Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Poprzez las oszroniony
idę w błękit powietrza,
w drzew i krzewów przesłony
siwe, widne na przestrzał,
dokądkolwiek by iść.
Na gałęzi tkwi białej
migotliwie srebrzysty,
cudem z burz ocalały,
prawie już przeźroczysty,
przemarzły, suchy liść.
Skrzypią sosny wysokie,
odgłos wąwozem niesie.
Trzeszczy śnieg z każdym krokiem.
Z krzaka szronu nawiesie
strącił spłoszony ptak.
Pod brzozami w dolinie
źródło bije i dzwoni,
po kamieniach w dół płynie.
W tej błękitnej ustroni
tylko ciebie mi brak.
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Przez szyby moich okien zapatrzonych w stawy
przychodzi jesień cicho, sennie i srebrzyście,
rozrzuca strzępy złota między zeschłe trawy,
gdy modlę się o ciebie do żółknących liści.
Blada mgiełka jesienna snuje się przez wrzosy
i pieśń o barwnej ciszy w sercu wciąż mi dzwoni,
płynie wiatr alejami, rozwiewa twe włosy,
jakby chciał się na pamięć nauczyć ich woni.
Ostatnie już w tym roku kwiaty mrą pod płotem,
stary żuraw studzienny skrzypi gdzieś w oddali,
jakieś burze błękitne i czarne i złote
przepływają w twych oczach nie znane mi wcale.
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
W dni słonecznych złocie, w czerwcowej spiekocie
mlecz rośnie radośnie przy drewnianym płocie.
Czar białego sadu
ginie nie bez śladu
w motylim przelocie.
Łąka skwarem dyszy, śmiech twój ciepły słyszę,
w nim kwiaty i światy śpiewnie rozkołyszę.
Krowy zapatrzone
w niewiadomą stronę
przeżuwają ciszę.
Spełnia się już prawie baśń wyśniona w stawie,
na polu w kąkolu i w przeróżnej trawie –
- pasące się konie,
białe, czułe dłonie,
chabry i dmuchawiec.
Twoim stopom bosym i rozwianym włosom
sny wonne, dozgonne i miłość przyniosę.
Kwitnące kasztany
wyszumią nad nami
dziewannę i rosę.
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Słońcem zalana piaszczysta droga,
szum wiatru, spokój polnych bezpieczy,
hałasy wróbli w przydrożnych głogach,
żółć rozsypanych wśród trawy mleczy,
białe szaleństwo bzów na poboczach
- niedowierzanie i radość w oczach,
i zachwyt, szczęście, sen pełen Boga !...
Słońcem zalana piaszczysta droga...
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Nad lustrem wody zgięta pod własnym ciężarem
gałąź brzozy wraz z żółtych liści postrzępiną
biel kory spokrewniając z błękitną głębiną
jednoczy się z podwodnych, chwiejnych łąk bezmiarem.
Migocze w toni siwo, złoto lub błękitnie,
wśród omszonych kamieni śni się nieuchwytnie
jak plama roziskrzona sprzecznych barw nadmiarem.
Gdy nurzam się w zielonych, szumnych łąk zamroczach,
lśni we mnie zawierucha kwitnącego mlecza,
świeża, wonna, łąkowa – właśnie nie człowiecza.
Moja nikła odrębność w traw zwiewnych uboczach
kształty, barwy i wonie tak śpiewnie odmienia
- odmienia dla odmiany, trwoni dla trwonienia –
że nie poznaję siebie w mych zdumionych oczach.
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Idzie Jaryło drogą.
Gdziekolwiek stąpnie nogą,
tam mlecz zakwita.
Odczynia znaki dłonią,
zaklęcia śle jabłoniom
i kiełkom żyta.
Odziewa w trawę łąki,
drzewom rozwiera pąki
rozkwitnąć skore.
O, przyjdź Jaryło do mnie !
Mijają nieprzytomnie
moje sny chore.
Napełnij mnie swym żarem
- zalśnię się leśnym jarem
świateł i cieni.
Przejmij mnie swoim chłodem
- rozszumię się ogrodem
pełnym zieleni.
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Dmuchawce w trawie bieleją puszyście,
prześwit słoneczny przez zgęstwione liście
poprzerywanym blaskiem drga na płocie.
Dal rozszumiana w wietrze i spiekocie
w plamach znikliwie roziskrzonych tonie,
w słońcu wirują kwitnące jabłonie,
twych jasnych włosów rozwiane kaskady,
odbite w oczach rozwidnione sady,
żółcienie mleczy i trawy szumiące,
rozwiewne liście i skry migoczące
złotem, zielenią na spękaniach kory...
Łąki kołyszą się sennie w przestwory,
aż mi wraz z skwarem uderza do głowy
ust twoich czerwień – mój sen karminowy...
Mirosław Ostrycharz, 12 maja 2010
Wyłania się z pustki i barwami kwitnie
gęstwina dzikiej róży, głogu i tarniny
snem bezdroży wymarzona,
rozszumiana, słońcem roziskrzona,
ku zdumieniu oczu wypatrzona.
Przepływa, rozmija się z dalą błękitną,
z garścią wróbli właśnie teraz,
zda się bezpowrotnie,
raz jedyny w szumnym świecie.
W skwarze, w muzyce cisz leśnych,
w skrach błękitnych i złotych
wiruje plątanina tarniny, dzikiej róży, głogu,
z kępami pożółkłej, zwichrzonej kostrzewy
i z czym tam jeszcze...
Słoneczna, zielona, złota,
drzewna, krzewna, liściasta, jagodna,
w ulotności wciąż inna,
nieznana, nieprzenikniona,
oczom nie do napatrzenia,
ustom nie do wyśpiewania,
trwa, wiruje, kwitnie
właśnie teraz, właśnie tu
na skraju nicości.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012.
23 listopada 2024
Myśldoremi
23 listopada 2024
z oddechem we włosachsam53
23 listopada 2024
2311wiesiek
23 listopada 2024
Psychologia wskazuje wzórdobrosław77
23 listopada 2024
ZnaniMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
Delikatny śniegvioletta
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro