Sztelak Marcin, 6 listopada 2019
Paradoks umierania w pełnym słońcu,
choć nastał czas zaćmień i plam
wyrzucających światłocienie na płótna
malarzy ubabranych czernią.
Wiatr zacina rogi budynków przeczesując
sterty zbędnych testamentów.
Tam rozlane słowa wypisują nieprawdy
o zdrowych zmysłach.
Zmrok nadciąga, wynurza się zza węgła,
już nie rozróżniam: to szaro - brudna jesień,
a może rozbuchana wiosna.
Uparcie milczę ciągle licząc na garniec złota.
Obojętnie czy jeszcze zdążę dojrzeć tęczę,
czy tylko roztrzaskaną ciemność.
Powielone po tysiąckroć niespełnienie,
mimo wszystko słodkie.
Szkoda tylko, że odbite w utraconych oczach.
Sztelak Marcin, 30 października 2019
Droga:
Wszystkie grzechy, które moje są
trzymam w albumie,
pośród nigdy nie zrobionych zdjęć
z naszego życia.
Dryfuję pośród snów, na szczęście
zaciskając dłonie w pięści.
Nocna modlitwa niedochodząca
do skutku.
Rozdroża:
Stojąc w połowie drogi
wciąż się uczę nie żałować,
dla niepoznaki bijąc w piersi.
Nieswoje, lecz szczerze, na ile
pozwala specyficzna konstrukcja
winny – winna.
Jednak dla ogółu myślących
na wprost: mea culpa, itd.
Sztelak Marcin, 23 października 2019
Po trzeciej stronie wszystkich upojeń
jest ciemne, zimne miejsce,
tam drżymy w nieswoich objęciach.
Przecież zawsze czujemy się oszukani
przez słowa, uczynki, domniemania.
To pozwala nam na nowo sięgać
po najświeższe zapomnienia.
One mają gdzieś szaleństwa wyjących
poranków, lodowaty chłód szyb
z odciśniętami na wieczność grymasami
wściekłych ust.
Przecież w snach przeczuwamy czwartą stronę,
najgorszą i najlepszą. Lub inaczej
najciemniejsz raj i najjaśniejsze piekło.
Sztelak Marcin, 16 października 2019
Ręce zginają mi się w przeciwnych kierunkach,
jeśli wziąść pod uwagę wskazówki zegarów,
więc nie pisuję już listów, nie ślinię znaczków.
Nawet mój listonosz mawiał: to straszne faux pas
naklejać znaczki w odwrotną stronę.
Zresztą sam to rozumiałem, popadając jak on
w pogodową melancholię.
Szczególnie w pełnym słońcu, nachalnie ostrzącym
kontury przedmiotów, które powinny pozostać w cieniu,
przynajmniej na czas wypraw na pocztę i innych
szaleństw.
I nie, nie były to wiersze, miłości, pijaństwa, nawet jeśli
to nieuzasadniona kolejność, a nawet czyste kłamstwo.
Zresztą zawsze istnieje możliwość opętania doręczyciela,
na zbyt chłodnej klatce schodowej, tuż przed drzwiami.
PS:
zakończenie powinno być jedno,
jednak w tym wypadku lepsze będzie milczenie splątane
słowami. O niewielkim znaczeniu.
Sztelak Marcin, 9 października 2019
Uparcie wierzę,
we wróżby, koniecznie niespełnione.
Nawet jeśli coraz bardziej rozmyte to z lubością
przytulam do serca te małe gehenny.
Rozmarzenie na poziomie depresji niepotrzebnej
pobudki i niechcianego zasypiania.
W tym przypadku nagromadzenie partykuł
ma swoje niezaprzeczalne uzasadnienie.
Podobnie jak poprzeczna belka przewleczona
przez plecy, na wskroś wszelkich nagości
wzgórz nagromadzonych na mapach.
Zbędna mnogość ofiarowań, szczególnie
tych w kielichach.
Z ust do ust, do zachłyśnięcia,
ze szczególnym uwzględnieniem rozgrzeszeń
i próśb o jak najczęstsze. Możliwości
zaniechań.
Uparcie wierzę,
w spełnienia, niekoniecznie wywróżeń.
Sztelak Marcin, 6 października 2019
Cisza jakby przeleciał anioł po drodze
gubiąc skrzydła.
Opadły jak liść na nabrzmiałe karki miłośników
karkówki z grilla. Z odpowiednią ilością tłuszczu
do popicia.
Ślina na usta przynosi ślinotok i uwypukla
ślepia. Bełkot swobodnie przepływa pomiędzy
lewym a prawym uchem.
Przede wszystkim liczy się miarowość kroku
i słuszny kierunek marszruty. Oraz marzenie
o dobrze podkutych butach, skoro obiecują:
kamieni nie braknie.
Anioł czernieje i zasycha, u stóp się ściele
symbolika. Burzowe chmury – to już nie cisza.
Sztelak Marcin, 2 października 2019
Trzech panów na ławce, nie licząc psa
– dyskusja trwa. O sprawach najważniejszych
dla dalszej koegzystencji ze wszechświatem,
a przynajmniej drogą mleczną.
Zresztą wypijmy jeszcze jedną
– głucho zaszczekał pies, a przynajmniej
tak się zdawało przytomnym. W tym miejscu
i czasie.
Propozycja przyjęta przez aklamację,
tylko budżetowa dziura na przestrzał.
I kieszeni, i mieszkań. Innymi słowy – masakra.
Susza i hańba. Niech to szlag trafi z jasnego
nieba oraz piekła, bo nieurodzaj i totalna
klęska.
Pusta ławeczka, bez trzech panów, oczywiście
nie licząc psa.
Sztelak Marcin, 21 września 2019
Najlepiej byłoby napisać gówniany wiersz z podtekstami,
w pięknych okolicznościach przyrody.
Jednak nic z tego skoro za oknem pustynia,
a ja od nowa wymyślam kości. Pierwszych ludzi.
Aby nam nie zabrakło pogrzebów, na których żałobnicy
poszukują wina. Albo winy, wielkiej winy
bliźnich. I rozpamiętują blizny na twarzach
posągów. Tych zdobiących ogrody, bezwstydnych
w swojej nagości.
Dobrze, że zbliża się noc, poprzykrywa wszystkie
nieciągłe godziny. Nawet tu, na skraju
trzeżwości i zapomnienia.
Najlepiej byłoby pozostać przy pierwszym zdaniu
i nie mieszać do tego miłości, ani żadnych innych słów.
Niezrozumiałych.
Sztelak Marcin, 17 września 2019
Jestem produktem,
nieatestowanym, ale wysoko przetworzonym,
po wielokrotnej obróbce w piecu
chlebowym.
Każdego ranka obserwuję szczury wędrowne,
ciągle odchodzą, na kiepską wróżbę.
Na szczęście przez okno oklejone gazetami
nie widać zbyt wiele, żółć i zdezaktualizowane
numery stron.
Ponad to gęsty dym – w rogu pokoju śmierć
pali jednego za drugim, beszczelnie twierdząc,
że moje wspomnienia nie nadają się do druku,
nawet drobnego.
Nic sobie z tego nie robię, w końcu mam butelkę
z tlenem. Wieczorem popiję nim absurd,
wejdę w opakowanie i pokryję się kurzem
na ostatniej półce, tuż koło pieca
powszedniego.
Sztelak Marcin, 9 września 2019
W naszym lesie jest cholernie zimno,
nie wspominając o ciemnościach
– syczał, zapraszając na randez - vous.
Ten przekomiczny zwrot miał oznaczać
wspólne grzybobranie.
W śniegu nagromadzonym w latach
przestępnych.
Niestety, w międzyczasie kilkakrotnie
zmieniał skórę, bywalcy podłych knajp
i jeszcze podlejszych cmentarzy
nie rozpoznali w nim kompana.
Nawet akompaniament zmienił się w ciąg
znaków diaktrycznych na pięciolini.
Uczeni w piśmie uznali to za objaw przesilenia i plam
na słońcu. Jeszcze nieznanego układu planet.
Później już tylko wiosna,
w którą zaproszeni spluwali ukradkiem.
Może bojąc się posądzeń o apokaliptyczne
ciągotki.
Las wycięto, jednak nadal było cholernie.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 września 2025
absynt
18 września 2025
Toya
18 września 2025
ais
18 września 2025
wiesiek
18 września 2025
jeśli tylko
18 września 2025
Sztelak Marcin
17 września 2025
absynt
17 września 2025
wiesiek
17 września 2025
ais
17 września 2025
Sztelak Marcin