Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 february 2013

Eutanazja. Poza życiem


Idzie wiosna
– nie otwieram okien.
Niewiara czyni zaduch,
ale mimo wszystko na głowy maluczkich
błogosławieństwo.
 
Stare panny palcem wskazującym
na plecy
robotników.
 
Rozkwita
dzieworództwo w zaciszach
pracowniczych ogródków działkowych.
 
W czterech ścianach
wyginam słowa w podkówki.
 
Usta
– do pocałunku;
sny
 – do wymajaczenia.
 
Tęsknię,
lecz to nic nie znaczy.


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 april 2012

Bouquet de la mort. Pisane w malignie

Tylko do czytania, nie do recytacji?


Anioły „na miłość” płożą się po równinach
gdzie zmarniały bizony. W falangach
na czterech chłopa głębokich; może nawet
chłopca, co podglądał przez dziurkę od klucza.

Bełkot?

Epatują naprężonymi cięciwami, kołczany
pomiędzy uda. Nieopłacalnie, skazane na
bezpłciowość nie mogą jęczeć, nawet z bólu,
wierzą, że rozkosz tylko dla ułomnych.

Erotyka?

Pośmiertnie skazani na odwagę oczekują
na ordery i chryzantemy. Byli ciemni,
bezzębni i rustykalni, więc usilnie poszukują
lasów przesyconych zapachem łajna.

Patos?

Bryła świata była do ruszenia, tylko cholerny
punkt podparcia. Dźwignia nic sobie nie zarzuca,
złamania można skleić, związać konopnym sznurem
koniecznie natartym psim sadłem.

Ironia?

Śmierdzi - na słodko – au de toilet,
agonalna perfuma.

Bez komentarza?


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 may 2013

Bajki o stumilowym


 
Bezpańscy święci tańczą menueta
na zakrystii. Szulerzy piją kwaśne wino z czereśni,
szklane kule pokazują przyszłość  – najbliższą.
 
Martwi mężczyźni spożywają zatrute jabłka
licząc na zmartwychwstanie w ramionach
księżniczki. Ta ostatnia na ziarnku
pszenicy wzbudza nieuzasadnioną litość.
 
Myszy zjadły domek z piernika, na deser
po Popielu. Głupi Jasiu zrobił graal
ze starej miski, smok popełnia samobójstwo,
kieliszek po kieliszku.
 
Na łebku od szpilki siedzą urodzeni w złym
humorze, zapisują bajki bez morału.
Papier cały w plamach wątrobowych
– zniesie wszystko.
 
Można by oddać
królestwo za buty i sny o pięknych kobietach,
cóż kiedy to tylko ostatni etap
opętania.
 
Albo pierwszy konwersji. Na całkiem inną stronę tego,
co zwykliśmy nazywać życiem.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 november 2011

Ostatnia baśń Szecherezady

Od pewnego już czasu jeżdżę do
pracy

na wielbłądzie.
Przyplątał się pewnego wieczoru,
prosząc o szklankę
herbaty z wkładką.
 
Codziennie widujemy śliczne kobiety,
zerkając na nie
ukradkiem.
Dla odmiany nie żywimy zaufania do
zbyt pięknych
mężczyzn.
Ich wypracowanych gestów, życzliwości
na wydatnych
wargach.
 
Wieczorami dromader opowiada przygody
tysiąca
i jednej.
W pustynnych oazach, albo nawet
portowych
knajpach.
Mrużę wtedy oczy, wcale nie
posądzając go

o kłamstwa.
 
Później zasypia na balkonie, budząc
zdziwienie,
niekoniecznie aplauz.
Głośno chrapie, szczególnie kiedy
wypije dużo wody
z burbonem.
 
Przekornie nadałem mu imię Ferdynand,
chociaż wymienił
inne.
Od tego czasu grozi że odejdzie, kiedy
tylko mocno
stanę na ziemi.
 


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 july 2012

Styks na styk


Ogniu krocz za mną
 
                         Pierwszy
 
Wiersz ciężki jak kamień, ciasny
niczym pętla w zaułku seryjnych
samobójców.
 
Słowa się plączą w warkoczach kilkunastoletnich,
listy pożegnalne na papeterii w serduszka.
 
Przynajmniej nie zdążą nagrzeszyć;
za bardzo.
 
Drugi
 
Dożywocie w lustrzanych odbiciach, podszyte
pierwszą zmarszczką. Na nic pośmiertny makijaż,
członki stężeją przedwcześnie.
 
Kara za wczorajsze zamki z piasku, nocne ejakulacje,
pocałunki i cierpki smak wina.
Fałszywe uśmieszki dozgonnie wdzięcznych
za kłopotliwe pożegnania.
 
Testamentarium
 
W pełni władz
doczesnych stwierdzam:
nie ma piekła we mnie, co najwyżej zaschnie
w ustach. Moneta pod język na szczęśliwą
modlitwę:
 
Błogosław wszystkim dzieciom, niech jak najdłużej wierzą
w potwora pod łóżkiem.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 june 2010

Falerno

Poncjusz Piłat, pomyłkowo zwany prokuratorem,
składa dłonie do modlitwy gdy wino staje się
zbyt cierpkie, nawet jak na jego martwe podniebienie.

Publiczne kaźnie mają swoje plusy, łatwiej zostać
sukinsynem, choć są tacy którym się zdaje, że
mycie rąk jest grzechem, bardzo intymnym.

Starcy szybko zapominają, demencja – ostatnia
matka, (a także pierwsza, jeśli przyjąć że wyznawcy
Gautamy mają rację) scałuje łzy i będzie lżejszą
niźli kilka metrów gliny nad śmiercią.

Panta rhei, podobno. Wszyscy z wolna zmieniamy
się w ziemię, więc chodzić należy ostrożnie, kilka
milionów oddechów, niektóre fetor ex ore na pewno,
i już będę miał jasność czy gdzieś się nie przyczaiła
herezja.

(Jeśli nawet, to trudno, ani wyżej nie podskoczę ani
nie przebiję głową. Mała prośba przed toastem,
nie mieszajmy go z wodą, barbarzyńca to tylko słowo.)

Na zdrowie.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 november 2010

Wygodniej śpi się samemu


Wyrosłem ze szczenięcych miłostek, z wielu
par butów i spodni. Jedną nogą w żłobku,
drugą w grobie – w takim rozkroku
można przeziębić pęcherz.
 
Wyrastam także z ciebie. Powoli
kolejny raj utracony. Dobry po-wód.
Gdyby jakikolwiek był potrzebny.
 
Ostatnia pielgrzymka do miejsc intymnych.
Długa podróż przez szeroko otwarte ramiona
i pomiętą bluzkę. Kurde, nigdy nie opanowałem
sztuki ściągania twoich staników. W sposób zadowalający.
 
Pobłażliwie się uśmiechasz, przynajmniej na zdjęciu.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 june 2010

Requiem dla samobójcy

Puste przebiegi po korytarzach, liszaje farby
znaczące ściany, ubikacja na półpiętrze z zanikającą
żarówką, ciągły niedosyt papieru i mydła.
Ot dzieciństwo i dorastanie, taki psi urok
przedmieścia.

Spadanie w górę to kwestia semantyki, z przeczuciem
braku błogosławieństwa nawet od pomniejszych
świętych. Pijąc jabole na cmentarzu pojął – pogrzeby
też są dla ludzi, może nawet przede wszystkim,
a granit bywa miękki w sprawnych rękach.

Nadeszła wolność, sąsiadka, od której pożyczał drobne
urodziła kolejne dziecko. Tu nawet nie chodziło o brak
nadziei, po co jeździć do centrum skoro wszystko można
załatwić w bramie pod jedenastką. Pewnie były jakieś
widoki na przyszłość, lecz mycie okien to zajęcie

poniżej godności mężczyzny. Spirytus wyraźnie potaniał,
paradoksalnie zdrożała wódka, cóż wzrok można stracić
na wiele sposobów. Sąsiad, tutejszy filozof, mawiał:
Uważaj, życie nie włosy- nie odrośnie, ale kto by tam
słuchał pijaków z dwudziestoletnim stażem.

Jeżeli to ma jakieś znaczenie zachód słońca był piękny,
liryczny w swoim podsumowaniu i w perspektywie
nieubłaganego wschodu.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 september 2014

Katatonie


Zaplątani w zawiłe układy przestrzenne
trzymamy się prosto. W miarę możliwości
i cech adaptacyjnych.
 
Czeka nas poziomowanie, po omacku.
Na razie boimy się burzy, prawej ręki
mroku i lewej światła.
 
Lecz najbardziej tego, co pomiędzy.
Bez nazwy, przynajmniej na zewnątrz.
Więc biegniemy do środka,
 
bezpieczni w jądrze strachu.
Mimo to skóra trzeszczy, napięta do granic
poznawalności:
 
Nie zamykaj oczu, aby struktura nie pękła.
Jak bańka mydlana, ta z drugiej strony
piekła.
 


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 february 2015

Smsy z płonącego miasta


I
Mamo, w tym samy miejscu, w którym
poznałam męża spadła bomba.
Mamusi, ukradli mi moje miejsce.
 
                        II
Kochanie, odbierz. Gdziekolwiek jesteś,
przecież nie mogłeś.
 
                        III
Spotkałem sąsiada, z pod siódemki.
Powiedział, że już wierzy
w magię liczb. Zza jego pleców
nieśmiało zerkała dziewczynka. Może
siedmioletnia. Pamiętasz – zawsze był sam.
 
                        IV
Ciekawe jak wygląda raj. Dokładnie
o 4.25 piekło spadło z nieba.
 
                        V
Nie rozumiem moja mała od trzech dni
powtarzasz:
Abonent jest czasowo niedostępny.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 october 2014

Modulacje


nic nieznaczną, ale ręka drży.
Nawet w ciemnościach wstyd, więc raz po raz
uderzam w kartkę: amen, amen, amen.
 
Mimo wszystko za dnia okłamuję mesjaszy,
wskazując błędną drogę na rozstajach.
A radość w oczach skazuje na pokuty.
Aż do rana.
 
Świt zmywa głowę, zapominam paląc kartki,
płoną do wieczora.
Dumnie wyprężam pierś: Oto człowiek
i wszystkie jego gówno prawdy.
 


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 december 2015

Hałasy


Bluźniercy szukają dróg na skróty,
najprostszych zbawicieli.
Takich, którzy kiwną palcem i po krzyku,
rozdział zamknięty.
 
Tymczasem zdrajcy czają się w każdym,
nawet zaułku. Z wyciągniętą ręką mamrocząc:
Tak pięknie błyszczą w półmroku, niczym oczy
niezdobytych kochanek.
 
Na horyzoncie majaczą nagie wzgórza,
na które nikt się nie wspina. Nawet tłum
zbyt leniwy na zabawę w kamienowanie,
ku frustracji wyznawców szybkich rozwiązań.
 
Bluźniercy idą do domów, w ciepłych kapciach
zjeść kolacje. Zziębnięci zdrajcy rozcierają
puste dłonie, żebraczym gestem.
 
Samotny Mesjasz kuśtyka przed siebie.
Gdzie oczy poniosą, jak najdalej.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 october 2014

Zmysł estetyczny


Ludzie ślą listy gratulacyjne, na marginesie
całe litanie pretensji, skarg, doniesień.
Na przykład: W bloku obok sataniści w szlafrokach
spluwają z okien. Na głowy wiernych. Prawych
i lewych przechodniów.
 
Pisma rozpatrywane w środę
rano trafiają na śmietnik. Zamknięty, strzeżony
– ochrona danych. Klucze u sprzątaczki.
 
Nazywanej Joanną od panów Meneli.
Chociaż to nieładny wyraz, nieakceptowany
w bajkach. Tych za górą, rzeką,
z archetypową puentą.
 
Ewentualnie szczęśliwym zakończeniem.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 december 2015

Spinki

 
Jesteśmy otwarci na wszelkie
anomalie. W łonie matki,
dalej zwanej ziemią.
 
Tuż przed północą rzucamy
czary – nieskuteczne.
Niczym garści pełne zaniechań.
 
Więc wędrujemy, bezcelowo.
To szwendanie kończy się wraz
ze świtem.
 
Wtedy zrzucamy niewygodne skóry,
byle jak wpychając je do szafy,
pomiędzy te zszargane w innym życiu
oraz wczorajsze trupy.
 
Pozostaje sen o czynach na miarę. 
Urojeń i konfabulacji.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 december 2015

Dziwny strasznie wiersz (odwrotnie)


Zabiłem sąsiada, bo od rana gadał
o nawróceniach.
Bum cyk cyk.
 
Ostrze noża jeszcze drży.
Jak nogi przed obiecaną kopulacją.
Bum cyk cyk.
 
Od dziś świat będzie kłaniał się w pas,
otworzę okna, niech krew wsiąknie
i wyda owoc.
Bum cyk cyk.
 
Ale nie lubię czerwonego wina,
nawet z czaszek. Durnych filozofów.
Mam łopatę.
Cyk cyk bum.
 


number of comments: 4 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 september 2014

(Bez)Nadzieje

Jesteśmy tylko ludźmi – powtarzamy wylizując
miski do czysta.

Dziś, gdy sól osiadła na kościach
wojowników ściskamy mocniej telefony.
Oczekując wiadomości z drugiej ręki.

Albo pierwszej, mniejsza o kierunki i wskazania
kompasu. Maszerujemy narzekając na dziurawe
nawierzchnie i niedokładność map.

Po zmroku mijamy zagubionych świętych,
drepczą od bramy do bramy w poszukiwaniu
raju. Wskazujemy im drogę,
tradycyjnie w przeciwną stronę.

Jesteśmy tylko ludźmi – powtarzamy śliniąc palce
– smak wczorajszej kolacji wykrzywia wargi
w złośliwy grymas.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 july 2014

Jednokierunkowość


Już nie wracamy, kochanie.
 
Drogi kurczą się tuż pod twoimi drzwiami,
nieufnie przekręcasz klucz.
Światło gaśnie zdmuchnięte szeptem,
lecz cóż – brakuje ust w ciemności,
 
która lgnie do nóg. Spętanych,
więc nie mówię dobranoc, sama wiesz,
sen boli tylko odrobinę mniej.
 
A właściwie tak samo.
 
Tak, już odchodzę, kochanie.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 march 2015

(Kraso)móstwo


Toporne słowa rozrąbując na połowy
pieszczę zmysł estetyczny.
A rozbójnicy w jaskiniach dziergają
szaliczki. Dla wnucząt.
 
Bo to pół etatu, na dorobku
do emerytury. W brzęczącej monecie,
ale lepiej niż skup złomu.
 
Szczególnie że konkurencja czyha
u każdego progu. Ze sztucznym
uśmiechem i żądzą w oku.
           
***
Słów coraz więcej, ostrze stępione,
bolą ręce. Zresztą – orka na ugorze,
plony marne.
 
Ciągle brakuje na ratę kredytu.
Zaufania.
Poza tym to tylko zdanie, zdanie, zdanie.
 
/Albo jakoś podobnie/.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 september 2014

Wiersz używany


Kalumnie, wulgaryzmy i obojętności dnia codziennego,
zapisane pośpiesznie.
Los rzuconych na wiatr pozostaje nieoznaczony.
 
Zrobiłem sobie przyjaciela, z gliny i strzępków wczorajszej prasy.
Byliśmy jak ćmy przyklejone do szyb. Pociągów osobowych,
wlokących tyłki w stronę zachodzącego.
Jak w każdym klasycznym westernie.
 
Później sprawdzili bilety, sami na peronie zapatrzeni
w niknące na horyzoncie tory.
On nie chciał iść, więc zniknąłem
za zakrętem.
 
Podobno został uznanym członkiem lokalnej społeczności
albo zwykłym obszczymurem. Bez znaczenia,
kupka błota i wymamrotanych słów.
 
Takich jak: szczęśliwej drogi, do zobaczenia
w piekle lub raju. Ewentualnie coś o prochu
i obracaniu.
 


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 january 2015

Filowanie


Mam kieszenie pełne woskowych figurek świętych.
O najdziwniejszych imionach
oraz nieokreślonych funkcjach.
 
Być może jestem tylko opakowaniem zwrotnym,
do powtórnego napełnienia.
Jednak słońce praży, wosk topnieje,
spływa po palcach.
 
I nie ma się gdzie spieszyć.
Nawet do zanikania, w świetle albo cieniu.
 
Zresztą bez znaczenia – dla całokształtu.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 june 2014

Babel


Obieram styl bandycki, na przestrzał miasta.
Szczerze powiedziawszy jeszcze wczoraj
chciałem oglądać gwiazdy, dziś mi to wisi.
 
Prostacki kolokwializm.
 
Wystarczy zapuści włosy, nie myć się parę tygodni
i już nikt nie zada głupich pytań.
Przede wszystkim jednak nie pisać, nawet nie próbować.
Milczenie jest wieczne.
 
Prostacka filozofia.
 
Szkoda – wszyscy jesteśmy monotematyczni.
W różnych odsłonach
życia.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 may 2016

Kreacje

 
 
Neurony umierają z nudów,
więc może:
 
"Chodnikiem kuśtykał stary diabeł
w starym surducie.
W ręku niósł kijek ze sznurkiem,
przywiązanym na kiepski węzeł.
Na końcu sznurka wesoło dyndał
cukierek. Typ landrynka, opakowana
przeźroczystą folią.
 
Jakiś babsztyl z drugiego piętra
cisnął doniczką ze zwiędłą
pelargonią. Wrzeszczał:
kusiciel.
 
Landrynka wahała się pomiędzy
być albo nie być.
Lub innym Szekspirem."
 
Neurony ziewają, przeraźliwie
– nic z tego nie będzie, mimo autentyczności
zdarzenia, pomijając nieistotne.
Szczegóły.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 march 2016

Cterdzieści i cztery (w skali Beauforta)


Za drzwiami rozbitkowie falują
po klatce schodowej. Mocno
trzymam klamkę, bo łodzie ratunkowe
wypełnione po brzegi.
 
Ostatnie. Wypuszczam je jak wianki
przez niedomknięte okno, od podwórza.
Tam parkuje Titanic, ostatnie poprawki
kursu.
 
Trudno mieć pewność, że na pewno
zatopi górę lodową. Tymczasem wpław
docieram do wyspy, brnąc
przez podłogi i inne okoliczności przyrody.
 
W końcu wytęskniona bezludność, cisza
i pasztet. Z orzechów kokosowych.
Tylko na wszelki wypadek mam schowaną tratwę,
w smartfonie. Bez ładowarki.
 
Ale co ma wisieć, więc ostrzę brzytwę,
w jej blasku coraz lepiej widać ślady Piętaszka.
I samotność trzasła jak bańka mydlana.
Odchodzę, szybki krokiem po wodzie.
 
Dziwne, nawet nie zmoczyłem skarpet,
a gorączka wzrosła. Za drzwiami spokój,
utonęli w odmętach piwnicy. Pora kończyć
in flagranti z judaszem i ratować.
 
Ogórki i inne słoiki. Na ciężkie czasy. Idą
kolejne kreski.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 april 2017

Wypatroszenie

bez Internetu. konkurs
 
Zasysam powietrze, dzieląc je z planetą.
Także z Zenkiem rzygającym pod sklepem,
koledzy mówią o nim poliglota ponieważ
przeklina w obcych językach:
 
Job twoju, madzerfaker, merde, karamba.
 
Jak głupi czekam na znaki zwiastujące
odmiany. Przypadków. Lecz wskrzeszenia
nie obowiązują po tej stronie. Kalendarza.
 
Rozkrzyżowany na krześle marzę o oparciu,
ścianie aby się wesprzeć. I ruszyć poza ramy
zdjęcia z dzieciństwa. Gdzieś na granicy
słyszalności wciąż wybrzmiewa dobrze znane:
 
Job twoju i tak dalej.
Na szczęście, na drogę, na testament.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 december 2017

Wiersz niekompletny

 
To był przepiękny kicz
rozchuśtanych poranków. W domniemanym
rytmie tańca miał się spełniać
w każdym kolejnym
 
umieraniu. Jednak wchodzenie
w strefę milczeń bolało, więc brałem
środki przeciwegzystencjalne.
 
Tylko że noce umykały własnymi
drogami, aż po świt.
Złożony z natrętnego braku
światła.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 november 2017

Sztuka nie kochania

 
Dobrze wiesz – mam metrykę z inwersją,
dlatego mógłbym nie odbijać się w lustrze.
A przynajmniej przy wygaszonych światłach.
 
Szczególnie kiedy można bezszelestnie
przemknąć pomiędzy półmrokiem
zalegającym kąty.
 
Oraz pozostałe wypełnienia, 
a cień tymczasem perwersyjnie
kołysze miasto wraz z tobą.
 
Bez znaczenia, że w nie moich ramionach.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 july 2017

Nie spodziewam się fajerwerków

 
Wstydzimy się poezji, szczególnie
kiedy pcha się z butami do łóżka
wulgarnie rozdziawiając usta
– niemetaforyczne podszepty.
 
A jednak przelewamy, chociaż papier
nie zniesie wszystkiego.
Wbrew twierdzeniom uczonych
w słowie.
 
Nam pozostają tylko słówka,
najczęściej wyżebrane. W najgorszym
kącie wiersza.
 
A w puencie za takie generalizacje
zgodnie z tytułem.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 january 2018

Sztuka milczenia

Nocni wróżbici pokazują języki
przypadkowym zbawicielom.
Ci zwieszają głowy, bo odpowiedzi
więzną w warstwach niewerbalnych.
 
Więc środkowym palcem wskazują
marszruty, w przybliżeniu w kierunku
Golgoty. Lub innej góry,
bezwstydnie roznegliżowanej.
 
Nagle ciemne zaułki wybuchają
śmiechem - to niewierzący w kilka
milionów przykazań uprawiają poletka
darmowej filozofi.
 
Tymczasem nieba wciąż do wynajęcia,
na godziny. Niestety ceny nie na kieszeń
wędrowców, uparcie szlifujących bruki,
na wysoki połysk.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 24 january 2017

Nauka czytania

 
Żadna ciemność nie jest tak głęboka
jak ta, w której krążą martwe ptaki.
 
Nikt nie wzywa pomocy, cisza przebija
skórę, wypalając numery.
Po wewnętrznej stronie.
 
Bydło na rzeź także umiera stojąc,
bez epitafiów. Raczej z pogardą krwi
zmywanej silnym strumieniem wody.
 
I wszystko lśni, sterylną drwiną.
Biel wymusza zamknięcie oczu,
z nadzieją, że wtedy mniej boli.
 
Jednak to wiedzą tylko ci, którym znaki
są już obojętne. Bo nie ma takich słów
jak emet. Albo uparcie czytamy 
bez pierwszej litery.
 
Już słychać szum skrzydeł. I milczenie
rozsadzające oczy.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 december 2017

Wiersz pisany w publicznej toalecie

 
Tu gdzie stosunki odwiecznie
nieprzerywane słowo pada codziennie.
Na podatny grunt.
 
Chociaż smród to jednak cud
poczęcia ma miejsce.
Jednak o narodzinach nie wspominamy,
szczególnie szeptem.
 
Bije północ, coraz cięższe krople
z wolna spływają po ściankach
butelki. I tak aż do ostatniej
linijki.
 
Chociaż nienasyceni czytelnicy
wygrażają pięściami, sinymi od nadmiaru
poezji, to zamykamy.
 
Złowieszczy trzask klap odbija się echem
w judaszach. Ostatni posiłek
skończony. Na amen.
 
Spokojnie wisimy.
Pomiędzy nogami mędrców.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 december 2017

Trójca

 
Wciąż szukam miejsca odosobnienia,
w którym będę jedynie istnieniem.
Nieobarczonym myślą, słowem, uczynkiem.
 
W pustej przestrzeni zebrałbym
swoje fragmenty.
Rozrzucone niepewną ręką,
nie tylko przypadkowo.
 
Jednak tworząc nad wyraz udane konstrukty
nabieram pewności — bezsenność
uszczelni okna.
 
Znów nie ucieknę, rozdygotany
ponownie rozsypię się pomiędzy
pokój, kuchnię, łazienkę.
 
Rano zbudzony szelestem zbiorę
wszystkie litery do szklanki.
I wypiję.
 
Z bezdźwięcznym toastem.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 december 2017

W impasie

 
Nigdy nie przeczytałem Dzieci z Bullerbyn
— więc jestem upośledzony jako czytelnik.
A przynajmniej tak twierdził bardzo ważny
bibliotekarz, koło północy, w radiu.
 
Uwaga dygresja:
lub radio, to jedna z rzeczy,
których nigdy nie będę pewny.
Koniec dygresji.
 
Nie bardzo pamiętam, leżałem na podłodze
zajęty dłubaniem palcem
w absolucie.
Albo nosie, co zresztą na jedno wychodzi,
z powodu kondycji człowieka
 
I nie prosić o tłumaczenie,
sam nie rozumiem — więc jestem,
upośledzony jako czytelnik.
 
Uwaga puenta:
bibliotekarz miał rację, dlatego nadal leżę
i dłubię. Tylko palec coraz mniejszy.
Koniec puenty.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 july 2017

Zamazania

 
Układam mozaikę z fotografi,
już nie ważnych.
Przeterminowne ścielą się szeleszczącym
dywanem.
 
Leżąc na nim stępluję kalendarze,
pieczęciami z ziemniaków.
Zeszłorocznych.
 
Zakwitły jeszcze nienazwanymi
kolorami tęczy.
Więc liczę na wygodne przejście
oraz skarby.
 
Chociaż te ostatnie na drugim miejscu,
zaraz po rozproszeniu upartej
mgły. Osiadłej na rzęsach
podczas któregoś z licznych snów.
 
Bez zakończeń i początków.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 august 2016

Postapokalipsa

 
Już nie ma rzeczy ważnych,
otacza nas mgła. Na końcu świata
budujemy tratwę z ptasich piór.
Czas jest kulką w kieszeni.
 
Dokładnie pomiędzy brudną chusteczką
a kilkoma okruchami chleba.
Resztki z uczty na krawędzi,
z nogami opuszczonymi w bezmiar.
 
Może to była stypa, za tych, którzy odeszli
w przeciwną stronę. O ile udało się określić
kierunek na niedziałającej róży wiatrów.
 
Za jakieś dziesięć tysięcy oddechów
odpływamy w poszukiwaniu ziemi.
Nigdy nieobiecanej.
 
Tam będzie wschód i dotkniemy 
swoich dłoni. Pierwszy i ostatni taniec
czcicieli słońca. Spóźniony o całe milenium
albo kilka sekund.
 
Bez znaczenia, bo przecież już nie ma
rzeczy ważnych.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 may 2018

Misteria, popołudnie

 
Lustra od zawsze pogłębiają
pęknięcia perspektywy
– kamuflaż światów prostopadłych
do półcienia.
 
Jest ich wiele, szczególnie na drobinie
mgły osiadłej na spękaniach
okna na podwórze.
 
Stamtąd dobiega pieśń
niedźwiedzi wtajemniczonych w załamania
czasopłaszczyzn.
 
I inne odbicia. Słowa.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 july 2017

Prostytutki też potrzebują ciepła

 
Życie jak cholera,
a jednak oduczcie mnie słów,
szczególnie tych pomiędzy
snami.
 
Zbyt głęboko wczepione bolą
gdy otwieram drzwi aby wyjść
i krążyć. Nawiedzonymi ulicami.
 
Chociaż czasami uda się spotkać
wieszcza to szklane kule
i tak pozostają puste.
 
Stąd aż po zdewastowany
horyzont. Zresztą bez znaczenia
skoro pragnę tylko twoich ust,
których nie możesz mi dać.
 
 
Bo tak naprawdę nigdy nie było
nas, ciebie i mnie.
Zaledwie semantyka oraz odmiana
przez coraz większą liczbę przypadków.
 
Lub zwyczajniej – życie
jak cholera.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 december 2017

Spoina

Zbieram cząstki elementarne
w pudełku po klockach,
z których niegdyś budowałem zamki,
miasta, cały świat.
 
Niestety kosmos się rozprężył
i już nie odnajduję jego krańców.
Błąd akomodacji albo upływ
coraz większej ilości światła
przez rysy na szkle klepsydry.
 
Pozostało przesypywanie piasku
pomiędzy wciąż dziecinnie
zaciśniętymi pięściami.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 february 2024

Raj przeklęty

Spowija go ciemność,
gęsta, nie przebije jej nawet paniczny
syk węża.

Adam po omacku szuka
butelki, na wpół pełnej.
Ewa leż pod rachityczną jabłonką
obojętna na deszcz.

Lejący znacznie dłużej
niż dni czterdzieści, woda wycieka
przez wielką wyrwę
w doskonałości.

Na wschodzie też bez słońca,
jest tylko zasłona utkana
z marnych cnót i niewybaczalnych grzechów.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 september 2019

Wiersz obrazoburczy czyli życie seksualne mieszkańców Edenu

Najlepiej byłoby napisać gówniany wiersz z podtekstami,
w pięknych okolicznościach przyrody.
Jednak nic z tego skoro za oknem pustynia,
a ja od nowa wymyślam kości. Pierwszych ludzi.
 
Aby nam nie zabrakło pogrzebów, na których żałobnicy
poszukują wina. Albo winy, wielkiej winy
bliźnich. I rozpamiętują blizny na twarzach
posągów. Tych zdobiących ogrody, bezwstydnych
w swojej nagości.
 
Dobrze, że zbliża się noc, poprzykrywa wszystkie
nieciągłe godziny. Nawet tu, na skraju
trzeżwości i zapomnienia.
 
Najlepiej byłoby pozostać przy pierwszym zdaniu
i nie mieszać do tego miłości, ani żadnych innych słów.
Niezrozumiałych.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 november 2023

Pierwsza wieczerza

Od samego świtu z zapałem godnym
stosów stawiali pomniki.
Z błota, w równych proporcjach z krwią
pierwszą i ostatnią kroplą
potu, wylanego w piędź ziemi.

Mocno zaciśniętą w zgrabiałych palcach,
podobno przypadkowo, odrąbanej dłoni.
Prawej lub lewej, przecież sprawiedliwie
nie znaczy po równo, a według zasług.

W końcu zasiedli u stołu, umęczeni
znojem wbijali iskrzące się oczy w pusty
blat nierównego stołu. Jednak kolacji nie było,
właśnie świtało. Pora do pracy.

Ostatecznie wciąż pozostało tak wiele roboty,
a tak niewiele czasu. Mocno ograniczonego,
zaledwie do wieczności.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 october 2023

Czterdzieści i cztery godziny apokalipsy

Poezja wpadła mi do zupy
i obgryzła mięso.
Nagie gnaty pukają w pokrywkę,
ściany bledną.

Jedyna droga ucieczki wiedzie
krętą ścieżką,
gdzieś pomiędzy fundamentem
a kamieniem węgielnym.

To nie na moje buty sterane
ciągłym chodzeniem po okręgu.
Wpisanym w trójkąt.
Stąd wniosek – matematyka nie jest nauką
a aktem wiary. Rozpaczliwej,
w obliczu cyfr i znaków.

Więc bojąc się wyciągnąć średnią
chowam głowę pod dziurawą poduszkę.
Monotonny huk zegarów zagłusza
nawet tętent za oknem.

Żałuję, mógłbym to przespać,
jednak spałem ostatnie dwa tygodnie.
Po czubek głowy przykryty
pustą kartką.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 august 2019

Dobry człowiek

 
Wraca do domu, całuje żonę
i pięcioletniego synka.
Dokładnie umywa ręce,
przed obiadem.
 
Trochę za dużo soli,
co spowoduje nadciśnienie
i śmierć na zawał serca.
 
Można też wierzyć, że to nerwy
albo sprawiedliwość
dla wszystkich.
 
Jak ostatnie słowo – ale to sprawa
pomiędzy ofiarą a katem.
Jedna z kwesti ostatecznych,
 
niczym dobór odpowiedniej długości
liny i szybkość otwarcia zapadni.
Później już tylko krótki trzask 
modlitwy za zmarłych.
 
Na razie poobiednia drzemka,
po dobrze wykonanej pracy.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 august 2023

Carpe diem

Przymieramy głodem,
śnieg ma za mało kalorii,
szczypie w język.

Ten i tak zdrętwiały
od nadmiaru ciężkiego
powietrza.

Można oddychać
tylko na poziomie podłogi,
w pozycji błagalnej.

Dobijając czołem
wystające ponad poziom
zardzewiałe gwoździe.

Czyli wszystko w porządku,
dzień bez niespodzianek.
A noc pełna dźwięków.

Zwyczajnie – skrzypienie desek
i gra marsz żałobny. Oby tylko
w kiszkach.

Na całe szczęście jutro
będzie, niekoniecznie
lepiej.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 january 2024

Monter koszmarów

Kiedy bezrefleksyjnie obieram ziemniaki
nocne gołębie rozdziawiają paszcze,
pełne ostrych zębów. Za głuchym oknem
kłębi się burza, oddycham więc przez dziurkę
od klucza.

Drzwia drżą od uderzeń gromów, raz po raz
okrutna błyskawica rozrywa ciemność
klatki schodowej. Na niej dzikie koty
w ekstazie drapią tynki do kości. Strach
wciska się w gardło, nie pozwala zamknąć
oka przy judaszu.

Ten podobno wciąż wisi, kołysany do snu
gorącym wiatrem, a trzydzieści srebrników
brzęczy do taktu. Lecz to już inna imaginacja,
pełna zmurszałych krzyży i powykręcanych
długoletnim artretyzmem
drzew oliwnych.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 november 2023

Fantomy

Boli mnie stopa,
za dużo biegałem we śnie
po kiepsko oświetlonych korytarzach,
pokradli większość żarówek,
gówniarze.

Po omacku można nogi połamać,
albo nawet gorzej, nadziać się
na dawno niewidzianego kolegę.
I nie ma o czym gadać,
nawet imię wyleciało poza nawias.

A słownik imion dawno przeszedł
na stronę popiołów.
Te rozwiał wiatr, na cztery strony
wyrwane z sennika.

Lecz to na nic,
wszystko spisane w nieznanym języku.
Pozostał tylko ból stopy i kuśtykanie
do sklepu w celu zakupu żarówek.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 28 november 2023

Mroczne bajania

Snują się tędy, owędy,
pomiędzy starym piecem, tym od diabła,
a kamieniem ofiarnym.

Na szczęście nie ma zmartwienia,
jak twierdzą obeznani, krew dawno
już wsiąkła w ziemię. Domniemaną matkę.

Zostały tylko te ciemne przestrzenie,
gdzie nie wchodzimy, nawet w snach.
Tam wciąż słychać szelest kroków
kapłanów i wróżbiarzy.

Tymczasem słońce z czerwieni
przechodzi w szkarłat.
Czas na przepowiednie na dzień jutrzejszy,
byleby nie był zasnuty dymem i mgłą.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 july 2019

Krociosłowo

 
W pełnym blasku nocy,
gdzieś pomiędzy załamaniem cienia
a odbiciem mroku trwają echa. Już wybrzmiałe, 
zatracone w bezdźwięcznościach.
 
Wciąż słyszalne w miękkich gwiazdach
bledną kiedy świt rozdęty nadmiarami
sypie utraconym czasem.
 
Upychamy go w kieszeniach, pełnych
dziur na przestrzał życia.
Świat rozpycha się łokciami, więc czekamy
na powroty w noce.
 
Z naszym nieodzownym umieraniem 
wraz z kosmosem.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 december 2023

Fazowanie

Nocami obcinam fragmenty nieznanego
wszechświata.
Prawowierni krzyczą: grzech,
mimo że to tylko zabawa
w podchody.

Rano, ze spokojem godnym lepszej sprawy,
zjadam śniadanie. Chleb przekładany
chlebem powszednim.
Obrazoburczo zapijając kawą, w filiżance
podobno pamiętającej lepsze.

Pomiędzy ustami a brzegiem,
dziś wyszczerbionym jak czas leniwie
spędzany na nieprzechodzeniu na stronę,
w domniemaniu drugą.

Zresztą słońce zawsze oślepia,
szczególnie przy pełnym zachmurzeniu.
Ciemne okulary nieprzyzwojcie pojaśniały
podczas zaćmienia księżyca.

To i tylko to jest oburzające, reszta
nawet nie milczeniem.
Chociaż te nocne fragmenty
więzną w przełyku. Jednak grzesznie
nieprzygotowanym na konsekwencje.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 july 2018

Obiata dla bezimiennej

 
Wczorajsze barwy rozmazane na szkle
spływają niczym krew ofiarna.
Strużki wsączają w podniebienie
smak gorzkich migdałów, powoli wypełnia
zapieczone gardło.
 
Natrętny szept rozbija powietrze w mozaikę:
jednak to śmieszne, umiera kolejny świt,
a ja wciąż słyszę spadające gwiazdy.
 
Tylko szkoda, że snujące się dymy
to dogasające sterty niespełnionych życzeń.
Więc drżącą ręka zamykam noc
w słoiku i wciąż nie jestem gotów.
 
Ale to przyjdzie samo, nawet nie zapuka,
spokojnie przesączy się przez szpary
pomiędzy każdym krokiem 
sekundnika.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 october 2023

Arka Mojżesza

Na niej wesoła hałastra
wycina hołupce i śpiewa
na całe gardła. A przecież
ściany mają uszy, także oczy
i ręce.

Te na dolnym pokładzie pracowicie
kują przykazania, w trzystu sześćdziesięciu pięciu
egzemplarzach.
Mimo licznych przeinaczeń
bez erraty.

Brakuje wody, na głowę
jedna kropla deszczu,
który na pustyni pada
zdecydowanie zbyt rzadko.

Czysty obłęd, zwany też mistyką
i frapujący brak
portu docelowego, co nikomu nie przeszkadza,
jako że dookoła przepiękne miraże.

Dla każdego według potrzeb
i nieodzowna manna.
Niestety tylko w dni wolne,
czyli raz na cztery lata.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 may 2019

Skrzyżowania

 
Objawienia spływają do rynsztoków,
użyźniają gleby, na których posiane
ziarno i plewy.
 
Drzewo wiadomości usycha wystawione
na widok publiczny.
Sok ścieka po brodach nawiedzonych,
codzienna dawka umęczeń.
 
Rytualne umycie rąk i zachód
słońca coraz piękniejszy.
Nad przeklętym Jeruszalem.
 
Stygmaty pozostawione w pustostanach,
na nic korony cierniowe. Tkwiące
głęboko, ewentualnie płytko – życie
to tylko życie.
 
Brak argumentów, martwe litery
siedmiu grzechów.
Na przykład we mnie, ucho igielne
oraz niebo gwiaździste.
 
Wciąż rozłożone horyzontalnie,
zmruszały drogowskaz na drodze
mlecznej.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 november 2023

Znaki nieszczególne

I.

Malowany człowiek tańczy,
wbrew muzyce.
Nie narysowano mu uszu,
skazany więc jest na wirowanie
pośrodku sali.

Sterylnej, aż strach.

II.

Leżąc na wytartym do krwi
dywanie szukam symboli
życia lub śmierci.

Nie wiedząc kiedy stało się to
tak absolutnie obojętne.

III.

Przydrożne drzewa rozkładają całun
opadłych liści,
chociaż to ledwie późna wiosna.

Może lato, tak wczesne, że słońce
ma zaledwie pięć tysięcy stopni.

IV.

Na niebie i ziemi
są także inne znaki,
których nie rozróżniam, ze względu
na astygmatyzm.

Oraz dysleksje,
nabytą na drodze wielokrotnego
uczestnictwa w końcach świata.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 april 2023

Prosta historia z minus sześć w tle

Zmyślone imiona, natomiast wino
szło do głowy dużo lepiej niż słowa
rzucane od niechcenia.

To był matka i ojciec wszystkich
orgazmów – skłamała, nie uwierzył.
Jednak uśmiechał się wracając
w śnieżnej zadymce.

W domu, jakby pustszym niż zwykle,
zrozumiał – powtórki nie będzie.
Później, w okolicy świtu pomyślał,
że chociaż hotelowa pościel nie grzeszyła
pierwszą świeżością, to coś być mogło.

Do południa napadało mniej więcej dwadzieścia
centymetrów śniegu.
On też stopniał, bezpowrotnie.


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 june 2018

Owadzi śpiew

 
Upał rozbiera
gęste powietrze miasta
na składowe.
 
Jałowy oddech domów
wypełnia płuca
zapowiedzią piekła.
 
Którego przecież nie ma,
jak twierdzą roztańczone
muchy.
 
Tylko ten asfalt przyklejony do stóp
i ciche szepty klatek,
beznadziejnie upojonych nocą.
Trwającą w pełni dnia.
 
A owady wznoszą od niechcenia
pieśni. Na pożegnanie,
na zatracenie. Chapeau bas.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 november 2022

Martwy gołąb i róża

Krzywe obrazki znad kufla,
pełnego herbaty. Lura, z nadmiarem
cukru.

Znamienne – nie słodzę od dziecka,
a przynajmniej nie mieszam.
Trzy razy w prawo i cztery odwrotnie.

Łyżeczka z surowców wtórnych,
punkt topnienia trzynaście stopni
w niewiadomej skali.

Tak naprawdę wszystko to iluzja,
marny magik i kulawa asystentka,
cisza na widowni.

Nie ma co liczyć
na zmartwychstanie gołębia, róża
uschnie – przyroda.

Tylko kufel nadal pełny,
wiadomo – lura, przesłodzona.
Pozostało tylko spluwanie przez zęby.

I beznadziejne próby prostowania
zastanych poranków.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 october 2023

Mamrotanie

Jaki tu spokój.

Ta cisza brzydko pachnie,
co najmniej spiskiem, masońskim,
a jakże.

Udając niewiedzę spokojnie
zginam aluminiowe łyżki, spojrzeniem.
Zajęcie dobre jak każde inne, w czasach upadku,
ze szczególnym uwzględnieniem zagłady.

Jednak patrząc z drugiej strony
medalu widmo krążące nad Europą
jest bardziej swojskie niż spodziewana wizyta
intergalaktycznych piratów.

O czym świadczą szumy podprogowe,
ze szczególnym uwzględnieniem podpodłogowych,
chociaż głupcy twierdzą, że to myszy.

Białe jak wiosenne śniegi zalegające na półkach.
Te nie topnieją, mimo wciąż wyświetlanych
w telewizji płomieni. Pewnie dlatego pora wstawać,
tylko po to by z rezygnacją stwierdzić:

Jaki tu spokój.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 march 2020

Burze w szklanej kuli

 
Lustereczko, powiedz przecie.
 
W środku kalejdoskop przedwieczorów
i zaranków, a przynajmniej dopóki słońce 
nie zgaśnie zdmuchnięte przez spierzchnięte
mury. 
 
Pobogosławione przez roztrzaskane okna,
w nich widzę czerń – całkiem naturalne,
skoro to głębia otchłani wymyślonej
przez bogobojnych.
 
Ich kolana drżą na myśl o grzechu dotknięcia
nieortodoksyjnej myśli.
Jednak klęczą tuż obok przekonani o wyższości
wróżby odczytanej z wnętrza wydmuchanej tafli.
 
Szkło nieodmiennie odpowiada:
tyś jest sam na świecie.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 february 2024

Kulinarna śmierć wszechświat

Wszelkie prawa zastrzeżone
głeboko wyryte na podszewce.
Istnienia, obok hieroglifów dotyczących
sposobu użycia.

Kogo to obchodzi gdy nieboskłonami
wstrząsają torsje a gwiazdy zasnute
przypalonym tłuszczem.

Zgrzyta, wygłodniałe wilki żują
kamienie, węgielne i milowe,
bez różnicy.
Szczególnie w kwestii smaku.

Na rozdrożach umęczeni kucharze
składają w wiklinowych koszach
cukrzone głowy. Zbędna ofiara dla frasobliwych
drogowskazów.


W ostatnim skurczu wciąż kipi
gdzieś w okolicach środka galaktyki.
Nie ma komu zebrać szumowin,
tym bardziej zamieszać drewnianą łyżką.

Wszelkie prawa tracą ważność
wciąż mantrują przypaleni na złoto
podkuchenni. Lecz nikomu się nie chce
wykuć napisu na podszewce.

Nieistnienia, tuż obok czarnych
oczodołów brudnych garów.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 31 december 2022

Kolacja podwyższonego ryzyka

Nikomu niepotrzebne księgi
smażone w głębokim tłuszczu
najlepiej smakują gdy spada
drapieżny zmrok. Do popicia wino,
które zwykł wieczorami
pijać Poncjusz Piłat ze strachem
zerkając na murszejący krzyż.

Z ogarków i świec spływa wosk,
nie wróżymy, zupełnie pewni
braku skutku i przyczyny.
Pozostają tylko szalone tany,
nagość i seks zanim wybrzmi
zegar i zgasną światła miast.

Wśród rozbitego szkła
złożymy rozpalone głowy,
może ochłoną nim zrozumiemy
– ciąg dalszy nie nastąpi.

Nawet w najbardziej bluźnierczych snach.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 january 2024

Inhibitory

Wyraźnie zwalniam,
wraz z drogą mleczną,
od eonów zapierdzielającą bez sensu.

Ślina wypełnia usta,
za cholerę nie da się przełknąć
najprostszego nawet kłamstewka.

Do tego za oknem znowu
nie pada, kanaliki łakną
dżdżu, w postaci wszechogarniającego
potopu.

Pozostaje tylko kurz, pokoleniowo
hodowany na obrazach,
tak zwana galeria przodków,
drastycznie domniemanych.

Pora poczytać, jednak słowa
w ekspresowym tempie tracą wartość.
Dlatego bezrobotny strach na wróble
zbiera manatki i odchodzi w siną.

Prawdopodobnie przyspieszam,
chyba że to tradycyjnie
upierdliwa droga mleczna.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 october 2018

Codzienne trzeźwienia

Wywołują kołatanie tak zwanego serca
na dłoni pobrużdżonej pajęczyną
przeciekających dni.
 
Chociaż wolę twierdzić, że to woda
spływa gdzieś za jeszcze nieoznaczone
pola kalendarzy.
 
Być może brakuje miejsca 
na poprawki, szczególnie gdy wrastam
bezustannnie w wąskie przejście
pomiędzy snem a jawą.
 
Właśnie takimi banałami usprawiedliwiam
każde zaśnięcie
i nieuchronny powrót do początku.
 
Pętla, która najlepiej smakuje
tuż przed ustaniem dopływu powietrza.
Później już nic odkrywczego,
jedynie kolejny oddech.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 november 2017

Ślady na czarnym śniegu

 
Stagnacja,
nawet sąsiedzkie orgazmy
nie wzbudzają zazdrości.
Nie mówiąc o innych podnietach.
 
Nadal wierzymy w nieuniknione 
nadejście wiosny, ale tylko z perspektywy
kalendarza.
 
W którym jakby mniej kartek, paradoksalnie
nawet na początku roku.
I pomyśleć, że jeszcze wczoraj
rozbierałem cię ze znaczeń, nie bacząc
na upływy i braki.
 
Dzisiaj skrupulatnie zliczam wyrazy,
wiedząc, że coraz rzadziej otwieramy usta,
bojąc się zamarznięcia oddechów.
 
 
Mróz wciąż trzyma,
stąd, aż po nienaturalnie ściśnięty horyzont.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 august 2016

Roztkliwianie się nad słowem


Hannibal ante portas – proroctwo wygłaszane
po dziesiątej kawie.
Kofeina we krwi poprawia optykę,
doskonale widać ukryte.
 
Przed niepowołanym, złym
spojrzeniem. Magów, czarownic,
służb publicznych.
 
Te ostatnie polują na litery
prawa, z zapamiętaniem. Wróżbici
schowani w szafach, pomiędzy trupami, mają to
za nic.
 
Pieszcząc wyrazy spragnionym językiem,
tak aby uszczknąć jak najwięcej
przydechu, zanim ulecą.
 
Niewierne a jednak kochane
do ostatniego momentu, później już tylko
wieczność/wietrzność.
 
I tak dalej.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 may 2016

Szkolne wiwisekcje


Mam swoje piętno, być może Kaina,
w które usilnie nie wierzę.
Mimo wszystko zostawiam ślady na śniegu,
nawet zeszłorocznym.
 
Zza stołu wymiatam resztki rozbitego
czasu, aby skleić przeszłość,
której nie było, chyba że na zdjęciach.
Poklatkowych.
 
Wciąż jestem gotów na lepsze, ostrożnie stawiając
kroki w ciasnych uliczkach
– tu mieszkają obłąkani bogowie
jednej nocy.
 
Dla nich buduję ołtarze
z zapomnień. Odchodzą bez skargi
wraz ze wschodem.
 
Ewentualnie zarastają kurzem w dziecięcych
pokojach, nieużywanych od pokoleń.
Tylko cienie wciąż czekają na pierwszy
dzwonek.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 december 2017

956 cud świata

 
Na szerokiej drodze gubimy listy,
anonimowe. I nie należy się oglądać,
gusła — a kysz siło nieczysta.
 
Dziwice z odzysku wciskają nam w ręce
kromki razowca. Jemy, nad nami gołębie,
kołują, czyhając na potknięcia.
 
Mamy gdzieś symbole, jednak zbieramy pióra,
ukradkiem. Takie małe tajemnice
wędrowców.
 
Noga za nogą wytaczamy słowa,
coraz cięższe. Lecz cud nie nadchodzi,
więc liczymy słupki. Podobno kilometrowe.
Dziewięćset i tak dalej.
 
Dwudziesta druga, gaszą światła.
Obłęd.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 june 2016

I tym podobne wyrafinowania, na miarę potrzeb

 
Znani najczęściej umierają nad ranem, 
przed śniadaniem, które reszta ludzkości
pożera nieświadoma.
 
Właściciele kilku procent
nieskończoności, święcie wierząc w psychologie,
odprawiają gusła przylepieni do monitorów.
Jako jedna ze składowych przekątnej.
 
Liczeni w pikselach i bajtach zajmują
coraz mniej miejsca upchani na nośnikach.
Tymczasem kosmos spokojnie odlicza od zera
do entej odmiany szarości.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 august 2016

Autodedukcja


Uwaga, słabo dopracowany utwór.
 
Właściwie ile można zmieścić w zdaniach,
opacznych – tylko stek
sylab. Wypluty, przetrawiony na miazgę,
mniej więcej zrozumiałą.
 
Dla osoby z przeciętnym wynikiem
testu na inteligencję.
Chociaż to matematyka i intuicja,
a nie drążenie dziury
w składni.
 
Bo poeta mógł mieć na myśli zawieszony
system operacyjny. Albo błąd
edytora tekstu.
Czyli informatyka – magia z domieszką
drwiny.
 
Z użytkowników. Nawet tych, którzy mają
gotową receptę na puentę.
Uniwersalną.
 
Ale kosmos jest zupełnie inną sprawą.
Zresztą nie ma miejsca na układ
słoneczny. A co dopiero wszechświat,
chyba że na marginesie. W rozmiarze standard.
 
Uwaga, słabo dopracowany autor.
 


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 july 2016

Cumulunimbusy


Czekam na deszcz. Gwałtowny,
zmywający grzechy naszych braci.
Bo moje są bliższe ciału
albo na stałe zatopione w szkle.
 
Codziennie rano zamykam oczy,
świt boli, wypalając na skórze znaki
upływającego czasu.
 
Oczywiście nie śnię, sny kłamią,
szczególnie o tobie, nieważne
kim aktualnie jesteś.
 
Liczy się, że już nie przychodzisz,
wypełniając dzień nieobecnością.
Zbyt natrętną,
 
więc czekam na deszcz. Jakikolwiek.
 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 31 january 2017

Symbole

 


 Wybacz, modlimy się do innego boga,


więc zacznijmy od splunięcia. 


 


W tej grze najprostsze są poświęcenia,


bo kamień pije krew obojętnie,


bez obawy przesytu.


 


Mrucząc sekwencje modlitw zaciskamy


pięści pełne nawróceń. Słowo wyssane


z mlekiem matki staje się ciałem.


 


Łaknącym krucjat. Kapłani wprowadzają


poprawki do przykazań, 


twarz wykrzywia litania grzechów


— cudzych.


 


W chwale rozgrzeszenia krzyczymy brawo,


na widok ciał domniemanych nieprzyjaciół.


Szczególnie rodzaju ludzkiego.


 


Gdzieś w głowie kołacze wyraz sapiens,


przysypujemy go warstwą próśb


o zagładę barbarzyńców.


 


Wybacz, modlimy się w innych kościołach


— oto jest miejsce kaźni.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 december 2017

Czcze milczenia

Obciążony skazą miłosierdzia rozsupłuję
życiorysy. Na rogatkach miast,
gdzie drogowskazy wyznaczają marszruty.
Przeciwne do ruchu.
 
Więc frasobliwie wybieram skróty i prowadzę
skazańców na manowce. Lub bal.
Tam pieczemy ziemniaki w popiele,
karmiąc nimi strachy na wróble.
 
Wcześniej wycinamy im usta, okrutne,
wąskie kreski broczą słomą.Bez słowa skargi.
 
Przed nami droga zapada się w przedpiekle,
a dookoła anioły suszą skrzydła.
Zamokłe po upadku.
 
Cisza natrętnie zwiastuje. Kolejny
dzień na przykład.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 28 november 2017

Chabanina

 
Specjaliści od robienia cudów
stoją w kolejce. Do jatki.
Dania mięsne i śmierć
dla wegetarian.
 
Chociaż sałatka jak najbardziej,
z kiszonym ogórkiem. Na zakąskę
– po ciężkim dniu trzeba spożyć.
 
Odpowiednią dawkę,
choćby owoców z drzewa wiedzy
niekoniecznej. Bełkotliwej, do zapomnienia
wraz z brzaskiem.
 
Wrzeszczącym obelgi w nadmiernie
rozszerzone źrenice.
Ale ból przemija, pozostają tylko
wszystkie wiersze.
 
Napisane prozą i wprost przeciwnie.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 june 2016

Może za zakrętem

Nudy – przedśmiertelne,
dookoła tropy zagłaskanych kotów.
Sączę czas przez serwety
– ręczna robota, najprzedniejsze
destylaty.
 
I choć na dworze kwaśny deszcz
to biegnę, pod parasolką
koktajlową.
 
Grzmi, a w gardle wzbiera krzyk:
jeszcze będę. 
Tylko już nie wiem kim,
skoro koty.
 
Nudy – pośmiertne.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 september 2016

Nic do (do)dania

Po zmroku wypełzają słowa,
które należy wypowiadać nie otwierając
ust.
 
Bo później brzmią niczym nagłe otwarcie
drzwi. We śnie.
Na szczęście, być może, nastaje świt.
 
Nagłym spłynięciem w rozedrgane powietrze.
I nie jest wierszem, chociaż bezsprzecznie
liryką.
 
Pięknie należy wyszeptać,
ale tylko przez szczelnie zasznurowane
ręce.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 august 2016

Numerowane piekła

 
I odpuszczam ci moje winy.
 
Zachłannie spijam ciepło ust
przypadkowo poznanych kobiet.
Już nie chodzi o drżenie,
ani tym bardziej słowa.
 
Później kulę się w ciemnych zaułkach,
bez śladu wiary w przebaczenie.
Czymkolwiek jest.
 
Schodzę coraz niżej, w najzimniejsze
rejony. Tu każdy haust powietrza
to ten ostatni. Oraz pierwszy
 
krzyk wyrwany z niedorozwiniętej krtani,
bez zdolności przełykania.
Najprostsza agonia, nazywana narodzinami.
 
Bez celebry, to tylko zamienianie numerków,
losowo wybranych. Od zera do nieskończoności,
a nawet poza liczbami.
 
Jako i ty odpuść winowajcom. 


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 august 2016

Plastik


Nie prowadźcie mnie za rękę, sam sobie
pościelę i się nie wyśpię.
W zanadrzu mam jeszcze tyle
pięknych kaców.
 
– powtarzam niczym mantrę, zatopiony w tworzywie
jak owad. Poplątane odnóża
utrudniają koordynację czasu
i przestrzeni. Zamkniętej na zewnątrz.
 
Odczuwam, ale coraz szczelniejsze warstwy
tłumią sensy. Może śnię otworzywszy
oczy, coraz szersze od przymgleń.
 
Tęsknię za czystą formą, nieskalaną
otoczką słowa. Lecz to w nim jestem,
chociaż dookoła więcej i więcej
niedopowiedzeń.
 
Nie prowadźcie mnie za rękę, pójdę
w przeciwnym kierunku. Nawet, jeśli w zanadrzu
tylko puste pięści, to zawsze gotowe do gestów,
niemodlitewnych.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 august 2016

Autocenzura


Nieustanne prowizoryczne przeróbki
wszechświata wywołują chandrę.
Chociaż jest
cała paleta prawd uniwersalnych.
 
Do wyboru, w każdym możliwym
kolorze.
A reszta jest
niedopowiedzeniem.
 
Ewentualnie:
każde wyjaśnienie jest dobre.
Zresztą.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 july 2016

Kadisz za nieumarłych


Nie jestem drzewem,
skazany na pamięć w garściach zaciskam
proch. Z którego już nie powstanę.
 
Pielęgnuję słowa,
nawet jeśli bez znaczenia,
jednak składam je na czołach,
umęczonych.
 
Pot wrzyna się pod skórę,
krąży w krwioobiegu.
Wypluwam sól, na ofiarę, ziemia
przesiąka. Na wylot.
 
Jestem drzewem,
schnę nieprzerwanie.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 december 2017

Spełnialności

 
Dziadek opowiadał różne historie,
niekoniecznie o wojnie, jednak wszystkie
przesycone zapachem kartofla
z ogniska.
 
Później, w snach widywał ręce
wyciągnięte po jeszcze,
łapczywe, chętne.
 
A świat za oknem powoli
wykruszał się w dłuższe godziny.
Bezrozumne cienie kładły głowy
w nogach łóżka.
 
Może nawet mruczały jak koty,
gotowe do pieszczot.
I nagłego skoku,
gdzieś za coraz to bardziej rozmyte
granice horyzontu.
 
Przyszły milczenia, z każdą chwilą natrętniejsze
zabierały fragmenty oddechu.
Aż do końca, gdy pozostał tylko dym
z ogniska.
 
Bez zapachu kartofla.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 july 2016

Pornografia


Nieszczelne sny przepuszczają treści
zakazane dla nieletnich.
Na przykład trzydziestolatków i starszych
miłośników prokreacji.
 
Zatykam dziury stronami pism
z pruderyjną nagością
retuszy.
Ale bez dostępu powietrza nie mogę.
 
Pisać o miłości.
Pozostaje bełkot zalanych filozofów,
cedzących słowa w kolejce pod nocnym
dawcą rozkoszy.
 
Uciekam,
zbluźniłem niewiarą w wielokrotne orgazmy.
Jednak bezskutecznie, zawsze się odnajduję.
W lustrze.
 
Więc wietrzę, dziurawiąc okna.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 june 2016

Słowostwórstwo

 
Także pornografia kłamie,
nawet krótkie onomatopeje
oszukują.
 
U podstaw, ale zawsze można
to zrzucić na omamy słuchowe.
Albo inicjację, kolejną.
 
Jednak oglądamy spocone ciała,
z udawanym niesmakiem,
później śnimy nierealizowalne fantazje,
a świat przecieka pomiędzy.
 
Orgazmy są za krótkie
aby mierzyć nimi upływ, tylko zadyszki
mówią same za siebie.
 
Zresztą zawsze mamy za ciasne sypialnie, a życie
to zupełnie inny temat.
Mimo wszystko na początku było słowo,
 
bardzo krótkie.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 june 2016

Ars


Ciągle piszę ten sam wiersz,
do znudzenia. Mówią, że poezja sflaczała,
chociaż podobno siedmiuset debiutantów rocznie
rozpoczyna oczekiwanie na Nobla.
 
Z niecierpliwością zalewając klawiatury kawą
produkują nowe frazy,
gdzieś na granicy genialności, z poważnym
przechyłem na jedną stronę.
 
A może to świat okulał, trójnogi kuśtyka
w przyszłość. Warcząc niczym stary pies
na cienie w pełnym spektrum ślepoty.
 
Ale jest dobrze, bo na konkursie nie było
ofiar śmiertelnych. Podobnie jak poezji,
lecz to druga strona wytartego medalu.
Albo lustra – niepotrzebne można skreślić.
 
Ciągle piszę to samo wierszydło,
bez początku i końca
– życie lub wstęga Möbiusa.
Do dowolnej nadinterpretacji.
 


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 june 2016

Piekło zamarznie


Kłamiecie tak uroczo – rzekł szatan,
bo on zawsze rzecze, do wyznawców.
Przy tym wyróżnił ciepłym uśmiechem
proroków. Kumulacja szaleństwa w oczach.
 
Tymczasem świat zastygł niczym komar w bursztynie,
już nie krwawi rozmyty w eterze pełnym trzasków
i reklam. Ziemia traci oddech, przez ciągłą zadyszkę
apokalipsy nie będzie.
 
A przynajmniej spektakularnej – ot wymrzemy,
bez szans na zmartwychwstanie.
Nawet nie wykopią naszych kości
by je pieczołowicie umieścić w gablocie.
 
Szatan obgryza kopyta, średnia temperatura spada.
Diabelnie szybko.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 june 2016

Gawry


Przypadkowe spotkania z kusicielami
są pełne wiary w spełnialność.
Wróżb z lotu ptaków albo wnętrzności
szafy.
 
Pełnej mocno przejrzałych
słów. Odpowiednich do zaklejania dziur,
międzyludzkich.
 
Chociaż przepaście coraz głębsze
a na ich dnach zapomniane dzieciństwa.
Zatem rozsyłam listy, w nich bajki
bez puenty – do dowolnej interpretacji.
 
Niepiśmienny listonosz jest gwarantem
tajemnicy korespondencji.
Szczególnie gdy nuci pod nosem:
 
Stary niedźwiedź mocno śpi.
 

 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 april 2016

na jałowej ziemi


Człowiek zasiał kości przodków na ugorze,
czeka na plon nieurodzajów.
Wymodlone deszcze nie spadają,
nędza na przednówek.
 
Na nic krew baranka, woń kadzidła,
błagalna intonacja. Pierworodni
zaciskają powieki bojąc się ciemności
i nieprzeniknionych oczu ojców.
 
Matki załamują ręce piekąc chleb
z garści plewów rzuconych na wiatr.
Obłąkani tańczą zataczając kręgi
aż do upadku.
 
Bóg nie zmienia planów, więc wypadli
z obiegu toczą się po bruku
– zdawkowe monety niewarte
nawet spoconej ręki żebraka.
 
Na jałowej ziemi wzeszły kościotrupy,
klekoczą kośćcem odstraszając kruki.
Na horyzoncie czterej jeźdźcy
zawracają konie.
 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 february 2017

Kicze

                            
Widziałem wszystko, ale tylko z wierzchu.
 
Tuż nad ranem bogowie opowiadają
bajki. Typowo niedobranocne,
przecież zmrużenie kosztuje
- obola.
 
Albo inną umarłą monetę.
A jeszcze niedawno kłamali:
bierzcie i jedzcie, oto jest.
Kęs dobra i zła.


Na dziś pozostały beznamiętne
kopulacje. Oraz lunatykowanie na krawędzi
związków. Bez przyczyny.
 
Ignorujemy nagminnie powstające
nowo twory, nucąc piosenkę bez refrenu
wciąż tworzymy nowe parabole.
Niestety z tą samą puentą.
 
Uznając za pewnik kobiecość
natury uśmiechamy się do lustra.
Niekoniecznie wierząc w szczęścia,
za to święcie w wczoraj.
 
Miałem wszystko, ale tylko od środka.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 april 2016

Miodosytnie


Bawisz się kulkami słów
– metafora rzucona na bruk,
wcale nie przed wieprze.
 
Jednak czujesz się lepszy, bo składasz
zgrabne pustki w karkołomne
konstrukcje.
 
Wielosłowie osiada na wargach
– proch wczorajszych istnień.
Jesteś i to powinno wystarczyć,
jednak  jeszcze domniemana wielkość.
 
Cóż z tego, że bez skali porównawczej,
sam sobie w zupełności wystarczysz
za odniesienia i wyznacznik.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 february 2018

13 reakcji wykrztuśnych czyli łyk absyntu

 
Z pokrętną dedykacją dla miłośników sztampowej zupy
 
Nie mam żadnego pomysłu na życie,
więc napiszę wiersz
– kolejny przejaw geniuszu.
 
Może coś o graalu, najlepiej zacząć
od absolutu, chociaż trzeba się wspiąć
na palce.
 
W końcu jestem ślepy jak kret,
ten bez skrzydeł.
Tutaj tłumaczę: to się ma tak...
 
Już się zgubiłem w zawiłości metafor,
ale odpowiednio rozdęte,
czyli jestem
nieściganym mistrzem (z dużej koniecznie).
 
Z góry ostrzegam: będę się kłócił.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 july 2017

Bajka dla niedoszłych

 
Istotnie – siedmiu krasnoludków
to małe, pokraczne gnojki, myślące
tylko o robocie.
I tu zjawia się Śnieżka,
 
misterna konstrukcja pęka jak bańka
z samogonem. Pędzonym w innej
baśni. Tam gdzie długo, szczęśliwie
nie zaśniesz.
 
Bo we śnie czai się morderca
albo domokrążca z naręczem
niepotrzebnych sprzętów.
 
Zrzucamy je na stertę, będzie ognisko,
zaproszono Złego Wilka.
Nie wiadomo czy przyjdzie
– w końcu Kapturek na ścieżce
wojennej.
 
Tymczasem za siódmą górą
podobne fantasmagorie
oraz pozostałe choroby psychiczne.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 august 2017

Po przekątnej

 
Nasze drobne skurwysyństwa 
podobno się nie sumują.
 
Wpisany w okrąg bełkoczę
co ślina przyniesie
wraz z północnym wiatrem.
 
Z drugiej strony róża zdechła,
nie podlewana, nawet deszczem.
Mały Książe targnął się nieskutecznie,
Pijak wciąż zapomina.
 
O toaście.
Powoli przestaję wierzyć w inne planety
leżąc płasko, z nosem w ziemi
węszę.
 
Inni przedstawiciele zwierzyny łownej
wymownie pukają.
W niemalowane.
 
Co prawda już nie kultywujemy przesądów,
tylko nikomu nie żal
ogarka.
 
Obecnie próbuję wpisać się w trójkąt,
trójcę lub trójprzymierze.
Jako kąt czwarty, niedoceniany
w geometri.
 
Albo innej nauce, także zupełnie niepotrzebnej.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 july 2017

Zakaz noszenia wąsów

 
Diabli nadali
telegram, pod koniec zaszłego wieku.
Więc już nie przyjdzie, doręczyciel
zakopał służbową torbę.
 
W ogrodzie rozkoszy ziemskich.
Tu ostatni idealista kradnie
cukierki umorusanym dzieciakom.
Płaczą rzewnie.
 
Nie swoimi łzami. Tychbrakuje,
ciągły deficyt na półkach, a ostatnie
krokodyle wyszły.
 
Do kina, na melodramat.
Tymczasem nielegalnie nieogoleni spiskują
w najciemniejszych zaułkach.
 
Niestety, czas minął, wbrew twierdzeniu:
Boże młyny powoli mielą.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 july 2017

Mam na imię Adam, Kain, Hiob

 
Bawię się w naditerpretację grzechów,
za to spłonę w piekle, ale nie jestem pewien
po której stronie. Lustra.
 
Popękanego na fragmenty
– siedemset siedemdziesiąt siedem
lat nieszczęścia.
 
Albo inna liczba, w przybliżeniu
od zera do nieskończoności.
 
Zresztą wypędzony z raju
noszę piętno. Z dumą, bez zadęcia.
Brakuje mi tylko figowego liścia,
aby okryć węża, marznie.
 
W prognozie coraz dłuższa zima.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 march 2016

Trawestacje


Schyłek lata, chcieliśmy wierzyć
w nieskończoność. Przynajmniej w wąskim zakresie
jutra. Odległego niczym drugi brzeg życia,
jednak na wyciągnięcie ręki.
 
Tylko że nikomu nie chciało się sięgać,
skoro już splątane ciała przybrały
jak najwygodniejsze pozycje.
 
Ćwiczyliśmy je z zapamiętaniem,
szczególnie gdy noce były zapchane gwiazdami
aż trzeszczały w szwach.
 
Gdzieś poza horyzontem jesienie
pyszniły się zachodami barw.
Biorąc to za dobrą monetę wyrzucaliśmy
reszty przez lewe ramię.
 
Wiedza, że należało je zbierać przyszła
zbyt późno. Pozostał tylko ironiczny uśmiech.
I miejsca całkowicie puste.
 
Bez nas. Albo dla.
Zresztą kroki wypiła ziemia. Do dna.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 february 2016

Tkanka bliznowata


Dookoła żywa materia
języka. Zdania złożone na wyższym
poziomie.
 
Nie wiedząc jak oddychać
wulgarnie grzebię palcem
w otwartych ranach proroczych wizji.
 
Ślepy, przyziemiony, koncentruję się w rejonach
bliskich piekłu i wszystkim grzechom
cielesności.
 
Tysiąc i jeden smaczków,
które tu zwykliśmy nazywać życiem,
drażni zmysły.
 
Powoli tonę w ulicach. Po fakcie zejście
zarośnie. Później zachłanne kroki zedrą
strupy.
 
Do gołej skóry miasta. Koniec.
Albo początek.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 august 2017

Przeciągi w piekle

 
Nie gaszę światła w lodówce,
za co zostałem potępiony
przez staruszkę z jabłkiem.
Niedojedzonym.
 
Chociaż, nielogicznie, ogryzek
wciąż leży na podłodze i wpada
pod nogi gdy próbuję wybiec
przez szeroko otwarte ramiona.
 
Bo na korytarzu pożoga wzbija
kurz, nic nie widać,
szczególnie przez martwe 
od zeszłego roku okna.
 
Więc przyklejam do ściany, do góry
nogami wszystkie grzechy.
Bliźnich.
 
Co będzie policzone, na poczet
przyszłych błędów.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 september 2017

Prapoczątek

 
Nie jestem od zakończeń.


Te cholerne zamglenia spadają
z deszczem.
Tym z bezchmurnego nieba,
później bezbarwna tęcza.
 
Bez żadnych obietnic i właśnie
w tym momencie: Uwaga. Przerwa
na reklamę.
 
Bez sensu, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa 
składamy się z cząstek. Małych,
coraz mniejszych.
 
Nic nie poradzisz: piekło, niebo
oraz inne kłamstwa na śmiertelność.
Poza tym są jeszcze bolesne
nienazwania.
 
Lecz to całkiem inne piękno,
bo w zasadzie: 
nie jestem od zakończeń.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 august 2017

Obrzydliwość

 
Tego wiersza nikt nie napisał.


Nawet pomiędzy przystaniami,
w których woda jest gęsta
od wymiocin.
 
Panów wszelkiego stworzenia.
 
I tak popłyniemy,
dziurawą łódką na otwarte wody.
Tam, gdzie przegniła ziemia rodzi
tylko trumny.
 
Bez złotogłowia.
 
I nie będziemy oddychać
w usta wbijając pięści.
Dopóki nie ustaną szepty
narodzonych przed poczęciem.
 
Tego wiersza nikt nie przeczytał.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 january 2018

Bezsenności

 
Niepełne zdania snute jak dym
z najtańszych papierosów.
Być może z odrobiną
poczucia winy.
 
Chociaż dominuje wstyd,
szczególnie przed rozbitym lustrem
– oto jest przyczyna pernamentnego
niedogolenia.
 
Jednak wolę wierzyć, że to sznyt,
sposób na wyrażenie siebie
rodem z kiepskich poradników.
Bełkotliwa filozofia wywołana
nadmiarem, na przykład dróg,
którymi mógłbym iść.
 
Nie tylko w stanie upojenia
jednym czy drugim z długiej listy
grzechów.
 
Oraz, co oczywiste przed niedoszłym
przebudzeniem – cnót.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 april 2016

Hymny do pogan


Wypijmy zdrowie wstrzemięźliwych,
na wąskiej dróżce cnoty
rozpychających się łokciami.
 
Mętne wywody zdymisjonowanego kapłana
starej wiary wzruszają do łez
stałych bywalców wypalonych
do kości chramów.
 
W zgliszczach szukają śladów libacji
bełkotliwie wznosząc modły. Pokątnie
oddają mocz na jeszcze ciepłe tropy
wczorajszych wojowników.
 
Jednak nigdzie nie widać ścieżki
do krainy płynącej mlekiem
i miodem (tym przede wszystkim).
 
Więc kapłan złożony w ofierze zasypia
ponownie wtulony w matkę.
W ostatnim toaście przełyka ślinę:
 
Daj żyć i pozwól zgłupieć innym.
O to prosimy na odchodnym.
 


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 august 2013

Zupa z muchomorów


Poszukiwacze zaginionej arki snują się od śmietnika
do śmietnika. Osiedlowe pytie złorzeczą:
Kiedyś sobie biedy napytasz.
 
Kuszenie losu na tysiąc i jeden sposób,
wrzucanie pająka w mrowisko, wyrywanie
skrzydeł muchom.
 
Kto nie potrzebuje pieniędzy, ręce do góry.
Wysoko, z dłońmi na zewnątrz.
W geście przyjaźni ponad podziałami
bogaty – biedny.
 
A ty jedz, do upadłego, przecież
wiesz – diabeł tkwi
w pudełku.


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 december 2011

Garść puchu


  I. Kocha. Nie kocha                                                         
 
Dziecinna zabawa, jednak
uparte zrywanie listków.
I kartek z kalendarza.
Później brodzenie w coraz gęstszym
stosie.
Tęsknota.
 
Gdzieś tam ludzie oddychają
w powolnym rytmie walca.
Czasami znacznie szybszym.
Intymnie.
 
Nogi drętwieją od szybkich
spacerów,
po nocach. Na dzień się już nie
czeka
i wieczór pachnie inaczej.
Najpewniej beznadzieją.
 
Chociaż, być może,
zaprzepaszczeniem.
 
  II.Chwała niech będzie                                                      
Pierwszym pocałunkom. Dłoniom
błądzącym
na oślep. Niepewnie.
Drżeniu, co ogarnia.
Niespodziewanie.
W ułomnych chwilach.
 
Stawaniu się pełniom. Doskonałością
zatracenia, Temu, czego nie trzeba
wymawiać. Nawet szeptem.
 
Całemu światu w jednym słowie.
„Jesteś”.


  III. Śniłem                                                                          
 
Byłaś wiosną w upalne lato
i szarą, przymgloną jesień.
Piłem z ciebie nieprzytomnie.
Zachłanny,
wierząc w bezdenność.
 
Uleciałaś wraz z ostatnią kwadrą
roku. Znowu dech zaparło.
 
Nagle zabrakło wybaczeń, łzy się
wypłakały.
Czas popędził na złamanie karku.
Zostałem
z ostatnim zdjęciem.
 
Takim bez uśmiechu,
tylko i wyłącznie na pamiątkę.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Światełka dla zbłąkanych wędrowców, Antypody, Ołowiane żołnierzyki, Sumowania, Perpetuum mobile, Zabawy w gruzowisku, Horoskop na rok przeszły, Bez pokrycia, Początek, Ulęgałka, Mrzonki, Kolaps, Dobry dzień na nie pisanie wierszy, Rozmowy sepulkarne, Delete, Raj przeklęty, Raj nieobliczalny, Raj wyzwolony, Raj niewydarzony, Kulinarna śmierć wszechświat, Kury na krużganku. Uwaga płytki wiersz, W czasie deszczu, Inhibitory, Gawry, Gawry, O czym szumią wierzby, Duperelki, Gatunek wymarły, Cydr z cynaderek, Monter koszmarów, Nad głęboką wodą, Kosmos w rondlu, Kwaśne deszcze, Pokój bez widoku, Czarno na czarnym, Fenologia, Kodycyle, Świat uzależniony, Rozbrygi, Martwe ptaki, Fazowanie, Komentarze apolityczne, Życie w przeciągu, Mroczne bajania, Znaki nieszczególne, Dzień bezgwiezdny, Słońce świeci zbyt głośno, Fantomy, Pierwsza wieczerza, Sklep z pustymi butelkami, Raj monotonny, Człowiek z szafy, Znajda, Cholerny surrealizm, Poronione bajki, Krótki wiersz o śmierci, Wiersz o dziurawych skarpetach, Czterdzieści i cztery godziny apokalipsy, Żywe trupy, Sen o kawie, Sen o kawie, Wyższa szkoła olewactwa (4), Wyższa szkoła olewactwa (3), Wyższa szkoła olewactwa (2), Wyższa szkoła olewactwa (1), Mamrotanie, Z menelskiej ławeczki, Parytety, Milczenie na niedzielę, Post mortem, Nie opowiadaj mi bzdur o miłości, Ogród na dzień dobry, Popiół na kolację, Arka Mojżesza, Sen o winie, Sen o tobie, Ostatnia pieśń, I sprawiedliwość dla wszystkich, Sen o jawie, Sen o chlebie, Wiersz z wkładką, Wypociny, Carpe diem, Bez związków, Niedokładna kopia, Ogryzki, Wprawki, Eliksiry, Mitologiczne zwierzątka, Zdziwienia, Punkty odniesienia, Qasi wiersz, Klub niedoszłych filozofów (5), Klub niedoszłych filozofów (4), Klub niedoszłych filozofów (3), Klub niedoszłych filozofów (2), Klub niedoszłych filozofów (1), Zupa noworoczna, Kolacja na jedną osobę plus kot, Zic - zac, Piknik w grudniowym deszczu, Najdłuższa wigilia w życiu, Marnota, Wiersz chtoniczny, Metropatia, Nadprodukcja przecinków, Ogry w sklepie z fajerwerkami, Ostatnia gwiazdka, Prosta historia z minus sześć w tle, Szczekanina, Nie czyń drugiemu, Pustki, Epikryza, Król znowu jest nagi, Tłuszcz bezmlekowy, Katedra w ogniu, Uwaga wulgaryzmy, Ofensywa mięsożerców, Dekapitacja, Aleksyka, Upał w pudełku, Poskramianie mamutów, Ogórki w kosmosie, Wniebowzięcie pana D., Dystopia, Egzegeza alegorycznego wielbłąda, Statyczne powietrze, Ćwierćmroki, Teoria białej dziury, Kontrapunkcik, Asymetrie, Kogutek czy kurka, Sok ze smoka, Kurara na śniadanie, Wiersz mdły, W pustej lodówce, Taki sobie wierszyk, Kebabożercy, Punkt szczepień odwykowych, Przejesiennienie, Flaki, Nastroje. Psychodela, Post scriptum, Telefony z zaświatów, Eucharystie, Błahy temat, Teoria snów, Marginalia, Postprawdy, Cieki,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1