6 kwietnia 2012
Świątek i inne proste sprawy
Nie pisuję pięknych wierszy, trywialny do granic
rzeczywistości wyjadam codzienność z kromki
powszedniego. Pszenny, podobno na zakwasie.
Pełen niewiary używam najtańszej margaryny.
I tak nikt nie nakreślił znaku krzyża,
nie przykrywał lnianą ściereczką.
Na rozstajach nie rozsypała niczyja ręka
okruszyn, podobno dla gołębi.
Staruszka budzi się marząc o piecu chlebowym
jeszcze ciepłym jak
podołek matki,
łące pełnej źrebiąt strzygących trawę
pod srogim okiem ojca.
Jako i my naszym
winowajcom daruj
młodość i wiek
podeszły, a nie zapomnij
ziemi tłustej,
naznaczonej sochą przodka.
Wiosna, co to leniwie wygrzeje kota,
zrodzi przyszłość, jaka by ona nie była.
Na odchodnym stań, wymamrotaj modlitwę,
do kogokolwiek pragniesz.
Nie pisuję wierszy, w pomarszczonej twarzy
odkrywam piękno, trywialne
do granic wniebowzięcia.
18 listopada 2024
ze wspomnień: co by byłosam53
18 listopada 2024
Tak łatwo ganićdoremi
18 listopada 2024
1811wiesiek
18 listopada 2024
jednak trzeba od czegośjeśli tylko
18 listopada 2024
0007.
18 listopada 2024
0006.
18 listopada 2024
noc bez zgody na senTeresa Tomys
18 listopada 2024
obcaTeresa Tomys
18 listopada 2024
ból którego nie widaćTeresa Tomys
18 listopada 2024
Ułudadoremi