3 sierpnia 2016
Równoległość
Nie pozwalam wierszą dojrzeć,
rzucam je na pastwę słów.
Te spadają na chodniki umęczone
prawdopodobieństwem zdarzeń.
Rozkładam karty, wróżby bez znamion
optymizmu. Za oknem święci zbierają
aureole, pogięte po upadku.
Z wysokości.
W górę, w dół kursują sprzedawcy odpustów
i popcornu. Dziewczynki, powiedzmy z zapałkami,
tradycyjnie marzną. Ludzie znikają w perspektywie
na oścież otwartych bram.
Do piekieł, rajów, czyśćców – wszelkiej maści,
a u mnie ostatnia kropka powoli spływa
na ostatnią kartkę.
Zamykam lustra i gaszę cienie, te które płożą się za oparciem.
Później idę w zupełnie przeciwnym kierunku,
niedojrzały od urodzenia.
10 marca 2025
marka
10 marca 2025
wiesiek
10 marca 2025
wiesiek
10 marca 2025
Bezka
10 marca 2025
Jaga
10 marca 2025
absynt
10 marca 2025
absynt
10 marca 2025
Eva T.
10 marca 2025
ajw
10 marca 2025
Jaga