13 czerwca 2010
W stronę Beethovena
Ciemne cmentarze Z rannego spaceru
Wracał zmęczony śnieg zaczynał padać
Powolne kroki skrzypiały od szronu
I długo słuchał lub próbował słuchać
Takiej rozmowy śniegu deszczu wiatru
Notował w sobie nuty Których smak
Jak dobry rocznik wina zachowywał
Tłukły się w nim Pękały jak szkło
Gdy je przymierzał w przeogromnej ciszy
Co mu szumiała (Tak bo cisza szumi)
I się zachwycał przeoraną frazą
Błędne zamykał oczy Budził się w nocy
Sennawą symfonią Zamkniętą na haczyk
Czasem słyszał przelotny trzask W tym
Nikłym czuciu Ale umiał odczuć
Gdzie kompozycja przejdzie ponad dźwięk
Odkąd mu cisza nakazała pisać
Rysować płetwy kijanek w trójlinii
I wiolinowe klucze tak jak klucznik
Do zamku dźwięku wciąż dopasowywał
I te powroty To chodzenie wewnątrz
Jakby się było wielkim morzem ciszy
I w nią nurkował Pływał do szelestu
Kartki Na której drgała już symfonia
22 stycznia 2025
telepatiaprohibicja - Bezka
21 stycznia 2025
Kociołek ŁaciołekAS
21 stycznia 2025
Zaloty na lodachajw
21 stycznia 2025
2101wiesiek
21 stycznia 2025
Prośbasloneczko010981
21 stycznia 2025
czym dalej tym bliżejprohibicja - Bezka
21 stycznia 2025
Powrót do domuwolnyduch
21 stycznia 2025
Dla równowagi.Eva T.
21 stycznia 2025
Penelopa otwiera oknoajw
21 stycznia 2025
pianistaprohibicja - Bezka