17 marca 2011
Dziedzictwo, czyli traktat o patrzeniu przed siebie
Kiedy żyła jeszcze babka i kilka innych mniej lub bardziej
mi bliskich osób, siadałam na ganku i obserwowałam niebo.
Chmury przybierały kształty, o których teraz nie mają pojęcia.
Babka przepowiadała, że tak będzie, że tak być powinno
i jest w tym sens. Podsuwała pod nos kubek gorącego kakao
lub galaretkę z owocami w zależności od pory roku.
Cała dzieciarnia z wioski marzyła o babcinej galaretce
w kryształowych pucharkach. Pewnego popołudnia
przyglądałam się chmurom tak natrętnie, aż zerwał się
porywisty wiatr. Deszcz. Grad wielkości kurzych jaj.
W kamiennej piwniczce nadsłuchiwałyśmy zniszczeń.
W każdym westchnieniu babki słyszałam umierające lilie.
Trzydzieści lat później umierała babka. Leżała spokojnie
w szpitalnym łóżku, w moim dziecięcym pokoju.
Powiedziała, żebym więcej nie patrzyła w niebo.
26 grudnia 2025
sam53
26 grudnia 2025
wolnyduch
26 grudnia 2025
wiesiek
26 grudnia 2025
ais
25 grudnia 2025
wiesiek
24 grudnia 2025
wiesiek
24 grudnia 2025
sam53
24 grudnia 2025
ais