Sztelak Marcin, 11 grudnia 2013
Zapisz kilka słów.
Prawdy.
Poeci jedzą zupę, ziemniaki puree,
kotlet mielony, surówkę z kapusty.
Młodej lub kiszonej, w zależności
od pory roku.
Równie dobrze to mógłby być wiersz.
O sensie istnienia, czy zderzaniu się molekuł.
Jednak obiad to też dobry temat,
szczególnie ten zakończony kompotem.
Poeci piją kawę, mocno przesłodzoną.
Do tego ciastka z kremem. Często wychodzą
na papierosa. Zgodnie z zakazem.
Równie dobrze mógłby to być testament.
Cyrograf albo curriculum vitae,
w ostateczności donos, ale to takie
nieeleganckie określenie.
Znalazł się purysta.
Obyczajowy.
Sztelak Marcin, 10 grudnia 2013
Dokąd zmierza ten świat?
– zapytał świadek Jehowy. Nie wiedziałem.
Wyjaśniał, ale jego pisma były wydrukowane
na zbyt dobrym papierze, abym mógł uwierzyć.
Padał deszcz, nieprzerwanie, sąsiad zbudował
arkę z opakowań szklanych. Teraz czekamy
na Ararat, albo inną górę. Grając w karty.
W pasjansie należy oszukiwać – los się odwróci.
Do góry nogami, dach w piwnicy, nad głową kartofle.
Przerośnięte jak diabli. Księżyc na chodniku rozgnieciony
na miazgę, całkowicie przypadkowymi butami.
Tymczasem świadek zwiesił nos na kwintę. I poszedł.
Szukać odpowiedzi, ewentualnie napić się w przydrożnym barze.
Oranżady z bąbelkami.
Piąty as spoczął w kieszeni.
Sztelak Marcin, 9 grudnia 2013
W geście rozpaczy zapuszczamy rzednące włosy.
Wykwintnie tatuujemy przedramiona, później
opowiadając bajki z erotycznym podtekstem.
Albo finansowym.
Przykładowo: Ostatni zdobywca Bretanii nie lubił
fasolki. Przez dokuczliwe wiatry
nie wchodził na okoliczne
wzgórza. Nagie jak je pan Bóg stworzył.
Zabawa w dorosłych kończy się nieprzespanymi nocami.
I zasupływaniem zaskórniaków. W nierozwiązywalne
dylematy. Okresowo pustym garnkiem i tęsknotą,
bez nazwy.
Za oknem przetacza się życie, a nam się nie chce
wstać z fotela. I zaciągnąć zasłon.
Sztelak Marcin, 7 grudnia 2013
Na nicach kartki z nabazgranym mandatem
za życie po niedozwolonej stronie.
Daremna satysfakcja mordobicia, jedynie mocno
przerzedzone zęby.
Niechciane dzieci zaciskają w pięściach święte obrazki.
Z patronami wszelkiego syfu.
Człowiek jest z natury dobry;
szczególnie w zaistniałych okolicznościach, jak epidemie,
głody, wojny.
Podobno w niebie skrzętnie zliczają wszystkie uczynki.
Buchalterzy pana Boga kaligrafują w diablo szybkim
tempie.
My nie trafimy do raju, wystarczy spojrzeć na gęby.
Sztelak Marcin, 6 grudnia 2013
Deszcz pada w najmniej odpowiednich chwilach,
wilgoć wżera się pod paznokcie.
Zbieramy bezładnie rozrzucone litery
dziecięcego abecadła.
Niezgrabne konstrukcje pierwszych próśb i życzeń,
całe łany spadających gwiazd. Daremnie.
Ale już nas stać na pobłażliwe uśmiechy,
skoro nie czekamy na żadne zbawienia.
Luksus niewiary w szczęścia chodzące w parach,
ot stabilizacja łóżko – fotel – kuchnia.
Zmokłe koty snują się smętnie pomiędzy
strofami, licząc na marcowanie. Albo chociaż
pełną miskę.
– cuda to w innej bajce, za siedmioma górami,
tutaj tylko fosforyzujące wskazówki zegarka.
I zakończenie, nie trafiające w gusta.
Sztelak Marcin, 5 grudnia 2013
Nieuchronne mętnienie źrenic, krok pierwszy.
Pot otarty ukradkiem.
Albo chusteczką, w kratę.
Gdzieś tam sprawy ważne i najważniejsze,
krok drugi. Ludzie o wykrzywionych wargach.
Źli, lub gorzej – obojętni.
Krok trzeci, doskonale dopasowany do wczorajszych
śladów. I jeszcze wcześniejszych.
Czwarty, piąty i tak dalej. Ku skończoności.
Droga zrasta się w blizny.
Chodźmy. Czas najwyższy. Już nas tu nie powinno
kompletnie nic trzymać.
A jednak, za gardło. Słono-słodki smak pożegnań
i zwątpień. Wybitnie ludzkich.
Krok ostatni.
Sztelak Marcin, 2 grudnia 2013
Pada,
mężczyzna bez nazwiska wznosi modły,
monotonnie kiwając głową.
Dawniej mógłby być szaleńcem boga,
dziś gram z nim w karty w kompletnych
ciemnościach;
wszystko mija, chociaż dziecko we mnie
natrętnie szepce: daj kredki, narysuję przyszłość.
Nie, mały – spójrz, kolor spływa i wsiąka,
niezależnie jak pięknie śnimy.
Sztelak Marcin, 30 listopada 2013
Czekam na cud – prostacki
albo odmianę wyrazów.
Na przykład takich:
miłość, życie, pieniądze
– w tym problem, przychodzą tylko prozaizmy.
Niegodne wspomnienia
lub wstąpień.
Na piedestał.
Sztelak Marcin, 29 listopada 2013
Kropki, kreski, znaki, na wyciągnięcie.
Tylko że teorie światła, rozproszeń,
spierzchnięta ziemia.
Krzyk pierwszy oraz ostatni.
Nic – jak było na początku,
chociaż to my określamy granice.
Wszystkiego,
pod i ponad niebem.
Niepotrzebnie,
bez powodzenia.
Sztelak Marcin, 28 listopada 2013
gdy horyzont zdarzeń przytrzaśnie palce,
być może dalej będziesz parzyć kawę.
Jak gdyby nic nie zaszło.
Kwadrat okien
nie pociemnieje przesycony światłem,
Tylko ja wyblaknę, stając się przydatkiem
do fotografii w poczerniałej ramce.
Pęknie
ostatnie słowo, skorupka trąci nasiąknięta.
Nie pogadamy to i owo – czasu nie będzie.
Skrzętnie spakujesz wiersze
i wyślesz pocztą.
Nieważne
z jakim znaczkiem.
Upchnięty na dnie szafy, pochowany za łóżkiem
już nie nauczę się pisać piękniej
– o tobie.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
10 września 2025
Sztelak Marcin
10 września 2025
sam53
10 września 2025
smokjerzy
9 września 2025
wiesiek
9 września 2025
absynt
9 września 2025
Arsis
9 września 2025
Arsis
9 września 2025
absynt
9 września 2025
absynt
9 września 2025
wolnyduch