Miladora | |
PROFILE About me Friends (90) Forums (7) Books (4) Poetry (289) Prose (20) Photography (58) Graphics (1) Diary (13) Handmade (25) |
Miladora, 21 september 2012
snuję bezlistną czasoprzestrzeń
sens z niej wymyka się na skróty
a diabeł nie śpi i jak przedtem
z niczego wszystko chce mi uszyć
złotogłów ścieli zamiast płótna
tkaniny blaskiem rozum mami
kroczę w niej tyłem na koturnach
spadając kręgi głośno łamię
bark przekrzywiony i widzenie
zakłóca skosem perspektywę
wbijam źrenice w ciemną ziemię
kiełkują już pestkami śliwek
i rośnie drzewo piętrząc braki
kwitnie przelotnym baldachimem
skręca na korze pętlę znaczeń
a ja w niej skutek i przyczynę
Miladora, 20 september 2012
zostawię zaledwie trzy smugi poezji
kilkoro przyjaciół – to wszystko
milczące pianino wygrane po brzegi
a pod nim wytarte klepisko
garść wspomnień po kątach wieczorne kreacje
w kolorach nastrojów i dżinsy
precjoza w kasetkach sandały na spacer
i grzańca co dawno już wystygł
w kieliszkach ornament talerze we wzory
splatane na barwy i wieczór
pod lampką jesienny zostawię koloryt
i chwile z wiedeńskich karnetów
na półek spiętrzeniach rozległy księgozbiór
gdzieniegdzie z nitkami pajęczyn
i księżyc za oknem wiszący wciąż w nowiu
w spłowiałej firanek uprzęży
zostawię w albumach krajobraz sylwetek
na stole mosiężny kandelabr
tęsknotę za Bachem obrazy i świece
o kurwa – nie warto umierać
Miladora, 20 september 2012
żenił się Góral z Krakowianką
ona w koronkach śnieżnej bieli
on w garniturze na góralskie
dutków zabrakło im wesele
w karczmie przyjęcie urządzili
takiej drewnianej w starym stylu
skromne to było bo na więcej
zbrakło im dutków no i tyle
ale na progu bochnem chleba
i solą też witano Młodych
miodula w gardła popłynęła
na dobre życie i na zdrowie
lecz to nie wszystko gdy podeszli
by próg przekroczyć z grubych bali
Góral osłupiał bo mu Młoda
Skalnych sprawiła żeby grali
i tak huknęła wnet kapela
że nogi wszystkim aż chodziły
a Młoda rzekła do Górala
na to nie szkoda dutków miły
a potem wzięła się pod boki
no i wywiodła po góralsku
taką przyśpiewkę że Młodemu
serce stanęło niemal w gardle
potrawy na dębowym stole
stygły powoli nie dlatego
że jeść nikt nie chciał nie to Młody
tańczył jej teraz krzesanego
potem do stołu wreszcie siedli
i wszystkim aż się uszy trzęsły
żeberka grule żur kapela
na to nie szkoda jest pieniędzy
i tak się Góral z Krakowianką
pobrali jak dawnymi laty
krakowski ślub w góralskim stylu
gdzie Skalni grali na dodatek
Veronice - żeby mogła zatańczyć na bosaka ;)
Miladora, 19 september 2012
obudziło mnie pobożne życzenie
wątpliwa norma wobec zmieniających się
wektorów rzeczywistości pozałóżkowej
odkąd
zegarek miauknął nieprzekonująco
kukułkę przygwoździłam w chwili
otrzymania patentu na dożywotność
teraz chrypi plując śrubkami
potykam się o plątaninę wątków
zawczoraj
bez echa trudno mieć zdanie
niepodlegające ocenom w lustrach i oknach
brak potwierdzenia różnic oryginału
pytanie o falsyfikat zostawiam
na później
na razie dnieje
Miladora, 17 september 2012
krążą liście jak przekleństwa
nad głową
znów ten wrzesień niczym pętla
chujowo
gdy za oknem miasto moknie
wiatr dmucha
pewnie wszystkim dziś pierdolnę
psiajucha
kopnę kasztan stłukę lampy
w ulicach
może zajdę też na Planty
się bzykać
ależ śliska jest ta ławka
o kurwa
mam ochotę a tu sprawca
się sturlał
szlag by trafił znów nie dojdziesz
dziewczyno
szukam kosza niczym mojżesz
by spłynąć
stek inwektyw już się we mnie
kotłuje
pieprzę wrzesień w rytmie przekleństw
wiosłuję
* dla wszystkich antyjesienników, a ja idę poszukać sobie
jakiejś suchej gałęzi, przepraszając za użyte środki niepoetyckie. ;)
Usuwam na pierwsze żądanie. ;)
Miladora, 17 september 2012
z głowy myśli wciąż wywiewa
wiatr łobuz
i zagania między drzewa
ot modus
wieszam rozum na klamerce
za oknem
wiatr go szarpie znowu pewnie
zamoknie
pochowałam oczy uszy
pod szafą
wrzesień szyje mokre buty
pstrokato
porozrzucał stosy liści
w ogrodzie
a wiatr snuje niczym mistyk
melodię
gra na włosach wśród gałęzi
i płotów
czasem gwiżdże jak na fletni
u boku
w okiennice wciąż się wpycha
kamienic
taki psotny brat kalikant
jesieni
Miladora, 16 september 2012
wertuję słownik* by w najlepszy możliwy
sposób wyrazić stan ducha nieświętego
w każdym przypadku oprócz losowych
nad którymi i tak panować nie będzie
wbrew starotestamentowym obietnicom
pod tytułem azaliż
spada twarz – zdania nabierają rozpędu
w krainie nod już dawno przeliczono
wszystko na rękoczyny równie niegodne
niepamięci co koniunkturalność
memento jest wekslem constans
do przeterminowania
głos żyje osobno
strony wabią jakością przekleństw
specjalna wersja dla wkurwionych
la mierda está que arde
wybieram zwyczajność i wchodzę
w zakręty
* "Słownik wyrazów brzydkich", czyli niezastąpiona pomoc przy komponowaniu pięknej wiąchy w języku polskim, angielskim, niemieckim, francuskim, włoskim i hiszpańskim.
Miladora, 15 september 2012
mam niecenzuralną psychikę
zawieszoną na kołku w szafce do butów
wyłazi przy byle okazji
zwłaszcza gdy rośnie imperatyw
i niekontrolowany ciąg warunkowy
dnia chleba powszedniego
łamię go na kawałki słów
niekoniecznie adekwatnych do sytuacji
od okna wieje
dla przeczekania nie produkują lekarstw
przed jest zawsze potem
a cieknący kran to fikcja wymyślona
na użytek tekstu
o wzajemnym liczeniu się monet
skręcam dzień
odpukując krokami kolejne
minuty
Miladora, 14 september 2012
atrofii nocnych wędrówek
i błagań o
trochę czasu na otwarcie istnienia
telefon – jeden drugi – ślimaczy
zapraszamy na bezpłatne badanie tego i owego
szlag rzuca słowami o ścianę
i gryzie słuchawkę
enter – monitor łypie jednym okiem
znowu kurwa ktoś mnie ściga przez ten
pieprzony bezwymiar
dymię papierosa
tymczasem radio włącza się w dyskusję
nad pozorem rzeczywistości
Und der Haifisch, der hat Zähne*
otwieram nóż w kieszeni skrobiąc
myśli nad głową
Doch das Messer sieht man nicht*
za oknem łatwa do przewidzenia
jesień
* Moritet von Mackie Messer
Miladora, 13 september 2012
spinasz mnie mostem łukiem
przęseł
ulatujących przez krawędzie
zastygań w sobie w tobie – echem
gestów dopełnień
poszukiwań
w wygięciu bioder płynnej rzece
płyniesz i spływam
lecisz lecę
poza i w głąb i przez powietrze
i coraz więcej w twarzach głębi
kurczącej się przestrzeni wokół
milczeniem tonę
bielą czerni
niesennie senna – w rwący potok
spinasz mnie mostem
ramion oczu
Odpowiedzialność zrzucam na Kasię i Boseńkę. ;)))
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek