3 december 2017
Żeby odejść
Ponad gwar rozmów, wybiera łaszenie ze zwierzętami. Odejmując
im śmierci, zbiegają się jak nici w szwach. Wataha czerwi, która nie znosi
resztek dnia, luster, bo nie powinna być
zdemaskowana poprzez odbicie, niby drzewo ścinane siekierą. Przebłyskuje
modlitwę, a z nią trzeba obchodzić się jak z dziurką od klucza, zatkaną igliwiem.
Za przepierzeniem z chmur, większe chmury kruczą włosy granatem, gdzie
dotknie jest jak rzeka, a ludzie są tylko jej brzegami, więc zatrzymuje każdego,
kto próbuje odejść. I tylko ten krzyk, gdzieś w sitowiu — dłonie, dłonie. Skąd
się biorą, i czego chcieć więcej? Poza kołysaniem przepaści,
przebiera ciało, co zwykła robić, gdy we wsi rodziło się dziecko. Może
coś zostanie, rozrośnie się jak śliwy, jak naparstnice pod nimi. Jacyś ludzie,
mówią, że to nic, że u zwierząt wszystko jest inne. I tak patrzą,
nie dowierzając.
z cyklu: Anna
1 february 2025
0102wiesiek
1 february 2025
Góra w chmurachajw
1 february 2025
Paulinaajw
31 january 2025
3101wiesiek
31 january 2025
Martaajw
30 january 2025
Nawet w styczniu jest wiosnaJaga
30 january 2025
Nadiaajw
29 january 2025
0038absynt
29 january 2025
2901wiesiek
28 january 2025
2801wiesiek