22 stycznia 2013
Karma dla psa, czyli straszna historia z morałem
(stary, poprawiony tylko)
Nie ma psa - powiedziała mama, kiedy zadzwoniła późnym
popołudniem. Mama spędziła kilka dobrych dni u mnie.
Nazywała mnie swoją córeczką, a ja ją moją mamusią.
Jadzia od Koclęgów zajmowała się psem,
a ja zajmowałam się mamą.
Ale Jadzia nie lubiła lizania, odpychała psa,
a on i tak wskakiwał na jej kolana. Uciekał i wracał.
Obwąchiwał ludzi na przystankach, wył nocami,
bo w nikim nie wywąchał mamy.
Mama musiała wracać.
Nie ma psa – powiedziała mama, kiedy zadzwoniła późnym
wieczorem, gdy już rozpakowała walizkę z psiej kiełbasy
i kaszy jaglanej, którą dostała w kościele dla najbiedniejszych
w Unii Europejskiej i wyciągnęła z torebki szczotkę
z prawdziwego włosia do czesania sierści.
Szukała, szukała. Wołała, wołała: Misiek, Misiek.
Pies wabił się Misiek jak przystało na porządnego
psa ze wsi, choć nie był swój. Przyplątał się
niczym moja mama. Obcy był. Stary był.
I nie lubił dzieci.
Nie ma psa – powiedziała mama,
kiedy podniosła już słuchawkę. Czekała.
Czekała. Czekała.
Następnego roku zmarła Jadzia.
15 listopada 2025
sam53
15 listopada 2025
sam53
15 listopada 2025
dobrosław77
15 listopada 2025
Jaga
15 listopada 2025
smokjerzy
14 listopada 2025
sam53
14 listopada 2025
wiesiek
14 listopada 2025
violetta
14 listopada 2025
sam53
13 listopada 2025
sam53