10 stycznia 2012
Syn blacharza
założyłem na siebie zgrzebny wór
przewiązałem powrozem konopnym
i wszedłem na przedmieścia miasta
tłumy przywitały mnie entuzjazmem
graniczącym z euforyczną obojętnością
pod pierwszym sklepem wybrałem dwunastu
najbardziej obdartych i wynędzniałych nędzników
pomijając zbędne savoir virve przeszliśmy do bruderszaftu
do wieczora byli już moi
unurzałem ich ze trzy razy
w pobliskiej rynsztokowej kałuży
nadając każdemu ludzki przydomek
dalszy ciąg potoczył się z górki
zaintonowaliśmy rezerwę
maszerując w wiersze
gdy deklamowałem redutę
płakali jak sierotki
zabrakło naboi
ordon padł
potem
mi skończyła się flota
więc zdjąłem worek
i ruszyłem z kartą
na pustynię
a oni za mną szeptali
czyż to nie jest ten poeta
15 grudnia 2025
wiesiek
15 grudnia 2025
Jaga
14 grudnia 2025
sam53
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko
13 grudnia 2025
sam53
13 grudnia 2025
Yaro
13 grudnia 2025
wiesiek
13 grudnia 2025
Yaro