Edmund Muscar Czynszak | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (32) Książki (6) Poezja (546) Proza (18) Fotografia (20) Grafika (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 30 grudnia 2011
Kto mnie skazał na życie
którego kurczowo się trzymam,
kto klucz w ręku dzierży
do złej i dobrej chwili,
rozdając karty w grze
gdzie dobro ze złem
zasiadło pospołu.
Kto spokoju dogląda
gdy mnie nie ma w domu
drogę wskazując,
kiedy w marszu się zagubię
poddając losu trudnej próbie.
Kolejny rebus rozwikła
inną prawdę odsłoni
kto mnie ciebie przestawi
już tamtej stronie.
Kiedy ty jak zawsze ukryty
w kokonie wielkiej tajemnicy
do której trudno się przetrzeć
człowiekowi z zatłoczonej ulicy.
Lecz wiem, że zawsze jesteś
zemną na odległość oddechu
pozostając wiernym cieniem
przymnie jak echo.
Edmund Muscar Czynszak, 30 grudnia 2011
Bóg- Honor- Ojczyzna
Trzeba nam wojny i głodu
w chaosie świata utrudzonej ojczyzny
by smakiem wolności ponownie
napełniły się nozdrza
naszej rozkrzyczanej ulicy.
Trzeba nam wojny i głodu
chwil nękanych strachem przed śmiercią
by w kolcach samo okaleczenia
odkryć starą prawdę ojców, choć jedną
dziś już zapomnianą i nie potrzebną.
Trzeba nam wojny i głodu
kropli bólu, co czarę rozwagi przepełni
by słowa ze starych sztandarów
powróciły do naszej codzienności
pisane złotymi nićmi, bez wypłowiałej czerni.
A może bez wojny i głodu
nauk pojmowanych po szkodzie,
sam dojdziesz do prawd ojców
współczesnością omotany narodzie.
Edmund Muscar Czynszak, 26 grudnia 2011
Kiedy oko stwórcy i człowieka
zawisło na kruchości
przemijania czasu darowanego,
rozbite na odłamki tysięcy pytań
w jaskrawych monitorach okien świata.
Starzec w bieli
z pęcherzykami wydzielin
bezwładnie opadających
poza próg gasnącego uśmiechu,
bez teatralnych gestów
przekraczał kolejny dzień miłosierdzia.
Jedynym
dowodem istnienia było
chaotyczne rzężenie ust,
z niewyreżyserowanym grymasem twarzy
dawał świadectwo heroicznej walki
człowieka, podążającego na spotkanie
nieuniknionej prawdzie istnienia.
Obnażony ze swych słabości
z bolesną prawdą o przemijaniu,
pokonany choć nieugięty
jeszcze nie do końca rozpoznany
atleta, przyjmujący wezwanie
niepokonanego goliata.
Zaprzeczenie naszej, jak że innej
w multipleksach zapisanej
współczesności.
Edmund Muscar Czynszak, 25 grudnia 2011
Kiedy stado dzikich gołębi
zbiera się do wigilijnej wieczerzy
czasem noc z dniem
chłodem się podzieli
puste ławki cisza obsiądzie
bezdomny wypije herbatę z prądem
dzieci uważnie ruch księżyca śledzą
a zwykłe dni stają się niedzielą.
Ludzie próg samotni swojej przekraczają
z odświętnym uśmiechem przed sobą stając
na wzór braci mniejszych innymi językami mówią
choć czasem się przy tym gubią
szczodrze się dzieląc ze sobą swymi troskami
to nadal pozostają dla siebie nieznani.
Podzieleni wigilijnym opłatkiem
serdeczni tak niby przypadkiem.
Zanurzeni w odświątecznej chwili
przekonani,że świat swój od zła zbawili.
Edmund Muscar Czynszak, 25 grudnia 2011
Chwała na wysokości
a głosu dziecka świat nie słyszy
pustką zniewolona nocna cisza,
po pustym placu rozbiegły się
promyki dawnej chwały.
Pierwsza gwiazda jest dekoracją
którą widzą tylko dzieci.
Alternatywne prawdy trudno zliczyć,
w magii świąt taplają się wszyscy
starzec z siwą brodą radość niesie.
W świerku skrywamy swoje marzenia
i tylko księżyc jakby się wstydził,
skrywając swą twarz po stronie
chmur co zasłoniły nasze zwątpienia.
A w żłobie nowe-stare życie czeka
z wyciągniętą dłonią
do zagubionego człowieka.
Edmund Muscar Czynszak, 25 grudnia 2011
Kupiłem karpia na bazarze
ryba pływała w plastykowym stawie,
sprzedawał ją człowiek w waciak odziany
niby zwykły, choć lekko pijany.
Zgrabiałymi rękami do
do torby foliowej zapakował
a na odchodne uśmiechem częstował,
ona popatrzyła swym rybim oczkiem
mi się zrobiło smutno troszkę.
A przy wigilii powstała rozterka
czy zjedzenie tej ryby to zwykła tradycja,
a może barbarzyńska uczta złego okrutnika ?
co usmażył ofiarę na oleju z słonecznika
i jaka nagana po śmierci mnie czeka,
może za karę jej ość w przełyku mi stanie.
I ktoś sprawiedliwy
zmówi wieczne odpoczywanie.
Ofierze i oprawcy racz dać, Panie.
Edmund Muscar Czynszak, 23 grudnia 2011
Ze spojrzeniem otwartym na oścież
wypływam pospiesznie poza głębiny nocy,
bagrze czarnych chmur
powoli ustępują miejsca teraźniejszości.
Ostatnie pożegnanie nie jest ostatnim.
W zwielokrotnionym zoomie
mej podskórnej giga pamięci
powtarzane stare scenki
osiadają na szarych ścianach pokoju.
Wypowiedziane zdania utraciły
swój termin ważności.
Jej twarz jest ponownie
w kolorze polnego mleczu.
Słowa tracą ostre kolce cynizmu,
w płatkach porannego słońca.
Wieczorne omamy
stają się martwym chwastem,
w promieniach poranego słońca
urojonej klęski
pragmatycznej codzienności.
Edmund Muscar Czynszak, 18 grudnia 2011
Jesień coraz bardziej
wdziera się w krajobraz myśli,
przez nie domknięty kołnierzyk koszuli
chłodny dotyk obejmuje
ukrwione tkanki mej duszy.
Słońce dawno straciło rumieńce
wypalone znicze naciągają
wilgotnym oddechem poranka.
Mijam kolejny milowy kamień
na drodze do spełnienia.
Ty odmieniona lecz wciąż ta sama
trwasz po stronie gdzie
żadna z chwil nie ulega przedawnieniu.
Choć każdy dzień
jest w innym odcieniu
mój kierunek pozostaje nie zmienny.
Edmund Muscar Czynszak, 17 grudnia 2011
Nie porzucaj mnie proszę,
choć biskości mojej nie czujesz
w wieczornym szeleście liści
stare myśli się gubią
dzień bywa za krótki
a noc kolejna za długa
w krótkiej rozmowie,
w porzuconym zdaniu
chmury gnane wiatrem
oddalają się dalej i dalej
a wczorajsze słowa
już się zdewaluowały.
Nie porzucaj mnie proszę
choć wczoraj już dawno się skończyło
nie pozwól by straciły ważność chwile
które choć nieproszone,
w porze pustki kwitło.
Albo odejdź
skoro tak łatwo
potrafisz wymazać to co było.
Edmund Muscar Czynszak, 16 grudnia 2011
Biorę głęboki oddech
twoje słowo obezwładnia mnie
swoim powabnym głosem.
Choć jestem wciąż daleko
jak z stąd do jądra ziemi,
odczytuje twą obecność
w każdym skrawku mojego ciała.
Dopisuje sobie historie
twego dalszego istnienia.
Polne kwiaty ponownie
zagubiły się w szarości dnia
w rdzawych kałużach jesieni
odbijają się zębate spojrzenia słońca.
Nierówny łomot serca
burzy zdolność logicznego świata.
A ty nieugięcie trwasz
po prawej stronie
gdzie kończy się rozum
przesiąknięty zauroczeniem nocy.
Ikono wymyślonej szczęśliwości.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi