3 may 2019
Po-szmery
Zardzewiałe widły w strzesze i twoja odwrócona twarz,
we wklęsłym lustrze łyżki potęgują ciemność nieba,
to, co najbardziej przejmujące. W porze bez deszczu,
papierowe łódki w dłoniach chłopca są jak wodne lilie.
Szkliste drobiny, kamienne rozgwiazdy wydobywane
ze środka spękanego bagna, drżą u naszych stóp.
Gdy późne lato strzępi chmury, brzęczące okowy traw
rozdzielają nas w kształtach, opatrywaniu ran.
I nie jest to ani dobre, ani złe, jakby każda chwila była
czymś kompletnym: Bogiem machającym na pożegnanie,
krukiem z jednym białym piórem. Na najdalszym brzegu,
kot trzyma w pysku nienazwane, sierść z kresek
jak zimowy liść narysowany przez dziecko. Całe tamto
światło. Albo odległość.
22 february 2025
Eva T.
22 february 2025
Marek Gajowniczek
22 february 2025
Eva T.
22 february 2025
wiesiek
22 february 2025
absynt
22 february 2025
absynt
22 february 2025
Eva T.
22 february 2025
supełek.z.mgnień
22 february 2025
jeśli tylko
22 february 2025
Jaga