Sztelak Marcin, 20 grudnia 2014
Deficyt w branży części zamiennych
i podrobów. Płaczemy rzewnie, po nocach
majaczy wątróbka. Wysmażona jak należy.
Mrzonki– krzyczy staruszek pod spożywczym,
grozi wykrzywionym paluchem.
Ignorując jego artretyzm ustawiam się w kolejkę.
Zgodnie z zapisem.
Niewiele brakuje do szczęścia, tylko ziąb i śnieg.
Sypie prosto na rozgrzane głowy.
Dobrze, że przemarzliśmy do szpiku, nie będzie
rękoczynów bez rękawic.
Panie, pan tu nie stał – ring wolny.
Morał z zawieruchy:
w pewnym wieku mamy retrospekcje,
adekwatne do pory roku.
Sztelak Marcin, 18 grudnia 2014
Zaczynam wielką łazęgę próbując ominąć
nasze miejsca, cóż kiedy one są we mnie,
tuż pod powieką.
Tkwią jak kleszcz.
To pewnie minie – za parę lat,
tylko że nie mam czasu
by zapominać.
Z ostatnim odciskiem twojego policzka
na materacu ciężko jest zasnąć.
Więc modlę się o wspomagacze i niepamięć
snów.
Jednak wszystko jest inne,
nawet słońce umiera i zmartwychwstaje inaczej.
Łzy wypłukują twoje słowa,
czasami na papier,
częściej osiadają na szybach tworząc mozaikę.
Przez którą nic nie widać
– błogosławiona ślepota i raj
wyrzucony w błoto.
Dobrze, że szepczesz: jeszcze będzie
pięknie.
Dobrze, nawet jeśli tylko się tak wydaje.
Sztelak Marcin, 17 grudnia 2014
Martwi nie znają wierszy, chyba że w zupełnie innym
języku. Ale to niesprawdzalne
jak dziecko, które nie zapłakało pomiędzy nami.
Pewnie trafimy do piekła lecz to zbędne
wzruszenia, powiedzmy ramion.
Zamykasz drzwi.
Wywracam na drugą stronę nasze zdjęcia,
te nigdy nie zrobione.
Później zasypiam w poczuciu cudownie
nieudanych lat.
Ty nucisz podzwonne w swoim nowym łóżko,
zupełnie nic się nie zmieniło.
W snach.
Sztelak Marcin, 16 grudnia 2014
Drogi P.
To silniejsze ode mnie, wgapiam się w kosmos.
Zresztą wiesz, im bardziej chce tym mniej.
Mam, jestem – takie szczęście.
Dobrze, że papier zniesie wszystko,
choć i z niego zostanie pył. Pod stopami.
Jednak lubię kurczowo trzymać się błędów,
z pedanterią.
Ale to nic, nadejdzie Nowe, złożymy życzenia
pomyślności. Przecież jakoś to będzie,
bo jakoś jest zawsze, nie tylko od czasu do czasu.
Tik - tak – jeśli dobrze się wsłuchasz.
Sztelak Marcin, 15 grudnia 2014
***
Wszystkie cyfry jakie znam na przydrożnych
słupkach. Marsz!
***
Róża powinna mieć kolce, kropla krwi
jak rosa, ale wargi wyschnięte na wiór.
***
Słońce, chce się pić. Bez względu
na konsekwencje.
***
Za kolejnym zakrętem znajdźmy przystań.
Cichą, z brakiem westchnień.
***
Dziwne, nie boli tak bardzo jak myślę,
jednak żal. Ponadto spierzchnięta skóra,
ta na której zapisuję wiersze.
***
W ostatecznym rozrachunku wszystko,
bo przecież śmierć, życie
i inne.
Sztelak Marcin, 10 grudnia 2014
Z braku księżyca wyklęci powstają z brudnej
ziemi, wprawnym gestem otrzepują spodnie.
W butach dziurawych na przestrzał nocy
ciągną przez wsie, miasteczka.
Czasami ktoś ciśnie kwiat, częściej błoto,
szlam, pogrozi palcem, splunie w twarz.
Obszarpańcy w ogrodach rozkoszy ziemskiej
być może mają rację: świat jest pełen wrednych
gnojków.
Więc nie śpij spokojnie, nasłuchując kroków za oknem.
Sztelak Marcin, 9 grudnia 2014
Byłem wewnątrz twojej głowy, więc nie możesz
nikomu nic powiedzieć.
Świat się sypie – karciane domki
wracają do talii.
Na końcu ścieżki ocean, przypływy
rozbijają ławki.
Przemoczone gołębie wyjadają sól
z koszy na śmieci.
Sprzedawcy waty cukrowej w pełnych
zbrojach toczą bój do pierwszej
śmierci. Szczęki, rzężenia, oddechy.
Babcie zamykają okna, wcześniej wyrzuciły
sztućce.
Idzie burza, letnia.
O temperaturze dwudziestu stopni Celsjusza.
Leżąc na chodniku uczysz się pływać,
obok szczury opuszczają okręt.
Toniemy – a ty i tak nic nikomu nie powiesz.
Dobrze wiesz dlaczego.
Sztelak Marcin, 8 grudnia 2014
Pan i władca dwudziestu kilku
metrów kwadratowych.
Może chodzić z dumnie uniesioną głową,
od ściany do ściany.
Otworzyć okno, zamknąć, nawet splunąć
na zewnątrz. W ramach protestu
pójść do wróżki.
Ta na pewno skłamie, ale jak na nadzieję
to i tak tanio. Później ostatni autobus
znika w perspektywie.
Na szczęście jest cały wachlarz przekleństw.
I prawie nowe buty.
Chyba że przypadkowo wpadnie się w dziurę,
bramę, ciemną latarnię.
(Niepotrzebne skreślić).
Sztelak Marcin, 5 grudnia 2014
Na horyzoncie płoną obietnice zachodząc
za tępe krawędzie.
Ostrożnie: tu spełniają marzenia,
a na marginesach można się z nim pokłócić.
Albo obciążyć winą, bo przecież podobieństwo,
poczęcia i inne obrazy.
Mimo wszystko zgrabny ukłon – zaczynamy w parach,
niekoniecznie dopasowanych. Wciąż mylimy kroki
zerkając na bufet, licząc na przejaśnienia.
W głowie lub mrocznych kątach, gdzie czasami
podpieramy ściany. Mówią – za karę, możliwe jednak,
że przez czysty przypadek.
Pokuta z zesztywniałym karkiem, od nadmiaru
wrażeń drżą kolana, ale nikt nie uklęknie.
Szczególnie w mocno wykrochmalonych przebraniach
– jak karnawał to karnawał.
Na horyzoncie wychodzi spoza tępych krawędzi.
Obietnica, choć być może tylko przestroga.
Sztelak Marcin, 28 listopada 2014
Ziarno zasiane, czas obfitych plonów i klęsk
urodzaju. Nawet uciemiężeni mają swoje
rogi obfitości. Zawodowi obrońcy wdów
oraz sierot wpisują kolejne punkty na listy
rzeczy do zrobienia.
Znój dni przynosi nocne telefony
do dawno zapomnianych żon, matek, kochanek.
Nieoczekiwany zbiór dla każdej ze stron.
Później, jak zwykle, nadchodzi zima,
ale to pomijamy milczeniem.
Do pierwszego śniegu, gdy zaskoczeni
przeklinamy zmienność i następstwa.
Nie tylko pór roku.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 listopada 2024
1711wiesiek
16 listopada 2024
listopadowe zakochaniesam53
16 listopada 2024
na wiekiYaro
16 listopada 2024
1611wiesiek
16 listopada 2024
Brzoskwiniowevioletta
16 listopada 2024
Katastroficzny dramat...dobrosław77
15 listopada 2024
Bez zapowiedzisam53
15 listopada 2024
1511wiesiek
15 listopada 2024
Wielki BratJaga
15 listopada 2024
Słodziakudoremi