Istar | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (84) Forum (3) Poezja (425) Proza (10) Grafika (3) Pocztówka poetycka (17) Dziennik (159) |
Istar, 2 lutego 2014
kochałam, modliłam się żarliwie,
nie jadłam, nosiłam długie suknie.
po trochu staje się mglista.
a za tą mgłą jest woda. wypływam.
niosą mnie jacyś panowie, pierwszy
raz nie dotykam nikogo zimną dłonią,
nie obiecuję żyć długo. grają marsza,
a wszyscy stoją. nie płaczą, nie wolno
płakać na mrozie. nie ma kwiatów,
kwiaty więdną na grobie, nikogo nie
ma kto by pomyślał -
jaki piękny bukiet stokrotek.
ludzie odchodzą. nikt na mnie
nie czeka. wtedy się budzę.
poza tym nic się nie zmienia.
Istar, 16 kwietnia 2014
bywa, że ciało odmawia duchowi.
boję się bać a lekceważyć nie mogę.
wiele lat zmagań, teraz zbieram kamienie.
czy warto było, patrzę na dzieci - warto
patrzę w lustro, nieważne.
cichy dom wokoło próżni się odgłos ulicy.
taka noc za mną, i taki dzień przede mną,
boję się bać a lekceważyć nie mogę
Istar, 26 grudnia 2013
jakby bała się drzew zagubić wśród ciężkich
głów dopadających ramion gdzieniegdzie świt
las wybiera miejsce. stary wilk przyszedł
powitać. ukłon. dyg. strach. odchodzi więc
nie chcąc jej spłoszyć.
dąb rozgrzebuje liście odnajdując kapelusz
będzie śpiew skrzypiec drobnych gałązek.
wiatr im nie szczędzi.
na koniec dorasta. byłaś tam już? kręci głową
jak ptak co się rozgląda za ptakiem. nie ma
gniazd młodych. młode gniazda zrywa na żer.
Istar, 7 stycznia 2014
mam wrażliwość ćmy o której nikt nie wie
więcej jak to że wyławia ją sieć światła jak
rybę z wody mętnej ale to wcale dla niej
tunele pełne są krawędzi, to dziwne bo zwykle
zataczają koło i nic nie powinno ranić a jednak
trudno wtedy nie zapłakać, nawet jeśli w oddali
światło jest aż tak bardzo jasne i prawdziwe
na darmo śmierć to jest śmierć pijaka albo drzewa
ściętego w połowie. jakby nadzieja mogła zakiełkować
zaraz po wszystkim. na sam koniec
Istar, 10 lutego 2014
najwięcej czułości mam o czwartej
polubilam budzić się na dźwięk ciszy
senność to przywilej nie dla samotnych
odsłaniam lustra, nocą potrzebują
wiedzieć jak wyglądam na zewnątrz
z tego okna ciągle ten sam widok
płaszcz w kratę czarny szal ściana
między innymi
znów mam dwadzieścia pare lat
rozwodzę się rozwód trwa krótko
na pytanie czy wciąż go kocham
odwracam lustro i już nas nie ma
chociaż jestem do dzisiaj kto wie
jak długo jeszcze będę zmyślać
komunikujemy się przez słowa
ludzie sobie obcy nie używają
dłoni - gesty mogą zdradzić
i udowodnić winę
za chwilę rozkwitnę bylejak,
ten kwiat i te płatki więdną
od głowy od smutku łamie
łodygę, woda w której stoję
jest pusta
Istar, 8 maja 2014
dzieci mają swoje sny, w których rzadko
kiedy są takie, małe jak ziarenko fasoli
na dnie brzucha. kiełkuje kiedy spodziewasz
się, że już nie
motyle, za którymi goni się
nie chwyta
życie
przypomina
szare płótno
można stać
i gapić się
w pochmurne niebo
albo
Istar, 10 marca 2014
wiśnia przemienia ogród w pastwisko dla piskląt.
jeszcze drobne na rzęsach, a już wracają z zaświatów.
w oknie na zachód nie widać słońca. obnażona przez
słowa, próbuję zachować się instynktownie. wychodzę
na idiotkę pełną niepotrzebnych wrażeń.
tylko Bóg rozumie, dlatego wracam do Boga.
nie klęczę /nie musisz/, siedzę na parapecie,
wydycham powietrze domu. pełne kurzu, usta,
nozdrza i oczy. jakiś człowiek spieszy na pociąg.
czas oznajmia piątą dziesięć. nie powinnam tu być,
na sen muszę łykać mocniejsze tabletki, inaczej
nie odróżnię dnia od nocy.
spotykam ciebie. czuję się rozczarowana, że tak
późno. ledwo unoszę powieki z końca końców.
myślałam, że na starość nie będzie miał kto
podać herbaty. a ty zaparzasz całe garście liści,
pachnie hosanną. i jesienią, a więc to życie dobiega.
umiera mi człowiek na rękach. nie wiem gdzie
się podziać, odbiec od śmierci. nikt nie czuwa,
nie zachęca odejdź. cierpienie uszlachetnia ludzi
wokół. próbuję nie boleć cudzego. nie garbić się
nad łóżkiem. gdzie zachodzi słońce.
Istar, 25 stycznia 2014
jesteś piękną kobietą też nią kiedyś byłam
mówili że mogę wszystko, być kochaną
i kochać. zbrzydłam.
otwieram serce.
lekko uchylam, kiedyś ościerz
dziś tylko rysa cienka jak łuska.
powietrze, woda i światło przychodzą
pierwsze. niewiele im trzeba miejsca.
wiatr mnie słucha. drzwi nie zatrzasną.
przygląda się przez okno brązowe
o spojówkach czarnych jak ptactwo.
w śniegu topnieje ślady. powinnam
być pierwsza, a jeszcze krążę jak
krew w żyłach. dopóki - mówią
- jest nadzieja.
Istar, 15 marca 2014
boję się wojny, też się bój.
nie mam komu zwierzyć
tego strachu. modlę się
i ty się módl, z niewiary
bierzemy lęki *
a drzewa obejdzie ten strach
nie strącą gniazd, zakwitną,
nie emigrują w świat
bez korzeni, ścięte
kobiety strojne w czerwień
jakby ziemia oddała ślad
niebu, a tylko płacze
ten strach, ach ten strach
chłopcy. już dali im znać,
przebierają się na wojnę
supermen, batman -
śmieje się świat,
nie jest bohaterem
matki wrastają w ziemię,
przy grobach korzenne
ramiona uciszają wycie
nocnych mar
ziemia robi im miejsce
odchyla łąki w prześwity
pozwala zapomnieć,
i nie trafi nikt,
nikogo już nie będzie
* ja
Istar, 1 maja 2014
nie wiem jak to jest kiedy wojna.
wiem jak to jest bać się człowieka,
że strach spojrzeć w oczy.
a przecież taki sam z krwi i kości.
nie ma takiej broni co dodaje odwagi.
drzewa - uchylone drzwi do nieba,
w oczach dziewczyny drobiazgi,
drzemie w obięciach chłopca,
jakby chciała skonać,
nie kochać.
Istar, 26 października 2014
będzie wojna - pomyślałam zbierając
kawałki szkła. delikatnie, jakby
miało powstać z tego nowe życie.
żeby nie uronić kształtu zamknęłam
oczy i wyobraziłam sobie rzecz, którą
było. będzie wojna. nigdy więcej nie
użyję tego słowa wobec zdarzeń innych.
jak widok rozszarpanej szczęki
młodego mężczyzny próbującego
udowodnić, że ciało nie podda się jeszcze,
zabierzcie mnie stąd tak się boję
to tylko jęk duszy, niepodobny
do dźwieku tłuczonego szkła.
mój głód jest głosem nudy.
moje pragnienia pochodzą
od pragnień innych ludzi
moje życie kłębi się wokół
mnie, zacieśnia szpony.
nie mogę uciec, ale
mogę oddychać.
Istar, 22 stycznia 2014
co ty na to - robi dołek w samym środku zimy,
zasadza kamień. ziemia pod stopami staje się
mniej bliska, jak ptaki. tak niespodziewanie
strąca je wiatr. latawce są wierniejsze,
i nie trzeba ich zmyślać.
jego płaszcz na mnie jak dobry anioł
stóróżuje przed chłodem.
spójrz - mówię - dosięgam już kieszeni.
otwieram oczy. z oddaleń, te bez powrotu
zdarzają się tylko umarłym.
Istar, 8 kwietnia 2014
nie poddaję się, chociaż każdy dzień jest wczoraj.
dobrze wiedzieć co się zdarzy. a dzieje się.
jeszcze nie świta, a już ptaki ogłuszają trelem.
myślę - to nic nie znaczy, one żyją dla siebie,
nieświadome. wtedy śnię, że jestem ich gniazdem.
obejmuję, czulę się, i budzę. znów dzień, który był.
łzy matki, na otarcie tylko wzdycham,
albo modlę się. cóż wiara czyni z nami.
ośmielam się wierzyć.
Istar, 6 kwietnia 2014
trzeba będzie wszystko od nowa.
urodzić się, pozwolić o siebie zatroszczyć,
nadać imię - jaka wygoda, nazwane nie ginie w tłumie.
pierwsze kroki, nie można odejść. pierwsze słowa - zrozumieć.
płacz tylko po to by zaistnieć. radość, krótka jak chwile, których
nie zdołasz zapamiętać. szkoła, po szkole podwórko, w między
czasie oni pozbawiający się uczuć. i ty niczym ramka na zdjęcie.
dostaniesz swój pokój, żeby się nie chować pod stołem.
radio, zagłuszy ciszę. nic tak nie krzyczy jak wspomnienia.
komputer, żeby wyjść do ludzi, nie siedzieć między nimi.
dorośnij, powiedzą.
i trzeba będzie wszystko od nowa.
urodzić, zatroszczyć się o nie, nadać imię.
jaka wygoda, nienazwane ginie w tłumie.
pierwsze kroki. jszcze nie może odejść, pierwsze słowa,
nie rozumiesz. radość, krótka jak chwile, których
nie zdołasz zapamiętać. szkoła, po szkole podwórko, w między
czasie wy pozbawieni uczuć. i ono, niczym ramka na zdjęcie.
z przyszłości.
Istar, 7 lipca 2014
najgorsza śmierć
kiedy nikt nie umiera,
a już go nie ma.
zakładasz zieloną koszulę,
marynarkę w zupełnym niestylu,
wygodnie stare buty.
poznaję, odchodzisz.
i jak to w umieraniu bywa
nie odprowadzam cię na dworzec
nie pozwalasz mi się rozstać.
wrócę
ale tego już nie słychać
w żadnych myślach
jesteś z daleka
pewnie masz już bliskich
psa, kogoś do kochania
nie, nie mówię o miłości
nie jest kobietą,
ani dzieckiem do zaopiekowania
w ciągłym powtarzaniu
dobranoc, też cię kocham
najgorsza śmierć to ta
którą żyjesz
Istar, 13 stycznia 2014
kiedy trzeba się dzielić, to trzeba
raju nie ma, tu wszystko zależy
od takiej na przykład pogody
albo fuzji, do tego anomalia uczuć
i człowiek głupi nie dam, nie wierzy
że kiedyś być może głodnym
co wtedy powiedzieć takiemu?
że wszystko zaczyna się od chleba
a kończy na okruchach
Istar, 1 lutego 2014
taka pora,
że nawet na dworcu pusto. przyszłam,
bo mówił żebym przyszła. nic nie znaczy
takie przyjście na lampkę wina.
róże gubią się w tej historii.
lubię być przed czasem. może to już,
a może nigdy. nie warto czekać.
takie czekanie jest niczym bezsenność,
i będzie, dopóki nie wsiądę do pociągu.
Istar, 10 sierpnia 2014
różne sceny przychodzą mi do głowy,
mogę je zagrać i zapominam.
jak ćma w ramce. porusza skrzydłami, mieni się
chociaż jest bez życia i koloru. przybita do ściany.
Istar, 2 marca 2014
spójrz mamo. ptaki przypływają,
chmurne fale, widok jak brzeg,
nad którym stoisz i spodziewasz się
kamieni, a to deszcz w kawałkach luster
ziemia rdzawa od niego, zapomniana,
wygrzebuje się spod zeszłorocznych pędów.
ziarn, które wiatr pogubił w drodze.
kobieta niesie dziecko, mężczyzna
wmalował je w obraz jej ramion,
na zawsze
spójrz mamo - nic nie widzi w nieustannym
próbowaniu, ogród zmienia się, potrzebuje
nie cudu a dłoni, spokoju obecności,
wtedy staje się gniazdem ziemi.
śnij, nie wracaj zanim słońce
nie podpowie drogi
Istar, 14 sierpnia 2014
w każdym jest wiersz,
nieraz jeden na całe życie.
poetom zdarza się więcej.
pisze się wiersz, żeby zaczepić
ludzi. posadzić przy stole.
nalać wina, albo całą butelkę
opróżnić z nimi. powoli. niekiedy
płacząc. często płacząc. rzadko
śmiejemy się z wierszem.
dusza, choć mówią - natchnienie.
tylko jej jest tak cichy szept
- trudno uwierzyć, że ma się
duszę, a nie schizofrenię.
druga butelka. dżin.
spełnia życzenie.
jest dobrze, obojętnie.
jesteś piękna.
jego nie ma, a wiersz
właśnie kładzie się z kimś
do łóżka.
Istar, 24 marca 2014
i mnie coś w środku pali. popieleje. skóra usycha,
kiedy nabieram wody, dłonie łapczywe a jak sita.
co raz wracam bo zapominam. tędy była ścieżka,
dokąd nie powie. idą ludzie, idą. zadzieram głowę.
dzikie te gęsi, nawet nie spojrzą, nieba im wolno
ile chcą, a od ziemi z daleka. za to wróbli
pełno wokoło. w zakątku, najcichszej.
zdziczała warkocz rozpuszcza, mgli się wokoło,
nie ściemnia, a widać usypia.
da się zapomnieć.
Istar, 15 listopada 2014
nigdy nie było szaro, ale wtedy stało się
żebyś mógł być światełkiem.
szczęście objęte,
ciepłe, pulsujące,
moje jej i więcej.
już nie widzę przez słowa
jak się miłość cieniem pokłada
za ludźmi. nie wymyślę nic
na tę chwilę. nawet na czas
kiedy inni odchodzą podobnie.
po cichu, że nie wiedzieć czemu
też się milczy.
mówisz: mam w skarbonce
pięć złotych, wykup te leki
na serce. nie mogę cię stracić
i ja ci wierzę
Istar, 6 grudnia 2014
mówią jak do nikogo. taką jestem mgłą jakim porankiem
mnie zostawili. nie, nie było chłodno, lato było. byłam w sukience,
albo i miałam te biedronki we włosach, a w oczach wszystko.
serce mi waliło, teraz tylko utrzymuje przy życiu.
na środku drogi rośnie drzewo. i ono mnie obejmuje jak gniazdo
do którego wrócą. wiara jest cudem, kiedy już nie można wierzyć
przychodzi samotność upominając cię o swoje.
przed lustrem widzę to wszystko, czemu jest winna.
nie przepraszam. bo słowa kojarzą się z odległością,
której nie można pokonać kiedy chcę dotknąć.
a ja już nie dotykam.
Istar, 22 września 2014
wiele jest rzeczy na zamknięcie.
w portfeliku, dwie małe kuleczki
przytulają się do siebie i strzykają
kiedy chcesz je rozdzielić.
Olka rozdziawa buzię jak pisklę,
tyle, że ja już nie karmię młodych mlekiem.
wciska rączkę w moją, jak pieniążek,
na szczęście. tylko mnie nie wydaj.
jemy lody.
siedzę na gałęzi, nogi mi wiszą, bose.
słońce nie patyczkuje się na jesień
nie zamówisz pogody. zwija stragany,
kobiety posyła do domów, a mnie
nie szkoda, że teraz będzie padać.
już więcej nie urosnę. to znak, że
mogę maleć. babcie są mało czułe
na wygląd. mają ciepłe ręce,
słodkie palce i piszą. kiedy nikt
ich nie czyta.
Istar, 25 maja 2014
to nie może być trudne, niespełnione,
bo śni się, a sny wracają na odwrót.
nie wierzę w czarne koty, to znaczy są,
ale niech sobie biegają w tą i z powrotem
a ja pójdę dalej i wcale nie splunę za siebie
ani nie klasnę. wracam się po kilka razy
żeby nie zapomnieć, że wyszłam z domu.
lubię gwizdać, nucić melodie, szczególnie
kolędy i nie wydaje mi się to dziwne. Bóg
się rodzi każdemu o różnej porze, mnie
akurat częściej jak raz do roku.
dlatego nie pytam już, czy to jeszcze
nie koniec, czy zapomnieć jak to jest
kiedy pachnie się drugim człowiekiem.
nie wyglądam jak kiedyś.
jestem pewna, że umrę, ale nie przestaję
wierzyć. odkąd wiem, że to co warto mieć,
mam w sobie.
Istar, 10 czerwca 2014
zabawne, ile można wiedzieć i nie wiedzieć nic,
o tym co się rozumie. chleb, najjaśniejsza
z gwiazd. kto wymyślił konstelację dobrze
wiedział, że człowiek potrzebuje nazywać.
kiedy znudzą nas ludzie i okaże się,
że wcale nie byli wielcy, zacieramy
ślad po nich. najadm się łapczywie
wszystkim - w czasie gdy dobro krąży,
nie gubiąc dróg i ludzi.
ustawiam półki na wysokości dłoni.
mówią - schyl się po książki. ukłoń.
od dziesięcu lat jestem na trzecim
rozdziale, bo nie wiem jakie imię
nadać dziewczynie.
nic nie wiem, chociaż mówię.
lubię opowiadać, że zdarzyło
się komuś czego nie powtórzy.
dlatego warto. przyglądać się ludziom.
powtarzają nas. albo innych. są w odbiciach
marmurów. nad głowami mas, przywykłych
do wojen. czy ten dszcz, to tylko zjawisko
czy coś więcej.
Istar, 19 kwietnia 2014
ze wspomnień ludzie mówią:
tu płynęła rzeka, a oni ją przerwali.
nocą szumią drzewa jak ona,
a jej już nie ma.
na tej ulicy to jedyny dom,
który pamięta. zatrzymują
się auta niemieckich turystów,
z okna woła do nich matka,
aż chce się wrócić do domu.
odjeżdżają, to chyba ich
ostatnia wola bo nie spieszą się
i nie dlatego, że droga garbowana,
ale tak trudno rozstać się wiedząc,
że żyjemy.
Istar, 26 czerwca 2019
Juz nie pamiętam nikogo,
wiersze zapominają twarze.
Obrazy pamiętam
tylko
z tamtym uczuciem zachwytu.
Fotografie,
nikt nie odpowie kiedy zapytam o imię.
Są jeszcze wspomnienia,
ale z nich nikt nie chce wrócić.
Co z miłością pytasz
jest
ale nie wiem dokąd odchodzą umarli.
Istar, 2 czerwca 2014
znamy się tylko z istnienia.
osobni tak by tęskniąc,
nie czekać na powrót.
kiedyś słyszałam śmiech
chociaż tylko było widać,
że nam ze sobą dobrze.
po cichu, nie raz pod włos
ale jakoś tak, dobrze.
pod tekstami zbierał się tłum,
rzadko kiedy pisaliśmy wiersze.
a teraz myślimy inaczej,
myśli umierają w nas
jakby nie było miejsc
i czasu
a przecież są jeszcze
takie miejsca
Istar, 29 maja 2014
siadaliśmy na schodach, przed domem.
mówiłeś, wystarczy wspomnieć
jak było się dzieckiem i czekało na deszcz.
przed tą chwilą, czereda ptaków niepokoiła
noc. nie baliśmy się jak teraz
mówimy o sobie w słowach.
opowiadamy historie, które mogłyby się
zdarzyć, ale wyglądamy inaczej i nie ma
pewności, że rozpoznamy się po twarzach.
w ulubionych miejscach wyrósł las, a przecież
drzewa zawsze były dla nas dobre.
wiem, jesteś blisko. widziałam fotografię.
ty i twój brat. o nim mówiliśmy, że będzie tak i tak
na pewno, nie pozwolisz mu się zapomnieć.
a ty, oczy masz takie smutne. gdybyś mógł
usłyszeć jak kocham cię jeszcze. nie mniej.
dobrze mieć w sobie chwile jaśniejsze
od tych, które dzieją się jutro.
Istar, 23 grudnia 2016
a więc to tak.
i nie odbierasz kiedy dzwonię.
zaczekaj, jeszcze nie, przecież
to będą smutne święta
najbardziej dla sikorki,
która mieszkała pod twoim łóżkiem,
i nikt w nią nie wierzył, a teraz
już jej nie ma.
gałązka świerku między książkami,
wciśnięty klawisz enter, jakbyś miała
zaraz wrócić. tylko wyszłaś do łazienki, albo
na schody, bo pies szczeka. poszłaś wyjrzeć
przez okno, zobaczyć czy róże nie marzną i
czy las stoi - jakie to głupie - pisać o lesie
kiedy do człowieka dotarło, że nie wrócisz.
a na ławce przed Twoim domem, siedzi Janek,
ten od Pyżalskich. przyniósł jajka i kurę na świąteczny
rosół. Twoja córka wychodzi, a on mówi: dziecko,
jeść trzeba, żyć trzeba, spójrz jaki piękny widok
i wskazuje ręką na drzewa.
Gabrysiu, las szumi, że cię będzie pamiętał
Istar, 17 kwietnia 2014
nauczyłam się dobra,
każde zasłyszane czynię gestem,
uczynkiem nie zaniedbuję
pochylam się, uniżam, modlę,
po cichu, żeby nie spłoszyć piskląt
co się wykluły w zakamarkach duszy.
mówią, nie wiadomo skąd w człowieku sny
o lataniu. a stąd, że od skrzydlatej duszy.
Istar, 23 czerwca 2014
wolno mi założyć wygodne buty,
ciepły niemodny sweter.
myśleć bez zobowiązań,
pisać i uchylać się od odpowiedzi.
na każde lato mam inne imię,
a ci sami ludzie zapominają.
ile tych pór jeszcze będzie.
czy można przeczuć koniec wiosny.
jesień, czy można dogonić jesień,
zanim minie czerwiec, nie chcę więcej
chłodnych nocy, nie wiem co zrobić z dłońmi.
otwarte niebo i wieczne kolejki,
kiedyś ta popularność minie.
spotkasz mnie, hej dziewczyno,
a nie będziemy już młodzi.
wszędzie przeszłość
zapachem, spojrzeniem. tylko,
nie można dotknąć się w miłości.
Istar, 21 sierpnia 2015
stale napełniają się w porze jedzenia
nie potrafię nasycić dziecka
ktoś daje mu kromkę chleba
żeby się nie zadławiło mówi
popij wodą. a przecież woda to jest rzeka,
albo ocean do zachłyśnięcia
dziecko czeka aż je zawołasz, a kiedy wraca
i tak jesteś tłem miejsca, w którym mieszka
obrazem z wbitym - w sam środek - gwoździem
Istar, 29 listopada 2013
dzwoni i płacze że zdechł wróbel. że zanosi się na deszcz,
a nie chce padać. zgubiła psa, ale wrócił. to nie zgubiła.
nosi brzuch jak skrzyżowane na piersiach ręce. a kiedy
się modli, to już nie ma miejsca. i prosi: ugotuj mi zupę,
nie za słoną. szukam wiersza. to ją uspokoi
nie bój się
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo
przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza
i chociaż nie ma pewności, to chyba się uśmiecha.
że wróbel ożył, deszcz pada, a dziecko? rośnie.
ks. Twardowski
Istar, 30 lipca 2013
nie pytasz, a u mnie po staremu
wydłubuję
resztki spod paznokci, musiałam mocno
kopać. deszcz wtóruje tańcem na skórze.
dzień bez słońca zwiększa dawkę leku.
miłość nieśpieszna. prosi o ogień,
małą czarną z mlekiem. mówi
że nie zna miasta,
nie ma gdzie spędzić nocy.
rozmyślam jak przejść tę grę.
zostało mi jedno życie i szczęście
że wirtualnie nie czuję głodu.
Istar, 20 października 2013
jest jak świerszcz w słoiku
nie potrafi wyjść ze skóry
milczy o wszystkim
spojrzeniem zdradza ciszę
szkło nie pęknie
od dźwięku jednej struny
chleb na stole biały obrus
pachnie ciepłym mlekiem
babka kołysze biodrami
szeleści jak wiatr w kominie
kiedy rozpala żywym drzewem
już nie próbuje zbić szyby
za każdym oknem
ten sam widok
Istar, 23 października 2013
dlaczego to takie ważne
grabienie liści wokół ławki
pilnowanie stróżki światła
jakby płynęło z wewnątrz
a przecież tak tam ciemno
wszystko będzie mi jedno
kolor ust, sukienki, kwiaty
niezauważenie, nikogo nie strasząc
że powinien odprowadzić mnie
jak dziecko któremu trzeba
pokazać drogę tam i
powrotu nie będzie
Istar, 25 października 2013
pofarbować włosy, udekorować ciało
cisza jak kiedy babka zwijała w kłąb
górę wełny - zanim wspiełam się na
szczyt kończyła wieść o miłości
wygrzebuję zza lustra starą szminkę
czerwień róż z bukietu uschłych
nie pozwoliła zachować źdźbła
mówiła to nieszczęście, nieszczęście
i tak odbył się ślub, a spójrz
przebranie nie wygląda już
tak pięknie
Istar, 26 października 2013
cichuteńko, całą sobą
jedną nocą
rozbieram cię i układam od nowa
niewygodnie, może poruszysz dłonią
tam gdzie zawsze bolały cię plecy
staram się nie dotknąć
nie wierzę że ból minął
Istar, 7 sierpnia 2013
niechby latem
w zimę nie wolę
kiedy po cichu, owinięci w płaszcze
żałobnicy dźwigają szale
wiosną szkoda zapachu ziemi
na lato mam piękny słomkowy kapelusz
jesienią? jeśli woli pan w deszczu
pójdę, choćby zaraz
a On mnie łapie za rękę:
dziecko, tam nie ma nic do roboty
dla tych zamiast
kocham pana, Franciszku
Istar, 11 października 2013
strach to taka ryba
niepływak
leży na dnie
nie ma fal z tej wody
nikt nie przepływa
brzegiem można obejść
na stronę która jest drugą
niewiarygodnie blisko
a nie chce się
coś chrząści pewnie strach
między zębami
kamyki i piach - jadło
napełnia się
już czas
Istar, 12 października 2013
kiedy ulega stopy łagodnie lgną do ziemi
z oddali nabliżej jak można perspektywa
czasu to tylko skinienie
zmierzch na ustach i powieki domknięte
jakbyś pragnął wrócić kiedy tylko wyjdę
na zewnątrz wszystko jeszcze umowne
spotkania i lizak w dłoni dziecka
w pieszczocie o poranku nie ma gniewu
jak wtedy - rozpuściłam pajęczynę
chciałam cię zatrzymać chłopca zagubionego
w kobiecie
to nie magia, tak tęsknić najpiękniej
wyobrażam sobie schody
drzwi skrzypią i dźwięk kluczy
idelanie odmierzone kroki
Istar, 17 grudnia 2013
dom pusty, okna na ościerz,
oddycha smętnością okolic.
rzeką pełną ryb nieżywych.
z dachu kręci się w głowie.
świerk który wybrał bronił się długo.
wyjątkowy zapach towarzyszył tej śmierci.
Istar, 6 stycznia 2014
siedzi przy oknie po cichu
jakby nie była śmiercią
chociaż mówią że blisko
nie obejmuje nikogo
bardzo chciałaby chłopca
który nie cierpi z bólu
znosi ten ból jak kogoś
kto zalazł mu za skórę
przez okno widać księżyc
jak się napełnia, święci
można przy takim oknie
posiedzieć w samotności
Istar, 4 stycznia 2014
z ust matki moje imię brzmi jak odgłos. przywołuje mnie
ciszej. nie używa dłoni, nie rozchyla ramion. czeka.
jakby zobaczyła mnie po raz pierwszy. nie potrzebuje
wspomnień.
siedzimy przy drodze. rozplątuje gniazdo, szukam dzieci.
jedne przypłyną, innych przyniosą wieści.
gdyby modlitwa była melodią, Bóg wysłuchałby prośby.
nie jestem dobrą ziemią. możemy tak trwać wiecznie,
nic nie wzejdzie. ale z nią nikt nie czekał, dlatego niech
wierzy, że wszystko będzie.
o wschodzie jej córka urodzi syna. odchodzi.
jakby nigdy jej przy mnie nie było.
Istar, 10 grudnia 2020
Wiedziałaś, że po wierszach odlatują ptaki. Kot zajmuje ulubiony fotel, a mąż woła cię na talerz gorącej zupy. Schodząc milczałaś zamiast krzyczeć: Przecież jego już nie ma!
Pięknie się bałaś. Tyle uroku miały w sobie pozostawione słowa, kiedy mimo deszczu nie rozmyły się i chociaż nikt nie domknął okna, nie znikły. Już w ogrodzie tyle ich było wszędzie.
Co z nimi zrobią po tobie. Pewnie wypuszczą na wiosnę.
Ale kto to wykarmi. A latem zbierze, ułoży na strychu, by na jesień dało się pisać.
Ktoś po nas
przecież zostaje
miłość.
Istar, 4 grudnia 2020
Przeminęły żałoby,
można się uśmiechać.
Przysiąść obok czerwonej sukienki, która tam,
na brzegu łóżka rzucona niedbale czeka.
Ćma jest tylką ćmą. Do światła
przyciąga ją ta sama historia.
Zostań ze mną. Kiedy jesteś
łatwiej mi kochać.
Istar, 2 września 2015
nie byłeś dla mnie taki, bym mogła powiedzieć
ten to kochał mnie jak wariat.
pojawiałeś się jak ilustracje w książce,
kiedy nie można sobie niczego wyobrazić.
chcą bym pisała o miłości, nic nie wiem o miłości.
wie się wtedy, kiedy łatwiej kogoś zatrzymać jak odejść.
Istar, 22 stycznia 2018
na przykład, że schody nie pną się w górę
kiedy schodzimy w dół. albo, kiedy słoń
przebiegnie drogę dziecku, które nie wierzy
w słonie. z radości zaczyna słuchać
co do niego mówią: teraz nie będzie
bolało, a nawet jeśli, minie.
jest takie miejsce w szpitalnej kuchni,
przy oknie, przez które widać drzewo.
i to drzewo - wcale nie trzeba dobrze
się przyjrzeć - wygląda jak smok co zionie.
kiedyś myślałam, że to zły smok,
teraz wiem, że to drzewo.
a smoka nie ma.
Istar, 9 stycznia 2018
nigdy nie było okazji, żeby porozmawiać
między nami najpierw droga, później próg
tak trudno było wejść, kiedy środek leżał
zawsze po jednej stronie
ptaki więdły, tak bardzo opuszczonych głów
nie widziałam odkąd ojciec zaprowadził mnie
nad trumnę i zapytał, czy wiem co to śmierć
okazało się, że wiedziałam, więc już od zawsze
prześladuje mnie jego wzrok, wypełniony
moim wnętrzem - tak mam, kiedy zaglądam
głębiej od kogoś, kto szuka odpowiedzi
nigdy nie było okazji, żeby się przytulić
ten kto rozpalił ogień, spłonął, popiół się
wzniósł i nawet nie wiem kim byłeś
nigdy nie było okazji, by przestać wierzyć
a jednak, na ostatniej stronie nie ma wielu
słów, tylko, że to koniec
Istar, 28 lipca 2014
jeszcze budzę się w środku nocy. otwieram okno.
jakby miał wpaść ślepy wróbel.
chociaż piórko.
wiem. jest zbyt mało czasu
żeby się nim dzielić.
kiedy przestała istnieć przyszłość, nie nastał
koniec świata. dlatego nadal budzę się w nocy.
otwieram oczy. nasłuchuję.
żebyś mógł mi się przewidzieć.
Istar, 26 czerwca 2014
pali nałogowo, a obiecała rzucić
ubiera się w byle kiecki
ust nie maluje, żadnej kreski
żadnych cieni w kolorze
przez nią kobiety ścinają włosy
zakładają marynarki z kieszeniami
na kwiaty i drobne
będą dzwonić i błagać nie odchodź
już się tak nie śpieszy jak kiedyś,
owija w bawełnę, posyła uśmiech
każdego omija zapach gardeni
z ogordu obrazu
dokąd, nie pyta. idą, nie mówią.
może lepiej nie wiedzieć gdzie
kończą kobiety po wszystkim
Istar, 5 kwietnia 2014
wszystko jest teraz inaczej. ja jestem matką.
ramieniem dla ptaków, na którym wysiadują.
nawet wiatr nie siłuje się z liśćmi. którą to już
wiosnę ubrana w tą samą suknię odchodzę
z ogrodu. obojętność wygodna jak stary fotel.
na moim śpią koty, nie potrzebują wychodzić.
dbać o ziemię. nie mają poukładanych ścieżek.
dlatego co raz przysypuje je wiatr czymkolwiek.
a ja się gubię. wypatruję dokąd idą ludzie
i zmierzam tym samym krokiem. nie moje ślady
prowadzą donikąd, mogę wrócić i wybrać inną osobę.
albo być sobą. gubić się i odnajdywać w najprostszy
sposób. szukając.
Istar, 9 lipca 2014
nie grzebię motyli,
tak samo nic pięknego.
pozwalam temu zniknąć
jednym dniem albo nocą
wszystko można zataić
nawet odblask szczęścia
płochliwego jak ów motyl,
co śpieszy do nieba
wierzę, że Bóg dał duszę każdemu,
rzeczy która przemienia się
i drzewu co zostaje po nas
(od początku przecież wiadomo
owoce nie będą tylko moje)
jakie to dziecinnie naiwne
i tłumaczy sentyment
Istar, 15 kwietnia 2014
jeszcze nie wiedzą że są moje.
na razie dzieją się różne sprawy
bolą, mniej bolą albo dotyczą
zupełnie innych ludzi. a jednak
dzwonią i chcą być ze mną.
tak się cieszę
i lękam
czy zdążę
obudzić ich przed sobą.
Istar, 24 marca 2021
tu nie ma zasięgu, nie chwytam dłoni i nie obejmuję nikogo
mam myśl, żeby się rozkołysać, wtedy fale zabiorą mnie
głęboko i przestrzeń się skończy
mogę nie pisać o miłości, zachęcasz mnie nie czuć, tylko ciałem
mogę dopowiedzieć historię naszych spotkań
na zetknięciu przy skórze, jestem twoją obcą istotą, nie opowiesz
o mnie, nie wiesz, kiedy zmieniam smak i jak iść dalej, żeby zostać
przesypiam dni, nie znoszę rozstań, między porami
są podobne przejścia, zależne, a jednak nic nie czuję
częściej z dala od serca nie mogę chronić całej siebie
wybieram więc miejsca, których nie znasz, bez zobowiązań
Istar, 22 lutego 2021
nigdy się nie dowie jak wrócić.
nieskoszone pola, między niebem,
a kamieniem z pąków umarłych drzew.
jeszcze żywe rozdzieli z ziemią.
krzyk słychać traw, ale on ich nie rozumie.
kto odpowie jeszcze zdąży.
nim roztrzaska się na miliony drzazg.
jednym uderzeniem.
może to jest prawda.
boją się o nią, dlatego godzą.
uciszyć śpiew, a gniazda płowieją tak,
że rozdmuchuje je wiatr, nim słońce
wypali do reszty korzeni.
może to poczujesz, wtedy
wyznam ci więcej.
Istar, 4 czerwca 2014
kobiety mówią nie ma miłości. w ogrodach
nie kwitną kwiaty. ogrody trzeba zamknąć,
niech zrosną się z ziemią.
nie ozdabiam już ust, nie pachnę nowością
- to woń, która przechodzi mężczyznę od
stóp do wyrzeczenia siebie. niedobrze.
kiedy człowiek patrzy tylko w dół.
śni się, za każdą tęsknotą.
na koniec snu odchodzi. a przecież bliskość
jest na zawsze. o ile na zawsze nie znaczy tyle,
ile chce się.
nie ma tak, że dotykasz stopami dna,
a łeb wystawisz do słońca.
nie uwierzysz ale mam nadzieję.
on to wie, i idzie do mnie.
Istar, 23 września 2015
jest mi zimno czy smutno
dopiero pierwszy dzień
a jesień już taka znajoma
najpierw odlecą ptaki
czy pożółkną liście,
nieważne
i tak zdziwieni zapytamy:
to już
zapełnią się parki,
bo trudno uwierzyć
że chłód ma tak ciepłe ręce
będziemy więcej pisać o miłości
czekać na listy, aż samotność
minie szybciej jak jesień i
oby do wiosny
Istar, 3 grudnia 2020
Ciągle Gabrysiu nie napisałam tego wiersza.
A może tak, tylko Ciebie nie ma żeby mi powiedzieć.
To on.
Pierwszy z miłości i ostatni przez nią.
Można czasem nie kochać, nie wiedzieć, że jest się.
Ale na koniec końców, dobrze jest umrzeć z czułością.
A w kieszeniach jeszcze garść rodzynek.
Tyle do czasu, kiedy się czeka na śmierć.
Istar, 20 sierpnia 2016
a jeśli wiele w nas nieprawdy
i tylko zdajemy się pamiętać
twarze, imiona, miejsca
może ktoś nas nazywa,
woła inaczej jak matka
kiedy dzwoni jest taka smutna
z powodu nocy nie deszczu
deszcz ma tyle dźwięków
jak można nie słuchać deszczu
śmierć długo nie wraca
próbuje rozczytać
twarze, imiona, miejsca
ale to wszystko nieprawda
nas już tam nie ma
Istar, 14 czerwca 2014
smutni ludzie w kolejce, smutno liczą złotówki i odkładają na jutro.
smutni ludzie wsiadają do autobusu, ciężkie głowy zwieszają w dół,
nawet nie widać kobieta to czy mężczyzna. smutni ludzie zamawiają
w barach "to co zwykle". każdy dźwiga i liczy kamienie. szlifuje.
jak już nie ma kogo, winą obarcza się niebo.
bo wysoko, bo nie odpowie.
ludzie smutni pracują w niedzielę.
ludzie smutni idą do kościoła, płaczą, ksiądz im błogosławi.
ludzie smutni piszą listy do siebie, czytaj - wiersze.
Istar, 11 czerwca 2014
ludzie mówią, że smutek ma dno.
kończy się wyłowieniem, albo śmiercią.
a ja pływam
nie spieram się z Bogiem co dla mnie,
a czego nie daje mi spróbować.
oglądam Tatarak. wtedy myślę,
wiodę beztroskie życie. wokół tego co
widzę, co mogę pisać patrząc na zegar
odwrócony do ściany. wystarczy, że czas
pulsuje, bez względu na rozładowane baterie.
jeszcze będzie dobrze. czasami degustuję
przynętę, chociaż nie powinno się ruszać
z miejsca, czekając na miłość.
mam dylemat, podobny do dylematu dziecka
dostało zadanie streszczenia ulubionej
książki i podania jej autora. siedzi w kuchni,
na wysokim stołku, tak, że nie muszę się do niej
schylać. piekę właśnie biszkopty, a ona pyta
czy wiem kto napisał Atlas, to jej ulubiona książka.
Istar, 19 kwietnia 2014
dokąd chcesz pójść,
nie znasz drogi
z kim, jeśli ludzie odchodzą
do spraw pilniejszych.
proszą cię do stołu. idź.
raduj się sytością.
już go nie bolą
rany zastygłe w czasie
a kiedy znów wróci
wskazać drogę
może nie ominie cię
cud Wielkiejnocy
Istar, 13 kwietnia 2014
dlaczego kościoły są tak ogromne,
głuche na szepty,
światło w nich nie zatrzymuje cieni.
konfesjonał ukryty, jakby grzesznicy
przychoddzili nadzy. są tylko smutni,
że im Bóg wybaczy, a oni i tak wrócą.
do małej kaplicy u szczytu przyszli,
udają że się modlą. Bóg siada
obok, i cieszy się jak dziecko,
które zabrano w nowe miejsce.
nic nie wie o nim, ale jest mu dobrze.
Obejmuje człowieka, szeptem uśmiecha.
rozumiem Boże, i jest mi z tą wiedzą dobrze.
ksiądz błogosławi przybyłych,
odchodzi. młody chłopak gasi
świece, wcale nie robi się
ciemniej. każdy w coś wierzy.
Istar, 1 listopada 2014
chciałabym żeby wiersze pisały się
na otwarcie powiek, na przekór drżeniu.
moje dłonie nie donoszą żadnych
delikatnych rzeczy. zapisałam się
na listę oczekujących. imię, nazwisko,
wiek. nic więcej, nawet kolor oczu
nie jest ważny dla nikogo. bo przecież
jeszcze jesteś nikt.
czy mając tyle do wyboru można wziąć
coś jednego. nie powinnam teraz myśleć
o sobie, ale moje dłonie. one wciąż
drżą. to objaw lekceważenia czułości
na jaką czekają chowając się po kieszeniach.
Istar, 8 lutego 2014
czwarta nad ranem a już gasną
zodiakalne gwiazdy ulic którym nikt
nie wróży przyszłości a już na pewno
niebo pełne swoich
wstałam bo śnił się i mówił
nie chciałam zrozumieć
każde słowo jak powietrze
kiedy nie mogę oddychać
łapię w garść na jutro
nie bluźnię, Bóg przyszedł zapłakać
czuję ból od serca - czy to już
nie to dopiero czwarta
kawa stygnie tak szybko
nie umiem powiedzieć czy jest
teraźniejsza czy jestem w tym śnie
i ryby, marzły przestawały pływać
a kiedy zaczęły oddychać
umarły od wody nie zasnę
wyprowadzę psa pomyślę
za co wrócić
Istar, 8 kwietnia 2021
To nie musi być lato, ani historia, która kończy się dobrze.
chociaż trwa w ciemności, a narrator krztusi się lękiem
czy można porzucić w obawie przed pięknem.
tam jeszcze grają, lecz to tu jest głośniej.
tańczą, ale to nam bije serce. jeszcze
planujemy przyszłość.
Istar, 9 kwietnia 2014
ze wszystkim mi dobrze, w czerni najpewniej
przebieram się za wdowę - miasto płacze,
że opuszczam je na zawsze,
tęsknię teatralnie. akt pierwszy rozpacz, akt
drugi wspomnienie, trzeci - nie ma wątpliwości
przeszłość lubi pieścić moimi ustami,
słowa, słowa, słowa, którz ich nie zna, na tyle
by opowiedzieć historię, która się nie zdarzyła,
a tylko o niej słychać.
kobieta nad brzegiem, to jeszcze dziecko.
wianki plecione z wodorostów ucina, bliżej
końców dno wabi, tam woda nie upływa.
umarła i pogrzebana.
ojciec powiedział, zostań i czekaj.
nie urosłam więcej.
Istar, 2 kwietnia 2021
Jakie to trudne nic nie wiedzieć,
albo niewiele.
I z tego ubrać się w sukienkę,
zaróżowić usta,
ukryć pragnienie pod zapachem perfum.
Może to będzie wiosną,
albo latem, kiedy cieplej
- z dala wtedy nie czuć
chłodem tęsknoty tulonego ciała.
Jestem twoim kolorem,
ulubionym wierszem,
ze mną usypiasz.
Tylko jeden księżyc
nas dzieli. Ale gwiazd milion.
I to, że nie wiem.
Istar, 21 lipca 2014
leżymy na trawie, ziemia jeszcze daleko.
lipiec gorący, szczenięcy, oszalały z młodości.
słońce jak dobry człowiek, bliskość wystarczy
za rozmowę. bo usta - cóż one
powiedzieć mogą w takiej chwili.
jesteśmy wolni tak, że nie trzeba wybierać.
nie dotykasz a czuję,
jakbym w żyłach płynęła tobą.
aż w końcu przyjdzie noc, powiesi płaszcz przy oknie.
- co ty tu tak, z dala od wszystkiego.
pogładzi jak matka. uśpi.
trawa będzie brukiem, latarnia słońcem.
lipec chłodny, dom bez ciebie.
obecność tylko w być może.
Istar, 28 marca 2021
biegnę, żeby do ciebie napisać
wielką literą, żalem, niemożnością
wiedziałabyś co robić kiedy gubię się
z kimś obcym
z każdej bramy chcą mnie wyłowić ręce
melancholijne parasole zasłaniają okna
lampy patrzą w stronę nieba
gasząc drogę
mówiłaś, że przy torach nie słychać,
a tak, płoszę ptaki,
mogą mieć mi za złe przekleństwa.
może to wiosna, ale ptaków tu nie ma
jeszcze drzewa nie odrosły po zimie
widać to, co się już nie zmieni po nas
na zawsze
Istar, 19 października 2013
widziałam Go dzisiaj /wczoraj, jeszcze kiedyś/
szedł ulicą, po drugiej stronie -
na lekko ugiętych nogach
z głową wbitą w lewe ramię
jakby Go coś bolało - może serce
dom w którym bywa, nie mieszka -
wiedziałabym że zostaje na noc
wypala światło do rana - jak ja,
dominując nad ciszą - wyszedł po północy,
księżyc właśnie kończył obchód zachodniej
strony miasta, towarzyszył poetom
Go spojrzał w górę zamachnął się reką
może to tylko akt a może dosięgnął
nie było mnie więcej śniłam w bieli
wędruje - często sie teraz przewraca
podnoszą Go ludzie, zdarza się że niosą jak
ptaka z którym nie wiadomo co zrobić kiedy
nie może latać, - Go jest takim wróblem,
zanim ktoś Go opowie trucizną, zmorą
miejskich ulic, eleganckich stolików restauracji
parapetów apartamentowców, przycinanych
krzewów tak, że nie wiesz co to za rodzaj życia
- odchodzi
nie wiem, zupełnie nie wiem co jeszcze
po prostu Go mija
po prostu mijam
Istar, 8 października 2013
czy można więcej, dalej, w miejscu,
halucynacje. pomodlę się nie wiem za co
za matkę mówisz, że jeśli nie zadbam o siebie
poronię, łykam tabletki wychodzę
na każde wołanie najgłośniej jest w środku
kiedy jest najciemniej siądą przy mnie albo idą
'[;;;;;;;;;;;;;;;;;;;; - kot daje się pogłaskać
nakręcam pozytywkę do nikąd.
ech jak cudnie, spójrz do ciebie dnieje
w oku córki łza. ona, ja, mniej widoczny
brzeg łóżka. i tak dalej.
strach
poświęcam jej czas. żadne poświęcenie.
w każdym coś pęka. słychać jak pęka.
jest już po. zawsze będzie.
Istar, 25 września 2013
upijam się kolejnym ciastkiem
rembrant w moim guście zesłał
kobietę, nie umiem się dzielić
ale ma suchą skórę, siniaki
wygląda jak ofiara mdłości
zaczyna spowiedź a przecież
nie umówiłyśmy się na plotki
z empatii rozgrzeszam ją
z czekoladek które przyniosła
w ofierze
zanim udowodnił że jest mężczyzną
po kilku razach stoczyła się na ulicę
w dzień wraca odsłonić okna niech
widzą że mieszka obok
źle się czuję z jej arogancją
kiedy zwijam się z bólu
pakuje moje rzeczy i
rozłącza rozmowę
wróci odsłonić okna
Istar, 25 września 2013
matka pochyla się nad dzieckiem, które nie może usnąć.
głaszcze, wspomina bajkę o wrześniu, ściera wilgoć
gdzie nie sięga ciepło. lampka mruży światło - a jednak,
wszystko poukładane w dom.
nad ranem zdąży wypić kawę. zanurzyć dłonie w ciepłym
miejscu. chleb posmaruje masłem, przełoży serem. woda
musi być słodka i wrząca inaczej nie zaparzy herbaty
jak lubisz. wyprasuje koszulę, białą z długim rękawem.
nastawi radio, na cicho.
zwabią ją szepty. nitki plecione między ramy okien.
drobne poruszenia. jak ptaki przelatujące z daleka.
dziecko pochyla się nad matką. wszystko poukładane.
Istar, 16 listopada 2013
kiedy mieszkała przy torach
tramwaje nadawały audycje
od piątej rano słuchała
drgań i urojeń
przyciemniane szyby
szkoda było materiału
na zasłońce
i on, wielki jak pięść
krzywił się aż pękł
przestała sypiać
wschodził raz po raz
obijając się o gruszę
licha była ale tyle
żadna inna nie dała
a kwitła tak że suknie
przestawały się kręcić
w głowie stawał mur
żeby nie wyjść
zmówili się
ponieśli na wiór
nie ma już tamtych okien
opowieść sięga stóp
czuję chłód
w środku już tylko gruz
a tak samo ciężko
Istar, 16 sierpnia 2014
urodziła się z tą myślą.
zrobi to tu. gdzieś łatwo zapomnieć
po co się przyszło, skoro przyszło się odejść.
musi się napić. nie, lepiej na trzeźwo.
zdecydowanie. jednym ruchem.
całe życie cięła się w drobiazgi.
raz - prosto w łeb.
bez ostrzeżeń.
Istar, 14 czerwca 2014
owija je wokół palca i ma
ten swój środek gniazda,
w którym kwili. wiedzie
pobożne życie wszelkiego dobra
wokół siebie. nie potrzebuje cudu.
zmięty w jesienny liść, z dala
od domu, drzew, matki której
nie ma.
a ona teraz - na miły Bóg -
bez ojców plewi, przesiewa.
dźwiga śruby i lewituje.
sen odbiera jej mowę,
miejsce przy stole
i głód.
miłość robi swoje,
a szykuje się jak na odpust.
im bardziej, tym trudniej
będzie uwierzyć, że do niej.
niech więc będzie czułością,
której nie widać
Istar, 21 grudnia 2020
Teraz jesteś.
To znaczy, myślimy o sobie
w tym samym momencie.
Trudno od słów żeby było cieplej.
Są miejsca, w których jednak potrzebuję Ciebie.
Czasami do nich wracam. Nikomu nie mam za złe,
że pozostają smutne. Smutne są ode mnie.
Zasypiam z cierpliwością.
Niekiedy noce są zbyt długie. Wtedy się łudzę, że czas
przemierza dla nas drogę. Skracam włosy. Codziennie, garść wyrzucam bo wiem,
że już nie odrosnę. Jestem coraz bliżej.
Moje ciepło, póki jeszcze jest we mnie.
Istar, 8 marca 2021
Jeszcze bedzie piekny koniec
czasu, który nie da się zmienić.
Może teraz brakuje nam ciepła,
w myślach jesteśmy nieobojętni,
i słowach,
słowach pisanych z małej litery.
Żeby wszystko było jak kiedyś,
i jutro, żeby kochać bez końca.
W ramionach, chociaż nie wiesz,
ukrywam to przed zerwaniem.
Nie przejdziesz dzisiaj obok,
a ja,
nie uchwycę tego ciepła.
To wszystko zmienia,
jeśli jest się tylko w środku.
Istar, 21 grudnia 2016
Jutro pogrzeb Gabrysi Cabaj.
Od kilku dni chcę coś powiedzieć, napisać, ale nie znajduję słów.
Gabrysia powiedziałaby - nie musisz, słonko, nie musisz nic mówić, to się wszystko rozumie samo przez się. Być może poprosiłaby o wiersz. Kiedyś napisała do mnie: ciągle czekam na Twój najlepszy.
Przepraszam Gabrysiu. Nie zdążyłam. Kilka tygodni temu poprosiłam ją, aby pozwiliła mi zadzwonić do siebie. Nie zgodziła się. Czuła się już bardzo źle. Napisała wtedy: "Marzenko, zawsze jesteś w mojej pamięci, i wtedy, gdy piszę o moich córkach, również jesteś tą cząstką najbliższą."
Gabrysiu. Jesteś moją, naszą, wielką stratą. Byłaś moim bijącym
sercem, kiedy wszystko we mnie wydawało się milknie i nie chce ruszyć. Byłaś domem, do którego mogłam przyjść i zawsze stałaś w oknie, machając na powitanie.
Wreszcie Twoje wiersze, mają tę wrażliwość, która usypia zmory albo budzi je w bezpiecznej odległości, tak tylko, bym mogła z nich zakpić albo pokazać im język.
Dobrze Gabrysiu, że zostały Twoje słowa. Ludzie kochają co do nich mówisz w swoich wierszach. Kochają Twoją wrażliwość i nigdy Ci tego nie zapomną.
Kochani, byliśmi kiedyś tu bardzo blisko. Jesteśmy. Dziś żegnamy Gabrysię, wspominając. Zostawiam Was z tą myślą.
Gabrysiu bądź z nami, chociaż pewnie już gdzieś tam szybujesz dziwiąc się szczęściu, i temu, że mogłaś zabrać miłość do tego co zostało na ziemi ze sobą.
Spoczywaj w spokoju.
Istar, 27 czerwca 2014
odkryła w końcu czułe miejsce. powieki.
długo nie pozwalała ich sobie zamknąć.
była wtedy jakby obecna. źrenice kolorowały się
odbijając światło zza okien. leżała bowiem blisko
ściany, twarzą do słońca. księżyc nie starał się
ani mniej ani więcej.
tuż przed zapadnięciem, składała dłonie do modlitwy.
czyniła to długo tak, aż pająki przeszyły ciemność.
z tych nici udało zapleść się zapomnienie.
nie rozczesywała go. jedynie obecność głupich much,
które ciagnęło do niej, a później okazywało się że to pułpaka,
jedynie to świadczyło wszystkiego koniec. powoli, tak bardzo,
że nudziła się umrzeć - a nie mogąc strząsnąć żadnej - mówiła
do nich. żeby odróżnić rzeczywistość od tego co nie dzieje się.
wiedziała, to głupie przywiązywać się do wpół martwych,
ale to nie jej była ta nić. nie ona ją na sobie powiła.
jeszcze słyszała jak spadają jabłka. soczyste, bo uderzając
o ziemię nie były nieme. trzęsła się wtedy, wydawała dźwięki.
ogród był tak bliski. wtedy podchodził ktoś. zatrzymywał ją,
mówił, że to już koniec, próbując zamknąć w niej jedyny
widok na wszystko. na plamkę sufitu. na przelatujący promień
światła. na żywe muchy, nieświadome pokusy. na dym z papierosa.
wszystko wiedziała już i słyszała. pozwoliła dotknąć się.
czułością nad czułościami.
Istar, 14 lutego 2021
To tylko słowa. Mówią do Ciebie
kiedy ja już dawno milczę.
Bywasz tu, żeby je powtórzyć.
Chodzimy w tym samym czasie w różne miejsca,
teraz wiesz dlaczego nie możemy się spotkać.
Kiedy piszę ten wiersz chcę czuć.
I kiedy zniknie. Więc musisz spróbować
czegoś więcej ze mnie. Poza wierszem.
Istar, 10 kwietnia 2021
kiedy rozmowa schodzi na moje usta
mówisz kocham cię nie dając nic
w zamian żeby mnie usłyszeć
dźwięki, wszystkie naraz
są bliższe jak pocałunki, wierzch dłoni
kiedy dotykasz zupełnie inną
nie zmieniajmy nic, nie umawiajmy spotkań
może to wiatr zdmuchnąć
porwać uniesienie
nikomu nie powiem
Istar, 5 sierpnia 2014
w domu nie rozmawiało się o niej.
nie czytało książek. ktoś mógłby dowiedzieć się,
zapragnąć, a wtedy odeszlibyśmy od matki.
uciekało się na łąki, przez bagna i stary młyn,
ukradkiem zdobywało dotyk.
ciepło, które wtedy przechodziło ciało jak
dreszcz, nikt nie pomyślał, że to miłość.
wzrok wyostrzał się i można było
zobaczyć dużo: motyle odlatujące od słońca,
deszcz kiedy wzruszało się kwiaty.
drzewa kładły cień, jakby ich liście słały
sie pod naszymi ciałami, zachęcały do
pocałunków i objęć.
pragnęło się najwyżej dzień, może jeden
letni miesiąc. gdbyśmy wtedy wiedzieli,
że to miłość, nie odchodziłoby się tak
łatwo. wracając do domu, trzeba było
przejść próg. matka wyczesywała
z nas źdźbła, ucinała skrzydła, które
nigdy nie należały do nas, ale bała się,
że nie daj Bóg mogą pasować.
noce były najchłodniejsze. coś się w
człowieku zbierało, jakiś bunt, że nie
można już wrócić w to miejsce.
matka uczyła zapomnieć.
dlatego nie wiem, zgaduję.
czym jest.
Istar, 16 czerwca 2014
ale nie czas rozmawiać.
dopóki jest odległość
nie, nie opowiadaj.
za szybko nam wiedzieć,
że dzieje się, nie wyobraża.
i trzymaj mnie za rękę,
żeby nie dzielić na twoje,
moje i co teraz
Istar, 5 stycznia 2014
nie jest tak wrażliwa na światło. ciosa słowa z drew.
las obok płodniejszy od ptaków. a przecież wiem,
o skrzydłach mówi się ciszej, nie przypisuje do nich
wierszy, ludzi nie namawia idź, weź, pozbieraj pióra,
nadaj sobie imię.
wzlatują latami. ubiega je tylko wiatr. kusi uprzątnąć
co opadnie z sił. w stuletnich ramionach czują, chociaż
każdy chrzęst jak niepewność - gdzie jestem i kim
jestem. może ptakiem, a może drzewem przepełnionym.
wtedy zakwita.
nie zaczepiają matek i nie wpraszają się do ich domów.
to tak, jakby położyć się obok dzieci niepodobnym
do żadnego.
słuchać opowieści, w których nikt o nas nie wspomni.
dlatego ruszam z pól. ruszam w drogę. zanim wschód
odkryje gdzie jestem, i że tylko plotę siedząc przy stole
z piórem w ręku.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
1 czerwca 2024
sobota - późne popołudniesam53
1 czerwca 2024
Kropla deszczuJaga
1 czerwca 2024
nie znam cięKasia P.
1 czerwca 2024
Destrukcyjne, negatywne myślidobrosław77
1 czerwca 2024
Wszystko nie powstało zMisiek
1 czerwca 2024
NieobecnośćArsis
31 maja 2024
jednak magiasam53
30 maja 2024
Orzeźwienievioletta
28 maja 2024
w traumieYaro
28 maja 2024
Szalone dniMarek Gajowniczek