3 may 2019

Po-szmery

Zardzewiałe widły w strzesze i twoja odwrócona twarz,
we wklęsłym lustrze łyżki potęgują ciemność nieba,
to, co najbardziej przejmujące. W porze bez deszczu,
papierowe łódki w dłoniach chłopca są jak wodne lilie.

Szkliste drobiny, kamienne rozgwiazdy wydobywane
ze środka spękanego bagna, drżą u naszych stóp.
Gdy późne lato strzępi chmury, brzęczące okowy traw
rozdzielają nas w kształtach, opatrywaniu ran.

I nie jest to ani dobre, ani złe, jakby każda chwila była
czymś kompletnym: Bogiem machającym na pożegnanie,
krukiem z jednym białym piórem. Na najdalszym brzegu,

kot trzyma w pysku nienazwane, sierść z kresek
jak zimowy liść narysowany przez dziecko. Całe tamto
światło. Albo odległość.


ApisTaur,  

kiedy wierzbom brakuje łez/ strząsają liście na pastwę ściernisk/ tam płot kłania się łamliwie szukając w trawie resztek godności/ znów pamięć zapadła w studnię bez dna//

report |

supełek.z.mgnień,  

Dziękuję, Apis. Jak zwykle, komentarz lepszy niż wiersz. :)

report |

ApisTaur,  

to tylko niewielka impresja sprowokowana Twoim wierszem/ zatem to Twoja wina// :)

report |

smokjerzy,  

Lubię te Twoje klimaty. Wypracowałaś własny, rozpoznawalny styl - to chyba ważne. Ekspresyjne, często tajemnicze obrazy płynnie przechodzą jeden w drugi, by w końcu stworzyć spójną całość. Ale, czytając Twój wiersz, zawsze odnoszę wrażenie, że to, co najważniejsze - prawdziwe emocje, prawdziwe życie - toczy się gdzieś pod powierzchnią, gdzieś w przestrzeniach pomiędzy słowami - a one są tylko po to, by zasygnalizować istnienie czegoś większego, istotniejszego. A teraz o interpunkcji. Mam wrażenie, że Bóg tak bardzo obdarował Cię przecinkami, że nie bardzo wiesz, co począć z tym bogactwem :)) Rzecz jasna nie jestem jakimś mistrzem ortografii ( dlatego w swoich wierszach unikam wszelkich znaków jak ognia ), ale nawet takiego laika jak ja razi widok przecinka w miejscu, w którym wygląda on niczym popołudniowe słońce o północy. To bardzo przeszkadza w skupieniu się nad treścią wiersza i zniechęca do czytania. Poza tym - super! Pozdrawiam :)

report |

supełek.z.mgnień,  

Jak nie ma na kogo, to na Boga? O nie! To moja wiona, i tylko moja. :D [I trochę tych, którzy pomagają w innych miejscach - tam zawsze mam za mało przecinków, więc stawiam, żeby nie pisali, ale i tak piszą. Jedni, że za dużo, drudzy, że za mało.] I jak tu się nie pogubić? :/ Napisz, gdzie Twoim zdaniem nie pasują, a wezmę to sobie do serca, i na warsztat. Dziękuję za komentarz. To rzadkość u mnie, więc ogromnie cieszy. Pozdrawiam :)

report |

jeśli tylko,  

usunęłabym wszystkie przecinki w tym wierszu. Kropki na miejscu, jak najbardziej ;)

report |

supełek.z.mgnień,  

Wtedy przyjdą tacy, którzy zjedzą mnie za szczątkową interpunkcję. Już to przerabiałam ;(

report |

smokjerzy,  

No dobra, skoro powiedziałem a, to bąknę i be :)) Ale powoli i po kolei, czyli zacznę od pierwszej strofy. Moim zdaniem powinna wyglądać tak: [ Zardzewiałe widły w strzesze i twoja odwrócona twarz/ we wklęsłym lustrze łyżki potęgują ciemność nieba/ - to, co najbardziej przejmujące. W porze bez deszczu/ papierowe łódki w dłoniach chłopca są jak wodne lilie.] Nie ma żadnego powodu, żeby "we wklęsłym lustrze łyżki" było zdaniem wtrąconym. A tym bardziej "papierowe łódki chłopca", bo przecież jeśli wtrącasz zdanie, to pozostała część takiej konstrukcji powinna umieć żyć samodzielnie. Wywal łódki i chłopca, a zostanie Ci takie oto zdanie: W porze bez deszczu są jak wodne lilie - prawda, że bez sensu? Teraz druga. Tu mam wątpliwości dotyczące trzeciego i czwartego wersu. Z układu przecinków wynika, że lato strzępi chmury ORAZ brzęczące okowy traw, a jacyś ONI "rozdzielają nas w kształtach, opatrywaniu ran" - jeśli tak, to ok, choć brzmi trochę dziwnie. Jeśli natomiast to okowy traw rozdzielają nas i tak dalej, to przecinek po trawie do wyrzucenia. W ogóle zastanowiłbym się nad tymi dwoma wersami, bo wprowadzają sporo zamętu. Czas na trzecią - jest idealna aż do ostatniego przecinka, który oddzielił brzeg od kota, całkiem bez powodu :)) Ten na pewno do wyrzucenia! W trzeciej, w ostatnim wersie, zamiast przecinka postawiłbym kropkę i zakończył krótkim zdaniem: Albo odległość. KROPKA! :)) Przepraszam za lekki chaos - w trakcie pisania pomagałem kotce urodzić kocięta, zdecydowała się zrobić to pod kocem w moim łóżku, co zauważyłem, próbując na nim usiąść! :))

report |

jeśli tylko,  

Interpunkcja pomaga w interpretacji. Taka jest jej funkcja. Kropka/przecinek to oddech. Dzieli myśli. Jej brak pozwala iść po tekście w obie strony (łączyć w obie strony). Więc skoro czytamy wiersz dla siebie, odkrywamy. mamy prawo kojarzyć (w tę i w tę) to lepiej stawiać znaki interpunkcyjne tylko tam, gdzie to zupełnie konieczne. Jak te kropki powyżej. A przecinki sugerują wzięcie oddechu (czyli przystanek) w miejscach gdzie skojarzenia mogłyby się toczyć i łączyć swobodnie. Taki jest mój odbiór. Jasność (interpretacyjna i interpunkcyjna) jest konieczna w wykładzie, instrukcji obsługi - jednym słowem w prozie -precyzyjnej (ależ komunały tu piszę ;)) I Twój jest wybór, co piszesz. Choć to odbiorca określa, co czyta. Więc jeśli ktoś musi mieć dokładną wykładnię Twojego wiersza.. - to cóż, taki jest i zawsze się ktoś taki znajdzie. Pozdrawiam serdecznie :)

report |

supełek.z.mgnień,  

Dziękuję. Wyrzyciłam te trzy przecinki. ;) Dziękuję, że Ci się chciało Smoku, doceniam, i postaram się zapamiętać. Jeśli tylko, tak wiem, że pomaga (i zawsze mi się wydaje, że robię dobrze, a jednak wychodzi jak wychodzi). ;) PS. Jak kocięta?

report |

jesienna70,  

jak zawsze pobudzasz wyobraźnię:)

report |

supełek.z.mgnień,  

Dziękuję. :) Próbuję także nie rozleniwić mojej, ale coraz trudniej o to.

report |

bosonoga,  

Czyta się...z zainteresowaniem :)

report |



other poems: Jakby nikt się nie przejmował, Niech spadnie, Terapia krzykiem, Wyczerpywanie. Z fotografii w intencji czerni i bieli, Pod wiejską latarnią, Nieprzerwany pejzaż, lub scenka rodzajowa, Portret tonalny, Żeby wracać, Nadal tracę sny, w których mnie nie ma, Poza kadrem, Przydrożne niebo, Scenografia, lub portret rodziny z czasów starości, Pojedyncze istnienie, skryte w rysach twarzy, Uderzające podobieństwo, Wyglądało to na zabawę, Świeży ślad deszczu, Chemiczna koronka, Szprosy jak krzyże, Na chwilę, i nigdy więcej, Po każdej miłosnej nocy. Odgałęzienia, Mamidło, Zbiór zmyśleń, i wiersz, który się rozpada, Sen z fusów, Nie nauczyłam się wyczuwać na dotyk, Trawy pochłaniają wszystko, Zmilczane, Oprócz ciszy po nas, Podkład pod szczapy ognia, Madonna z laurowym skrzydłem, Ze szczyptą szeptu, Komuś ucieka czarny balonik, Latawiec z łopianu, Na pograniczu nieba w tobie, Nów. Gdy odchodzimy, Koincydencje, Reintonacja, Napierśnik, Dni bez końca, noce z przeszłości, Jakby zawsze było więcej rzek, niż brzegów, Retrospekcja poklatkowa, Wszystko oprócz słów. Studium intymne, Nawet jeśli bez słów, Po-szmery, Ze współczesnych przedstawień, Wszystkie życia Anny, w oparciu o nieistnienie, Kobieta, która szkicuje. Pierwsze słowo, Stany pośrednie. Rytuały, Popielnik, I dlatego cisza, Odkłamywanie, Lęg, Rozbłyski w wirowaniu ćmy nad lampą. Reinterpretacje, Tam, gdzie topi się kocięta, Wysłyszeć, Pomiędzy powrotami, W samowidzeniu (nieobecność), Zatopiony krzew, Miniatura, Żeby odejść, Bezpowrotność, Jakby dwa liście ocierały się o siebie, spadając, Pamiątki po narodzinach, W świetle przedranka, strach na wróble wygląda jak żebrak, pod pachą niosę chleb, Brzegi chmur, niby rany, Z dnia na dzień, A jeśli tam nic nie będzie, albo będzie wszystko?, Rysy. (Nic pięknego), Komuś ucieka czarny balonik, Cienie, Płaty słów, Kruki biorą się z dźwięku, Obrysowania, Zatopole, Zrównania, Drzewa najbliższe drodze, Podwórko utwardzone orzechowymi łupinami, Uchylony popielnik, O smugach na linoleum, Resztki obrazów, Nie ubędzie słów, Pochlipywanie, zmęczone ekrany (kawałki szkła i żadnego kina), Portrety bez twarzy, Nieprzypadkowo, Zawężanie chwil, Autobusy wypluwają przechodniów, Koło popychane kijem, Kontaminacja, O tym, jak nie poznałam matki, przemijalność — czyli nie jestem panią własnych słów, ślady, nikt się w nas nie budzi (bóle fantomowe), Z ciał zwierząt wyrastają kwiaty (gruntowanie płótna), Grudniowe nieba w ciągłym milczeniu. Portrety, Kolor zaschniętej śliny. Ożywianie., Uczę się chować w wiązce siana, bawić w dom, Pamiętam słowa, chociaż zapomniałam dźwięki głosów, Potrzeba wiary, Rozgnieżdżenie, Zawodzenie, Usłyszeć, że się jest, Zanim słowa. Obrazobranie, Przedproże, świat aż zwidniał, Jakby szemrało sitowie. Pobłyski, mimo braku miejsca, później wskoczę do wody by przybliżyć to miejsce, Martwa ziemia w reklamówce, Z bliska i tak gorączkowo (anatomia), nieskończoność. przed telewizorem, Mokre trawy poją ziemię, włóczkowe serce, a wiesz, że rzepy we włosach mogą udawać koronę?, Poza tą chwilą, wyraźne przywidzenia zaledwie przykuwają uwagę, m.in.,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1