15 marca 2013
15 marca 2013, piątek ( wiosenne roztopy )
Miałam wielką ochotę napisać coś o ewolucji języka. Ta chęć narodziła się po spotkaniu z młodymi poetami na Rajskiej. Coraz więcej osób tam się pojawia i to jest bardzo optymistyczne. Pewnie będzie obszrna relacja na stronie ZLP Odziału Krakowskiego więc sobie daruję nazwiska i treści.
Przyznam się, że to już drugi tekst dzisiaj, który wklejam. Poprzedni zaczął żyć własnym życiem, wymknął się spod kontroli, więc go ukarałam banicją. W tym chciałam się skupić jedynie na funkcji języka jako narzędzia powdującego działanie, coraz szybsze, bardziej niecierpliwe. Do tego potrzebne są słowa coraz krótsze, gramatyka coraz prostsza i właściwie komunikowanie się zaczyna przypominać przesyłanie impulsów z chipa do chipa wszytego do naszego mózgu. Przetwarzanie fali głosowej, fali "pisanej" z dokładnością reguł języka staje się zbyt żmudne. Należę do pokolenia, któremu pewna doza redundancji jest potrzebna, kocham pisać, chociaż daleko mi do opasłości zdań pozytywistów i muszę sobie przypominać z lat szkolych pojęcia metafor onomatopeii i tym podobnych, ale mam ducha "naukawego" więc odświeżam w celu precyzyjniejszego porozumiewania się z czytelnikiem.
Coraz częściej dręczy mnie jednak wizja takiego filmiku, w którym toczenie kuli śnieżnej odbywa się do tyłu. Ta ogromna z początku filmu to język mojego pokolenia, język osób, które za wstydliwe uznawały nieumiejętność bogatego i poprawnego wysławiania się. Ta kula toczy się do tyłu, jest coraz mniejsza, wreszcie w ręce pozostaje garść piasku - yes, city, tower, q.. i pieprzyć to wszystko
31 marca 2025
Eva T.
30 marca 2025
Marek Gajowniczek
30 marca 2025
marka
30 marca 2025
marka
30 marca 2025
marka
30 marca 2025
Yaro
30 marca 2025
Arsis
30 marca 2025
Bezka
30 marca 2025
violetta
30 marca 2025
Belamonte/Senograsta