11 lipca 2013
ulica
moja ulica
cicha odludna
szła wolnym krokiem
do drzwi nowej szkoły
drzewa szumiały
liście kamienie
milczały zgodnie
jak w dobrej rodzinie
przed bramą rosły
nadzieje na jutro
drewniany parkan
węgiel kamienny
tylko za rogiem
łąka sypki piach
cierpka woda
zielony sklep
dzikie wino
wchodziło przez usta
żeby pokonać
przestrzeń oddychania
ręce do góry
były podniesione
kiedy pytano
o wielkość wszechświata
wujek pracował
jako garderobiany
w teatrze na placu
panie piotrusiu
wołali aktorzy
gdy siedział na krześle
Świder,2 lipca 2013 r.
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek