historia- pękate jabłko. groteska zanurzona w miąższu
twardy, gordyjski węzeł z robali. tekst odradzany przez lekarzy i farmaceutów
obciach, jak słuchanie Anny Jantar, Maryli Rodowicz
potrzebna jest odpowiednia scenografia, rekwizyty.
kilka woskowych świeczek, krzesiwo. litr nafty w butelce po szamponie
zapałki czechowickie z czarnym kotem na etykiecie. cholernie rozpłaszczonym kotem
Szwarceneger przejechał go humvee
późny wieczór, to ważne. by był klimat
parę gratów: kołowrotek, stół z szufladą, kaflowy piec
za oknem, pomiędzy krzakami zachodzi kula. jej promienie to sok z buraków
zaczynamy
najpierw: los. przereklamowany towar
dzianie się, odchodzenie w niepamięć. i z powrotem
historie- widziadła, bzdury zmieszane ze wspomnieniami
później: dom chory na melancholię. w kominie gwiazdy. łuna ugrzęzła w sadzy
(widzisz? potrafisz już tworzyć kicz)
prawdopodobnie nigdy: prawda. to zakazany temat
o jeden krok za daleko i ujawniasz się. widzą, że po drugiej stronie jest mgła
jeleń drący mordę na rykowisku.
spal to w ch**
Florian Konrad, 11 marca 2016
rosnę na gałęzi drzewa binarnego
(uschła prawie całkiem, chrust)
niebo przesłaniają cienie
praprzodków zgubionych w gąszczu genealogii
staję się przejrzały
człowiek niczym fermentujący owoc
pełen dat, liczb, zbiór przeterminowanych danych
kwaśny sok z oczu. po korze
nie nazwałbym tego depresją
dosadniej
zagnieździło się na dobre. czyni niestrawnym
z pamięci pozostają listki (nie wiem jakiego drzewa)
i garstka kruchych patyków
(można będzie ukrzyżować ważkę)
Judasz, rudy kocur wyleguje się w próchnie
oczy świecą w noc
Florian Konrad, 25 stycznia 2016
gazety straszą że lada dzień nastąpi ochłodzenie
latem klimat stanie się subpolarny
wyobraź sobie te dzieciaki
rzucające zbrylonymi obrazkami
grudy oznaczające fantazje. kreskówki pokryte szronem
jeszcze cykają niezliczone zegarki. płacz
przejrzałych pannic z aureolami zapiętymi pod szyją
dobiega ze strychu
pełni nadziei że uda się uciec w porę
antydatujemy listy. może uda się zmylić pogoń
pogoda nie połamie się
Butch i Femme, lalki oplecione tęczową pajęczynką
lądują w koszu. po co kusić los?
zabawa w śnieg. będę kostuchą
nie dotykaj bo zmienię się w kubek błota
rozpuszczoną cyrkonię
no dobra- kłamałem. jutro kryminał zacznie się
od początku nie zdołasz odgadnąć kto był Królową
(dwie dziewczyny przymarznięte do stołu
jedna ma brodę)
czemu tu tak gorąco?
Florian Konrad, 17 lutego 2016
i po co czytasz? twoje?
usiłowałem zasnąć. kaloryfery chłodne jak umarłego plecy
noc traci szlachetną nazwę. teraz to bezbarwny
osad w zamrażarce
grzejnik parzy w udo. zaczynam rozumieć
że gorące powietrze i ból jakiego doświadczam
razem tworzą coś na kształt pseudoartystycznej instalacji
przeklęta nowoczesna sztuczka, człowiek nie może być
bezpieczny nawet w fotelu. w środku własnej zimy
bezpretensjonalne nieco
jednocześnie- zbyt miałkie by mogło być pokazywane
na Wystawie Twórczości Demoralizującej
(tam same Piety i orły tłukące się krzyżami po dziobach)
o, widziałeś? pod stolik wczołgało się złe
ma pęciny związane rozżarzoną spiralą
na podwórzu trwa demonstracja. hippisi z oburzeniem
(,,rzeźba w formie klatki! to takie antywolnościowe")
domagają się bezzwłocznego zniszczenia eksponatu
może zaraz wpadną z kubkami ciemnej wody
ostudzą licho. godłem będzie kwiatek w kształcie pacyfy
zwlekam się by wreszcie napalić w piecu
opiekuńczy duszek łypie przez szybę
jakby z pogardą
nie przejmuj się, to na pewno performance
Florian Konrad, 14 grudnia 2015
nieprzejrzyste
jakby gruby pan od przyrody, ten który kręci pogodą
splunął do słoika kiszonych ogórków
doprawił curry
po czym rozmazał między dachówkami
najmądrzejsi spędzają młodość w towarzystwie wrogów
jedzą z jednego talerza. to nic że słone i pachnie kobietą
trzeba wiedzieć komu nie ufać
ignorancja skutkuje utratą paru przednich zębów
lub zakrztuszniem
najważniejsze- kiedy pozbyć się sprężyny
by nie zardzewiała
doktor dziś nie w humorze. kazał mi się wyskrobać
ścinki- na licytację
jak znam życie kupi je allegrowicz w filcowym kapeluszu
znajomy pana od pogody
Florian Konrad, 11 stycznia 2016
Światowy Dzień bez Oddychania
lateksowa pozytywka, płytki dotyk
bezinwazyjny, więcej niż splunięcie
na więcej nie ma co liczyć. zbyt rano
odwzajemniasz grymas
brudny, więc pewnie służył do zabaw z lusterkiem
przeciągam się. zwierzę na glinianych łapach
ucieka z podkulonym ogonem.
rzucam zmięty banknot
trującą zabawkę dla zbyt grzecznych dzieci
niezbyt wysoki nominał. średnia krajowa
w jakiejś bananowej republice kupisz za to
kilkanaście miast, wyposażysz armię
zrastam się. za oknem War in Wonderland
niskobudżetowa komedia pomyłek
panienki przy drogach rysują szachownice
hetman z dwuzłotówki, kościotrupy księżniczek
na szczytach wież. nikt nie uratował w porę
pamiętaj- zawsze gram czarnymi
-kundel
***************
bardzo stary tekst, jeden z pierwszych jakie napisałem.
Florian Konrad, 23 maja 2016
Baśń folkopodobna
teza do obalenia:
zakochanie to śmieszne miasto gdzie
idziesz po bułki, wracasz z paczką konfetti
(albo pinesek- dopowiada diabeł)
trzeba przejrzeć okruchy
szare, ciemnozielone, ultrafioletowe
gdzieś na dobrym świecie ktoś daje się wkręcić
że żółw z mapą zamiast skorupy jest metaforą
(nie sposób dowiedzieć się, czego)
inni głową się nad odpowiedzią na pytanie:
,,jeśli za sprawą zegarmistrza- partacza
twój wewnętrzny budzik będzie iść
dwukrotnie wolniej niż powinien (sekundy nieparzyste!)
to wolisz się starzeć od prawej czy lewej strony?"
śmieszne to życie. w odpustowym kalejdoskopie
widzę wyraźnie, że Goofy ma twarz
Saddama Hussajna
na razie- kolorowy mętlik. gdy ostatni grzesznik
przeciśnie się do nieba przez ucho igielne
będzie można zobaczyć Całość. Wielkiego Ulepa
chyba nie chcę
Florian Konrad, 7 czerwca 2016
odnoszę wrażenie że zamiera. wciśnięto wielkie RWD, Rew
i cofamy się. zapętlenie w rozwoju
burza w głębi. krzyczymy jak dzieci. zaciskamy
piąstki w leżaczko- bujaczkach marki bentley
albo wartburg. płacz, że mleko w butelce- niczym kumys
a kieszonkowe się przeterminowało
za Świerczewskiego czy Skłodowską nie można
kupić nawet loda na patyku
tak, jestem prawie pewien- dusi się. na obrazku
w naszej pierwszej czytance mechaniczne łobuzy
wznoszą toast sokiem pomarańczowym
mlekiem Kasztanki
(ogólnonarodowe trunki, na zdrowie!)
do jutra całkiem sczeźnie. dopiero wówczas
złożymy imię z kolorowych puzzelków
(bełkot- pierwszy rozdział Księgi Mądrości)
przekonasz się że to uczucie. bezradności i strachu
przerwana abstynencja
że to też postać. facet, ale tylko z gęby
(poniżej- wyrzeźbione brunatnej soli
nie radzę sprawdzać jak smakuje)
zwierzę żyjące na karłowatej planecie
niedługo odkryje się. zrzuci pióra
Florian Konrad, 20 października 2016
poćwiczmy taksonomię. będę wymierającym gatunkiem
ty- chorobą która powoduje czerń
skazą na grzbiecie małego zwierzęcia
nawet dobry pan doktor (z profilu- kruk)
nie zdoła wyleczyć nieszczęśników mających kontakt
napar z ziół, dym i gorzki owoc
przynoszą ulgę. na chwilę, dzień, półrocze
ale nie oczekujcie wyzdrowienia naiwniacy
to nie odpuści
na wschodzie rośnie wyspa, pełna gorączki
łąki żółte od siarki, opalizujące szkło
ratyzator pracuje pełną parą, stwarzają się nowe osobniki
nie bójcie się, dzieciaki, przecież dobrze
znacie ten sen, bajkę o zabijaniu
domokrążcy w burych kamizekach drapią w drzwi
nie otwierać, na Boga, nie otwierać!
Florian Konrad, 11 października 2016
,Już z mgielnego oparu podnosiły się chwiejnie całe stada wiatronogich stworów,
ze wszystkich stron świata już pędziły do Źródła Życia, żeby się przy nim napoić, nakarmić
i ustąpić miejsca tym, którzy narodzą się z ponownym pragnieniem"
Wiktor Żwikiewicz ,,Ballada o przekleństwie"
choć w proszku i wydawałoby się że jestem bezwolny
- nie tak łatwo przyprawić cokolwiek. woń zbyt ostra
by móc ukryć się pomiędzy rzędami kaset wideo
i liczyć że nikt nie znajdzie
niech was nie zwiedzie pozorna prostota
wychodzę poza ramy: sól, dziegieć, zmielone musztardówki
pamiętacie marzyciela? chciał zasypiać
na poduszce wypchanej mgławicami
sklejał Chellengera z kawałków (jak na złość
ciągle wychodził Buran)
zagryzły go iluzje- dotknięte wścieklizną
Biełka i Striełka, karp zabity na kolację walentynkową
przemówił ludzkim głosem
aby uważać na czas widmowy
odpędzać znudzone bestie. i by mylić święta
największe, choć niewypowiedziane ani razu w historii
-to uczucie przegranej, poddanie się przeciwnościom
pamiętacie bajkopisarza? tu leży, gorzki do bólu
właśnie wrócił z pieszej wycieczki
(daleko, poza dywanik i łóżko)
dajcie odpocząć. to przecież trochę ja
choć niepodobny, zmarszczka biegnąca przez czoło
upodabnia do znanego wisielca
zapomniałem nazwiska
Florian Konrad, 22 grudnia 2016
ciemnokształt - więc nie jestem prawdziwym P.!
(ciekawych rozwinięcia skrótu zapraszam
na ostatnie piętro, pokój numer X
drzwi obite skórą z cielaka)
i dobrze, mogę zacząć się ubiegać
o zezwolenie RG - 86/ 02/ 19
(zgoda na podlewanie drzewa genealogicznego
ługiem)
cień, czarny jak do tej pory
od niedawna pachnie przypalonym mięsem
- więc jeden z nas stanie się ofiarą wybuchów słonecznych
(protuberancje eruptywne na solarium powodują obrażenia
które ciężko wyleczyć. szkielet przywiera
do stroju kąpielowego na amen)
i pomyśleć, że w paszporcie, w rubryce rasa
mam wpisane - do ustalenia
przecież widać - smoluch ze mnie
na niekończącej się emigracji
(linea negra - autostrada wiodąca z miasta rządzonego
wyłącznie przez dziewczyny
ciągle nie sprawdziłem - dokąd)
Florian Konrad, 20 września 2016
,,Grudka koloru opada z oka – na szafot na szafot."
Barbara Klicka ,,Podręczna"
wydrapcie z ziemi lufę, tulipana po lemoniadzie
niech któryś z was znajdzie zwielokrotniony
kwiat. bukiet z jednej
przystrojonej lusterkami łodygi
zdradźcie gdzie zakopano pocisk
a skłamię: mruczenie, wierność, zaufanie
będę mówić jak do krnąbrnych dzieci. ostro i dosadnie
-w końcu obaj pochodzicie ze mnie
powietrze z kości, pyski miłe, jakby z papieru
trzeba być szczerym wobec zwierząt
kolegów zza szafy. psa i kotka rasy paździerz
zabawek miałem wręcz w nadmiarze
stworzyliście się w zasadzie od niechcenia
wasz sens jest ukryty w futrach z niewidzialnych piór
w powidokach pomiędzy tęczówkami
a tworzącym je światłem
więcej nie zmyślę postaci. nawet gdyby miała
to być dziewczyna. albo wyjątkowo towarzyski kościotrup
następuje powolne wygaszanie ekranu
przemiana pokoleń: co drugie bezpłodne
Florian Konrad, 28 października 2016
chryzograficzna pamiątka- zdjęcie, na którym
trzymasz w ustach pazłotko (czekolada do szmuglowania
kokainy, diamentów i małych uchodźców)
powieś na ścianie, oprawione w drut
dzieci słuchające przeklętych kapel
(w porównaniu- rodzime Infernum wypada niewinnie
niczym przedszkolaki w muszkach
-pod kokardką nie widać szwów na gardle)
zdziwią się: to ty, tato?
żyło się, ale o tym- na klucz. słowo, myśllnik za dużo
i nie unikniesz kary wyciszenia. nie zostaną
nawet o trzy decybele
pamięć o tobie- zmięta w kulkę
młodość jest po to, by ją taić
kto nie umie, ma zbyt rzadką ślinę
rano budzi się bardziej przyziemny
o niższych poglądach
a nie sposób być branym na poważnie
mając zapatrywania ledwie pół cala wyżej trawy
(znasz większą beznadzieję?)
myl tropy. ze stempli pocztowych i śladów
niech ułoży się tasiemka Möbiusa
banalną wieczność, synonim ,,nie wiem"
pytanie pomocnicze dla szukających ciszy:
które wspomnienie opisałbyś jako pierwsze
mając pod ręką jedynie niepalne kartki?
Florian Konrad, 7 września 2016
teraz będzie zabawne: jeden domorosły turpista
gapiąc się w szklankę, niczym sroka w gnat
próbował podejrzeć przyszłosć
nawiązać kontakt z robakami, które go.... no wiecie
nastepny zaś, w stanie kompletnej manii
słał listy w cztery strony kraju
z prośbą o właściwe zdiagnozowanie
o ROZSŁUCH jego wnętrza
cokolwiek to znaczy
chyba przepranie duszy. koniecznie- z wyżymaniem
trzeci, największy, chłop na schwał, o szerokich
barach i rudej brodzie- wymyślił dwóch poprzednich
spisał na kartce. zrobił samolocik
i fru- na prztestrzał, przez osiedla i powiaty
jeśli zobaczycie lecący świstek
z którego wydobywa się jęk albo chichot
wiedzcie- to oni
wrzesień 1976, zmywając makijaż
Florian Konrad, 27 października 2016
lansuję nową modę: literatka pinesek w butonierce
głowę owinąć szarymi falami. może ktoś nabierze się
że taki jesteś inteligent, chodzisz z myślą
po zewnętrznej stronie
trendy jest być w innym stanie skupienia
florchinaldin- bez recepty, na przeziębienie
wzięcie dwóch tabletek- srebrny strzał
będziesz przygłuszony i nieczuły na bodźce
nawet kobiety
pokaz odbywa się co noc. wstęp wolny
trawa wschodzi w świetle laserów
drzewa też płoną, choć chłodniej
więc jak, przyjdziesz? najlepiej na czworaka
-radzę nowej dziewczynie. wygląda nieswojo
cyborg podłączony pod zbyt wysokie napięcie
drgawki zamiast słowa ,,tak"
pod welonem topi się izolacja. słodki dym
z ust. niczym szept
apologetyka kiczu- w godle i piosence
wyrastają różowe gałązki, drapią w serca
więc- sław! najlepiej dyszkantem, do oporu
choć to żaden pomnik przyrody, sekwoja
pamiętająca czasy dinozaurów
zwykły krzew, przejrzałe maligny
Florian Konrad, 15 lutego 2016
forsują zasieki. repatriantki z Doliny Niesamowitości
(prawie- prawie nie widać układów scalonych
a i tak są odpychające)
nastoletnie dziwożony z jabłkami w ustach
szczerbate Saturnie. wypełzłe z obrazów córki jakiegoś Goya
(przepite olejem kanibalki, zgroza!)
nie najbrzydsze (choć posunięte w latach)ą
damule z klubu konsekrowanych dziewic
jakby je odrapać z ideałów, odbrązowić myśli
byłyby całkiem do rzeczy
rzucam na żer nieletniego łobuziaka
(cuckolding- patrzę jak mój chłopiec, mimo wysiłków
ginie pod stosami łap, zębów i żeber)
sabat za sabatem. na jednej z orgietek
przypadkowo wywołał się duch lubieżnika
miał nazwisko podobne do mojego
taką samą kozią bródkę
odróżniało go tylko poroże wystające spod tiary
,,daewoo lanos sabachtani"- nucę zupełnie bez sensu
patrząc na ogrom nieszczęść
a teraz przekręcę inny tekst
może psalm
będzie co śpiewać przy ognisku
Florian Konrad, 25 maja 2016
wiecie? z niektórych stron telegazety da się
skleić pudełeczko. szkatułkę na drobiazgi
właśnie grzebię w takiej
podobno kiedyś należała do mnie
na dnie -przyjaciele jakby świeżo po lobotomii
strawieni przez powódź, rozpuszczeni w lawinach
(zakłócenia, jak nic!)
wśród spinek i guzików- bloki. w nich
nieustanne żniwa. ktoś się żeni z psem, matką
innego wynoszą w plastikowej urence
nieco zwapniałe dzieciaki grają w berka
pomiędzy agrafkami
uważaj na siebie!- woła kobieta- wydmuszka
synek jest zajęty zakładaniem korali
(powiesi się czy zmieni płeć- co obstawiacie?
pierwsza osoba która wytypuje prawidłową odpowiedź
wygrywa rower wigry 3, prawie nie jeżdżony)
decyduj się, mały
Florian Konrad, 27 maja 2016
Dedykuję E. Choć to nie tekst o Niej. Ani o mnie.
lustrzany pech: kot poczęstował mnie kleszczem
zmyślona panienka nie odstępuje na krok
włóczy się, jakby nie miała nic do roboty
żałosna postać z kamieni, pustaków narzutowych
cień o dwóch garbach (głęboko się wgryzły)
próbuję strzelić w pysk
śmieje się, coraz bardziej przejrzysta
nie pomaga nawet odpędzanie pochodnią
nocami oboje klęczymy na grochu
szkle z potłuczonych karafek
w obojgu nas- wizja. przytulny lokalik
ciepłe, plastelinowe stoliki przy których
małe ślicznotki odrabiają prace domowe
z wychowania do życia w rodzinie
(sfotografować każdą- byłby niezły fapfolder!
albo śpiewać im jak Manson- Warner
o śmierci i walentynkach
patrzeć jak czernieją z podniecenia)
dopala się szlug. chcę wykrzyczeć lasce w twarz
że jej połowa nie istnieje
ja swojej nie zdążyłem wziąć do ust
ale jakoś się krępuję. wypchane głowy
odwróciłyby się ze zgrozą
siedzę cichutko. coraz więcej dymu
aż kleszcz się krztusi
https://www.youtube.com/watch?v=5soixb2U6xM_=_
Florian Konrad, 11 maja 2016
na przekór wszystkiemu - młodnieję
oddalając się od trzydziestki
coraz bardziej dociera do mnie
że nie powinno się wiedzieć zbyt wiele
(zabrzmiało gimbusiarsko, sorry)
numerologia- esy- Floresy zawarte
w dacie urodzenia
przytuliny, namiastki uczuć
granie w bilard na mchu
(po zielonym suknie toczą się
kule magów
jaja zniesione przez skarłowaciałe smoki)
to mnie prowadzi. rozpocząłem grę o trudnych
do ustalenia zasadach ( znają je dzikusy
na drugim końcu świata, ojciec, ty)
jutro ostatni dzień w podstawówce
rozdanie świadectw. dobiegł końca
Rok Zwierzaka (zdania podzielone, jakiego
jedni sapią że cerber, inni - że co
najwyżej jamnik)
jutro - do żłobka. poleżakuje się w przytulnej
kołysce z palmowych liści
czy będzie wolno palić?
Florian Konrad, 10 maja 2016
nie powinno być zbyt czysto. sterylność przynosi pecha
przezroczyste ludziki lęgną się w powietrzu
menażerie ze światła, córy moje, twoje i słońca
wykluwają się z błyszczących skorupek
niektóre z profilu przypominają owady
inne- to wykapane ptaki, kropelki rosy
przeklęci fikcjonarze! zmieść ich
potraktować cieniem! niech wracają
do swych złotych klatek
ufff- wpełzamy w bezpieczną czerń
trzy warstwy smoły, lepko i przytulnie
poudawajmy że zwiędł ostatni kwiat
(konwalia przekarmiona mięsem
- śmieszne, co nie?)
niech się pozżerają
co do promyczka
Florian Konrad, 14 czerwca 2016
Starczy człowieka na życie
echo się za nim jeszcze rozerwie i zetli
Barbara Sadowska ,,Ziemia"
przeofiarowałem. pokój stał się informacją
skasowałem ją w imię diabli wiedzą jakich ideałów
pamięć o nich - również. płoną teraz w innym
durniu, chłopaku o długich paznokciach
ubranym w liście
siedzę w bieli. takie miejsce- biel
kolor pełniący rolę budynku. bezpieczny, niczym
cela przed krzesłem elektrycznym. maluję
brzydkie widoczki: mysz przebiegającą po stole
cień odbity w kineskopie starego LG
stracone meble- to refleksy. błyski na ścianach
pomieszczenie zbudowano z echa
cokolwiek tu powiem bądź napiszę
będzie plagiatem tekstów imiennika
wierszy z lat siedemdziesiątych
(tego od tabletek, na pewno słyszałeś o gościu)
z czasem pojawią się tu inne barwy i głosy
wykrzyczane imiona. inne znów- na bezdechu
smugi z ciętego szkła
trzeba odciąć prąd. przygasnę
coś tam się wymamrocze na szaro
wreszcie własnymi słowami
https://www.youtube.com/watch?v=oR7pqqZv1Y8
Florian Konrad, 22 marca 2016
sztuka odbicia- chodzenie z domem na zewnątrz!
nieustająca ballada, niezależna od reguł
zawiasów, suporeksu
rzecz miła i zarazem bezczelna- plasikowy budzik
na jednym z moich przechodnich biurek
cyka list. by się nie wdawać w pożegnania
sztuczka- dobicie. etiuda pełzakowata snuje się
z magnetofonu. pobrzmiewają głosy gojów
i Maorysów, ofiar wojen na które
nie raczyłem się stawić
(zapalenie środkowego palca w bucie)
marnotrawię co popadnie
ciągnie się bitwa na słowa
pasterz- psałterz- małpę
-deklinuję krzywo
niewidzialny zwierz, wyrosły z psa
(po kądzieli tygrys, ale nie podobny)
przeciąga się pod siedzeniem
przecież ciągle gdzieś jadę
pupil warczy
milczeć
Florian Konrad, 9 lipca 2016
,,Czy to moja wina, ziemio pełna cieni, że jestem jednorożcem?"
Julio Cortazar ,,Ostatnia runda"
dziewczyna, którą rozparcelowano stała się
polem golfowym, kilkoma zagonami kapusty
(liście zmieszane z włosami i gdzie nie spojrzeć -dołek)
między grudy wetknąłem karteluch
z tekstem piosenki
(przez wiele wojen ukryty był w szkolnym dzienniczku
następnie- Hustlerze)
miks bluzgów, złorzeczeń
cyprysów i borówek
treść będąca jednocześnie mykocydem
i lekiem na porost mchu
zdało się że umiem zaśpiewać bez nut
nie fałszywie
kobieta pokrojona na szachownice, pola
w każdym kraju- milczy. rośliny pełne wody
Atlantka rozdarta na cztery
strony świata, obywatelka głębi
odezwie się. wciąż czeka na mnie
poławiacza trupów
istnieje. Ląd w niej i Ocean
znają właściwą melodię
Florian Konrad, 20 marca 2016
z cyklu ,,Miejscówy"
ćwiczonko z rekluzywności: jak długo wytrzymasz
w zamknięciu? (informacje pozornie nieistotne:
różowy dworek ma nieskończoną liczbę sypialni
średnia prędkość z jaką porusza się tam myśl
-do ustalenia, wzór poniżej)
spróbuj wyliczyć, jeśli starczy odwagi
poznawaj arkana (prawie!) najdziewniejszej
z nauk. koniecznie dziel przez zero
wokół budynku (kogo zalano w fundamentach?)
ogród pełen roślin z których wyrabia się
średniogatunkowy plastik
wrzask nic nie da, wypłoszy tylko żyjątka ze ścian
i będzie jeszcze bardziej pusto
lepiej wziąć się za książki
dwa regały. opowiedz się po jednej ze stron
(do wyboru: promiskuityzm, asceza)
no nie płacz, przecież nie wieczność. jedynie
ułamek. luki wypełni się badylami
znów się zapuściłeś. logikę zamknięta w nawiasach
biedronka przysiada na skroni
i momentalnie tracisz przytomność. ojej
Florian Konrad, 22 lutego 2016
stanie się to pod koniec roku. będę w porwanej
koszulce z logo Cradle of filth. TW Florek
który najchętniej sprzedałby bliskich
za garść drzazg
(nikt nie chce dać nawet jednej)
zapragnę zdradzać. ideały i sekrety skończą jako
płatki suchego śniegu. kilka gramów- w kopercie
przecież wiesz do kogo wyślę.
- o czym to jest?- spyta ze zdziwieniem najstarszy rangą
- jakiś chłam, wart tyle co platyna
o, na przykład tu- wyraźny ślad. prawie zdjęcie
świeżutkie, w czerni i sepii. ostry profil
ale jeszcze się nie wżarł. można wybielić
gdzie się kończy? a kto to wie!
zaczęło się w roku Czarnobyla. i spada
coraz szybciej przybiera na wadze.
archiwiści gadają że za komuny było chłopcem
bajki. z proszku możesz usypać
co najwyżej inicjały
kto wciągnął resztę? i teraz roi sobie
że ma na imię Dani, a mędrcy świata, monarchowie
powyłaziwszy z szaf pancernych i segregatorów
zszywają mu przeklętą koszulkę?
sypki jest. rośnie na dnie klepsydry
łobuz
Florian Konrad, 16 sierpnia 2016
pewnostki:
dziewczyna ze Znów, samopowtarzalna
z koszmaru w koszmar
w innych
dzieciaki stacjonarne, nieprzenośne
bez choćby najmniejszych kółek
potomstwo rozgotowane na parze
szare myszolstwa zaczytane w pamiętnikach
wielobarwnych ptaków
mikrzy marzyciele w wiecznej pogoni za jawą
(nie wiedzą, głupcy, że dla nich
to tyle co śmierć)
wreszcie: zła myśl:
jeśli znów będę prowadzić po pijaku
przejadę każdego policjanta
który będzie chciał mnie zatrzymać
(jeśli iść do więzienia- to w ostrogach
z podniesioną głową
nigdy rakiem)
tych osób, wizji jestem pewien
nie da rady się wyrzec
Florian Konrad, 4 stycznia 2017
bajka niewigilijna
dom przechodni, gdzie wolno się jedynie starzeć
poruszamy się w przeciwnym kierunku
niż wskazówki budzika
- ładnie pani milczy - zagajam roztrzęsioną kobiecinę
(dureń!)
- a, dzięki, to z przyzwyczajenia - puentuje niezaczęty dowcip
- mąż, nieboszczyk, wiecznie się nie odzywał
przeszło na mnie i wnuki
człapiemy w kółko. chrobocze mechanizm
starej szopki
w każdym z czterech kątów - słoma
aniołek skrada się z akordeonem
(znacie jakieś kolędy zawierające wulgaryzmy?)
inne figurki łypią drewnianymi oczami
z ciekawością, potępieniem
niedobre nadciąga, będzie śnieżyca - słychać głos z offu
- czytała K. Cz.
Florian Konrad, 22 grudnia 2015
wiersz na osiemdziesiąte urodziny
i znowu pełno, świeżo najęci- temu tak kłapią
że prawo i w ogóle, powinno się zapewnić ludzkie
warunki: mydło i bieżącą wodę
tych tam- zredukować. muszą się zmieścić na trzybitowym zdjęciu
co nie wejdzie- do szaf, niech
każdego ranka dokonują coming outów, by przed obiadem
odszczekiwać wszystko. ,,nie mamo, to tylko żarty"
chować za plecami dowody osobiste z gumy
dowody zbrodni pokrywające się poliestrem
co znowu? wyciekają przez dziurkę od klucza?
namoczyć gąbkę i po włosach, przekonasz się
że są jak kurz pod dywanem, równie romantyczny co pismo
Zawsze Wierni albo obleśny uśmiech Liberace
o- cieć- kolaborant upycha pod beretem
żal się zrobiło przegrańców
nie wie że najdalej po Familiadzie
wrócą wyposzczeni by się nadziać
gdzie otwieracz?
19.02. 2066 r.
głebokie podziemie
w trupa
i z powrotem
Florian Konrad, 16 grudnia 2015
trzeci garbus przylazł nieproszony
zamotał się między gośćmi i dosiadł na krzywy ryj
jąkała, sznury ze słów. na granicy komunikatywności
bredzi że pół życia spędził w kolonii karnej
za włóczęgostwo i znieważenie miejsca czci
kabotyn
pozostali, nieco młodsi
dziesięciolatek i brat, świeżo odratowany wisielec
słuchają z namaszczeniem wywodów
z ust kapie sok pomarańczowy
obaj zajmują pierwsze miejsce od końca
dalej już tylko kant, pusty talerz
garść śniegu pod obrusem
może pojutrze odlecimy? przydałoby się
znaleźć własne miejsce, przebiedować zimę
zagrzebani w chrust, zapaść w letarg na dobry miesiąc
włóczęga wznosi kolejny toast
za zdrowie gospodarza. oby się pogorszyło
-dopowiada w myślach
większość imprezowiczów pospadała z krzeseł
śnią bajki o żelaznym lisie, puttach obdartych ze skór
dziecko we mnie jeszcze się nie obudziło
rośnie mu garb
szkoda
19.02.2016
sobie na trzydziestą jesień
Florian Konrad, 6 września 2015
niemy film
wymuszona perspektywa: kleszcz wielkości globu
ziarenko gorczycy większe od kosmosu
wydrapujemy pocisk z księżyca. szajs upchnięty w łusce:
pisanki ozdobione różowymi swastyczkami, bombki z Hello Kitty
z każdą kolejną klatką jest widniej
celuloidowe trupy wypadają z szaf
dzień jest szaleństwem, to czarna taśma, na której nasze zapłakane ofiary
trzymają aktualne gazety i proszą o przysłanie
helikoptera, stu milionów dolarów
dźwięk zamknięty w blaszanej puszce
Florian Konrad, 14 grudnia 2015
jak zwykle zrozumiałem niewiele, ledwie kilka słów
patrzyli głęboko w ślepia
i lampa- prosto na pysk. pytania o miejsce urodzenia
z kim się spotykam. o przynależność
przyznaję, tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt sześć lat temu
zapisałem się do tajnego Związku Podludzi
poznałem podobnych sobie- głuchych i przedwcześnie
osiwiałych mitomanów z przetrąconymi grzbietami
był nawet jeden malarz w drewnianej peruce
z wyglądu- trochę Antychryst albo Che Guevara
zgłosił moją kandydaturę na kierownika. nie oponowano
(podobnego głupka ze świecą szukać!-myśleli)
potem- wsypa. wyrok bez zawieszenia
siódmy miesiąc wydrapuję na ścianach inicjały
człapię z kąta w kąt. sąsiednie cele od dawna puste
do żarcia- owies, porwane książki
,,Kapitał" i słownik polsko- rosyjski, czasami- katechizm
niedługo powieszą na fortepianowej strunie
lub padnę z głodu. w końcu- kto by się przejmował osłem
szkielet pewnie trafi na wystawę osobliwości
czaszka z wiórami imitującymi włosy, gumowe serce
pomiędzy pomalowanymi na różowo żebrami
język? po co? jeszcze chlapnąłby co nie trzeba
lepiej związać szczęki drutem
skóry i mięsa starczy na ulepienie kilku
wybitnie uzdolnionych pisarzy, jednego męża stanu
przy odrobinie szczęścia -nie zmienią się w zwierzęta
Florian Konrad, 3 września 2015
skulić się w środku
twój akt pomiędzy mętnymi kwiatkami: białym i pomarańczowym
niżej- ślad po małym pejzażu. rósł pewien czas, oplatały go
liście bez żyłek. śmierć czyhała po lewej stronie
ktoś go rozpuścił, drugi, śmielszy pozbierał, co do kropli
z ramek sklecił łódkę, by odpłynąć w nieznane
ciągle w drodze, krajobraz unosi go
nie powinni istnieć- on i łajba z gałęzi, szadzi i pustych plansz
zasłoniłem bliznę twoim zdjęciem
wędrowiec walczy ze sztormem. nigdy nie przestanie
oglądać się za siebie. gdziekolwiek trafi- ból
każdy świat pełen jest jest muzeów i świeżo opuszczonych domów
rekwizytów, których przeznaczenia nie rozumiem
można się włamywać nocą, uwalniać je z kurzu i ciszy
i tak wszystkie utoną w świeżo rozlanym morzu
zjeżyć się
ściany to kwietnik. białe pąki są jak twój rozmazany podpis
wizytówka zmyta przez słoną falę
zajadam się pomarańczowymi. maczam palec w soku z brzoskwini
przeciągam po kartce
tamten obudzi się na dnie
,,dużo przyjemniej, co? nie razi cholerne światło
jakbyś wyrzucił słońce do kubła
po co ci ten śmieć? -powiesz z uśmiechem
nie cierpieć. rysować widoczki
Florian Konrad, 22 kwietnia 2013
nocami pod łóżkiem piszesz wyrodny wiersz
nie skończysz nigdy
zimna fuzja: horyzont, linia demarkacyjna i niebo, czarne płachty
w jednej płaszczyźnie, tworzą nieczytelną puentę
trzymaj, puchar pełen błota i fusów
na szyję- błyszczący krążek, medalik z pyskiem bozi
(piecze, gdy przyłożysz język)
twoje trofeum za dotarcie do mety, przegryzienie żelaznej wstążki
,,Galilejskie", patykiem pisany bełt
pij do dna! potem podpal i trach! w tłum
patrz na płomyki na ich głowach. prawdziwy cud!
masz w sobie wirus o trudnej nazwie
wabi nietoperze, błyszczące muchy
obsiadają cię, garnitur z cekinami
maluj guziki srebrolem. za trzydzieści kupisz drabinę i nić
przez ucho, przez szyję, zrób pętelkę. nie bój się
braku powietrza, potworków z bajek pijanego turpisty
idź zabijać
Florian Konrad, 24 stycznia 2011
zlizywanie grzechów
czarny, wilgotny pokój
jej smak, bez nazwy
karafka wypełniona palcami
i marzeniem o jałowych źródłach
to tylko moja pijana karma- postnimfetka
poznana w barze na rogu
(teenage fantasy, tak powstają poparzenia, kochanie
tak powstają nie gojące się zdjęcia)
noc ciągnie mnie na woskowej smyczy
po białym
aż do twardego finału (z lufą w ustach)
znów budzę się z krzykiem wbitym pod żebrami
zamknij oczy kundlu
ona już nie drży
ona już nie umie płonąć
-mówię do siebie
Florian Konrad, 13 marca 2011
ślinopis
jeszcze niedawno rosłem gdzieś obok
może pod dywanem
powstawałem z patyny i gorzkiej herbaty
mały prorok- pasożyt o czarnych paznokciach
ubogim słownictwie
zbity kieliszek pleśń na chlebie
nie znałaś mnie mogłaś jedynie czuć
pot miąższ powolną przemianę w mięso
obudziłem się w tobie pełen cegieł i starych książek
na plecach litery szara szczecina
miałem oczy które nie świecą w ciemnościach
teraz na dole
pomagasz mi zerwać półpłynną kurtynę
boisz się jej nazwy
ale oboje wiemy
czym jest ten skrzepły pieniądz
suchy grosz
Florian Konrad, 25 marca 2011
powzruszajmy się, jak, strumień ze strumieniem
jak dwie połówki suchego jabłka
(w jednej wciąż żywy robak, ślad po mężczyźnie
i dwóch obwisłych kulach)
muszę poznać tę drugą przewrotność
mięśnie i skurcze na karku, poprzecznie prążkowane zwidy
od kiedy pamiętam- chciałam cię przeżyć o głowę
dziś mamy po tyle samo lat, myśli ulepione z chleba
pułapki zastawione przed lustrem na niegrzeczne dzieci
każde z nas może odgryźć drugiemu łapę
aby go oswobodzić z ciepła. z wnyku.
krztuś się, mój drogi, przełknij ciężarek Adama
jeszcze wcześnie, nie rozpaliłam pieca
stal jest zbyt mokra, by przyjąć twoje zmęczone ciało
i zmienić je w ogień
Florian Konrad, 8 sierpnia 2011
na początku dotyka ją lekkie zagubienie
spłoszone numery autobusów giną
i trzeba wracać taksówką, albo udawać że zna się
jakikolwiek numer telefonu
zaraz potem przychodzi bezradność, jałowość
pozabierali... zabrali... ukradli... oni...
gdzie są moje? nie ma ? jak ?
(coraz trudniej dobrać słowa)
później staje się małą dziewczynką
ile masz lat?- siedem -odpowiada, nieudolnie
walczy ze sztućcami, je rękoma
nie poznaje własnego odbicia
rozmawia z siostrą zza szyby
nie ma imienia
w końcu traci ,,dzisiaj", leży
monosylaby płyną
oczy wciąż są wilgotne
Florian Konrad, 28 lutego 2011
obraz w jasnych ramach
pobawmy się w guziki- te ciche, z twardego mięsa
mój cień runął, rozsypał pióra, cholerny epigon Ikara
ściany to szkielet jad(eit)owego bożka
pachną przyszłą egzekucją, umieraniem
od plastikowego pocisku
zaczynasz swędzieć. obwiązuję głowę
obok wietrzenie skał. kręgosłupów. ludzie coraz bardziej czarni
wyschnięci. oczy zabite deskami
ekskomunika za przeżycie współtowarzyszy
kroki
dzień wkrada się, jak podpalacz
zdziera z nas afisze, tłucze strzykawki
wygrywasz, kurczę się
ja- ślad białego karła
ja- narośl
Florian Konrad, 25 marca 2011
Epitafium dla moczymordy
wczoraj na postrzępionej kartce próbowałem
nakręcić wiersz- slapstickowy, pozbawiony skóry, niemy
(krwi było więcej, niż zdołałem przełknąć
plułem resztkami tuszu)
dziś znów biegnę po jadalnym niebie, rwę komety
z korzeniami
(pod językiem twoja żywica, smak kory i liści)
mamroczę coś o bliznach, cegłach i dymie
(w stalówce popiół, zasuszone krzyże
zabawki z dzieciństwa)
zamknijcie wodniste oczka, wasza królowa nie żyje
-szepczę do półżywych kartek
wijących się w lepkiej ziemi
,,Denaturatu nie piłem, kurwo, bo nie piję, nie uważam"
-mężczyzna z filmiku na You Tube
Florian Konrad, 7 marca 2011
siądźcie bliżej- nakreślę wam bajkę- kraj- obraz
(tylko dla grzecznych, w mundurkach)
podobno gdzieś istnieje światłolubny rezerwat
gdzie kobiety noszą rybią łuskę (gustowna, typu arlekin
oczy przekrwione od metylu)
maja tam samoloty i roztrzaskane tablice
strzał- finisz, późnokatolickie gody
pióropusz białego samca pęczniejący od błota
czerwone twarze i kartki w kalendarzach
schylcie się, drążcie, zajrzyjcie w głąb nory
widzicie dwie ulice? białą i czerwoną
dalej, biegiem na drugą stronę!
młoda wabi się Restituta ma złote pazury i koronę
starszą przestrzelili ziemią został tylko hełm
i blizna na cokole
(nie wiem, po ile, pewnie pójdzie po cenie złomu)
...pssst, rota zgasła
Florian Konrad, 24 lutego 2011
dekapitacja minionego roku
ona, jak miasto dla nieletnich głupców
zimne pozbawione ludzkich odruchów
w śladach można dostrzec linie papilarne
pod nimi cegły opuszczonych domów, fundamenty
grudniowe owoce, które nigdy nie dojrzeją
spóźniona inicjacja, pozbawiona dat i twarzy
(płochy język nie zapamiętał szczegółów)
staję się wytartą frazą w twoich czystym, jasnym wierszu
ja- pasożyt. truteń, krwawy nadruk na aksamitnej plamce
płynę po ciasnych uliczkach gubiąc za sobą
kamienie i lepkie metafory.
usta są pełne śniegu z błotem, pękają wargi
ściekanie, to cholerne ściekanie
po włosach, chodniku, po gęstniejącej brei
nagle przystaję
czarne światło
nie wolno iść dalej
Florian Konrad, 22 lutego 2011
instynkt -las szuka wytłumaczenia
(niech zgadnę -wyuzdanie czy taka karma?)
hide and seek z węchem zacieram tropy
twarz-autoportret pamięciowy w mdłych ramkach
plastikowa Miss najpiękniejszy owoc tegorocznych zbiorów
jeszcze jedna kolekcja strzępków
wsiadaj podwiozę rozbiję lusterka
(zawsze przyłapują mnie gasnące białe
odbijam się w ich obrzydzeniu)
ciszej
przytul moje -filie
zostaw coś na pamiątkę
kropelkę lub smugę zapach zniknie na poboczu
leż grzecznie
zmieniam skórę gubię ślady twoich paznokci
mój oswojony Norman
zrywa kolejną wilgotną zasłonkę
Florian Konrad, 22 sierpnia 2012
Portret hieny, albo tańcząca piromanka
pod sufitem wiszą chmury, największa w kształcie
rozdętej twarzy. moje odbicie w krzywym zwierciadle
(dłoń w miejscu ust, cztery ostre ślepia
krawat jak zawsze, bladoróżowy)
na podłodze dopalają się kamienie
schodzimy objęci
podziemia pełne mchu i tysiącletniego wina
(kłamię. berbelucha!)
stłukłem butelkę, płyn miesza się okruchami szkła
z kałuży wyrosną brunatne drzewa. gałęzie będą ranić
za kilka lat dwóch malców zgubi się w lesie
rodzice nie znajdą kości w paprociach
pójdą nad urwisko oślepli ze smutku
nikt nie skoczy. diabelski młyn musi się kręcić
mleć mąkę pełną wołków
znów jesteśmy na powierzchni
próbujesz pocałować żar
blizny na wargach zostaną na długo
kolejny wzniecony dom
pod nami korzenie, pierwsze listki
dzieci jeszcze nie przyszły na świat
Florian Konrad, 13 kwietnia 2011
Złocone Gody
która to już rocznica? nie wiem biały atrament
starł się z koloratek ej wy tam pod ścianą
- nie garbić się!
wykonaliśmy plan, nie znajdą zasypanych
stać prosto i - ognia!
przypalamy dłonie
- znów cuchną molami i krwią
słyszeliście? podobno gdzieć zburzyli mur czy kręgosłup
- trzeba sprawdzić
wasze zdrowie
archiwalny naród z nich sznury u ramion
(przewiązane groby i teczki) co drugi był
tajnym roznosicielem gwoździ
(ordery z masy bitumicznej
trzeba przekuć na lemiesze)
siadajcie, krzesła jeszcze ciepłe
przemalujcie lufy - i w kolejny marsz marsz
ostatni gasi gardło
wyżej te sierpy
przeciągnijcie przez usta
tak będzie bardziej ludowo
Florian Konrad, 23 lutego 2011
kupiłem garść gwoździ i szkło klęczę
rzeźbię tłuste imię
drewniane białe w koronie
imię- pawia
granicę
zardzewiałe godło
z desek zbijam nowe nazwisko przekrwiony szyld
(otwarte rozgośćcie się bije jeszcze ciepły)
dokarmiam udawaną śmierć nudną codzienną herezję
bawię się nią obdzieram z gazet i kapsli
biorę pod język (drży smakuje jak ołów)
wypluwam lepką pełną waty
w gardle rośnie puch
gęsty
nasączony spirytusem
Florian Konrad, 24 lutego 2011
wciąż pamiętam ten film dla niegrzecznych dzieci
wyświetlałaś go na starym prześcieradle
patrzyłem zawstydzony bałem się odezwać
w żyłach powstawały stosy
i odkrywałem ogień w twoim ciasnym infernie
parzyłem język
czytałaś życiorysy poprzednich widzów
i zasypialiśmy po szyje zanurzeni we krwi
(przywidzenia sączyły się z gorącego źródła)
do dziś wydrapuję spod skóry resztki tytułu
czarne samogłoski
ale odkąd spaliłem taśmę
nie potrafię ich wymówić
Florian Konrad, 14 listopada 2017
kurtka pełna szkiełek. spomiędzy kłaków watoliny
pobłyskuje niejedno lusterko. na szczęście
jeszcze nie zmatowiały
(kto by chciał być nosicielem plam?)
zwiedzam krajobrazy: park, ulica, obrzydliwa
plaża publiczna, nieprywatne zaułki
i nasiąkam nimi. wtapiają się w ubranie
tworzą twój rozproszony obraz
tak spójny
stajesz się znakiem. wosk przelany przez klucz
kostnieje w zamku. może nikomu
nie uda się otworzyć drzwi
bo co wtedy stałoby się z mozaiką?
w rozsypkę?
nie jestem tak biegły w układaniu barw
aby stworzyć cię na nowo
jeszcze wyszedłby mężczyzna, czarny gwiazdozbiór
lub (najbardziej prawdopodobne)
- wiadro piachu z najbliższej pustyni
co ja - wróżba? - rzucam ze złością w tłum
domagał się imienia, zdjęć, detali
ciężko udzielić prawidłowej odpowiedzi
będąc najprostszym z ludzi
w życiu przeczytałem tylko jedną książkę
proza życia zakończona przenośnią
ornamentem tuż przed słowem ,,zostań"
starczy za całą lirykę
Florian Konrad, 22 marca 2017
Najukochańszej
najkrótsza msza, dwa słowa nad kromką
miód na rany, zaklęcie wywołujące błogostan
kwiaty wyrastają w oczach. pragniemy wiedzieć
za dużo. ciągle głodni wiedzy i wrażeń
uprawiamy samorozrywanie. uczucia
wymykają się z ram
po drugiej stronie lusterka stoi para. mężczyzna
lekko niepodobny do mnie. smutny, jakby udawał
mesjasza, któremu nie wyszło zbawianie
i stoczył się na dno dna
kobiety prawie nie widać. za czysta jest, zbyt piękna
by można było objąć wzrokiem
a może jeszcze jej nie wymyśliłem
Florian Konrad, 28 czerwca 2017
wieś satelicka: nawet przydrożne kapliczki
podporządkowane najwznioślejszej z idei
mnie i tobie
są i zawistnicy:
po dróżkach ciągną jednoosobowe procesje
tubylcy nieutuleni w żalu, że w zasadzie
omija ich cała mistyka
zazdroszczą i złorzeczą
(gorzkich łez tyle, że utonąłby niejeden Adriatyk)
a pod lasem - rozwinięte płótno
jeszcze nie kwitną na nim dwie twarze
ciężko być czystym, gdy tyle w nas świata
nie sposób wbić gwoździa w ranę
bez oczywistych skojarzeń z plemieniem, z religią
przejedz się przed snem, by mieć koszmary
przejedz się snem
aż pochłonie on mnie, materiał
tę wieś
nie pozostanie nic, prócz wielkiej figury z gliny
Florian Konrad, 17 marca 2017
wiesz, chyba najlepiej jest scalać
gdyby dano mi moc uzdrowienia czegokolwiek
łączyłbym wolframowe druciki żarówek
które spaliły się kilkadziesiąt lat temu
w zburzonych obecnie domach
gdzieś na krańcu wysiedlonej wsi
uznałabyś to za bezsens, podobnie jak dziś
wyśmiewasz szarość, z której lepię ból i uśmiech
przeciwstawne kolory magazynowane w beczkach
upychane do puszek, by dojrzały
wytrąciła się nuda
razi cię to przedziwne nabijanie się na haczyki
kolczyk oraz kolec - głęboko w podniebienie
tortura i ozdoba
(przyznaję, niekiedy jest w tym wiele złego
kłamliwy pamiętnik, na którym wyrósł kamień)
choćbym powiedział co drugi rozdział biblioteki
wykrzyczał farbę drukarską zlepioną w mądre frazy
ciężko byłoby ci zrozumieć, że to piękna
ironia losu: marzyć o Księżycach, po chwili
skręcić kark potknąwszy się o klocek lego
Florian Konrad, 23 kwietnia 2018
dostaliśmy prezent od losu:
(niespokrewniony wujek okazał się
być bardzo hojny
kto by się spodziewał)
paczkę chwil skażonych alkoholem
wspomnienia, cierpkie i wyraźne
minuty nie podlegające większości praw
(w tej krainie obowiązuje jedno
- do bycia wolnym od trosk)
rozpakowywaliśmy podekscytowani.
szeleścił średnio czysty papier
wiem, że można poprosić o jeszcze
zażyczyć sobie garść obrazów
każdy - wielkości dłoni
na jednych - my; nadzy, i uśmiechnięci
trzymający gałązki oliwne, szyszki
świece z czarnego wosku
inne zaś - niech by były karykaturami: ja i ty
złączeni w jedno ciało, zrośnięci w budynek
(okropna hybryda pewnie zdechłaby chwilę
po namalowaniu)
ale jakoś - nie śmiem. po co być zachłannym?
a teraz się przytul. wręcz ci nakazuję
za chwilę może być kiepsko
w progu, szerokim jak horyzont
stoi strach, wielkookie zwierzę. nie łasi się
wyciągasz rękę, aby pogłaskać
ugryzie?
Florian Konrad, 7 września 2017
mojej Ukochanej
zróbmy coś przeciwko światu
chów krewniaczy - dwoje twórców złączy się
w liczyby urojone i wybzdurzone, ciągi znaków
wyłączonych spod jurysdykcji logiki
uczucie o którym oboje myślimy - to przecież zboczenie
z obranej ścieżki. przez pola, dziurawe szosy
w samo serce lasu. na polanie płonie ognisko
pamiętniki przechodzą do historii
bo najważniejsze jest Dziś, równanie zapisane hieroglifami
na płomieniach. bo nie istnieje sztuka
w której nas nie ma
(widzę jedynie szarą maź
wylewającą się z ekranów, błoto oprawione w ramy)
nie myśl, że to tekst o miłości
raczej o wrastaniu, trudno wyleczalnych rysach
o pokrewieństwie
może kiedyś ktoś potraktuje go jako list pożegnalny
albo listę nierealnych życzeń
https://www.youtube.com/watch?v=bSejaZRvUDQ
https://www.youtube.com/watch?v=XFDP0ia4dH0&feature=youtu.be
Florian Konrad, 26 czerwca 2017
bajka somatoformiczna
przypisano nas do siebie
na maszynie cieńszej od włosa
(uczucie to wytrawny mag, nie próbuj zaprzeczać)
i tak wtulamy się, ciągle mocniej
bez skrępowania już, bez powłok
sfera armilarna - rozgrzana do białości
nowe chwile piszą się
nerwem pokrytym czerwienią
(zamieszkaliśmy pod nowymi flagami
podobne do dawnych
tylko kolory intensywniejsze)
dla mnie zawsze miłość to pęd
rodzinny, nieznany kraj
chmura, za którą mogą zgasnąć kalejdoskopy
Florian Konrad, 11 lipca 2017
,,jesteś moim promykiem, Księciem Ciemności który rozświetla blaskiem grafitowe zakamarki duszy"
- Ukochana
niech pierwszy będzie wrzask, gardłowe
nawoływanie się we mgle
(panika - narkotyk z krainy, gdzie rosną bajki
można zerwać jedną - dwie z drzewa
odurzyć się nektarem)
potem spadnie surowy lód
zrośniemy się na zawsze
(tak wytwarza się nieugaszalne)
na chwilę przed końcem przyjdzie dziewczyna
zacznie bredzić o miłości i związku
wystarczy spojrzenie w oczy i zrozumiesz
że to człowiek pełen zawiści
hybryda trolla, stalkera
i pospolitego wariatuńcia
(teraz już dwie osoby tobą gardzą
- wykrzyczysz natrętnicy)
ostatnia kobieta, której będę się podobać
rzuci kamieniem w żarówkę
by nie było nawet ciemności
lecz to, co potem nastanie
nie zdoła nas pochłonąć, kochana
mam pewność
więc bój się śmiało
Florian Konrad, 8 października 2017
na łące wyświetlają się kwiaty
gorące, szklane klosze. możesz dotknąć
to nie patrzy
wewnątrz prawie każdego - wyznanie miłosne
(trzeba mieć wyjątkowego pecha
by trafić na pusty los)
nie dostrzegamy, że lato
które zaczęło się przedwcześnie
to przecież klatka z błota
widzimy jak przez mgłę
w gabinecie nadzorcy wirują zacięte płyty
słowa niczym z taśmociągu: nie ma ucieczki
bo kto stworzy głębszą, bardziej wyraźną wolność?
czy da się tak mocno ścisnąć myśl, jasną jak kartka
by aż wytrącił się róż?
nic sobie nie robiąc z ostrzeżeń
próbujemy mówić i mówić
by od ciepła rozpłynęły się szczeble
warto
Florian Konrad, 6 kwietnia 2017
należy bać się świata bez kobiet?
jasne, widzę dzieciaki z pokolenia nowotworian
wczepiające się jak rzepy we włosy
bogu ducha winnych osób
słodkie to i urocze, taka śmierć z osaczenia
- zmów za mnie wierszyk - proszę półchłopca
nosicielka gromi mnie wzrokiem. gafa po horyzont
lepiej było trzymać się z dala, za zębami
wypada snuć fantazje o wyspach bez nas
zwierzątka od wewnątrz porośnięte kolcami
tańczą tam macarenę
ślad po ugryzieniu zarasta
nad ranem - skończone szamanizmy
pękają głowy mędrcom (kac powodowany obuchem)
powieki niedowiarków pokrywa
sól z zasiódmego morza
ćwierć kilometra dalej jest bezpiecznie:
każdy nosi w sobie mężczyznę i mrowisko
zgub za sobą obie krainy
Florian Konrad, 13 grudnia 2017
,,dom jest magazynkiem pistoletu"
Warsan Shire ,,Dom (2)"
idą ku nam, ubrani jak na stracenie
dziewięćdziesięcioletni szczyle
pełni uświęconych psychoz
dziadwa w wiankach z igieł i gałęzi
oplecionych taśmą klejącą
co jeden to i gorszy, niektórzy
cierpią na nagłotwór, chorobę powstałą z brudu
deprywację lęku, nadmiar snów
paskudniarze
gasimy światła, chowamy się za meblościanką
(to chyba nic nie da, skarbie
oni nas wchłoną, nastąpi końcowa przemiana
- usiłujesz myśleć racjonalnie
każę milczeć)
chciałbym wydrapać dziurę w podłodze
tam jest pełno tuneli
którymś na pewno będzie można dojść
do wcześniejszego stadium
istnieje zaklęcie cofające czas
cienka żyłka zakończona ostrzem
młodość to miejsce pod ziemią
gdzie zapada mrok, nie do przeniknięcia
chłopczyk walczy o odrobinę światła
Florian Konrad, 3 czerwca 2018
sen, a w nim oczy, usta i okno
(ciężki obraz, pożyczony na wieczne oddanie
z książki nieznanego autora)
utknąłem w muzeum przestrzeni publicznej
pomiędzy takimi eksponatami
jak kosze na śmieci, ławki
zabytkowe krawężniki i gazowe latarnie
nie wiem, jak się wydostać
drzwi na których wywieszka
czerwonymi literami dość groźnie głosi
wstęp wyłącznie dla nieupoważnionych
- ciągle zamknięte
jetem niczym sejf mieszczący sobie
worki kurzu, manuskrypty pomylonych prorokiń
lekarstwa na porost słów
(szczypta wystarczy, by ze zwykłego nie
wyrosła legenda)
jedynie ty znasz szyfr
bój się otworzyć, proszę
łyżeczka zbyt silnego światła
- i wszystko poza kurzem się rozpadnie
tylko on jest wieczny
to ziemia, z której wyrasta nudna, biała plansza
drzewo nie rodzące owoców
to mit, z którego nie warto się budzić
Florian Konrad, 28 maja 2018
fantazjuję, że przytulasz policzek
i nadchodzi świt, wylewa się z niebieskich mis
ceramicznych kubków w grochy
wiesz, odkąd jesteśmy razem
staram się być prawie dobry
objawia się to w kuriozalny sposób
mój pies umiera, a ja nie mam serca
go dobić
(zabrzmiało jak nieśmieszny dowcip z Familiady)
to okrutny rok, najgorszy od śmierci matki
zwierzę nie dające się oswoić
sen schlanego pesymisty
poza tobą - radioaktywna pustynia pełna
świeżo spadłych satelitów
(chyba sam nie rozumiem tej metafory)
ostatnio dla żartu napisałem:
"poszatkuj miłością
a każdy kawałek mego ciała
ułoży się w serduszko"
(pół litra grafomanii, akr emfazy, ale szczera prawda)
łopata stoi oparta o garaż
psia kostucha szykuje kosę z porcelany
a ja chciałem stworzyć wiersz miłosny
zobacz, co wyszło
mowa przedpogrzebowa dla przyjaciela
list do ostatniej kobiety
(nie ma innych poza tobą
istnieją jedynie kukły o w starych pończochach
udających głowy, atrapy wypchane zbutwiałą słomą)
zaraz ktoś powie "amen"
Florian Konrad, 16 czerwca 2018
jeśli kiedykolwiek uznam: już nie da się mniej
włączę radio, tylko tyle
to z odłamanym końcem anteny
(mam kilka odbiorników - krezus!)
ustawię na program drugi
opery, koncerty skrzypcowe
przebijające się przez szum
(do enklawy, jaką stanowi mój pokój
a wiesz, że czasami nazywam go
osobnym państwem, interiorem
uważam za dziurkę wypaloną na mapie wsi
słabo docierają jakiekolwiek fale. jak widać
poustawiane przez zazdrosnych sąsiadów
zagłuszarki pracują na pełnych obrotach)
- przyjemny charkot
ledwie będzie słychać moje nerwowe kroczki
po ścianach, żyrandolu, regale ze świętą makulaturą
wreszcie: poza ostatni nawias, który zaraz postawię
()
ładny, nieprawda? czyste, nierodne pole
działka budowlana, na której
kiedyś był indiański cmentarz
kłębowisko przesądów, z których wypada się
tylko śmiać. tak głośno, aż porwie się membrana
Florian Konrad, 6 czerwca 2018
jestem zapowiadanym kłamcą,
szalbierzem wywieszczonym
przez wioskowych nawiedzeńców
(przesadna samokrytyka?)
ludzi tego pokroju cechuje czerń
(czy może być równie jałowy kolor?)
znacznie utrudnione zdolności adaptacyjne
poglądy - zależne od pogody
niekiedy z jadalnego złota, częściej jednak
- miękkie i półdojrzałe
po co się łudzić? lepszy nie będę
kłamie mi się co drugie zdanie
kradnę klucze od dawno rozebranych budynków
włamuję się. w pokojach
zbudowanych z ciężkiego powietrza
mających ściany z dymu
mieszkam ja prawdziwy: piaskowy demon.
codziennie wbijam mu nóż w gardło
mimo to - nie chce zamilknąć
charczy coś o przebaczeniu
wiośnie i wierności
chyba pogłośnię radio, by go zagłuszyć
https://www.youtube.com/watch?v=U0YP9aJ_1TQ
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis