sisey | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (49) Kolekcje Forum (1) Poezja (118) Proza (3) Fotografia (6) Grafika (29) Wideo wiersz (4) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (12) |
sisey, 29 czerwca 2012
ludzie wieczorni nastroszone ptactwo
na osi źrenic ożywione freski
w mieście gdzie jest się przezroczyście
łowią okruchy blasku
stopa za stopą kamień bruk uliczka
idzie się modlić wprost do piekła
w swoich nałogach trwać
przez most za rzekę gdzie park zamglony
w rudych latarni melancholiach
tam gdzie to serce na ławce kozikiem
gdzie deszczom w głowach tylko jesień
sisey, 18 czerwca 2012
wierzę ci matko
że nie jestem dmuchawcem
mam oszczędzać spodnie
klękać tylko przed nim
bez jednego słowa
na ślepe obłoki składam przyrzeczenie
czas by już odlecieć
sisey, 27 listopada 2012
Jestem biały, wierzący i heteroseksualny;
odczuwam. Może dlatego, nieco za często
uzupełniam elektrolity.
A Pani jest jakby lekko nieobecna,
w tym nie do końca zapiętym szlafroku gdy stuka
w ekspres do herbaty, który znów się zamyślił.
Pani spogląda przez okno - trzeba wystawić śmieci
i nie ma zmiłuj, że coś by chciała na pamięć. Potem
starannie nałoży ciało, wyjedzie nie całkiem do raju.
Łączy nas współczesna, niedokładnie czytana poezja
i niechęć, by obłożyć człowieka copyrightem.
Mnie przytłacza ten rudy, archangielski kmiotek
który za jakiś czas Nobla pałuczi, po części za
kretyński proces. Panią pewnie to jednak nudzi.
Z poważaniem, Autor.
sisey, 22 lutego 2014
jak niebo na grzbietach saren
a tu pustka chichocze - stary gruźlik
jeszcze nie czwarta jeszcze nie pora
zapytać czemu Cię nie ma
czemu nas nie ma
może gdzieś leczą z uzależnień
lecz we mnie mało z Dylana Thomasa
nie piję nie piszę tak dobrych wierszy
i nie wiem czy będę umiał pożegnać ojca
o kompromisach żaden z nas nie czytał
sam sobie mówię nie wchodź
łagodnie do tej dobrej nocy
i dobijam kroki na schodach
sisey, 2 maja 2012
Uprzejmie obyczajowy jestem mężczyzną. W pokoju z widokiem
nerwowym. Nie bardziej niż prosac Otwieram okno, budzę miasto.
Ustawiam słońce w linii dachów. Motylki - panie Tuwim - ptaszki.
W parku aż rojno, zajęte ławki Już tak sie nie rwę. Dobrze jest.
Radosne bliki lśnią na łopacie - nie wypoezić tego żal.
Znów zakochani pragną ust*, a ja w ogrodzie zajęcie mam.
Wieczorem słowik wpadnie w szał, że pod jaśminem lekka ziemia.
To dobre miejsce dla kochanki. Będziemy wiersze czytać jej z Rimbaudem
* Jacques Brel "Zakochani na ławkach"
sisey, 2 grudnia 2012
ja mam banalne piwne oczy
twoje przepastne pojezierze
kusy paltocik deszcz mi moczy
ty nieoszczędzasz na fryzjerze
ja raczej pieszo z rzadka stopem
ciebie magister wiózł farmacji
ogólnie mówiąc często moknę
raczej samotnie jem kolacje
wczoraj jechałaś z inżynierem
a na mnie znowu deszczyk padał
kupiłem dzwonek do roweru
może na resztę też uskładam
potem odnajdę cię - już szukam
może komórka ci upadnie
do twego serca numer wstukam
a dalej to już tylko ładniej
będziemy trzymać się za ręce
o tym trzymaniu wiersz napiszę
nie wiem chwilowo czy coś więcej
ale rymuje mi się z dyszę
i może tak do sześćdziesiątki
rączka za rączkę (co ja piszę?!)
emerytalne dwa gołąbki
aż kiedyś powiesz mi - nie słyszę
wiem piwne oczy to jest nie to
o twoich chyba już pisałem
trudno by było żyć z poetą
o wiele łatwiej z lalala*
lalala lala la la la la
[...]
kelner, lornetę i meduzę!
*generałem, oczywiście
sisey, 2 czerwca 2012
normalnie skaczesz w zimną wodę
zaciskasz zęby, wiem
i szeptem mówisz: jestem głodny
że niby chodzi ci o chleb
na na na o tak!
chodzi o chleb
z pewnością
tylko o chleb
fasada blada w garniturze
do twarzy - kupisz taki wkręt?
nie, ty spokojnie: jestem głodny
że niby chodzi ci o chleb
na na na, o tak!
chodzi o chleb
z pewnością
tylko o chleb
kiedyś ci powiem to co myślę
ty mi odwarkniesz, wiem
i zanucimy: jestem głodny
że niby poszło nam o chleb
na na na, o tak!
chodzi o chleb
z pewnością
tylko o chleb
na noże świtem brudny dworzec
mogło być gorzej wiem
dzieciak pod ścianą szepnie: głodny
teraz już wiesz i ja już wiem
na na na, o tak!
chodzi o chleb
zawsze przecież
chodzi o chleb
/muzyki brak, ale gdyby, ktoś, coś.../
sisey, 15 marca 2013
stoisz naga przed lustrem,
nie moje stopy moje ręce nie
moje oczy tak to pewnie o
czy wszystkie te miejsca gdzie
wżera się ciało
widać było to w tobie więc
teraz stoisz naga przed lustrem
przy biurku, w autobusie
przygryzając wargę zdziwiona
jak można było zapomnieć
rodzaje reakcji chemicznych
wzór na przyśpieszenie
stałą grawitacyjną
sisey, 25 kwietnia 2012
powietrzem suchym i chłodnym
po karkach odpływa koga pełna skór
bieleją spuchnięte płótna
rybitwy jak zawsze liczą na pełny stół
do rzeźni wloką kupcy pegaza
dla garści ciężkolśniących czarnych piór
nienormalnie spokojny
ja głupiec wiszę głową w dół
nadzwyczajnie spokojny
no cicho cicho już
są noże stworzone dla chleba
i dworce na których tylko się śpi
kobiety otwarte całą dobę
alfonsi w autach szybkich i głodnych
z tych kwiatów dzisiaj mi wróżą
spotkanie z Hermesem troistym
nienormalnie spokojny
ja głupiec wiszę głową w dół
nadzwyczajnie spokojny
cicho jak cicho już
sisey, 16 czerwca 2012
to była mała muszka
oczkozielonochitra
tup wiesz z tych tup
na włochatych nóżkach
bzyk skrzydełkiem bzyk
wypięta na reperkusje
niebaczna że poecie nerw puszcza!
gazetką bym pac pac
lecz bydlę patrzy tak z pogardą
że pośród świata liryk licznych
za Przekrój chwytam - daleki od awangardy
z okrętów więc schodzę z moją armią
krwi żądny bardziej niż Heleny
a to to gapi się bezczelnie
bo kto ty jesteś człowieku
zagubiony zakochany zamyślony zaplątany
taki śmieszny pod oknem
martwą uniosłem powiekę
Norwidem rzucam
acz niecelnie
sisey, 31 października 2012
naprawdę sam nie wiem jak to wyszło
morze smutków wybraliśmy śmieszną łyżką
niby ze łbów naszych nieźle się kurzy
a ty oczy mrużysz i wołasz: to wszystko?!
- pod piętnastkę, wal Piotrusiu pod piętnastkę!
tam śniadanie na trawie tam chłopcy tam
cycate dziewczęta i śmiech na tłoczną ulicę
niczym łupież niczym śnieg na gwiazdkę
bo rzecz dzieje się współcześnie - amerykanka
w łopianach dzikim koprze z rozległym widokiem
na działki. Do Fabrycznej przeciąga się skład
patrzysz na mnie a ja do psa: Bobik siad
ze wszystkich rzeczy, mówisz - najbardziej
nie piracki okręt nie pałac a jakąś z wysp
gdzie z kopaczką boso można wyjść w pole
po ziemniaki i nie zebrać za free w pysk
wiśniowy sad wesoło trzaska w ogniu
dym się do oczu garnie wyciska łzy
dawno przejechał do Fabrycznej skład
nie patrzysz na mnie ja nie patrzę
Bobik siadł
/wybaczcie zmiany, pomyliłem kategorie/
sisey, 3 sierpnia 2012
płoną trawy
dosłownie
żadnej metafizyki jesieni
dym pod niebo
jakby matka wszystkich grzechów paliła moje listy
a co się przyśni to się wyśni
a co się wyśni to się przyśni
kiedy na chwilę opada dym
wciąż widzę tylne światła twego wozu
dalej już wiesz przecież
wytarliśmy winyle do białości
kilka całkiem podłych powieści
realizm magiczny czy co tam
nie wybrażam sobie bym niczym Marquez
zapomniał jak się... no te
do cholery
gdy rano szuram do kibla
nie wyobrażam sobie
nas w niekochaniu
sisey, 14 lipca 2012
to już się boję, że wiersz jaki
do drzwi kolbami majak-
of sky żurawie na byłym polu
Petrobudowie skrzypną dość
bez złośliwości o sokołowskiej
bazie śniąc odlećmy stąd oh yeah
niesie się podrdzewiały song
mruczando protest
murmurando w kartonie z półki
zmieszane pułki na strych indianie
w drżących dłoniach dowódca kona
emaliowane czterdzieści lat
- słyszysz? to konik bułany wpleciony
we wstążki z dzieciństwa żakardowe książki
i jakby ciaśniej ciemniej wyżej
plotkują podli - że jednak
bliżej niż dalej kryzys mężczyzny
w średniowieczu
/sobie urodzinowo/
sisey, 16 maja 2012
pierwsze było przechodnie białe
dla aniołeczków plecione
drobną siatką
tak mnie kiedyś znaleźli
i już nie dali odlecieć
drugie
miało szerokie plecy
mężczyzny który czasem
mówił: synku śpij to nie jest dobry film
trudno było tak na słowo uwierzyć
sprawdzałem więc kolejne
nienawidząc ślinianek novi singers
i tych za oknem od
wyjdziesz?!
skąd miałem wiedzieć
potem raz w tygodniu zabierali mi pościel
właśnie wtedy gdy już
już prawie
oswoiłem widok palców tego z łóżka vis-a-vis
do dziś nie wiem czego się tak bał
/Hossie, sprawczyni/
sisey, 9 marca 2012
Dałem anons w lokalnej gazecie
młody, czuły odda serce kobiecie
oczywiście dołożyłem dwa zdjęcia
nie dzwoniły, nie wyglądam na księcia
Tydzień później noc lipcowa, parna
jej piersi, a nad nami jedyna latarnia
jak sztubak szeptałem czułe zaklęcia
rzekła - płać, nie wyglądasz na księcia
Z samobójczą misją po mieście pijanym
w setkach knajp prostowałem ściany
na barmanie spróbowałem zaklęcia
rzucił - płać, nie wyglądasz na księcia
Resztką sił już do siebie wracałem
gdy gazrurkę po drodze spotkałem
i padając w czyjeś szorstkie objęcia
usłyszałem - popatrz Maniek...
a wyglądał na księcia
/z archiwum/
sisey, 1 marca 2013
miłość, to temat
nośny prawie jak śmierć
palec po palcu, zaginam w wiersz
pierwszy był... a potem tuż przed świętami
można by się z chłopem wódki nabić
dać gębę albo w gębę lać i tak
mnie nie zrani kolejny deszcz
dreszcz tylko mrużenie oka
jak martwa natura z dziadkiem
wisielcze chmury na niebie
dobieranie koloru z czerni
nie rosnę już nie mężnieję
nawet wtedy gdy mówisz
że pierwszy raz się modliłaś
z matką w ramionach
i tak mnie nie zrani kolejny deszcz
czytam opowieści mocami
a ziemia?
ziemia, planeta nudzi
sisey, 10 grudnia 2011
kto by pomyślał że aż z Kentucky
dzioby pazury tłuszcz na palcach
i to krzesełko krwisty plastik
lulajże luli lulaj
trzeba być prętkiem jak zostawi
mięsa przy kości albo i colę
ludzie bogate świętować jadom
lulajże luli lulaj
muzyczka z radia mruga jodełka
lepiej niż w domu gdyby nie czarni
cichutko suną drzwi poczekalni
lulajże kurwa lulaj
nic to że stopa w reklamówce
byleby śnieg nie padał
dali z opieki ładną kurtkę
lulajże Jezuniu lulaj
sisey, 8 października 2012
nieposkromiony chlusta wiersz
traktory orzą jesień
jeż pod jeżyną kładzie grubszą szerść
w poecie coś drze się
achbyć achbyć ach być
na barki patrzeć leniwe Izarą
oktopak chłodny duszkiem pić
nawet gdy szepczą polnische maszkaron
a rankiem chwytając usłużne latarnie
kłaniać się światu mieszczanom policji
raz wejść w tę jesień kul tu ral nie
wypieprzyć! deszcze z definicji
/z tomu: Jestem zajebisty - wyd. Per Wers 2005, Żoliborz daleki IV p./
sisey, 16 maja 2011
trzeba by dla nich drogę a jeśli drogę
to i dom gdzie firanki wybiegają przed zakręt
usypać górę może nawet całe pasmo
las skołtuniony u podnóża płatny parking
trzysta niklowanych wózków pod hipermarketem
bar superszybkiejwyżerki dużo plastiku
jeszcze więcej neonów jeszcze więcej
płatną kablówkę - i wszystko jak prawdziwe
a przecież wystarczy sól z pieprzem
na twoje włosy i twarze pod wiatr
sisey, 12 stycznia 2013
nigdy nie byłem prestiżową randką w klasie francuskiej
bogowie milczeli podejrzewając (pewnie słusznie)
przetarty sweter o brak klasy kasy powierzchowne
traktowanie powinności. wiary
było kilka wojen wyjazdów tam niekoniecznie
z powrotem fatalnych lektur sztuki dla sztuki wódki
polityki obwieszczeń laseczek egzaltowanych
na pana piszącego poetę artystę kreatora ulala
no przecież znasz to szambo znasz przecież
odkrywanie poezji porzucanie poezji odkrywanie...
a potem się idzie zimową nocą na przystanek
i czyta siebie
i jest
sisey, 1 czerwca 2012
do tego tego miasta
ściągnąłem jakoś na jesieni
jesień tu ładną mieli a ja lubię jesień
zdążyłem jeszcze kaczki w parku
poznać nim się skończył wrzesień
a później to już tylko deszcz
i mgła
w drodze do sklepu och wiem
ciśnie się jakieś kurwa ma...
jakie to prozaiczne - że bez uniesień
więc tak: chodnik równiutki kamienice
a dachy rude strome niczym gast gdzieś w Alpach
reszty dopełnia płowiejący gotyk
i łóżko na poddaszu
wykradziony dotyk
trochę domowej atmosfery masz
tu klucze drób wstaw na dwieście stopni
raczej cicho
ta z dołu nie zna się na żartach
zima zawiodła całkowicie pantofle włoskie
świetnie wchodzą w poślizg
sąsiedzi mili znają i nikt już nie próbuje
pożyczyć do pierwszego
przyplątał się też pies (właściwie skóra kości)
dzielimy na pół ogrom
nie
nie pytaj czego
podkula ogon
gdy rozdaję karty
lecz z oczu czytam: oszukujesz
znów byłem w parku nie wiem kiedy wiosna
cudowny warkot podkaszarki kaczki wprost do wody
a mnie tak swędzi coś
nie
nie tu
wyżej
w pobliżu karku
unoszę kołnierz - koniec maja chłodny
zapalmy
tyle jeszcze mogę
o wierszu nawet szkoda gadać
no przecież go nie sprzedam
zostało tytuł nadać
może być "odchodzę"
i nie wierz gdy ci powiem że do nieba
sisey, 8 stycznia 2013
wprost na planetę mam wyjście z pokoju
wprost na planetę! taki incydent jeżeli łapiesz
zanim wyciągnę kopyta jeszcze przez chwilę
chciałbym o coś spytać i nie stręcz mnie
nie stręcz jak diler
czym do cholery jest egreta: ptak, pawie pióro
upadła kobieta, barwy godowe, jeżeli łapiesz
wyładowanie - nie, nie potrafię chociaż próbuję:
kategoria rzeczownik liczebnik nazwa własna
a chu.. to się wymiksuje. światła!
ja wprost na planetę mam wyjście z pokoju
pod drzwi noc dostarcza kosmiczne klimaty
Amarant zaliczam na liście przebojów -
wódka jak wszędzie a reszta na raty
o co tu biega, knajpa dla fanbojów?
czy to Ochota czy może jestem w Łodzi
ja wyjście mam jedno z tego pokoju
jak mops pod nocnym przeżuwam egretę
epickie zadanie dla oldbojów!
[podkręć basu
same bity
yhm
yeah]
on wprost na planetę ma wyjście z pokoju
on wprost na planetę ma wyjście
on wprost ma wyjście
spokoju
/publikuję na życzenie/
sisey, 27 lipca 2012
idziemy na dno
w milczeniu
nie śpiewa się przecież na stypie
zbyt ciężko gdy stale pod prąd
ktoś westchnie zapłacze
zaśmieje się ktoś tonący od trosk
a jednak w tej sitwie nikt nigdy nie sypie
zieleni się niebo przez denka butelek
wiatr gwiżdże tak dziarsko - swój chłop
arlekin z gruźlicą wykaszle co trzeba
a miś kuternoga nabije nam krok
po dachach wieczorna tak zwana poświata
nim spłynie w ulice klepnie po ciemieniu
niejeden już przecież uchodząc poeta
słać listy obiecał a choćby i z piekła
dziewiąta symfonia czy pierwsza kadrowa
nieważne gdy raj pod wynajem czeka
i nikt się nie dowie i nikt nic nie powie
gdzie teraz nie warto
doczekać
sisey, 22 grudnia 2012
babcia Sabina miała toaletkę
nie myśl jak ja
że to miednica na trójnogu
w kuchni za zasłonką wiadro fekaliów
w pokoju tremo orzechowe śmiesznie
mała szufladka niebieska butelka
z gumową gruszką w kolorze
być może niebieskim pachniało bzem
byłem pewien że tak właśnie
powinno to brzmieć
trzech mnie w lustrze
układało na języku: P a r i s
S. P. P r a c y
tęskni się znacznie później
/wersja po liftingu/
sisey, 29 kwietnia 2012
gdyby za oknem piąta rano, Nowy Jork
to taki dobry wiersz - nie, nie ten który czytasz
tu wokół pełno niczego, ja przy stole, małpie miny
robię klasyczną sałatkę Waldorfa
nie każdemu przypadam do gustu, co nie jest takie złe
uprażyć orzechy włoskie, jabłka nie obierać
fatalnie wyglądam na zbliżeniach pozbawiony
gniazda. nasienne usunąć i w kostkę parę plastrów
zostawić coś więcej niż stos lektur przy łóżku
przydałby się niewolnik do tych winogron na pół
- tak panie, nie panie, seler naciowy jak chciałeś
potem oliwą natarł by moje zgorzkniałe ciało
i psy zamknął bym umknął na chwilę w listy Horacego
im więcej wiem tym obawy większe - sałata
jaka powinna być sałata; krucha lodowa pekińska
zaczynam się sprowadzać do łyżki majonezu,
łyżki jogurtu, soku z cytryny
i pieprzu tak do smaku
sisey, 1 grudnia 2012
mężczyzna ma lat pięćdziesiąt - wyglądam przy nim jak dziecko
biorę dwie bułki mleko on rachunek prawdpodobieństwa
z matematyki konkretnej słyszałem tylko o symetrii miary
wagi pieniądza wciąż nie poznałem stosownie do własnej wagi
może dlatego on ma w oczach wykroty ja milczę
są przejścia w przeszłość spokojnej wody płyty
łacha na której chciałoby się stawiać dom
żadnych akademickich dyskusji o znaczeniu szkoły frankfurckiej
wszyscy są dobrzy matka nie bierze niczego na sen
w powietrze za mną mkną papierowe jaskółki młoda leszczyna
przed wejściem zapalimy w śnieżnym kręgu latarni
ktoś zaklnie ta historia nie kończy się dobrze chociaż są
przejścia w przeszłość spokojnych luster odbitki
/wersja ostateczna. uff/
sisey, 28 września 2012
ostatnio zasypiam o piątej Bóg wie czemu
a gdy już wstanę w południe mam dylemat
herbatę lepiej czy kawę a może podrzemać
spoglądam na blat pełen kubków - żaden nie mój
kupiłem nawet szwedzkie łóżko do złożenia
niestety w temacie spania to nic nie zmienia
sąsiadka się żegna czosnkiem gdy mnie widzi
do głowy by mi nie przyszło że to żydzi
on szatyn jest ona blondynka naturalna
raz w roku są na pielgrzymce parafialnej
narzekać potrafią jak rodacy godzinami
więc skąd ten czosnek i sól pod drzwiami
poeta przecież może nie sypiać śniąc na jawie
że wiersz wreszcie jaki napisze po szóstej kawie
poruszy z posad bryłę świata wprawi w dreszcze
już jasno widać nie mam wyjścia będę wieszczem
i taka wizja: pełny stadion a oni krzyczą JESZCZE!
sisey, 12 grudnia 2011
chodźcie pod dach mój
podzielę się z wami niczym
jest wolne miejsce przy stole
tradycyjnie zatrzaśnięte drzwi
niepokalany obrus niebiańska choinka
a ty powiedz powiedz człowieku
jak ich rozpoznać gdy
w aureole mało kto wierzy
prędzej w zapach niedomytych ciał
może stoją po chleb w kolejce
nie na miejscu
może ciągną wózek ulicą
bezrobotny stolarz i brzuchata
dziewica w płaszczyku kusym
a to taka porządna dzielnica
śmiertelna dla metafor
sisey, 4 stycznia 2013
na parapecie odpoczywa apollo -
mój bohater. nieznacznie napoczęty
przez światło ostatek liści drzewieje
gdy palcem trącam lekko zazdrosny
że można tak bez balkonika szurania kapci
na razie chciałbym wiedzieć wszystko
na razie chciałbym wszystko wiedzieć
nawet o śmierci rozmawiamy jak o tym
co spotyka motyle jesienią spokojnie
przyglądamy się ofercie dostępnych lotów
zachowując twarze, może jakieś wiersze
ten ostatni warunek to już mój kaprys
a na razie muesli, jem muesli i w nie wierzę
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
27 maja 2024
Niejasność podążaniaArsis
26 maja 2024
Noc bez świtu, zmierzchSztelak Marcin
26 maja 2024
Serce serc 2024Misiek
25 maja 2024
W kotle burzyMarek Gajowniczek
25 maja 2024
Nieuniknionevioletta
24 maja 2024
ZłudaArsis
22 maja 2024
Wyśmienicievioletta
22 maja 2024
Litania dla GazyDeadbat
22 maja 2024
Na końcu świataJaga
20 maja 2024
Czeka nas wojna!Marek Gajowniczek