23 czerwca 2016
Śmierć poezji
Przerażająca łatwość słowa splata
wieńce. Na szarfach żłobimy
drżącą ręką: ostatnie pożegnanie.
I chociaż kosmos na jej wyciągnięcie,
wystarczy wspiąć się na palce,
wciąż poszukujemy w ziemi.
Najlepszych uzasadnień.
Później, płacząc, rozmazujemy błoto
na twarzach. Poszarzałych
wraz z horyzontem, w którym zanika
bełkot mów. Górnolotnych.
W pośpiechu zakopujemy trumnę,
a każdy ma zapisane na wewnętrznej
stronie skóry: ja nie umrę.
A przynajmniej nie dziś.
I na pewno nie wczoraj.
2 sierpnia 2025
violetta
2 sierpnia 2025
wiesiek
2 sierpnia 2025
Jaga
2 sierpnia 2025
dobrosław77
2 sierpnia 2025
sam53
1 sierpnia 2025
sam53
1 sierpnia 2025
Yaro
31 lipca 2025
Arsis
31 lipca 2025
absynt
31 lipca 2025
absynt