Sztelak Marcin, 3 listopada 2023
Sypiąc delikatne płatki pod nogi
ogryzione do kości w niebogłosy
wychwalam cudowną miękkość
asfaltu.
Tymczasem pod baldachimem rozdają
ciasto i świeżą mannę. Zalepia usta
na amen, chociaż to nie jest dobry moment
na zakończenie.
Ani uparcie powracającą myśl:
Ludzie i ich czajniki żywcem
idą do nieba, szczególnie o poranku,
kiedy kolejny głupi wiersz
wbija się ostrą szpilą w obolałe skronie.
Tymczasem niepostrzeżenie wracamy,
zabrakło kwiatów albo kręcimy się w kółko,
Pomiędzy ołtarzami, niedokończonymi
z braku odpowiednich perspektyw
i horyzontów.
Gdzieś na północny zachód od Edenu
lub w zbliżonej lokalizacji.
Sztelak Marcin, 1 listopada 2023
Motyle z rusztu:
Kwiaty uschły, to pewne
jak amen w pacierzu,
albo ostatni paciorek różańca.
Nanizany na nitkę, pajęczą.
Niestety, grill niepodpalony
z braku podpałki,
a benzyna zbyt droga,
szczególnie na przednówku,
gdy w spichlerzu trzy ziarna,
niekoniecznie grochu.
Na co księżniczka reaguje
histerycznym szlochem,
aż uszy więdną.
Co potwierdzają smok i książę
apatycznie sącząc kwaśne wino
z dziurawego bukłaka.
W konkluzji motyle odlatują,
a na nas spada rzęsisty deszcz
szpilek.
Sztelak Marcin, 31 października 2023
Pstryk,
jak palcami,
a my wciąż nie znamy odpowiedzi,
ba, nawet pytania.
Spadające liście kreślą
niedorzeczne epitafia
w rozgrzanym wosku.
Kwiaty więdną ścięte
mrozem, pozostaje słowo
zatopione w milczeniu.
Kompletnie bez znaczenia,
bo
pstryk,
jak palcami.
Sztelak Marcin, 29 października 2023
Nie ceruję skarpet z braku odpowiednich nici,
jedyne dostępne wciąż uparcie rwą
wątek, a nawet osnowę.
Więc z całkowitym spokojem moczę stopę
w czarnej dziurze, bez mydła mieszam
w absolucie, ciepłym jak mleko
z wieczornego udoju.
Gwiazdy pomiędzy palcami powoli
zarastają brudem, konstelacje gasną,
starte do kości ostatnim w tym wymiarze
kawałkiem pumeksu.
Jest dobrze:
wszechświat obgryza mi paznokcie,
zębem czasu.
Sztelak Marcin, 27 października 2023
Poezja wpadła mi do zupy
i obgryzła mięso.
Nagie gnaty pukają w pokrywkę,
ściany bledną.
Jedyna droga ucieczki wiedzie
krętą ścieżką,
gdzieś pomiędzy fundamentem
a kamieniem węgielnym.
To nie na moje buty sterane
ciągłym chodzeniem po okręgu.
Wpisanym w trójkąt.
Stąd wniosek – matematyka nie jest nauką
a aktem wiary. Rozpaczliwej,
w obliczu cyfr i znaków.
Więc bojąc się wyciągnąć średnią
chowam głowę pod dziurawą poduszkę.
Monotonny huk zegarów zagłusza
nawet tętent za oknem.
Żałuję, mógłbym to przespać,
jednak spałem ostatnie dwa tygodnie.
Po czubek głowy przykryty
pustą kartką.
Sztelak Marcin, 25 października 2023
Jestem zombii,
powłócząc nogami krążę bez celu
pomiędzy przecinkami a kropką,
chociaż może to przejścia dla pieszych.
Naznaczone ciągłym pędem
i krótkimi migawkami drugiego brzegu
w szaleńczym tańcu reflektorów,
szczególnie pięknym w strugach deszczu.
Nie myślę,
zbyt zajęty szukaniem przejścia
wyciągniętymi daleko przed siebie rękoma,
drżącymi w nieustannych spazmach.
Wracam,
mamrocząc pod nosem połamane frazy,
ze wstrętem ocieram się o innych,
ciągną przed siebie lub wracają,
opętani marszem.
Droga
nie kończy się nigdy, głód pcha
w objęcia nocy. Bez oddechu,
najprawdopodobniej pierwszy haust powietrza
to aż nadto.
Jestem martwy,
a wy wraz ze mną.
Sztelak Marcin, 23 października 2023
Od lat ten sam zapach i smak,
tylko kubek jakby chłodniejszy,
a i ręka drżąca, zupelnie bez powodu.
Suchy trzask drobnych, czarnych jak noc,
kosteczek mielonych
w drewnianym młynku.
Gdzieś, wśród zbyt wysokich traw,
majaczył poblask ognisk,
to właśnie nad nimi, wciąż i wciąż
gotowały się te kości, obrócone w proch.
Jakiś obdarty wariat wciąż wykrzykiwał
wprost do ucha, że to nie prawda,
można go posiać i od nowa wyrośnie
człowiek, czysty jak łza.
To nie był strach,
jednak smaku goryczy w gardle
nie udało się usunąć, nawet wodą z cukrem.
Sztelak Marcin, 23 października 2023
Od lat ten sam zapach i smak,
tylko kubek jakby chłodniejszy,
a i ręka drżąca, zupelnie bez powodu.
Suchy trzask drobnych, czarnych jak noc,
kosteczek mielonych
w drewnianym młynku.
Gdzieś, wśród zbyt wysokich traw,
majaczył poblask ognisk,
to właśnie nad nimi, wciąż i wciąż
gotowały się te kości, obrócone w proch.
Jakiś obdarty wariat wciąż wykrzykiwał
wprost do ucha, że to nie prawda,
można go posiać i od nowa wyrośnie
człowiek, czysty jak łza.
To nie był strach,
jednak smaku goryczy w gardle
nie udało się usunąć, nawet wodą z cukrem.
Sztelak Marcin, 22 października 2023
Lekcja czwarta:
Święto, w planach najdłuższy weekend,
wszystko i wszystcy zamknięci na głucho.
W okolicznych parkach wiatr
wertuje notatki.
O ptakach nie warto wspominać,
Mistrz zgodnie z planem
wypił eliksir.
Ma przed sobą wieczności,
a przynajmniej do kolejnego skurczu
tak zwanego wszechświata.
Nawet sprzątacz się zawieruszył,
pozostawiając na pastwę losu
i grabie, i miotłę.
Sztelak Marcin, 20 października 2023
Lekcja trzecia:
zaplanowana prelekcja zgodnie z tradycją
nie doszła do skutku.
Na klamce wisi lista nieobecności.
Znudzona mucha zdechła, nadaremnie
czekając na swojego pająka.
Głupie ptaki przysiadły, gdzie popadnie.
W ciszy i skupieniu
pogrążając się w obłędzie. Na trawniku
uczniowie sieją cykutę dla swojego mistrza.
Zamyślony pod wąsem sprzątacz
grabi liście,
zupelnie nie zwracając uwagi
na wiosnę.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 września 2025
wiesiek
17 września 2025
ais
17 września 2025
Sztelak Marcin
17 września 2025
normalny1989
17 września 2025
smokjerzy
16 września 2025
wiesiek
16 września 2025
absynt
16 września 2025
absynt
16 września 2025
absynt
16 września 2025
sam53