sisey | |
PROFILE About me Friends (49) Collections Forums (1) Poetry (118) Prose (3) Photography (6) Graphics (29) Video poems (4) Postcards (3) Diary (12) |
sisey, 5 december 2011
grudzień, czwarta rano, koniec świata
chwilę temu z tygrysa mierzyłem do dwururki
na wichrowym wzgórzu - jakżeby inaczej -
wieje i śnieg aż po czerwiec
bo to solidna bajka
z niebemziemią w negatywie
oraz kotem który swoje wie
śmigając w kipiących zaspach. przedziwnie
absurdalny w czarnym futrze
boso. ubija śnieg wraz ze mną
a ja na przekór klątwom dziewic
sięgam po tytoń, ośmielam się
kocham w beznadziejniku
grudzień, czwarta rano, jeszcze noc
nie śpię po raz pierwszy od dwudziestu lat
sisey, 29 november 2011
teraz mam jasność - to była krew
od tego który ciałem chciał się łamać
po dzieciaki ściskające karabiny w Kongo
tak właśnie: ciepła parująca gęsta
jucha
szedłem po trzeszczącej skrzeplinie
wrośnięty w skrzypienie wózka
koślawych ósemek śladem
jakby mogło mieć znaczenie
że wybierasz się w podróż
która od zawsze jest we mnie
uniosłem głowę
sisey, 26 november 2011
dałbym mu w zęby za marynarkę rudą
nawet plamę na klapie szuja musiał podejrzeć
i co że niemodna lecz wciąż łacha lubię
oryginalna nie stara wiem ubiegłe stulecie
a ten łotr bez szacunku pięścią kieszeń wypycha
spodnie białe i pantofle na miarę też miałem
dziadek w łupach wojennych wraz z rowerem
spod Drezna jeszcze zegar przytargał – ot człowiek
ojciec nie chciał - hitlerowska kradziona i że ciągnie w ramionach
poszła w areszt do kufra aż przesiąkła lawendą i sosną
ja dopadłem ją po latach tamtej wiosny
nie pamiętasz ona miała na chłopaka ścięte włosy
sentymentalny jestem jak wódka czy radziecki generał
choć w orderach nie chodzę przecież do łóżka
lecz do tego złodzieja z przyjemnością za całokształt i plagiat
że nie kuma czym melanż chociaż mówi że nic go nie trzyma
oraz za to że tak mnie przypomina
bym strzelał
sisey, 23 november 2011
Drogi M.
Zdałem syna na studia, będzie chyba lekarzem.
Od poezji go gonię, niech nie myśli.
Jeszcze kredyt się weźmie - sam rozumiesz,
mus się ludziom pokazać, tu nikt nie wie
czym są stopy inne, niż pełne odcisków.
Na mój gust to on mógłby marsze grać
na Saharze. Szczeniak zdolny i już ostro gryzie.
Ty pamiętasz, miał trzy latka
jak podpalił kanapę "literata pewnego".
Piarowiec urodzony, bo nie prorok przecież.
Skąd on wiedział, że poezja jest tak łatwopalna?
Pozdrawiam W.
Bezcenny W.
Gratuluję potomka. Może wkrótce odkupi kanapę?
Z epoki naszych małych wódek zachowałem jedynie
jest. Śmieszno, szarpnąłem się na krzesło
stolik i chromowaną cygarniczkę, a wychodzimy z mody
niczym palenie i oglądanie się wyłącznie za kobietami.
Potrafię zamknąć oczy, przeciągnąć palcem po grzbietach
i trochę się wściekam, że Ginsberga wydali
tak drobnym drukiem. No sam powiedz, czy skończymy
na czytaniu wyłącznie tytułów?
Twój marudny M.
sisey, 19 november 2011
sobota ziemia nie ma tak dobrze
usta mówią z całą pewnością
intymnie boleśnie znajomo
niema broni się skubaniem warg
nie sposób prościej wejść w piątą porę roku
pozostało wymienić powietrze w całym mieście
myślisz może psu na buty
sentymenty czopek jakiś pokrzyk
w marmur lepiej pójść czy w granit
wolę jednak zapamiętać
czy nie słodzisz
w końcu cały jestem informacją
sisey, 14 november 2011
z dna filiżanki wielkie jezioro
niewolnicze do źródeł podróże
tak mnie rwie zupełnie
bez związku z aurą
chociaż kto wie - od jutra zima
na ostro
sisey, 9 november 2011
być może w gaciach
i drapie pierś włochatą
pijąc nocami dla relaksu
tłucze tłustą żonę
za córki skórę zdjętą
być może
psa swojego karmi małżami na szezlongu
mnie nic do tego
ja jestem wiersz
jeśli wiesz co mam na myśli
możesz przyjść
złapać za gardło albo
kości łamać
to tylko literacki dramat
pozdrawiam, twój serdeczny peel
sisey, 5 november 2011
żaden lew nie patrzy tak wilkiem
szanowni państwo dzicy
jak ja
więc gdyby wakat jakiś
niewątpliwie mógłbym skręcić kark
proszę o pozytywne rozpatrzenie
wyciszę co trzeba i przymknę bez trudu
pożądać będę każdej rzeczy
która przecież jak psu kość
z poważaniem
Sarna
sisey, 3 november 2011
mój zwierzu totemie
pod opoką
mylisz trop
w trop złe oko
nie widzi jak głęboko
przerastasz ziemię
aż po ciemię
skok w mgłę
wibruje oszczep w dłoni
biegniesz - biegnę
gonię - gonisz
mój zwierzu jeżu
kolczasty po myśl
przyklękam śpiewam
wybacz prolog
koniec
sisey, 27 october 2011
Podobno najbliżej mi do barbarzyńców
tak przynajmniej wynika z kalendarza.
Zaciskam łapy na oszklonych drzwiach
gdy komplementy przechodzą bez trudu.
--------------
--------------
PS.
Ona płynie ku mnie gotowa tu i teraz
na biurku pokazać sekrety swojego
laptopa. Uwodzę uwagę, rozpinam guzik
z tego.
sisey, 26 october 2011
Nie wiem czy potrafię się zdenerwować
wyjście pod wodę wydaje się tak eleganckie
mimo że skrzela straciłem jakiś
milion lat temu
całkiem naturalnie rezygnuję z tlenu
tak to już jest chłopczyku
gdy dłonie starte od bajek
Podobno nie ma dwóch jednakich
płatków śniegu ale i to nie cieszy
od kiedy odszedł Kaj. tak to już
jest chłopczyku gdy z Andersena
pozostała napoczęta paczka zapałek
sisey, 18 october 2011
Cztery ściany bez portretów
nie ma nawet w co postrzelać.
Jakich słów mocnych użyć
nim kuglarz mnie zawłaszczy?
Krzesło, biurko, kanapa
widok z okna stanowczy jak ojciec.
Gdyby chociaż migrena, mógłbym śmielej
na zegarek nie patrzeć.
Czy nie sądzisz, że grubym nietaktem
jest to krzesło tak natrętnie puste?
Jesli chodzi o błędy, zaraz mogę przeprosić
wszystkich twoich kochanków.
sisey, 25 august 2011
tu kiedyś pito wódkę
prawda
wciąż się pije
na murze Le ia r z o n d z i
poniżej już nie
żyjesz
i tak
siedziałczłowieksiedział
nad
ćwiartką księżyca zagryzał
dziecko nosił na rękach
aż padł
na jedno oko wiersz
rozszedł się lekkim podreszczem
żar frunął mrucząc chodźwa stąd
taki to underground
w zupełnie nie moim mieście
sisey, 8 july 2011
no hej tu twoja stacja mutantów
możesz teraz stanąć przed lustrem
i zapierdalać w ten deseń
zamyślać się płynąć za pojedynczym
słowem nie ma cię i nie wiem dla czego
przed jakimś słowem dowolnym stoisz
jakże owocne jest przebarwienie z tobą rozmowy
nawet z końca świata w pasmie dajesz neutrina
wszystko to kurwa cudnie wyrywa dobranoc
z odśnień mój przyjacielu
/pisane we dwoje: issasisey/
sisey, 19 june 2011
na podwórku trzepak - ćwiczymy charakter
krąży dzikie wino, matki krzyczą: obiad
papieros się tuli do zgarbionych dłoni
wiatr wieje we włosy unosi sukienkę
je się papierówki
na podwórku trzepak - ćwiczymy charakter
które głową na dół dłużej może wisieć
sypią się z kieszeni zapomniane fanty
portfel, klucze domu, menedżer kontaktów
wiatr wieje we włosy unosi sukienkę
je się papierówki
na podwórku trzepak oblegają wróble
jeszcze widać blizny naszych scyzoryków
umawiamy kolor olejnej dla ławki
wiatr się jakby zmęczył
słodkie papierówki
sisey, 2 june 2011
A więc jadę. Ot, tak. Żaden imperatyw. Układam na stoliku porządek rzeczy, a tu nic i nie za wiele - niebo jakieś maźnięte niewyspaniem. Ktoś otwiera drzwi, ktoś siada - ot, tak - nieistotnie, przezroczyście prawie. Mokre smugi ciągną ku czarnym wargom. Potem skaczą w zaprzeszłość urażone brakiem empatii. Pozaczas, pozaczas - szepczą - ot, tak. Migają treści w zabójczym planie. Równoległość światów, światów równoległość. Ugier, umbra, ciężarna zieleń - wykrzykniki w obłędnej partyturze. I już spokój, bez zbliżeń, nieobecność wpisana w orną perspektywę. Domiszcza, domki, zawiązki domów, pola, znów pola, domy... Podglądanie wyniesione do rangi sztuki. Oczy jakieś mam ciemniejsze. Ktoś milczy do telefonu, zapala światło ktoś, kartkuje - ot tak - nieświadom drażni tytułem. Za szybą żurawie. Stalowo przycupnęły, ot tak - zmarznięte bliźniaki, zapatrzone w pola, grzebień lasu, węszą. Synkopuję most w trzech oddechach, trochę mocniej rytm wbijając. Ot tak, mijam cmentarz - ot tak, nikt nie klęka.
- Pański bilet...
sisey, 18 may 2011
oni mogą nadejść
co ja mówię, muszą!
będą kradli albo kwity wyjmą
barbarzyńcy
a w jej oczach to coś było
za co troja padła siedem razy
i tęskniłem
i t ę s k n i ł e m
boże jak tęskniłem
bardziej niźli wódka
za zakąską
od ogrodu tam gdzie malwy
latem jeszcze słychać. w sieni
kraczą węszą trupią rzężą
sukinsyny
psy zwołując po wsi
powiesili jesień w sadzie
piewcy zimy
sisey, 16 may 2011
trzeba by dla nich drogę a jeśli drogę
to i dom gdzie firanki wybiegają przed zakręt
usypać górę może nawet całe pasmo
las skołtuniony u podnóża płatny parking
trzysta niklowanych wózków pod hipermarketem
bar superszybkiejwyżerki dużo plastiku
jeszcze więcej neonów jeszcze więcej
płatną kablówkę - i wszystko jak prawdziwe
a przecież wystarczy sól z pieprzem
na twoje włosy i twarze pod wiatr
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma