Jarosław Trześniewski | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (87) Wydarzenia (1) Poezja (108) Proza (7) |
Jarosław Trześniewski, 21 lutego 2011
płynący za motorówką
(już nie po najdłuższej
rzece świata)
nubijski chłopiec
potomek spalonych
słońcem
trzyma się linki
woda wycieka mu przez palce
i opryskuje t-shirt w paski
(barwy jakiegoś piłkarskiego klubu)
widzi krzak gorejący
(w Egipcie rzecz zwyczajna)
na lądzie sucho
blisko katarakta
tylko plecy ślepo
wpatrzonych w rdzawy sjenit
a może w dwie wyspy
Elefantynę i Kitchenera
(w bedekerach chwalą
botaniczny ogród)
z wzgórz Asuanu
nie słychać muezzina
zapowiadają hamsin
flesz nie zdejmuje bielma
Jarosław Trześniewski, 8 lutego 2011
wracaliśmy ze szkoły jeszcze w szatni
przed ostatnim dzwonkiem maciek pokazał
w kieszeni kurtki ukrytą paczkę papierosów
gwizdnąłem ją staremu chcesz spróbować
może masz pudełko zapałek zaprzeczyłem
śnieg padał garściami cholerny świat chciałbym
ukraść ojcu samochód pojechać gdzie oczy
poniosą wiesz co to rozwód chcesz szluga
a co to jest szlug rozwód wód odejście psia krew
zaczep tego przechodnia pali fajkę poproś o zapałki
da na pewno powiedz że zbierasz takie hobby
a pani od przyrody kazała przynieść na lekcję
patrz idą cyganki schowaj ten tornister
bo cię ukradną chodźmy tutaj zapalę masz
szczęście dam ci znaczek z korei od wujka
co miesiąc będziesz gładził pęsetą w klaserze
kim ir sen jak sen i swieży poranek kim będziesz
jak nie sztachniesz śmierdzi już nie wierzę w
boga na plebanii siostra ludmiła zrobi wielkie oczy
jak jej powiem że to opium tylko nie mów
mamie jeszcze nie czas co mamy zadane
pudełko z czarną draską zwęglona zapałka
i znaczek z kim ir senem jak sen po niedopałku
maciek leży w alejce i pali bez filtra
Jarosław Trześniewski, 3 lutego 2011
wyszliśmy
morze wściekle biło falami
na brzegu
widać było ławicę śniętych ryb
długo milczeliśmy
milczeliśmy płonącymi słowami
języki ogniste zlewały się
rozlewały
ogień rozwieszał wielką siatkę
na niebie
błyskały świetliki
i migały niemo
między nami
noc się stawała jasna
ciemniał dzień
zimno było coraz gorętsze
chłód ogrzewał wnętrza
i wszystko
coraz bardziej oddalało blisko
przybliżając daleko
wyszliśmy
morza nie było
Jarosław Trześniewski, 31 stycznia 2011
ostatni dzień stycznia jasny i czysty
słońce ucieka przez palce szadź
wszędzie na wrzosowiskach
(drzemie w nich letni lot trzmiela)
główki ostów barw nie tracą
boli białość aż po horyzont
wewnątrz więc to tak ? za co?
trajektoria zmierzchów i świtów
tamten dotyk niech trwa jeszcze
przestrzeń coraz bardziej pigmejeje
haust powietrza bliżej będzie
wniebowstąpienia
Jarosław Trześniewski, 11 stycznia 2011
jechaliśmy długo przez Megalopolis
paląc Chesterfieldy
powiedziałeś co myślisz o naszej
osiemnastoletniej sąsiadce
Lylene z Belgrade Street
nazywała się Yericho jak Jerycho
puściła cię w trąbę
poczułeś się słaby
wiersz jak walkower oddaje
tamto uderzenie
ręką zasłonięta twarz
dziura w czole
nie zdążyłeś poznać
rudowłosej modelki
z okładki Playboya
dzisiaj Lylene
(nie) mieszka w Jerychu
świerszczyki
leżą w kiosku
nęcąc kurz
a tycjanowski podkład
mocno poszarzał
Jarosław Trześniewski, 30 grudnia 2010
dwa słońca świecą i księżyce
fiordy zamarzły psy pędzą w zaprzęgu
odwieczne zimno skórę fok hartuje
(a Eskimosi będą mieli łój)
niedźwiedź polarny pomrukuje groźnie
pękają lody i wszystko przesuną
grunt tu niestały i bardzo niepewny
(a Eskimosi piją tran na zdrowie)
w kurtce z polaru (zgubił ją Amundsen)
jakis tubylec nie zawoła Yeti
od śniegu światło bokiem się odbiło
(niestrawny ten tort lodowy z kremem)
A Eskimosi smarują policzki
i nic po tobie Wiedeński Sacherze
lodowacieje wiśnia i morela
Jarosław Trześniewski, 26 grudnia 2010
(Boże Narodzenie -dla Vladimira Holana)
Wszystkie więzienia świata są zbudowane z kamieni,
które trafiły w Jezusa. Vladimir Holan „Europa”
Na moście Karola schody blisko muszli
pełnej drobniaków Jan Nepomucen
nie daje się prosić żeby znów być tutaj
i dotknąć do żywego Wielkiego Przeora
Jest zima pada śnieg Vaclavskie namesti
Mala Strana kramiki ze stosami katowskich
masek do wynajęcia by na chwilę ściąć
krę na Wełtawie toń czeskich kryształów
Z wyspy Kampa rżnięte rózgi leszczyn
blisko dom Holana erem słów i bólu
toczą wapienne koła macewy Josefova
Golemowi gra zegar bije już dwunasta
Dzieciątko w złotych szatach drży z zimna
Jezus malusieńki leży nagusieńki
nie dała mu Matula sukienki
Do grobu Vladmira nikt jeszcze nie dotarł
Jarosław Trześniewski, 22 grudnia 2010
Nadchodzi dzień Narodzenia
Biały zstępuje Anioł
Wokół nas nic nie zmienia
Staje się wielka Białość
Przez okna Cię nie widać
Szybka zmarznięta cała
I śnieg i światła w śniegu
I wszyscy tak czekają
Żeby zabłysła gwiazda
Żeby od nowa zacząć
Życząc by Taki wieczór
Trwał całą chwilę Całą
Chwilę to znaczy wieczność
Światłem na białym śniegu
Kiedy Dzieciątko płacze
A Bóg już jest człowiekiem
W dzień taki raz co roku
Żeby się wszystko stało
To co jest dane w znaku
A znak stał się Ciałem
Będziemy kolędować
I śpiewać Mu najgłośniej
Miłość Nadzieja Wiara
Jak nierozłączne siostry
Będziemy kolędować
Łamać opłatek śniegu
Swojego serca słuchać
Uwalniać myśli w biegu
Będziemy kolędować
I śpiewać Jemu Panie
Będziemy już nie będąc
Nim się cokolwiek stanie
Hej Kolęda Kolęda!
Jarosław Trześniewski, 17 grudnia 2010
gwiazda jest światłem spóźnionym
lecz wcześniej wysyła list że się śpieszy
do dzieci na pełnym niebie
przechodzi obok księżyca
gdzie mieszka ksiądz Twardowski
prawdziwy czarodziej
w zakrystii u wizytek w wirydarzu gdzie stolik
i kinkiet w kształcie lilii(lubił święty Antoni)
szeleści kornet siostry Anastazji proszę poczekać
za zielonymi drzwiami kręconymi schodami
co skrzypią i trzeszczą (modląc się do korników)
ksiądz Jan czyta troszeczkę za cicho
spieszcie się bo się spóźnicie
tylko pan Bóg
nie ucieknie
grudzień 1984
Jarosław Trześniewski, 10 grudnia 2010
Walizka rozpakowana Górsko nadmorski pejzaż
Słońce o górę uderza Pokój z widokiem
Na zaśnieżoną plantację róż ( rozsypane płatki
Przed pocałunkiem na mrozie) I zastygłą falę
Imitującą żonę Lota bo nie zdążyła się cofnąć
W tamten odpływ owej Zimy gdy minus 20
W 20 minut tuż przed południem Ją zatrzymało
Nie ogląda się w tamtą Stronę
Nie podąża za światłem Póki mrok
Rozświetli się pod pąsowym klonem
Szeleszcząc celofanowym
Opakowaniem po czekoladowym batoniku
(A sąsiednia spirea śpi zimowym snem
Po dużej dawce luminalu )
Walizka spakowana Jeszcze ostatni widok
Słońca co uderza w górę Jej szczyt płonie
A komunikat o pogodzie jest nadawany
Jako katastroficzny news
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga