6 listopada 2011
Twierdza kryształów
Przegryzał łańcuchy ostatkiem połamanych zębów.
Łzami, jak kwasem chciał je rozpuścić. Rękami rozszarpać ogniwa. Wściekłością złagodzić cierpienie.
Ryczał, bo wierzył, że siła rozpaczy rozkruszy mury.
Wypatrywał wolności. Lecz dwa metry pod ziemią nawet cisza inaczej smakuje.
Wysłuchiwał kroków swych katów. Kiedy przyjdą, by odebrać ostatnią nadzieję,
że zburzy ktoś mury twierdzy, pełnej małych, zakratowanych okienek.
Tej, w której umierają na torturach dzieci z kryształu
i anioły z wyrwanymi skrzydłami, przez mrok zakute w kajdany.
Eksploduje głowa od wewnątrz. Są tu. Już siedzą w środku.
Nie padną mury więzienia. Nie uwolnią się wdychający smród fałszywych bogów.
Ostatni raz powie: Chciałem tylko być waszym bratem.
I skona u stóp pachnącego majestatu.
Gdy kroki usłyszysz, zamknij oczy i wyobraź sobie, że to nie zaboli.
Wolność nadejdzie, gdy tylko twe truchło po stromych skałach w morze się stoczy.
I oddech mój miły. I muzyka. Miękkość, kolory...
Tymczasem w kamiennym pokoju, przytul łańcuch i nasłuchuj ich kroków...
12 kwietnia 2025
wiesiek
12 kwietnia 2025
violetta
12 kwietnia 2025
dobrosław77
12 kwietnia 2025
Eva T.
12 kwietnia 2025
ajw
12 kwietnia 2025
ajw
12 kwietnia 2025
ajw
11 kwietnia 2025
wiesiek
11 kwietnia 2025
sam53
11 kwietnia 2025
ajw