3 sierpnia 2016
Równoległość
Nie pozwalam wierszą dojrzeć,
rzucam je na pastwę słów.
Te spadają na chodniki umęczone
prawdopodobieństwem zdarzeń.
Rozkładam karty, wróżby bez znamion
optymizmu. Za oknem święci zbierają
aureole, pogięte po upadku.
Z wysokości.
W górę, w dół kursują sprzedawcy odpustów
i popcornu. Dziewczynki, powiedzmy z zapałkami,
tradycyjnie marzną. Ludzie znikają w perspektywie
na oścież otwartych bram.
Do piekieł, rajów, czyśćców – wszelkiej maści,
a u mnie ostatnia kropka powoli spływa
na ostatnią kartkę.
Zamykam lustra i gaszę cienie, te które płożą się za oparciem.
Później idę w zupełnie przeciwnym kierunku,
niedojrzały od urodzenia.
8 sierpnia 2025
violetta
8 sierpnia 2025
absynt
8 sierpnia 2025
absynt
8 sierpnia 2025
wiesiek
8 sierpnia 2025
Bezka
8 sierpnia 2025
ais
7 sierpnia 2025
sam53
7 sierpnia 2025
wiesiek
7 sierpnia 2025
Jaga
6 sierpnia 2025
absynt