supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 16 june 2021

Scenografia, lub portret rodziny z czasów starości

Śniłeś mi się w przestrzeni naszego namalowanego domu,
który nie był gasnącym słońcem, ani wieczornym wiatrem.

Mój cień na chłodnej pościeli imitował rozkołysaną ścieżkę
wijącą się w stronę studni, by w wodzie zatrzeć ślad

nagiej jabłoni pobielonej wapnem. W ścisku śniegu, w głębi
odrętwienia, wyłonił się zarys brzasku. Stojąc poza kadrem
wyszłam z roli, trochę tak, jak się wypłakuje matkę.


number of comments: 15 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 7 march 2021

Pojedyncze istnienie, skryte w rysach twarzy

Deszcz żłobi moje ciało, jak patchwork sadu,
w którym nalot gorzkich płatków wiśni, mimo
wielu faktur, rozczula ścisłością walorów
tonalnych. Ostrością odtworzonych kształtów.

Polna droga niby rentgen klatki piersiowej.
Na żywo rozwiewa jakieś nieokreślone dawniej,
rozbite na patyk i dziecko, które przegania
ptaki, i trawę czyni jadalną.

W głębi studni podbrzusze wiadra, daje
poczucie jasności i ciemności, pełne nasion
z łąk i pól. Każe wierzyć.


number of comments: 20 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 19 february 2021

Uderzające podobieństwo

Na brzegu starej gazety, rysuję śpiewające kruki,
w wypalonym kręgu ogniska — dajemy z siebie
wszystko. Miedzy życiem, a porcjami alkoholu,
odwracam pory pochówku. Jeszcze młoda

para rąk, czyni znak krzyża, w bocznej szybie
pociągu, biały pies zamyka oczy. I mój ślad
na sobie czuje. Ściana lasu.


number of comments: 9 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 23 january 2021

Wyglądało to na zabawę

Matka o dłoniach jak z grobu, zabierała mnie
od mamy zbyt często. Rodząc kolejne dziecko, nadawała
mu imię po poprzednim, aż do wyczerpania kalendarza.

Obcy myśleli, że śpię, gdy zamieniałam się w sowę, utkaną
z cekinowych kwiatów — w kafkowskim nieoczekiwaniu.
Pióra niby spoiny cienkich nitek, z opadających płatków,

w których za dużo Boga. Mlecznobiałe niebo nie oślepiało,
zapowiadając płaską taflę jeziora. Pomiędzy mną samą,
a mną, cierpliwy trucht psa, i nieśmiertelne dziecko.


number of comments: 12 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 18 december 2020

Świeży ślad deszczu

W źrenicach zwodzone tempo
szarego nieba, jak na rysunku
w szkicowniku dziecka.

Inicjał. Wokół brzegu lustra,
spieniona ziemia.


number of comments: 4 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 16 december 2020

Chemiczna koronka

Kocie łby, po których chodzimy
boso, w takt wycia wiatru.
Czule, czule.

Szkic nagich oczu — osypuje się
pomięta łąka, zawstydzona
i winna.

Za chwilę żeliwne niebo wyczerpie
szczegóły cielesności.
Obcość, obcość.


number of comments: 7 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 4 december 2020

Szprosy jak krzyże

Na widok pokruszonych szkieł kałuż popadamy
w niepamięć, jak deszcz z koryta wyschniętych
łąk. Nieskończone szaleństwo cieni i jakiś obraz lata,
z którego da się zrozumieć jedynie bezkształtność
traw, migot ptaków nad rżyskiem. Dzieci

uwięzione w słowach, niby samoprzylepne instalacje
z porannych gazet, wiodą w pełni bolesne życia. Po
naszej stronie ratujemy się modlitwą, przyzwyczajając
do ziemi, zakłamujemy rzeczywistość tworząc kolejną,
i nawet echa nie ma.

Gdy pytam Boga, czy czasami stoi zapity w bramie,
ulica pustoszeje, jak gdyby pozorował wysiłek
interpretacyjny. Nie wykluczam więc, że nas wymyślił,
niczym celofanowe opakowania, albo gnijącego kota
pod filharmonią liści. Z nieodwracalnej izolacji

wyrywają mnie obrządki trzyletniej córki, ciągnącej
na ręczniku włosy wszystkich lalek, i póki idzie jest
szczęśliwa. Rozbita na sylaby, jak w teatrze
niewywołanych zdjęć, brzmię nieczysto. Przeczuwam.


z cyklu: świat się ugina


number of comments: 28 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 2 november 2020

Na chwilę, i nigdy więcej

Serce na brzuchu namalowane przez córkę
do rana szamocze się, jak bezpański pies.
Chwile trwają ile muszą, nawet ptaki przelatujące
z cienia do cienia. Moja wina,

wszystko mogłoby istnieć bez nas, w odstępach
na coś prawdziwego, lub w połowie — niech nie wiem.
W pajęczynie gałęzi, lekkie kwiaty wplecione
w siwe włosy. Cisza pełna zdumienia,

gdy robisz z dłoni bibułkę, kostki słoniny na jabłoni
w sierpniu. To znacznie więcej, kiedy cię wyłaniam
ze słońca w rozwieszonym praniu. Proste — ach
Boże —  które ze mną dzielisz ma w sobie zbyt wiele
czerwieni.

Szpulka taśmy: ślady linii papilarnych w miejscach,
w których już nic nie było. Jedynie dziecko rwie słońce
na kawałki i rozrzuca je po brzegu jeziora, jak gdyby
nie mijało życie, pierwsze i powtórne.
Mamo.


number of comments: 6 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 26 october 2020

Po każdej miłosnej nocy. Odgałęzienia

Gdy ciało domaga się sadu, zbiera w łonie deszczówkę.
Zgniłe liście przybierają na sile, i można nazwać wszechświatem
bezpióre pisklę przyniesione przez kota. W wysokich ostach

seria mokrych odbić, rozwarstwia perspektywę. Ciężkie, obce
słowa, intonują dzień rodzin. To co się wydarza, jak kształty
naszych dłoni w półświetle, cmentarz bez kreski horyzontu

—  tuż nad tym miejscem. Dziura okna prowokuje jedynie stołem
w wymiarze, który nie istnieje. Jak najdojrzalszy smak drzewa
w jabłku, dośniony ze zwoju dziecięcych paciorków.



z cyklu: gdy poszarzało aż do odróżnienia, i broń Boże


number of comments: 7 | detail

supełek.z.mgnień

supełek.z.mgnień, 19 october 2020

Mamidło

Upał niemiłosierny. W tv napompowane tyłki, pończochy,
majtki, później żarliwa msza, po której nie wzniecają się
żadne myśli. Nawet współślepe oczy zwierząt kreślą półnuty
łańcuchom, jakby za płotem był inny sierpień. Inna Anna

bez skrępowania nadaje sobie cudze imiona. Jej twarz
na przemian rodzi się i umiera. Ktoś pochylony nad kołyską,
łódka z dłoni matki przedziera się przez szwy zmierzchu,
odwleka pory roku, żeby nienarodzeni święci nie szperali

w miesiącu płakania. Sny jak skrobana ryba. Łuski rozświetlają
nocną koszulę, lżejsze o szelest wszystkich gwiazdozbiorów.
Święć Panie plamki krwii wśród gałęzi, niech spłyną po udach
w rzeczny muł. Gdy pochyla się nad maszyną do szycia, grad

bębni papierowymi bożkami, tępe nożyczki przez wiele dni
oddalają cię od tego widoku. Spłowiałe prześcieradło wlecze się
za nią jak welon. Tylko trochę młodsza córka rozrywa płótno
ekranu. Później jeszcze raz, i jeszcze raz, w rytm uderzeń afisza.


z cyklu: przewidziane


number of comments: 8 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Niech spadnie, Terapia krzykiem, Wyczerpywanie. Z fotografii w intencji czerni i bieli, Pod wiejską latarnią, Nieprzerwany pejzaż, lub scenka rodzajowa, Portret tonalny, Żeby wracać, Nadal tracę sny, w których mnie nie ma, Poza kadrem, Przydrożne niebo, Scenografia, lub portret rodziny z czasów starości, Pojedyncze istnienie, skryte w rysach twarzy, Uderzające podobieństwo, Wyglądało to na zabawę, Świeży ślad deszczu, Chemiczna koronka, Szprosy jak krzyże, Na chwilę, i nigdy więcej, Po każdej miłosnej nocy. Odgałęzienia, Mamidło, Zbiór zmyśleń, i wiersz, który się rozpada, Sen z fusów, Nie nauczyłam się wyczuwać na dotyk, Trawy pochłaniają wszystko, Zmilczane, Oprócz ciszy po nas, Podkład pod szczapy ognia, Madonna z laurowym skrzydłem, Ze szczyptą szeptu, Komuś ucieka czarny balonik, Latawiec z łopianu, Na pograniczu nieba w tobie, Nów. Gdy odchodzimy, Koincydencje, Reintonacja, Napierśnik, Dni bez końca, noce z przeszłości, Jakby zawsze było więcej rzek, niż brzegów, Retrospekcja poklatkowa, Wszystko oprócz słów. Studium intymne, Nawet jeśli bez słów, Po-szmery, Ze współczesnych przedstawień, Wszystkie życia Anny, w oparciu o nieistnienie, Kobieta, która szkicuje. Pierwsze słowo, Stany pośrednie. Rytuały, Popielnik, I dlatego cisza, Odkłamywanie, Lęg, Rozbłyski w wirowaniu ćmy nad lampą. Reinterpretacje, Tam, gdzie topi się kocięta, Wysłyszeć, Pomiędzy powrotami, W samowidzeniu (nieobecność), Zatopiony krzew, Miniatura, Żeby odejść, Bezpowrotność, Jakby dwa liście ocierały się o siebie, spadając, Pamiątki po narodzinach, W świetle przedranka, strach na wróble wygląda jak żebrak, pod pachą niosę chleb, Brzegi chmur, niby rany, Z dnia na dzień, A jeśli tam nic nie będzie, albo będzie wszystko?, Rysy. (Nic pięknego), Komuś ucieka czarny balonik, Cienie, Płaty słów, Kruki biorą się z dźwięku, Obrysowania, Zatopole, Zrównania, Drzewa najbliższe drodze, Podwórko utwardzone orzechowymi łupinami, Uchylony popielnik, O smugach na linoleum, Resztki obrazów, Nie ubędzie słów, Pochlipywanie, zmęczone ekrany (kawałki szkła i żadnego kina), Portrety bez twarzy, Nieprzypadkowo, Zawężanie chwil, Autobusy wypluwają przechodniów, Koło popychane kijem, Kontaminacja, O tym, jak nie poznałam matki, przemijalność — czyli nie jestem panią własnych słów, ślady, nikt się w nas nie budzi (bóle fantomowe), Z ciał zwierząt wyrastają kwiaty (gruntowanie płótna), Grudniowe nieba w ciągłym milczeniu. Portrety, Kolor zaschniętej śliny. Ożywianie., Uczę się chować w wiązce siana, bawić w dom, Pamiętam słowa, chociaż zapomniałam dźwięki głosów, Potrzeba wiary, Rozgnieżdżenie, Zawodzenie, Usłyszeć, że się jest, Zanim słowa. Obrazobranie, Przedproże, świat aż zwidniał, Jakby szemrało sitowie. Pobłyski, mimo braku miejsca, później wskoczę do wody by przybliżyć to miejsce, Martwa ziemia w reklamówce, Z bliska i tak gorączkowo (anatomia), nieskończoność. przed telewizorem, Mokre trawy poją ziemię, włóczkowe serce, a wiesz, że rzepy we włosach mogą udawać koronę?, Poza tą chwilą, wyraźne przywidzenia zaledwie przykuwają uwagę, m.in.,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1