Jarosław Baprawski, 6 grudnia 2011
pochmurne dni
wypinają się na mnie
gołymi tyłkami
jestem otoczony
cholernie smutnym nastrojem
w takie dni
błądzę tunelami myśli
w takie dni
wolałbym siedzieć
w najgorszym barze
pić z menelami
ocalałymi z nuklearnego wybuchu
życiowego kapiszona
w takie dni
nawet nie mogę odnaleźć siebie
wyobrażam sobie swój pierwszy świt
bez słońca widzianego z ziemi
wódka mi nie wchodzi
gotuję w garku piwo
mieszam cukier
słucham dżemu
wychodzę
wracam z rurą
i słuchamy ryśka
do rana
Jarosław Baprawski, 7 grudnia 2011
resztki mgły rozsuwają zasłony okien
gdzieś pod stołem spóźniony nietoperz
obija ściany szukając sufitu
który zamienił się rolą z podłogą
zlewasz z butelki resztkę kolorów
przecierasz pomarszczoną ceratę
dziurkami w chlebie zaciągnij się życiem
wszysko kurwa już dawno rozlane
jeszcze tylko do końca doturlać wózek
na dnie wądołu rozłożyć bagaż
nakryć się kartą przeznaczenia
czy wtasować się w talię
nowego rozdania
co ty
pierdolisz
karty odkryte leżą na stole
tkwisz z rękawem
w gównie po uszy
razem z dżokerem
leżącym pod stołem
zbieraj majdan
jeśli dasz radę
i wypad
z teatru
Jarosław Baprawski, 9 grudnia 2011
czasem czuję się samotny
uciekam przed gwarną wódką
piwnym rechotem kolegów
myśli przybierają na wadze
z pórkowej w ciężką
krople potu
chwila bezdechu
wewnętrzne dialogi
łapią na wykroku
i jedna myśl
wyjść z tego
pierolonego narożnika
wszystkie za i przeciw
biją po wątrobie
wbijając igły
wracają
do głowy tęsknotą
poranki i zachody
wtopione w bezbarwną szarość
zaciągają zwątpieniem
bliski nokaut
zachęca do ucieczki
rzucenia ręcznikiem
odwieszenia rękawic
w smugach marzeń
dostrzegasz nagle
tyle kolorowanek
przeraża brak kredek
o pastelowych odcieniach
pozostał tylko ołówek
i coraz mniej czasu
naszkicować obecność
zaznaczyć siebie
w twoich oczach
otworzyć miłość
spłonąć
kawałek po kawałku
Jarosław Baprawski, 21 marca 2012
patrzę na drzewa i widzę dzieciństwo
pośród lasów czuję ogromną pustkę
i na tej pustyni czuję zapach
dziewczęcych włosów
potem na strychu pożydowskiej kamienicy
z wiadrem piwa zakuponego na wynos
zapinam wspomnienia pierwszej miłości
wsród płaczu skrzypiącego okienka
na jej piersiach składam płonące pocałunki
w dole szumi rynsztok styczniowego powstania
i słyszę głosy plejady niebieskich ptaków
niesionych skrzydłami kolejnych włamań
mam naście i ona naście
tak myślę to był przełom
a mogłem ją pokochać
może byłoby inaczej
takie niebieskie miała oczy
Jarosław Baprawski, 3 kwietnia 2012
ciemny pokój monitora biały ekran
cząstkę siebie gdzieś wysyłam bezpowrotnie
to co było co minęło to co przyjdzie
w dupie mam zgrany w dwa
teatrów twarze
jeszcze patrzę w oczy losu który trzyma kij
nim rozmieni się na drobne mieszka twarz
dobry boże pozwól jeszce raz
poczuć się
lincolnem posród szrotów
Jarosław Baprawski, 18 grudnia 2011
masz przestrzeń
łańcuch jest długi
życie strome
balansuj
Jarosław Baprawski, 28 marca 2012
'bez jedzenia i bez spania"
najpiękniejsza moja pieśń
może mi wyłączą prąd
w blasku świecy
lady śmierć
w chuju mam historię świata
tak jak losy moje po
pierwsza miłość
inicjacja
na butelce kreskę zrób
najpiękniejszych spodni kanty
wywiązany w biegu krawat
usta ewki z każdym łykiem
jeszcze bliżej
do pytania
Jarosław Baprawski, 20 listopada 2011
zawsze biegałem najszybciej
wciąż pierwszy
najlepszy
wspaniały
lecz chyba słabo trenowałem
w prawdziwym wyścigu
wypierdoliłem się wraz z życiem
na pierwszym zakręcie
na łeb spadło mi małżeństwo
samochód co wiecznie się pierdoli
raty za mieszkanie
rachunki
prąd
telefon
tablice dekalogu
skopały mi rozum
na dodatek córka
oznajmiła że w ciąże zaszła
kurwa
co za życie
codziennie oglądam
podeszwy od spodu
znowu podnieśli ceny paliwa
jutro wzrośnie akcyza
czy wejdziemy w strefę euro
polacy ruszyli do niemiec
czytam ze zwitków gazet
przybitych gwożdziem obok sedesu
spłuczka kieruje je do żródła
szambo
szambo też jest pełne
wywóz gówna
para stów
chuj
mam dość
jutro niedziela
żonka drze się z kuchni
-masz drobne na ofiarę
-tak
jutro sam się położę
wypiję ile dam radę
oddam wszystko
by stanąć na chwilę
świat niech zapierdala
ja nie biegnę
zrywam kontakt
jestem żoną alkoholika
wyznanie na zwitku
wcale się nie dziwię
podcieram tyłek
idę spać
kurwa
zapomniałem spłukać
do szamba
które to okrążenie
w dupie to mam
a żonka
-chcesz seksu
śpij
jutro ci oddam
wszystkie pieniądze
tylko śpij
-zabezpieczyłaś się
-no coś ty
musisz wyskoczyć
kurwa
mieszkam na parterze
jutro niedziela
wysłuchamy kazanie
jak miliony innych
pobiegniemy
do komunii
i komunikanta
przecelebrujemy naszą świętość
zaledwie do ławki
jeszcze krzyżyk na drogę
i start
na golgotę
żonka
-jakie jutro spodnie włożysz
te od garnituru
-nie
dżinsy
-włóż te od garnituru
kurwa
o d p i e r d o l s i ę
krzyczę całym ciałem
nie otwierając ust
komory serca drżą
komórki mózgu zalane krwią
jądra pękły
-dobrze
te od garnituru
śpij
Jarosław Baprawski, 28 grudnia 2011
na obrusie szarobiałym
rozłożyłaś ciepłe dłonie
oczy twoje gdzieś za oknem
zimnej furtki klamkę gładzą
w myślach już nakładasz obiad
słyszysz szmerek małych kroków
dla uśmiechu słodkich buziek
bez wahania dłonie parzysz
z wiekiem czas posrebrzy włosy
a ty dalej przy tym stole
chleb rozkładasz patrząc smutno
tyle wolnych miejsc wokoło
wzrokiem już nie sięgasz furtki
idziesz dalej pustą drogą
gdzieś tam w oczach tli się uśmiech
gdy w pół kroku słyszysz słowa
mamo popatrz mamo mamo
mamo mamo
mamo mamo
obcych dzieci głaszczesz rysy
chociaż widzisz znane twarze
serce nadal jeszcze bije
tęskniąc za tym jednym - mamo
Jarosław Baprawski, 21 grudnia 2011
każdego poranka
codziennym zwyczajem
rozwalasz moją psychikę
ciśnienie podnosząc
lepiej niż kawa
potokiem słów
tłoczysz w mój umysł
głupie pieprzenie
o miłości niespełnionej
związku z facetem
nie tym co trzeba
nocą pławisz się na falach dunajca
ulegle pozwalasz wyciszyć burzę
z dzikością tornada na twoich biodrach
rozrywam w strzępy nawałnice pożądania
tym wścieklej
kocham
coraz głębiej
mocniej
co noc Mount Everest
i zejście
do pierwszego
porannego powitania
Jarosław Baprawski, 22 grudnia 2011
odwrócona dupą
rzuca w twarz z całą złością
co podać
pół litra żołądkowej
podaje po trzecim
ludzie mówcie wyraźnie
otwiera kasę
i nie ma drobnych
nikt nie ma drobnych
zabiera flachę
nikt nie chce rozmienić
moja ostatnia stówa może być fałszywa
sąsiad z góry może być transwestytą
kurwa
gdzie ja jestem
i kto mnie woła
czy to dzieje się naprawdę
Jarosław Baprawski, 2 kwietnia 2012
siedzę w parku
zapatrzony w trupie twarze
co z miłością już nie mają nic wspólnego
i spoglądam ich oczami
tak poprostu tak w głąb siebie
niczym zawrócony w biegu pociąg
chciałbym płakać lecz nie można
zbudzić świerszczy pod mym progiem
można kurwa tylko wódki napić się
i zapomnieć dzień narodzin
i co jeszcze
można zruchać dziwkę do rana
pogrążyć matkę i ojca w rozpaczy
i tak samo można powstać z popiołów
lecz brak ogniska wskrzeszonych żagwi ran
a ten co umarł też nie płakał
dlatego został kimś
a ty
a ty jesteś tylko elementem
egzemplarzem wycofanych z druku wierszy
Jarosław Baprawski, 19 listopada 2011
morze wódy przepłynąłem
nawet nie wiem kiedy
wrakiem aort
destylowałem hektolitry krwi
trzewia płukałem
wszystkimi wynalazkami
i tylko wątroba zna prawdę
na środku katamaranu
posadziłem drzewo
zakotwiczyłem w atolu
błękitnej laguny
nieustannie
słyszę trzask poszycia
rozpadającego się statku
miejsca dla trojga
kusi
ale czy kurwa
wszyscy wrócimy
ostatkiem sił
spinam kadłub linami
bacząc na moje drzewko
cały mój świat
stoi niewzruszony
na jednym słowie
tato
Jarosław Baprawski, 3 kwietnia 2012
są gdzieś ludzie których nazwę bracmi
są gdzieś tylko cienie tych których nie chcę znać
i rozdarty między nicią i osnową
za ryśkiem do kołyski zanucę słowa
"jak na deszczu łza"
jeszcze tylko dziś
jeszcze tylko dzień
namaluję portret twój bez farb
i choć nigdy nie widziałem twarzy
nie dotknąłem piersi dłonią
gdzieś tam jesteś na pewno
na pewno w moich snach
kobieto twarda jak skała
ostra jak brzytwa
niebezpieczna jak zdrada
i najsłodsza jak śmierć
nieoczekiwana
jak jutra trucizna
jak powiew wiatru
po kielichu
Jarosław Baprawski, 17 grudnia 2011
w płomieniach rozpaczy
płonę bezsilnością
załamane ręce
poszukają ukojenia
na wodach jeziora
różanego ogrodu
przesuwam czółenka nadziei
w perełkach powtarzanego imienia
pięćdziesiąt wzgórz
dookoła cichej doliny
z jednym wejściem
dziewięciu kroków
na pierwszym skrzyżowaniu
dzielimy resztki ryby
z okruchem chleba
pójdę dalej
ciernistym brzegiem
w matczynym wzroku
koralik za koralikiem
kielichem goryczy
w objęcia syna
Jarosław Baprawski, 27 marca 2012
wpatrzony w światło żarówki
naświetlam twarze których już nie ma
wędruję po parkach z ręką w dłoni
kobiet z poprzedniego życia
pomiedzy gumką majtek
pomiędzy włosami
moje życie
w każdej odsłonie piękniejsze
w ryzykownym lądowaniu boeinga
bez podwozia
bez autopilota
na margines
Jarosław Baprawski, 25 marca 2012
z rozbitych marzeń układam witraże
w szklanym sacrum zamykam bajkę
o facecie który chciał tylko okruchu
a z miłości dostał piekarnię
z córką młynarza
nie było mu łatwo
ciągła pylica i stres
mimo że przepił wiatraki ojca
ona jedna po grób
dzieliła kłos
Jarosław Baprawski, 12 grudnia 2011
w moim świecie śmierdzące skarpety
to zawsze rozmnożone bakterie
nie ma kwiatów o pąkach diamentowych
i z szamba nie skrzeszę magii
nie jestem czarodziejem
lecz tym który wtyka palec
w odwieczny dylemat
poetyckiego gówna
czy bić pianę
z tego czego nie ma
robić wodę z mózgu
mydląc oczy
zachwycającą formą
czy wędrować krawędzią
zdrowego rozsądku
opisać prawdę
wyzwolić z kajdan iluzji
zagubionego człowieka
dwadzieścia cztery godziny na dobę
faszerowanego kłamstwem
telewizyjno reklamowych bilbordów
niekończącego się szczęścia
każda płytka ulicznego chodnika
zawiera piasek wodę i cement
a oprócz barwnika
jeszcze krew i pot brukarza
lecz kto świadomie
popadnie w niełaskę czytelnika
zamiast lawendowych zapachów
wydobędzie smród kurewsko samotnej ulicy
upomni się o chleb dla matki bez grosza
porzuconej przez męża i państwo
nakarmi obdartych bezdomnych
koczujących na obskórnych dworcach
zauważy samotne staruszki
pozostawione same sobie
z węglarką węgla
a naprzeciwko
niekończące się oferty
lazurowych wybrzeży słonecznej Turcji
rozpalone neonami kryształowe witryny
przepięknych sukni i smokingów
czerwone chodniki pełne gwiazd
za uśmiech których fotograf
kasuje majątek
i prawda
nic mnie tak nie boli
jak dramat tych najmniejszych
straconych z oczu dzieci
nad brzegami rzek
jeziorek
stosów śmieci
jestem w szoku
czy ten świat
to jeszcze jest poezja
a my to jeszcze ludzie
nie wiem
i to mnie przeraża
Jarosław Baprawski, 11 grudnia 2011
przychodzisz
siadasz
wyjmuję niewidzialny beret
naciągam głęboko na oczy
rozpływam
pomiędzy jezykiem
i podniebieniem
płynę krawlem przez zupę
kotletem zatykam wybuch
mam gdzieś
twoje historie
o rozlanej żółci mamusi
niestrawionych skwarkach szefa
koleżance z pracy
która straciła włosy
w bójce przed sklepem
jakieś życiowe rupiecie
wysypujesz na środek stołu
przestań pierdolić
i raz
mnie
posłuchaj
wychodzę
jak nie wrócę sam
to z kolegami
jeden raz
w życiu
nic nie mów
przełknąć wszystko
z jednym kotletem
zdjąć beret
jak zwykle zmywamy talerze
wspólne śmieci lądują w koszu
idziemy do pokoju odnaleźć zalety
we własnych fotelach
jest nam bliżej
do cukiernicy
dotyku dłoni
uśmiechu
łóżka
Jarosław Baprawski, 15 stycznia 2012
siedzę w wygodnym fotelu
moczę nogi w blaszanej misce
jakaś nowa dupcia podaje mi lufę
a ja już nie mam siły
jej golnąć
kurwa
nie mam rewolweru
pierdolnąłbym prosto
pomiędzy żuchwy
tonę ołowiu
nalać ci jeszcze
a co odpowiedziałby hemingway
będąc na moim miejscu
lub ja na jego
nie wiem
lej kurwa bo nie wyrobię
może napiszesz wiersz
pokochamy się
Heniu
zrób sobie sama
lub pokochaj kogoś innego
z każdym dniem będziemy dalej
z uporem maniaka kruszyć skrzydła
o szklane tafle betonowych spojrzeń
nie pamiętam już nawet dzieciństwa
jedyne piękno które jeszcze pamiętam
to moja pierwsza miłość
na poddaszu
i jej piersi
ciepłych pąków
zaróżowienie
i wilgoć
Jarosław Baprawski, 1 grudnia 2011
gdy żył
każdą grudkę
ziemi pieścił
kościstą dłonią
delikatnie czesał
łąk zielone włosy
w zbożu spełnił
chleb powszedni
rannych zorzy
słowo
gdy umierał
znakiem krzyża
znaczył dzieci
na tę ziemie
ziarnem łez
sypiących kłosów
upominał
kochajcie ją jak siebie
jeszcze nie ostygł
a szatę rozdarli
porzuciwszy ojca
i rowery
w mercedesach odjechali
do miasta
za chlebem
głodni świata
szkiełek
tylko pies wiernie
przy nim trwał
gotowy skonać
za tą miskę pełną
sprawiedliwości
Jarosław Baprawski, 19 marca 2012
z wiosenną rują przymykam oko
rozanielony linią szpilek
symfonią kształtów
idealnej pary nóg
przecież nie nosisz bielizy
jesteś dziksza od chuj wie czego
gdy krzyczysz moje imię
o pierwszej w nocy jeżą się włosy
na grzbietach marcujących kotów płonie rzym
podaj mi oliwkę
Jarosław Baprawski, 21 marca 2012
jakże ciężko mi pisać z obczyzny
na którą wygnało mnie życie
mogę zapić kaca wyborową
nieświadomy jutra
zagryźdz cebulą
dzisiaj
w szlachetnym chiwasie użeluję włosy
policzone przez wszechmogącego
tylko kurwa dlaczego
powiedz kurwa dlaczego
upatrzyłeś mnie na swoją miłość
czyżby zbrakło czarnych owiec w stadzie
które jeszcze wystawisz na próbę
bo ja już jestem na skraju
czarnej doliny
i zła się nie ulęknę
karmiony codziennie pokrzywą
mogę jedynie wplatać w warkocze wierszy
purpurowe wstążki moich cierpień
więc nie miej mi za złe
gdy skoczę w przepaść
Jarosław Baprawski, 13 marca 2012
gdy spoglądam na minę teścia
i obwisłą dupę teściowej
jestem bliżej sycyli
w pielgrzymce przez watykan
poszukuję spowiednika
który mnie rozgrzeszy
z przestrzelonych kolan
w myślach czerpię
kolejne setki
niech biegną sami
w paraolimpijskiej sztafecie
odnajduję męstwo
w szkockiej whisky
z lodem
płoną podłogi
Jarosław Baprawski, 20 lutego 2012
wszystko dzieje się jak zwykle nad ranem
dziwki zawsze w porwanych pończochach
tylko kurwa te niewdzięczne imiona
doprowdzają fiuta do bramy raju
O abrachamie
wybrany z rodu
byłem plenniejszy
a każda matka wybrana
w wędrówkę przez bagna
życiową skibą
słaba
i niech rozgarną to pługi
a po nich brony
wywalą robaki
dla wron
a ojciec orze
jak kiedyś orał
a kłosy zbierają chuje
bez mąki
makaronu nie będzie
Jarosław Baprawski, 28 listopada 2011
nie planuję następnego dnia
jutro ma zawsze swój plan
zna wszystkie ruchy
ja też nie zdradzam swoich
życie jest grą w szachy
czuję się pionkiem
ale na pewno jestem graczem
skoro planuję strategię
stawiam opór
skazany na porażkę
chodzę po ulicach
na jezdni rozjechany człowiek
mówią
biegł po robaki
robaki wygrały
ryby popłynęły rzeką
szach mat
dlatego nie planuję
jutro ma zawsze białe
i asa w rękawie
Jarosław Baprawski, 21 listopada 2011
na starej maszynie do szycia
fotografia czarno-biała
oczy roześmiane
i dłonie splecione
młode jeszcze
a na ścianie miłosierny Pan
nawołuje tęczą promieni
pójdżcie anioły
Jezu ufamy Tobie
na pokuciu
Matka Boska Karmiąca
aniołem stróżem
nad łóżkiem dziecka
rozkłada oczy
oddychają ściany
żyjące kapliczką
u szczytu domu
Maryjo Częstochowska
miej nas w opiece
szkaplerzyku
nad drzwiami
krzyżem
Jezus przybity
i głos ligawy
z oddali
to Polska
moich dziadków
ojczyzna
Jarosław Baprawski, 29 listopada 2011
dziś przyjechał pijak
co wyśnił mi się w nocy
skrzynkę grzybów
postawił na schodach
bez słowa
transakcja krótka
na jedno wino
i dziękuję
tak codziennie
karmię tłumy
z groszy
buduję szałasy
a moje wierne psy
patrzą mi w oczy
bez słów
mówią
królu
Jarosław Baprawski, 22 lutego 2012
więc powiedz piękna
jak nazwać cię po imieniu
gdy zgubiłem słowa na pętli
wywiązanej niczym krawat
przez łaskawego księdza
pozostała jeszcze butonierka
ni ją kurwa przypiąć
ni przyłatać
i nas tak mało zostało
pośród głodnych gołebi
na tych zajebanych stopniach
wodospadu łez
z pól ryżowych
co flesz
to odsłona
dlaczego pierdolone R
nie trafiło się w czerwcu
jak u innych we wrześniu
Jarosław Baprawski, 25 lutego 2012
wszystkie dupy są takie same
tak i poezji można zdjąć stringi
nafaszerować flaki kaszą gryczaną
zmieszaną z krwią własnych przeżyć
zapiąć na kuchennym stole
skryte fantazje
biorąc pasztet
czy wpierdalając kaszankę
zastanawiasz się nad ceną
jej statusem qvo posiadania
patrzysz na usta podziwiając dziurę
i najlepszą bajerą zyskujesz cenne minuty
wijesz gniazda własnego kąta do spania
z pięknych słów składasz mercedesa
w ostre wiraże przez hotele na godziny
do czwartej szóstej jebiesz wschody
by budzić się z kocią łapą
w emaliowanym nocniku
zimnej ulicy
kartonie
myślałeś że dymasz dziewiczą rzęką
inicjując pierwszą podróż w nieznane
tak naprawdę jest największym przegranym
a dupa była najlepszym rzeźnikiem
która zarżnęła cię tępym nożem
wypinając pośladki stolnicy
a ty podłożyłeś łeb
podmiocie liryczny
Jarosław Baprawski, 4 grudnia 2011
koszula zlana potem
przenika przez skórę
wtapiając w krwiobieg
tygodniówkę oddechu
przyjezdne kurwy
stojące po rowach
nie wykazują współczucia
mam je w dupie
one zapewne też mają
gdzieś
moją zapoconą koszulę
one by mi dały
ja nie dam złotówki
więć możemy pomarzyć
chwilę dalej
stare baby
na wiejskiej ławce
seplenią mantrę
plując na brody
pijak
dziwki i magdaleny
na jednej drodze
i sześć tysięcy
róż wiatrów
każdy patrzy przed siebie
a tylko jedno skrzyżowanie
tylko ty
znasz tajemnicę
jakie to fajne
za zakrętem
brakuje procesji
księdza
i teściowej
w sklepie
ABSOLUT
ciebie nie ma
Jarosław Baprawski, 7 grudnia 2011
jolka była piękną kobietą
postawiła tylko na nie tego konia
gdy opadł tuman kurzu
została z losem
jeszcze żyła
serce biło wbrew
bez wahania rozbiłem w jej oczach lodowe góry
titanika wyciągnąłem na powierzchnię
wpłyneliśmy do amazońskiej dżungli
resztką dziewiczej rzeki przez andy
na bosaka wróciliśmy do domu
ocean obmył nam stopy
nie mamy czasu
na sen
dobrani
Jarosław Baprawski, 9 stycznia 2012
powiedz piękna
spotkamy się jeszcze
by zakwilić w oddechach
resztką tego co wyrwiemy niebu
przyćmieni dzikim pędem w szarży obłędu
wgalopujemy w kolejny świt dzikiej ulicy
która zmieni nas w garść popiołu
zalewając potopem deszczu
rozżarzone pierwiastki
wolframowych serc
nie do zdarcia
do przepalenia
Jarosław Baprawski, 7 grudnia 2011
tam gdzie nie sięgnie wzrok
nie doleci żadna myśl
logicznie postawione pytanie
umiera na blacie baru
zapocony barman
w którego łysinie
poprawiam fryz
nalewa setę
też by łyknął
moja już niesie
do ust
rozwiązanie
na skrzydłach
szybuje wzrokiem
horyzont drzwi
otwiera moje kochanie
idziesz kurwa
do domu
Jarosław Baprawski, 20 stycznia 2012
rzuciłaś z grzmotem drobniaki na stół
iskry szklistych oczu potoczyły się w blasku monet
w czterech ścianach oazy poszarzało dziesiątym
drżenie głosu dotknęło troską malutkie jabłuszka
toczące się kuchennym chodnikiem
w objęcia otwartego koszyka
wiklinowych pasów bezpieczeństwa
stęsknione ciepła
pachnące sadem
wołały uśmiechem
chmury w oknach zmieniły kolor
z czterech stron wróciliśmy do ogrodu
ubrani
Jarosław Baprawski, 8 grudnia 2011
zniszczone damy
uwielbiają pijaków
pijacy na równi ze złodziejami
i całą resztą męskiego grona
kocha się w kurwach
żenią się z dziewicami
czasami
każdy może upaść
trafić na swojego
lub swoją
miłość
to po prostu
ustrzelić białego kruka
i jeszcze żeby na koniec nie stwierdził
że był to kruk farbowany
a może tak naprawdę wcale nie strzelał
tylko był frajerem
tokująco toczacym
odwieczne boje
o damy
czy chodziło o miłość
ucieczkę przed samotnością
bycie razem w bogactwie
w nędzy już nieteges
czy bardziej chodziło o dupę
jej status qwo
posiadanie na wyłączność
są zasady
takie i siakie
w większości łamane
bardziej strach przed zdradą
postawiony na
na ostrzu noża
dymiącej spluwie
załatwiłby sprawę
lecz to już bezprawie
nie wierząc w zaufanie
prawdziwą miłość
zdradzony kochanek
może wyhuśtać się na linie
silniejszy zostanie pijakiem
a ten co miał w dupie miłość
był najsilniejszy
i po sprawie
śmieje się damie prosto w ryja
robił ją w balona pół życia
ma dorosłe dzieci na boku
dwie wille i basen
głupia ździra
za tęczówkami pięknie umalowanych oczu
pod pięknym ciałem boskich kształtów
delikatność lub potwór
budzący z faceta ciamajdy
z jakiegoś obszymura
czułego kochanka lub drania
faceta z jajami lub total zero
i wszystko na odwrót
a gdzie jest poezja
poezja
jest pośrodku
na granicy zatartej w ludziach
porosła trującym bluszczem zakłamania
pochwałą sielankowości i piękna wszystkiego
co nas otacza
pomijając ciemną stronę życia
tkwimy w szambie po uszy
Jarosław Baprawski, 12 grudnia 2011
miałem kiedyś taką jedną
miała męża za granicą
kochał wódkę i zapił się gdzieś
między naszymi stosunkami
miała wyrzuty
musiała wyjechać
potrzebowała spokoju
a przy okazji dorobić grosza
tańcząc w barze w centrum hamburga
po godzinach pukała się z niemcami
nie chciałem wierzyć
wróciła po trzech miesiącach
zarobiona nie do poznania
powiedziała
to koniec
wyrzygałem ją z siebie
po miesiącu chlania
po roku zadzwoniła żebym przyszedł
chciała odbudować uczucia
zaczęła na stojąco
dokończyliśmy leżąc
więcej jej nie widziałem
nie chciałem wracać
zmieniłem numer
napisała list
że mnie kocha
że zawsze będę w jej sercu
ale jestem biedny
więc wychodzi za reinharda
dała mi dupy tylko tak
spontanicznie
na pamiątkę
a tak w ogóle to ma padniętą psychikę
i żebym nie myślał o niej jak o kurwie
przesyła mi sto euro
nie miałem czasu myśleć
tańczyłem dalej fokstrota
w nowych butach
z życiem
Jarosław Baprawski, 20 grudnia 2011
rozsypany piasek
wsiąka w pustynię
rozbita klepsydra
krwawiącej monotonii
za karawaną beduinów
czas zaciera ślady
na krawędziach ust
zdychają pocałunki
złudzenie oazy
unosi na fali
cienie twarzy
na horyzoncie
ostatnia palma
usycha w słońcu
żegnaj
to kwestia czasu
nie pragnę już wody
jedź na wyspy
zarabiaj
daj kurwa żyć
Jarosław Baprawski, 22 grudnia 2011
powiedz dlaczego usta
pragną pary do ust
furtką otwartych oczu
przechodzić z szeptem
na palcach wśród burz
powiedz dlaczego dłonie
pragną pary dla dłoni
z doliny spacerem po górach
powracać śladami z tęsknotą
w polany zmysłowych miejsc
powiedz dlaczego kocham
pragnie do pary dwóch serc
w wiosennym śpiewie słowika
kołysać dwa ciała przez wiersze
wijąc gniazdo wśród drzew
Och wytłumacz mi życie
dlaczego grają me świerszcze
ze smutkiem za ciepłym piecem
szukając siebie od nowa
melodią na parę skrzypiec
mimo że znam odpowiedzi
to ciągle pytam tak samo
dlaczego
dlaczego
dlaczego
Jarosław Baprawski, 23 grudnia 2011
dobrze mnie znasz
bez twojego daru
nie powstałby wiersz
nie zadrży źdźbło
nie powieje wiatr
nie usłyszy nikt
ptaka śpiewu
nim wejdę na tą ścieżkę ostatnią
nim przejdę samotnie ciemny las
wyryję tysiącem prostaczkowych zwrotów
prawdę dla zamkniętych za życia oczu
kamieniami słów
rzuconymi w świat
Jarosław Baprawski, 6 grudnia 2011
ból głowy
idzie za rękę
z pustynnym potworem
sahara to pryszcz
jedno piwo
przedsionek oazy
serce stanie za chwilę
nie
kurwa
jednak bije
jakieś głosy
z lewa
i z prawa
pogranicze obłędu
zatrzymanie oddechu
śmierć wybawieniem
jeszcze wodotryski potu
zmieszane z trzydniówką
oddechu
o śmierci
gdzie jesteś
może wytrwać
anioł stróż
wytrwaj
zdecydowanie
do sklepu
przechylam browar
proszę pana
w sklepie nie wolno
ja umieram
Wynocha
Jarosław Baprawski, 31 stycznia 2012
czuję czasem ogromny ciężar
podzwignięcia puchowych poduszek
namokniętych łzami nieszczęsliwych kobiet
wszystkie przewinęły się przez kołowrotek
własnych kurewsko nieestetycznych wrzecion
umysłu spętanego wyobrażeniem o świecie niewolników
przykutych kajdanami do wioseł armady galer
tylko po to by mogły popłynąć w zakamarki
popierdolonego świata własnych imaginacji
wyssanych z mlekiem obłąkanych matek
które same sobie spierdoliły młodość
z pierwszym napotkanym błaznem
pod miejscową knajpą łachudr
straconych dla ludzkości
obszczywęgłów
i co tu wymagać daj
posiadając tyle serca
co brudu za paznokciem pianisty
lub widoku słońca we wzroku ślepca
poduszki do pieca
umysły do reinkarnacji
z pozycji outsidera
Jarosław Baprawski, 20 marca 2012
trupie dłonie ocierają mi czoło
gwiazdy spadają jedna za drugą
wszystkie marzenia skupiam w jedno
dożyć do rana
rozrywany co noc
szrapnelem codzienności
umieram bohaterską śmiercią
nieświadomy celowości narodzin
w pytaniu na śniadanie
tok szoku najsztuba
toczę kulki gnoju
Jarosław Baprawski, 16 stycznia 2012
noc czy dzień w ulicznym jestem zgiełku
pod niebem neonów rozczepioną przędę jaźnią
przeganiany klaksonami w głośnym krzyku aut
pokazuje środkowy palec na przejściu
a z bramy ścieli się muzyka
pijany grajek zgięty w pół
z chodnikowych petów
wskrzesza nuty
zaprawiam z nim kolejne wina
z kapelusza pieniędzy nędznych drzazg
składamy w toasty modlitwę do nieba
dziękując za dary z krzyża dnia
a saksofon czaruje nam dziwki do snu
co wylazły skulone zimnem zza rogu
jeszcze pudrem strzepują swe twarze
i pomadki czerwienią odcisną piętno
na szklanych szyjach
gwintowanych marzeń
jeszcze wina ze cztery i Hajda
zabawmy się w miłość
jutro znowu bladym świtem
znikniemy w oczach ludzi
by wieczorem nową
odnaleźć nadzieję
na dnie butelki
utopić życie
lub czekać
na śmierć
bez nikogo
Jarosław Baprawski, 22 listopada 2011
z dnia na dzień
samotny i zamyślony
wyglądam przez okno
do roześmianych twarzy
może ktoś zobaczy
i wstąpi na słowo
kiedy wychodzę do ludzi
długa ulica faluje obojętnie
samotnością stratowanego chodnika
i płaskimi twarzami
zatroskanych obywateli
szklanych pułapek
zazdroszczę gołębiom
mogą nasrać na głowę
i mają to wszystko
w podogoniu
nagle biała laska
czarny okular na twarzy
dotyka mnie w ramię
nie wierzę i laska
chyba też
otrzepując mi mankiety
z podróżnego kurzu
cześć stary
mnie też nikt nie widzi
chodz pójdziemy razem
niech laska prowadzi
Jarosław Baprawski, 23 listopada 2011
Tłum pijaków pod sklepem.
Rozwałkowane twarze.
Rak płuc.W szalonym pluciu.
Ścieli się breakdencem na chodniku
młody starzec.Wyładowanie epilepsji.
Pierwszy rzut.Godzina świtu.
Następni kładą łby.Na stole
butelki i kipy w symbiozie.
Szukają miejscówki do snu.
Rzut drugi.Obiadowa pora
przychodzi ostatnia.Matka
jednego ciągnie za mordę.
Spojrzenia zazdrości.Przykryte
ironicznym uśmiechem.Maska
twardości odsłania łzy.Dziecko
wpatrzone w akwarelę nędzy.Prosi
się świnia sąsiada.Kup mu lizaka.
Pergaminowy aniołek odszedł
z niczym.Niezmącona codzienność.
Rzut trzeci.Powrót ojca.Potworny
smród.Modlitwy o ciszę bez odbioru.
Skrzydła tracą piórka.Każdej nocy
inna bajka zabiera marzenia.
Jarosław Baprawski, 18 stycznia 2012
każdy dzień to niekończaca się batalia
na dzień dobry podrywa w kolejne starcie
telefoniczny komunikat automatycznej sekretarki
telekomunikacja polska
znowu brak wpłaty
do kurwy nędzy
kurwa
stajesz na arenie w szarówce dnia
po nocy która nie dała wytchnienia
po nocy która wyje jeszcze grzesiukiem
po nocy która skonała o czwartej nad ranem
najebana w trzy dupy w złudnym szczęściu wizji
że świat okaże się mądrzejszy od ciebie
wyśle swoich umyślnych
i poprosi o rozejm
gołębie serce
ni chuja
pijesz frontowe
by nie czuć ciężaru
spojrzeń z trybun koloseum
nim zginiesz jako wieczny gladiator
co jakiś czas dostąpisz zaszczytu
występując jako wolny obywatel
w wyborze cezara i świty bałwanów
potem won
w społeczną przynależność
szarych zjadaczy chleba
pitowych rozliczeń
statystyk
w kajdanach kieratu
na udeptanej ziemi przodków
przy kciukach skierowanych do dołu
zaczrpniesz siłę i pogardę dla śmierci
ze strzępków słów jedynej modlitwy
"jako w niebie tak i na ziemi"
po wymazanie z kartotek
za życia umarłych
Jarosław Baprawski, 16 grudnia 2011
spotkaliśmy się przypadkiem
wieczorową porą
na pustym chodniku
resztki lata niosłaś na stopach
wysoki obcas dodawał smukłości
nieziemsko zgrabnym nogom
w twoim wzroku płonęły ogniki
a usta koloru jarzębin
malowały obrazy uśmiechu
w zmysłowości wilgotnych warg
wziąłem cię za rękę i szliśmy obok siebie
gorączka oddechów w magnetycznym biciu serc
sięgnęła apogeum
przy parkowym drzewie
oparta o pień
wyszeptałaś
weź mnie w zapomnieniu
nie pytaj o imię
tak po prostu
wypełnij pustkę
pod pajęczą sukienką
w mojej dłoni płonęło jej łono
drżące ciało stapiało się w jedność
na tropikach piersi
i chłodzie krągłych pośladków
kreśliłem współrzędne paraboli lotu
wbrew logice czasoprzestrzeni
wzniosła się na wyżyny
galaktycznego pożądania
międzygwiezdnej podróży
słowo-Rżnij!
nabrało nowego
intymnego znaczenia
ona oparta o pień brzozy
i ja rozpalony ekstazą
wystrzeliłem w kosmos
srebrzysty warkocz
komety halleya
przy tym
to pikuś
po achach
i ochach
w delikatnych pocałunkach
uściskach dłoni
chwila ciszy
Burza braw
tak
to pijany menel
zbudzony opodal
klaszcze w dłonie
zadowolony z kina
ja pierdole
jesteś debest
łyknął wino
i położył się spać
a my
a my zrobiliśmy to jeszcze raz
pod innym drzewem
w innej pozycji
69 96 128
zadzwoń
Jarosław Baprawski, 18 grudnia 2011
wyglądasz oknem
auto pod bramą
trochę spocony
naciskasz pilot
udawaną troską
otwierasz drzwi
jedno spojrzenie
dostajesz w ryj
ty kurwiarzu
nie myślisz o niej
dawno jej nie ma
ale skąd wie
Jarosław Baprawski, 20 grudnia 2011
dno szuflady
wyłożyłem piętkami
wypieczonego chleba
z czasem zmienią się w suchary
dla głodnych spadkobierców
myszy i moli
pełnymi kieliszkami wpływam
w ostatnie wiersze
z papilarnych linii na szkle
pozostała biografia
reszta stoi pod zlewem
ułożona w chronologiczną całość
spis treści
zamkniętych rozdziałów
zaledwie cztery strony
mojego świata
to wszystko
moja ostatnia para butów
lakierowanych
siedmiomilowych
Jarosław Baprawski, 28 grudnia 2011
skrawek nieba
rozkładam u twych stóp
pójdź najdroższa
w me ramiona pójdź
usta owiń
w ciepły wiatru śpiew
rozkołyszmy miłość
na kołyskach z serc
poszybujmy
niczym ptaki w dal
tuląc się do nieba
tuląc się do ciał
drżeniem serca
zbudźmy śpiące sny
na opuszkach palców
na koniuszkach ust....
Jarosław Baprawski, 25 grudnia 2011
bycie z kimś
wymaga poświeceń
czasem trzeba powiedzieć
dość
grunt to fajnie się rozwieść
to najlepsze dla mężczyzny
odbębnić małżeństwo
i nie być gejem
cieszyć się życiem
spełniając marzenia
poznawać nowe kobiety
nie martwiąc się o jutro
pić i rżnąć wszystko
co wejdzie pod nóż
bez sentymentów
ze szczerą radością
strzelić gola
biało-czerwoni
Jarosław Baprawski, 25 grudnia 2011
w takie dni nie czuję się biedny
czuję się jak nędzarz na skraju wyczerpania
chce mi się pić i zachlać na śmierć
spakować to co zostało w jeden wielki mandżur
i ruszyć w świat w przeciwnym kierunku
poprowadzić ten wiersz
w jakieś zajebiste zakończenie
leżąc na łopatach jak na torach
pierwszego najbliższego pociągu
w jego rozpaczliwym gwiździe
zamknąć wschody w jeden wielki świt
więc siadam do stołu
z ludzmi którzy nie przeczytali
żadnego mojego wiersza
dla których jestem oderwaną zawleczką
granatu który zaraz wybuchnie
od nadmiaru alkoholu
może dziś tego gówna wam oszczedzę
skupiając się na podziwianiu ust
które jutro bedą krzyczeć
ukrzyżuj go
do wieczora umyję ręce
zmieniając towarzystwo
na przypadkowych meneli
zasłucham się w poezję
na ziemi sajens fikszyn
Jarosław Baprawski, 25 listopada 2011
wpełzam mimo woli
w wąskotorówki myśli
w zmęczonym umyśle
stopniowo wysiada elektryka
życiowa bocznica
majaczy w oddali
czas czołga się po plecach
grając bólem
na klawiszach kości
na kolanach
dobija
kolejne szczeble
krzyżowej drabiny
nieprzerwanie poszukuję
punktu zaczepienia
gwoździka
do zawieszenia płaszcza
kruszejący tynk
nie pozostawia złudzeń
krawiec już szyje
jednym słowem
popelina
Jarosław Baprawski, 2 lutego 2012
kiedyś wejdę na ścieżkę ostatnią
nie zatrzyma mnie nawet jóźka harmonia
gdzieś nad głowami znad stołu zgaśnie gwiazda
czarną dziurą uleci przez zęby cichy wydech
i ręce zaciśnięte w pięści
luzacko uderzą w pierś
lub nie zdążą
pomyśleć
o lęku
wówczas ominę kolejkę pierwszy raz
z biletem bez powrotu pierwszą klasą
odjadę w wytęskniony chłopięcy sen
najwierniejsi z wiernych
odprowadzą za kamienne parkany
pozostałości tego który brzydził się blefować
mając karetę z ręki dobierał zawsze trzy
by pozostać sobą przy stole
gdzie wsród łodyg tataraku
muskanych słońcem rybich łusek
wracał nad rzekę pierwszych pocałunków
widoku napięknieszych na świecie nóg
zwieńczonych niewinną cipką
zgwałconą dotykiem fal
Jarosław Baprawski, 1 grudnia 2011
mówiła że kocha
może mieszkać pod mostem
pierdoliła o miłości
nawet przez sen
teraz śpi
w drugim pokoju
mówi że ją duszę
zaciskam pętle
czyta harlekiny
rozwiązuje krzyżówki
na koniec miesiąca płacze
że nie ma na podpaski
ja piorę
gotuję obiady
i dymam
jej najlepszą koleżankę
Jarosław Baprawski, 1 grudnia 2011
cześć pijaki
łachudry
pięknoty
stare dupy
obszczymury
złodzieje i degeneraci
wchodzę na melinę
a ona pieje w zachwycie
cześć pierdolcu
siema wariacie
klepią po plecach
wóda się leje
pełne garnuchy
zalane blaty
mordy się smieją
ślubowanie
braterstwo
muza płynie
nieprzerwanie
wyzwiska
krzyki i wrzaski
walimy wszyscy
lecz wszystko to mało
ręce już chodzą
za gardło
za ciuchy
wyrzuty
żale
a w mordę
ten z tym
a tamten za tamtym
napierdalamy
nie patrzymy
krew
zęby
kopy i jęki
pisk dup
i cisza
później nostalgia
dalsze picie
zwycięzcy wybaczają
pokonani przepraszają
jedni się mądrzą
drudzy słuchają
łoimy dalej
coś pieprzymy
tulimy
pocieszamy
płaczemy
rzygamy
szczymy
rzęźimy
śpimy
słońce wstaje
my już dawno
co niedopite
dopijamy
melanż życia
ktoś dochodzi
inny znika
nawet śmierć
nas łączy
w innm składzie
rzeka płynie
melina też
porywa nurtem
bezpowrotnie
nieśmiertelna
mutuje
brak szczepionki
Jarosław Baprawski, 20 stycznia 2012
sprowadzasz do domu następne kobiety
lgnące i bez ociągania beznadziejnie nieoczytane
podniesione do rangi tej jedynej
zrewidują twój świat mimochodem
wywracając na drugą stronę te same poszewki
poprzednich niepowodzeń których doświadczyłeś tyle
że chuj by strzelił kasanowych i dżonów łejnów
skubiących białe piersi gęsi nie dla pieczeni
lecz samej przyjemności pieprzenia
pod rozgrzaną do czerwoności
nową pierzyną
a ty dalej wierzysz w miłość
Jarosław Baprawski, 27 listopada 2011
dość już mam ciebie
twoich zupek bez wyrazu
kostka rosołowa
szyderczo roześmiana
smacznego
spływa zębami
hamując okiem z plakatu
bo zupa była za słona
wezmę cię do dobrej knajpy
beczka soli przed nami
Jarosław Baprawski, 23 lutego 2012
och listonoszu
przyniosłeś wiadomość
zabiłbym gdybym wiedział
niewinny gołąb na progu
pozwu rozwodowego
upuścił zawleczkę
skuty kajdamami
obłaskawiam w myślach
szybkiego w działaniu kata
groteskowo ostrzącego miecz
na resztkach materialnych srodków
niezbędnych do utrzymania tętna
z jedynego żywiciela
przemieniam się w drapieżcę
dusząc co noc bestię
wyhodowaną
na piersi
Jarosław Baprawski, 13 marca 2012
jeszcze dziwki nie zasnęły
a już płaczesz nad stosem
unosi się para butelek
w odstępach kamertonu
paganini napina zwieracze
przygrywa załośnie nad stolikiem
patrząc w twoje oczy
czekam kiedy pierdolnie struna
a on dokończy potrójne morderstwo
wyręczy mnie gitara
wyprutego z łopatki wieprza
nagotuję ci żurku białego
tylko odpierdol się
od białej kiełbasy
Jarosław Baprawski, 20 lutego 2012
rozdzwoniły się w rozczepionej jaźni
kielichy dzwonów i serca pęknięte
przebiegły wsród dzwięków bólu
wołaniem na pustkowiu
o zakończenie męki
przeklęte anioły
ze snów w udręce
wskrzeszone chrzęstem
deptanego szkła kieliszków
i głosów zza grobu
krzyczących
sto lat
jutro urodziny
kolejnej golgoty
stopnie wyrzeźbię
wygładzę dopieszczę
na śladach ran żywych na plecach
kolejny do pęłna nalany rozleję kielich
co mi przyniesiesz kurwa losie
w następnego roku wędrówce
czy w kolejnym żałosnym
podniesieniu z upadku
posadzisz mnie w końcu na koźle
i z batem wciśniętym w rękę
ze słowem boskiej otuchy
powiesz
pędz szaleńcze
twoje życie odkupione
wzrośnij trawą na prerii
czekałeś cierpliwie
na swoj pociąg
do aushwitz
Jarosław Baprawski, 29 lutego 2012
to są i dziwki
i jest emulsja na ściany
myślałeś że kryjesz królewny śnieżki
wszystkie kurwy takie same
na rogatkach oplutych marzeniami
wydrapane łyżką
czy gwoździem napisy
nie pozostawiają złudzeń
jeden strzał w kichę
rozerwie na amen napchane jelita
śmierć nadejdzie powoli
rozkoszując się męką
i nie ma bólu
portfel nic nie czuje
jest pusty jak flak na salceson
wypruty z twoich bebechów
płać alimenty i nie pierdol
że matka cię nie kochała
ojciec napierdalał jak mokre żyto
i żytniówkę pod płotem z kolegami
tylko lubił
a ty chciałeś miłości
do grobowej deski
masz żonkę
masz kurwę
masz życie
Jarosław Baprawski, 29 stycznia 2012
są takie miejsca i rewiry o których wam opowiem
tam więcej jest warte słowo niezmierzone banknotem
wóda leje się tak jak z kranu bieżąca woda
dialogi przechodzą z ceraty życia
w złodziejskiej meliny zasady
z bandża na mandolinę
za wielką niedzwiedzicą
bandyckiego czaru spowita woalem
zaślubiona z woli nie z musu
kto tu wszedł już pogrzebany
w rechocie łopaty na kacu grabarza
co drugi to poeta indywiduum
przeciwieństwo ascety
tylko dziś
tylko ta chwila
to co w garnuchu
na ostrzach noży
stoi zdrada
spływa miłość
szklankami
na rękach pociętych
podziarganych torsach
przeklęte kalendarium życia
czasem o kurwy
toczą krwawe boje
namiastką miłości
wypełniają serca
pod więzienną celą
tylko oni siedzą przy blacie
a smutne firanki odgradzają od losu
w kolejne dziś i teraz
Jarosław Baprawski, 20 listopada 2011
dobrze jest posiedzieć
( oczywiście w barze)
więzienie to inna piłka
brzeszczot do metalu
i takie tam
smutne firanki
barmanka ma piękne cyce
można dostać zeza
między oddechem i piwem
jebnę chyba wódkę
wyłączę wyobraźnię
nalać panu jeszcze
z twoich rąk i truciznę
napisze pan o mnie wiersz
już jesteś wierszem
chodzącą treścią
w zamyśle twórczym
wywołujesz dylemat
czy zalać ci formę
pokochać
czy przejść ponad
w stosunku przerywanym
otworzyć spadochron
Kryśka
Heniek
Jarosław Baprawski, 21 grudnia 2011
w porwanych majtkach dnia
zalewam resztki kawy
posłodzić nie mam czym
skończyły się ziemniaki
jestem czysty
jak i portfel pełen tlenu
z numerów telefonicznych
wytasowałem najbogatszą
przytachała torby
zakupów pełnych piwa
nastawiła pralkę
schłodziła zimnej wódy
odwirowałem ją ze wspomnień
po mężu pewnie geju
zrobiłem cztery razy dobrze
na wymuskanym łożu
kup mi jeszcze fajki
i jakieś pół litra
pomogłaś jak mogłaś
zaorałaś małą cipką
tantiemowe pole
z zachwaszczonych myśli
zastrugałem ołówki
jeszcze ze dwa kliny
i napiszę wiersz
och misiu
nie pracuj dużo
dbaj o siebie
jak coś to dzwoń
i weź nie pisz
mus
Jarosław Baprawski, 27 grudnia 2011
są takie dni
kiedy mogę błąkać się między
pająkiem i siecią
między jadem a słońcem
podążać wyznaczoną drogą
na której nie zmienię niczego
na której jestem głosem
zawieszonym pośród wisielców
skazanych na względne nieistnienie
moge być głosem tych opętanych w ich mniemaniu
najprawdziwszym latawcem pośród tysięcy jastrzębi
szukających z woli przetrwania jadła dla piskląt
wyklutych z jaj podobnych sobie drapieżców
pieprzących miedzy sobą
pochwałę miłości
zawoalowanych śmiercią
królików wyrzuconych ręką sprawiedliwego
do okopów których nie broni nikt
i czym niżej spadniemy z tej skarpy
tym bardziej syzyf wtoczy swój głaz wyżej
by kurwy nie myślały że nie mamy karabinów
mamy wszystko czego im brak
mamy spojrzenie
które nie jest martwe
które jest belką w ich ślepiach
jest porażką ich poukładanego świata
codziennego pierdolenia
Jarosław Baprawski, 25 lutego 2012
kiedyś wszysko było tak proste
w myślach rodziły się siła i geniusz
wrząca krew nie liczyła się z porażką
waterloo nie wchodziło w rachubę
pierwsze miłości
potężną dawką andrenaliny
napełniały tlenem szare komórki
wellington pod maską cipy
rozbił w proch
bez armat
do domu kurwa
w kolejny odwrót
na walizkach
potknięcia na wysokich progach
pogarda przed chwytaniem klamek
przeszła w zdumienie młodzięczego szoku
że świat pierdoli czyjeś marzenia
jest żądnym świeżej krwi
spętanego w ideały ikara
nie tobie chłopcze skrzydła
pisanej na szybko golgoty
gnij latami w barze elba
czasem coś załaduj
wystrzel spermą
na wiwat
oddaj kartkę do spowiedzi
przeważnie któryś zapuka
miłość cię zbawi synu
naucz się kochać
Jarosław Baprawski, 26 listopada 2011
mogiły bohaterów
pozostały bezimienne
porosną smutnymi datami
w nieśmiertelnych kalendarzach
kolejne drzewa
starte na papier
spłyną żywicą
cichą modlitwą
w stukocie czcionek
krwisto czerwonych nekrologów
szyderstwo śmierci
w bezbronnych oczach
dla jednego oddechu
drzwi dzwignęły symbole
próg był relikwią
dom
Ojczyzną
jeszcze tylko ten krzyż
i te matki
w niemodnych beretach
ością stoją
na drodze do wolności
podeptane róże
i słoma
Jarosław Baprawski, 27 listopada 2011
ze świtem dnia
opada z oczu mgła
klaksony ulicy
zadzierają kołdry brzegi
kolejny dzień
blaszanym kapslem
otwiera sklepikarz
i pierwszy łyk
znajomy smak
jeży mi mózg
przenika wskroś
głodowy mulak
bez biletu
z górnej półki
kasuję
kolejne przystanki
na żądanie
błyskają fleszem
butelki dna
a rura pali
martenowskim piecem
na przekór losowi
pomyślisz-i chuj
jadę do Perth
witaj australio
dżipies i simlock
stoją pod sklepem
trzęsące dłonie-
-sponsora brak
idziemy bracia
do kiosku ruchu
wody brzozowej
butelek rząd
nie można tak tracić życia
trzeba z żywymi do przodu iść
ale czy oni
wezmą nas z sobą
bo przecież-
-każdy z nas
to trup
Jarosław Baprawski, 22 stycznia 2012
mówiłaś
nasza miłośc przetrwa wszystko
dziś wyjemy jak kojoty
na sali rozpraw
obnażeni do kolonoskopi
wygnańcy edenu
wszystko przez żmiję
która nagotowała kompotu
z suszonych jabłek
tamtego drzewa
pozostały ogryzki
z naszej pierwszej randki
i choć dałaś na trzeciej
nigdy cię kurwa nie zapomnę
z widokiem tej jabłoni pod którą spadłaś
przy samej dupie odrąbię rękę
sięgającą po grzeszny owoc
w przystópach
Jarosław Baprawski, 8 grudnia 2011
wieczorem
usiadła nagle
naga
na klawiaturę
mam już dość
twojego pisania i chlania
zajmij się dzisiaj mną
napisz w końcu wiersz
o ustach co pragną
na moich piersiach
pisz piórem pocałunku
rozpierdol mnie całą po fundamenty
nowy połóż kamień węgielny
pod miłość
rano
podała płatki bez mleka
patrzyłem na powracającą z ruin
delikatnie otrzepałem jej tyłek
z resztek gruzu
cały dzień
przytulałem ostrożnie
zegar cierpliwie cykał na ścianie
wieczorem
w moich ramionach
laska dynamitu
potarłem o draskę
lont płonął
Jarosław Baprawski, 19 stycznia 2012
dniem wczesnym
z początkiem słońca
z koguta pianiem
wrzucam symbole w ogniska płomienie
sobotnim wiatrem podsycone spełnienie
przy dźwiękach milszych od bicia dzwonów
zbijam molekuł struktury tysięcznym żarem
wiąże w monolit dwa szczęścia
imiona
daty
cyfry
litery
radość i łzy
uderzeń wyliczanką
w zaklęciach iskier spowijam
mocniej od słowa
trwalej niż stuły
szybciej rozejdą się drogi i kości skruszeją
i ręka moja karmiąca nadzieją opadnie
ten symbol zostanie
imiona zostaną
data i gwóźdź nad futryną
nic nie znaczą
bez miłości
Jarosław Baprawski, 29 listopada 2011
przychodzimy nad ranem
kran dalej kapie
to samo łóżko
z nową twarzą
wygląda bosko
mechanicznie zmieniam płyty
otwieram butelkę
kolorując złudzenia
pukamy się do czwartej
w przerwach na siku
trochę dymu
lampka wina
wraz z naftą
gasną tematy
resztkę ciepła
wcieramy w ciała
do południa
wyczarujemy z fusów
niezgodność charakterów
nie patrząc w oczy
zamieciemy pod dywan
stertę rozczarowania
jak zwykle
nacisnę stop
trzask w głośnikach
zagłuszy kroki za drzwiami
sąsiadka krzyknie przez ścianę
kurwiarz i pijak
wysmaruję jej klamkę gównem
rozkocham
po ślubie
wyrzucę w pizdu
te płyty
naprawię kran
posadzę drzewo
Jarosław Baprawski, 17 stycznia 2012
bez kluczy
rozkłada na tapczanie
elementy złożone kobiety
bez kluczy
palnikiem pocałunku
naprawia to co spieprzył
producent
Jarosław Baprawski, 24 listopada 2011
gdy byłem dzieckiem
postawili diagnozę
zdrowy i silny
dzwignie życie
błąd w sztuce
zostałem poetą
z bratem syjamskim
wrośniętym w głowę
nazwałem go jacuś
choć może to kac
pije za dwóch
i chyba mnie wykończy
pocieszający jest fakt
że nie zrośliśmy się penisami
tylko poezją
Jarosław Baprawski, 24 listopada 2011
noc ci wpina
gwiazdy we włosy
księżyc srebro
na usta kładzie
w pocałunkach przemierzam szczyty
gorących piersi zmysłowe wulkany
patrzysz na mnie
z uśmiechem mówiąc
przestań pieprzyć
te głodne kawałki
dobre dla dziewczyn
z krainy bajek
chodz i zrób robotę
porządnie mnie przeleć
dokładnie
raz przy razie
ty mój poeto
Ooooooo!
teraz rozumiesz
prawdziwy wiersz
recytujmy
inwokacja już była
Jarosław Baprawski, 29 lutego 2012
możesz walczyć jak z samym sobą
szukając sprzymieżęców wsród robaków
gdzie szczur lub mysz zbłąkana
urośnie do roli bruce lee
w wejściu smoka
możesz poprosić
przyjacielu
zgaś światło
co ja pierdolę
przecież wyłączyli prąd
więc chociaż ponownie załaduj
logiczne pytanie
w samotności zimnego pokoju
jest prośbą wołającego o wolność dla tybetu
na środku pustyni gobi
zaparzysz dwudnowe fusy z herbaty
popijesz przy ogarku świecy
w wisielczym nastroju
czyngis chana
na koniec szatanie
zdmuchnij płomień
tylko waćpan jeszcze coś chcesz
kontakt wzrokowy jest bardzo budujący
urasta do rangi cudu w satysfakcji
że nawet jeszcze widzisz piękno
w brudnych nogach
Jarosław Baprawski, 29 listopada 2011
karaluch wyszedł z dziury
patrząc na świat
współczesnego prymitywu
od rana napierdala muza
piętro niżej młodzież
szykuje tornistry do szkoły
kurwa skończyła się gandzia
smród papierosów
przewierca ściany
najebany tatuś
śpiewa na schodach
mamusia nie przebiera ziemniaków
zamknij mordę
ty skurwysynie
to pani docent
on z taczką magistra na budowie
zdechnę tu razem z nimi
pozorując inny gatunek
wpoję dzieciom
reguły jaskiniowców
najważniejsze przetrwanie
konsumujcie
to przeszłość
wpierdalajcie
drży na końcu języka
niewypowiedziane
Jarosław Baprawski, 22 listopada 2011
wzięłaś mnie za rękę
prowadząc po swoich piersiach
na każdym skrzyżowaniu
mam zielone
wyszeptałaś imię
inne niż moje
tir rozjechał mi głowę
niczego nie poczułem
teraz przechodzę na czerwonym
z piskiem hamulców
rozdarte chałapy
ślepaku
życie ci niemiłe
Jarosław Baprawski, 10 grudnia 2011
pół litra żołądkowej
nie słyszy
pieprzy przez telefon
z jakąś posraną koleżanką
o jakimś zapyziałym facecie
jego badaniu na prostatę
lub woreczku żółciowym
swojej mamusi
telefoniczny orgazm
stoisz
słuchasz szczytowania
za tobą zgraja
niedorobionych obywateli
depcze po piętach
wszyscy manifestują życzliwość
obijając koszami
próbują siły
podchody
rekonesans
tak naprawdę
to już widzisz siebie
z kijem od bejsbola
złamanym na łbie
sprzedawczyni
gołymi rękami
wyrywasz facetowi prostatę
mamuśce woreczek
jelita i kamienie
zakładasz na szyję
zapinasz na stojaka
jej posraną koleżankę
odbezpieczasz granat
rzucasz za siebie
lub nawet
cofnąć się kurwa
mam bombę
widząć ich na glebie
radośnie wracasz do kolejki
zdobyłeś trochę przestrzeni
rozładowałeś nerwy
cierpliwie czekasz
na swoją kolej
pół litra żołądkowej
uśmiechasz się
oni do ciebie
ależ proszę
przepraszam
za znakami pokoju
tablica
Minen
w wyobraźni karabiny maszynowe
trup ścieli się gęsto
rzeź niewiniątek
zgrzyt zębów
gwałty
morderstwa
tylko kiedy
i komu odbije
jak przed sklepem
Jarosław Baprawski, 20 lutego 2012
nie mi równać się z cezarami
ani nawet mojej matki mężem
gdzie chciałem tam ruszyłem
nagi bez zbroi
bez armii
bez miecza
miałem tylko jedną dziwkę
z grójca i ewa jej było na imię
i to wszystko wystarczyło
bym legł w piachach poezji
ja pierdolę
nawet los nie dał mi tarczy
jak więc mogę szturmować jerozolimę
Jarosław Baprawski, 25 listopada 2011
krągłymi ruchami języka
delikatnie natarłem
sterczące sutki
parzyły usta
zaciśnięty między biodrami
nasłuchiwałem klekotu bocianów
wsysany łonem
chwytałem brzytwy
spinając pośladki
jedną liną
lecimy na bungee
o ja pierdolę
z całym łóżkiem
sypialnią
piętrami
do nieba
Jarosław Baprawski, 23 listopada 2011
z miejskich pól południa
krokiem niewolnika
wracam do chaty
biczowany uliczną reklamą
nucę work songi
krok dalej pół naga diva
zachęca żony przebrane za panny
do kupna wibratorów
strefa lasów sromotnikowych płonie
strażackie sikawki wymiękły
podwiązane nasieniowody
ograniczonych możliwości
pokornie zakraplać
czy wyskoczyć oknem
zestresowany
sam już nie wiem co robić
z witryny kiosku
goła mucha
roztrzelała z CKMu
pół chodnika męskich twarzy
przetrwali jedynie członkowie
ruchu oporu
i ja
osiedlowy redaktor
piwnicznej gazetki ściennej
druga połowa żeńskich pasztetów
bez atrybutów kobiecości w ofercie
wzięła ją na bagnety zazdrosnych oczu
w domu podkręcą machinę kłamstwa
lawiną żądań i terrorem
wymuszą odpowiedz
-kochanie jak ci się podobam
-piękna jesteś
poniesie echo
w eter pustej głowy
bez mrugnięcia okiem
z grymasem uśmiechu na twarzy
zawyje dusza nocą listopadową
rewolucyjnym nastrojem
spontanicznym odruchem
zawracam na pięcie
kupuję loda z dodzią
ciężki karabin maszynowy
pół litra i cztery piwa
teraz zastrzelę żonę
i teściową
jedną gazetą
z pełnym wzwodem pierdolnę flachę
a cztery piwa spokojnie odwrócą role
ziemniaki obrane
to ruszyć dupy
i wynieść śmieci
bastylia zdobyta
jaja dudnią jak dzwony
republika
czy reżim kadafiego
wybierać
Jarosław Baprawski, 24 listopada 2011
zmrok zaciaga leniwie
mgliste firany
słońca zachody
zawisły nad stodołą
w malinowej herbacie
domieszką spirytusu
rozcięczam czerwone krwinki
żylastych odłogów
skrzypi podłoga
pod ciężarem czasów
ze srebrnych włosów
resztką młodości
kurzy z czupryny
rozgrzebuję popioły
wypalonych kartoflisk
ojciec miał zawsze
sól w kieszeni
i koszulę pełną dymu
na pieczonych ziemniakach
parzymy usta
w siwych smugach
połyskują fanarki źrenic
droga do domu
owiana dymem
z końskiego grzbietu
słucham opowieści
o zsiadłym mleku
z glinianej dzieży
ojciec przeciera oczy
między jednym
a drugim ogniskiem
nie ma dymu
teraz rozumiem
skąd te łzy
tato
Jarosław Baprawski, 23 listopada 2011
głowa mi pęka w tym nienormalnym domu
pakować się zdziry i won mi z chałupy
skończyło się wracam do życia
koniec
heniek pierdolnięty jesteś daj pospać
wczoraj tak kryśkę gniotłeś po nocy
zmęczona jestem niewyspana rozbita
a ty się rzucasz z samego rana
niedochlany jesteś czy źle ci dała
sylwia ty się odwal od mojej szparki
no nie baby nie wytrzymam wypierdalać
wiersz chcę napisać
na dziś
na odnowę
jak mam się skupić
butelka pusta
usta suche
coś gadacie
kto was zrozumie
jak wy same
takie głupie
heniek a o czym ten wiersz napiszesz
o was bezmyślne rury
a o mnie napiszesz że ładna jestem
ładna jesteś ale głowę masz do dupy
a w wierszu chodzi
by miał duszę
delikatnośc i piękno
a wy takie jesteście puste
bez ambicji
tak mi wstyd za was
no i gdzie goła mi tu idziesz
nie widzisz że piszę
heniu
heniu
jutro napiszesz
rzucisz picie
może nawet wygrasz w totka
lub znajdziesz pracę
wszystko się zmieni
kupisz dziś flaszkę
heniek
ty to zawsze popadasz w przygnębienie
gdy w twoich oczach te marzenia
chodz do pokoju
dam ci za darmo
tylko już przestań
no nie płacz
heniu
heniuśku
heniuńku
ty marzycielu
poeto
Jarosław Baprawski, 22 listopada 2011
w krzyku tłumu
światło rozpala czaszkę
zawisłeś bezimienny
postronny z pozoru
poszybujesz
za jedynym głosem
który widziałeś
przed złamaniem kolan
z piętnem
startym w obietnicy
czy to ty
a może ten drugi
kruczoczarny element
bez oka
stał prawdą
obok światła
dwa wymiary zła
na tle jednego dobra
i na odwrót
ciągła równowaga tła
to jak gra
w trzy karty
stawką życie
rozdaje szuler
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
....wiesiek
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis