Sztelak Marcin, 29 października 2018
Chowam się w próżniach, pomiędzy
cząstkami powietrza.
Ze szczególnym uwzględnieniem
zapadlisk w najmniejszych segmentach
światła.
Tam po omacku szukam odpowiedzi,
jednak zbyt odległa perspektywa wygina
przestrzeń w znak zapytania.
Układam więc ręce równolegle
do pasm mgły, którymi zaścieliłem
łóżko. To na nim odpłynę.
I braknie miejsca
na oddech, o ostatnim kroku nie wspominając.
Sztelak Marcin, 28 października 2018
Wszelkie zagęszczenia skupiają się w punkcie
przecięcia dróg wiodących na manowce
odwróconych światów.
Tam łowię na starą wędkę przebrzmiałe słowa,
które niewiele znaczą skoro trzeba przełknąć
codzienny kęs umierania.
Do końca, póki ostateczne nie stanie w gardle.
Na sztorc. Jednak w konkluzji to nie ma znaczenia,
tak wiele znaków, a żaden nie trafia w sedno.
Ani nawet w bliskie okolice.
Wydech.
Sztelak Marcin, 22 października 2018
Zabobonni heretycy palą
ognie, nawet święte. Od czasu do czasu
podrzucając suche wiązki
słów pierworodnych.
Jednak mimo solennych zapewnień
oświeconych przez szpary nie posiadłem
daru mowy, tym bardziej
milczenia.
Zawstydzony chowam się w szafie,
aby policzyć wszystkie drobinki
kurzu.
Wirujące zupełnie bez związku,
lecz przynajmniej w świetle
ognisk.
Rozpalonych na początku.
Sztelak Marcin, 21 października 2018
Zagmatwanie słowa od pierwszego
brzegu po ostatnie
pożegnanie.
Chociaż na dłuższą metę
bilanse się zgadzają.
Szczególnie zaokrąglone załamaniem
tuż przy nietrwałej.
Lini horyzontu,
która spada wraz z nami
w szeroko pojętą przestrzeń.
Umierania.
W sprzyjających okolicznościach
zwaną happy endem.
Sztelak Marcin, 20 października 2018
Miłostki, dokładnie pomiędzy
absolutem.
Zwęglona dłoń zatyka usta,
więc pozwalam się nieść
i przeistaczać w nieforemną bryłę.
Rudziejąc wraz z jałowym miastem
całuję namiętnie jego skwery.
Ostatnie, po których przyszło stąpać
w nieśpiesznym karnawale.
I już nie dla mnie przydrożne
rozgrzeszenia, ani nawet ścieżki
wiodące ku zatraceniom.
Tylko na rogatkach przyjdzie złożyć
ręce, ostatnim aktem.
Bez błogosławieństwa zdążając
w kierunku przeciwnym światłu.
Absolut, dokładnie pomiędzy
miłostkami.
Sztelak Marcin, 19 października 2018
Namnożenia, sekunda naciska na sekundę,
do spękań.
Mętlik migawek zasupla źrenice
w nierozerwalne związki pomiędzy ścianami.
Jednak czas stanie, chociaż trudno uwierzyć
w taką skończoność. Absurdalną,
skoro trwamy, nawet jeśli z twarzą wtuloną
w zimną poduszkę.
A może będziemy już tylko samotni,
najgorszą samotnością – porzuconych
zabawek. Misiów z oderwanymi główkami
i lalek z pustymi oczyma.
Zasupleni poza ostatnią sekundą,
tuż za snami.
Sztelak Marcin, 14 października 2018
Wytrawiam słowa, które nie padły
pomiędzy nami.
Pachnie banałem, tak jak czekanie
nawróceń.
Lub choćby iskry na jałową
przestrzeń – być może wzrosty
nadchodzą, jednak będąc ślepcem
błądzę wśród nienazwań.
Te wciąż pukają do okien, zarośniętych
cieniem słońca. Wieczornie gaszonego
w szklance, pustej i pełnej, zależnie
od nasyceń przedsennością.
A styk załamań i odbić coraz cieńszy,
aż do popękań raniących dłonie.
Te wciąż inne, obco brzmiące na spłowiałym
akcie.
Do spalenia, lecz ten tkwi zbyt głęboko,
nie tylko we mnie.
Sztelak Marcin, 9 października 2018
Słowem:
nadciągająca burza wykoślawia
linię styku snów.
Czarno - białych, ze zwyczajową niemożnością
otworzenia ust.
Choćby do wyartykułowania krzyku
osiadającego warstwą pleśni
na napiętej skórze.
Prawie że pęka niczym ziemia
rodząca nowe.
Jednak pozostaje tylko puenta
z zanikaniem w tle.
Tuż po słowie.
Sztelak Marcin, 8 października 2018
Tu i tam, gdziekolwiek by akurat nie było,
zatykam dziury po martwych
gwiazdach.
Równoważąc ubytki w strukturze rzeczy,
widzialnych w postaci rozmazanej
palety barw.
Taka koncepcja pozwalająca uzasadnić
wszystkie słowa wypowiadane
przez sen.
Oraz ustawiczne braki puent.
Znowu o tym samym, lecz prawdę
wykluczam jako trywialny element
metafor.
Wypełniających portfel, w którym trzymałem
plany na tak zwaną przyszłość.
Nie wyszło, ale nie rozmieniając
na drobne,
lepiej obyć się bez uzasadnień,
bo być może kiedyś wybaczę.
Nawet sobie, a właściwie
szczególnie.
Tam i tu
lub gdziekolwiek indziej.
Sztelak Marcin, 7 października 2018
Siódma skończoność wyznacza kurs,
płynę w kierunku burz, coraz bliższych,
a przynajmniej na to wskazuje ciemność
wyginająca szczelinę horyzontu.
Już nie myślę o tym, co poza nim,
nawet kiedy niebo się ścieli u stóp.
Zmęczonych długą drogą poprzez wszystkie
kręgi, począwszy od środkowego.
Pozostaje pewność – nie zmieszczę siebie
w tą wąską przestrzeń oddzielającą
życie od życia. Zbyt ciasny krąg
i zazębiające się cisze.
Nie do rozproszenia, szczególnie
bez ciebie.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 września 2025
jesienna70
19 września 2025
absynt
19 września 2025
wiesiek
19 września 2025
absynt
19 września 2025
ajw
19 września 2025
ajw
18 września 2025
absynt
18 września 2025
Toya
18 września 2025
ais
18 września 2025
jeśli tylko