17 stycznia 2012
Apostoł obłędu
Lodowate objęcia drugiej strony. Tam gdzie nie sięgnie światło waszej dobroci.
Najciemniejszy zakątek nocy ukłoni sie przed skamieniałym dzieckiem z rozbitym kryształem na dłoni.
Pod kryptą świata spieszących donikąd, z rozkoszą na ustach umieram.
Bo jak nie kochać bólu, który ci bliższy, niż wszystkie wspomnienia z poszarpanego klasera?
Dokąd skierować kroki? Na powierzchni wyłapują bachory nadwrażliwej rozpustnicy,
synowie handlarza niewolników i przekupionej tombakiem Matki Znieczulicy.
Popycha mnie z błogosławieństwem zły duch wieczności,
jakby w mej głowie odrabiał pańszczyznę dla piekła. Wabik na dusze skaleczone smakiem chłosty.
Jad liżącego szyję stwora zastyga jak skorupa. Zmieniam skórę. Pancerz z opętania.
Jutro będę apostołem obłędu. Ale z dala od tego świata.
Moja droga to trud i ciężar. Niezdiagnozowane pragnienie nieistnienia,
pokocham jak swoje to dziecię. Wszystko będzie prostsze, gdy odetnę pępowinę powtórnego narodzenia.
Nie zliczę, który już raz jestem duchem, co zdechł na rękach cudzej tożsamości.
Tymczasem kolejny uśmiech ciskany w kąt dla statystyk. Fałsz przeżuwany z ohydą, by łatwiej wam było mnie kochać.
11 listopada 2025
normalny1989
11 listopada 2025
sam53
11 listopada 2025
wiesiek
11 listopada 2025
Weronika
11 listopada 2025
AS
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
wiesiek
10 listopada 2025
Toya
10 listopada 2025
ajw
10 listopada 2025
sam53