Sede Vacante

Sede Vacante, 15 november 2011

Brzuchy pękate

Nadchodzą głodne stwory. Zaproszone przez władców z najwyższych wież świata,
bo w skarbcach bogactw ubyło. I kruszy się diamentowa podłoga pod majestatem Pana.
Zagońcie więc nad przepaść ludy z ostatnią sakiewką w chlebaku,
odbierzcie, w imię zbawienia świata. A potem pokornie,w pokłonach, niech wracają do chałup.

Gdy czarna chmura nadejdzie i deszcz zmyje złoto ze ścian królewskich schronów,
spojrzą  na pełzające plemiona. Tych, którzy krwią własną, dostarczają Panom błogiego spokoju.

Już dawno temu w bajkach o smokach i czarownicach,
bajarze zdemaskowali spisek szlachetnych. Ale motłoch bajek nie czyta.
Więc garbcie się lalki jęczące zmęczeniem, przynoście dobre nowiny,
że kolejny rok będzie jak ten. I nikt nie powie jeszcze: Myśmy też zasłużyli.

Kryzys, Bieda i Głód. Blisko już najemnicy.
Za nimi Wojna i Gniew Boga, gdyby pierwsi nie zdołali zbić niewolników.
Wszystko w jednym celu. Brać, póki będzie dawane.
Pękają brzuchy karmione, wolną wolą poddanych.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 23 november 2011

Potop. Ostatni dar człowieka.

Na końcu świata, wycieńczony i nagi, ostatni uciekinier z krain człowieka,
z przerażeniem oglądnie się raz jeszcze za siebie, na planetę, co ją krwi czystej potop zalewa.
Umrze nie powstając z kolan. Bez siły, nadziei i złudzeń,
że świat odrodzi się lepszy. Że nigdy więcej ludzi!

Ostatni obraz sprzed oczu, pożegna wędrowca donikąd,
miliony rozrzuconych ciał, w sprzedanych piekielnym grabażom ulicach.
Karawany dawno umarłych sług otchłani, powiozą swe zdobycze w nieznane,
znikając w horyzoncie zniszczenia, zanucą pieśń żałobną przegranym.

Znikają lasy i góry, najwyższe szczyty ziemi,
pod szybko wzbierającym, nowym martwym morzem. Purpurowym darem człowieka.
Rozbiły się o skały, pośpiesznie sklecane arki przerażonych,
nikt nie ocalał z ostatniej modlitwy do prawdziwego, ludzkiego Boga.

Czerwona planeta, mokra od ciszy, gotowa do zamieszkania,
gdy tylko osuszy się z świadectwa istnienia, najbardziej chorego wynalazku wszechświata.
A gdyby to samo w zwolnionym tempie, to dziś mamy środę.
Gdzieś pod stopami, w zakamarkach chodników, bardzo powoli.... wzbiera już nasze martwe morze.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 22 november 2011

Konfesjonał dla ostatnich

Smoliste chmury ludzkiej żądzy mają swoje pięć minut. Blask chemicznych wędrowców donikąd,
oznajmia nowy porządek świata. Zaorana ziemia pogrążona w martwej ciszy.
Dziś nawet diabeł pragnie spowiedzi. Stał się śmiertelnikiem,
w dniu, gdy człowiek, Bóg samozwańczy, pobłogosławił katów wszechbytu.

Zło przestało być wieczne. Dobro umarło w przedbiegach.
Nikt nie dostanie szansy przetrwania. W jednej kolejce nad przepaścią, płaczą słudzy Piekła i Nieba.
Pod tym samym konfesjonałem, ostatni wiersz wycedzą przez zaciśnięte gniewem zęby,
i błagać będą o zawrócenie światła, co wszystkich jednako rozgrzeszy.

Lecz spowiednik powołany w laboratoriach nadwornych medyków systemu,
jedną ma pokutę dla wszystkich. śmierć przez wygnanie z istnienia.
Cokolwiek było, niech spłonie. I to, co z serc, dusz, umysłów,
skreślają złote korony. Owoc milczenia milionów. Wzruszenie ramion na atomowy krzyk ciszy.

Manipulacja świadomością poddanych osiągnęła absolutną doskonałość.
Gdy pokazujesz krew na rękach ludów, ludy w głowę się pukają.
Ciasne, prywatne życiorysy i kolekcja pamiętników osobistych,
jest szczytem ambicji społeczeństwa... I mamy gotowy przepis na tryumf   zaślinionych pysków.

Lecz na końcu nie pozostanie nikt. Koniec będzie, gdy ostatni zabije  przedostatniego.
I pojąwszy grzech Boga, rozprawi się z grzechem. Rozgrzana kula przez gardło ku niebu.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 26 november 2011

Wyrok majestatu ścierwa

Wyrosły na żyznej ziemi chwasty. Morderstwo doskonałe to złamanie duszy.
Oplotą się wokół życia i kolcem  zatrują. Nigdy więcej pieśni o wolności dla ludzi.
Pustka jest królestwem odartych z woli. Zamodleni najemnicy nieurodzajnej ciszy padają na kolana,
jaszczurzym językiem rozgrzeszą każdy czyn swego Króla. Niech bije, niech włada!

Moi bracia podnoszą ręce. Siła i gniew ze spuszczoną głową.
Pokonani , ze łzą w oku przepraszają… I odchodzą…Odchodzą.

Jeszcze mi robactwo pełza z gniewem pod nogami i wykrzykuje  wrogie obietnice,
że zdechnę błagając o litość. Złamią, zabiją. Odbiorą godność człowieka i rzucą na skraj życia.

Ci niewolnicy bata i pańskiego  pozdrowienia „Zamknij ryja!”.
Wyznawcy strachu i głodu łaski Króla zrodzonego w pomyjach.
Szykują kres wolności w mym świecie. Honor na szubienicy wymówi ostatnie życzenie.
„Żeby szybko i nie bolało, gdy sznur się zaciśnie, ku ścierwa uciesze.”

Ruszyła armia koni trojańskich, by pukać do każdego nieznanego domu.
pozostawią dym spalonych pozdrowień i ciał zdradzonych, obok drewnianych skorup.
Milczący orszak pojmanych w opiekę systemu. Żyj dla nas, albo udław się godnością marnotrawnych.
Tak umierają bohaterowie. Tak kończą ideały.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 february 2012

Dekalog ludzkich grzechów

(tekst napisany, jako piosenka pod zamówienie, a tutaj jako "wiersz". Zamieściłem konkretnie pod ocenę poziomu wartości tego tekstu dla was.)



Jestem zbiorem grzechów błogosławionych nieśmiertelnością,
wydartych z woli światła,  pożartych rozpaczą pochodzenia.
Zakutym w cierpienie spowiednikiem świata.
Kolekcjonerem fałszu, abecadłem ból i lęków.
Niechciane bierzmo dźwigania dekalogu krzywd.

Każda twoja kropla krwi, to kolejna moja łza,
twój płacz jest krwotokiem złudzeń, że istnieje coś jeszcze,
oprócz kukiełek naznaczonych symbolem władzy,
wtrąconych w niewolę przetrwania, pod lektykami.
Żyję, by pokutować za pogardę, hańbę i mord.

Jestem zbawieniem narodów, zabitym przez przyzwolenie.
Jestem dzieckiem gwałtu. Człowiek. Planeta ziemia.
Jestem oprawcą oprawców i ofiarą wśród ofiar,
pierwszym przykazaniem istnienia. Zabij, albo giń!
Jestem prorokiem ostatniego, naszego dnia.
Widzę w waszych twarzach, jak będzie wyglądał koniec.

Szeroko zdziwione usta, że to już, teraz i tu.
Zwycięzcą ten, kto ostatni padnie Bogu u stóp.
Istotą przetrwania jest pycha, siła i chęć,
bycia zawsze tym lepszym. Bryła lodu na wszystko wokół.
Poznajesz mnie? To znowu ja! Zwierciadło wstydu i gniewu.
Klątwa, namaszczenie, każdym waszym cierpieniem.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 21 february 2012

Ludzie prości

Ambony znów ociekają wyrokami sprawiedliwych.
Wyplute wyznanie wiary. Ciosy zadane nieomylnością i krzykiem.

„Śmierć odmieńcom! Na marginesy. Pod czerwoną krechę!
Nikt inny, niż my nie godzien ulic kalać spojrzeniem.
 
Pożeracze horyzontów orzekają o winie.
Sekunda i nie użyte ni słowo, by nadać ci nowe imię.
Komisja pierwszego wrażenia. Sąd stadny oznajmił po raz kolejny,
kto owcą, kto wilkiem. Okładki ksiąg fruwają nad stosem historii przeklętych.
 
Właściciele domu grawitacji polują. Nie łudź się, że front ucichł na chwilę.
Kto wychyli się zza drzewa prawdy, straci tożsamość cnoty zwanej „Cisza!”.

 
„Z piekła rodem. Wracaj skąd wypełznąłeś! W takim ciele duch tylko plugawy.
Obraz na skórze? Szata nieskromna? Metalem okute oblicze, czy włos nieco długawy?
Mamy już ludzi na stanie. Wybryki karamy chłostą.
Nie praw nam o wartości człowieka!
Osobowość, a jakże! Byle droga twa zawsze prosta.”
 
Pagony nadmuchane trofeami skonsumowanych rozumów.
Unoszą się nad sądem dnia ostatniego. To oni wiedzą! Obyś nie poczuł takiego bólu.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 19 july 2011

Świr

Pani doktor, poproszę lek na wszelkie zło.
To, co dotknąć mogę i to panoszące się daleko stąd.
Poproszę lek na ludzi. Tych wszystkich co mnie krzywdzą lodowatym sercem,
tych co nie rozumieją, że czasem jestem dzieckiem.
Poproszę lek na paranoje, lęki i nerwice,
poupychane na siłę przez otoczenie, którego nienawidzę.
Poproszę taki na ból,  na ukojenie gnijących ran,
zadanych przez cywilizację, co wszystko przelicza na walutę i  czas.
Poproszę o śmierć. Ale żeby nie bolało, najlepiej od zaraz.
Zaprawdę wariuję. Szaleństwo mnie trawi.


Duszę się i widzę cztery światy w jednym,
chemiczne powietrze i te wiecznie głodne sępy.
Pokonuje  mnie choroba, słabość wiary w ideały,
pośród katów wyznających kult władzy bez granic.

A więc Pani Doktor, dziesięć kartek na chorobę,
leków paczkę, tych potężnych, żeby oczyściły drogę.
Nóż pod stołem, tak na lewo, żebym miał alternatywę,
gdyby nie chciał mnie wypuścić z swoich łap gówniany żywot.  


"Nie dostaniesz  tej tabletki. Noża, trutki, ni kwasu w żyły,
Boli, bo ma boleć.  Żyj skurwysynu.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 8 march 2012

FAŁSZ

Fałszywe spojrzenia nakazują mi nie spuszczać z nich wzroku.
"Patrz na nasze uwielbienie! Spijaj miłość z ust. Raduj się".
Obłudne przytulanie do piersi.
Najlepsi przyjaciele.
Bracia i siostry.

Dlaczego tak żałośnie udajecie oddanie?
Wbijcie nóż w plecy, albo lepiej w serce. Rozkoszna porażka. Uwielbiacie mieć rację.

Tymczasem... Bukiet w kwiaciarni, by wprosić się na gorącą herbatę.
Akurat nie ma nic innego do roboty.
"On zawsze się nabiera. Zawsze ma otwarte ramiona. Chce tylko kochać.
Niech ma, póki jest potrzebny".

Fałsz.
Wypełnianie czasu pustymi deklaracjami. Byle do kolacji.
Szczerość jest trudna. Mogliby nas wyrzucić poza nawias swoich znajomych.
A co poczniemy nie mając znajomych?
Kto nam wtedy zagospodaruje życie, którego nie umiemy wykorzystać?

No to fałsz.

Oj, wszyscy kłamią. Wyrzuty sumienia?
Nikt dziś nie mówi prawdy.
Po prostu spotykamy się, by pogadać.
Zabilibyśmy każdego, kto nie zrobi nam laski.
Ale z kimś trzeba.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 november 2011

Władza króków

Tak młode, bezbronne te białe gołębie. Nie unikną ciosu Obcego.
A jutro już kruki zgorzkniałe i za późno na wzrok błagalny. Pożegna ich ostatnia kromka chleba.
Zbyt smutne małe dzieci, byś mógł spokojnie patrzeć. Lecz jutro dorosłych, obejdziesz z pogardą,
robactwo  pod nogami, z wyciągniętą, brudną łapą.

Tak niewinne, że miałbyś ochotę nie przestawać przytulać...
Urodziły się w złym czasie. Złym miejscu. Nie wiedzą, że szczęście jest dla królów.
Może w ogóle źle, że są. One najczęściej pytają o to jedynego przyjaciela,
gapiącego się po drugiej stronie lustra, gdy samotność zbytnio już doskwiera.

Wysypują kolejne kontenery złota na składzie. Jestem, więc posiadam.
Czekolada smakowała, gdy też miał pięć lat. Teraz smakują zarżnięte władzą stada.
Nie musiał żebrać o grosik, by nauczyć się czytać z własnej książki.
I nie będzie na niebie wyglądał małych, białych gołębi. A kruki strąca. Kruki to złoto.


number of comments: 6 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 18 january 2012

198-

Wspomnieniem sięgnę... Gdy się jeszcze naprawdę chciało.
Czas płynął  szlakiem obłoków, a nie w surogacji. „Żeby nas nie skreślano”.
Dawno, choć wczoraj. W erze namacalnej bliskości drugiego człowieka,
nie sprzedanej za twardy dysk i awans wartości znad komputera.
Prawdziwa przyjaźń i pierwszy pocałunek, wart więcej niż całe, dalsze życie,
a wszystko skrzętnie spisane, w grubym, osobistym zeszycie.
Tamte krzyki pełne zachwytów, bo oto znów zdobyliśmy niezdobyte.
Tak trudno, ale jest w końcu. Pójdziemy opowiedzieć o tym w ulice.

Jola przeżyła swój pierwszy raz. Kobieta, ładna, lat dwadzieścia cztery,
rumieńce szepczą, że kocha. Lecz wczoraj tez czuła się kobietą.
Statki z łupin orzecha wyścigują się dla swoich małych właścicieli,
resoraki kolejny raz z górki. Na rzeczce przecieka tama zbudowana przez dzieci.

Dziś nie powstrzymam łez. Zaorali nasz świat. Zrobili z niego choinkę wszechwieków.
Dyndamy na niej jak bombki, lecz mi wcale nie jest do śmiechu.
Przygniotły nas elektroniczne miasta. Rzeczywistość pulsująca za pomocą układów scalonych.
Dusze zutylizowane kablem wetkniętym w tył głowy.
Urodzone w ostatniej chwili, dzieci Starego Świata,
nieba nie skompresowanego na plikach. Pod nim liczyliśmy ptaki.

Nowa epoka Ziemi. Czasy nowożytnych  mędrców – stwórców futuryzmu dla mas.
„Ostateczne rozwiązanie” dla reliktu przeszłości. Ludzi, którzy mieli czas.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 november 2011

Bastylia

Ni cienia nie widzę w swoim koszmarze. Mokre, ceglane mury cichcem drwią z nadziei,
że wydostanę się z tych lochów, a diabły rwące mą skórę na pasy, to tylko mroczne złudzenie.
Połamię paznokcie na strachu i płaczem udławię się razy cztery,
ale muszę stąd uciec. Obłęd, szaleństwo! Dozorca piekła, choć wita u siebie.

Przeraża mnie w siłę rosnący Ten Drugi. Wyśliznął się z krypty pod sercem i szczerzy głodne zębiska.
Co by tu zniszczyć i przekląć swym gniewem? Co by tu wsadzić sobie do pyska?
Jad z najmroczniejszych tajemnic stworzenia. Kalectwo pierwszego dotyku.
I oto witaj zgubo serc pięknych, gdy korona  na łbie żalu i krzyku.

Spłoną ostatnie księgi spełnienia. Pamiętniki wspomień padną wycieńczone.
Odda tron osłabiona dusza, pokornie do ścięcia schylając głowę.
I stanie sie ciemność. I łzy czarne, smoliste, policzki poranią.
I nie zabliźnią się piekące szramy i nie zakrzepnie krew w przeklętych ranach.

Nie padnie Bastylia jak domek z kart, ni ogień największy nie spali wroga.
Nie rozerwie krat żaden siłacz, bo to nie wojna na ziemi... lecz w głowie.
Łańcuchy wpijają się w serce, dusi mnie bezsilność pajaca.
Lecz co dzień to samo powtarzam zaklęcie: Niedługo uwolnię się od Piekła. I ja będę Bogiem. I ja będę Katem.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 january 2012

Puzzle z chmur

(Wygrzebany z mojego "archiwum", starszy wiersz)



Wysoka trawa ma swój urok. I żeby mleczem i fiołkiem gęsto ozdobiona.
Niech na wysokość rzęs otula. Niech wietrzyk smaga z lekka i zimnym piwem oblany, rozpłynę  się w tej  przyrodzie.
Błyszczące ostrza opalonego fryzjera, z dala. Nie pasują tutaj wcale,
tylko dwa dni odcięte starannie nożyczkami od pamiętnika. Tak, żeby ani jedno zdanie.

Słomiany kapelusz. Nie, żebym dość miał słońca. Jakoś symbolicznie, nachalnie wysysając symbolikę odpoczynku,
tak mi się kojarzy. I w zębach słomka. A z  chmur ułożę puzzle. Ileż tam zwierzątek i zabawnych ludzików.
Jak kiedyś, gdy nic jeszcze nie wiedziałem o świecie.
Wieczorne ziemniaki ze śmietaną i znów pod kołdrę zbyt wcześnie.

Zakręcę globusem i rozbiję zegarek. Wypowiem jakieś stare zaklęcie.
Może akurat się uda. I będę wszędzie, a czas stanie w miejscu.
Zapach siana i ta wysoka trawa. Maki? Hmmm, na pewno mleko prosto od krowy...
Byle nie tu. Byle nie tu mechaniczny Boże i Matko boska fabryczna, patronko  zniewolonych.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 february 2012

Król psychopatów

Jestem rakiem serc bijących jednostajnie. Królem psychopatów.
Bo któżby mnie nazwać zechciał inaczej, gdy każdy grzech obnażam, definicji dobrobytu świata?
Jestem cierniem na białej szacie stworzenia, co się zwie doskonałość ludzkiej rasy.
Nie popatrzysz jak na okaz zdrowia, gdy zdrową, nie odrębność. Przystanek „Nie potrafimy żyć inaczej”.
 
Drzazga w mitologii o takim miejscu w galaktyce,
gdzie wszystko jest w porządku, pod panowaniem nadrzędnych. Władców wszechbytu.
Wykreślony pojedynczym splunięciem. Skatalogowany, jako krzykacz. Anarchista z kompleksami.
Normalny nie zatrzyma się nad padliną, co dalej, niż sięgnie wychudzonymi ambicjami.
 
Krótkowzroczność jest cnotą. Bo byle tylko dla siebie.
Emocjonalnie rozchwiani. To oni zakładają okulary na tak zwane sumienie.
A co nas obchodzi ogień trawiący wszystko, co mógłby pokochać człowiek?
Gdy tak niewiele trzeba, by nie wiedzieć czym jest świat z lotu ptaka...I wciąż tylko sobie.
 
Pod hasłem: Oszołom, histeryk, więzień własnych porażek,
znajdziesz nas wielu! Tych, co chcą więcej! Oby wyschły rzeki krwi przelewanej za szmal, władzę i wiarę.
Nazwani błędem programu nauczania o poprawności. Odsunięci od najważniejszej debaty,
znów przesuniętej na jutro. Puste studio. Nie ma komu rozmawiać.
 
Nuklearna wiosna ludów nadchodzi. Potem ma być już tylko lepiej.
Jeśli twe plany na przyszłość są poranną kawą, to jakbyś już dostał medal. Oto przykład zdrowego człowieka.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 june 2011

"Bestie"

Odleciały ostatnie ptaki z tych krain, gdzie człowiek postradał zmysły.
Nikt nie wie gdzie i dlaczego. Lecz czar ich śpiewu prysnął.
Były tu zawsze. Może zbyt wiele widziały i małe serca nie zmieściły takiego żalu.
Może wygnaliśmy je z ziemi, którą nie nam ofiarowano.

Królowie od pierwszego wejrzenia zakochani w swym królestwie,
odebranym bez słowa naturze. Oto nadeszły bestie.
Z pochodnią i mieczem na brata. Wśród płaczu, lamentu, do boju!
Krzyki zagłuszały wołania ptaków! Matko Ziemio, dopomóż!

Drzewa nachalnie chylą się ku ziemi i szepczą:
Zabierz nas stąd, nasza matko rodzicielko!
Nie chcemy już patrzeć na te stwory,
co wciąż grabią, mordują  i niszczą. I nie popuszczą nikomu.
Dość mogił pod naszym schronieniem i nie zapisanych  imion.
Dość tych ostatnich słów do kochanej, szeptanych w pustkę, donikąd.
Dość krwi spijanej przez nasze korzenie, gdy kolejna przejdzie wataha,
ponurych żołnierzy z krzyżykiem na piersi i karabinem pod pachą.

Wyschły wody szumiące. Straszą puste koryta.
I rzeki nie chciały już krwi rozpuszczać i nurtem zwłok w głębiny popychać.
Obmywać zmęczone wojnami ciała i sycić spragnionych morderców,
słuchając smutnych historii o ludziach, którzy odeszli.

Gwiazdy ostatni raz spojrzały za siebie i nawet wiatr już nie wieje.
Wszystko co piękne, ucieka stąd. Zostawia samotną ziemię.
Uwiędły kwiaty i słońce więcej nie wstanie na tym padole,
gdzie władzę trzyma w garści jedno kalekie zwierzę. Człowiek.


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 june 2011

"Numer"

A gdy czerwony telefon wysoko zapiszczy,
ten schowany pod wojennymi mapami, ten, który zazwyczaj milczy,
jak daleko zdążysz uciec, zanim twą skórą podzielą się sępy?
Czy zobaczysz wpierw wroga? A może wraz wszyscy tylko rozdziawimy szeroko gęby?

Za ile dolarów? Za jaki boski pomnik i czyje chore ambicje?
I w którą stronę uciekać, gdy zjawią się zaślinione pyski?
Czy te listy do króla pod okiem szacownej komisji,
były walką świadomych, czy rakiem zbiorowo atakującym umysły?

Czy pozwoliłem, czy stałem z boku, a może nic i święty spokój
między ścianą wczorajszych nadgodzin, a jutrzejszym widokiem na dziesięć czarnych kotów?
Czy jednak Boga nie ma? Czy ma nas dość i basta!?
Wierzyłem w swą nieśmiertelność. A tu „surprajs”. Strzelili z guzików i sen się roztrzaskał.

Chcę znowu żyć! Słyszycie? Chcę wrócić natychmiast na ziemię!
A tu nikogo. I Głucho i zimno i ciemność straszy milczeniem.
Cokolwiek twoje i wasze i nasze, choćby na wieki w mniemaniu,
jesteśmy towarem. Numery seryjne na czole i do gara bracia! Do gara!

Po co mi to? Cholera! Kto ukradł mi głos i wolę?
I czemu tak późno pojąłem.......Żyję, dopóki pozwolą....


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 february 2012

Brudasom wstęp wzbroniony!

Biurka wielkich, niczym świątynie.Ołtarze z granitu, niedostępne dla brudu i łez.
Unosić się zdają wysoko, w gęstej,nieprzejrzystej mgle.
Wysoko musi zadzierać głowę, ręce wyciągać w błaganiu,
żałosna, społeczna kaleka, by ochłap wyżebrać od Panów.

My tu dla dzieci! Umierają na rękach nasze największe miłości!
Rzuć nam łaskawco chleba, by znów z niczym nie wracać do nich!
Głód strasznym jest cierpieniem. W lepiance, zwanej „Znaj swoje miejsce w szeregu”,
piątą zimę nie starcza łez, by wypłakać obłoczki ich zmarzniętych oddechów.

Unoszą się lektyki władzy. Konfesjonał dla skreślonych.
Lecz rozgrzeszenia tu nie dostaniesz. Orgia władzy i pychy. Pańskiego splendoru.
Archaniołowie powołani głodem lepszych czasów.
I pachną. I rżą, niczym konie. I zjadają z naszego stołu, wyznawcy czerwonych dywanów.

Każde skrzywienie swej misji, wytną skalpelem pokrętnego prawa,
by tylko nie spaść w dół. „Niech wciąż trwa wybranych zabawa!
Dorosły robak, czy dziecię. Nie czas tutaj na uczucia!
Nikomu nie pozwolimy wskazać palcem naszego zepsucia!”


I płaczą głodne maleństwa, wtórują im zmęczeni rodzice.
Pękają serca słabych, odrzuconych przez tak zwane życie.
I wycierają mordy jedwabną chusteczką, by wpychać kolejne kęsy,
ci, co żywią się naszą krzywdą.„Nie przychodź tu na kolanach, żebraku nigdy więcej!”


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 march 2012

Danie z żebra

Stos połamanych życzeń.
Pod ostatnim pokładem …Już nie mają siły, by krzyczeć.
Winogrona z królewskich stołów? Nie…
Danie z własnego żebra.
Złote są tylko marzenia. Talerz, jak zawsze z drewna.
 
Znowu pytamy o spokój. Odpowiedź drwi setny raz.
„Polaczków trzymamy w klatkach. Ojczyzna jest tylko w nas.
Bieda i rozpacz, to obowiązek! Ktoś musi nam to dać.
Wszystko, co by posiadał. Za was zdobędziemy ten świat.”
 
W chwili, gdy pragniesz kochać, lecz rozsądniej chyba by
skończyć ze sobą,
 „Czyż nie zasłużyliśmy na szacunek? Ile kosztować ma godność?
Czyż nie Polacy, o Panie spodlony, który odbierasz wszystko
co dane?
Ciężką ręką i wiarą, że nasze. W trudzie i znoju zapracowane.”
 
Lecz Pan nie odpowie. Nie przywykł do babrania się w chlewie.
Zabić, okraść, czy zhańbić.  Do nas tylko w potrzebie.
Naród jest garścią nawozu. Plony zbiorą już sami.
I znów „To dla waszego dobra.”
(Ciii… Szczamy na tych pod nami.)


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 5 august 2011

Lombardy

W lombardach Bożka Najwyższych Zaszczytów
wymienili serca na złote zęby. I banknotów zostało bez liku.
Kolejki od morza czerwonego po sam ołtarz władzy.
Każdy z nich pragnie, by jego imię wyryto na skale.

Tu jesteś bracie nikim, lub tniesz łby potępionych.
Rzeki motłochu służą, byś nigdy nie zwątpił w siłę mamony.
Niech każdy więc tworzy na podobieństwo swoje i możliwości.
I pójdą stada pod fanfarami na tron. I pójdą na rzeź słabi, bezbronni.

Lepsze dzieci dadzą radę. Szkoła jungen podpowiada:
Brudne ręce i zew brzucha? Nie waż mi się z chlewem bratać!
To jest ziemia, nasze CV. Każdy ma tak samo.
Jeśli spotkasz  chudszych, zabij! To nie twoje stado.

Motłoch znowu czeka zima. Węgiel nie chce stanieć i straszą procesy gnilne.
Świnie z ryjem wciąż w korycie. Nie przeszkadzaj Panom. Piszą list motywacyjny.


number of comments: 1 | rating: 0 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 8 march 2012

Pusto.

Uchwyciłbym...
Czarna przepaska na duszy. Wpija się, targana protestem.
Pozostanie tu, póki nie znajdę wszystkich odpowiedzi.
Na początku drogi, nikt nie napisał drugiego rozdziału.
Chłopczyk podobno teraz jest już dorosłym mężczyzną.
Tylko nikt mu jeszcze tego nie powiedział.
Albo nie chce słuchać...
 
Nie. Nie szukam. Siła chyba jest zarezerwowana dla Bogów.

Uchwyciłbym.
Życie...
Przygarnąłbym mocniej do siebie.
Tak brakuje mi istnienia! Pożądam tożsamości.
Czy wiesz jak to jest być niebytem w szklanym wazonie?
Pełen kwiatów. Może i nawet zachwyca.
 
Boleśnie pusty i milczący.
 
Rozsypane, płaczą pod nogami. Chcą więcej uwagi. Absolutu szczęścia.
A ja wciąż uciekam. Niemalże doskonała machina pędu w
nicość.
 
Jeśli jest ptak, który szybuje najwyżej, to kpię sobie z tego rekordu. Wszystko jest tylko pode mną.

Ale nic dookoła...


number of comments: 0 | rating: 0 | detail


  10 - 30 - 100



Other poems: Droga, o którą nikt nie pyta, Dokąd..., Pacyna, Te głupie, bezrozumne zwierzęta..., Już późno, a jego wciąż nie ma, Kiedyś też będę miał Fiata..., nieuleczalnie skreśleni, Dyktatura rasy panów, Przechowalnia surowców NN, Mądry Piotruś, A masz!, Koniec świata, Ulica nie Sezamkowa, Jutro będzie lepiej, Z OSTATNIEJ CHWILI, Stop, Siła w sile, Dostojeństwo królów, Diamenty na dnie, Zaczarowany ołówek, Demotywator, Zimno, Rzeczpospolita Zdradzona, Born in PRL, Wygnanie cz.2, Mrożone, smażone gołębie, Elektroistnienie, Danie z żebra, Jeden., Zamknięte usta biją na alarm, FAŁSZ, Pusto., Na wymarciu., Marsz żałobny. Za zdradę narodu., Ludzie prości, Dekalog ludzkich grzechów, Król psychopatów, Brudasom wstęp wzbroniony!, Utylizatorzy, Nowotwór przemijania, Stara kwiaciarnia, Dusze kryształowego cierpienia, Lodowaty, drugi koniec, TEKST PIOSENKI 2, TEKST PIOSENKI (nie widziałem kategorii), ACTA. Każdy orze, jak może., Ostatni front, IRA, 198-, Apostoł obłędu, Puzzle z chmur, "Hardrock'n'rollów", Nadrzędne., Ołowiane rzeki końca, Pany Wiecznie Uśmiechnięte. (Pokolenie 67), 2012, Ja, tęsknota., Dawno temu na trzepaku..., Baśń o dobrym królu., "This is...... Święęęęętaaaa!", Archaniołowie z napiętą cięciwą, Śmierć marnotrawnych, Klinika konającej nadziei, Retro-Eden i słodka nieświadomość, Wieczność może trwac tylko sekundę..., Pacierz słomianego luda, Strach przed nie wiecznym istnieniem., Pięć litrów błagania o spokój, Zima w ogrodzie wisielców, Nie rymowana obraza bogów fabryki, Wyrok majestatu ścierwa, Potop. Ostatni dar człowieka., Konfesjonał dla ostatnich, Efekt końcowy zabawy w cywilizację, Brzuchy pękate, Pieśń żałobna garbatych, Niebo krwawych proroków, Władza króków, Ród królów, Twierdza kryształów, Dom czarnych kwiatów, Przemyśleń kilka sfrustrowanego połety, Latarenka na rogu ulicy przeklętych, Bastylia, Błagania dusz, "Karuzela w umarłym miasteczku, Dawno temu na wsi..., Moje 30 urodziny, Rycerze boga, Getto, Dobranocka od ponurego bajarza, Nagość, Marenven, Oziębła królowa. Pogarda mężczyznom i basta., Święte rewiry, Imię jego, Witaj przybyszu znikąd, Diabelskie konklawe, "Wola sługusów", Jak w Raju, Gigabajty życia, "Gasną ogniska", Wozy z chlebem, Lombardy, Tabula Rasa, Epitafium, List do mistrzów, Spokój, Maska, Wiosna dla ludu, Duszna cisza pod zegarem, Świr, Szept z Nieba, Wygnanie, Eldorado dla wybranych, Dziewczę z koszem malin, "Choroba", "Numer", "Bestie",

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1