Florian Konrad | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Książki (14) Poezja (511) Proza (226) Fotografia (279) Grafika (73) Wideo wiersz (5) Dziennik (9) |
Florian Konrad, 1 czerwca 2011
słyszę ją, jest półobecna. szepcze coś
do bladych obrazów, sucha, pełna pokory
w ramach zamknięty szelest, korniki i stęchlizna
ściany pamiętają poprzednie sezony, gorące farby
jej dni są pokryte popiołem, zagubione
na twarzach mają pożółkłe firanki
pod nimi matową krew, bezruch
mijają, puste i bezosobowe jak wiatr
gdyby je uwolnić-czas cofnąłby się
o dobrych kilkadziesiąt lat
znów miałaby imię i wyraźny cień
usłyszałoby się wybrzmiałą melodię
prawie-romantyczny utworek
nie wchodź, nie dotykaj
coś powstrzymuje dłoń
gdy kładę ją na zimnej zardzewiałej klamce
żałosna niewolnica, prawie pies
rasa musi wyginąć
Florian Konrad, 11 marca 2011
Pani Purtefictia, lub Druga Xsięga Bałwochwalcza
ściemnia się
noc- kieliszek z aksamitną nalewką
energia sprawiająca, że kwiaty i ślady więdną
idziesz za mną, przyspieszam, na szyi fioletowe znamię
nazywam cię po imieniu (wiara- nadzieja- przepaść)
pod obłym futerkiem kiełkują wulgarne kazania
nic się nie zmieniłaś. ten sam smak
w tobie nawet kreda pęka, każda wilgoć
rośnie pod innym rodzajem skóry
(wszystkie czarne z błyszczącym miąższem)
naucz mnie stygmatygrafii, tatuowania
zdartym gwoździem i drzazgą
wchodzę głębiej, zgadzasz się?
sapię, mimowolnie ocieram o brzegi
(siekierą przez monotonię aż do kręgosłupa)
klęczę na darmo
Florian Konrad, 2 kwietnia 2011
z cyklu Kwadratura Szyi
budzę się. twarz p- gaz, w ustach wije się labirynt
głowa rozmywa się. rwę mięśnie
pulsujące ciasto
dzień jest lepki, w obcej walucie
stypa, na której jem pleśniejące maliny
czarne święto, przekroczona data przydatności do zabicia
zmieniłem się w burzę chwastów
odbicie kwitnie w lustrze, parzy
przechyl
pod spodem nie ma sztuki, tylko gorączka
nie musisz nic mówić, wiem, jesteś tania, takich jak ty
mam dużo, wszystkie są z mięsa, tynku i styropianu
pozwól się zagryźć, widzisz?
przyniosłem tusz, drewnianą czcionkę
bukiet z ,,Ostatnim podżeganiem
do szkła"
Florian Konrad, 2 kwietnia 2011
krótkie spięcie ludzi-wagonów
kolejny wieczór w niedorzeczu rzeki, młode, białe
latarnie obserwują mnie, widzą coraz więcej
(zmrok, cholerny kapo podgląda przez lufę)
promienie słońca stykają się, biorą mnie na cel
wyżej!- salutuję rzęsami, unoszę się na wilgotnym
płótnie, płynę po znoszonych włosach
ci tam, młodzi, nielotni
wyrośli z opowieści o tępych brzytwach
idą mniej pokornie, zataczają się
będzie z nich cięższy chleb
w ustach czuję mydliny, powietrze- nalewkę
na życiu i spieczonych wiśniach
przełykam ślinę
,,módl się do szyn idioto"-szepczą moje niebieskie demony
-Bless me father, for I have sinned"
-odpowiadam największemu z nich
trzymając go za gardło
Florian Konrad, 6 kwietnia 2011
mówią na nich iron sparks, synowie obroży
przeciekają
przez metal, czują zimne kobiece ciało
(podpal oddech, kochanie) i
wiecznie milczący telefon
ich szwy oblepiają chrust, parzą w nozdrza widzów
przez dusze przebiega prąd zawsze ten sam, sztywny
grzechy zostają na dnie w gąbce i pogorzelisku
gardło nie sprawdza się jako bezpiecznik
nowa
pora roku rodzi białe ściany zatrzymany zegar
twarze w odwróconym lustrze
nie wytarte ślady krwi
i oderwane serca. drętwotę.
wracają do domów w postrzępionych płaszczach
strzepują resztki piasku z rękawów
kulą się, nieudolnie próbują naśladować to
aksamitne drżenie, którego tak się bali
jutro zapomną smak dymu
Florian Konrad, 11 kwietnia 2011
nażryj się tym wierszem
mask of sanity, plamy na świetle. pod nimi ty
pejzaż z martwą śliską naturą
stygnący szkielet w którym rośnie tekst
(poezja? prędzej list pożegnalny którego
adresatem jest znienawidzony szef)
dym, zmięte zasłony, bliżej nieokreślony zapach
znów prowadzisz moją rękę
pod schody, gdzie wilgoć i ciemno
gdzie duzi chłopcy puszczają latawce
układamy bezsensowne piosenki
o sztywnych zwrotkach i korzeniach zamiast refrenów
melodie- granice po przekroczeniu których
coś pęka nie może ożyć
nie wierz w ciało to tylko udawanie
nie ufaj zdradliwemu ciepłu
-wydrapuję ci na plecach tępym piórem
gdy odwracasz się by zasnąć na dobre
niedługo nastąpi era pcheł
i będziesz się iskał, panie kierowniku
śpiewał falsetem. do żywego
Florian Konrad, 12 kwietnia 2011
ciało zmienia się w wiklinową tacę
(zapłać a obejmę twój tors i wzwiedzione lusterko)
w ustach papier język o wysokim nominale i krzyk
gdy popycham cię 36,6 raz
zielona pościel pamięta czasy gdy wiła się czysta
a ty liczyłaś poronione krople płytkie eksplozje
ślady po pierwszym gardle
teraz musisz uważać każdy kęs jest -jawno
myśli są niedozwolone szybko się wypalają
szyby pachną papierosami i kolorowym akcentem
składasz powieki są zbyt gorące
,,spoceni głodni nie potrafią całować w usta"
-zapisujesz po wewnętrznej stronie
Florian Konrad, 13 kwietnia 2011
ognie, bengalizmy w przełyku
ona patrzy ukradkiem przez bramy, pasy, kaftany
nie, źle wymawiasz jej zapach
tego nie można pić na głos
masz nerwicę, gardłowe natręctwo, ciało stawia opór
poszło, teraz lepiej, wejdź pod łóżko
tutaj panują szwy
masz numer, zmięte niedopałki, sznyty
kiedyś nauczysz się dogaszać dni (będą jarzyć się
w szkle) ciąć gęstą herbatę
jesteś za młody, by zagryzać strach. paznokciami.
widzisz- zasnęła
cała w etykietach wina ,,in hoc signo vinces"
nie wiem, chyba jakieś zagraniczne
do dna te iskry, do dna.
zagryź. kiszonym.
Florian Konrad, 5 maja 2011
ten wiersz może dać Ci w mordę
w ostatnim lepkim śnie wypadły mi
wszystkie zęby została krew chrzęst odnóży
list pisany wyschłym artamentem
(dzieliłem się na dwadzieścia dziewięć słów-
wszystkie zbyt mokre pozbawione mięsa)
zawsze budzę się o północy nad ranem piję
żałoba po jasnych kwiatach nie pozwala mi uschnąć
powiesić się w szufladzie pod stosem banknotów
dokończyć sen
zakopuję słoik pełen nadpalonych strzykawek
resztek tamtego zimna liter i mgły
wiem że czujesz te wszystkie połamane sekundy
że jesteś mną ochłapem papieru
strzępkiem
ten wiersz mógłby Cię przytulić
ale ma Cię w dupie
Florian Konrad, 18 maja 2011
Winogryzarka, albo gąbczaste zwyrodnienie wiersza
mam na szyi bruzdę
pełną szklanych kropli, kartek z pamiętnika
nie pytaj od kiedy nie wiem chyba od dawna
znów rozchylam cię jesteś blada
wokół zapach duszny jałowy
przychodzą twoi bracia całują cię
składają jajeczka w ustach nozdrzach pępku
przemycają coś lepkiego chrzęst
tętnisz pod skórą powstają larwy
gorące o dobrze znanych mi twarzach
zmieniają się w wiersze- muchy
tysiące skrzydełek wiruje w powietrzu
mam na szyi bruzdę po twoim pierwszym dziecku
syn bezwstydnik
Florian Konrad, 12 grudnia 2017
denerwują mnie nierozbieralne długopisy
wkłady, w których nie widać poziomu tuszu
chcę kontrolować małe śmierci
być gapiem i zabójcą
świętując rozkochalia zamazujemy wszystko
leżące choćby milimetr za nami:
bękartie - wsie, w których nie można się pobrać
miejsca schadzek muz i złodziei
gdzie wszystko jest tak bardzo romantyczne
i tymczasowe
że aż pokrywa się kamieniami
(prowizorka - wyjątkowo dojrzały
styl architektoniczny)
i nie obchodzi nas, że
tylko tam rodzi się sztuka
demortyzm, jedyny kierunek warty uwagi
kreśl, nie przestawaj - kiedyś nie będzie nic
poza nami, rzeczywistość wchłonie się
albo pokryją ją strupy
i narysuję uśmiechniętą buźkę
szczeniacki emotikon
kto zdrapie?
Florian Konrad, 8 października 2017
na łące wyświetlają się kwiaty
gorące, szklane klosze. możesz dotknąć
to nie patrzy
wewnątrz prawie każdego - wyznanie miłosne
(trzeba mieć wyjątkowego pecha
by trafić na pusty los)
nie dostrzegamy, że lato
które zaczęło się przedwcześnie
to przecież klatka z błota
widzimy jak przez mgłę
w gabinecie nadzorcy wirują zacięte płyty
słowa niczym z taśmociągu: nie ma ucieczki
bo kto stworzy głębszą, bardziej wyraźną wolność?
czy da się tak mocno ścisnąć myśl, jasną jak kartka
by aż wytrącił się róż?
nic sobie nie robiąc z ostrzeżeń
próbujemy mówić i mówić
by od ciepła rozpłynęły się szczeble
warto
Florian Konrad, 3 stycznia 2016
schrzaniona instalacja, siedzę przy lampce
strużynka światła, brzęcząca jak mucha w sieci
poza nią- ciemno jak u Afropolaka w piwnicy
kocopolarze w radiu kolejny raz wyją Gaudete. bzdury!
Bóg, jeśli istnieje jest czarnoskórym gangsta raperem
bawi się szczerozłotym gnatem. atomowa ruletka
kto mu się narazi musi odbyć wycieczkę do Skorfulandii
jak dotąd ani jeden nie powrócił
z pięcioosobowej rodziny zostało nas dwóch
ujemny przyrost naturalny
postaw dom na kominie, a wysypie się koszyk robaków
rozkop sad, a znajdą się pudełka. kości psów
owinięte pazłotkiem. w każdej kryje się matka
babcia albo dziadek. wsłuchaj się, a będzie jasne
chałupa w której nawet piosenki kisną. nie znoszę
hip hopu, więc naraziłem się stwórcy
lufa wycelowana w oczy. kara śmierci
za rozszyfrowanie podskórnego alfabetu
kochanych, rodzinnych strzyg
wystarczy spojrzeć przez palce by odkryć
że mieszkam w trupiarni
a wszystkie drogi prowadzą wstecz
Florian Konrad, 7 czerwca 2016
odnoszę wrażenie że zamiera. wciśnięto wielkie RWD, Rew
i cofamy się. zapętlenie w rozwoju
burza w głębi. krzyczymy jak dzieci. zaciskamy
piąstki w leżaczko- bujaczkach marki bentley
albo wartburg. płacz, że mleko w butelce- niczym kumys
a kieszonkowe się przeterminowało
za Świerczewskiego czy Skłodowską nie można
kupić nawet loda na patyku
tak, jestem prawie pewien- dusi się. na obrazku
w naszej pierwszej czytance mechaniczne łobuzy
wznoszą toast sokiem pomarańczowym
mlekiem Kasztanki
(ogólnonarodowe trunki, na zdrowie!)
do jutra całkiem sczeźnie. dopiero wówczas
złożymy imię z kolorowych puzzelków
(bełkot- pierwszy rozdział Księgi Mądrości)
przekonasz się że to uczucie. bezradności i strachu
przerwana abstynencja
że to też postać. facet, ale tylko z gęby
(poniżej- wyrzeźbione brunatnej soli
nie radzę sprawdzać jak smakuje)
zwierzę żyjące na karłowatej planecie
niedługo odkryje się. zrzuci pióra
Florian Konrad, 15 kwietnia 2013
bez obaw
w pobliżu ich nie ma
nie dalej jak przedwczoraj jeden taki, wąsacz
łaził od wioski do wioski w czerwonych szmatach
podpierał się kijem
bredził, że iskry wiszą w powietrzu
na domy runą blaszane gałęzie
chłopi próbowali zatłuc widziadło. długo lizał rany
. naprzykrzał się dalej, poszły w ruch noże
marnie skończył, w kijankach
dobrze, takich tu nie trzeba
kiedyś w mieście widziałem całą hałastrę
błazeńscy i pozbawieni ludzkich rysów
gęby w lukrze, cekinach, zardzewiałe dzwonki
na szyjach. oczy miedziane, od ciągle
gapienia się w ogień
jeszcze ten rechot, aż ciarki przechodzą
jeden chciał mi powróżyć z żaru, kazałem odejść
przecież oni szczury, ropuchy i kto wie
jakie jeszcze paskudztwo źrą
gadają, że jak kobieta w ciąży będzie się
z kogoś naśmiewała
dziecko przyjdzie na świat z tym brzemieniem
grymasem. nim osiągnie wiek dojrzały-
zatańcuje się na śmierć, albo kipnie na febrę
nie wiem, czy to prawda
dobrze, zmieńmy już temat, bo obrzydzenie bierze
Florian Konrad, 3 maja 2016
zeszłotygodniowy sen: nurkuję w Morzu
Sarmackim. hiperwentylacja
za dużo tlenu!
mój nowy chłopak z głodu gryzie ścianę wiaty
ile tłuszczu można wycisnąć z blachy?- pyta
następny kadr, pamiątka z popołudniowej drzemki:
lekcja religii. każdy wyznawca jest obowiązany
namalować nowy rozdział Książki
swoimi słowami. najczęściej różem, zielenią
(czerń to najbardziej pastelowy z kolorów!)
Majster patrzy przez ogień
śmieje się z tworów farbiarzy
magia dla naiwnych: jeśli w noc poprzedzającą
urodziny, w samym sercu lasu
położysz buty podeszwami do góry
- w ziemi zacznie rosnąć homunkulus
ostrożnie! jeśli będą to trampki
- wyjdzie człowieczek przypominający Cobaina
czerwone szpilki- dwumetrowy Lenin
zerwał się wiatr. tak silny
że nie ma czym oddychać
siódmy dzień się wybudzam
na polanie ktoś zostawił sandały
Florian Konrad, 16 sierpnia 2016
pewnostki:
dziewczyna ze Znów, samopowtarzalna
z koszmaru w koszmar
w innych
dzieciaki stacjonarne, nieprzenośne
bez choćby najmniejszych kółek
potomstwo rozgotowane na parze
szare myszolstwa zaczytane w pamiętnikach
wielobarwnych ptaków
mikrzy marzyciele w wiecznej pogoni za jawą
(nie wiedzą, głupcy, że dla nich
to tyle co śmierć)
wreszcie: zła myśl:
jeśli znów będę prowadzić po pijaku
przejadę każdego policjanta
który będzie chciał mnie zatrzymać
(jeśli iść do więzienia- to w ostrogach
z podniesioną głową
nigdy rakiem)
tych osób, wizji jestem pewien
nie da rady się wyrzec
Florian Konrad, 21 sierpnia 2016
dziś był tu mężczyzna. hetero- nim
gorzki niczym zbyt szybkie opamiętanie się
zanim człek zdążył zażyć coś psychoaktywnego
wzniecić wojnę, ogieniek w drugim końcu pokoju
taki pan o głosie jak woda święcona
chcesz umyć stopy
nie spostrzegasz się kiedy zaczynasz tonąć
ciemno na dnie i do domu daleko
jutro przyjdzie panna. kompletnie pusta
cisza w niej. to jakby opiewać kamień, roślinę
pomijając milczeniem rzeczy najważniejsze
(koszula, serial, bilet miesięczny)
oboje wpełzną mi pod prześcieradło
owiną się sprężynami wersalki
cicho, teraz odpaliłem strzelankę
najsłynniejszy z rozbitych samolotów
jeszcze krąży pod sufitem
szumią pikselowe brzózki
niedługo wezmę na cel
rozszerzony real: z ekranu leje się kranówa
ściek LCD
w nas, obok, w patosie i martyrologii
toczącej mój każdy- a przynajmniej co drugi- sen
kryje się chęć ścięcia drzewa
oplucia pamiątkowej tabliczki
bywam jak ten mężczyzna, jego brzydka laska
ludzik z zaciśniętymi piąstkami
wygrażający z okna żołnierzom na defiladzie
Florian Konrad, 4 grudnia 2016
ogłoszenie w poczytnym brukowcu:
,,Kupię tomik Ukrzyżowanie pana Cogito
Tylko poważne oferty"
i numer telefonu. dzwonię
po drugiej stronie - zalękniony, biały głos
stwierdzam, że nie ma takiej ksiażki
ale za odpowiednią opłatą podejmę się napisania
dobijamy targu
na bzdurzeniu schodzi mi dzień
w zasadzie- krócej, godzina
siedemset osiemdziesiat stron
- w kopertę. i priorytetem
tydzień później telefonują z Ministerstwa Przesyłek
Niedoręczonych. maszynopis zaginął podczas
inwentaryzacji. ale mam się niczym nie przejmować
pół rządu pracuje nad otworzeniem treści
powołano nawet biegłych szamanów
starego wróżbitę
jest już pierwsza strofa
Florian Konrad, 3 grudnia 2016
cześć. to ja, ślepy wędrowiec
(od łóżka do stołu- dwieście lat świelnych
nie doleci się za życia)
wiesz, codziennie się przekonuję
że jesteś nosicielką Morza, wody uświęconej
czarodziejką z nieułożonej legendy
myślisz życzenie i proszę
-chwilę później dotknięty klątwą
zmieniam się w czarnego psa
tonę w gorących falach
ja- dziecko ze śmiesznego mitu
(został spisany na skórze nieoswajalnego zwierzęcia
leży półkę niżej niż Biblia)
co ja umiem? chodzić dookołą studni, przepraszać
(znane są przypadki rozszarpywania się
od wewnątrz- niektórzy ludzie tacy są
zwą ich astrologami lub mówi się
bardziej wprost: durnie)
patrzę tępo w niebo. świecące punkciki
układają się w kobiecy kształt
matka - nie matka? ty?
znów wieczór
muchołówka zamyka się. osa w środku
- ciągle mam ten sen
objaśnij
Florian Konrad, 23 grudnia 2015
szczerze? miałem durną nadzieję że będziesz inny
krew z kości, szaroperłowe włosy, wieczny buntownik
o ego cierpiącym na gigantyzm
harley nie przerobiony ze skutera
a tu- walizka średnio świeżych kartofli
pokurcz dmuchający w szklany wiatraczek
beznikotynowe papierosy z odpustu
(pierwsza paczka za darmo
oferta ważna do wyczerpania zapasów)
przezywają cię jakoś w szkole?
e, każdy -obok. po co przejmować się zatłuszczoną gębą
nawet już nie wiadomo kogo przedstawia
jakiś śródbywatel
pewnie to farbowaniec, nielegal zza Buga
(czarnorynkowa wartość- dwie kopiejki, pół funka kłaków, smar
by było czym zaklajstrować luki w metryce)
nie zaciągaj bo kiedyś się powiesisz na jęzorze
twardo, jak po sznurku:
brzy-do-ta-brzęk- roz-rzy- nać- grzech-po-grzeb
seplenie dozwolone, choć nie polecam
współczuć? jeszcze czego! szkło ci w oczy
żarówka- kwoka zbyt nisko, aż się upieczesz
matka wrzuci swoją połowę do konterenera PCK
Florian Konrad, 19 listopada 2015
niektóre słowa wyrastają późną nocą
z łodyg kwiatów ze spieczonych źródeł
przeciskają się pomiędzy suchymi wersami modlitw
smakują jak wargi dziewczynki która być może
uparła się żyć w domku dla lalek
psiej budzie
pulsują słowa- maligny słowa - herbaria
w których zgromadzono wszystkie rodzaje
gwiazd popiołów i pleśni
mają zbyt mało tlenu
znam ich krzywe nadpalone nazwy
rozumiem drżenie bunt
czasami pojawiają na twojej skórze
dotykam, zlizuję
dławię się nimi
po oderwaniu pierwszej sylaby
plastikowy dach runie
2010/ 2015
Florian Konrad, 18 listopada 2016
,,Naród
oprawiony był
w skórę"
Ewa Lipska ,,Egzamin"
dziś Dzień Solidarności z Sektami
wielkie rekolekcje
pochód, jak po sznurku. ludzie z amolem w żyłach
drepczą gęsiego. róże i rózgi liktorskie w zębach
(to uchroni przed mimowolnym uśmiechem)
pieśń się roznosi. drogą kropelkową
wersy powstają przez pączkowanie
na ilość, o czymkolwiek
byle z większą emfazą. półgębkiem
by inni nie zrozumieli
rzeźba patrzy z góry
nasz bóg z prefabrykatów, do samodzierlnego
montażu (skleisz nierówno - wyjdzie generał
w ciemnych okularach, albo z wąsami jak Stalin)
kręci kamienną głową
szmaty, kwiaty, ornaty
Florian Konrad, 7 września 2016
teraz będzie zabawne: jeden domorosły turpista
gapiąc się w szklankę, niczym sroka w gnat
próbował podejrzeć przyszłosć
nawiązać kontakt z robakami, które go.... no wiecie
nastepny zaś, w stanie kompletnej manii
słał listy w cztery strony kraju
z prośbą o właściwe zdiagnozowanie
o ROZSŁUCH jego wnętrza
cokolwiek to znaczy
chyba przepranie duszy. koniecznie- z wyżymaniem
trzeci, największy, chłop na schwał, o szerokich
barach i rudej brodzie- wymyślił dwóch poprzednich
spisał na kartce. zrobił samolocik
i fru- na prztestrzał, przez osiedla i powiaty
jeśli zobaczycie lecący świstek
z którego wydobywa się jęk albo chichot
wiedzcie- to oni
wrzesień 1976, zmywając makijaż
Florian Konrad, 24 listopada 2016
pole makówek. aż po floryzont
niebo zasnute chmurami powystrzałowymi
choć od lat nie było tu wojny
skłamałaś, że nie poznajesz tego miejsca
choć przecież to rodzinne miasto
mieszkałaś przy ulicy której nazwę
wolno pisać wyłącznie różowymi kredkami
dwie linie oznaczały dom
barłóg był łóżkiem, w szafie wisiały koszule
teraz wszystko zasnute folią
przygnębiające
można tu jedynie oszaleć, powiesić się
albo namalować obraz
Stańczyk na Kasztance
Autoportret z odciętą głową
- czy można komuś zadedykować wspomnienie?- pytasz
- chyba tak, w wyjątkowych przypadkach
- więc jesteś mną sprzed kilkunastu lat
idzie zima. drzesz zdjęcia i rękopisy
ja śpię z otwartymi oczami
w ciele co noc innego zwierzęcia
Florian Konrad, 26 listopada 2016
na czterech- w życiu! nie lubię się łasić
siedzę więc przy stole, wyprostowany w harmonijkę
córeczka państwa chciała pogłaskać
oparzyła dłoń o nimb
wyje czerwonym głosem
przeklęta niestabilność. odkąd dałem się uskrzydlić
raz jestem przyziemny, piszę podania
o przyjęcie do grona
to znowu- o wydalenie z paczki przyjaciół
latam wśród cirrostratusów
mój jest las, w którym się grzęźnie
próchnica w kościach, czas widmowy (przesunięto
metrykę o cztery - pięć lat, bym starzał się
równo z ludźmi)
według niektórych - to upadla
ale - co w zamian? książki?
wszystkie są mętne w piwnych oczach
opowiastki o łańcuchach z masła, złotej budzie
zdychaniu z nudów przed szkłem
nie pozostaje nic innego, niż- dochłeptać
i biegiem, w wieczne PONAD
zwiedzać kosmosy kryte słomą
gdzie żyjątka aż proszą się, by je pożreć
Florian Konrad, 20 grudnia 2015
Uciekam. Ciągle chwytam pomarszczonymi dłońmi księżyc wycięty z kartonu.
-Ewa Kosim ,,Zwoje"
od czasu do czasu trzeba stracić przytomność
diablik mieszka w kamiennym flakoniku. wypełza co noc
i-na przejażdżkę
bukiecik przezroczystych ziół, korzenie z cegieł i betonu
zalać wrzątkiem. trujące chwasty nadają się na nalewkę
można wznieść toast, kompletnie spalić żołądek
słońce chowa się między gąłęziami
przypomina stłuczony kieliszek
docieramy nad brzeg. w wodzie majaczy cień
mężczyzny z oderwaną szczęką. zamiast skrzydeł
na plecach wyrosły mu szklane bańki. nie oddycha
hop. dwóch- w opalizującą toń. głęboko, aż po kostki
czort o sinych pazurach trzyma mocno. nie mogę oderwać
mgła unosi się nad bagnem
kropelki osiadają na włosach
zasypiamy w żelaznej muszli
kilogramy piasku nad głowami
niedobrze mi
tfu
Florian Konrad, 5 września 2016
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
wtedy mówimy: niebo nie jest puste.
-Adam Ważyk ,,Poemat dla dorosłych"
plan: zaszczepić się przeciw pomorom
nabyć jako- taką odporność na szum
(wiecznie ma szary kolor. wiatr umiarkowany
przechodzący w porywisty)
i nie kończyć z grzebaniem w wyobraźni
więcej ruchu na świeżym powietrzu
(ale bez przesady- to grozi opalenizną!)
no, to mamy zbiorek pobożnawych życzeń
średnio ziszczalne zamierzenia
i spoko, luz. Lublina przecież nie wyrwę z korzeniami
nie przewrócę. ani nawet Włodawy
rzeka, co nazywa się jak stwórca
z błędem ortograficznym
będzie płynąć ciągle, bez różnicy
czy utopię się, czy wrzucę puszkę po mocnym
Florian Konrad, 1 grudnia 2016
patetyczny krzyk, pluję w megafon
zwiedza się zaułki Trójmiasta
(Gdańsk- Sopot- Inowrocław)
nie wiadomo czy już się urodziłem
na pewno wciąż trwa Bitwa pod D.
(okropna dziura na mapie)
gubię się- tu ręka zgięta w geście Kozakiewicza
tam guzik od koszuli, oczywiście czarnej
suwak z kapturem, strzęp zagryzmolonej serwetki
łap, jeśli potrafisz
składaj do kupy. widzisz? wciąż wychodzi kot
stuzłotówka sprzed dwóch denominacji
bójcie się! - wrzeszczę jak najęty
przyjdzie okrutnik i wyleje nam wrzątek do domów!
spokojnie, kochana. znam rytuał oczyszczający ze strachu
co prawda można od niego umrzeć
ale gra warta ogarka. zamknij oczy
to tylko ugryzienie, kropelka jadu
i ogarnia cię błogostan
na suficie zakwita pierwiosnek
Florian Konrad, 3 września 2015
skulić się w środku
twój akt pomiędzy mętnymi kwiatkami: białym i pomarańczowym
niżej- ślad po małym pejzażu. rósł pewien czas, oplatały go
liście bez żyłek. śmierć czyhała po lewej stronie
ktoś go rozpuścił, drugi, śmielszy pozbierał, co do kropli
z ramek sklecił łódkę, by odpłynąć w nieznane
ciągle w drodze, krajobraz unosi go
nie powinni istnieć- on i łajba z gałęzi, szadzi i pustych plansz
zasłoniłem bliznę twoim zdjęciem
wędrowiec walczy ze sztormem. nigdy nie przestanie
oglądać się za siebie. gdziekolwiek trafi- ból
każdy świat pełen jest jest muzeów i świeżo opuszczonych domów
rekwizytów, których przeznaczenia nie rozumiem
można się włamywać nocą, uwalniać je z kurzu i ciszy
i tak wszystkie utoną w świeżo rozlanym morzu
zjeżyć się
ściany to kwietnik. białe pąki są jak twój rozmazany podpis
wizytówka zmyta przez słoną falę
zajadam się pomarańczowymi. maczam palec w soku z brzoskwini
przeciągam po kartce
tamten obudzi się na dnie
,,dużo przyjemniej, co? nie razi cholerne światło
jakbyś wyrzucił słońce do kubła
po co ci ten śmieć? -powiesz z uśmiechem
nie cierpieć. rysować widoczki
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis