Edmund Muscar Czynszak | |
PROFILE About me Friends (32) Books (6) Poetry (546) Prose (18) Photography (20) Graphics (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 2 february 2011
kiedy noc swoje rekwizyty rozkłada
cały zanurzam się w twoim oddechu
w dotyku mej dłoni cię skrzętnie chowam
do twarzy przykładam promyki uśmiechu
czasem tylko blask księżyca odsłania twe ciało
wtedy ukradkiem w zaułek rozkoszy się wkradam
choć droga nas dzieli daleka zasypiamy razem
pozostanę przy tobie do świtu jak echo
Edmund Muscar Czynszak, 1 february 2011
dzień potargany czernią
zerwane wczoraj kwiaty więdną
w cieniu zawistnych spojrzeń
zima oplata mnie swoim chłodem
obrzucany ciężkimi grudkami
gestów
uginam się pod pręgierzem
obcych gorzkich prawd,
złamany widnokrąg jutra
okładam plastrami miodu
pochodzącymi z twego serca
w ciepłym dotyku twych dłoni
odrastają mi skrzydła
słowo walcz,
wraca do mego słownika
Edmund Muscar Czynszak, 31 january 2011
wiersz zainspirowany obrazem „Błękitna laguna „
Przemysława Komorowskiego
rozpierzchły na falującej toni
błękit pogodne szanty nuci
przedzielony warkoczem białych chmur
prostokąt skrawka ciszy
łagodnym pląsom wzrok ulega
biała grzywa fal smutek w dal porywa
hen daleko gdzie dzień się kończy
lepszą prawdę odsłania
wiem, że jeszcze nieraz do niego wrócę
by się w nim na nowo zagubić
przez granatową plamę nieba
do portu melancholii powrócić
Edmund Muscar Czynszak, 30 january 2011
poprzez zaśnieżony
widnokrąg marzeń
prześwitują resztki
złudzeń,
w sześcianie ciszy
harcuje niepokój
jestem rzeczywistością,
jakiej nie oczekujesz
fałszywą monetą z
nieprzyswajalnym rewersem,
słońce ukradkiem
przemyca ciepłe uśmiechy
otoczona barykadą
własnych przyzwyczajeń
uparcie odpierasz
ataki przyjaznych gestów,
fala nastrojów
odmierza odcinki oczekiwań
słowa burzą stabilizacje
dzień nie dorównuje
kroku nocy,
tylko spokojny sen
jest tym czekasz
najbardziej
oczekujesz
świtu
pochłonie
koszmary dziś
Edmund Muscar Czynszak, 29 january 2011
Tryptyk zainspirowany obrazem „ Śmierć „ Jacka Malczeskiego
I
spotyka nas czasami w przedsionku
życia stając
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
nim strach spłynie na nasze zmęczone
skronie
radosne pejzaże dnia przysłoni szary
całun nocy,
krzyczący spokój w głąb ciała wnika
tak wiele jeszcze do zrobienia
pozostało
lecz czasu nie da się zatrzymać
i jest go wciąż za mało
pora kolejny próg przekroczyć
II
spotyka nas w przedsionku życia w
milczeniu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
nie zdołamy spojrzeć jej w twarz
przed jej spojrzeniem się osłonić
gdy w oczach dogasa ostatni płomień
marzenia mrokiem przyćmione
zapisują ostatnie zdanie
by inny rozdział otworzyć
poznawać prawdy niepoznane
III
spotyka nas w przedsionku życia w
biegu
jednym dotknięciem dłoni zamyka
ostatnią stronę
by będąc już za progiem
zmierzyć się z nową dalą
dotknąć to, co niepoznane
przechodząc w inny wymiar
tajemnicy
Edmund Muscar Czynszak, 28 january 2011
pogodne popołudnie kurczy się
pod czarną pierzyną nocy
odrabiam zadaną przez ciebie lekcje,
ostrożnie stawiam każde kolejne pytanie
słowo przebieram w inną szatę
odpowiedzi na kolejne przychodzą po czasie
następne wywołują irytacje złość
wiem, że nigdy nie będę bogaty
bo nigdy nie posiądę sztuki milczenia,
staję się rewersem swego dawnego ja
przy pogodnym wietrze uśmiechu
gniew powoli gaśnie
podczas kolejnego panowania księżyca
znowu jesteśmy
razem na wyspie pojednania
Edmund Muscar Czynszak, 27 january 2011
wiersz zainspirowany obrazem „ Babie lato „
Józefa Chełmońskiego
lata cień oplata strudzoną postać
spokój łagodne kreśli smugi
w sielski obrazek smutek się zakradł
każdy spokojnym spogląda wzrokiem
i tylko myśli szybują ku górze
śledzone czujnym wzroku tropem
jak że teraz jest już inaczej
spokój poszarpany głośnym kombajnów
głosem
cóż nam zostało z tych lat złoconych
kłosem
chwila zapisana pędzlem w sercach
naszych
uwiedzionych tamtym widokiem
jak pogodna chwila dostępna
w mroku codzienności
Edmund Muscar Czynszak, 26 january 2011
rwący potok zdarzeń
wyprzedza strumień moich myśli
wczoraj poczęte chwile
wypełnia się innymi odcieniami doznań
kroki grzęzną w bezsilności
usiłuje walczyć powstrzymując bieg czasu
bezradne ramiona drzew
nie powstrzymają wiatrów dziejów
prawda jaka zaczyna mnie otaczać
wydaję się być okrutna
czasu nie da się zatrzymać
Edmund Muscar Czynszak, 25 january 2011
usiłuje poznać to, co niepoznane
myślami dotykam wszystkich prawd
wzrokiem przebijam kłamstwa ścianę
niczym rdza się wżeram w mądrości
spisane ludzkim słowem,
gdy odgadnę to,
co nieodgadnione
czy będzie prościej
pokonać ułomności własne,
kiedy nadal będę samotny
na cóż mi prawdy poznane
Edmund Muscar Czynszak, 24 january 2011
powalony przez wichurę stary konar drzewa
strzela w górę świeżymi gałązkami zieleni
słońce, które znużone przysiadło na zachodzie r
wraca swymi promykami na wierzchołek dnia
strudzony wędrowiec na ścieżce swego losu
zawraca do chwil zapisanych złotymi słowami
pająk zmęczony tkaniem misternej pajęczej sieci
zamarł w bezruchu spokojnie oczekując pory chłodów
krople potu wsiąkają wolno w przestrzeń przemijania
dotykając najgłębszych pokładów zmęczenia
nie porzucając gry podjętej w trudzie rodzenia
realizuje kalendarz pór roku lat minionych
przemierzam całą talię dni i miesięcy zatrzymuje się
ponownie na przystanku jesieni nie myślę o zimie
idąc odważnie i wytrwale w stronę kolejnej wiosny
nie pozwalając by mój pojazd zatrzymał się na ostatniej stacji
Edmund Muscar Czynszak, 23 january 2011
pod ciężarem powiek się rodzi
dojrzewa w czarnej esencji nocy
swój długi welon rozkłada
czasem chwilom podniet uroczych
to znów smutnym odczuciem ugodzi
przeszywając świt niepewności obawą
lecz kiedy poranek wstaje
zmywa senne omamy
znów czekam wieczora spragniony
abyś mnie znowu nawiedził
Edmund Muscar Czynszak, 23 january 2011
droczy się ze mą, co dnia
wciąż nowe fortele układam
listę swoją w pamięci tworze
ze skrawków czasu plan swój tworze
poranny spacer, spotkanie
krótki maraton w stronę południa
wspólnie zjedzony posiłek
potem zupełnie nie potrzebna kłótnia
czasem spędzonym na opak
z rozwichrzonym przez życie planem
staję na skraju nocy
trochę spełniony trochę przegrany
a chwila płynie znowu dalej
Edmund Muscar Czynszak, 22 january 2011
kolejna nieprzespana noc
myśli, zmącone falą pytań
czy dziś to już tylko sen
głosu, którego nie słyszę
marzenia, których co dnia dotykam
w ciemnościach znów
przyczaił się strach
w zamkniętych oczach widzę ciebie
za oknem cicho niebo szlocha
nie dajmy złej chwili się omotać
by nie przetrwonić słowa kocham
Edmund Muscar Czynszak, 21 january 2011
dziwny zwyczaj się w nasze progi wkrada
słowa stargane gestem prawda różne ma odcienie
słonce rozpierzchło się po niebie
innym dziś głosem śpiewa wilga
inaczej szemrze w szuwarach wiatr
tylko jeszcze serca biją podobnym rytmem
lecz co je czeka, gdy noc utonie w łzach
któż nam inny jutro rękę poda
gdy spokój z pustka staną w drzwiach
a może będzie jednak szkoda
dawnych pogodnych spędzonych chwil
Edmund Muscar Czynszak, 20 january 2011
pochodem
czarnych myśli
w gąszcz niepokój
wnika
na poduszce
śladu twego nie czuje
telefon okrutnie
milczy
na głos mój nie
odpowiadasz
kołtuny czarnych
chmur
po niebie
wędrówkę toczą
sen jak mroczny
film
serce niepokojem
przytłacza
w dysku pamięci
szukam twych śladów
nie ważne
wczoraj słowa
tak wiele
dzisiaj znaczą
w umyśle się
kłębią pytania
czy jeszcze cię
kiedyś zobaczę
Edmund Muscar Czynszak, 19 january 2011
na czystej pościeli
zapach twego ciała czuje
nieposkromioną falą uczuć
w głąb niepostrzeżenie wnikam
delikatnie opuszkami palców
kroki w gąszczu liczę
spojrzeniem mnie obejmujesz
a księżyc milczy
srebrzystą tarczą granice nam wyznacza
czy kiedy zgaśnie?
znów się w marzeniach rozpłyniesz
Edmund Muscar Czynszak, 18 january 2011
Zamykam oczy, zmysły
nasączone obłokiem uczucia
myśli błąkają się po
pustyni rozkoszy twego ciała
nieregularny krok mego serca
zdradza moją słabość,
a za kotarom snu ty
moja wielka namiętności
stolico krainy pożądania
na przedsionku nocy
Edmund Muscar Czynszak, 17 january 2011
kiedy moje głębokie pragnienia
stają na przedsionku spełnienia
obrazy zbudowane z marzeń
zamieniają się w figurkami z kamienia
uczucie walczą o przetrwanie nawałnicy losu
ty ze mną pozostań
tak po prostu
Edmund Muscar Czynszak, 16 january 2011
wdychamy resztki wiary ufni lecz przezorni
z pamięci strzepujemy wszystkie stare plotki
wiatrem przewietrzone szare losu ulice
po styczniu przyjdzie luty potem maj i wrzesień
przez rok się przetoczą kolejne dnia paciorki
gdy przeminie grudzień znów będziemy starsi
lecz zanim poznamy wszystkie czasu tajemnice
życie nam wystawi bilans strat i zwycięstw
co będziemy chcieli pamiętać a co przemilczeć
dowiemy się nim znowu powróci styczeń.
Edmund Muscar Czynszak, 15 january 2011
poprzez stare koryto rzeki
strugą drogi nieśmiało się wciska
ze szlakiem stalowych ptaków
przelot swój krzyżuje
potem przez górne mknie niepostrzeżenie
przeskoczywszy przy boisku bagno
przy dworcu się zatrzymuje
przeskakuje ponownie tę samą rzekę
i znów dociera do nowej estakady
zatoczywszy koło nie dla zabawy
lecz dla naszej wygody
przy okazji miastu dodając urody.
Edmund Muscar Czynszak, 15 january 2011
Sponiewierany słowem
w twym pogardliwym spojrzeniu tonę
kwiaty w deszczu mokną
myśl uparcie zawraca w drugą stronę.
Siedzimy razem przy tym samym stole
dotykam cię wzrokiem
moje marzenia zmyślone.
I choć wciąż razem scaleni przez życie
na końcową stacje czekam
uparcie, choć skrycie.
A los z nami swoje gierki toczy
komu z nas pierwszemu?
śmierć spojrzy prosto w oczy.
Edmund Muscar Czynszak, 14 january 2011
szarością usmolone śnieżne pejzaże
Staszyc na cokole w parku
o wiośnie już marzy
w kałużach rozmiękły się nasze
wszystkie świąteczne radości
zabytkowy dworzec czeka
na swych całkiem nowych gości
stado wron obsiadło
pusty skwer przed rodłem
papież stanął na łodzi
bo mu pewnie tak wygodnie
tylko przechodnie jak zawsze zabiegani
z trudem ulegają mego miasta magii
Edmund Muscar Czynszak, 14 january 2011
jestem zawsze sam ze swoim cieniem
opasuje mnie wstęgą milczenia
czasem nasączam myśli marzeniem
chwile okaleczone słowem
wywracają obrany kierunek
niebo pluje deszczem
klucz ptaków ponad głowami frunie
zanurzony w rodzinnym zgiełku
wyalienowany z całości
obrazy mych pragnień wirują
kiedy znów spokój
złamie szyfr mej samotności
Edmund Muscar Czynszak, 13 january 2011
Zagubiony pomiędzy nocą a dniem
z kundlone myśli za uśmiechem skrywam,
bezdomne ptaki przecinają nieba skwer
biel skalana czernią smutna prawdę odkrywa,
błąkam się po labiryncie swej samotności
kiedy spotkam ciebie może będzie prościej?
Edmund Muscar Czynszak, 13 january 2011
Jeśli to prawda, że
życie nasze nie jest bajką
dni są koloru szarości
nasze uczucia często stają się farsą.
Jeśli to prawda
że miłości nie ma,
nasze życie to wędrówka przez skały
a serca stają się martwą bryłą kamienia.
Edmund Muscar Czynszak, 5 january 2011
Darowany wyrok przyjąłem ze spokojem
ty jesteś przy mnie ja przy tobie stoję,
żyjemy tak razem na przeciwnych biegunach
między nami pęcznieje niezgody góra
księżyc się budzi i zasypia o właściwej porze
ja, co rano się modlę
zdejmij ze mnie swą klątwę
mój ty dobry Boże.
Edmund Muscar Czynszak, 4 january 2011
Jeśli to prawda, że
życie nasze nie jest bajką,
dni są koloru szarości
nasze uczucia zawsze stają się farsą.
Jeśli to prawda
że miłości nie ma,
to nasze życie jest wędrówka przez skały
a serca nasze są martwe,
zbudowane z kamienia.
Edmund Muscar Czynszak, 3 january 2011
Spłoszone wrony burza
cisze
słońce rozlało się za
lasem,
zamykam oczy głos
twój słyszę
myśli wirują w
obrębie marzeń.
Drzewa strzepują
świeże kołdry
czas się zatrzymał
przy opłotkach,
wnet noc rozpocznie panowanie
ciebie w głębokim
śnie napotkam.
Z myśli ulepię twoją
postać
księżyc podąży naszym
szlakiem,
aż przyjdzie świt i
senną kołdrę z rzuci
to nic, przed nami
jeszcze tyle dni i nocy.
Edmund Muscar Czynszak, 2 january 2011
Przespałem się z Toba nie po raz pierwszy
wiele napisałem o tobie wierszy
zabieram cie wszędzie, na długie spacery
jesteś blisko przymnie, gdy przez życie brodzę
czasem utykam to znów śmiało krocze.
Kiedy się budzę w uszach dźwięczy twój oddech
gdy wieczorem zasypiam nie znikasz jak słońce,
jesteś moim księżycem i gwiazdką na niebie
czy ja na prawdę byłem, gdy nie było Ciebie?
Edmund Muscar Czynszak, 1 january 2011
włóczę się po bezdrożach
swojej wyobraźni
myślami dotykam rozkoszy
twego wieczornego oddechu
popielata cisza
jaka przysłoniła mi twoje słowa
wyostrza moje pragnienia
które rozpływają się
w przestrzeni pożądania
na poduszce szukam
śladu twego uśmiechu
Edmund Muscar Czynszak, 1 january 2011
Pożółkły kalendarz na nowy wymieniam
niemiłe wspomnienia pozostawiam z tyłu
nieufny, choć ciekawy spoglądam do przodu
za oknem zamglony poranek
tajemnice jutra chowa.
Słońce w chmurach spojrzenie swe kryje
przed pustą kartką staje od nowa
znów po raz pierwszy pisze te same słowa,
krocząc tą samą aleją pustych linijek
rozpoczynam życia kolejną przygodę.
Edmund Muscar Czynszak, 31 december 2010
Napełniając dzban życia
wielką miłością
nie ustrzeżemy się tłumu łez
i ruchomych pisków na drodze
lecz nie pozwólmy, aby one
zgasiły płomień uczucia
jaki trawi nasze dusze?
Bo kiedy ten płomyk zagaśnie
zajdziemy się na mieliźnie
naszych prawdziwych wartości,
dryfując po oceanie bez nadziei
w szarej pustce codzienności.
Edmund Muscar Czynszak, 30 december 2010
okruch nocy świt strzepuje
las śnieżno białych świerków
w porannym słonku się pławi
pośród mlecznej scenerii
spojrzenia nasze się snują
jeszcze tylko swym uśmiechem
na dzień dobry cię poczęstuje
kolejny dzień będzie rajem
a ja zostanę twoim aniołem
stając się twoim dobrym cieniem
Edmund Muscar Czynszak, 29 december 2010
Kolejna potargana noc
sen, co przychodzi nad ranem
zaschnięte w oczach łzy
plamy na sercu nie pozostawią.
Ogłuszony ciszą, smutek pod poduszką skrywam
w słuchawkach zamilkł głos
oddechu, którego wciąż nie ma.
A potem kolejny dzień
i słowa na ekran rzucane,
czy warta jest taka ofiara?
warta, bo warto być kochanym.
Edmund Muscar Czynszak, 28 december 2010
To już jest koniec
ostatni odszedł gość
piramida brudnych naczyń
okupuje kuchnie,
jeszcze gdzieś w rogu
pozostało echo wczorajszych świąt.
Jutro znów kolejny poranek zakwitnie
wystrzałem petard
oznajmi swoje nadejście nowy rok,
ja jak zawsze taki sam
będę czekał na swój dzień.
Edmund Muscar Czynszak, 27 december 2010
Pustką naciąga każdy
zakątek pokoju
nostalgią porastają
skronie marzeń
telefon milczy, milczącym
słowem.
Z fotografii znajome
spojrzenie
uważnie śledzi wszystkie
ruchy,
wskazówki zegara
żółwimi ruchami
pokonują ocean
płaszczyzny czasu.
Czekam cię na stacji
powrotnej
miarowych rytmicznych
odgłosów serca,
kiedy ponownie na mój
świat
spłynie spokój twego
głosu.
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Są to słowa do kolędy
( Do szopy przyjacielu ) napisanej przeze mnie do szopki noworocznej
przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Do szopy przyjacielu
Do szopy, hej
pasterze
do szopy, bo tam cud
w markecie kawa leży
kto zdąży kupi but
Refren…..
Śpiewajcie aniołowie
dyskdżokeje, grajcie
nam
kłaniajmy się losowi
nie zbudzimy się ze
snu
Padnijmy na kolana
okruszek, co na
ziemię spadł
cud często się nie
zdarza
jutro skończy świąteczny
szał
O ludu niepojęty
jak giętki jest twój
kark
nie straszne Szwedy,
Niemcy
gdy mamy tak
wspaniały rząd
O Jezuniu nasz
najdroższy
tobie polecamy nasz
los
o bogactwie nie marzymy
racz oddłużyć nasz
rodzinny dom.
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Gdy nasze krajobrazy pokryją się bielą
znajome nutki wiatr po ulicach porozwiewa
kolejna gwiazdka na skraju nieba zakwita
w ozdobnej szacie świerk w pokoju staje
nasze serca nasiąkają świątecznym nastrojem
zwierzęta gwarzą o nas ludzkim głosem
czasem nawet brat z bratem
pogada
kolacja smakuje tak jakoś inaczej
szkoda tylko że kolędy czas szybko przemija
chwila staje się tylko kolejną chwilą
jak bańka mydlana znika z kolejnym świtem
z pod śniegu szarą prozą życia się wyłania
tworząc rzeczywisty postaw naszych obrazek.
w święta potrafimy być zjednoczeni razem.
Edmund Muscar Czynszak, 25 december 2010
Są to słowa do kolędy
( Pada śnieg na Pilski brzeg ) napisanej przeze mnie do szopki noworocznej
przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Pada śnieg na Pilski brzeg
Przez zimowy kraj,
hula mrozu bat
kalejdoskop spraw,
przez życie nas gna.
Jeszcze krótki bieg,
zakupowy stres
czy razem uda się,
kupić tanią rzecz.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg , pada
śnieg, Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy
ozdobią wielki miejski klomb.
Krajobrazu biel,
rozświetlony świerk
ulicami płyną tłumy
rozświetlonych lamp.
Na wieczerzy karp,
stół z dwunastu dań
potem tylko coś na
wzdęcia i znów wszystko gra.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg, pada
śnieg, Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy
ozdobią pusty miejski klomb.
Trwa świąteczna gra,
gwiazdor adres zna
śnieżek pada,
szczypią uszy, na pasterkę czas.
Jeszcze wina łyk,
przy choince ścisk
a przed nami jeszcze
tyle, tyle miłych chwil.
Ref.
Pada śnieg, pada
śnieg, na Gwdy krety brzeg
co kolejny rok
przyniesie, uśmiech czy, też stres.
Pada śnieg , pada
śnieg , Staszyc czeka wciąż
a na niebie gwiazdy zdobią pusty miejski klomb.
Edmund Muscar Czynszak, 25 december 2010
Z czeluści nocy srebrna tarcza księżyca się wyłania
śnieżnymi freskami porastają nasze okna
stary świerk wiatrom zimowym się kłania
wszystkim ten widok kojarzy się z gwiazdką.
Do rogu izby srebrzysta jodła się przymierza
piernikowe ciasto w kuchni już dojrzewa
jeszcze tylko karp w wannie pływa
potem nastąpi długa wigilijna wieczerza.
Zwierzęta nie przemówią do nas ludzkim głosem
pusty talerz nie doczeka się swego wędrowca
zanim kolejna gwiazdka na niebie zabłyśnie
serca nasze zapłoną świąteczną udawaną miłością .
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia wszystkiego
najlepszego dla kierownictwa oraz wszystkich użytkowników portalu „ Truml „
Dużo szczęścia i radości,
niechaj w domu waszym gości.
Dużo jadła wszelakiego i napoju wybornego.
Pieniądz niech się sypie, a lepiej szeleści
Pan Bóg zdrowiem darzy, a miłość niech pieści.
Życzy Edekcz.
Edmund Muscar Czynszak, 24 december 2010
Są to słowa do kolędy (Cicha noc, święta noc) napisanej przeze mnie do
szopki noworocznej przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Cicha noc, święta noc
pokój niesie ludziom
w krąg
nam nie niesie bośmy słabi
przez świat Boży
zapomniani
w żłobie spoczął nasz
los.
Cicha noc, święta noc
pastuszkowie tworzą
krąg
idą droga wielcy mali
przez świat wielki
zapomniani
czekając na swój cud.
Cicha noc, święta noc
dla naiwnych złudny
krok
pan wielkiego format
podał rękę swemu
bratu.
stał się nowy cud.
Cicha noc, święta noc
Znalazł się w zsypie
ciepły kąt
A w kościele wielkie
święta
Spotkasz twarze
uśmiechnięte
Z naszych uśmiech
skradł los.
Edmund Muscar Czynszak, 24 december 2010
Kupiłem karpia na bazarze
rybę pływała w zwykłym stawie,
dokarmiał ja człowiek w waciak odziany
niby zwykły, lecz trochę panicz.
Zgrabiałymi rekami do
do torby mi zapakował
jeszcze na odchodne wódką częstował,
ona popatrzyła swym rybim oczkiem
po czym głęboki oddech wzięła,
i na dnie foliowej torby spoczęła.
A stamtąd w ręce
oprawcy swego, czyli moje
jednym ostrym ruchem noża
odciąłem łeb, ogon i płetwy,
jego to już nic nie bolało
we mnie się serce rozdygotało.
Jeszcze przed jego zjedzeniem
poprosiłem go o przebaczenie,
on na zgodę zostawił mi
na szczęście łuskę
i swą ostania rybią łezkę.
Może ci nikt nic nie odrąbie. Powiedział,
z chichotem lecz przytomnie i odszedł,
pozostawiając brudną wodę w wannie,
oraz danie które już zjem mnie zachłannie.
Edmund Muscar Czynszak, 23 december 2010
W wieczór, kiedy zwierzęta
zaczynają mówić ludzkim głosem
nie zdradzają mam wszystkich
swoich sekretów.
Błyskające promyki choinkowych ozdób
mieszają się z pogodnymi
uśmiechami gwiazd zawieszonymi
pod sufitem naszego świata.
Przyjaźnie podana dłoń
nie kryje fałszywych uścisków.
Osiedlowe śmietniki
czekają spóźnionego wędrowca,
z drugiej strony rzeczywistości.
Wiatr nieśmiało zaczyna
szemrać swoje kolędy,
puste skwery
naciągają świąteczną ciszą,
tylko bezdomne psy
szukają nadal swego miejsca.
Edmund Muscar Czynszak, 22 december 2010
Na parapecie mego okna
łabędzim lotem lądują
śnieżno białe anioły.
Rozkładam marzenia
w zaciszu świątecznego drzewka,
spojrzenie usiłuje dotknąć mej gwiazdy
księżyc z lodowatym spojrzeniem
śledzi moje myśli.
Mróz pod stopami wędrowca
syczy nieprzyjaznymi dźwiękami
choć, jak co roku czekał będę podarku
wiem, że nie będzie on chwilą
jakiej czekam.
Kolejny rozdział rozpocznę, oczekiwaniem
dnia nadejścia mego anioła.
Edmund Muscar Czynszak, 21 december 2010
Są rozstania, które
piętnem tęsknoty
na kolejne dni
pozostają.
Są odległości
co łoskotem serca
się mierzy.
Są oczekiwania
jakich ocean spokoju
nie zdoła pochłonąć,
nie wyrazi bo żadne słowo.
Edmund Muscar Czynszak, 20 december 2010
Jarmarczne słowa słyszę
dziki chichot targa
ciszą,
dławię się dawno
wypowiedzianym słowem.
Inne znaczenie będzie
miało to, co dzisiaj powiesz?
Nie wkłada się innego
klucza
do innego zamku, bo
się zepsuje
fałszywa nutka do
oryginału
nigdy nie pasuje.
Stado czarnych
kuropatw
nad mym domem krąży,
ogromny smutek dziś mą duszą drąży.
Edmund Muscar Czynszak, 19 december 2010
Z za firanek utkanych z płatków śniegu,
zębate słońce z lodowatym
spojrzeniem uśmiechem spogląda.
Siadam z kubkiem gorącej herbaty,
o ciepłym lecie marze.
Wiatr porywistym oddechem
sople spod pułapu strzepuje.
Niczym pasjans stawiam sobie pytanie,
czy zima to dobra pora na kochanie?
Edmund Muscar Czynszak, 18 december 2010
Nie wystarczy mi już
ciepłe piwo w barze
pić
w obłokach dymu
szukać
zagubionej chwili,
spojrzeniem ocierać
się
o powtarzane twarze.
Nie wystarczy mi
z bukietem pustych
słów
bezradnie brodzić
w stosie porzuconych
zdarzeń.
Nie wystarczy
żyć, aby żyć
by znak swój
pozostawić.
Edmund Muscar Czynszak, 17 december 2010
Spętany samotnością,
nie mogąc udźwignąć
twej ciszy,
siadam przy
klawiaturze
list do ciebie pisze.
Słowem pukam
w szklaną ścianę
milczenia
czy mnie jeszcze
pamiętasz
potargane czasem wspomnienia.
Czy jesteś przy mnie?
kiedy ciebie nie ma.
Edmund Muscar Czynszak, 16 december 2010
Kiedy pójdziesz spać
musisz słowo mi dać,
że śnić będziesz o
mnie
choć spoglądasz
na mnie przytomnie
widzisz wszystkie
moje wady
a wokół mnie same
baby
rozrzucone w nie
ładzie słowa
jabłka wysypane w
rajskim sadzie
kilka kropel
lukrowanej słodyczy
co z czasem przestają się liczyć
zmysłami cie swymi
dotykam
przez wąską szczelinę
w głąb wnikam
i już tak w niej
pozostanę
bo jestem beznadziejnie
zwykły samiec.
Edmund Muscar Czynszak, 15 december 2010
Schowany pomiędzy słowa
w gąszczu setek
znaków
ptaki lotem skreślają
cisze.
Za oknami biały
pejzaż zimy
bez kolorowych
dodatków,
myśli brodzące w
smutku
porwane warkocze
marzeń.
Między nami odległości
wielkie jak ocean.
Chwile smagane łzami
myśli, co czasem
uwierają
echem w mym sercu
pozostają.
Edmund Muscar Czynszak, 14 december 2010
ubiera się w pogodne
nutki
z nią dzień bywa za
krótki
do obiadu częstuje
uśmiechem
gdy słońce już
odchodzi
powraca raz jeszcze
echem
jest przy mnie do
nocy
dalej jak cień za mną
kroczy
choć bierze mnie już
spanie
w niewoli jej wciąż
pozostanę.
Edmund Muscar Czynszak, 13 december 2010
fala pożądania o brzeg zmysłów uderza
ciepłym oddechem minuty odmierzasz
pocałunkiem znaczę każdą chwilę
zanim się w niej zatracimy
świt kotarę nocy , spojrzeniem rozchyli
w śnie zapisane będą wszystkie słowa
my się spotkamy wieczorem od nowa.
Edmund Muscar Czynszak, 12 december 2010
Pogodne dźwięki z fal radia płyną
w zakamarki ciszy wcisnęła się miłość,
nie poskromionymi myślami
po bezkresach ciała twego błądzę
jeszcze nie widzę, szept duszy słyszę.
Mroczny wieczór podstępnie
wkrada się w rozkoszy głębiny
opasz mnie swym słowem
niech się nie zgubimy.
Edmund Muscar Czynszak, 11 december 2010
Kiedy za oknem
śnieżyca szaleje
mrozem skrzętnie napełniają
się knieje,
biorę cię miła delikatnie
w swe dłonie
smukła pociągła o
cudnej woni, pani
jak z tobą bywam
życie nie jest do bani.
Po kilku kieliszka
darzę cię uśmiechem
świat dookoła wydaję
się w dechę,
lecz gdy twej
przejrzystej cieczy sukienka
już całkiem opadnie, zasłoni
spojrzenia.
Ja nie odporny na
twoje wdzięki
w mroczny sen wnet popadnę
razem z tobą pozostanę
na dnie.
Edmund Muscar Czynszak, 10 december 2010
Za oknem słońce wdepnęło w chmury
spod cienkiej warstwy zimowej kołdry
wyłaniają się resztki naszej niefrasobliwości
przy latarni pies daremnie oczekuje swego pana
dzieci tworzą zimową rzeźbę na kształt bałwana
bezdomni wędrowcy plądrują śmietnik
poszukując resztek wczorajszego dobrobytu
napotkana do połowy opróżniona butelka
przynosi skierki pogodnego uśmiechu
ich twarze emanują darowanym szczęściem
smutek niezmiennie okupuje moje szare komórki
poczekam jutro, kiedy kolejne chwile
strzepną szare odcienie dzisiejszego dnia.
Edmund Muscar Czynszak, 9 december 2010
Słowa twoje brzmią
jak niechciany
telefon
twarz pomarszczona
złymi spojrzeniami
uderza odłamkami
złości.
Swoją sylwetkę
podtrzymuje uśmiechem
kolejne chwile leczę
dalekim oddechem.
Gdy nad moim domem
przetacza się kolejna
burza
na południu
zawsze świeci moje
słońce.
Czekam wieczoru
zakończonego kolorową
tęczą,
w odcieniu zielonych
oczu
które spotykam
każdego poranka.
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2010
Chwile spustoszone
słowem
wschód słońca tonący w mroku.
Kroki zagubione w
krzyku duszy
i marzenia, które tak
trudno porzucić.
Choć wciąż jestem
wnet spojrzenie ode
mnie odwrócisz.
Edmund Muscar Czynszak, 7 december 2010
Resztki lata, jakie
pozostają tej zimy
oplatają nas wieloma
pytaniami
Dzisiaj pozostanie
jeszcze na skrawkach filmu
jakie zapisały się w
zwojach pamięci.
Odczytane z pożółkłych
stronic wspomnienia
pozostaną tylko echem
moich nieustanych pretensji
telefon, co zamilknie
na zawsze
będzie jedyną pamiątką
po mnie.
Pospiesznie skreślone
ostanie słowo
stanie się twym
prawdziwym wyzwoleniem
jakiego czekasz?
Edmund Muscar Czynszak, 6 december 2010
Dachy pokryte czapami śniegu
słońce puszcza mroźne oko,
błyszczącymi iskierkami
zdobi sosnę smukłą i zaspę głęboką.
Chłody oddech poranka
siną kredką znaczy twarze,
jeszcze się nie rozpoczęła
lodem skuła w parku stawek.
Rój białych motyli
nad głowami szybuje,
dzieci bałwany lepią
kominy dymem plują.
Gzymsy obsiadły sople
rzeźbione wlodowatej wodzie,
kiedy je spotykam
przechodzę na drugą styrane.
Gdy dzień oczy przymyka
księżyc z mroźnym spojrzeniem
po opłotkach się panoszy,
niedźwiedzie w sen zapadają.
I tylko gorące serca
trzymają stały ciepły klimat
choć zimne mamy dłonie
nie straszna nam zima.
Edmund Muscar Czynszak, 5 december 2010
Ulotny skrawek dnia
kropla w morzu zdarzeń,
potargane czasem minionym myśli
coś, co drugi raz się nigdy nie zdarzy.
A potem jeszcze kolejna
i lata, co przeminą
zanim ją zdążysz poznać
skryje się za kolejną chwilą
Edmund Muscar Czynszak, 4 december 2010
Smutek się szwenda
w każdy kąt spogląda
do ściany przygniata
pustką w oczy zagląda
biorę w dłoń długopis
myśli słowem ciosam
to nie arcydzieła
o plagiat duszę posądzam
bo już wcześniej pisałem
i powtórzę w grobie
ty jesteś we mnie
jak ja jestem w tobie.
Edmund Muscar Czynszak, 3 december 2010
Stoję w oknie
spojrzenie błąka się
po zakamarkach nieba
ze stosu myśli
wyłuskuje promyki
twego uśmiechu
przestrzeń mego świata
tonie w ułomnościach
martwego dziś.
Edmund Muscar Czynszak, 2 december 2010
Gdy w kuchni już z
dumy
pęcznieje kolejny
placek,
mróz przyozdabia okna
w śnieżno biały
szlaczek,
na wieżowcu jeleń
zastygł jakby mrozem
podcięty.
Białymi opłatkami
śniegu
pokryły się pobliskie
bulwary
stado łabędzi już zebrało
się do wigilijnej
wieczerzy.
Staszyc wciąż nad
Gwdą się błąka
w świętego Mikołaja
już dawno nie wierzy,
jak miło w tym
mieście kolejne święta przeżyć.
Edmund Muscar Czynszak, 1 december 2010
Na stoliku kawa przy
nim piernik z babą
o seksie sobie gwarzą,
chcieliby jeszcze
troszeczkę
posiedzieć sobie na
szkolnej ławce,
pójść aleją gdzie
promienie słońca
ze wstydu się
rumienią.
Lecz jesień ich
ubiegła
zabrała młodość
pozostały wspomnienia
i kawały z brodą.
Edmund Muscar Czynszak, 30 november 2010
Wiatrem targane bielą
nasiąknięte pejzaże
świerki w szkółkach
dojrzewają
o świętach znowu
marzę
zapach pierników
ze smakiem karpia się
miesza
cień gwiazdy
betlejemskiej
radość w sercach wznieca.
Komu rózga a komu podarek
proste pytania wciąż te same
i słowa które od lat
powtarzam
czy jeszcze tego roku
na coś się nadam?
Edmund Muscar Czynszak, 29 november 2010
Kiedy cie dotykam
językiem
jesteś mi kościołem
po schodach twych
stóp
do ołtarza się
przemykam.
Pląsem się wdzieram
w rozkoszy głębinę
jeszcze niespełniony
a już czuje, że ginę.
Po zwodzonym moście
twoich czułych
spojrzeń,
po przedsionkach
grzechu
bez obawy błądzę.
Tam gdzie słońce
południa
rozpala moje skronie
wiem, że swych
pragnień
nigdy nie poskromię.
Edmund Muscar Czynszak, 28 november 2010
Zdradzone myśli zabite słowem
w strzępy porwane wszystkie wspomnienia
błogie uczucie halucynogenny kaftan zakłada
światło poza horyzont z omdlenia pada.
Gyromitryna już w ciele gości
ostrymi bólami przecina wnętrze
niebo posępnie pochmurne oblicze marszczy
trujące związki cień śmierci kładą.
Potem już tylko spacer krótki
przekroczyć bramę gdzie znikają smutki
wszystkiego jest przyczyna
spożyty wczoraj Boletus sataninas.
Edmund Muscar Czynszak, 27 november 2010
Do czarnej kawy dolewam śmietany
bielą nasączam każdą chwilę
wiatr po niebie chmury przegania
stado kuropatw gałęziami kołysze
noc czarną kotarą dzień zasłania.
Za oknem chłodne krople bębnią w szyby
stare wspomnienia oznaczam słowem
w oddali czyjeś kroki słyszę
to jeszcze nie ty.
Daleka droga
jeszcze przed nami.
Edmund Muscar Czynszak, 26 november 2010
Taplam się w smutku głosu nie słyszę
w pustce rozpierzchły się drobne radości,
wiatr porozwiewał przecinki i kropki.
W cień zapomnienia wsiąkają skrawki wiosny
a dzisiaj tonie w martwej rzeczywistości.
Stłoczone myśli w sześcianie ciszy
spoglądam w lustro siebie nie widzę,
zamykam oczy twe słowa słyszę.
Banalny wiersz znowu pisze,
ciebie nie ma
telefon milczy
po kątach drzemie cisza.
Edmund Muscar Czynszak, 25 november 2010
Czasem jest pogodna
to znów jak listopad
wilgotna, zimna i okropna.
Dzień z ciśnięty z mrokiem
w kałuży się babra
nie pomoże mu żadna
abrakadabra.
Edmund Muscar Czynszak, 24 november 2010
Zwykły dzień
jeden z talii zapisanych kart,
cisza telefon cisza
kilka rzuconych pospiesznie słów
spiętrzone myśli w stosie powolnych chwil.
Pustką przekładana każda kolejna minuta
wstrzymane oddechy
jutro inaczej będą brzmieć.
Żółw stanął w poprzek
klucz w zamku tkwi
czy znów odnajdę ciebie
za kilka długich dni.
Edmund Muscar Czynszak, 23 november 2010
Moja muza fruwa
po internetowym wszechświecie
zbiera nutki z fal błękitu
szczodrze raczy uśmiechem
Za górą przysiadł
księżyc srebrno Oki
a ja w jej stronę
znowu liczę kroki.
Potem w mej samotni
literki z strofy składam
kiedy się zmęczę
trochę sobie pogadam.
Edmund Muscar Czynszak, 22 november 2010
Siny zmierzch nad domami się czai
deszcz wyludnił zabiegane ulice,
gdzieś w oddali grudzień już czeka
po nim szybko nadejdzie styczeń.
Bielą porosną za okienne pejzaże
ciepła kurtka już czeka w przedpokoju,
kilka gram wódki do herbaty doleje
z parapetu sprzątnę zasuszoną muchę.
Tylko chwila za chwilą będzie się sączyć
Nic się nie zacznie
nic się nie skończy
tylko jutro będę znów
starszy.
Edmund Muscar Czynszak, 21 november 2010
W szarości dnia schowana
myśl, co dojrzewa już od rana
by stanąć na marzeń
swoich szczycie
i odlecieć tam
gdzie zaczyna się
inne życie.
Gdzie niebo jest
błękitne
wszystkie dni są uroczyste,
a jeszcze do tego
zabrać ze sobą
kogoś bliskiego.
Czy ktoś mi
taki lot załatwi
bym wyrwał się
z tej matni ?
Edmund Muscar Czynszak, 20 november 2010
Czasem, kiedy sen
nasze powieki przygniata
twój oddech splata
się z moim oddechem.
Gdzieś za oknem
gałąź do nas pomacha
twoja twarz w myślach
odbije się echem.
Spokojną strugą sen
przez strudzone ciała przepłynie,
i niech ten stan
się nigdy nie skończy,
co Morfeusz złączył
niech nic nie rozłączy.
Edmund Muscar Czynszak, 19 november 2010
Czas, który przecieka przez sito przypadkowych zdarzeń,
zaczyna się kurczyć do rozmiarów oddechu.
Przewartościowane prawdy osiadają powoli,
w naszej ułomnej świadomości.
Zapisane wypłowiałe kartki spełnionych dni
niebawem rozwieje na cztery strony świata,
wiatr historii.
A ślady, jakie pozostaną
wypłowieją pod działaniem czasu.
__________________________________________________
Szanowni państwo ten wiersz niech będzie moim wprowadzeniem i zaproszeniem
do przeczytania mego kolejnego krótkiego opowiadanie pod tytułem" ŚMIERDZIEL„ w
temacie rzeka, jakim jest nasze życie.
Edmund Muscar Czynszak, 18 november 2010
Staje na progu
niespodziewanie
wilgocią nasącza
nasze twarze
wznieca niepokój
odbiera siły
na koniec ostrzem
bólu ugodzi
nie zdążysz
spojrzeć nawet
jej w oczy.
Edmund Muscar Czynszak, 17 november 2010
Słowa te dedykuje „szel”
*****
przyjaciel ukryty w bólu
nadal pozostaje przyjacielem
w cieniu śmierci ukryty
schowany za kurtyną milczenia
z cieniami Hadesu się zbratał
czytając z księgi zdarzeń
prawdy już raz odkryte
życie jest wielka tajemnicą
skrywane prawdy
nie zawsze muszą być zdradą.
ból nie może być ukojeniem
lecz nie powinien być zastąpiony żalem!
Edmund Muscar Czynszak, 17 november 2010
Ulica Mała numer niewielki
dwa domy jeden na krzyż
tak na wypadek wszelki.
I postacie, których już nie ma
Gruba Helcia, Zdzichu, Benia
środkiem droga szlaką wymoszczona,
przykurzone kwiaty w ogródkach
jabłoń, co owoce przed czasem strąca.
Nad nią niebo pogodne i czyste
co wchłonęło wszystkie wspomnienia
te złe i przyjemne i spojrzenia matki oczywiście
co ciągle tam pozostają jak bzy majowe uroczyste.
Niesione, co roku w dniu jej święta
były to lata pełne spokoju i szczęścia,
tak zapisało się miejsce poczęcia.
Edmund Muscar Czynszak, 16 november 2010
Gdy się oddalasz czarna noc rozwiera ramiona
wrony krążą nerwowo w oczy smutek zagląda
po marzeniach, co skonały o świcie.
Mówisz jesteś szczęśliwy, lecz ja ciepła nie czuje
niebo wilgocią znów szlocha słońce smutku nie kryje,
chwile jak krople spływają po przejrzystej tafli okna
czy jeszcze kiedyś smutek z radością się spotka?
Może to tylko moje urojenia
których nigdy nie spotkam?
Edmund Muscar Czynszak, 15 november 2010
Zbieramy dobre uczynki
złe myśli w uśmiechach skrywamy
kupujemy drogie prezenty,
czasem koniczynkę na szczęście komuś dodamy.
Czyjeś spojrzenia ocalamy od zapomnienia
wygrabiamy wszystkie stare ścieżki,
kamienie cierniste z drogi przyjaciół usuwamy.
Potem oczy ku niebu wznosimy,
o darmowy karnet za swe uczynki prosząc.
A gdy już jesteśmy u góry
wysyłamy tylko bilecik
przepraszam to była tylko poza
chodziło oto, aby do bram nieba się przebić.
Edmund Muscar Czynszak, 14 november 2010
Nie sztuką burzyć ludzkie namiętności
bezcześcić słowem inne słowo.
Wiatrem nie zgody targać jesienny dywan liści
w szarugi naszej melancholii bombę podkładać,
za parawanu anonimowości na rzeczywistość ujadać.
Bo nie poezją jest to, co boli, lecz to, co wrażliwą dusze ukoi.
Bo to, co refleksje zbudzi, choć u jednego z ludzi,
a myśl nasza nie pozostanie w próżni.
Wierszy ten chciałby zadedykować wszystkim tym, którzy tak ochoczo
obrzucają tych, którzy nie piszą tak jak by oni oczekiwali używają różnych
obraźliwych słów a sami siebie nazywając znawcami poezji przez duże P. Ale
poezja to piękno dla wrażliwych serc naszych i nie należy jej kalać złym pełnym
nienawiści słowem, bo to zło kiedyś nam złem odpowie.
Edmund Muscar Czynszak, 13 november 2010
Zamazane kontury jutra uwierają najbardziej,
przygnieciony lawiną szarości dnia
błąkam się pomiędzy dwoma światami.
Złote skrawki jesieni gniją w przydrożnych kałużach,
rozrzucone chwile zapisuje na twardym dysku wspomnień
świat, jaki mnie otacza obumiera,
długie milczenie zwiastuje kolejną burze
po której słońce nie będzie już miało koloru radości.
Ze wzrokiem zawieszonym na przydrożnym krzyżu
oczekuje spełnienia dziś.
Edmund Muscar Czynszak, 12 november 2010
okopcone sztandary strzepują spokój
wspólna historia w cieniu krzyży staje
za niepodległością skrywane fałszywe gesty
słowo co coraz bardziej nie łączy lecz dzieli
salwy co dawno już umilkły
na barykady niezgoda ochoczo się wkrada
z wrogiem wykarmionym na własnej piersi
brniemy przez kraj w zwartym szeregu
ksiądz, polityk, biznesmen i zwykły piechur
jakie ci dzisiaj życzenia złożymy
Polsko krwawiąca wciąż starym grzechem
naszej narodowej niezgody i zwady
czy znów o wolność przyjdzie nam walczyć
aby do wspólnych marzeń powrócić
Edmund Muscar Czynszak, 11 november 2010
kiedy dzień się rozpoczyna i sny odfruwają do nieba
twarz na twej fotografii posępna milcząca
jak zapisane na kartkach wyblakłe wspomnienia
słońce przykucnęło za starym parkiem
nieśmiało w mglistą dal na przestrzał spogląda
nagie ramiona drzew gałązkami ozięble pozdrawiają
swym chłodem do spacerów nie zachęcają
przemarznięte chryzantemy dawno straciły urodę
martwe pejzaże naciągnęły chłodem
bure koty po opłotkach plądrują
po kościach coraz bardziej reumatyzm jesienny się snuje
w szklance chłodnej kawy grzęzną moje spojrzenia
tak wiele jeszcze miałbym ci do powiedzenia
Edmund Muscar Czynszak, 10 november 2010
Zamknięty w popielatej ciszy
gdzie myśli nikt nie słyszy,
zasuszone w wazonie kwiaty
słońce za chwile na zachodzie spłonie.
Stary pamiętnik już zamknięty
choć jeszcze nieotwarty,
za oknami wiatr
po opłotkach się skrada.
Kolejne letnie wspomnienia
niedbale w szufladzie chowam,
jeszcze łyk koniaku kolejny.
Z obrazu na ścianie twarz
mego przodka spogląda
są w nim radości i smutki i uśmiech
jak by się właśnie napił wódki.
Szmeru zegara już nie słyszę,
słowa ugrzęzną w ust mieliźnie,
przepraszam kochanie już nie pije,
i koniec tych bajerów
za nim odwiedzą mnie białe myszki
rodem z PRL u !
Edmund Muscar Czynszak, 9 november 2010
Siadam po środku sześcianu oznaczonego ciszą
pająk porażony moją martwą samotnością
powraca do kąta pokrytego pajęczyną spokoju.
Pokreślone myśli wciśnięte w zwoje umysłu
odczytuje na nowo rozczesują po kolei każde słowo,
bliscy są dalekimi krewnymi moich pragnień.
W próżni zawieszam każdą odrzuconą modlitwę,
przez kotarę pogodnego spojrzenia, wycieka smutek trawiący dusze.
Pije czarną jak mrok kawę zanurzony w aromacie melancholii nocy,
poranek budzi mnie słońcem w tonacji szarości.
Edmund Muscar Czynszak, 8 november 2010
Kiedy się ode mnie oddalisz,
krótkim słowem skreślisz ostatnią chwile,
mokry powiew łzę w oku zostawi.
Wyblakłe słońce za lasem twarz schowa
życiem rozwrzeszczane ulice zamilkną na chwile,
zdradzony kundel w budzie pozostanie.
Potem się tylko wina napiję
smutek mej duszy na kartce rozleję,
lecz ty przy mnie po zostaniesz
wiernym pamięci cieniem.
Edmund Muscar Czynszak, 7 november 2010
Minął już rok a może dwa gdy raju bram dotykam
skrzydlaty rumak cwałuje w dal o drogę nie pyta
na grzywie z piór dłoń mocno zaciskam
nie powalą mnie czyjeś fałszywe myśli cenzurki zawistne
wspiera mnie oddech twój uśmiechem mnie dotykasz
jak dobry anioł przy mnie stój w głąb Edenu prowadzi
gdzie zakazanym owocem nasycę zmysły me
na drzewie życia rozwieszę wszystkie myśli
na skórze węża zapisze tekst, testament swój ostatni
modlitwą ukoję grzeszne ciało przez życie zbrukane
po czym otulę się welonem snu w rajskim gaju zasnę
i spełnił się ostatni akt,historii wymyślonej
obok mnie pozostaniesz ty
przepraszam to już koniec
Edmund Muscar Czynszak, 6 november 2010
Oddechem znaczysz kolejny poranek
warkoczem twego głosu oplatasz
każdą kolejną zabłąkaną chwile,
twój telefon nie zdradza swej obecności
fala Tsunami zmywa spod mych stóp resztki spokoju,
słońce które płonie nie dotyka swym ciepłem mej skroni
moja gwiazda skrywa się poza horyzontem ciszy.
Uwikłany we własne słabości
błądzę w matni moich pragnień,
ukrywając się za parawanem pogodnego uśmiechu.
Róże w wazonie milczą
raniąc mnie swymi kolcami,
jak sny niespełnione o poranku.
Edmund Muscar Czynszak, 5 november 2010
myśli ścigają się ze światłem
rozwarte szczeliny kory
umięśnionej części mego umysłu
nie pochłaniają wszystkich podawanych prawd
szum wody w miejskim szalecie
niweluje moje pozytywne reakcje
drabina z szeroko rozstawionymi stopniami
jest kłodą położoną po przekątnej mego IQ.
Pragnienia zniewolone współczesnymi nurtami
stają dęba poddając się własnemu nurtowi
usiłując płynąć pod prąd podawanym regułom
wypracowanych zasad współczesnej sztuki
jestem zerem w pochodzie małych liter
schodzę na dno mojej szuflady
złoto przekuwam w milczenie.
Edmund Muscar Czynszak, 5 november 2010
Splądrowane krajobraz parku
alejki wyścielone dywanem liści
nagie ramiona drzew trzepoczą
z zimna szarymi gałęziami
ruda wiewiórka kończy robienie zapasów
z niepokojem śledzimy kolejne prognozy.
Tylko stan ducha
jest barometrem
naszego stanu istnienia
kiedy wszystko milknie mówi dusza.
Edmund Muscar Czynszak, 4 november 2010
Kamień toczony w mozole
pod wzgórze ogromne jak życie
nigdy nie będzie motylem
Na pokreślonej przez los orbicie
niedokończone zdania blakną
Skreślone myśli milkną bezpowrotnie
Czy ktoś ci mówił, że będzie łatwo?
Gdy pierwszy raz mówiłeś mamo
Edmund Muscar Czynszak, 3 november 2010
Staje na placu utkanym krzyżami
wosk niedbale rozlewa na płycie
niebo smutne kroplami łzawi
obok stoi wdowa z losem pogodzona
z uśmiechem lekko wyszczerbionym
małą butelkę wódki w kieszeni chowa
toast właśnie wzniosła za tego
co go ziemia skrzętnie skryła.
W zmartwychwstanie na szczęście nie wierzy
bo czekał by ją kolejny bolesny poranek
kiedy już odejdzie i płomień znicza zgaśnie
jedno ma jeszcze tylko życzenie
niechaj to życie jasny piorun trzaśnie
a wszystkie smutki zabierze ziemia.
Edmund Muscar Czynszak, 2 november 2010
Czasem szara rzeczywistość potrafi
przysłonić kolorowy świat.- M. Fater.
W paterze nocy przegląda się księżyc
miliony słów zamazuje przestrzeń
ciszy,
zawieszeni między dwoma światami
toczymy heroiczną walkę o marzenia.
Kiedy na południu płonie słońce
północ ocieka strugami smutku,
karawana czarnych wron przemieszcza
się
w stronę naszej wiecznej bezsilności.
Wsparci na iluzorycznych pragnieniach
zarzucamy kotwice w porcie spełnienia,
brodząc pomiędzy kolorowym a czarno
białym światem
czekamy świtu w kolorze nadziei.
Edmund Muscar Czynszak, 2 november 2010
Wiersz poświęcony zmarłemu koledze N.
Słońce wiruje po naszym niebie,
księżyc przyjazne rzuca spojrzenie,
kłębią się chwile złych i dobrych
zdarzeń.
I nagle życie odziera nas z marzeń,
w kwadracie ciszy zamyka myśli
nie pójdziemy już razem na piwo.
Jutro tylko możesz mi się przyśnić.
Edmund Muscar Czynszak, 1 november 2010
Potarganą
aleją wiatr liście goni
słońce
jeszcze czerwone, lecz już w agonii
za górą się
skryły skrawki letniej nocy
Wrony na
sejmiki w stada się zbierają
w sadach
nagie drzewa lato wspominają
spiżarnie
skrywają słoneczne specjały
Gorąca filiżanka
herbaty chłód dnia pochłania
borówki
rude ze złości, patrzą w mroczną stronę
zając w
gąszczu przysiadł czeka na swą żonę
Chłodem nasiąkają
szare skrawki wieczoru
orzechy już
wyschnięte rozsiadły się na pół stołu
przymrozkiem
przystrojone świerki patrzą w dal siną
Smutnym
szalem mgieł pokryły się pejzaże jesieni
złoty
uśmiech chryzantem nastroju nie zmienił
a w oddali
snują się cienie tych, co już odeszli
W
pokreślonej przestrzeni ciszy
huśtają się
płomyki cmentarnych zniczy
grając na
naszych wspomnieniach
martwe twarze z wczoraj dzisiaj milczą.
Edmund Muscar Czynszak, 31 october 2010
W kwaterach ciszy stłoczone pytania,
anielski orszak dawno przekroczył
drugą stronę cienia,
stare wierzby przy płocie stoją
zadumane
wiatr w konarach nuci pieśni
zapomniane.
Płomieniem świecy oznaczymy ślady
bliskich,
okaleczone wspomnienia dotykają
wszystkich.
Za górą wysoka wnet się schowa
wypłowiałe słońce
melancholia przesiąkną kolejne różańca
miesiące
Kogo tu spotkamy znów w następnym roku
może ty mnie spotkasz?
albo ciebie ja?
Czy też życie pozostanie już z boku?
Edmund Muscar Czynszak, 31 october 2010
W blasku
cmentarnych zniczy
bledną
wszystkie marzenia,
krople
rozsypane na płycie milczą
jak
porzucone pragnienia.
Cienie
kamiennych krzyży
rodzą
kolejne pytanie,
ile z
naszego dzisiaj jutro pozostanie ?
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma