Miladora

Miladora, 15 january 2015

villa-viola-nella

poszliśmy za daleko – na zerwanych mostach
dogoniła nas jesień kanwą uschłej barwy
zmierzchającej powoli jak fiolet we wrzosach
 
zagubieni wśród przęseł lepkich grudek błota
w niepamięci o sobie bez cienia nostalgii 
poszliśmy za daleko po zerwanych mostach
 
tam gdzie więcej nie można już niczego dostać
niezdolni bezkolorem rozpiąć dawne klamry
zmierzchaliśmy powoli jak fiolet we wrzosach
 
pokaleczeni sobą – tym że już nie dotrwał
żaden ślad prowadzący do ciepła latarni
poszliśmy za daleko po zerwanych mostach
 
pod niebem które z wolna sypało się w oczach
bowiem na przekór woli wszystkie nasze gwiazdy  
zmierzchały jednocześnie jak fiolet we wrzosach
 
i już  nie odwrócimy żadnej z kart tarota
bo za późno by liczyć drobne ziarna prawdy
poszliśmy za daleko i w zerwanych mostach
w zmierzch zapadły kolory jak fiolet we wrzosach


number of comments: 18 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 8 january 2015

villanero

Żegnając Stanisława Barańczaka.



odchodzimy – zostają tylko ślady w pamięci
fotografie i słowa krótki zapis istnienia
że byliśmy – choć ledwo gośćmi tutaj – na ziemi
 
i że potem jak innym zejść kazano ze sceny
gdy zapadła kurtyna – w ciszy tonów i fermat
odchodzimy – zostają tylko ślady w pamięci
 
coś co czasem się budzi by przypomnieć i dręczyć
świadomością że taka musi właśnie być cena  
bo jesteśmy zaledwie gośćmi tutaj – na ziemi
 
przemijalni a jednak póki trwają następcy
ci co noszą ze sobą twarze gesty wspomnienia
odchodzimy non omnis – ślad zostaje w pamięci
 
nieskończoną rapsodią która milknie lecz dźwięki
nadal wiszą w powietrzu powtarzając wciąż temat
że jesteśmy zaledwie gośćmi tutaj – na ziemi
 
chociaż nigdy nie sami – istniejący pomiędzy
tymi którzy zniknęli i co przyjdą – w ich cieniach
odchodzimy – zostają tylko ślady w pamięci
że byliśmy – jak ptaki – kiedyś gośćmi na ziemi


number of comments: 16 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 24 december 2014

villa luna

piernikowy księżyc ma serce z piernika
kąpie się po uszy w cukrowej posypce
i w gwiazdach przebiera niczym w koralikach
 
opada w doliny wędruje po szczytach
spływa na dachówki cynfoliowym listkiem
piernikowy księżyc z nieba-piekarnika
 
czasem dach omiata niczym lisia kita
lub wtula się w chmury zziębniętym policzkiem
przebierając w gwiazdach niczym w koralikach
 
a kiedy zapada ciemnonocna cisza
wyszeptuje w ucho piernikowej myszce
że ma jak i ona serduszko z piernika
 
zjawia się ukradkiem w okiennych komyszach  
żeby powlec szyby migotliwym błyszczkiem
i w światłach przebiera niczym w koralikach
 
chcąc rozsiać polśnienia na płytach chodnika
zanim noc przeminie i zanim sam zniknie
włóczykij o twarzy i sercu z piernika
co w gwiazdach przebiera niczym w koralikach


number of comments: 12 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 22 december 2014

kolęda

w grudniowy wieczór spływa mrok
lampiony chwieją się w gałęziach
z dala dochodzi cicha noc
jedna jedyna w roku – święta
kiedy ku dłoni zmierza dłoń
by się zjednoczyć poprzez chwilę  
wdzięczności za ten wspólny krąg
tradycję wino i posiłek 
 
a z tyłu cały szereg lat
i ludzie którzy już odeszli
choć wciąż pozostał po nich ślad
w tej wigilijnej prostej pieśni
i ciągle mamy ten sam dług
za podzielenie się dziedzictwem
jakie nam dano żeby cud
nadal się spełniał przy kołysce
 
grudniowy wieczór – raz na rok
wraca świadomość że przed nami
był już na pewno taki ktoś
kto dzielił rybę chleb i pamięć
i – jak my teraz – patrzył wstecz
na bliskich których dawno nie ma  
pragnąc by kiedyś jego też          
wspomniano w chwili narodzenia
 
 
 
 
Spokojnych, dobrych i miłych Świąt, kochane Trumle.  :)


number of comments: 22 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 20 december 2014

culo-miot

choć wiek bezczelnie do drzwi już stuka
szepcząc – uważaj – nic nie poradzę
że mam ochotę wciąż mówić: dupa
 
cóż – nie wystarcza kurde i kruca
gdy życie to nie spa baden baden
a wiek bezczelnie do drzwi już stuka
 
lepiej wywrzeszczeć ile sił w płucach
nadmiar parszywie rosnących wrażeń
a co jest lepsze niż słowo dupa
 
i po co innych w ogóle szukać
gdy można sięgnąć po prostą frazę
choć wiek bezczelnie do drzwi już stuka
 
bo skoro nigdzie nie widać w fusach
bym miała znaleźć jakąś arkadię
to macham ręką i mówię: dupa
 
i tak na minus wypada utarg
gdy wciąż w następne wchodzę wiraże
więc chociaż wiek już bezczelnie stuka
filozoficznie powtarzam: dupa


number of comments: 42 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 20 december 2014

ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell

i znowu święta – przestawiam graty
chwile spadają niczym wodospad    
a w radiu lecą same christmasy
 
nad głową rośnie kuchenny masyw
i jak tu nie wpaść w bezdenną rozpacz
gdy znowu święta – przestawiam graty
 
choinkę bombki i altembasy
choć strzałka skacze poza termostat
a w radiu lecą same christmasy
 
wciąż gonię w piętkę drę się na pasy
zwijam rozwijam cóż wola boska
że znowu święta – przestawiam graty
 
i myślę przy tym: strachy na lachy
w końcu wszystkiemu jakoś tam sprostam
choć w radiu lecą same christmasy
 
plączą się ręce garnki i daty
ponownie jestem jak kura nioska
składając święta – przestawiam graty
a w radiu lecą same christmasy


number of comments: 70 | rating: 11 | detail

Miladora

Miladora, 19 december 2014

uliczka

wrzyna się wąską strugą bruku
w mury kamienic czeluść miasta
płynąc pospiesznie jak w migawkach  
tłumem przechodniów stukiem butów
by gubić dźwięki gdy wieczorem
przesącza ludzi w ciemne bramy
i może dalej chodnikami
zmierzać spokojnie w nocną porę
 
wtedy okiennic ciemne oczy
mrużą powieki lamp migotem
czasem firanka załopoce
albo też światła lekki motyl
siada na bruku złotą plamą  
i choć fasady tracą barwy
żółto-miodowy blask latarni
rozprasza ciemność aż po rano
 
wśród labiryntu innych ulic
przemierza miasto wraz z pogodą
zakręca wraca i na nowo  
odbicie domów w szybach tuli
a kiedy wszystko wokół cichnie
odpływa dalej już samotnie
jak pozbawiony celu okręt
jakby przestając nagle istnieć


number of comments: 72 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 18 december 2014

księżyc w sosie grzybowym

znów jak co roku niemal po łokcie
urabiam ręce bo idą święta
wszystko się staje natychmiast droższe
więc tylko miotam wokół przekleństwa
że znów brak forsy do jasnej nędzy
i chyba w końcu wyciągnę nogi
patrząc jak w kuchni króluje księżyc
w sosie grzybowym
 
wywar bulgocze za oknem świta
zapach się szwenda w kątach mieszkania
a ja szaleję warczę jak brytan
bo tysiąc uszek wciąż mi się kłania
nic więc dziwnego że w głowie mętlik
i już o litość jedynie proszę
zwłaszcza że w oknie ciągle tkwi księżyc
w grzybowym sosie
 
wałkuję ciasto farsz się ostudził
w dłoni kieliszek skacze jak pajac
i jakoś nikt mnie nie chce obudzić
z tego koszmaru – mam czego chciałam
bo zamiast zwiewać z domu w te pędy
na rajską wyspę z lazurem wody
pichcę i pichcę a w garnku księżyc
w sosie grzybowym


number of comments: 36 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 18 december 2014

kalafonia

w dzbanku do kawy dymiąca smoła
ranek wariuje skrzekiem gołębi
pewnie za chwilę znów mnie zapędzi
w jakieś manowce w których o zgrozo
przez tryby codnia przeklętą połać
będę szła dalej jak pies za nogą
 
mielę się z myślą czas gryzie palce
i przytrzaskuje oknem powieki
chyba nie warto na parapety
sypać okruchów kiedy w powietrze
zdominowane przez ptasi falset
wzbija się tylko fantom wyrzeczeń
 
reszka bez reszty sedno i licho
drą ze mną koty w rytmie dwóch czwartych
polka galopka rozrzuca karty
jakie zbierałam by wyjść z impasu
brnąc w ciągłej stercie receptur cito
ledwo widocznych spoza malatur


number of comments: 8 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 17 december 2014

kanon

kiedyś zblaknie alhambra i w bieli
nie rozróżnię mozaiki kolorów
nie odtworzę ukrytych jak relikt
dawno zgasłych poszeptów jaskółek
śmigających cieniami wśród kolumn
obraz zmieni na zawsze fakturę
by go nigdy już nie móc odczytać
 
ale jeszcze nie dzisiaj
nie dzisiaj
 
czas powoli obnaży osnowę
drobną siatkę pajęczych odbarwień
żeby sięgnąć do bieli pod spodem
jak po wietrzność wpisaną w sekwoje
i beztrwaniem przeznaczy na marne
wszystko czego nie wysnuł flażolet
wtedy zniknę jak echo w podciszach 
 
ale jeszcze nie dzisiaj
nie dzisiaj
 


number of comments: 43 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 16 december 2014

rozdreszczak


siedzę się trzęsę – z chłodu drży książka
a jak nie książka to skacze ekran
więc maszeruję z kąta do kąta
między kostkami przeciąg się pląta
jakby też szukał jakiegoś miejsca
w którym na stałe mógłby przycupnąć
 
wolę nie myśleć co będzie jutro  
a jednak dumam czując na skórze
zimne podmuchy – grudniowy bezsens
ciągle następne wyzwala dreszcze     
i już nie mogąc znieść tego dłużej    
wracam na fotel – siedzę się trzęsę
 


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 12 december 2014

barkarola

grudniowy księżyc ma twarz pełną chłodu
przymyka oczy gdy płynie nad miastem
w lukarnach zbiera drobną przędzę mrozu
by utkać pastel
 
czasem się wspina jak złodziej po rynnie
żeby zawisnąć kroplą światła w szybach  
a czasem tylko przelotnie w nich mignie  
i znów odpływa
 
grudniową ciszą sieje srebrne łuski
stapia się z czernią nikłym światłodrżeniem   
w kapsule nieba czuwa niczym puszczyk
lustrując ziemię
 
wędrowny minstrel o zamglonych rysach
nocny włóczęga odwieczny niesennik
mistrz perłocieni i świetlistych glissand
grudniowy księżyc


number of comments: 53 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 11 december 2014

odwyrtka

czasami święta są niczym dopust
i od początku wszystko się pieprzy
deszcz zamiast śniegu wokoło błoto
a na wigilię przychodzą krewni
 
w kieszeni forsa nie chce zagościć
podszewka błyszczy niemal jak lustro
prezentów także nikt nie przynosi
więc pod choinką cicho i pusto
 
mole zżerają grzyby do barszczu 
jakiś muchomor tylko się plącze
z premedytacją włażąc do farszu
lecz i tak zjedzą jak Bóg pod słońcem
 
gdy mają nastrój ryczą kolędy
gdy nie – ziewanie słychać po kątach
potem znikają nagle w te pędy
nie chcąc zapewne po sobie sprzątać
 
zostaję sama ze stertą naczyń
szkieletem karpia i swądem świeczek
marząc że kiedyś będzie inaczej
chociaż zapewne już w innym świecie


number of comments: 17 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 7 december 2014

somnambulizm

zimą niechętnie czas się wierszy
lubi uciekać w zmierzch bez słowa
albo co gorsze tworząc sterty
bezwolnych myśli równie mętnych
co szarość światła na podłogach
zimowy czas jest niełaskawy
dla mnie poezji i dla magii
 
za drzwiami wciąż nie te przypadki
daty tkwią w skórze jak paznokcie
kolejny świt to tylko pastisz
dni które kryje bury mastyks
wiszący ciężko poza oknem
zimowy czas to kres zabawy
dla mnie poezji i dla magii
 
w chłodzie bezruchu milczą drzewa
smętne gawrony spięte ciszą
na jednej nodze – pusta scheda 
zimowej pory niemy brewiarz
dopraszający się o litość
czas w którym muszę sobie radzić
sama – bez wierszy i bez magii


number of comments: 27 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 5 december 2014

zimoląg

łata na ziemi. biel i szarość.
grynszpan trawników. na nim ptaki.
zima niezima. jakaś małość
którą pogoda wciąż kulbaczy.
i ja. pośrodku. znów kabałom
rozkładam ręce. karty. statyw.
 
zęby zaciskam tylko w myślach
żeby nie przyszła tak jak przyszła.
 
pod nogą błysk. hologram kota.
czarny. jak diabli go nadali.
zwiędłe dachówki. w żabich skokach
dzwoniąc oddala się. azaliż
klika i tyka. fotomontaż.
smuga zapachu. sok bez malin.
 
mrużę powieki żeby zlepić
grzeszki w niegrzechy i nie grzeszyć.


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 4 december 2014

diminuendo

jesień to pora nocy i bluesa
i wiatr w ulicach
smak chłodnej kropli deszczu na ustach
szelest i cisza
 
wędrówka w ciemność otwartych oczu
gdy zgasną światła
jesień to pora bezdomnych kotów
i szepty miasta
 
nagie gałęzie wśród których wrony
drżą pod skrzydłami
zziębnięte dłonie i nikły płomyk
w czeluściach bramy
 
stukot obcasów w wieczornym chłodzie
zapach wilgoci
jesień to tryptyk opadłych powiek
bluesa i nocy


number of comments: 35 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2014

two horses blues

pędzę w ciszę niczym wicher
słychać kopyt stuk
czuję się jak sama nike
kiedy skłębiam kurz
cwał zamieniam już na galop
niemal wzbijam się
gdzieś pod chmury lecz to mało
bo wciąż szybciej chcę
 
dołącz grzywę wraz z przepływem
wiatru w sierści by
razem brykać na tej niwie
póki sierść nam lśni
niech nie kończy się ta jazda
ostra niby nóż
i gorący niczym czardasz
nasz dwukoński blues





Hej hopsa dla Damianka Paradoksa.  :)


number of comments: 8 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

Saint Peter blues

pewnego dnia odejdę z plecakiem pełnym trosk
kłopotów i doświadczeń zebranych w ciągu życia
zostawię z tyłu drogę u wrót mnie przyjmie Piotr
i zamknie ziemskie wczoraj zsyłając inne dzisiaj
 
otworzy bramy raju na plecak spojrzy i
z uśmiechem skinie głową a potem weźmie miłość
przytuli ją do serca i wpuści mnie za drzwi
gdyż poza nią nic więcej nie będzie się liczyło
 
nieważne że kochałam niemądrze bowiem czas
zakończył porachunki i zapłaciłam cenę
nie stanę już ponownie z błędami twarzą w twarz
bo wątpię by ktokolwiek znów zesłał mnie na ziemię
 
pewnego dnia odejdę i sięgnie Piotr po klucz
a plecak z całym życiem postawi w kącie nieba
zostanie kilka książek zaledwie oraz blues
to wszystko – i tak więcej niż mogłam się spodziewać
 




Dla Ani Ostrowskiej, skoro brakowało jej moich bluesów. :)


number of comments: 8 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

kantylena

zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
zima opadła śnieżną płachtą prosto z chmur
i pod drzewami wygasiła już ogniska  
przez martwe liście dziobiąc ziemię niczym kruk
wszystko minęło
i za późno by powrócić
do uszu nigdy nie dobiegnie już twój śmiech 
tylko w powiekach sen wyświetla czasem nuty
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest
 
na szarej ścianie
jak stenogram tamtej nocy
przelotnym błyskiem zakwitł nikły odblask lamp
wtedy tak samo chwiejnym srebrem wpadł we włosy
dziś już niestety nie zaplącze się wśród ciał
zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
w półmroku kotar błękit spłowiał aż po kres
rozpraszający wszystkie barwy smutny pryzmat
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest*
 


 
__________________________________________
* Słowa z piosenki Mariana Hemara „Co się z tym stało”.


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 1 december 2014

blues tramwajowy

jadę do pracy – znów tak jak co dzień
przystanek jeden drugi i trzeci
wymięta kiecka jest coraz gorzej   
bo ktoś co chwilę pcha się na plecy
tłum wali drzwiami włazi na nogi 
cóż – taki bywa 
blues tramwajowy
 
wiraż szarpnięcie wszystko faluje
zaciskam zęby hałas mnie wnerwia
pewnie za moment krew eksploduje
skoro już tyka niczym cyferblat
tłum wciąż napiera w oczach się mrowi
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
łapię za uchwyt choć ledwo zipię
ktoś bezlitośnie wali mnie łokciem
jeszcze sekunda i zacznę krzyczeć
albo ucieknę zamkniętym oknem
jak w każdy ranek ścisk-magiel-prodiż
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
upchana w ciasnej beczce na śledzie
klaustrofobicznie wpadam w depresję
czy tramwaj jedzie sama już nie wiem
lecz chyba jedzie skoro wciąż trzęsie
tłok jak cholera i dzień mam z głowy
cóż – taki bywa
blues tramwajowy


number of comments: 46 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 1 december 2014

chanson

czasem się w życiu z czymś żegnamy
i ktoś odchodzi – ale cóż
mimo iż wszystko wtedy rani
musimy zamknąć drzwi na klucz    
bo chociaż boli gdy za siebie
nie można patrzeć już co krok
trzeba nareszcie to powiedzieć

le roi est mort

zostaje tylko dym i popiół
który rozwiewa z trudem czas
bo wciąż nie wiemy jaki dopust
wymazał o nas każdy ślad
czemu ktoś zabrał sny i odszedł
czemu nie przetrwał żaden most
nie chcemy wierzyć choć to proste

la reine est morte

tak się najczęściej kończy miłość
mija królowa mija król
i nic już nie jest jakie było
na szachownicy pustych pól
majaczy tylko zblakła klisza
a w niej przeżyte kiedyś dni  
które na zawsze trzeba spisać

à fonds perdus*

 
 
 
 
_____________________________________
Francuskie:
chanson piosenka
le roi est mort król nie żyje
le reine est morte królowa nie żyje
à fonds perdus na straty


number of comments: 22 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 29 november 2014

villa-tabacco-nella

http://www.van-gogh.pl/Vincent_van_Gogh_1885_1886/vincentvangoghczaszkazpalcymsipapierosem.html  
 


cóż – to wyłącznie kwestia nałogu nie mody
że wciąż po fajkę sięgam nie martwiąc się niczym
chociaż wiem aż za dobrze że palenie szkodzi
 
tu trzeba się niestety z faktami pogodzić
że odkąd Kolumb przywlókł ten chwast z Ameryki
ciągle istnieje kwestia nałogu bądź mody
 
de gustibus jak wiecie – więc co można zrobić
skoro nałóg i moda nie liczą się z nikim
chociaż wszystkim wiadomo że palenie szkodzi
 
a zresztą – i tak nie mam zdrowia ni urody
co gotów jest potwierdzić pierwszy lepszy krytyk
więc to wyłącznie kwestia nałogu nie mody
 
wątpię czy kogokolwiek na serio obchodzi
że palę skoro przecież w tym nie uczestniczy
zapewne wiedząc dobrze jak palenie szkodzi
 
lecz o tym bym przestała chyba nie ma mowy
jest za późno by czegoś innego się chwycić
to kwestia już wyłącznie nałogu nie mody
więc umrę z fajką w zębach choć palenie szkodzi


number of comments: 26 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 29 november 2014

fish and blues

Bóg stworzył ryby w piąty dzień
żeby czekały na człowieka
aż wyjdzie z wędką gdzieś na brzeg
rozlicznych jezior mórz i rzek
a by nie tonął ciągle w grzechach
darował mu następny lek
stąd gdy podnosi kęs do ust
 
gra fish and blues
 
i dobrze zrobił zacny Pan
bo wybierając się na ryby 
człowiek porzuca tłum i gwar
docenia wtedy każdy dar
i nawet bardziej jest prawdziwy
gdy będąc z rybą sam na sam
ma to co chce i zamiast słów
 
gra fish and blues  
 
nieważne że komary tną
a czasem nawet deszcz zacina
on dobrze wie że to nie błąd
i tkwi nad wodą z kijem bo
ukochał właśnie taki klimat
spokój szum liści rzeki prąd
i gdy przy zupie z rybich głów
 
gra fish and blues


number of comments: 20 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 29 november 2014

tango

Wiersz zainspirowany "Tangiem" Apis Taura.
https://www.jamendo.com/pl/track/1035532/tango  


dobrze wiem
że już za chwilę podasz dłoń
i porwiesz mnie do promenady
żeby dźwięk
podkreślił każdy dotyk rąk
i twarz pochylił w stronę twarzy
ale to
będzie projekcją tylko snów
jakie potrafi oddać taniec
bowiem noc
mimo stopienia z sobą ud
przeminie razem ze świtaniem
 
ty też wiesz
że to jedynie taka gra
i żadne tango nie trwa wiecznie
chcesz czy nie
sny się znajduje tylko w snach
by potem odejść w inną przestrzeń
nawet rytm
który nasączył teraz noc
powoli będzie gasł w oddali
żeby nikt
nie odgadł nigdy tego co
zdarzyło nam się na tej sali
 
wiemy już
że ogień który wzburzył krew
niebawem zniknie w chłodnych pulsach
żaden ruch
spojrzenie uśmiech albo gest
nie będzie drogi znał do jutra
bowiem czas  
odbierze wszystko nam bez słów  
nawet wyśnioną tangiem miłość
a te pas
to tylko fantom smaku ust
których się nigdy nie złączyło


number of comments: 37 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 18 october 2013

smok i wiosna

przeminęła zima mroźne zawieruchy
nagle promyk słońca wdarł się w smoczą jamę
smok otworzył ślepka i postawił uszy
chyba wiosna przyszła więc koniec ze spaniem
 
pewnie już nad rzeką zieleni się trawa
liliowe krokusy przecierają oczy
czas więc aby zrzucić ocieplany kabat
i zobaczyć wiosnę jak z kwiatami kroczy
 
wysunął nos z jamy powęszył w powietrzu
jeszcze trochę chłodno – pomyślał – lecz co tam
najważniejsze przecież że wiosnę mam w sercu
i że na wędrówkę już przyszła ochota
 
więc przygładził łuski założył sukmanę
na głowę nasadził krakowską czapeczkę
i tak wystrojony ruszył w świat Plantami
myśląc – jakie szczęście że wiosna nareszcie
 
wszyscy go witali z uśmiechem bo jakże
nie powitać smoka gdy ze snu się ocknął
lecz on przede wszystkim chciał spotkać kwiaciarkę
która mu co roku wianek wiła wiosną
 
wreszcie wszedł na Rynek rozglądnął się bystro
i z mariackiej wieży hejnału wysłuchał
potem trębaczowi machnął rogatywką
a trąbka zalśniła w słońcu niczym dukat
 
obszedł Sukiennice z kwiaciarką pod rękę
by dzieciom podpisać krakowskie pamiątki
okruchami precla nakarmił gołębie
i wrócił do jamy bo dzień już się skończył
 
 

 
Dla wszystkich smoczych fanów.  :)


number of comments: 12 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 18 october 2013

Szewczyk i Smok

Szewczyk ze Smokiem tkwili nad Wisłą
i Szewczyk, chlipiąc, gorzko się żalił:
– Czy ty rozumiesz, po co to wszystko?
Po co ludziska powymyślali
bujdy z baranem wypchanym siarką,
gdy przyjaźnimy się już od wieków?
Czy takie kłamstwa wymyślać warto?
Nie lepiej szukać prawdy w człowieku?
 
Smok się zadumał, skrobnął po głowie.
– Przez ową bajdę straciłem zdrowie,
bo każą ogniem ziać nieustannie
i wszystkich straszą, że zjadam pannę
codziennie rano, w dodatku ryczę,
a dobrze wiedzą, iż kocham ciszę.
I co mam robić? Zieję, bo przecież
muszę, by dzieci miały uciechę.
 
– A mnie jest gorzej – wyznał Szewc smutno.
– Żądano przecież, bym cię wybuchnął.
Rękę królewny przyobiecali,
lecz na jej widok to jak najdalej
wolałem uciec, już wolę smoka.
Jak zresztą mógłbym w niej się zakochać,
zamienić przyjaźń na taką wiedźmę?
To już do Wisły skoczyłbym prędzej!
 
– Wisła odpada – rzekł Smok ponuro.
– Wanda w niej siedzi z rozmokłym wiankiem
i płacze rzewnie, że głupią bzdurą
raz i na zawsze skreślono szanse
jej i Niemcowi – zwykły turysta
był przecież z niego, miał dobre chęci,
a oni zaraz: Skacz, tam jest Wisła!
No i musiała w imię legendy…
 
Szewczyk ze Smokiem, leżąc nad rzeką
w cieniu pod drzewem, w pobliżu jamy,
chrupali precle i pili mleko,
wokół skubały trawę barany,
ale Smokowi nawet przez chwilę
nie przyszło na myśl, żeby je schwytać,
bo wolał precle krakowskim stylem
i towarzystwo kumpla Szewczyka.
 
 
 

Bajka dla Jarusia. :)


number of comments: 20 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2013

smoczy sen

w zaciszu smoczej jamy przykryty ciepłym kocem
leciutko pochrapując spał smok i śnił sny smocze
o szybowaniu z wiatrem nad zamkiem oraz rzeką
i o niewielkiej plaży tuż obok – niedaleko
 
tam gdzie mięciutki piasek wygodnie tuli grzbiecik
i gdzie do smoka biegną z uśmiechem wszystkie dzieci
 
śnił też że słonko grzeje i woda pluszcze wokół
dzieci się bawią w berka wołając – goń nas smoku
a kiedy któreś złapie podrzuca hen pod niebo
i dzieciom rosną skrzydła jak śnieżnobiałym mewom
 
a potem fruwa z nimi wysoko ponad miastem
i w locie opowiada przeróżne smocze baśnie
 
w zaciszu smoczej jamy przykryty ciepłym pledem
spał smok i pochrapując śnił smocze sny o niebie
na którym pośród chmurek szybuje razem z dziećmi
i śnił tak uśmiechnięty dopóki snu nie prześnił
 
 
 
 
Bajka dla Mani :)


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2013

jesionka

gdy jesień chłodem opada na gzymsy
a stosy liści sięgają po nos
patrzę przez szybę i czuję jak nigdy
że kocham książki poduszkę i koc
 
po co na jesień reagować płaczem 
i tak za oknem wylewa łzy deszcz
wolę nastawić zieloną herbatę
otworzyć książkę i wleźć z nią pod pled
 
kartki szeleszczą i pachnie cytryna
w kubku powoli rozpuszcza się miód
co mi tam jesień nieważna też zima
gdy chwile płyną po prostu jak z nut
 
zimne powietrze podpełza do okien
za nim cichutko zakrada się zmierzch
jak mysz uciekam do norki pod kocem
bo co lepszego niż książka i pled


number of comments: 11 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 7 october 2013

night and blues

na ulicach wieczór przerwał
zwykłe co dzień
cienie drzew jak pies przy nodze
kroczą miastem
wrzesień wplata rdzawą dratwę
w szklany pejzaż
lśni w witrynach i tka blejtram
lamp poblaskiem
 
z nieba spływa znów kolejna
pora zmierzchu
zaplątana w siatkę gestów
trzepot ramion
smuga światła szary kanon
płaskorzeźba
jakby jesień grała hejnał
tuż pod bramą
 
stukot butów wiatr poderwał
do galopu
rozwiewając echo głosów
– w tle gałęzi
snuje nitkę srebrnej przędzy
cichy kwestarz
zatopiony w nocnych szeptach
chłodny księżyc


number of comments: 18 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 6 october 2013

cholerniec

ludzie jak króliki skaczą po chodnikach
mnożą się i pędzą z hałasem i krzykiem
jesień ich pogania wciąż deszczu niesyta
 
o ja październiczę
 
płynę nurtem kroków po liściastych traktach
tłum mnie wkręca w bramy wraz z ulicznym szczytem
skałużone niebo mieli niczym wiatrak
 
o ja październiczę
 
na przystankach tupot wilgotnych kamaszy
tulą się kolana zimnym tchem podszyte
wiatr ciska kroplami przez twarze i dachy
 
o ja październiczę
 
poranny przymrozek ścina kwiatom głowy
wystawia na aukcję sucholistnym kwitem
brnę w słotnym powietrzu jesiennej żałoby
 
i wciąż październiczę

Apis Taur:
 
ląduję w kieracie co robotą zwany
no i znów szefowi nie złożyłem życzeń
czyn ten dobrze będzie mi zapamiętany
 
o ja październiczę

Issa:
 
na głowie mam tyle ile mam w głowie
nade mną deszcze – parasole suszy
z sił opada październik i padnie w listopad
o ja październiczę
 
i kogo to ruszy
 
Jaro:
 
a ja dzisiaj spokój mam nadzieję wyśnić
tak więc bez wahania udam się na pryczę
tam spojrzę na sufit swoich złotych myśli
potem krótko powiem...
 
o ja październiczę

Wieśniak M:
 
tanieje sukienka w pastele pod rynną
anioły zniewolone w odzieże dziewicze
upuszczają spojrzenia na bruk z tej przyczyny
 
że ja październiczę

Ania Ostrowska:
 
wyblakły w pamięci plaże
ile ich było nie zliczę
palmy i hoże dziewoje
co teraz?
 
zapaździerniczę

Bosonoga:

kiedy u sinego nosa zwisa kapka
i spod mgły oślizłej własnych nóg nie widzę
wtedy mnie dopada na wojaże chrapka
 
nie chcę październiczeć!
 



Ze specjalnym podziękowaniem dla Veroniki, której podebrałam owo październiczenie. Kto chce, a zwłaszcza Apis Taur, może kombinować następne zwrotki. Wszystkie zamieszczę.  :)))


number of comments: 87 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2013

oddam za bezcen tytuł z puentą

wciąż na nowo łapię koty za ogony
zwłaszcza czarne gdy pod nogą chcą mi przebiec
i jak zwykle sama siebie chcę przegonić
ale po co – do tej pory jeszcze nie wiem
 
gdybym tylko była piękna oraz młoda
zamiast pisać wciąż bym tkwiła na świeczniku
ale trudno – jak wiadomo – popyt/podaż
nie odbywa się tak łatwo i bez zgrzytów
 
pewnie przez to lubię piątki trzynastego
bo a nuż mnie coś wywlecze w światła rampy
obejmując reflektorem niczym niebo
choć wątpliwe bym z gwiazdami miała tańczyć
 
a więc czekam no i piszę różne bzdury
taki ersatz żeby jakoś dożyć piątku
chociaż w uszach dudni kocioł i tamburyn
że za późno a właściwie już po dzwonku
 
dam królestwo nie za konia lecz receptę
żeby piątek trzynastego był jak święto
byle tylko nie wysadził mnie w powietrze
jakiś kretyn od gazowni wraz z puentą


number of comments: 17 | rating: 7 | detail

Miladora

Miladora, 31 august 2013

oktober

wiem że z ptakami nigdzie nie odlecę
może się schowam cicho pod okapem
by świerszczem wyśnić przytulny zapiecek
gdy lato w końcu mnie spisze na stratę
i pozostawi z jesienią jak z grzechem
samą wśród deszczy i zimą za pasem

znów chłód zaczyna na ziemi osiadać
kiełkują słowa w przywiędłych oktawach
 
garść czarnych jeżyn wsącza kolor w myśli
w granat wieczoru i bladość poranka
gdy żar pod skórą od dawna już wystygł
w tęsknocie letniej rozpiętej na kanwach
liści i pędów – został tylko dystych
krótkie memento jak zwietrzały szampan

odwracam strony dni biegnących pędem
wersami przędąc obrazy jesienne
 
w zapachu wrzosów niesennym czekaniu
lęgnie się jutro poczwarką bez złudzeń
rozwiany oprzęd wiatr w pustkę już zaniósł
i letnie niebo jesienią zachmurzył
wrześnieją oczy noc otwiera lamus
zaprzeszłych wspomnień odbarwionych kurzem

gdzie będę sobą bez siebie gdy w bramie
kot tylko czuwa jak czarny posłaniec


number of comments: 33 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 7 april 2013

villanella insula

sięgnij po mnie szeptem przez wieczorne morze
jakie dzień roztoczył milczeniem zegara
zanim noc wokoło opłynie nas chłodem
 
i zamknie w przestrzeni szaro-ślepych brodzeń 
spójrz – w nić horyzontu wplata się amarant
kiedy sięgasz po mnie przez wieczorne morze
 
jak po rajską wyspę – pozwól wstrzymać oddech
niech znowu odczuję że ciepłem rozpalasz
myśli które noce opływały chłodem 
 
może w kanwie mroku jeszcze błyśnie ogień
oświetlając barwy w odległych mandalach
a wtedy mnie szeptem dosięgniesz przez morze
 
i powróci wszystko co było za progiem
nawet jeśli zblakło mimo ciągłych starań
by nie ulec nocy co opływa chłodem
 
zostań – zegar dawno już utracił mowę
w wytykaniu kroków – czas to zbędny balast
i sięgnij wśród szeptów przez wieczorne morze
zanim noc ponownie skryje nas pod chłodem


number of comments: 33 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 22 march 2013

villanella frigida

wiośnieje – nareszcie pożegnam się z mrozem
z rękami w kieszeniach otwartych na przestrzał
z chusteczką do nosa kołnierzem na brodzie
 
z odczuciem że wszystko stanęło na głowie
i szaro patrzącą przyszłością o zmierzchach
do licha – wiośnieje – pożegnam się z mrozem
 
nie będzie pospiesznych przemykań o chłodzie
gdy z zimna dygoce pod płaszczem podszewka
chusteczka do nosa i kołnierz na brodzie
 
gdy stąpam ostrożnie i cicho jak złodziej
po taflach chodnika od miejsca do miejsca
i marzę by wreszcie pożegnać się z mrozem
 
ech zima – ta pora na stres i niezgodę 
gdy nawet uczucia zmieniają się w gestach
jakimi podciągam kołnierze pod brodę
 
i wlecze się wlecze wciąż dni korowodem
atrofią kolorów trzymając świat w kleszczach
a niechby już wiosna rozwiodła mnie z chłodem
chusteczką do nosa kołnierzem na brodzie


number of comments: 25 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 7 march 2013

chili blues

gdy rzeczywistość tkwi ostro jak zadra
zwyczajny żywot zmieniając na chleb
zbyt ciężkostrawny to żadne do diabła
już nie wystarcza by los taki znieść
 
bo kiedy ranek jest bagnem co wsysa
kolejne chwile w zapchany wciąż zlew
to tylko myślisz – o kurwa – nie dzisiaj
no i zaczynasz przeklinać jak szewc
 
potem wieczorem po dniu niczym ugór
na którym żaden nie wzrasta już siew
tak wszystko wkurwia że zwykle bez trudu
pieprzone życie – do ust samo lgnie
 
wciąż się borykasz z codzienną udręką
fuck you cholera – mówiąc – obyś zdechł
lecz tak czy owak jak gwoździe pod piętą
na każdym kroku dołuje cię pech
 
wymyślasz cuda by obejść go bokiem
ściąć z korzeniami oddać wet za wet
a on wciąż palec wystawia przed nosem
i marne szanse by zniknął – więc klniesz 





Na zamówienie Szelki – ostrzejsza wersja
sakramenckiego bluesa. No to sobie klnij. :)))


number of comments: 18 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 5 march 2013

sakramencki blues

zwyczajne sprawy
         prowadzą przez życie
codzienne troski
         powszednie jak chleb
tyle zakrętów w dodatku
         a przy tym
jakby się stale zbierało
         na deszcz
 
gdy każdy ranek
         jest puszką pandory
dni otwieranych w następne
         to wiesz
jak szybko może wypełznąć
         koloryt
i choć się starasz
         najczęściej tak jest
 
wieczór nadchodzi
         z rachunkiem sumienia
snów niespokojnych
         przynosząc znów szept
i nic nowego
         choć kręci się ziemia
wciąż po staremu
         raz dobrze – raz źle
 
zwyczajne sprawy
         prowadzą za rękę
tak chciałbyś uciec
         lub zmienić ich bieg
na coś do czego
         wyrywa się serce
a życie mówi – niestety
         twój pech


number of comments: 27 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 3 march 2013

zimowe wino

w pędach bluszczu śpi mroźne powietrze
przenikając zamglony krajobraz
tak bym chciała by czas mnie dziś porwał
w inny wymiar – zapomnieć o mieście
pełnym ludzi spieszących donikąd
w nieustannych przypływach odpływach
znowu ujrzeć odległy horyzont
nad termami ciepłymi jak glühwein
 
śnieg za oknem zbłękitniał i w zmierzchu
światło latarń omywa pierzeje
może we mnie coś też zbłękitnieje
i zapragnę wysłuchać podszeptu
by odpłynąć myślami gdzieś indziej
zamknąć oczy – w wiedeńskiej winiarni
znowu sączyć złocisty Hochriegl
słuchać śmiechu jak wtedy jak dawniej
 
Meidling drzemał gwiazdkowo pod śniegiem
pośród bieli w schönbruńskim ogrodzie
posplatały się drogi – i nie wiem
czy nas wiodły wzajemnie ku sobie
ile można ich było przemierzyć
w owym czasie pod łukiem Gloriette
wiem jedynie – nic nie jest jak przedtem  
gdy zniknęły w zamkniętym już kiedyś


 
 
 
Dla Christiane S.


number of comments: 23 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 28 february 2013

blues w barze Paradise

przewiane piaskiem dni
na plaży w szumie fal
co jeszcze można śnić
gdy w oczach ciągle żar
dlatego nie mów mi
że gdzieś istnieje raj
on tutaj jest gdzie ty
pod molo
w Paradise
 
zielony morski chłód
łagodzi słońca blask
jesteśmy razem – tu
rozgrywa się nasz czas
złączone ślady stóp
prowadzą w nieba skraj
i znów się spełnia cud
pod molo
w Paradise
 
w barze wieczorny cień
kołysze głową w takt
blues płynie niczym sen
gdy wciąż go dla mnie grasz
więc nie odchodźmy lecz
szepnąwszy – chwilo trwaj
zostańmy aż po kres
pod molo
w Paradise
 
 
 



Oczywiście dla Szelki, która jak mało kto potrafi mnie zainspirować bluesowo.
Tym razem zaproszeniem do Paradise w Międzyzdrojach. :)))


number of comments: 63 | rating: 23 | detail

Miladora

Miladora, 26 february 2013

paradise

i co z tego że gdzieś tam bezkresne
drzemią w słońcu niebiańskie pastwiska
skoro teraz i tu płonie iskra
we mnie w tobie i dłoń dłoni bliska
szuka ciepła
na jawie i we śnie
 
chleb dzielony pomiędzy jak cząstka
siebie samych – powszedni zazwyczaj
lecz potrafi nakarmić do syta
więc wystarczy – bez wahań i pytań
żeby razem
do końca pozostać
 
może w dali nic nie ma a eden
to pułapka umysłów i pustka
może tylko tu wolno przy ustach
trzymać kubek i widzieć się w lustrach
sięgać ręką
nawzajem po siebie


number of comments: 54 | rating: 40 | detail

Miladora

Miladora, 24 february 2013

kwity

nie dostanę oskara za rolę
chociaż staram się grać jak najlepiej
pewnie jeszcze nie moja jest kolej
by z czymś więcej wystąpić w duecie
 
gdzieś po drodze rozwiały się szanse
prozaiczność przejęła ster rządów
a ja wspinam się tylko na palce
chcąc zobaczyć jak długi jest kondukt
 
w głowie ciągle maszyna turkocze
nieustannym pociągiem pospiesznym
kiedy zszywam ze sobą dni-noce
usiłując przerzucić na wsteczny
 
czas wpisuje wciąż winien i winien
w księdze stale ujemne mam saldo
może w innym więc życiu zasłynę
gdy otrzymam scenariusz – genialność


number of comments: 51 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 8 february 2013

bluebezsens

czasem natrętnie brzęczy myśl
wirując ciągle ponad głową
że skoro wczoraj nie – to dziś
może coś zrobię w końcu z sobą
los niespodzianie stuknie w drzwi
a ja urodzę się na nowo
 

jakiś nastąpi wreszcie fart
który odmieni zwykłe fatum
nie powie mi ponownie – pat
i zdołam wyprząc się z kieratu
wcześniej nim jeszcze trafi szlag
by już na zawsze zmienić status

lecz dzień przemija jakby nic
nie miało się już nigdy zdarzyć
i nie wiem – płakać czy też kpić
omijać albo kruszyć głazy
w ten sposób żyję wciąż na styk
z nocą w obliczu różnych zjawisk
 
niekiedy sens jest diabła wart
drwi z braku reguł prosto w oczy
i nie wiadomo w co się gra
zanim na kark nie spadną ciosy
patrzę spod rzęs jak spoza krat
wepchnięta w czasu stereotyp
 
koniec – bluebezsens łapie mnie
i zawiązuje ciasno krawat
lecz choć bez tchu to wciąż się pnę
do światła myśląc że zabawa
dopóty trwa dopóki cień
na zawsze powiek nie przyspawa


number of comments: 31 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 20 january 2013

Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”

Przyłącz się, bracie, zamów piwo,
rozgość, a potem kufel wznieś
za bluesa, bracie – i za miłość,
za ludzki trud i życia treść.
 
Za przekroczenie tego progu,
skąd już nie trzeba nigdzie iść,
za spokój duszy, łaskę bogów,
za to, że mogłeś kiedyś żyć.
 
Piwa otrzymasz pełen pokal,
ze złotą pianą aż po dach,
a kiedy przyjdzie ci ochota,
jazzmani bluesy zaczną grać.
 
Nieważna pora – tu, gdzie jesteś,
panuje zawsze gwar i ruch,
i wszyscy nucą bluesa szeptem,
lub też śpiewają go bez słów.
 
Opowiesz bluesem całe życie,
po trąbkę pewnie sięgnie ktoś,
już się nie zbudzisz z niedosytem,
że mogłeś dostać inny los.


number of comments: 98 | rating: 35 | detail

Miladora

Miladora, 18 january 2013

chłodnienie

ugrzęzłam w środku panoramy
zimowej pory w splocie godzin
szaro płynących za oknami
gdy świt nad ziemią chwile płoży
bezlistne drzewa niebem spina
niczym koronką smużąc ściany
i kładąc świateł blady stygmat
pomiędzy mną a minutami
 
wzrok skierowany w mętną szybę
w odbiciu miga coś przelotem
trzeszczy podłoga zegar idzie
w bezwymiar czasu poza oknem
zostawia tylko szept wskazówek
blade migawki przeszłych zwidzeń 
zasnute cieniem chłodnym kurzem
zebranym w szaroczarną ryzę
 
na dłoniach stygną ślady zmierzchów
dni wędrujących chmurnym niebem
wokół milknące echo deszczu
zamienia bezdźwięk na elegię  
czasami tylko promyk przemknie
drżąc na firankach i w powietrzu
płonie zimowych jabłek czerwień
szukając ujścia w kanwie gestów


number of comments: 83 | rating: 32 | detail

Miladora

Miladora, 6 december 2012

smocza zima

smokom by się szewczyk przydał
w zaprószonej bielą jamie
gdy śniegowy dywan spływa
ziębiąc lodem ich posłanie
 
białe płatki parzą w łapki
nie pomogą ciuciubabki
nie wystarczy też gra w berka
lecz śniegowce i fajerka
 
chucha grudzień mroźnym tchnieniem
smoki tulą się w kąciku
a pod skalnym zawieszeniem
lodowcowe sople wiszą
 
zima sroga ziąb w podłogach
nie pomogą tutaj słowa
nie wystarczy smocza łuska
lecz kocyki i poduszka
 
tupią w ciszy łapki smocze
echo niesie się pod bramą
gawron skrzydłem już łopoce
czarną kropką niebo plamiąc
 
zimne mury a u góry
szron się skłębił w białe chmury
smocze skoki nie pomogą
kiedy wisi lód nad głową
 
smokom by się przydał piecyk
miód korzenie w grzanym winie
i barani błam na plecy
by przetrwały długą zimę

 
 
Z cyklu – Smokobajki. 
Dla wszystkich małych i dużych dzieci, które lubią smoki. :)))


number of comments: 40 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 6 december 2012

Wiatr i czarownica

Było raz miasteczko, w nim lalek bez liku,
domków z marcepana, cukrowych koników,
piernikowe wozy mknęły po ulicach,
lecz w zamku na górze żyła czarownica.
 
Nikt o niej nie wiedział, bo wiedźma się kryła
wysoko na strychu, na zamku gdzieś tyłach,
i stamtąd, schowana za starym kominem,
patrzyła z zazdrością na życie lalczyne.
 
Od czasu do czasu chwytała lornetkę,
by widok przybliżyć do siebie troszeczkę,
no i gdy złapała tak kogoś przypadkiem,
szybko snuła nici pajęcze jak siatkę.
 
Oplatała nogi lalkom i pajacom
i ciągnąc za sznurki, patrzyła jak skaczą.
Rozdzielała pary, skłócała szczęśliwych
i żyć im kazała jedynie na niby.
 
Smutno się zrobiło w miasteczku niebawem,
przez tę czarownicy paskudną zabawę.
Każdy musiał skakać, jak tylko zechciała,
ciągnięty na nitce i od wszystkich z dala.
 
Już nie było śmiechu słychać dookoła,
nikt się też nie bawił, zniknęła wesołość,
a na zamku wiedźma wciąż trzymała nitki,
oplatając lalki i zazdroszcząc wszystkim.
 
Aż pewnego razu powiał silny wicher,
i pod jego skrzydłem pewien magik przyszedł.
Popatrzył na lalki bezwładne jak kukły,
na nici i stwierdził: Ja zaraz je utnę.
 
Wyciągnął z tobołka magiczne nożyce
i zaczął obchodzić całą okolicę.
Ciął powietrze gęste od nici pajęczych,
by uwolnić lalki z przeklętej uprzęży.
 
Potem zebrał wszystkie w jeden gruby węzeł
i go do latawca przypiął jak najprędzej.
Wiatr poniósł latawiec daleko do diabła,
a wiedźma z nim razem na zawsze przepadła.
 
Było raz miasteczko, w nim lalek bez liku,
domków z marcepana, cukrowych koników,
i każdy z mieszkańców miał uśmiech na twarzy,
bo w zamku na górze mieszkał dobry magik.
 


Dla wnuczek Jerzyka Wolińskiego od Mikołaja. :)))


number of comments: 21 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 6 december 2012

Mikołaj

na nos Rudolfa – idą święta
w grudniowych grudach
oraz śniegu
na reniferach uprząż spięta
metalu szklisty połysk 
brzegów
skrzypią płozami stare sanie
w poświstach rwą się już
do biegu
po chmurach jakby na dywanie
z workiem prezentów – ważny
szczegół
 
czerwony nos
za pasem flaszka
gorący grog
i już ślizgawka
 
na nos Rudolfa – ale frajda
tak lecieć w mroźnym tchu
powietrza
brzęczą dzwoneczki sanie hajda
z księżycem zawiniętym
w precla
czerwony kubrak z wyłogami
pod czapą mina już
świąteczna
lejce i jazda gdzie przed nami
skarpeta znów przy  łóżku
dziecka
 
czerwony nos
za pasem flaszka
gorący grog
i już ślizgawka


number of comments: 19 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 5 december 2012

Myszobajka dla Mani – ciąg dalszy

Przeszła nocka, nastał ranek,
kotek słodko śpi pod łóżkiem,
raptem pani wpada w lament,
że na targ jest coraz później,
a tu nagle przepadł kluczyk –
pewnie gdzieś się zawieruszył.
Szuka wszędzie po kieszeniach,
kot pod łóżkiem cicho parska,
klucza nadal nigdzie nie ma
i otwarta jest spiżarka.
 
Jak tu z domu wyjść, gdy myszy
pewnie już czyhają z boku?
Czy na kota można liczyć?
Można dom powierzyć kotu?
Gdy się nie da zamknąć drzwiczek,
jak nie wpuścić głodnych myszek?
Więc związała sznurem klamkę,
po czym rzecze tak do kota:
– Kocie, masz dbać o spiżarkę,
a nie myśleć o głupotach.
 
Przypilnujesz, to gdy wrócę,
jakiś ci podrzucę kąsek,
przecież jesteś dobry Mruczek…
A mysz w dziurce rusza wąsem,
zerka bystro w prawo, w lewo,
czy już inne myszki wiedzą,
że kucharka wyszła z domu.
Ale co tu zrobić z kotem,
jak się zakraść po kryjomu?
Może by tak rzucić motek?
 
– Szybko leć po inne myszki –
mówi pierwsza mysz do trzeciej –
a po drugą przede wszystkim,
sama nie dam rady przecież
do spiżarni wejść samotnie,
ni poradzić sobie z kotkiem.
Więc przybiegły myszy pędem,
wzięły koszyk i ukradkiem,
rozwinęły z kłębków przędzę,
by się kot zamotał łatwiej.
 
– Rzucaj włóczkę – mówi bura. –
Jak najdalej, w tamtym kącie,
reszta niech się schowa w dziurach,
póki kot się nie zaplącze,
potem sznurek przegryziemy,
żeby zwisał aż do ziemi,
i tak ciągnąc wszystkie razem,
otworzymy drzwi spiżarni.
Jazda, myszy, damy radę,
skoro nikt nas nie chce karmić.
 
Przyszła pani, no i patrzy,
kot związany w kącie leży,
a spiżarnia pustką straszy.
Własnym oczom nie chce wierzyć.
Aż złapała się za głowę,
że przez myszy traci zdrowie.
Odtąd co dzień już o świcie
miskę sera myszkom stawia,
myszy mają złote życie,
więc przestały też rozrabiać.


number of comments: 22 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2012

Myszobajka dla Mani

Buszowały myszki w kuchni,
gdy kucharka wyszła z domu,
żeby napchać puste brzuszki.
Nic nie było – wygłodzone
do spiżarki chciały przemknąć,
a tu figa – drzwi zamknięto.
Co więc robić? – myślą smutnie. –
Klucz tkwi w zamku, zatkał dziurę,
nie da rady wejść – za trudne.
Patrzą smętnie w dół i w górę.
 
– Trzeba wspiąć się – mówi szara.
– Wspiąć się? Łatwo to powiedzieć,
ale po czym? – Po pedałach –
stwierdza bura – w tym rowerze,
który stoi w sionce z boku.
– Głupi pomysł, dajże spokój! –
Szara się za głowę łapie. –
Nie da rady nim przyjechać.
– No to może po kanapie? –
rzuca pomysł myszka trzecia.
 
Czwarta w głowę się puknęła.
– Jak chcesz niby po kanapie?
Już zbyt ciężki sam materac,
jakim cudem więc przyczłapie?
– Przesuniemy – mówi piąta. –
Wszystkie razem z tego kąta.
– Ech, daj spokój tym pomysłom –
rzecze szósta. – Pani wróci,
nie zdążymy nawet pisnąć,
a przekręci z miejsca kluczyk.
 
Siódma myszka na drzwi patrzy.
– Ależ, kurka, tu wysoko!
Trzeba zrobić to inaczej,
może da się wejść przez okno?
Więc wybiegły szybko za drzwi,
by z ogrodu okno sprawdzić,
a tu nagła niespodzianka –
śpiący kot na parapecie!
Niedostępna więc spiżarka,
bo nie ruszą kota przecież.
 
Nagle skoczył kot na ziemię.
– Dam wam chleb i konfiturę,
ale jedno mam życzenie –
Mysigródka chcę być królem.
Gdy oddacie głosy na mnie,
udostępnię wam spiżarnię.
Myślą myszki: Tak czy owak,
może dobrze jest mieć króla,
byle na nas nie polował
i nie łapał w mysich dziurach.
 
Nie wiadomo, w jaki sposób
sprawa mogła się zakończyć,
kot z pewnością moc kłopotów
myszkom by na głowy ściągnął,
lecz na całe szczęście dla nich
powróciła z targu pani.
Kotek czmychnął gdzie pieprz rośnie,
myszy w swoje mysie dziury,
a kucharka, stojąc w oknie,
sama zjadła konfitury.


number of comments: 52 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 14 november 2012

romans jesienny

w chmurne poranki chłodne wieczory
gdy jesień hula deszczem po dachach
siedzę niechciana jak w zbożu sporysz
równie przyziemna i byle jaka
 
lustro wyciąga język odbiciem
krzywi się cierpko odwraca głowę
deszcz palcem stuka ponuro w szybę
ciarki po skórze latają mrowiem
 
szaro na duszy – szaro banalnie 
czają się cienie w kątach jak gdyby
chciały mnie zszarzeć połknąć i żadnej
nie widzę wokół już perspektywy
 
pianino z zimna szczęka zębami
wiekiem próbuje przytrzasnąć łokieć
za oknem tylko cieknące krany
 
ech idę kochać się ze szlafrokiem
 
 


Dla SzalonejJulki, bo mnie zainspirowała. :)))


number of comments: 81 | rating: 36 | detail

Miladora

Miladora, 13 november 2012

wlokę się przez dni jesienne

zasnuło mnie dzisiaj wilgocią i chłodem
i nawet już czajnik nie mruczy
barometr zwariował i znów niepogodę
zwiastuje więc jak się tu włóczyć
 
gdy niebo z ołowiu i ciężkie od deszczu
wzrok nie ma się na czym zatrzymać
więc szukam mozolnie jakiegoś pretekstu
by uciec nim zacznę przeklinać
 
układam stos książek szeleszczę kartkami
fortepian wciąż wzdycha i nudzi
od lampek refleksy padają na ściany
już czas pod kocykiem się zgubić
 
listopad wieczornie zagląda do okien
nareszcie wokoło jest cisza
codzienność zakręcam jak słoik a potem 
już tylko wierszami oddycham


number of comments: 60 | rating: 30 | detail

Miladora

Miladora, 4 november 2012

blues zaduszkowy

znów maszerują święci – za nimi
korowód cieni pamięć i tłum
sięgają ręce po siebie – limit
już przekroczony na żal i ból
szarzeją twarze lśnią aureole
w chłodnawym zmierzchu przygasa znicz
a święci kroczą – teraz ich kolej
by grać w pochodzie bluesa i iść   
 
takty prowadzą w ostatnią przystań
ścieżki zasłane liśćmi – i gdzie
pod warstwą ziemi śpią tylko widma
a wyżej tańczą płomienie świec
w oczach wciąż jeszcze żarzy się ogień
miga odbicie nagrobnych płyt
a święci kroczą dalej w pochodzie
i grają bluesa by równo iść
 
tak maszerują każdej jesieni
wiodąc za sobą duchy i nas
i grają grają w świateł feerii
bo tylko bluesa mogą nam dać
potem przygaśnie pamięć i smutek
zmarli spokojnie będą znów śnić
święci odejdą do nieba z bluesem
lecz teraz jeszcze idą by iść


number of comments: 57 | rating: 31 | detail

Miladora

Miladora, 3 november 2012

chronometr – cinque stagioni

prima
 
to jesień kochany to jesień
stygnące powietrze i liście co szeptem
wyznają kolory pogodzie
to pora kasztanów i chłodu nad ranem
gdy wiatr gubi skrzydła wśród brodzeń
pochmurność nad głową gdy idę wraz z tobą
a deszcz wciąż zacina i siecze
kałuże wśród błota zamglony listopad
to jesień kochany to jesień
 
seconda
 
to zima kochany to zima
jesienny już finał i inny też klimat
gdy mżawka szronieje o świcie
śnieg skrzypi na dworze i każdy kto może
ucieka w domowe zacisze
to pora wieczorów gdy z wiatrem pospołu
mróz kwiaty na szybach zaklina
a w dziupli sypialni czas niczym nie nagli
to zima kochany to zima
 
terza
 
to wiosna kochany to wiosna
zagląda przez okna podkręca termostat
by rzeźbić liściasty ornament
i dłonie wyciąga by zimę odplątać
przywrócić ponownie w nas pamięć
czerwcowych wędrówek gdy chwile tak długie
i ziemia wilgotna w zaroślach
gdy kwitną paprocie srebrzone przez noce
to wiosna kochany to wiosna
 
quarta
 
to lato kochany to lato
płynące legato wraz z wiatru kantatą
w zapachu żywicznej słodyczy
dojrzałe kłosami pod niebem bez granic
gdzie czas kroczy z wolna wśród ciszy
cieniste ustronia zieleni konsonans
błękitne lusterka jak akord
refleksy na wodzie i śnienie o sobie
to lato kochany to lato
 
quinta
 
to jesień kochany znów jesień
nieważne co niesie gdy mamy promesę
na bliskość i chwile ze sobą
gdy wspólna jest cisza i rytm ukołysań
i jedna poduszka pod głową
dzień spływa wciąż miękko poddając się rękom
czas nie ma dostępu do oczu
to jesień kochany lecz jeszcze przed nami
tak wiele następnych pór roku


number of comments: 63 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 2 november 2012

i po co mi to było

tak znów się słowa złożyły na przemiał
jakbym już innych nie znała i nie ta
ciągle po głowie łaziła mi wena:
barwność-alembik-amarant-egreta
 
anankastycznie mną wciąż poniewiera
ten skład nieszczęsny – w dodatku bez przerwy
chaos próbuje zamienić na stelaż
barwność-amarant-egreta-alembik
 
wysilam wszystkie mózgowe zasoby
sztuki uników lecz chociaż się staram
wena pod stopy wciąż rzuca mi kłody
alembik-barwność-egreta-amarant
 
alembik dymi i strzępi egretę
pióra straciły od dawna już barwność
amarant spełznął – nic nie jest jak przedtem
tylko ów zestaw wciąż trzyma się twardo
 
dlatego składam gordyjski ten węzeł 
na inne ręce pod miecze poezji
bo może komuś już uda się prędzej
coś skrobnąć z sensem i podnieść mnie z gleby
 
 


Dla mojej wspaniałej współorganizatorki Ani Ostrowskiej
i Wieśniaczka, który przyprawił mnie o atak śmiechu. :)))


number of comments: 54 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 31 october 2012

kalejdoskop próżni

wokół wciąż inna rzeczywistość
natrętnie wtłacza mózg w obrazy
czyha by znowu coś wydarzyć
a potem cichym brzękiem pryska
 
zostają ściany stare sprawy
i senny dym w pogorzeliskach
 
wciąż wszystko poza bieg na przełaj
w zawirowaniach kręgu bredni
obwody zachceń sedno pętli
sklejając myśli w zbędny nieład
 
spiętrzone płótno stlały werniks
i niczym łuska amfiteatr
 
zazwyczaj z tyłu zdarte cienie
podeszwa krokom nie nadąża
niezamysł palce poutrącał
by złogów nie mógł orać lemiesz
 
z kolejnej strony bliżej końca
skokiem pajaca po arenie


number of comments: 25 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 23 october 2012

sennienie

noc pełna oczu zamkniętych – pod głową
drzemie krajobraz nabrzmiały od wizji 
śnią mi się wiersze wciąż nienapisane
 
płynę strumieniem podświetleń – za sobą
zostawiam smugę – stopione barwniki
słów które bledną by zniknąć nad ranem
 
niczym fantomy – niedługo zawiodą
w ciszę sekwencji tak lotnych jak gdyby
nigdy nie miały się złożyć w ornament
 
wachlarz skojarzeń prowadzi w korytarz
z drzwiami do ciebie – za oknem już świta
i dzień podchodzi zatrzaskując bramę


number of comments: 15 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 19 october 2012

jarzębiniak

wiatr potargał już drzewa i korale jarzębin
poprzemieszał na oślep z liśćmi wysmukłych brzóz
w październikowym zmierzchu ucicha wśród gałęzi
jarzębinowy blues
 
gdzieniegdzie wciąż goreje szkarłatem krwi w pejzażach
choć niedługo o świcie zwarzy go szron i mróz
to nadal cynobrowo do oczu się zakrada
jarzębinowy blues
 
w chmurze liści pełgają różnobarwne płomyki
lato dawno odeszło wśród kłosów zżętych zbóż
lecz niekiedy powraca niczym pisk polnych myszy
jarzębinowy blues
 
rankiem srebrzą się trawy zakleszczone w szeleście   
gdy w gwiezdne szlaki rusza z turkotem wielki wóz
niedługo jesień skropli szaro-pochmurnym deszczem
jarzębinowy blues
 
spłowieje barwny patchwork utkany z jarzębiny
opadłych szyszek liści kasztanów – ale cóż
odżyje tak czy owak wspomnieniem podczas zimy
jarzębinowy blues
 
 
 
 
 
Na specjalne zamówienie Veronici – powodzenia. :)))


number of comments: 15 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 15 october 2012

kobiałka z bluesem

po połoninach wciąż za mną chodzi
na źdźbła wiechliny nawleka nuty
i leśnych jagód dojrzałą słodycz
blues malinowy
 
snuje się w trawach i jagodziakach
przy zapylonych poboczach drogi
włóczęga hołysz górski brat-łata
blues malinowy
 
szepce w jedlinie potrąca szyszki
w kamieniach rzeki igra wśród łowisk
gronem jarzębin lubi się wyśnić
blues malinowy
 
wędrowny grajek w góralskich kierpcach
przemierzający ścieżki wrzosowisk
z parzenicami pod biciem serca
blues malinowy
 
na strunach gęśli dzwonach kapliczek
w drewnie szałasu wśród witek łozy
dymem ogniska grający ciszę
blues malinowy


number of comments: 45 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 14 october 2012

offertorium

jeszcze nie zasnę – w usta wyrazom wkładam zagadki – senność niesenną
kapaniem świecy płonie adagio we mnie i ze mną
jeszcze nie pora na zagubienie tamtej scenerii – wyrwanym kadrem
ciągle powraca późnojesiennie – krążąc bezradnie
 
skrada się cicho – missa solemnis na tle przeźroczy w sepii błękicie
przenika obraz – to w nim szłam kiedyś snem-niedosytem
na fresku anioł nagi zawisnął w rozwarciu skrzydeł mirażem lotu
minęła jesień – odszedł w nieprzyszłość do niepowrotów
 
zostawił dotyk nieba i ziemi jaśmin herbaty przestrzeń jaskółek
powracające w odruchu źrenic co wtedy czułeś


number of comments: 14 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 12 october 2012

malowanie czasu

panny jesienne panny swobodne
tańczące w liściach wiatrem podszyte
w dymne pejzaże suchym porostem
płyną po ciszę
 
splecione blaskiem tlącym w gałęziach
rozmyte w barwach u granic zmierzchów
październikowe panny – kalendarz
tkany z szelestu
 
w półświetle drżące akwarelowo
przesiane mgnieniem w grawiurze cieni
mgielne i senne w porankach brodzą
szronem u ziemi
 
wieczorne panny spowite mżawką
zasnute chłodem w nocy oprzędzie
bursztynem wiją w sypialni światło
gniazdo jesienne

 
 
 
 
 
No i znowu cholerny "pejzażyk". Kto chce - 
niech bierze, kto nie chce - niech ścina. :)))


number of comments: 37 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 11 october 2012

blues za obola

nie składaj monet na powiekach
nie próbuj włożyć też do ust
przewoźnik legend będzie czekał
póki nie skończy się nasz blues
lecz zanim przebrzmią wszystkie tony
ulecą w ptakach hen ze strun
chcę poczuć ciepło twojej dłoni
i dotyk twój
 
niechaj przeważy szalę wagi
i mroczne nurty rzeki Styks
spłyną beze mnie – albo w drzazgi
rozsypie się ten stary mit
nie pragnę zostać Eurydyką
byś do Hadesu musiał pójść
i nie chcę czerpać duszy znikąd
lecz z twoich ust
 

może i na nic już nie liczę
bo wiem że kiedyś czeka kres
ale nieważne – naszym życiem
nie będzie rządził bogów gest
to ty poprowadź mnie przez ciemność
i niechaj płoną ognie gwiazd
żebym wciąż czuła tylko jedno
oboje nas



 
 
 
 
Dla Ciebie, Veronico - za inspirację. ;)


number of comments: 58 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 10 october 2012

ultimatum blues

kiedy mnie wreszcie trafi szlag
odmieni żywot na bezkresny
wyruszę stąd na tamten świat
mając nadzieję że Przedwieczny
zrozumie o co idzie gra
i gdy roztoczy Nieba światłość
witać mnie będzie stary Satchmo
 
przy dźwiękach gospels przejdę próg
My Lord Mahalia mi zaśpiewa 
Ella dorzuci kilka nut
i zanim jeszcze stanie zegar
gitarą zabrzmi Ragtime blues
inaczej mnie nie skusisz Panie
na owo wieczne spoczywanie
 
niechaj się włączy B.B. King
bez tego nigdzie się nie ruszę
jeżeli It don’t mean a thing
to nic na pewno nie jest bluesem
a Raj bez bluesa – zwykły cyrk
więc daj mi przyszłość tak niebieską
jak tylko może bywać wieczność
 
zagraj mi Panie blues and soul
na głos Armstronga i na trąbkę
nie masz wyboru Panie bo
anielski mnie nie zwabi koncert
pod skórą tkwi wonderful world
dlatego proszę – okaż łaskę
i obdarz bluesem – wtedy zasnę


number of comments: 66 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 9 october 2012

z pewnością

nie jestem wieczna
w każdy przednówek coraz
bardziej
 
dożywocie mam wpisane w kolejne
próby kilka przekleństw za krótkie godziny
i deficyt minut
 
stukam w takt kołatania puszki z kawą
usypiając na łyżeczkę czas i siebie w zadartej
nad głową czerni
 
gdyby nauczono mnie modlitwy
byłaby to prośba o jeszcze dłuższe
noce
 
i tak nie zdążę do
canossy


number of comments: 24 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 8 october 2012

klątwiec

znów październik po kolana
zwilgocony w świtobraniach
śliskościeżny błotnodrogi
zauśpiony w kopcach mrowisk
 
warzę w kotle skrzyp jesienny
zawęźlone części kłączy
zbrunatniałe chwastów pędy
zdechłej żaby tylną z kończyn
 
paździerzowo szarogęśnie
nićmi deszczu snuje przędzę
zakłębieniec chmurnolistny
posklejany burodystych 
 
pajęczyny z dna rozpaczy
łajno kota czaszkę sowy
w czarnym lulku nocy zaczyn
trutkę szczurów i psi skowyt 
 
rozpaździernie zmierzchosenny
kroplodzwoniec nietajemny  
mżawkowiejny pluchosiąpiec
skałużony do nieskończeń
 
warzę w kotle ingrediencje
zgniłych grzybów ciemny werniks
skrawkiem pleśni chrzczę zaklęcie
czas odczynić ten październik


number of comments: 59 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 7 october 2012

pewnego dnia

zamknę skrzydła luster
i zacznę spisywać siebie chociaż
daleko mi do jakichkolwiek rachunków
tym bardziej całkowitych
 
nieważne
 
tak czy owak zostanie pytanie
czy wyczerpałam kredyt
udzielony przez matkę genów
od przypadku
 
ćwiczę pamięć okruchów
 
zanim niedajbóg zakończy współpracę
a diabli nadadzą wszystko niepoleconym
pod wezwaniem świętego zawsze
do nigdy
 
rozbiję szklankę


number of comments: 22 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 6 october 2012

krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście

na włóczęgę po Krakowie
mnie zebrało
no bo jak
wspomnieniami napchać głowę
nie szybując niczym ptak
nad Plantami i nad Wisłą
więc wylazłem
ładny dzień
w rezultacie na to wyszło
że ktoś z miejsca
walnął mnie
 
          chór śpiewa:
 
          jak miło jest
          w krakowski ruch
          zagłębić się
          i dostać w brzuch
 
wlokę tyłek przez ulice
tłum przewala się
i gna
a po bokach kamienice
no i ciągle ktoś mnie pcha
szturcha spycha wbija w ściany
ja się kręcę 
niczym bąk
marząc tylko by – o rany
uciec jak najdalej
stąd
 
          chór śpiewa:
 
          na miły bóg
          to zwykły dzień
          więc znoś gdy znów
          ktoś walnie cię
 
idę dalej – w stronę zamku
wawelskiego
jasna rzecz
by odpocząć u krużganków
w cieniu kolumn a tu pech
znów do biegu tłum się zrywa
na nic opór
niesie mnie
w smoczą jamę ale – wiwat
choć pomięty
widzę cień
 
          chór śpiewa:
 
          normalka to
          że cierpisz trud
          więc przyjmij los
          i zamknij dziób
 
potem dalej na Kazimierz
wiodą nogi
no i tłum
nawet szybko z prądem płynę
myśląc – nieźle – a tu bum
znów pod żebrem czuję łokieć
w kostkę też mnie
kopnął ktoś
więc już tylko boga proszę
daj mi przeżyć
bo mam dość
 
          chór śpiewa:
 
          wrzuć wreszcie luz
          to zwykła rzecz
          że będąc tu
          dostajesz w łeb

 
 
 
 
Oczywiście z dedykacją i buziakiem dla smoka Bazyliszka. :)))


number of comments: 43 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2012

niewymierność

zwykłe co dzień gwar i miasto
prześwietlone w szybach witryn
gesty kroki ruch uliczny
odmierzane błyskiem światło
zakotwiony w oczach dyptyk
idę – ręce tkwią w kieszeniach
wszędzie ludzie
wszystko płynie
w migających obok scenach
sekundami na godzinę
jezdnie szyny czas chodniki
nadir śladów 
bruk rozmyty
grą powietrza wokół ramion
plącze oddech i przepływem
obcych twarzy na przystanek
zmierza tłum
a ja wciąż idę
w miejski pejzaż gęstwy ulic
pod spiętrzeniem rozgałęzień
w jesień zimę – ciągle w pędzie
by odnaleźć się i zgubić


number of comments: 35 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

non-sentimental blues

może i weźmiesz co popadnie
upchasz w kieszeniach drobne chęci
niczym bruk piekła by jak dawniej
odwrócić się i w tym momencie
zniknąć – więc skoro – zabierz jeszcze
ślady wyryte na podłodze
i moje słowa – ja to pieprzę
blues ci na drogę
 
zerwij ostatni dotyk z futryn
klucz wycieraczce daj do ręki
z natychmiastowym trzaskoskutkiem
nim się ponownie wszystko spętli
a gdy wyplujesz mnie jak pestkę
stawiając stopę już za progiem
pomyślę – ja to wszystko pieprzę
blues ci na drogę
 
i tak zostanie nic z niczego
w którym wciąż grzęzło każde jutro
spakuję bezsens – teraz credo
wpiszę wyrazem oczu w lustro
stłukę odbicie i nareszcie
już będę mogła mówić sobie
że było przeszło – ja to pieprzę
blues ci na drogę





Pod drzwiami psychiatryka Artiego. ;)))


number of comments: 30 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

Agitobabologia

Wysuwajmy się, baby, do przodu,
zanim chłopy nam wszystko zagarną,
babską ligę utwórzmy narodów,
żeby przyszłość nie stała się czarną
dziurą, która nas w końcu pochłonie.
Naprzód, baby, to jeszcze nie koniec.
No bo kto nie ma głów od parady?
Baby.
 
Chłop od wieków panoszy się w rządzie,
przywilejów i łask nienażarty,
no i chrzani nam wszystko gruntownie.
Zęby szczerzy historia, choć karty
ciągle jeszcze nierówno rozdaje.
Więc mówimy: Panowie, bez jajec!
My tu ład wprowadzimy z ochotą –
chłopom.
 
Dziady w gary, a baby do steru.
Zobaczycie, jak sprawy ułożyć,
żeby sobie wzajemnie nie szkodzić.
Jak uniknąć parszywych numerów,
które dziady wciąż zwykły wykręcać.
Startuj, babo, więc na prezydenta.
A dla chłopów ta rada najlepsza:
Spieprzać!

 
 
 
 
Wbrew pozorom nie jestem jakąś tam zaciekłą feministką,
wręcz przeciwnie – lubię facetów. Co wcale nie znaczy,
że nie mam czasami ochoty się z nimi podroczyć.
Panowie – może jakaś kontra? ;)))


number of comments: 54 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2012

beztwarz

zaglądasz w koniec początek i resztę
którą schowałam niczym pod aksamit
w miękkość i ciepło słów ledwoszelestem
choć wciąż tak dużo i mało przed nami
 
tylko opowieść bez żagli i steru
okruch profilu strzaskany w pryzmaty
ujęcie głowy lecz pustą kamerą
odbicie w oczach zbyt ciemnym granatem
 
tworząc w rzutniku myśli nibyschemat 
nie odcyfruję twarzy ni uśmiechu
barwy zostaną  ledwo na krawędziach
od których czasem odbije się echo


number of comments: 39 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 30 september 2012

babolandia

Smutno mi, Boże – żaden ze mnie człowiek,
baba zaledwie i to też nijaka,
każdy ją może potrącić przechodzień,
a dziad mieć w sakach.
Stąd, że tak często obrywam po głowie,
smutno mi, Boże…
 
To życie z dziadem, jego wymagania,
zrobiły ze mnie idiotkę na pokaz.
Nigdy nie mogę zadowolić drania,
spać w papilotach,
bo zaraz wyzwisk sypie na mnie korzec.
Co robić, Boże?
 
I nawet w ekran nie pozwoli zerknąć,
bym się pocieszyć mogła w jakiś sposób.
Wciąż słyszę: Babo, zrób obiad, a prędko,
należny chłopu.
Więc mam ochotę walnąć go czymś w głowę.
Zrozum mnie, Boże.
 
Mówi, że tyję, że szał już przeminął.
Kto zrobił jednak tę kurę domową?
Bóg? Bóg mnie stworzył ponętną dziewczyną,
a dziad „połową”.
I ta „połowa”, często jeszcze gorzej,
ma już dość, Boże. 
 
Znajome tylko zwykły mnie pocieszać,
że w gruncie rzeczy dziady są te same
i cudza żona ich bardziej podnieca,
zwłaszcza nad ranem,
kiedy w marzeniach inne ujrzą łoże.
To prawda, Boże.
 
Wczoraj włożyłam koszulkę za krótką,
mając nadzieję, że dziad się pogapi.
A on się tyłkiem odwrócił, coś mruknął
i szlag mnie trafił.
Na szczęście jednak ktoś chętniej pomoże
niż Ty, mój Boże.





Parodia Hymnu Słowackiego
w ramach zabawy
z Jackiem Sojanem. ;)))


number of comments: 71 | rating: 33 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2012

pantomima

niełatwo spalić popiół zbyt ostrym tkwiący gwoździem
gdy znów kurtyna spada następny aktor znika
z proscenium tylko sufler wciąż gapi się przeciągle
 
i niemą podpowiedzią
na ustach myśl zawisa
 
skazując gestem słowa prowadzi dłoń na oślep
przez dogasanie żaru w ostatnich świec płomykach
jakby nie było nigdy żadnego przęsła w moście
 
sklepionym w ciemne niebo
drążące szczyt urwiska
 
niełatwo zebrać myśli gdy krążą gdzieś przelotem
kiedy w gałęziach tętnic jedynie zegar tyka
w gardle zapętla dźwięki milczeniem cisza rośnie
 
i pnie się niczym drzewo
kropelką krwi zastyga
 
wikłając smutne gniazda czas nadal wre za oknem   
przez które żadnych ptaków zaśpiewu już nie słychać
zostają tylko gesty i oczy wciąż samotne
 
niczego nie dostrzegą 
w kolejnych panopticach 





Przepraszam, czy to jest wiersz akcji,
bo chciałam Florianka zadowolić. ;)))


number of comments: 17 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 29 september 2012

akwamaryn

uciekają dni wrześniowe znika z oczu noc za nocą
znowu chwile deszczem wkroczą zanim sny porzuci lato
i rozpocznie się maraton zwiędłych liści w barwach żółci
 
już jest późno będzie później gdy w szarości miasto zgubi
ścieżki torów ślady ludzi pozarasta październikiem
trotuary i ulice w sennych oknach gasząc światła
 
potem zmierzchy stopi mżawka i zszadzieje u przedświtu
na obrysach krawężników cukrząc gzymsy i gałęzie
jakby czas rozpostarł blendę i w migawkach zdjął obrazy
 
rozświetlane coraz rzadziej poprzez nieba chmurne grodzie
będzie jesień – pora brodzeń w mgle i słocie – już niedługo
spłyną do niej bladą smugą zawczorajsze dni wrześniowe  






A miałam, cholerka, nie pisać już o jesieni. ;)))


number of comments: 34 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 26 september 2012

nieskończeniec

kiedyś powrócę
tak czy owak
 
skrzypieniem drewna w starych progach
wiosennym deszczem płatków wiśni
w odbiciu dawno zblakłych myśli
rzuconych lekko czyichś słowach
 
kiedyś powrócę
tak czy owak
 
na wpół zetlałym skrajem mapy
w obrazach gestów i melodiach
pianą na fali szeptem morza
kolorem sukni w głębi szafy
 
kiedyś powrócę
tak czy owak
 
w pożółkłych listach i rozmowach
ziemią pachnącą pod sosnami
w kosodrzewinie hen u grani
zatartym śladem na bezdrożach
 
kiedyś powrócę
tak czy owak


number of comments: 38 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2012

Chałą marsz

Piszcie, bracia poeci!
Bo już poezja nie ta.
Ciszej tam, publiko!
Dzisiaj głos ma
naczelny
Dyletant.
Piszcie – nie róbcie przerwy,
bo ciągle wierszy za mało.
Zajeździmy kobyłę poezji! −

Chałą!
Chałą!
Chałą!

Hej, wierszokleci,
walcie
słowo za słowem!
Zali już rzeka wyschła do końca
a piórom stępiły się dzioby?
Niech się sklerotyk wieszcz pręży,
nie będzie więcej olśniewał –
chałtury nikt nie zwycięży!

Zlewać!
Zlewać!
Zlewać!

Za morzem klęsk błyszczy Olimp,
więc piszmy wciąż nowe i nowe,
jak leci i do woli.
Niechaj zwyciężą wiersze chałowe!
Chociaż wieszcz chce nas zdusić hałasem,
a metafory piszczą jak koty,
górą będą na zawsze te nasze:

Gnioty!
Gnioty!
Gnioty!

Zali pióro nam zdechnie?
Mówimy głośno - wała!
Prędzej
jaja utniemy wieszczom.
Niech zawsze górą jest chała!
Naprzód – co tam brak rytmu,
to częstochowa lśni zniczem!
Zduśmy świat bez pomysłu:

Kiczem!
Kiczem!
Kiczem!




Parodia wiersza "Lewą marsz" - Majakowskiego.
Specjalnie dla Jacka Sojana, żeby nie marudził. ;)))


number of comments: 58 | rating: 30 | detail

Miladora

Miladora, 24 september 2012

bajdurka

jesiennica latawica
z wiatrem liśćmi prądem rzek
po gałęziach kalenicach
leci biegnie a na mech
spada kropla bladej rosy
nieuchwytne ślady stóp
zaplątane w cienie nocy
i szkarłatem lśniący głóg
 
biegnij biegnij lecz zaczekaj
na pachnący ognisk dym
błyski słońca w rwących rzekach
i przekwitłych wrzosów pył   
 
latawica jesiennica
połaciami zeschłych traw
i w kominach świerszczy dzisiaj
jakby konik polny grał
na skrzypeczkach z drewna futryn
w szparach okien sękach wrót
kiedy dzień już coraz krótszy
i odleciał ptaków klucz
 
biegnij biegnij niech pogoda
w kalejdoskop zmienia dni
a w szufladach i komodach
poukrywa letnie sny


number of comments: 24 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2012

miód i melisa

nie śpijmy
nie warto gdy wieczór tak piękny
połacie wrzosowisk świetleją gwiazdami
i włóczy się księżyc srebrzyście niesenny
po polach – kochany
 
już pora by magii milczenia dopełnić
wiatr liście unosi w ostępy bezgranic
gdzie płyną żaglówki z czapeczek żołędzi
i niebo – kochany
 
po blasku strumienia pójdziemy w głąb nocy
w gałęzie uroczysk wpleciemy aksamit
głogowych lampionów by ciszy nie płoszyć
wśród ptaków – kochany
 
czas rękę położy na tarczy w zegarze
a rosę fioletów i zioła nad ranem
posplata i zamknie wrzosowym witrażem
na zimę – kochany


number of comments: 44 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 23 september 2012

do diabła z liryką

po jaką cholerę pisać ciągle o jesieni
lub nie daj boże czytać – przyszła to przyszła
równie nieunikniona jak wieczne odpoczywanie
i ręka fiskusa – na szczęście nie dublują się
chyba że doliczone zostanie myto
za przejście graniczne
 
na razie płacę ziemskie frycowe od pogody
i stanu wkurwienia na czas rozciągnięty
między latem a wiosną – mam debet 
stąd uparte myśli o niedźwiedziej gawrze
czy swobodnych odlotach
 
na dzisiaj brak rozwiązań – jutro i tak nastąpi
zakręci wrzecionem ukłuje lecz nie uśpi
adwokat czeka na honorarium – parszywy
książę a pocałunek jest domeną tylko
śniących kobiet
 
zakładam się z sobą
o rozlane mleko


number of comments: 39 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2012

pejzaż na dwie smugi w jesiennym zaokniu

wrzesień płynie wśród rozjaśnień     
                             kłębiąc w liściach blade chmury
wydobywa barw alhambrę
                                  drzew zgaszony awenturyn
korowodem przez ulice              
                          mkną sylwetki w zwykłym pędzie
blask pokrywa dzień mastyksem
                                    światłocieni snuje przędzę
w górze nitki ptasich lotów
                                      pajęczyną zdobią miasto     
bluszcz spowija ażur płotu
                                        jak ostatni letni bastion
chłód zakrada się o zmierzchu            
                               czarne koty kryjąc w sieniach
pod butami wśród szelestu
                                    zwiędłych liści tylko ziemia
spada kasztan jeden drugi                    
                                     i pod stopy gdzieś umyka
nie ma co się dłużej łudzić
                                      to jesienny już wernisaż





Ostatni wiersz o jesieni (mam nadzieję)
i to tylko dlatego, że dzisiaj jest jej inauguracja. ;)


number of comments: 26 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 22 september 2012

Pergola

Jest znane, nieznane, drzwi dzielą je tylko,
gdy prosto przed siebie dochodzisz do kresu.
Zastygasz na progu, nie patrząc skąd przyszłaś,
w bezruchu, choć droga wciąż wiedzie daleko.
Nie wiedzie daleko. Nie ten raj czy piekło.
Znów źródło następne wysycha za twarzą,
a w palcach jedwabna nić snuje się miękko,
ucieka w labirynt pustym kalendarzem.
Nie schylasz się po nic, bo nic nie zgubiłaś,
niepamięć zaledwie gdzieś w tyle została
i przyszłość jak przeszłość sprowadza w minimum,
choć palce wciąż przędą wskazówki zegara.

Niech przędą, niech lecą
w cień drzewa za rzeką.


number of comments: 23 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2012

zdrowie panie Juluś

skręcona liściasto pogoda a w szybach
cwałuje znów półmrok galopem
i z miejsca się marzy nalewka na wiśniach
do wtóru z miksturą zza okien
 
kosztuję i dumam dowalam spirytus
potrząsam przysuwam do krzesła
a potem rozkoszy ech próżen dosytu
wychylam kielicha – to pestka
 
wiśniowa raptownie utyka mi w gardle
dla obcych wciąż twarz jednakowa
a w lustrze konterfekt krztuszonych ponagleń
by przed nim natychmiast się schować
 
poprawiam by zgasićgwiazdę ognistą
nicością się przed chcąc wymigać   
wtem w oczach błysk gromu i potem już wszystko
na blasków się tęczę rozmywa
 
lecz modlić się za mnie nie trzeba – szklaneczkę
najwyżej wychylić za zdrowie
bo płaczu choć bliski wypiję i resztę
na pewno w mogiłę nie złożę


number of comments: 10 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 21 september 2012

tarnina

snuję bezlistną czasoprzestrzeń
sens z niej wymyka się na skróty
a diabeł nie śpi i jak przedtem
z niczego wszystko chce mi uszyć
 
złotogłów ścieli zamiast płótna
tkaniny blaskiem rozum mami
kroczę w niej tyłem na koturnach
spadając kręgi głośno łamię
 
bark przekrzywiony i widzenie
zakłóca skosem perspektywę
wbijam źrenice w ciemną ziemię
kiełkują już pestkami śliwek
 
i rośnie drzewo piętrząc braki
kwitnie przelotnym baldachimem
skręca na korze pętlę znaczeń
a ja w niej skutek i przyczynę


number of comments: 26 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2012

blues testamentalny

zostawię zaledwie trzy smugi poezji
kilkoro przyjaciół – to wszystko
milczące pianino wygrane po brzegi
a pod nim wytarte klepisko
 
garść wspomnień po kątach wieczorne kreacje
w kolorach nastrojów i dżinsy
precjoza w kasetkach sandały na spacer
i grzańca co dawno już wystygł
 
w kieliszkach ornament talerze we wzory
splatane na barwy i wieczór
pod lampką jesienny zostawię koloryt
i chwile z wiedeńskich karnetów
 
na półek spiętrzeniach rozległy księgozbiór
gdzieniegdzie z nitkami pajęczyn
i księżyc za oknem wiszący wciąż w nowiu
w spłowiałej firanek uprzęży
 
zostawię w albumach krajobraz sylwetek
na stole mosiężny kandelabr
tęsknotę za Bachem obrazy i świece
 
o kurwa – nie warto umierać


number of comments: 82 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 20 september 2012

wesele niewyspiańskie

żenił się Góral z Krakowianką
ona w koronkach śnieżnej bieli
on w garniturze na góralskie
dutków zabrakło im wesele

w karczmie przyjęcie urządzili
takiej drewnianej w starym stylu
skromne to było bo na więcej
zbrakło im dutków no i tyle

ale na progu bochnem chleba
i solą też witano Młodych
miodula w gardła popłynęła
na dobre życie i na zdrowie

lecz to nie wszystko gdy podeszli
by próg przekroczyć z grubych bali
Góral osłupiał bo mu Młoda
Skalnych sprawiła żeby grali

i tak huknęła wnet kapela
że nogi wszystkim aż chodziły
a Młoda rzekła do Górala
na to nie szkoda dutków miły

a potem wzięła się pod boki
no i wywiodła po góralsku
taką przyśpiewkę że Młodemu
serce stanęło niemal w gardle

potrawy na dębowym stole
stygły powoli nie dlatego
że jeść nikt nie chciał nie to Młody
tańczył jej teraz krzesanego

potem do stołu wreszcie siedli
i wszystkim aż się uszy trzęsły
żeberka grule żur kapela
na to nie szkoda jest pieniędzy

i tak się Góral z Krakowianką
pobrali jak dawnymi laty
krakowski ślub w góralskim stylu
gdzie Skalni grali na dodatek
 
 
 
 
 
Veronice - żeby mogła zatańczyć na bosaka ;)


number of comments: 25 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 19 september 2012

jak zazwyczaj

obudziło mnie pobożne życzenie
wątpliwa norma wobec zmieniających się
wektorów rzeczywistości pozałóżkowej
odkąd
 
zegarek miauknął nieprzekonująco  
kukułkę przygwoździłam w chwili
otrzymania patentu na dożywotność
teraz chrypi plując śrubkami
potykam się o plątaninę wątków
zawczoraj
 
bez echa trudno mieć zdanie
niepodlegające ocenom w lustrach i oknach
brak potwierdzenia różnic oryginału
pytanie o falsyfikat zostawiam
na później
 
na razie dnieje


number of comments: 18 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 17 september 2012

antyśpiewajka z elementami w tle*

krążą liście jak przekleństwa
nad głową
znów ten wrzesień niczym pętla
chujowo
gdy za oknem miasto moknie
wiatr dmucha
pewnie wszystkim dziś pierdolnę
psiajucha
 
kopnę kasztan stłukę lampy
w ulicach
może zajdę też na Planty
się bzykać
ależ śliska jest ta ławka
o kurwa
mam ochotę a tu sprawca
się sturlał
 
szlag by trafił znów nie dojdziesz
dziewczyno
szukam kosza niczym mojżesz
by spłynąć
stek inwektyw już się we mnie
kotłuje
pieprzę wrzesień w rytmie przekleństw
wiosłuję
 
 
 
 
 
* dla wszystkich antyjesienników, a ja idę poszukać sobie
jakiejś suchej gałęzi, przepraszając za użyte środki niepoetyckie.  ;)

Usuwam na pierwsze żądanie. ;)


number of comments: 67 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 17 september 2012

zaśpiewajka

z głowy myśli wciąż wywiewa
wiatr łobuz
i zagania między drzewa
ot modus
wieszam rozum na klamerce
za oknem
wiatr go szarpie znowu pewnie
zamoknie
 
pochowałam oczy uszy
pod szafą
wrzesień szyje mokre buty
pstrokato
porozrzucał stosy liści
w ogrodzie
a wiatr snuje niczym mistyk
melodię
 
gra na włosach wśród gałęzi
i płotów
czasem gwiżdże jak na fletni
u boku
w okiennice wciąż się wpycha
kamienic
taki psotny brat kalikant
jesieni


number of comments: 32 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 16 september 2012

la volta

wertuję słownik* by w najlepszy możliwy
sposób wyrazić stan ducha nieświętego
w każdym przypadku oprócz losowych
nad którymi i tak panować nie będzie
wbrew starotestamentowym obietnicom
pod tytułem azaliż
 
spada twarz – zdania nabierają rozpędu
w krainie nod już dawno przeliczono
wszystko na rękoczyny równie niegodne
niepamięci co koniunkturalność
memento jest wekslem constans
do przeterminowania
głos żyje osobno
 
strony wabią jakością przekleństw
specjalna wersja dla wkurwionych
la mierda está que arde
wybieram zwyczajność i wchodzę
w zakręty

 
 
 


 
* "Słownik wyrazów brzydkich", czyli niezastąpiona pomoc przy komponowaniu pięknej wiąchy w języku polskim, angielskim, niemieckim, francuskim, włoskim i hiszpańskim.


number of comments: 22 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 15 september 2012

step nieakermański

mam niecenzuralną psychikę
zawieszoną na kołku w szafce do butów
wyłazi przy byle okazji
zwłaszcza gdy rośnie imperatyw
i niekontrolowany ciąg warunkowy
dnia chleba powszedniego
 
łamię go na kawałki słów
niekoniecznie adekwatnych do sytuacji
od okna wieje
 
dla przeczekania nie produkują lekarstw
przed jest zawsze potem
a cieknący kran to fikcja wymyślona
na użytek tekstu
o wzajemnym liczeniu się monet
 
skręcam dzień
odpukując krokami kolejne
minuty


number of comments: 32 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 14 september 2012

wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy

atrofii nocnych wędrówek
i błagań o
trochę czasu na otwarcie istnienia
 
telefon – jeden drugi – ślimaczy
zapraszamy na bezpłatne badanie tego i owego
szlag rzuca słowami o ścianę
i gryzie słuchawkę
 
enter – monitor łypie jednym okiem
znowu kurwa ktoś mnie ściga przez ten
pieprzony bezwymiar
dymię papierosa
 
tymczasem radio włącza się w dyskusję
nad pozorem rzeczywistości
Und der Haifisch, der hat Zähne*
 
otwieram nóż w kieszeni skrobiąc
myśli nad głową
Doch das Messer sieht man nicht*
 
za oknem łatwa do przewidzenia
jesień
 
 
 
 
 
* Moritet von Mackie Messer


number of comments: 39 | rating: 24 | detail

Miladora

Miladora, 13 september 2012

alhambra

spinasz mnie mostem łukiem
przęseł
ulatujących przez krawędzie
zastygań w sobie w tobie – echem
gestów dopełnień
poszukiwań
w wygięciu bioder płynnej rzece
płyniesz i spływam
lecisz lecę
poza i w głąb i przez powietrze
i coraz więcej w twarzach głębi
kurczącej się przestrzeni wokół
milczeniem tonę
bielą czerni
niesennie senna – w rwący potok
spinasz mnie mostem
ramion oczu






Odpowiedzialność zrzucam na Kasię i Boseńkę. ;)))


number of comments: 36 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 12 september 2012

kroplomierz

nadal w przyszłości dni się marzą
gdy wszystko gdzieś zostanie w tyle
kiedy odetnę biegi sprawom
chociaż na chwilę
 
gdy w nieobecność wplączę miraż
niedokończenia na skończone
albo gdy coś da czemuś wyraz
nawet na moment
 
po czym zapadnie się bezjutrze
nie sypiąc w oczy niczym złudnym
a teraz zmieni wreszcie w później
choć na sekundy
 
dni kroczą obok i przeze mnie
szeregiem zwykłych rzeczy następstw
jakby bez szans że jeszcze zmienię
kiedyś na zawsze
 
sklejam godziny w ciągły kolaż
kalejdoskopem różnych zmąceń
licząc że może związać zdołam
początek z końcem


number of comments: 38 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 11 september 2012

drzeworyt

ciągłe dążenie na oślep w przestrzeni
wciąż ten sam impuls by pośród szamotań 
wysnuć uchwycić kolejne przeźrocza 
i stworzyć zarys nim jeszcze się ściemni
 
nieodkrywalny gdy poza zasięgiem                                                                         
twarz przetnie ciszę przelotnym bezruchem
gdy bezustannie czas karmi nieczucie 
rosnące szybko na tle innych przemknięć
 
coś się pojawia w uśpionej pamięci
niczym ananke z berłem rytuału
choć powtarzalność to ciągle zbyt mało
żeby odkręcać migawki i scenki
 
jedynie w głębi kiełkuje ziarnina
samo-odrodzeń tego co gdzieś przedtem
wstrzymało dłonie w odruchowym geście
by nie dotykać i nie brnąć w przyczynach
 
w korze wyryto historie absurdu
genezę zmyśleń zastygłą u końca
chwil wyżłobionych na dawnych początkach
 
lecz w południkach już tylko jest północ


number of comments: 25 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 11 september 2012

uletniość

lato wichrzy gałęzie wstukuje się w bramę
słońce blisko za szybą lecz świeci na darmo
bo noc dniami kołysze gdy wcześnie nad ranem
chowam sny za konsolę nie wiedząc czy warto
 
może nadal powinnam barwić je nadzieją
rozjaśniać tłem przedświtu i liczyć na więcej
lecz cóż z tego – wciąż widzę tylko pusty peron
i brakuje biletu w zatroskanej ręce
 
zbieram sny za konsolą być może na darmo
bo noc dniami kołysze i tylko nad ranem
gdy na styku niezaśnięć podliczam ich wartość
widzę lato schodzące za kolejną bramę


number of comments: 14 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 9 september 2012

kadr

rozwrześniła się pogoda na dachówkach skrzydeł trzepot
miasto krąży ulicami z tłumem ludzi niczym mapą  
z drzew w ogrodzie po omacku już nieśmiało liście lecą
sięgam ręką w babie lato
 
za mną ścieżki wśród uroczysk letnie burze barwy zmierzchów
kalinowe krzewy w lesie wiatr dający przestrzeń ptakom
obraz skrył się pod chmurami połyskują krople deszczu
sięgam ręką w babie lato
 
na chodnikach lśnią kałuże promień słońca bladym fleszem
podmalował kontur domu lecz powietrze drży sfumato
i za oknem przemknął listek jak memento że już wrzesień
sięga ręką w babie lato


number of comments: 15 | rating: 18 | detail

Miladora

Miladora, 8 september 2012

wrześniowość

sięgnij ręką w schyłek lata po wrzosową kołysankę
na rozległe zbóż ścierniska tam gdzie rosa drży nad ranem
w chłodny lasów cień o zmierzchu nasycony snem bez pragnień
sięgnij ręką w indian summer
 
krajobrazy przed oczyma zbiorą wodę ze strumieni
zrubinieje głóg na miedzach zanim wrzesień zamknie bramę
posplatają się kolory bordo ochry ugru sieny
sięgnij ręką w indian summer
 
drzewa milczą chmurą liści gdzieś w gęstwinie krzyczą ptaki  
zachód ściera barwy z nieba mchem podszyty drzemie kamień
czas powrotu – już na łąkach jesień mglisty snuje batyst
sięgnij ręką w indian summer
 
 


Dla Emmy B za przekichańca. ;)


number of comments: 25 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 7 september 2012

przekichaniec

próbowałam tak i siak o parasolach
niebo chlupiąc wzbogacało wiersz w klimaty
lecz małżonek nagle wrócił no i zdołał
znów do kuchni mnie zapędzić w stertę naczyń
przy czym wręczył mi parasol do suszenia
i kolory uleciały jak motyle
został jeden niczym kruka cwany rewanż
tak więc czarne odtąd w myślach strofy szyję
 
mieszam w garnku czarną łyżką czarne danie
wciąż nad głową czarna płachta mi łopoce
nie dam rady – dzisiaj mam już przekichane
mogę tylko zerkać okiem spoza okien
na kolory falujące po chodnikach
parasolki rozbiegane w każdą stronę
nad kuchenką cicho zegar sobie tyka
a w pokoju tyka głośno mój małżonek

 
 

Dla Haneczki, bo mnie sprowokowała. ;)


number of comments: 27 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 7 september 2012

jesienny banał z podszewką

a powiedzieć o jesieni to za mało
b przychodzi zaraz na myśl no a wtedy
c wdrapuje się na śliską wrednie gałąź
i czy chciałbyś czy nie chciałbyś znowu leżysz
niczym żaba rozpłaszczona w kroplach deszczu
usiłując poprzez liście dojrzeć niebo
a tu leje – nie pomaga grad protestów
mowy nie ma – nie wymigasz się od tego
nadciśnienia które zęby wciąż zaciska
żebyś pisał pisał pisał coraz więcej
skrobiesz zatem o banałach i meniskach
inkasując cios jesienny prosto w szczękę
 
 
 
 
Wierszyk dla Drachmy, a on już wie, dlaczego. ;)


number of comments: 24 | rating: 14 | detail

Miladora

Miladora, 6 september 2012

blackhat club

znowu w czerni fedory połyskuje pragnienie
sięga ręką po szklankę rzuca kości na sukno
światło wpełza pod rondo kroki wiodą za scenę
a dokoła tłum ludzi wznosi palec ku ustom
pst zagrajmy o wszystko
na pohybel utracie
kapelusze falują niczym skrzydła gawronie
góra dół i z powrotem kreśląc wykres majaczeń
parabole przegranych rozrzucone wśród monet
 
czerń granatem przecieka ale w kroplach lśni miękko
rubinowe odbicie lamp i sukna malachit
dłoń zastyga bladością w sztonach liczby się prężą
ulatują wraz z rzutem w głębię stropu jak ptaki
ech zagrajmy o wszystko
na pohybel przegranej
kapelusze się kłonią nad szklankami wyłudzeń
jeszcze ciągle jest ciemno i dopiero nad ranem
sen uchyli fedorę – czas powróci na dłużej
 




Alt - ta Twoja cholerna fedora nadal mi się plącze po życiorysie. ;)


number of comments: 25 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 1 september 2012

jesienny banał bez podszewki

o jesieni można w kółko ciągle nowe
kilometry wypisywać słów na odstrzał
tak banalnych że po chwili nic już w głowie
nie zostaje – szkoda czasu – kurz na oknach
a za nimi kalejdoskop mokrych liści
posklejanych jak podeszwy starych butów
wrzesień drzewom zafundował dzisiaj prysznic
niczym mysz więc siedzę w kącie pośród stuku
kropel deszczu rozbębnionych o parapet
gdy na szybach wciąż kolejny rośnie menisk
no i zamiast pooddychać jeszcze latem
piszę znowu jakąś bzdurę o jesieni


number of comments: 39 | rating: 26 | detail

Miladora

Miladora, 31 august 2012

blackhat

zwieczerniało pogasło – granat przeszedł w aksamit
miękkiej czerni wiszącej nad głową
w oknach ciemność oddycha nie pozwala już nogom
powędrować nim spocznie u granic
 
noc jak czapka niewidka skryła wszystko w pomroku
antypody zostały gdzieś poza
kręgiem lampy – rozsiane – zadzierzgnięte na słowach
odpowiedzi czających się wokół
 
cień za cieniem rozsnuty niczym myśli bez sensu
posplatane w dysonans i chorał
droga ledwo majaczy i ponadto u kresu
nie dodaje pewności fedora
 
 
 
 
Dla Alt Arta. ;)


number of comments: 32 | rating: 19 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: villa-viola-nella, villanero, villa luna, kolęda, culo-miot, ech villa villa villanella - czyli dzyndzel bell, uliczka, księżyc w sosie grzybowym, kalafonia, kanon, rozdreszczak, barkarola, odwyrtka, somnambulizm, zimoląg, diminuendo, two horses blues, Saint Peter blues, kantylena, blues tramwajowy, chanson, villa-tabacco-nella, fish and blues, tango, smok i wiosna, Szewczyk i Smok, smoczy sen, jesionka, night and blues, cholerniec, oddam za bezcen tytuł z puentą, oktober, villanella insula, villanella frigida, chili blues, sakramencki blues, zimowe wino, blues w barze Paradise, paradise, kwity, bluebezsens, Niebiański Klub Bluesowy „Zaświaty”, chłodnienie, smocza zima, Wiatr i czarownica, Mikołaj, Myszobajka dla Mani – ciąg dalszy, Myszobajka dla Mani, romans jesienny, wlokę się przez dni jesienne, blues zaduszkowy, chronometr – cinque stagioni, i po co mi to było, kalejdoskop próżni, sennienie, jarzębiniak, kobiałka z bluesem, offertorium, malowanie czasu, blues za obola, ultimatum blues, z pewnością, klątwiec, pewnego dnia, krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście, niewymierność, non-sentimental blues, Agitobabologia, beztwarz, babolandia, pantomima, akwamaryn, nieskończeniec, Chałą marsz, bajdurka, miód i melisa, do diabła z liryką, pejzaż na dwie smugi w jesiennym zaokniu, Pergola, zdrowie panie Juluś, tarnina, blues testamentalny, wesele niewyspiańskie, jak zazwyczaj, antyśpiewajka z elementami w tle*, zaśpiewajka, la volta, step nieakermański, wkręcanie w dzień zaczyna się od kawy, alhambra, kroplomierz, drzeworyt, uletniość, kadr, wrześniowość, przekichaniec, jesienny banał z podszewką, blackhat club, jesienny banał bez podszewki, blackhat, wrzeszczeć pod mostem, villanella z zielonym tłem, kluczenie, walkabout blues, i tylko ptaki, ballada o imponderabiliach, bajka o puchatym słoniu, tryptyk – zima, tryptyk – jesień, tryptyk – lato, lot nad rzeką Lete, nakarmić wiatr, skrawki, λυρικό ταξίδι – liryczna podróż, rozświetlanie, listnienie, awruk – contrafactum, awruk* i Safo, memory, hyde park story, miejsce końca, bieda blues, sceneria, obsydian, samowolka, w ostateczne brnę na ugiętych nogach, blues przedszkolaka, zawczoraj, rondo kapelusza z woalką, fuck’n blues, wiosenna rymowanka nieambitnie wciśnięta w wersy, sen jest niczym tylko…, byleby blues, song debilki, lunapark, rondeau, codzienny blues, green grass blues, summertime, thanatos, przy kominku, kręgi, dialog, rzecz o swobodnym tworzeniu – contrafactum, infinita, kauzyperda blues, ściśle według przepisu, zimowy blues, przedwiośniec, mewa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1