sisey | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (49) Kolekcje Forum (1) Poezja (118) Proza (3) Fotografia (6) Grafika (29) Wideo wiersz (4) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (12) |
sisey, 12 kwietnia 2012
siedzę kamieniem pilnuję ziemniaków
jest ogień woda sól - żadna filozofia
mógłbym też oczka kleić żyrafom do snu
układać tygrysa jak w przedwojennym cyrku
gdzie treser zaglądał w paszczę
a za kotarą clowni tak na wszelki słuczaj
bardzo spokojnie odpalali papierosa
za papierosem
za papierosem
od chwili wrzenia wytrzymać jeszcze kwadrans
wyjadam więc palcem żurek z torebki
warczy crescendo garnirowany werbel
gawrony rozdziawiają mnie w przednówek
a ten szczupły w typie dobrodzieja księdza
syka bym odstawił ego
znacząco puka zegarek
zastawa z trzech różnych kompletów
nie gorsza niż ruskie pierogi
w hinduskim bistro tuż obok
już tylko dla żartu chciałbym
byśmy poszli na bigos do turka
na kawę do spalarni odpadów
albo w ogóle ruszyli z miejsca
sisey, 6 kwietnia 2012
pogoda
moment
ostatni lub jeden z ostatnich
pisany na trzy lata przed śmiercią
niestety
tego wiersza, o który mi chodzi
nie skopiowałem
sisey, 28 marca 2012
moja matka tobie odmówiła moja matka mnie odmówiła
czasem tak robią: różaniec lub wprost – ramienia:
jeszcze mam dość siły
poważniejsza od koszul dejaniry – żyję w nich nie będę
się rozwodzić będę się rozwodzić
święty antoni
znajdź C D E F będę wygrywać obiecuję będę wygrywać
obrączkę oddam ci do lombardu i wyjdę, i powiem pojedźmy jeszcze dalej
---------
/konieczne wyjaśnienie: tekst jest jednym z tych, które napisali razem issa i sisey, Agnieszka i Marek. Nie potrafię powiedzieć, które słowo jest czyje/
sisey, 21 marca 2012
Pacyfik tratwa cholernie dużo rekinów
ta w kapoku ma na imię i zespół Tourette'a
staramy się być pomocni towarzyscy
w banalnych rozmowach o życiu
po tygodniu ustalamy że kurwa Brecht
herbata z dusiołka a reszta z Lechonia
wiersze są do dupy jak i cała kultura
ogólnie szczał pies na każdą nową falę
pozabijamy się bez kłótni o ile uda się
ustalić grafik dla następców
całym zdaniem to: abakus i kropka
nic aż do zet - sklepione mięso
za zębami próbuję dosięgnąć
czegokolwiek choćby i tego
na czym stoję
sisey, 19 marca 2012
jak stadko wróbli w wylocie podwórka
otwarte usta błyszczące oczy
ten najsilniejszy – pójdzie pierwszy
po śmierć nie dzisiaj mocuje się
z żeliwną pompą nabytkiem gminy
a woda pryska na rozgrzany bruk
dzieciaki fotograf nie na nie patrzył
urzekł go widok ruchliwej ulicy
kobiety w sukniach do kostek boso
ospały koń pod smugą bata
mężczyzna w słomkowym kapeluszu
i słońce na szybie bielonej kamienicy
skąd wszyscy znikną
jakoś tak we wrześniu
jest o czym mówić full w kolorze
bliźniaczy kadr ktoś stanął cyknął
megapiksele dekoracji
pusto
pompa cierpliwie pozująca
w drżącym z upału lipcu
bez śladu echa
eklektycznie
sisey, 17 marca 2012
obcięte włosy w hołdzie owadom
choć przecież Samson nie tak mocny
i bardziej z plotek niż licznych
stad owiec
potem się spływa w wikliny
pod drzwi najbliższego dworca PKS
unosząc obraz pewnej zimowej nocy
gdy stałeś w cieniu
a na wylocie lampy
sisey, 9 marca 2012
Dałem anons w lokalnej gazecie
młody, czuły odda serce kobiecie
oczywiście dołożyłem dwa zdjęcia
nie dzwoniły, nie wyglądam na księcia
Tydzień później noc lipcowa, parna
jej piersi, a nad nami jedyna latarnia
jak sztubak szeptałem czułe zaklęcia
rzekła - płać, nie wyglądasz na księcia
Z samobójczą misją po mieście pijanym
w setkach knajp prostowałem ściany
na barmanie spróbowałem zaklęcia
rzucił - płać, nie wyglądasz na księcia
Resztką sił już do siebie wracałem
gdy gazrurkę po drodze spotkałem
i padając w czyjeś szorstkie objęcia
usłyszałem - popatrz Maniek...
a wyglądał na księcia
/z archiwum/
sisey, 9 marca 2012
bohatery po herbatce z dusiołka
chromowanych jenzyków dziedzice
niedomyte wnuki sokratesów
autobusem człowieki jednak w miasto
jadom nie obce greków w nas bezmiary
i nic że Odys wygubi nas po przystankach
nic gdy pachnie słodko ziemią chropawą
my będziemy
nawet jeśli z każdym krokiem mniej
cerberów w nas a więcej spooksów
czas jakiś
nim
w popiół
bez strachu czy żalu
sisey, 2 marca 2012
słyszeliśmy o miejscach skąd wciąż brak
pocztówek we wspólnej mowie
takie far far away
się tęskni
do lasów deszczowych pełnych storczyków
tygrysy zapewnia lektor na wymarciu
wędrówki lemingów szympansie mięso
popatrz tuptusiu jaka zabójcza
czarna mamba
pirania
pożera termita w sekundę i pada
łupem słonia w niezrozumiały sposób
zrobionego w kadzidełko
cool 3DHD theater surround
za murem z tabletek układamy
plany podróży przed zaśnięciem
rankiem nordic walking do kiosku
po extra light i pay per wiev
nice event czytaj
oczy w sufit
sisey, 29 lutego 2012
zdarzył się w mieście zachód słońca
akurat rzeźnik własną ręką
karkówki odciął na niedzielę
smutnej klientce w cud czółenkach
i grał ten zachód w ostrzu noża
a najpiękniejszy był szczególnie
w witrynie Roman - fryzjer męski
kiedy studiował nowe trendy
srebrnym nożykiem rozcinając
list o zapachu tuberozy
igrał ten zachód z ostrzem noża
latarnie w rynku stały słupka
w hołdzie czerwieni co tak lekko
ulicą razem z chłopcem z głogów
przez zęby hotel california
taki był właśnie zachód słońca
siedem tysięcy circa about
sisey, 25 lutego 2012
w powietrzu wisi ochrypła aria
na jasny saksofon na Ursa Minor
szczęśliwie pies pięć pięter niżej
dba o realia - to bardzo krótki byłby lot
Jordan u wejścia do blaszaka
mężczyzna w salsie z chlebem przy piersi
bezpański rower cienista brama
gdzie się od zawsze podciąga guziki
pod szyldem babę namalował
ostatni pratłukący mamuta
a dalej skwerek wycięty w pień
może z rozpędu także lampy
pomnik nagminnych niedoczekań
co większe szyldy skaczą jak pchły
szukając pulsu Cmentarną Judyma
Wymarszu Bóg Wie Jakich Strzelców
samotne matki ciągną wózki na bitwę
pod ostatnią huśtawką gdzie ósme cudo
wali wiaderkiem przyszłego twórcę
drżenia z burleski
w małym miasteczku prościej o krawędź
stoję szczęśliwy
tu nie dopadnie mnie awangarda
troskliwej społeczności
sisey, 23 lutego 2012
francuska nowa fala
gładką skórą oddycham
z ulgą że fikcja w salonie
potem
poemat nie rosół pichcę
kantata na dwa skrzydełka
gdzie kształt przecieka w Tischnera na kuchennym stole
marchewkę w całości szalotkę po północy
zrozumieć przestrzeń nadziei
liść laurowy ziele angielskie
jestem gotów
wybaczyć wódce śpiewy na schodach
stworzyć podmiot liryczny z żeberka adama
najlepsze dialogi wychodzą mi z widelcem
sisey, 22 lutego 2012
z ciemności lampka garbaty lunatyk
spogląda krzywo na krzesło bez pary
na spodnie w fandango trzewiki już w drzwiach
gdzie nic tylko zebrać w pysk
niestety nie ma kto bić
ni z serca ni z obowiązku
za diabła nikt nie dobija się u wyjścia
lazło po dywanie coś przezroczystego zabiłem
sisey, 9 lutego 2012
pod ścianą od zawietrznej
zapałka za zapałką -
nigdy nie byłem mocny
żadnego na umrzyka skrzyni
wtorek. z dala od jakiejkolwiek wody
poprawiam bardzo bosmański
nowiutki czarny golf
w niebo
wiśnia z rumem
przez chwilę myślałem o zmarzniętych palcach
przez chwilę ja
sisey, 8 lutego 2012
świeci się lampka
facet w telewizji umiera na raka
gdzie ja jestem za ścianą się śmieją
człowiek obok zwinięty chrapie
podglądam świat przez moją dziurkę od klucza.
wszyscy są martwi jak w porządnym wierszu
a całość
ale naprawdę całość powinna się kończyć tak
powinna się kończyć
sisey, 6 lutego 2012
Mustafa chciałby ze mną w profilu sziszę...
deklaruje się: marokański poeta
a mnie jest głupio bez MSZ-u
(reprezentantem... sisey?)
palę nerwowo obmyślam słownik
z całej kultury
Coca-Cola i Kchalasznikow
być może to jest
dowód na Jego istnienie
sisey, 4 lutego 2012
narrator powinien chłodno
wyjaśnić: kubek zimnej herbaty
obojętnie: ona wyszła
informować: klucz na stole
spokojnie: w pudełku my -
sześćdziesiąt dziewięć saszetek
cała reszta to głodne kawałki
napisy końcowe
sisey, 2 lutego 2012
Ja z moim intelektem robaka
kulturą
która pozwala uśmiercać
przedwcześnie lub żyć w nieskończoność
uzależniony w sieci
gdzie wszystkie moje nie wiem
mówią: ej no gościu to jest tak i tak
nie mogę ci napisać
o nitrowaniu gliceryny
gdzie kupisz nawozy azotowe
jak wykorzystać budzik
Ośmielam się dziwić
że może to powstrzymać
wojowników szaleńców nawiedzonych krzyżowców
partyzantów mafię cyników literatów arabów sekciarzy
zielonych lewaków prawicę nazistów żydów indian mnie
kiedy wystarczy zamówić
pięćset sześćdziesiąt tysięcy
chińskich maczet
Nie pamiętam w którym momencie oddaliśmy władzę kretynom.
sisey, 31 stycznia 2012
kiedy kobiety tyją cierpliwie
pamięć odstaje na zakrętach
i za kościółkiem krzyże częściej
my budujemy statki
a rzeczy nagłe w suchych trawach
włosy bieleją płótna dzieci
przepija się nie mlekiem
my wciąż o statkach
starczy niedosłuch pełną jesień
o miejsce pyta jak o casus belli
jeszcze nie pora szepczą piaski
smukleją nasze statki
najstarsi mówią coś o zimie
niepewni pustkę tkają w gestach
młodziaki na nas patrzą wilkiem
całą nadzieją statki
sisey, 27 stycznia 2012
to łatwe:
kamienne schody
od ogrodu żeliwna poręcz
pnie się panterą w dzikie czeremchy
Jeszcze antracyt na siedmiu kruczych
strażników perspektywy Alicja znika właśnie
na dobre Koźlogłowy wygrywa lenistwo popołudnia
a niebem przeciągają śmigłe herbaciane klipry
i nikt się nie dziwi długim ściegom lawendy
mężczyźnie w chudej marynarce
który chlebem wabi
sobolowe pędzle
nie dość wytrawne palce więc powiedzmy że to
Grasse zbiór wieczorny początek lipca
i bardzo męskie pośladki
sisey, 26 stycznia 2012
a kto to to co to to tak jak
ptak spod żeber w głos
drze się że dość że już dość
a ja bym zarósł topoli grzędą
liściastą chmurą byleby wiatr
i w niebo w niebo ucząc się
spadać w lekkie zakręty
i trwałbym przez deszcze nerwowe
słuchał na rozkurz przeznaczonych
ostatnich wilków lisów szczutych
aż przyszlibyście z siekierami
po swoje krzyże trumny swoje
puste miejsca w pasie drogi
już tylko liście w stos
pogrzebowy wróżebny dym
ostatnią gałąź dziad
zgarnie i pójdę
ze śpiewem pójdę z nim
sisey, 25 stycznia 2012
W '68 wynaleźliśmy rocka i wolną miłość.
Niektórzy zażywali Sartre'a. W doniczkach
rósł cannabis i pensje tych z zarządów
mieściły się jeszcze w świńskich portfelach.
Niestety Hendrix nie okazał się Gruzinem,
a Janis Joplin nieśmiertelną. Po czterdziestu
latach wciąż nie wiemy jak mają się do tego włosy.
Fakt, że nie wzięto pod uwagę żadnego Galilejczyka.
Średnia życia Cobeinów, to jakieś jeden w skali
Winehouse. Nikt jednak nie wie jak się urodzić
kolejnym jeźdźcem burzy. Pewnie dlatego
chłopcy od promocji śnią o ACTA. Pewnie dlatego
mają pełne ręce biberów.
Śnieg skrzypi pod szpitalem wariatów i może stąd
nie ufam kolesiom obwieszonym goldem gdy zawodzą
o swoich dramatycznych losach. Chciałbym
jedynie tak przystawiać palce do wierszy, jak Gieseking
w dwudziestym d-moll dotyka Mozarta. To już jednak
zupełnie inna historia.
Więc jak, tniemy krótko?
/autor wie, jak nieczytelny bedzie to tekst za lat kilka/
sisey, 20 stycznia 2012
Chyba o śmierci, tato.
Śmierci, powiadasz, synu?
No tak, tylko popatrz,
mają trzy wózki, pełne.
Raczej wojenny, patelnie dwie widać.
A co patelnia ma do wojny?
Bierzesz, synu, zupełnie od rzeczy,
myśmy na przykład krzesło...
A u nich mebli żadnych,
za to mrożonki i wody ile!
I patrz, jaki piękny schab,
aż im ten kombiak przysiadł.
Na pewno Armageddon.
Przełącz.
sisey, 18 stycznia 2012
Czwartek
Za drzwiami Tokio
Pod oknem rzężą ceny ropy
Byle do Piątku: grill
u znajomych, multikino
Doxa - wie pan - zagajam
w ujęciu platońskim. Smakuje mnie
Marsjanin; wędrowniczek
w szklankach. Mało wymyślne pozy
Boże telekomunikacji tylko Ty wiesz
jak bardzo tęsknię za Clarkiem Kentem
A w poniedziałek hossa na giełdzie
Moja Australia szykuje się do wojny
na ptaki dodo i poezję prowansalską
Znów modlę się do piątku
Tym razem ma być ryż z octem
i pewien gość całkiem podobny
do tego żyda Allena
najtrwalsze we mnie jest przemijanie
najtrwalsza we mnie nieobecność
najtrwalsze wszystko to czego nie zrobię
najtrwalsze podglądanie katedr
dixi
sisey, 16 stycznia 2012
jazz kobiety dorastanie i komunizm
warstwy płowieją i dotykam już jedynie rzeczy
gdybyś tak o tym mieście we mnie chciał coś wiedzieć
to do mdłości patriotyzm c a ł y n a r ó d...
gruz pod niebo ojciec z taczką
być może wtedy zasypano piękno
pośród odprysków z andersena głaszczę tygrysa
prawie jak lord w prywatnym loftcie
dziesięć tysięcy pięter niżej już tylko ja
i credo sprayem w kolorze wypierdalać
ale
mogę na pamięć ci zostawić
słowiki w maju z agrykoli
łęgi nad wisłą
i to szczęście gdy udało się odstać
parówki na ścianie wschodniej
jakiś milion lat temu
nie więcej
/dla ezo*** i Roberta L. za których przyczyną.../
sisey, 10 stycznia 2012
stanie się kiedyś
obojętne na udział nasz
cyganerię kobiety talenty
późny wiek może uniesie brew
zdumiony kto śmiał
w tych mrocznych czasach
z papierowej fotografii się
nad Prut Świder Bug
wie gdzie wycieczka zakładowa
a rydwan marki Jelcz
nie bywa przecież punktem zwrotnym
nawet gdy anioł przy kości
woła z kocyka: chodź
posmaruję ci plecy syneczku
/Drogi Arturze. Byłbym ohydny, nie odpowiadając, wszak za tydzień w Paryżu Pan był./
sisey, 5 stycznia 2012
zimowy krajobraz jak kac poświąteczny
po twarzach rozprysnął się z brudnej kałuży
w przegrzanym wagonie na sąd ostateczny
patrzymy z pode łba a podróż się dłuży
za lasem za rzeką za kolejnym lasem
jest miejska pozłota i praca na pewno
z rozkładu wynika że jest dosyć czasu
by cicho zanucić na melodię rzewną
nagrzani gorzałą półsenni wieśniacy
o rękach jak cęgi nienawykłe książek
z mozołem czytamy: wagon drugiej klasy
nie wysiadać w biegu zachować rozsądek
zachować rozsądek zachować rozsądek
zachować rozsądek zachować rozsądek
zachować rozsądek zachować rozsądek
zachować...
sisey, 3 stycznia 2012
to forsa wyłącznie
liczy się. przez okrągłą dobę
podkładam ogień
niewymuszenie
topnieją meble zasłony wiersze
prócz tego nic się nie zmienia
krzyczę
na ten poemat bez metafor
na czworakach. sam nie wierzę
że to jedynie problemy z kręgosłupem
surowe mięso. modlę się o żart
by kondukt sypnął ryżem
by oczy namalował mi Chagall
sisey, 29 grudnia 2011
sto złotych lirycznej drobnicy
zaledwie by opędzić szakochanki
fortepian dźwigam na piętro kamienicy
i żałość że bez niespodzianki
wstyd bo nogi jak z waty
w pół piętra zaciągam się próżnią ulicy
więc noga za nogą po kropli na raty
fortepian dźwigam na piętro kamienicy
zrozumcie jak trudno że bez niespodzianki
fortepian dźwigam po piętrach kamienicy
niby coś tam chlupocze na dnie mojej szklanki
ale brak ognia lodu brak tajemnicy
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
....wiesiek
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis