Sztelak Marcin, 3 września 2017
Nie jestem od zakończeń.
Te cholerne zamglenia spadają
z deszczem.
Tym z bezchmurnego nieba,
później bezbarwna tęcza.
Bez żadnych obietnic i właśnie
w tym momencie: Uwaga. Przerwa
na reklamę.
Bez sensu, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa
składamy się z cząstek. Małych,
coraz mniejszych.
Nic nie poradzisz: piekło, niebo
oraz inne kłamstwa na śmiertelność.
Poza tym są jeszcze bolesne
nienazwania.
Lecz to całkiem inne piękno,
bo w zasadzie:
nie jestem od zakończeń.
Sztelak Marcin, 2 września 2017
Taka cholerna cisza na łączach
aż szyby drżą w wybitych oknach.
I hula wiatr w nigdy niedoczytanych
książkach.
Ze szczególnym uwzględnieniem pozorów,
bo przecież niepoczytalność
oraz inne powołania.
Jednak nic nie dał ciąg modlitw,
błogosławieństwa nie trafiły
w sedno.
Dlatego zbieram przeciągi w dziurawym
wiadrze, ewentulnie tylko półpełnym.
Przecież jako urodzony pesymista
wierzę:
wrócisz, na nieszczęście.
Obopólne.
Sztelak Marcin, 30 sierpnia 2017
Nie podzielam swoich poglądów,
nawet prywatnie.
Wręczam ci bukiet kwiatów z papieru
rozmokłego w czasie potopu.
Lub innego przewlekłego deszczu.
Jednak szkoda – zabrakło miejsca w łódce,
przeto dryfuję na pustej butelce,
nie mogąc wysłać listu, zresztą adres zaginął
po drodze na najwyższą górę.
W szeroko pojętej okolicy
naszych rozstań i powrotów w przestrzeń,
nieodmiennie zamkniętą.
Granicami wszechświata – ewentualnie obciążeń
dziedzicznych. Mimo wszystko chciałbym
wylądować w raju, choćby na dupie.
Sam nie rozumiem, ale dla ciebie
wszystko, szczególnie to, co nie chce
przejść przez ucho igielne.
Sztelak Marcin, 29 sierpnia 2017
Data przydatności do spożycia
wybita pod paznokciem zaświadcza
o niezdrowych zmysłach.
Szczegôlnie gdy pląsamy po łące
bezczeszcząc wszystkie uspokojenia,
które spadły błogosławieństwem.
Na obolałe głowy i zbyt szerokie
horyzonty.
Do ogarnięcia przez zamknięte okna.
Przydymione przed ostatnim zaćmieniem,
którego nie zauważyliśmy zbyt zajęci
bezustannym cofaniem czasu.
Co na dłuższą metę niekoniecznie się udało,
ale na szczęście zostały kalendarze
wyzute z dat.
Skrzętnie gromadzone na całopalną ofiarę
dla bóstw przejścia na drugą stronę.
Oczywiście tęczy.
Szczególnie czarno - białej.
Sztelak Marcin, 28 sierpnia 2017
Pada, głupcy twierdzą, że to niebo
płacze.
To jest bełkot, rozprzestrzeniany
w rozedrganych kałużach.
Aż echo miękko osiada na kiepsko
wyprawionej skórze.
Dziurawych butów od szalonych handlarzy
łapczywie zlizujących ostatnie krople.
W nieustającej nadzei orgazmów.
Wielokrotnych.
Później tęcza omamia obietnicą
drugiej strony, gdzie spragnione
dłonie odnajdą pierwszy dotyk.
W którym utoną wszystkie inne,
przeszłe, przyszłe, ostatnie.
Oraz nienazwane, znad krawędzi
snu i dogasającego czasu.
Głupcy, niebo jest jak zawsze
obojętne. Jak przystało na wieczność.
Sztelak Marcin, 27 sierpnia 2017
Nasze drobne skurwysyństwa
podobno się nie sumują.
Wpisany w okrąg bełkoczę
co ślina przyniesie
wraz z północnym wiatrem.
Z drugiej strony róża zdechła,
nie podlewana, nawet deszczem.
Mały Książe targnął się nieskutecznie,
Pijak wciąż zapomina.
O toaście.
Powoli przestaję wierzyć w inne planety
leżąc płasko, z nosem w ziemi
węszę.
Inni przedstawiciele zwierzyny łownej
wymownie pukają.
W niemalowane.
Co prawda już nie kultywujemy przesądów,
tylko nikomu nie żal
ogarka.
Obecnie próbuję wpisać się w trójkąt,
trójcę lub trójprzymierze.
Jako kąt czwarty, niedoceniany
w geometri.
Albo innej nauce, także zupełnie niepotrzebnej.
Sztelak Marcin, 24 sierpnia 2017
Z braku lepszych porównać klnę
na czym świat stoi.
Bo tak naprawdę nie jestem pewien
jego okrągłości.
Nigdy nie spadłem na głowę w kosmos,
na drogę mleczną. Nawet zamrożoną
jak lody kręcone w czasach biblijnych.
Ale to dywagacje pozbawione celu
skoro ostatni kaktus zakwitł
na brudnym piachu, do tego kompletnie
pozbawiony kropli mocniejszego.
Deszczu.
Sztelak Marcin, 23 sierpnia 2017
Upchany w ciasnej klatce oblizuję
pręty. Smaczne.
Tylko język drętwieje, więc nie warto
wzywać pomocy.
Zresztą niebiosa mają problem
ze słuchem. Od kiedy eden
zamknięto na głucho.
Tymczasem przeklęte ptaki
wciąż są wolne i obelżywie
jazgoczą gdy wybucha słońce.
Żółty karzeł bezczelnie rozmywa
nocne ekstazy. I już żadnej myśli
do końca.
Dnia lub drogi mlecznej.
Sztelak Marcin, 22 sierpnia 2017
Ziemia wzbiera, brzemienna
od wód niezauważonego potopu.
Spłynął po plecach rozmodlonego
tłumu zelotów.
Arka utknęła pomiędzy schodami
łączącymi wszystkie kręgi.
Belki trzeszczą, napięte podskórnie,
aż do krwioobiegu żywicy.
Tymczasem tłuszcza poszukuje proroków,
na palcach zliczając domniemane grzechy.
Od miarowego kroku drży stroma ścieżka
cnoty, wybrukowana należycie.
I wszystko na miejscu, nie licząc
wciąż wibrującego w powietrzu śmiechu.
Szaleńca. Albo Mesjasza.
Bez różnicy, Golgota cierpliwie czeka.
Sztelak Marcin, 21 sierpnia 2017
Po tej stronie spirali
nurkujemy w formalinie,
na łeb, na szyję.
Aż do skręcenia karku,
przodem do tyłu, może odwrotnie.
W każdym razie nice.
I żaden krawiec nie załata
rozpruć w strukturze
najpiękniejszego ze światów.
Po drugiej stronie trzymamy
dystans
oraz zaciśnięte zęby.
W nieprawidłowym zgryzie
ścieramy.
Choćby skórę z pięty.
Czyli w najsłabszym punkcie
życia w płynie.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
20 września 2025
wiesiek
20 września 2025
Sztelak Marcin
20 września 2025
dobrosław77
20 września 2025
Belamonte/Senograsta
19 września 2025
jesienna70
19 września 2025
absynt
19 września 2025
wiesiek
19 września 2025
absynt
19 września 2025
ajw
19 września 2025
ajw