sisey | |
PROFILE About me Friends (49) Collections Forums (1) Poetry (118) Prose (3) Photography (6) Graphics (29) Video poems (4) Postcards (3) Diary (12) |
sisey, 14 january 2023
na cóż tak siedzą wpatrzeni w żywioł
jeszcze płomienni jeszcze gotowi
buchnąć pod niebo chmurą iskier
zająć się życiem do dna
zwieszone głowy wiotkie ramiona
spękany pancerz ledwie porusza
najpłytszy oddech para z ust
a jeszcze wczoraj do krwi ostatniej
z teczką na wrogów
na cóż tak siedzą i co tam kryją
ciężkie powieki — skrypty pamięci
sisey, 21 october 2020
że serca nasze nietutejsze zgadywać łatwo
że pociąg że rozkład jazdy nie istnieje
a to co wciąga nas jak w przepaść
to z papierosa dym nie dotyk
dla ciebie dla mnie dla nas
gdzieś na wyżynie opar
dom nasz tam wiem to
czeka
lecz może będzie słodycz i pieszczota
i światło okien gwiazd jaśniejsze
bilety tam bilety też z powrotem
z ufnością że jeszcze tak na ziemi
nikt kto przed nami i kto po nas
oczarowani - tak wiesz o tym
koronę wciąż ściskając ciężką
z ust odczytamy
tak wiem że tęsknoty dusza
i tęsknoty siła a nawet miłość...
co bólem nagrodziła
co istność naszą tak przenika
nagrody czeka niczym pies przy misce
tak jeszcze nigdy się nie śniła
nam co wpatrzeni w gwiezdne niebo
bezgłośnie powtarzamy
...
sisey, 24 october 2016
Przytul się ptaszku
na gałęzi. Wiatr buja światem
od mostu aż po czerwony blask
w szybach starej poczty
Ludzie jadą, ludzie idą
czas biegnie, deszcz pada
dziki gołąb z kromką chleba na szyi
Jasny refleks w drzwiach mięsnego
Ktoś gubi dwa złote. Skąd właściwie
on dorwał tę kromkę? Light
cola, light guma, light tytoń
niedopalony, niedokończony
niedojedzony, na kacu
na żywo, bez cięć
ubezpiecz się w...
Pieprzony dachowiec
za żółtą firanką, ktoś w twarz
drugiemu coś niemo
a tivi migocze bo wieczór
Mężczyzna z zaczeską
[podnosi dwa złote]
przechodzi przez ciemność
sisey, 24 october 2016
Ziemia tu głównie klasy czwartej
Właściciel sklepu zmiata schody
Chłopi kijami tłuką kasztany
Dzieci na drzewach jak małpy
W drodze na dworzec stoję i palę
Bar otwierają piwny. Posąg Dawida
w znoszonej skórze. Karmię się krzywdą
Kiedy cię spotkam powiem i o tym
Chłopi z kijami tłuką kasztany
Baby rechoczą w najlepsze
Dzieci na drzewach ja z papierosem
W deszczu wciąż człowiek
przecina drogę. Ptak żaden za nim
nie woła. Chłopi z kijami
Baby rechoczą. Dzieci wraz ze mną
na drzewach
sisey, 14 february 2016
od października mamy tu listopad
i popiół na wykwintnych półmiskach
politurowane meble na opał
siedzimy blisko ognia
ale nie za blisko
zdarzyło się już nazbyt wiele razy
mamiony echem niczym żołnierz
ktoś zrywał się bez rozkazu
dopinał co tam miał
unosił kołnierz
tuż przed świętami ci z piętra niżej
przynieśli nam pocztówki - pocztę wzięli
chcieliśmy bliskim słać życzenia
że alleluja że do przodu wszystko
diabli wzięli
do snu nas ułóż - nucę przy goleniu
po muchach pierwsi jesteśmy w lustrach
w ogrodzie babci zawsze stoi ciężarówka
pięćdziesiąt kroków prostą ścieżką
w pustkę
sisey, 13 february 2016
Nie tak, bym drżał - nie przystoi przecie
Gdybyż to niespodziana burza, kaprys
Pogody, która los nasz ma za jedno
O ileż łatwiej mógłbym się ułożyć
Wszak w metafizykę internetu rzeczy
Łacno uwierzyć - kędy nas wiedzie
Wiek dwudziesty pierwszy
Już nikt na rozstajach nie pyta
Stójmy, jak cicho atomy niosą znaki:
"Obrzydły nędzniku,
Na którym dobroć piętna nie zostawia,
Lecz, w którym każda przyjmuje się zbrodnia,
Ja cię przez litość mówić nauczyłem,
Co dzień zwiększałem wiedzy twojej skarby,
Gdy przód wyrazić uczuć twych niezdolny
Paplałeś niby nierozumne bydlę;
Jam ci dał słowa, żebyś mógł objawić
Myśli przeze mnie w duszy twej zbudzone.
Lecz ród twój podły, mimo nauk moich,
Zawsze coś w sobie takiego zachował,
Czego nie mogą lepsze znieść natury;
Więc sprawiedliwie zamknąłem cię w skale,
Boś cięższej kary niż więzienie godny"
sisey, 30 august 2014
wpadli do domu w środku zimnej nocy
tłukąc i kopiąc wywlekali mnie z pościeli
ten przysadzisty zrzucił z biurka kota
zapalił poczęstował papierosem i zaczęli
- od kiedy pan ukrywa DonKichota
i proszę nie zaprzeczać bo my wiemy
i jeśli bardzo będzie się pan dziś upierał
to zakopiemy pana tu pod oknem w ziemi
przez głowę przeleciały wszystkie te seriale
gdzie w rękawiczkach się nakręca złotą doksę
albo ołówkiem czy łyżeczką walczy doskonale
pożałowałem teraz że rzuciłem szkołę boksu
w otwartym oknie wisiał srebrny absurd
z furkotem ciemność cięły czarno-białe słonie
a on wciąż pytał mnie o DonKichota
widziałem jak pod nocną lampką kwitnie
KONIEC
sisey, 24 august 2014
w poniedziałek z samego rana
awansowałem na kierownika
stanowisko chyba przechodnie
tuż za rogiem kutasem zawarczało
ale tak bywa przecież pod dyskontem
człowiek jeść musi pić musi człowiek
choćby chwilówkę miał na ziemi
nie przywiązuję się do tytułów
i cierpki może jestem w drodze do Itaki
ale nie dźwigam niczego na barkach
nie ruszam z posad bryły świata
na brzegu porywistej rzeki
tylko zaglądam w oczy topielcom
ja proszę pana mam... wyśmienicie
bo widzi pan miałem kiedyś pepeszę
z czarną lufą i pomarańczową kolbą
tak na wszelki wypadek myślę
by żaden z dorosłych nie padł trupem
choć pod trzepakiem trwało Sarajewo
wkładałem korki do nosa mając w nosie
że ojciec zakazał mi takich praktyk
teraz i pan już wie czemu
sisey, 19 july 2014
mówić, ale o czym
gdyby tak moje czy twoje
wiersze od razu w przekładzie
najlepiej gdzieś w Wietnamie
Birma odpada tak samo jak Indie
widzisz, tam można zamieszkać na plaży
za cały bagaż czajnik i mata albo spać
na chodniku czy też w tłumie na stacji
więc wzruszeń jakby mniej nad marnością
kondycji nie brakuje świętym w szafranie
więc gdyby tak moje czy twoje wiersze
miał czytać (już widzisz jak ślini palec?)
jak z tą uniesioną od dwudziestu lat ręką
odkrywa nasze istnienie - chłopców z osiedli
Celine Dion ESKA TV podłe wino szybki seks
a potem zdejmuje okulary starannie
przeciera szkła zamyka oczy
unosi się dym nad Gangesem
a my razem z nim
więc mówmy
o czymś
sisey, 15 july 2014
niedowidzę w tym ciało ma udział
bezmięsny bez węchu łez łaknę
łżę nocy że spokój że ręce tak tylko
tkają powietrze gdy liść tłucze o szybę
za nią świat w trawie sczerniałej
ludzie są dziwni ludzie są obcy
ja nie dotykam i mam swój w tym udział
mam udział ty wiesz przecież o tym
nie wkłada się palców ot tak pod skórę
w pustych pociągach gdzieś w środku nocy
byłoby jednak całkiem nieźle
móc z takim Brodskim czytać
w jednym przedziale z czarną panterą
patrzeć jak poci się inżynier chemik
jak wódka do taktu szkłem kołysze
poślinić palec przewrócić stronę
na pierwszej stacji wysiąść
sisey, 11 july 2014
sześć jest księżyców tylko jeden srebrny
rozcieram w palcach pół roku
sześć snów gdzie sześć śni się nieb mi
a chmury rosną z obu smoczych boków
pięć jest księżyców tylko jeden srebrny
w noc jasną chowam w kołysankę łapy
pięć wierszy z łap tych wypada niepewnych
ogień smocze gardło pięć razy rozdrapie
cztery są księżyce tylko jeden srebrny
poczwórnie zawisa jak tarcza dla smoka
w cztery strony świata mżenie srebrne leci
i śpią cztery wiatry w kościanych obłokach
trzy są księżyce tylko jeden srebrny
nad smoczym łbem jak medalion błyszczy
trzy chrapią cisze w komnatach podniebnych
trzy cisze po jednej dla trzech smoczych zmyśleń
dwa są księżyce tylko jeden srebrny
tak jak się srebrzy jedno z oczu smoka
drugie jest przymknięte i śni księżyc srebrny
na grzbietach olbrzymów we śnie o potokach
ostatni to księżyc ale nadal srebrny
grosz srebrny z dna stawu nikogo nie budzi
śpij smoku śnij gadzie srebrny
kto wie kiedy wyśnisz srebrnołuskich ludzi
sisey, 5 july 2014
niemiecka jurta na mongolskich częściach
bułgarskie jabłka ręcznie malowane
yeti w japonkach na szczycie śnieżnika
lekarz coś odmówił canarinhos pany
biją po szczękach i nijak się uchylić
czytam cudze wiersze ale nie wiem o czym
syn o wpływ blantów na życie mnie spytał
pójdziemy na groby fotek nastrzelamy
chowam człowieka - kraków rakowiec
zapamiętać powtarzam sobie że
blisko grechuta że ważne są przecież
dni w które jeszcze kondukt się rozprasza
tuż po południu w deszczu przelotnym
na czerwonych światłach
niemiecka junta mongolskie jabłka
bułgarscy ręcznie malowani yeti
ktoś ściska dłonie pyta no jak tam
dociąga szelki całemu miastu leci
sisey, 5 april 2014
jest takie miejsce na ziemi
z ulicą tysiąclecia i placem wolności
jest takie miejsce które się nie zmieni
trzy razy palony kościół cztery razy miasto
żołnierze śpiący na sześciu cmentarzach
stadko leghornów pod urzędem miasta
cudowna matka w lipowym ołtarzu
jest fryzjer, knajpa, listonosz z rowerem,
ziemia jak kromka razowego chleba
i niebo którego nikt tu nie dostrzega
droga bez źródeł rzeka bez puenty
widziałem te tory kolejowe
taki błyszczący łuk
tych wszystkich jadących do uzdrowiska leczyć
wątroby nerki serca
a na to wszystko spogląda mężczyzna
bez nazwiska za to z obłędnym obłędem pamięci
sisey, 28 march 2014
kropla po kropli
sączy się we mnie
sztuka autopsji
w ciemno
mógłbym obstawiać
że jeszcze wczoraj
niebo nade mną
dziś gwiazda chora
jak tylne światła
wielkiego wozu
a może oczy
kota potwora
co tak bezczelnie
posiadł horyzont
do ucha sącząc
czarną mruczankę
opieram czoło o szybę
sisey, 25 february 2014
ktoś posiał niewiarę lecz kto nie pamiętam
ot muszla szczeżui korowód na cmentarz
najpewniej gdzieś w mieście tak myślę że miasto
wszak były tam mury czerwone od blasku
i okna tak martwe jak martwe są w lodzie
ryb śniętych narzecza gdy senny w nich brodzę
odnalazł mnie szatan i gorzko zapłakał
do piersi chciał tulić coś mówił że bracia
i anioł mnie znalazł i zadrżał jak w chłodzie
siedliśmy we trójkę w ruiny ogrodzie
gdzie wódka za słaba a mgły zbyt przejrzyste
ni piekło ni niebo być może to czyściec
wśród czarnych bezlistnych nadziei na wiosnę
płonęły tomiki liryki miłosnej
przed świtem widziałem jak chyłkiem człapali
podróżni nieliczni przypięci do waliz
ruszyłem za nimi by w drodze być chwilę
lecz żaden nie wiedział skąd dokąd ten bilet
zachrzęścił mi żwirem park stary łachmaniarz
spacerniak milczący mieliśmy do rana
po pustych alejkach deszcz drobny zacinał
skostniała na ławce czekała mnie zima
/dobranoc wam wszystkim/
sisey, 22 february 2014
jak niebo na grzbietach saren
a tu pustka chichocze - stary gruźlik
jeszcze nie czwarta jeszcze nie pora
zapytać czemu Cię nie ma
czemu nas nie ma
może gdzieś leczą z uzależnień
lecz we mnie mało z Dylana Thomasa
nie piję nie piszę tak dobrych wierszy
i nie wiem czy będę umiał pożegnać ojca
o kompromisach żaden z nas nie czytał
sam sobie mówię nie wchodź
łagodnie do tej dobrej nocy
i dobijam kroki na schodach
sisey, 8 december 2013
obłok syty czysta poezja
od której się choruje
umiera obrączką w dłoni
chłód sunie bruzdą
zagina palec jeden po drugim
na myśl przychodzi dom pod sosnami
który kiedyś raz jeden
mijałem bo drogi z powrotem nie
pamiętam
kobieta na ganku
trzepała dywanik
materii
z łomotem wyznaczała rytm
a ona gdzieś przeze mnie
przez półślepego misia chłopca
w ojcowskich pantoflach
który coś z przejęciem mu tłumaczył
na przestrzał kasandra
z cholernej podkowy leśnej
a może mi się wydawało
tak jak mężczyzna w pasiastej piżamie
ściskający pomiętą paczkę fajek
jak plamy słońca na chodniku
parkingu szpitalnych oknach
a wszyscy żyli długo nieszczęśliwie
matce mojej poświęcam
sisey, 18 july 2013
wyszliśmy z wody w okolicach Kielc
łowię w potopie njusów
wyobrażając sobie tę już nie rybę
jak dobrowolnie skazuje się
na margines piaszczystej
łachy nikt mi nie będzie robił
- mruczy - non nonkonfor
a będzie się tęsknić wieczność
pod wieczór przychodzi pierwszy
letni deszcz
dyszymy podziwiając zachód słońca
sisey, 15 july 2013
Nigdy nie miałem głowy do nazw.
Odróżniam cyprysy od sosen, to wszystko.
Nie powiem więc, co takiego kupiliśmy
na grób mamy - zimotrwały,
zapewniła mnie siostra. Jestem
dociekliwy, ale czasem i ja
odpuszczam z nadzieją, że będzie mi
darowana niepamięć. Jakkolwiek
by to nie brzmiało. Nazwisko i imię
zamówiliśmy w Sienie. Lubimy Włochy
jakoś tak rodzinnie.
sisey, 23 june 2013
niedokończone tkwią rozmowy
po schodach siedzą palą patrzą
spod marynarek wieczną zimą
nie da się przecież o tym na czczo
trzymać się na zakrętach trzymać
między kolana chować głowy
mówiłem! trzymać się no kurwa trzymać
czasami rządzi zgrzewka piwa
w końcu to port więc ma to sens
że tak tu nami wiecznie kiwa
no cóż, po prostu żyje się
zbudowali to miasto
tysiąc mil od wszystkiego
co się może kojarzyć z oceanem
lecz co wieczór wariaci
pospuszczani z łańcuchów
patrzą w tunel ulicy wprost z bramy
obiecują dziewczynom dom bez ścian
milion okien zachód słońca w nich błyszczy
bywa któraś uwierzy czasem nawet pokocha
całą resztę w wynajętym pokoju się przyśni
czasami nami jakoś kiwa
w końcu to port więc ma to sens
ktoś wstaje krzyczy że wypływa
potem znajduje go do zabijania bóg
i cześć
sisey, 12 may 2013
na podwórzu Barlebena powiesił się szewc
tamże mieszkający; może też dlatego
taki dziś wicher*
nożownicy, żebracy, stali goście z zakładów zamkniętych,
przy św. Wojciecha u Kusiowej
łóżko w łóżko kurwa, gruźlik, złodziej
a w Londyńskiej podejrzana wódka
paruje z nas
*[1879, 5 lipca, "Goniec Wielkopolski"]
sisey, 14 april 2013
dałem się podejść czarnym olchom
siąpi drobiną a my
- nie tu nie o tym nie teraz
upieram się
patrząc w najnudniejsze niebo
przyloty całe to dziobodarcie
rzecz zwykła
nastanie
tonę po kostki w podmokłej łące
drogę zamyka nasyp
wieczór nadciąga litościwie
w kartonowe miasto
gdzie pies żaden nawet nie zaszczeka
krok za krokiem
przychodzimy do siebie
zaglądamy w okna
sisey, 18 march 2013
światło
otwieram drzwi lodówki
a dalej to już łatwo, trafi Pan
Babilon nie sprostał - wychodzimy
Grecja upada Rzym i zupełnie mnie to nie obchodzi
złe czasy dla wędrownych ptaków
czytam więc te cholerne listy Heloizo
trzynasty grudnia
tu się zatrzymam na chwilę, to nie ten rok co myślisz
stoję w skarpetkach na śniegu - buty i narty mamy na spółkę
jeszcze nie palę dużo, jeszcze nie
czerwcowy wieczór gdy wykradnę wino
będą też pestki dyni i nikt nie umiera
chwilowo jednak zima, całe dziesięć metrów w ciemność
skaczę
czterdzieści kilo, może mniej ojca
matrimonio polacco
po drodze jeszcze pogrzeb
potem dwa w tygodniu
i jeszcze jeden
i kolejny
przestaję liczyć
Requiem według Herreweghe'a wydaje się najbardziej solidne
zamykam drzwi lodówki
światło
*W. Kazubek
sisey, 15 march 2013
stoisz naga przed lustrem,
nie moje stopy moje ręce nie
moje oczy tak to pewnie o
czy wszystkie te miejsca gdzie
wżera się ciało
widać było to w tobie więc
teraz stoisz naga przed lustrem
przy biurku, w autobusie
przygryzając wargę zdziwiona
jak można było zapomnieć
rodzaje reakcji chemicznych
wzór na przyśpieszenie
stałą grawitacyjną
sisey, 15 march 2013
na stacji nie małej nie
wielkiej nie szybciej niż dym
z papierosa jak proza
z tych czasów gdy było go dużo
wynurzył się pociąg i osłabł
a drzwi trzeba było z kopniaka
i barkiem aż cała tak jakby
zadrżała w posadach
na pustym (no prawie) peronie
poetka wariatka na kogoś
czekała i frunął poeta
i mrucząc już po mnie
za ręcę na ręce chciał chwytać
lecz ona mu rzekła - sąsiedzi
nie nada i to już właściwie jest
cała ballada ponieważ oboje
są cisi i skromni i nie chcą
zasromać tuziemców
więc pewnie wyjadą do Brna
lub Kolonii gdzie łatwiej jest
być cudoziemcem
sisey, 1 march 2013
miłość, to temat
nośny prawie jak śmierć
palec po palcu, zaginam w wiersz
pierwszy był... a potem tuż przed świętami
można by się z chłopem wódki nabić
dać gębę albo w gębę lać i tak
mnie nie zrani kolejny deszcz
dreszcz tylko mrużenie oka
jak martwa natura z dziadkiem
wisielcze chmury na niebie
dobieranie koloru z czerni
nie rosnę już nie mężnieję
nawet wtedy gdy mówisz
że pierwszy raz się modliłaś
z matką w ramionach
i tak mnie nie zrani kolejny deszcz
czytam opowieści mocami
a ziemia?
ziemia, planeta nudzi
sisey, 12 january 2013
nigdy nie byłem prestiżową randką w klasie francuskiej
bogowie milczeli podejrzewając (pewnie słusznie)
przetarty sweter o brak klasy kasy powierzchowne
traktowanie powinności. wiary
było kilka wojen wyjazdów tam niekoniecznie
z powrotem fatalnych lektur sztuki dla sztuki wódki
polityki obwieszczeń laseczek egzaltowanych
na pana piszącego poetę artystę kreatora ulala
no przecież znasz to szambo znasz przecież
odkrywanie poezji porzucanie poezji odkrywanie...
a potem się idzie zimową nocą na przystanek
i czyta siebie
i jest
sisey, 8 january 2013
wprost na planetę mam wyjście z pokoju
wprost na planetę! taki incydent jeżeli łapiesz
zanim wyciągnę kopyta jeszcze przez chwilę
chciałbym o coś spytać i nie stręcz mnie
nie stręcz jak diler
czym do cholery jest egreta: ptak, pawie pióro
upadła kobieta, barwy godowe, jeżeli łapiesz
wyładowanie - nie, nie potrafię chociaż próbuję:
kategoria rzeczownik liczebnik nazwa własna
a chu.. to się wymiksuje. światła!
ja wprost na planetę mam wyjście z pokoju
pod drzwi noc dostarcza kosmiczne klimaty
Amarant zaliczam na liście przebojów -
wódka jak wszędzie a reszta na raty
o co tu biega, knajpa dla fanbojów?
czy to Ochota czy może jestem w Łodzi
ja wyjście mam jedno z tego pokoju
jak mops pod nocnym przeżuwam egretę
epickie zadanie dla oldbojów!
[podkręć basu
same bity
yhm
yeah]
on wprost na planetę ma wyjście z pokoju
on wprost na planetę ma wyjście
on wprost ma wyjście
spokoju
/publikuję na życzenie/
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
1405wiesiek
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek