Sede Vacante

Sede Vacante, 18 listopada 2011

Efekt końcowy zabawy w cywilizację

Urodziło się w kajdanach. To życie witają z głodem zmian.
Coś co daje nadzieję. Oby powstał z kolan świat bez nocy i dnia.
Nadadzą mu imię głoszące koniec cywilizacji cieni.
Będą pokazywać partyzantom starego świata, ukrytym w dusznym podziemiu.

I dorastała Wolność do  misji. Wpajano jej rewolucję,
by kiedyś obalić Nowy Ład Panów. Laboratoria niemych duchów.
Lecz system się nie myli. Ma wszystkich i wszystko na dysku.
Banici kończą na szubienicy, z szeroko rozwartym pyskiem.


Zajęci mordowaniem milionów,
w imię przepychu, porządku i o zgrozo... pokoju.
Pochłonięci przetapianiem złota na nowe wartości,
i spijaniem słów z autoproroka. Programu do mentalnej chłosty.

Politycznie poprawni. Tresowani na kanapowe maskoty,
urodzeni, by zaliczyć dwie trzecie kalendarza i zrobić miejsce dla kolejnych stłamszonych.
Nauczeni nie myśleć za dwoje i broń boże nie zadawać trudnych pytań!
System zasilać akceptacją. Ostatecznie siedzieć cicho.

Wyrżnęli  ostatnie zgraje świadomych. Oczyścili świat z wyzwolenia.
Nadeszły tłuste lata dla twarzy znanych z pięknego prawienia.
Niezliczone armie produktów chciwości, prototypy mieszkańców ziemi,
przechadzają się hologramem ukwieconych alejek.... płyną po kablach złota strumienie.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 15 listopada 2011

Pieśń żałobna garbatych

Umierają kwiaty wystawione na parapet własnego, rodzinnego domu.
Starannie wypolerowany paznokieć pstryknął z pogardą. "Won z brudnymi łapami z naszych ciasnych salonów!"
Tu się mówi językiem poetów, a życie pachnie pasmem sukcesów.
Nie potrzebujemy waszego bólu i ciągłych błagań, lamentów.

Pięścią i krzykiem wytyczyliśmy sobie drogę do raju.
Siłą i pychą. Pożądaniem najwyższych piedestałów.
Nie oczekujcie współczucia i wspólnego stołu na tysiąc talerzy.
Wracajcie pod ziemię robaki. Nam się po prostu należy!

Mieliśmy być dla was. Powołani, by żyło się lepiej i w spokoju.
Lecz nie po to tron od was wzięliśmy, by teraz dzielić się tronem.
Zabierzcie wrzeszczące z głodu bachory, ostatni dobytek w walizce upchany.
Szukajcie swego obiecanego Edenu. Ale z dala od naszych pałaców!

My tu walca pod kryształowym żyrandolem. Szampana na wiwat władzy!
My tu rżymy z waszej głupoty. Że niby król opiekunem łaskawym?
To taki świat obdartusy. Ktoś musiał wziąć berło kuszące ponad głowami.
Zbyt wielu głupich i słabych, by stać bezczynnie, gdy można okraść i zhańbić.

Grzyb na ścianach spisuje historię podziałów. Dziecięcy płacz nie cichnie.
Znów pusto w garnku i kolejny list spieszy z  eksmisją.
Nienażarty Pan ze złotym piórem tworzy definicję polityki dla rodaków.
Oby więcej zer na kontach, a w sejfach zniewolonych umysłów. Tak... Potrzebujemy brudasów.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 5 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 listopada 2011

Niebo krwawych proroków

Majestatyczne cienie pojawią się na twoim ganku.
Jeszcze chwila i poznasz ich imiona. Wyspowiadają cię w krwawej  łaźni.
Twoje grzechy są im dobrze znane. Wielu już podobnych straciło głowy w imię świętego natchnienia.
Podróży przez pogańskie kraje, by  Bóg na złotym tronie był spokojny o swą ziemię.

Armie dotkniętych palcem stwórcy. Bo jego to wola, by dobro znów wypełniało świat po brzegi.
Nawet twój umysł nie jest bezpieczny, gdy nadejdą kapłani ostatniej wieczerzy.
Cokolwiek nie zrobią, ilekolwiek krwi nie przeleją,
w las kwiatów się zmieni, bo Wielki czuwa nad tą globalną rzezią.

Przynajmniej tak twierdzą. Wszystko nam powiedzą,
by jak najwiecej w  klatkach mieć niewolników. A ich władza nigdy nie przemineła.

Najważniejsze to być królem królów. Absolutna wola ludzkości zamknięta w jednym umyśle.
Nie ma nic bardziej cnotliwego, nic kąpać się w krwi buntowników.
Mianowane, białe anioły, te które ucałowały pierścienie,
oślepione ogniem i z obciętymi językami, stoją za nimi, jak osły. Lecz będą zbawione na wieki.

To świat kultu władzy i zaślepienia strachem pustki pośmiertnej.
Drżącym wystarczy fałszywy posążek. Byle tylko wziął ich w opiekę.
Plemiona najedzonych obietnicą wieczności będą posłuszne i wierne jak psy.
A reszta poniesie ciężar swych grzechów. Więc idą po ciebie. Zarygluj drzwi.

Wojny w imię bogów, racji i pokoju.
Płonące sztandary rozsądku. Białe gołębie czekają na śniadanie  dla krwawych proroków.
Kipią od fałszu i manipulacji cztery strony świata.
Znaleźli się słabi, naiwni. Chcą Boga? Więc go dostaną. Pora ich wyspowiadać.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 listopada 2011

Ród królów

Zamrozić zmęczonym oddechem czarne zasłony.
Nie wstać więcej z tronu martwej ciszy. Zamknąć oczy i nie otworzyć póki ciemność nie będzie trwać dobę.
Wyalienować się z rzeczywistości. Bo czasem to boli,
gdy czerpiesz z rzeki martwych wartości, a nad tobą kpią sobie stwory.

Pełne skarbce ideałów, lecz duchowi kanibale,
zeżarli z tego co mogli, a resztę grzechem nazwali.
Należysz do  nich, bo stos spalonych ksiąg wyższy, niż twój notes z zasadami.
Dziś liczy się pięść zaciśnięta, a nie kwiat w ręce brudne wciskany.

Upadam na kolana przed panem długiego bata.
Porozbijany na tysiąc kawałków, nie pozbieram  się bez błogosławieństwa perfumowanej władzy.
Lecz dla sędziów wszechwładnych wrażliwość jest kalectwem. "W kajdany i pod ziemię!
Wszyscyście nam nóg niegodni obmywać! Ród królewski może być tylko jeden".


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 listopada 2011

Bastylia

Ni cienia nie widzę w swoim koszmarze. Mokre, ceglane mury cichcem drwią z nadziei,
że wydostanę się z tych lochów, a diabły rwące mą skórę na pasy, to tylko mroczne złudzenie.
Połamię paznokcie na strachu i płaczem udławię się razy cztery,
ale muszę stąd uciec. Obłęd, szaleństwo! Dozorca piekła, choć wita u siebie.

Przeraża mnie w siłę rosnący Ten Drugi. Wyśliznął się z krypty pod sercem i szczerzy głodne zębiska.
Co by tu zniszczyć i przekląć swym gniewem? Co by tu wsadzić sobie do pyska?
Jad z najmroczniejszych tajemnic stworzenia. Kalectwo pierwszego dotyku.
I oto witaj zgubo serc pięknych, gdy korona  na łbie żalu i krzyku.

Spłoną ostatnie księgi spełnienia. Pamiętniki wspomień padną wycieńczone.
Odda tron osłabiona dusza, pokornie do ścięcia schylając głowę.
I stanie sie ciemność. I łzy czarne, smoliste, policzki poranią.
I nie zabliźnią się piekące szramy i nie zakrzepnie krew w przeklętych ranach.

Nie padnie Bastylia jak domek z kart, ni ogień największy nie spali wroga.
Nie rozerwie krat żaden siłacz, bo to nie wojna na ziemi... lecz w głowie.
Łańcuchy wpijają się w serce, dusi mnie bezsilność pajaca.
Lecz co dzień to samo powtarzam zaklęcie: Niedługo uwolnię się od Piekła. I ja będę Bogiem. I ja będę Katem.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 stycznia 2012

Puzzle z chmur

(Wygrzebany z mojego "archiwum", starszy wiersz)



Wysoka trawa ma swój urok. I żeby mleczem i fiołkiem gęsto ozdobiona.
Niech na wysokość rzęs otula. Niech wietrzyk smaga z lekka i zimnym piwem oblany, rozpłynę  się w tej  przyrodzie.
Błyszczące ostrza opalonego fryzjera, z dala. Nie pasują tutaj wcale,
tylko dwa dni odcięte starannie nożyczkami od pamiętnika. Tak, żeby ani jedno zdanie.

Słomiany kapelusz. Nie, żebym dość miał słońca. Jakoś symbolicznie, nachalnie wysysając symbolikę odpoczynku,
tak mi się kojarzy. I w zębach słomka. A z  chmur ułożę puzzle. Ileż tam zwierzątek i zabawnych ludzików.
Jak kiedyś, gdy nic jeszcze nie wiedziałem o świecie.
Wieczorne ziemniaki ze śmietaną i znów pod kołdrę zbyt wcześnie.

Zakręcę globusem i rozbiję zegarek. Wypowiem jakieś stare zaklęcie.
Może akurat się uda. I będę wszędzie, a czas stanie w miejscu.
Zapach siana i ta wysoka trawa. Maki? Hmmm, na pewno mleko prosto od krowy...
Byle nie tu. Byle nie tu mechaniczny Boże i Matko boska fabryczna, patronko  zniewolonych.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 17 stycznia 2012

Apostoł obłędu

Lodowate objęcia drugiej strony. Tam gdzie nie sięgnie światło waszej dobroci.
Najciemniejszy zakątek nocy ukłoni sie przed skamieniałym dzieckiem z rozbitym  kryształem na dłoni.
Pod kryptą świata spieszących donikąd, z rozkoszą na ustach umieram.
Bo jak nie kochać bólu, który ci bliższy, niż wszystkie wspomnienia z poszarpanego klasera?

Dokąd skierować kroki? Na powierzchni wyłapują bachory nadwrażliwej rozpustnicy,
synowie handlarza niewolników i przekupionej tombakiem Matki Znieczulicy.

Popycha mnie z błogosławieństwem zły duch wieczności,
jakby w mej głowie odrabiał pańszczyznę dla piekła. Wabik na dusze skaleczone smakiem chłosty.
Jad liżącego szyję stwora zastyga jak skorupa. Zmieniam skórę. Pancerz z opętania.
Jutro będę apostołem obłędu. Ale z dala od tego świata.

Moja droga to trud i ciężar. Niezdiagnozowane pragnienie nieistnienia,
pokocham jak swoje to dziecię. Wszystko będzie prostsze, gdy odetnę pępowinę powtórnego narodzenia.

Nie zliczę, który już raz jestem duchem, co zdechł na rękach cudzej tożsamości.
Tymczasem kolejny uśmiech ciskany w kąt dla statystyk. Fałsz przeżuwany z ohydą, by łatwiej wam było mnie kochać.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 4 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 marca 2012

Danie z żebra

Stos połamanych życzeń.
Pod ostatnim pokładem …Już nie mają siły, by krzyczeć.
Winogrona z królewskich stołów? Nie…
Danie z własnego żebra.
Złote są tylko marzenia. Talerz, jak zawsze z drewna.
 
Znowu pytamy o spokój. Odpowiedź drwi setny raz.
„Polaczków trzymamy w klatkach. Ojczyzna jest tylko w nas.
Bieda i rozpacz, to obowiązek! Ktoś musi nam to dać.
Wszystko, co by posiadał. Za was zdobędziemy ten świat.”
 
W chwili, gdy pragniesz kochać, lecz rozsądniej chyba by
skończyć ze sobą,
 „Czyż nie zasłużyliśmy na szacunek? Ile kosztować ma godność?
Czyż nie Polacy, o Panie spodlony, który odbierasz wszystko
co dane?
Ciężką ręką i wiarą, że nasze. W trudzie i znoju zapracowane.”
 
Lecz Pan nie odpowie. Nie przywykł do babrania się w chlewie.
Zabić, okraść, czy zhańbić.  Do nas tylko w potrzebie.
Naród jest garścią nawozu. Plony zbiorą już sami.
I znów „To dla waszego dobra.”
(Ciii… Szczamy na tych pod nami.)


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 11 marca 2012

Jeden.

Moja moc? Przezrocze. Niepewny szept. Usłyszcie, błagam.
I tak samo, niech nie dosięgnie. Dwoje z tą klątwą się zmaga.
Posągowa ignorancja, bezczelność idioty. Wiesz już na co choruję?
Lustro przed tobą. Choć od tyłu się skrada, pod waszymi stopami ból rozsypuję.
Tajemnica sprzed epoki króla. Domieszka świeżego powietrza,
dwa plus dwa znaczy siedem. Zbyt mało Jeden, by moje kajdany rozerwać?

Na co dzień "nie znamy się tylko z widzenia". Na co dzień pożądasz mej siły.
Wczoraj cię nie obchodzi. Jutro znowu zrobimy zadymę.
Smutek łamany przez tęsknotę. Potrzebę.
Nagość w skafandrze, przed wami. Ale przecież nie wiecie.

Nie krzyknę na głos, a ty nie zapytasz. Bliscy, jak dwa obok cienie.
Lecz nie waż się mówić, że znasz mnie od dawna.
Znamy się
tylko
z widzenia!


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 8 marca 2012

FAŁSZ

Fałszywe spojrzenia nakazują mi nie spuszczać z nich wzroku.
"Patrz na nasze uwielbienie! Spijaj miłość z ust. Raduj się".
Obłudne przytulanie do piersi.
Najlepsi przyjaciele.
Bracia i siostry.

Dlaczego tak żałośnie udajecie oddanie?
Wbijcie nóż w plecy, albo lepiej w serce. Rozkoszna porażka. Uwielbiacie mieć rację.

Tymczasem... Bukiet w kwiaciarni, by wprosić się na gorącą herbatę.
Akurat nie ma nic innego do roboty.
"On zawsze się nabiera. Zawsze ma otwarte ramiona. Chce tylko kochać.
Niech ma, póki jest potrzebny".

Fałsz.
Wypełnianie czasu pustymi deklaracjami. Byle do kolacji.
Szczerość jest trudna. Mogliby nas wyrzucić poza nawias swoich znajomych.
A co poczniemy nie mając znajomych?
Kto nam wtedy zagospodaruje życie, którego nie umiemy wykorzystać?

No to fałsz.

Oj, wszyscy kłamią. Wyrzuty sumienia?
Nikt dziś nie mówi prawdy.
Po prostu spotykamy się, by pogadać.
Zabilibyśmy każdego, kto nie zrobi nam laski.
Ale z kimś trzeba.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 28 lutego 2012

Marsz żałobny. Za zdradę narodu.

Nisko latają orły szlachetne. Szponem i dziobem walczą o spokój,
o czyste Niebo, dom prześwięty. Nas wszystkich. Niepodległego narodu.
W dole im przyszło szukać ratunku. Desperacko szarpać ofiary,
by nigdy nie spadła lektyka wielmożnych, z królestwa nad naszymi głowami.
 
Biało czerwone ptaki w koronach. A sztandar pod gniazdem, jedynym prawdziwym.
Zapamiętajcie ich na kartach historii. Bohaterowie, wybawcy. Szlachetni męczennicy.
Dziś toczą wojnę z własnym rodakiem. Nazwali to swej krwi ofiarą.
Poświęcenie za ostatni grosz. Lecz z naszych dłoni chleb wyrywają.
 
Nisko dziś przyszło latać ojcom. Tym w koronach ze złota i pychy,
by ziemię ojczystą ratować, przed darmozjadem z brudnej ulicy.
Ni rąk nie pobrudzi, ni łopaty nie wbije w lepsze czasy dla kraju,
lecz już wiozą go przez plac Zbawiciela! Witaj nam właścicielu Polaków!
Błyszczący powóz, i krzyżyk na piersi. Tarcza na ciosy, gdyby ktoś się ośmielił.
nie rozlicza się bożych synów! Im za to pozostaw myślenie.
 
Coraz niżej szukają wyjścia z tunelu. Zabłądzili pędząc za uciekającym korytem.
Jak wrócić teraz w swe progi, gdzie znowu berło, sakwa i bat towarzyszem?
Jak ciągle nie być motłochem? Jak wytłumaczyć idiotom z wieczną nadzieją,
że to wszystko wciąż dla nich i basta! I na nic im pospolite ruszenie!
 
Padają kolejne klucze bocianów, wycieńczone zimą stulecia,
a który nie zdechnie pod butem losu, dobije go orzeł kolejnym przymierzem.
Płaczą i błagają o litość, prawdziwi przecież, Polacy patrioci!
Nie zabierajcie nam ojczyzny...Nie zdradzajcie tego, co powinniście kochać.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 21 lutego 2012

Ludzie prości

Ambony znów ociekają wyrokami sprawiedliwych.
Wyplute wyznanie wiary. Ciosy zadane nieomylnością i krzykiem.

„Śmierć odmieńcom! Na marginesy. Pod czerwoną krechę!
Nikt inny, niż my nie godzien ulic kalać spojrzeniem.
 
Pożeracze horyzontów orzekają o winie.
Sekunda i nie użyte ni słowo, by nadać ci nowe imię.
Komisja pierwszego wrażenia. Sąd stadny oznajmił po raz kolejny,
kto owcą, kto wilkiem. Okładki ksiąg fruwają nad stosem historii przeklętych.
 
Właściciele domu grawitacji polują. Nie łudź się, że front ucichł na chwilę.
Kto wychyli się zza drzewa prawdy, straci tożsamość cnoty zwanej „Cisza!”.

 
„Z piekła rodem. Wracaj skąd wypełznąłeś! W takim ciele duch tylko plugawy.
Obraz na skórze? Szata nieskromna? Metalem okute oblicze, czy włos nieco długawy?
Mamy już ludzi na stanie. Wybryki karamy chłostą.
Nie praw nam o wartości człowieka!
Osobowość, a jakże! Byle droga twa zawsze prosta.”
 
Pagony nadmuchane trofeami skonsumowanych rozumów.
Unoszą się nad sądem dnia ostatniego. To oni wiedzą! Obyś nie poczuł takiego bólu.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 lutego 2012

Król psychopatów

Jestem rakiem serc bijących jednostajnie. Królem psychopatów.
Bo któżby mnie nazwać zechciał inaczej, gdy każdy grzech obnażam, definicji dobrobytu świata?
Jestem cierniem na białej szacie stworzenia, co się zwie doskonałość ludzkiej rasy.
Nie popatrzysz jak na okaz zdrowia, gdy zdrową, nie odrębność. Przystanek „Nie potrafimy żyć inaczej”.
 
Drzazga w mitologii o takim miejscu w galaktyce,
gdzie wszystko jest w porządku, pod panowaniem nadrzędnych. Władców wszechbytu.
Wykreślony pojedynczym splunięciem. Skatalogowany, jako krzykacz. Anarchista z kompleksami.
Normalny nie zatrzyma się nad padliną, co dalej, niż sięgnie wychudzonymi ambicjami.
 
Krótkowzroczność jest cnotą. Bo byle tylko dla siebie.
Emocjonalnie rozchwiani. To oni zakładają okulary na tak zwane sumienie.
A co nas obchodzi ogień trawiący wszystko, co mógłby pokochać człowiek?
Gdy tak niewiele trzeba, by nie wiedzieć czym jest świat z lotu ptaka...I wciąż tylko sobie.
 
Pod hasłem: Oszołom, histeryk, więzień własnych porażek,
znajdziesz nas wielu! Tych, co chcą więcej! Oby wyschły rzeki krwi przelewanej za szmal, władzę i wiarę.
Nazwani błędem programu nauczania o poprawności. Odsunięci od najważniejszej debaty,
znów przesuniętej na jutro. Puste studio. Nie ma komu rozmawiać.
 
Nuklearna wiosna ludów nadchodzi. Potem ma być już tylko lepiej.
Jeśli twe plany na przyszłość są poranną kawą, to jakbyś już dostał medal. Oto przykład zdrowego człowieka.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 lutego 2012

Brudasom wstęp wzbroniony!

Biurka wielkich, niczym świątynie.Ołtarze z granitu, niedostępne dla brudu i łez.
Unosić się zdają wysoko, w gęstej,nieprzejrzystej mgle.
Wysoko musi zadzierać głowę, ręce wyciągać w błaganiu,
żałosna, społeczna kaleka, by ochłap wyżebrać od Panów.

My tu dla dzieci! Umierają na rękach nasze największe miłości!
Rzuć nam łaskawco chleba, by znów z niczym nie wracać do nich!
Głód strasznym jest cierpieniem. W lepiance, zwanej „Znaj swoje miejsce w szeregu”,
piątą zimę nie starcza łez, by wypłakać obłoczki ich zmarzniętych oddechów.

Unoszą się lektyki władzy. Konfesjonał dla skreślonych.
Lecz rozgrzeszenia tu nie dostaniesz. Orgia władzy i pychy. Pańskiego splendoru.
Archaniołowie powołani głodem lepszych czasów.
I pachną. I rżą, niczym konie. I zjadają z naszego stołu, wyznawcy czerwonych dywanów.

Każde skrzywienie swej misji, wytną skalpelem pokrętnego prawa,
by tylko nie spaść w dół. „Niech wciąż trwa wybranych zabawa!
Dorosły robak, czy dziecię. Nie czas tutaj na uczucia!
Nikomu nie pozwolimy wskazać palcem naszego zepsucia!”


I płaczą głodne maleństwa, wtórują im zmęczeni rodzice.
Pękają serca słabych, odrzuconych przez tak zwane życie.
I wycierają mordy jedwabną chusteczką, by wpychać kolejne kęsy,
ci, co żywią się naszą krzywdą.„Nie przychodź tu na kolanach, żebraku nigdy więcej!”


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 9 lutego 2012

Nowotwór przemijania

Ile musi jeszcze upaść epok, generacji i planów naprawy świata? Pokoleń napędzanych znakami czasów,
by żadne życie nie traciło na wartości, gdy coraz niżej przy ziemi. Z kroplówką w dłoni i kamieniami w plecaku?
Kto upomni się o skreślonych i czy zdążymy się nie zestarzeć?
Zanim krzykną „Człowiek za burtą!” I nie splunie ni jeden. Upadnie majestat kamiennych twarzy.
 
Ilu puścimy bokiem przyjaciół nieznanych z imienia i życiorysu?
Ilu nie zapytamy o pasje, tęsknoty i świadectwo bólu ukrywane skrzętnie pod ciszą?
Ilu postawimy pod ścianę do likwidacji od zaraz, a ilu zmierzymy wzrokiem myśliwego,
by nasza siła karmiona słabością pionków, pozwoliła nam bardziej pokochać samych siebie?
 
Ile trzeba wybić narodów, ilu wymyślić bogów i ile giełd rzucić na kolana,
by świat wreszcie „odetchnął od Zła” i nie potrzebował więcej mordowania?
Czy znajdzie się ostatni sprawiedliwy, co obali rządy bestii w starannie skrojonych szatach?
Kiedy i na nas przyjdzie pora...Kto przetnie szwy na oczach, uwolni umysły od nowotworu przemijania?

Kiedy nadejdzie czas, gdy każdy mijany będzie dla ciebie wartością,
jakiej oczekujesz w lustrze, prosząc o więcej, lub chełpiąc się panowaniem królewskiej mości?
 
Kiedy przestaniemy marnować największe piękno, jakie nam dano. Nieważne przez kogo i z jakiego ołtarza!
Tylu nas jest obok siebie i nic... I cisza. Upada świat, gdy rozpierzchają się stada.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 4 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 29 stycznia 2012

Lodowaty, drugi koniec

Już prawie poznałem tajemnicę cienkiego przesmyku.
Dotknąłem światła, które nie ma dla nas nic. Poza ciszą.
Co dzień, tak w połowie. W marzeniach o najdalszej podróży,
odchodzę, by rozpocząć swe nieistnienie. Pierwsze namaszczenie spokoju duszy.

Gonię to piękno w czarnym jedwabiu, choć ono wręcz wystraszone,
siłą łez człowieka, który jest Panem żywych światów. I tonie...I tonie...
Już prawie zachłysnąłem się utopią. Podobno najcięższym z grzechów.
Gorzki sen wypłynie po drugiej stronie Styksu. Mą ręką błogosławiona rzeka.


A tu wszystko ma barwę prześwitu w bieli. I srebrnym brokatem usypana,
wieczność w spojrzeniach  aniołów ze spiżu, dla których zginąłbym, choćby zaraz.
Nic jednak słodszego, niż smak lodowatej samotni,
pośród milczących wędrowców, mijających się z sobą o światy. Epoki.
Gdy wydychać zaczynam węże, a wdechem, koszmary z powietrza,
zasysane od zjaw potępionych. Projekcji kapryśnego zmęczenia.
Gdy ściany krzyczą „To jeszcze!” I przybierają kształty mych ukochanych.
A ja wciąż potrzebuję przestrzeni... Oddając się zimnej nocy, tą rzekę  znów błogosławię.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 24 stycznia 2012

Ostatni front

Na końcu, Początek. Ostatni ocalony sztandar łopocze na wietrze,
lecz nie przynosi nadziei. Płaczą nawet najwięksi.
Pole bitwy bezkresne, niczym cisza zwłok na rękach matczynych,
co to nie winne niczemu, a jednak...
I my tak samo skończymy.

W oddali, za plecami, historia nam nie wybaczy.
Ktoś krzyknął jeszcze „Wracajmy!” Minutą ciszy. Jednością żalu. A potem do boju! Już nie umieli inaczej.

Łza walczy z grawitacją, jakby chciała wrócić do genezy,
zdusić w zarodku. „Nigdy więcej! Panie mój! Domie niejednej wylanej rzeki.”
Domów nie zliczysz w cmentarzu ostatniej woli,
lepką krwią karmiona ziemia, jak wpychany w usta knebel.
Gdyby mogła nie pozwolić....

Każda księga imion i znaczeń warta, by zginęło za nią, nigdy zbyt wielu.
Kto nie zechce dostąpić zbawienia, znajdą dla niego kwaterę. Wszak wiele gałęzi na drzewach.
Kamienne ołtarze przyjmą milion właściwych imion,
lecz strażnicy znają tylko to jedno. Biada tym, co się pomylą. Zaprawdę, śmierć heretykom.

Tych  Bogów nie nazywaj religią. W indeksie upadłego bytu człowieka,
wszystko dziś warte modlitwy, jeśli znajdzie się jeden, co za swą paranoję krew gotów przelać.
Uklękną przed złotem, władzą, pychą. Wyciągną ręce dla zawiści, zazdrości, pragnień i żądz.
I ty razem z nimi, lub przeciw. Aż w końcu nie zazna dla nas litości, ten ostateczny, krwawy front.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 18 stycznia 2012

198-

Wspomnieniem sięgnę... Gdy się jeszcze naprawdę chciało.
Czas płynął  szlakiem obłoków, a nie w surogacji. „Żeby nas nie skreślano”.
Dawno, choć wczoraj. W erze namacalnej bliskości drugiego człowieka,
nie sprzedanej za twardy dysk i awans wartości znad komputera.
Prawdziwa przyjaźń i pierwszy pocałunek, wart więcej niż całe, dalsze życie,
a wszystko skrzętnie spisane, w grubym, osobistym zeszycie.
Tamte krzyki pełne zachwytów, bo oto znów zdobyliśmy niezdobyte.
Tak trudno, ale jest w końcu. Pójdziemy opowiedzieć o tym w ulice.

Jola przeżyła swój pierwszy raz. Kobieta, ładna, lat dwadzieścia cztery,
rumieńce szepczą, że kocha. Lecz wczoraj tez czuła się kobietą.
Statki z łupin orzecha wyścigują się dla swoich małych właścicieli,
resoraki kolejny raz z górki. Na rzeczce przecieka tama zbudowana przez dzieci.

Dziś nie powstrzymam łez. Zaorali nasz świat. Zrobili z niego choinkę wszechwieków.
Dyndamy na niej jak bombki, lecz mi wcale nie jest do śmiechu.
Przygniotły nas elektroniczne miasta. Rzeczywistość pulsująca za pomocą układów scalonych.
Dusze zutylizowane kablem wetkniętym w tył głowy.
Urodzone w ostatniej chwili, dzieci Starego Świata,
nieba nie skompresowanego na plikach. Pod nim liczyliśmy ptaki.

Nowa epoka Ziemi. Czasy nowożytnych  mędrców – stwórców futuryzmu dla mas.
„Ostateczne rozwiązanie” dla reliktu przeszłości. Ludzi, którzy mieli czas.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Sede Vacante

Sede Vacante, 27 października 2011

Błagania dusz

Rozkołysały się w szale dzwony świata na trwogę.
Znikają kolejne ukwiecone łaki, by nie brakło wieńców na świeże groby.
Tony kolorowych płatków opada na metropolie śmierci.
Deszcz tysiąca barw, obraz przepiękny. W czarną, na wpół martwą ziemię.

Wołają spod dywanu królów potępione dusze w błaganiu.
Nie przysyłajcie ich więcej! Braknie ciszy, by te wszystkie cierpienia nakarmić.
Bezkresne nas armie w zaklętym mroku i krzyków już nie da się słuchać,
a każdy zbyt straszną historią, nawet dla nas, przeklętych duchów.

Milczenie zgoła innej natury, niż pośmiertna cisza, balsam dla przegranych,
uparcie miażdży ciężkim butem kolejne kilometry wyścigu uzdrawiaczy.
Na nic im słowa słabych! Na nic prorocze sygnały,
że to nie może tak wiecznie trwać! Że pora ujarzmnić wciąż głodne armaty.

Ten człowiek, co nadchodzi, pod twe bramy niebezpiecznie się zbliża,
już dawno zapomniał jak to jest być słabym. Siłą swą pobiera myto za życie.
Raczej nie spodziewaj się wykarmionych najeźdźców. Raczej nie ma tyle złota na świecie,
co by przekupiło ich głód słodkiej krwi. Myto to tylko pretekst.

Wychowani w mniemaniu, że wszystko jest do wzięcia, póki nie znajdzie się twardszy na drodze,
biorą i brać będą.To nie istoty rozumne. To efekty uboczne planety na chwałę stworzonej.
Na nic mi pisma, starodruki i przesłania sprzed wieków.
Stoję tu, nad przepaścią i wiem dlaczego! Już słysze ich tryumfalne śpiewy.
Nic co takie, nie od Boga, ni z żadnej przyczyny.
Ale  nie mam czasu dokończyc historii... Nadchodzą...Są tak blisko...Żegnajcie moi mili.



liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły


  10 - 30 - 100



Pozostałe wiersze: Droga, o którą nikt nie pyta, Dokąd..., Pacyna, Te głupie, bezrozumne zwierzęta..., Już późno, a jego wciąż nie ma, Kiedyś też będę miał Fiata..., nieuleczalnie skreśleni, Dyktatura rasy panów, Przechowalnia surowców NN, Mądry Piotruś, A masz!, Koniec świata, Ulica nie Sezamkowa, Jutro będzie lepiej, Z OSTATNIEJ CHWILI, Stop, Siła w sile, Dostojeństwo królów, Diamenty na dnie, Zaczarowany ołówek, Demotywator, Zimno, Rzeczpospolita Zdradzona, Born in PRL, Wygnanie cz.2, Mrożone, smażone gołębie, Elektroistnienie, Danie z żebra, Jeden., Zamknięte usta biją na alarm, FAŁSZ, Pusto., Na wymarciu., Marsz żałobny. Za zdradę narodu., Ludzie prości, Dekalog ludzkich grzechów, Król psychopatów, Brudasom wstęp wzbroniony!, Utylizatorzy, Nowotwór przemijania, Stara kwiaciarnia, Dusze kryształowego cierpienia, Lodowaty, drugi koniec, TEKST PIOSENKI 2, TEKST PIOSENKI (nie widziałem kategorii), ACTA. Każdy orze, jak może., Ostatni front, IRA, 198-, Apostoł obłędu, Puzzle z chmur, "Hardrock'n'rollów", Nadrzędne., Ołowiane rzeki końca, Pany Wiecznie Uśmiechnięte. (Pokolenie 67), 2012, Ja, tęsknota., Dawno temu na trzepaku..., Baśń o dobrym królu., "This is...... Święęęęętaaaa!", Archaniołowie z napiętą cięciwą, Śmierć marnotrawnych, Klinika konającej nadziei, Retro-Eden i słodka nieświadomość, Wieczność może trwac tylko sekundę..., Pacierz słomianego luda, Strach przed nie wiecznym istnieniem., Pięć litrów błagania o spokój, Zima w ogrodzie wisielców, Nie rymowana obraza bogów fabryki, Wyrok majestatu ścierwa, Potop. Ostatni dar człowieka., Konfesjonał dla ostatnich, Efekt końcowy zabawy w cywilizację, Brzuchy pękate, Pieśń żałobna garbatych, Niebo krwawych proroków, Władza króków, Ród królów, Twierdza kryształów, Dom czarnych kwiatów, Przemyśleń kilka sfrustrowanego połety, Latarenka na rogu ulicy przeklętych, Bastylia, Błagania dusz, "Karuzela w umarłym miasteczku, Dawno temu na wsi..., Moje 30 urodziny, Rycerze boga, Getto, Dobranocka od ponurego bajarza, Nagość, Marenven, Oziębła królowa. Pogarda mężczyznom i basta., Święte rewiry, Imię jego, Witaj przybyszu znikąd, Diabelskie konklawe, "Wola sługusów", Jak w Raju, Gigabajty życia, "Gasną ogniska", Wozy z chlebem, Lombardy, Tabula Rasa, Epitafium, List do mistrzów, Spokój, Maska, Wiosna dla ludu, Duszna cisza pod zegarem, Świr, Szept z Nieba, Wygnanie, Eldorado dla wybranych, Dziewczę z koszem malin, "Choroba", "Numer", "Bestie",

Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1