11 lipca 2018
Obiata dla bezimiennej
Wczorajsze barwy rozmazane na szkle
spływają niczym krew ofiarna.
Strużki wsączają w podniebienie
smak gorzkich migdałów, powoli wypełnia
zapieczone gardło.
Natrętny szept rozbija powietrze w mozaikę:
jednak to śmieszne, umiera kolejny świt,
a ja wciąż słyszę spadające gwiazdy.
Tylko szkoda, że snujące się dymy
to dogasające sterty niespełnionych życzeń.
Więc drżącą ręka zamykam noc
w słoiku i wciąż nie jestem gotów.
Ale to przyjdzie samo, nawet nie zapuka,
spokojnie przesączy się przez szpary
pomiędzy każdym krokiem
sekundnika.
10 września 2025
Sztelak Marcin
10 września 2025
sam53
10 września 2025
smokjerzy
9 września 2025
wiesiek
9 września 2025
absynt
9 września 2025
Arsis
9 września 2025
Arsis
9 września 2025
absynt
9 września 2025
absynt
9 września 2025
wolnyduch